Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Przedział czasowy: Około 18 miesięcy wcześniej.
Miejsce: M-3, bar all-inclusive.
Persony: Ford i Vellard, po pracy.

To był bardzo trudny tydzień. Ford wlekł się niemiłosiernie. Było późne, sobotnie popołudnie. Rachel człapała do domu po długiej łapance łowców. Gdy dotarła legła na łóżko padnięta, w tym co miała na sobie. Zdążyła tylko zamknąć oczy, a budzik wydarł się na cały pokój. Zaspana walnęła go parę razy ręką. Wyłącznik nic sobie nie robił z jej starań. Kobieta zakryła głowę różową poduszka w nadziei, że to pomoże.
Czcze nadzieje.
Bardzo zirytowana i zaspana wyjęła rewolwer z kabury przytroczonej do paska i zamordowała budzik za jednym pociągnięciem za spustu. Huk strzału, pobudził ją jednak i poderwał prawie na nogi.
Cholera jasna, ciasna…Która to godzina?! Shit spóźnię się!- krzyczały jej myśli.
Poderwała się z wyra. Zimny prysznic, zmiana garderoby i strzała z domu. Oczywiście musiałaś się wrócić, bo nie wzięła kluczy. Godzina w telefonie wskazywała na 19:50. Ford miała 10 minut by zaleźć się po drugiej stronie miasta.
- Kuuurw….cze!- wybiegła ponownie z tymże dzikim okrzykiem. Odpaliła motocykl i ruszyła z piskiem opon. Tego wieczora złamała większość przepisów drogowych, jaka została ustanowiona.
Niewielkie wejście do tajemniczej restauracji, skrywało pokaźnych rozmiarów klub dla bogatych i wysoko postawionych jednostek M-3.
Bilard, krykiet, poker, black jack, ruletka, bingo! I wiele innych gier ku napchaniu portfela znajduje się w tym przybytku. Wszystko to zajmowało zaledwie niewielką część burżuazyjnej przystani. Wielki hol podzielony był na część restauracyjną, barową i rozrywkową.
Ford wpadła do środka w kasku motocyklowym i skórzanej kurtce. Skierowała się do szatni, gdzie szatniarz przypatrywał jej się dziwnie, ale posłusznie odebrał dobytek.
Zerk na zegarek.
Minuta po czasie.
Zdąży się poprawić. Czyli zaczesać włosy do tyłu i wyprasować pobieżnie rękoma elegancki kostium, w jaki się wcisnęła.
Nie chciała Go zdenerwować. Szybko się denerwował. Obiecali sobie, że po tej nużącej łapance pójdą się koniecznie napić, bo po takim zapierdzielu, jaki się ciągnął niemiłosiernie prawie tydzień, człowiek zasługuje na chwilę przyjemności.
Potężne żyrandole roztaczały przyjemne ciepłe światło. Srebrno-niebieski wystrój koił nerwy, w powietrzu unosił się zapach drogich papierosów, cygar, kosztownych perfum. Ford, aż kichnęła z wrażenia.
Wielu gości kręciło się przy barze, ale Ford i tak szybko wypatrzyła poszukiwana personę. Ciężko Go nie zauważyć. Podeszła powoli i odezwała się.
-Dobry wieczór Generale Salvadore. Wybacz spóźnienie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po ciężkim tygodniu, sobota nie dla wszystkich była wolna. Chociaż jej popołudnie już prędzej. Obowiązki władzy wzywały, a po tym nadeszła chwila rozrywki. Coś, czego Vellard nie robi zbyt często. Nie miał zwyczaju gdziekolwiek wychodzić, zazwyczaj siedział w domu wraz ze swoją siostrą. A teraz? Teraz był umówiony na spotkanie, na które nie wypadało się spóźnić. Toż to nieuprzejme byłoby, gdyby tak zrobił. I tym bardziej nie w jego stylu.
Po powrocie z pracy, odpoczął sobie chwilę przy filiżance kawy oraz gazecie. Kiedy poczuł głód, przekąsił jakiś obiad. Znalazła się jeszcze jakaś papierkowa robota, więc ją wykonał. Zrobił parę służbowych telefonów, bo przecież pracoholik musi działać 24 na dobę. A gdy stwierdził, że najwyższy czas zebrać się, poszedł wziąć kąpiel. Ogolił się, umył żeby, przyodział się w ciemne jeansy, a do tego ubrał czarną, elegancką koszulę. Zostawił rozpięte dwa - trzy pierwsze guziki, tak, aby był widoczny jego obojczyki z kawałkiem mostka. ... Nie, jednak je zapiął. Nie będzie światy pokazywać swoją wstrętną bliznę po oparzeniach, która i tak już wychodziła spod koszuli. Ale munduru przecież nie założy. Chociaż? Nie, nie zrobi tego. Założył srebrny zegarek na lewy nadgarstek oraz czarną, skórzaną rękawiczkę, użył wody kolońskiej, aby intensywny zapach perfum pozostał na długi czas w nozdrzach.
I właśnie wtedy do domu wróciła jego siostra.
Oj jak bardzo nie chciała nigdzie puszczać Vellarda. Rozumiał ją, jednak nie jest typem pantoflarza. Nie zamierał podlegać jej regułom i jedyna osoba, która powinna tutaj podlegać jakimkolwiek regułom była ona. Nie, nie przez jego stanowisko, chociaż to też robił swoje. Był w końcu starszym bratem, niezwykle surowym i oschłym. Przecież musiał trzymać poziom i nie pozwolić tak łatwo wyrwać się swojej siostrze. Jedna mu już umknęła, druga tak łatwo mieć nie będzie.
Nadszedł czas, kiedy wypadało już wyjść. Ubrał na siebie jesienny, czarny płaszcz, nałożył drugą skórzaną rękawiczkę na swoją rękę, a szyję przyodział brązowym szalikiem. Po upewnieniu się, iż ma potrzebne mu rzeczy, pożegnał się z siostrą, która swoją drogą była na niego lekko obrażona, ale to nie jego zmartwienie. Przynajmniej nie teraz zaprzątał sobie tym głowę. Zastanawiał się w ogóle co robi - to takie nienaturalne, iż idzie z kimś pić do baru. W dodatku z kobietą. Co z tego, że to tylko koleżanka z pracy. Nie mógł uwierzyć w to, na co się zgodził. Ale obietnicy musiał dotrzymać. Wskoczył na swój motocykl i ruszył w docelowe miejsce spotkania.
10 minut przed czasem.
Wszedł do środka, czując przyjemną woń... czegoś. Tak, lubił ten nieznany mu zapach - nigdy nie mógł odgadnąć, co to takiego. Zdjął płaszcz, zawieszając go przez swoją rękę. Zauważając osobistość Salvadore, niektórzy witali się z nim skinięciem głowy - tak mniej oficjalnie, ponieważ każdy chciał tutaj odetchnąć i odpocząć od pełnionych ich obowiązków. Udał się w stronę baru, pozostawiając szalik zawiązany na szyi - zakrywał jego bliznę, więc tak było dobrze. 5 minut...
Zamówił szklankę drogiego whisky i zarazem swojego ulubionego, siadając na krześle barowym. W mgnieniu oka Vellard został obsłużony. Nie napił się alkoholu od razu. Spojrzał się to tu, to tam, trochę poobserwował. Na zegarku pojawiła się godzina spotkania, a Panienki nadal nie było. Nie lubił, kiedy ktoś się spóźnia, niezależnie od tego, ile czasu minęło. Więc to był właściwy moment na to, aby napić się zamówionego trunku.
Dobry wieczór Generale Salvadore. Wybacz spóźnienie.
Minuta spóźnienia, nie tak dużo.
- Witaj, Rachel - odpowiedział z minimalnym uśmiechem na twarzy, ale czy miał ochotę się właśnie uśmiechać? - Co Cię zatrzymało, że się spóźniłaś? - nie żeby wypominał. Po prostu był ciekawy. Zdjął rękawiczkę z prawej dłoni, spoglądając na spis alkoholi - Masz ochotę na coś szczególnego? - zarzucił jeszcze, będąc wręcz zobowiązany, aby postawić jej drinka. Albo dwa lub trzy. A może zechce piwo? Kto wie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wypolerowane szkło stało w zgrabnym szeregu, zdobiąc bogato wyposażony bar. Jak na komendę odbijało ciepłe światło jakie dawały kryształowe żyrandole. Ludzie sunęli wdzięcznie po korytarzach, kobiety błyszczały od nadmiaru biżuterii, a mężczyźni w oficjalnych strojach prężyli się dumnie. Wszyscy odpicowali się jak szczury na otwarcie kanału. Zaskakująca odmiana otoczenia dla pani eliminator. Podejrzliwe zerkała na boki, jakby wyczekując, że zaraz do środka wpadnie ociekający krwią i żądzą mordu wymordowany, a zimny, gustowny wystrój ociepli ferwor walki. Zamknęła oczy chcąc odpędzić z lekka kuszącą wizję. Gdy je otworzyła wypatrzyła w tłumie Vellarda i grzecznie się przywitała. Jego zgrabne dłoni sunęły wzdłuż karty z bogatą kolekcją drinków i napoi. Mimowolnie spojrzała na ścianę z dumnie prezentującymi się butelkami alkoholu. Niemal dostała oczopląsu. Tak wielki wybór… i tak mało w portfelu. W sumie to powinna zarabiać krocie, ale pralnia, sprzęt i zwierzak w domu trwoniły skutecznie jej fundusze.
- Co mnie zatrzymało? Ach.. – przywrócona do rzeczywistości popatrzyła na Vellarda i zastanawiała się jak ładnie ująć fakt, iż odłamki jej budzika walają się dziko po podłodze sypialni, bo komuś nie chciało się zwlec posłusznie z łóżka. – Mój budzik zaniemógł. Chyba powinnam sobie sprawić nowy. – Brutalnie zrzuciła winę na bogu winny zegar. Uśmiechnęła się kącikiem ust, niestety tylko na tyle było ją stać jeżeli chodzi o grzeczny, powitalny uśmiech. Drugi kącik jak zwykle niedomagał, jakby dentysta wstrzyknął jej znieczulenie, które uparcie znieczula mięsień przez całe życie.
Znów zerk na kolekcję alkoholi i wypatrzyła niezły smaczek. Przychylność losu, a raczej dżentelmeńska postawa Vellarda zesłała jej cudowne słowa „Masz ochotę na coś szczególnego?”
- A w sumie to mam. – powiedziała przebiegle, czując, że jej nowy obiekt westchnień może znaleźć się w zasięgu nie tylko jej wzroku, ale i dłoni. – Akashi White Oak Single Malt. – niemal zamruczała akcentując ostatnie wyrazy. Czy Vellarda będzie stać na droższą whisky. Kto powiedział, że Japończycy nie produkują dobrej whisky? 50-procent pływającego bursztynu, aromatycznego i nie tak ostrego w smaku jak szkocka. Słabsze nie zawsze oznacza gorsze. Zaciekawiona reakcją Generała oparła się luźno o oparcie barowego stołka. Mimo butów z lekkim obcasem i nieprzeciętnego u Japończyków wzrostu, co zawdzięcza amerykańskim korzeniom, musiała unieść wyżej głowę by spojrzeć mu w oczy. Miłośniczka glanów wcisnęła siew szykowne butki. Choć ciężkie obcasy zdobiły stalowe czubki. To prawie jak metalowe płytki w podeszwie glana… prawie. A jednak robi różnicę.
- Nie chcę rozmawiać o pracy skoro mamy chwilę wytchnienia, ale jestem bardzo ciekawa, jak to jest gdy głównodowodzący jest zawaloną papierami, a wszystko tak naprawdę spoczywa na głowie generałów. Wojsko sprawnie funkcjonuje, jednak jakim kosztem? – Ona jest tylko od wykonywania rozkazów, ale czasem Ford zastanawia się kto tak naprawdę je wydaje. I ogrania cały związany z tym syf. Bierze odpowiedzialność za ewentualne niepowodzenie czy niesubordynację żołnierzy. Ktoś to musi wszystko kontrolować. Kątem oka obserwowała towarzystwo. Wpajana od szkoły wojskowej czujność, nie dawała jej ani chwili wytchnienia. Było spokojnie, aż za. Ta nienaturalna chwila rozluźnienia była dla niej tak nierzeczywista. Jakby za tym miał się kryć jakiś podstęp. Pani eliminator chyba za dużo czasu spędza za murami i tak przyzwyczaiła się do niespotykanych zwrotów akcji, że ta nagła cisza niemal dzwoniła jej w uszach. Garniaki rozmawiały o czymś w kącie sali. Damy śmiały się i słały mężczyznom wyuczone uśmiechy. Pełna kulturka zdaniem Ford nadawała wszystkiemu sztuczności. Jakby dla tych ludzi czas się zatrzymał na czasach sprzed apokalipsy. Może czas i dla niej na urlop by zakosztować trochę tej normalności. Parsknęła w myślach. Nie kiedy tyle zarażonych biega sobie bezpańsko i dewastuje okolicę. To jak nie wolne, to może alkohol? Tak, to brzmi dobrze. Zielone oczy znów skupiły się na sylwetce Vellarda, cicho tylko zastanawiał się w duchu, czy on zawsze musi wyglądać tak dobrze? Kobiety ładnie wyglądają do czasu, aż im cały makijaż nie odciśnie się na poduszce, a ułożone włosy poplączą się i oklapną po nocnych harcach. Pocieszyła się, że może rano jest ten moment, kiedy wygląda jak styrany wojskowy, a nie jak model z okładki jakiegoś Playgirl’a.
W pewnym momencie wzrok jej zatrzymał się na eleganckim mężczyźnie. Choć ubiór pasował do otoczenia mowa ciała bardzo go zdradzała. Poddenerwowanym, szybkim krokiem przemierzał sale prosto w stronę baru, a wzrok miał utkwiony w jednym punkcie, wyróżniając się bardzo na tle zrelaksowanych gości.  Ściskał w dłoni notes, a wielkie okulary podskakiwały na końcu nosa. Popatrzyła w stronę, w którą to jegomość się zapatrzył, ale ujrzała tylko Vellarda.
- Panie Slavadore kilka słów o ostatnich postępach pańskiej jednostki wojskowej? Czy umie pan coś powiedzieć o najnowszych przedsięwzięciach SPEC? – zapytał dziennikarz ni z gruchy niż pietruchy. Ford popatrzyła na niego z politowaniem, a brwi uniosły się lekko w górę, jakby nie wierząc, że kogoś stać na taki nietakt względem Generała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pomimo tego, że wiedział jak powinien się ubrać oraz jak zachować się przy damie, osobiście średnio przepadał za takimi miejscami. Jednak czasem nawet taki generał ma potrzebę wyjścia z domu i napicia się, aby na ułamek sekundy zapomnieć o swojej pracy oraz o współpracujących z nim w niej debilami osobami. Tak myślał każdy, który tu przebywał. Piękne ubrane kobiety, które jutro na nowo założą świeżo wyprany mundur zamiast pięknych i szykownych sukien. I w dalszym ciągu będą służyć państwu, słuchać lub wydawać rozkazy - po prostu pracować. Natomiast mężczyźni, którzy głośno się śmiali, rzucali suchymi, drętwymi żartami, poklepując siebie przy tym wzajemnie po ramieniu; Ci bardziej wysoko postawieni wymieniali inteligentne wypowiedzi między sobą, starając się jak najbardziej zabłysnąć, choć nawet i im zdarzał się moment nieuwagi. Z dniem jutrzejszym będą musieli na nowo stawić czoła rzeczywistości, opuszczając swoje rodzinne domy, wychodząc na samobójczą misję. Dla niektórych jest to pierwszy raz odwiedzin tutejszego miejsca, zaś dla innych ostatni żeby napić się i pośmiać. Dlatego te miejsce było chwilą wytchnienia, zapomnienia. Nie musieli się przejmować źle wypełnionymi papierami czy chociażby grasującym wymordowanym na ulicach miasta. Oni teraz mieli chwilę dla siebie, a osoby, które w tym momencie ich zastąpił są od tego, żeby mieć ów zmartwienia. Jednak nie wszyscy przybyli tutaj tylko i wyłącznie dla czystej zabawy. Dało się słyszeć poważne rozmowy w tej oto sali, odnoszące się do różnych nowych zmian, pamiętając, że nie na każdy temat mogą tutaj rozmawiać. W końcu nie wszyscy mają odpowiednie uprawnienia, aby wiedzieć tajne informacje władzy SPEC. A gumowych uszu jest tutaj całe stado - strach pomyśleć, ile osób poświęciłoby swoją karierę, żeby tylko sprzedać zalążek informacji, które nie powinny ujrzeć światła dziennego.
– Mój budzik zaniemógł. Chyba powinnam sobie sprawić nowy. –
Złośliwość rzeczy martwych. I to w dosłownym znaczeniu tych słów, bo jak wiadomo, budzik panienki Thomson leżał rozwalony na podłodze, o czym Vellard nie wiedział. I może nawet lepiej. Byłoby wielkim nietaktem, gdyby Ford przyznała się do brutalnej prawdy, podczas gdy ten starał się z całych swoich sił, aby wyrobić się na określoną godzinę, pomimo tego, że go jeszcze czekała najmniej sympatyczna papierkowa robota. Nie mógł sobie spocząć na zasłużony odpoczynek po morderczej i wyczerpującej misji - obowiązki generała mu na to nie pozwalały.
Nie skomentował jej wypowiedzi, a jedynie delikatnie się uśmiechając na znak tego, że zrozumiał i nie gniewa się. Tak, Vellard jest zdolny do tego stopnia, że jeżeli ktoś spóźni się chociażby pięć minut, on będzie na niego za to zły. No bo jak śmiał się spóźnić, skoro byli umówieni na określoną porę. Złem w czystej postaci stałby się dopiero wtedy, kiedy ów osoba nie poinformowała go o tym, że zamierza się spóźnić. Co z tego, że wypadki chodzą po ludziach.
Upił kolejny mały łyk swojej whisky, spokojnie wyczekując wyboru Rachel. Nie musiał długo czekać, aby zauważyć pewien błysk w oczach panienki. Zamówiła upragniony alkohol. Widać słowa Vellarda sprawiły, że kobieta nie zamierzała próżnować i sięgnęła po trunek z jak najwyższej półki. Dobrze, niech tak będzie. Ford miała szczęście, że miesięczna pensja pozwalała generałowi na pewne ekstrawagancje. W końcu nie był byle kim, aby zarabiał jakieś grosze jak niżej postawieni wojskowi. Chociaż i oni zarabiali niemało, o czym doskonale zdawał sobie sprawę. Większość wypłat przelewały się przez jego palce, bo koniec końców opiekował się tym wojskiem i wyciskał z siebie wszystkie poty, aby było dobrze. Parę uwag mu umykało, z czego nie był zadowolony. Zdecydowanie brak wglądu w władzę ograniczała mu pewne ruchy.  
Jedne skromny uśmiech, jeden gest głową, a barmanka stojąca za ladą wzięła się za nalewanie whisky, którą sobie upatrzyła kobieta. Wbrew pozorom Vellard był zaskoczony - nie sądził, że kobieta zechce zamówić coś takiego. Niespotykany widok, ale za to jak bardzo przyjemny. Po niej w sumie nie powinien spodziewać się czegoś innego, chociaż kto wie? Może w pracy jest taka, a prywatnie zupełnie inna, bardziej kobieca? Tak, również wydaje mi się to absurdalne. Nim panienka Thomson się obejrzała, alkohol został nalany i właściwie podany. Klasa jak na najwyższych obrotach - klient płaci, klient wymaga, klient ma. Im więcej pieniędzy wydałeś, im droższy alkohol kupujesz, tym z większym poszanowaniem Ciebie traktują. Smutne, ale prawdziwe.
- Nie chcę rozmawiać o pracy skoro mamy chwilę wytchnienia, ale jestem bardzo ciekawa[...]
To po co drążysz temat, skoro nie chcesz?

Sugestywne poruszenie brwi ku górze oznajmiło lekkie zdziwienie Salvadore.  Cóż, nie powie, że było mu wygodnie odpowiadać na ów pytanie, ale nie będzie próżny i odpowie na nie. Miał tylko cichą nadzieję, że to pierwsze i ostatnie pytanie z takiej kategorii. Raczej Rachel powinna zająć się swoim stanowiskiem, a nie dociekać w sprawy, o których nie musiała wiedzieć. Rozumiał jej ciekawość, szanował to, jednak mimo wszystko nie było dobrym posunięciem pytać o to teraz. Odchrząknął zatem, a od ust odsunął szklankę z alkoholem, którą postawił na blacie baru. Poprawił swój szalik, jakby właśnie przygotowywał się do odpowiedzi. Tak naprawdę metka zaczęła go drapać po karku.
- To nie tak jak myślisz. Znaczy... Jest wtedy ciężko, nie ma miejsca pracy, gdzie w takiej sytuacji byłoby łatwo, ale wszystko da się ogarnąć i to bez żadnych kosztów. Z doświadczenia możesz wiedzieć, że wojsko to dyscyplina. Nie ma miejsca dla osób, które nie słuchają się rozkazów i nakazów - jesteś niepokorny? To my nauczymy Cię, co to jest pokora albo wypierdalaj i nigdy więcej na oczy się nie pokazuj. Generałowie... mają inny umysł od zwykłego wojskowego. Ciężkimi staraniami oraz pracą zasługują na ów stanowisko. Nie bez powodu uzyskali taki tytuł. Kiedy Główny decyduje się na awans i mianuje kogoś generałem, musi być pewny, że podczas jego nieobecności my sobie poradzimy. Jasne, zdarzają się błędy, bo mylić się, to rzecz ludzka. Ale są one na tyle szybko naprawiane żeby narobić sobie jak najmniejszych szkód - nie wiedział, czy dobrze odpowiedział na zadane mu pytanie, ponieważ nie wiedział czego kobieta oczekiwała. W różny sposób można interpretować jej słowa, a Vellard miał obowiązek zinterpretować je na tyle dobrze, aby udać zadowalającą odpowiedź. Ciekawe czy w nią trafił.
Palcami jeździł po krawędziach szklanki, obserwując zebrany tłum ludzi, częściej jednak spoglądając na twarz panienki. Widział dużo znajomych twarzy, często musiał posyłać różnego rodzaju uśmiechy w geście przywitania. Jak już wcześniej powiedziano - nie bywał w takich miejscach zbyt często, więc jego wizyta była niejakim zaskoczeniem wśród oczach, które przebywają tutaj non stop. Ale nikt nie zamierzał do niego podejść i wymienić z nim parę słów albo zdań. Nie chcieli przekraczać tej niewidzialnej liny. Nikt nie chciał poza jakąś dziennikarzyną, która wybrała niewłaściwy moment i znalazła się w niewłaściwym czasie o niewłaściwym miejscu. Kto ją tutaj w ogóle wpuścił? Myśli, że jak da komuś w łapę, to nikt nie domyśli się, że ktoś taki nie powinien tutaj być? Żałosne.
Za jednym zamachem wypił zawartość szklanki, którą uprzednio postanowił sączyć. Wziął głęboki wdech, przymykając na chwilę zmęczone powieki. Nie, nie zawsze wyglądał tak bosko, ale tym razem postarał się, aby tak było. Chociaż wory pod jego oczami zdradzały więcej niż chciał.
- Nie jestem od tego, aby udzielać wywiadów i prezentować się na pierwszych stronach okładek gazety. Obowiązuje mnie tajemnica zawodowa, a Was nie powinno tutaj być. Ale powiedzcie mi... Ile daliście w łapę, aby tutaj się dostać? - oschły i lodowaty ton głosu i chytry uśmiech na twarzy Vellarda mówiło zbyt wiele. Wiedział, że tą bitwę ma wygraną - niech tylko postanowią się sprzeciwiać, a z ogromnym hukiem zostaną stąd wywaleni. Mężczyzna na ich miejscu bezpiecznie wycofałby się, aby przypadkiem nie zostali obciążeni niemałą grzywną za łamanie prawa. Mieli właśnie do czynienia z najbardziej paskudnym generałem - oto Vellard Salvador. Ten paskudny, sadystyczny i groźny, któremu nie warto się sprzeciwiać i zachodzić za skórę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wątek zawieszony - brak zainteresowania ze strony gracza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach