Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

Go down

Pisanie 20.03.15 20:11  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Tak, Spad nieco w tej całej namolności, zapomniał, że mimo wszystko było można uznać go za spore, psie bydle. Sam nie zawsze zdawał sobie z tego sprawę. Jemu samemu bowiem częściej się wydawało, że się kurczy i zyskuje na gracji. W każdym razie zapomniał się. Do tego cała jego uwaga była skupiona na badaniu zopatrzenia dziwczyny, które okazało sie nader ubogie. Nawet nie zauważył kiedy ją tak popchnął, że ta musiała awarynie wstawać.
-Pardon. - Skomlnął po wilczemu odsuwając się o krok i siadając na tyłku. Po wprowadzeniu takiego lekkiego ogaru dla swej osoby siedział tak i patrzył na dziewczynę w skupieniu o czym świadczyły postawione na baczność uszy. Spojrzenie jego wydawało się bystre i rozumne. W niczym nie przypominało patrzałek dzikusa. Zapewny było to intrygujące i mogło przemawiać za pomysłem, że rzeczywiście nie był taki dziki, na jakiego wyglądal. W końcu, jak to tak oceniać książkę po okładce?
Może i żył jak dzikus, lecz nie oznaczało to że zapomniał kim był - a był człowiekiem. Przynajmniej jakiś czas temu...
- My? - Zairczał po wilczemu i przekrzywił pysk w lewo w typowo psim geście niezrozumienia. Chyba nie udało mu się pochwycić myśli technicznej rudowłosej. Miała zamiar go z kimś zostawić sam na sam? Czyżby z tym kotem? Przełknął głośno ślinę przekrzywiając głowę w drugą stronę. Nie był pewien czy to byłby taki dobry pomysł. Czasami zdarzało mu się tracić kontrolę przy tych dziwnych stworzeniach, a nie chciał podpaść kobiecie, która chciała zaprowadzić pod swój dom i dać pożywienia! No lepiej trafić mu się nie mogło!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.15 9:46  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Dobrze, że się jednak ogarnął w porę, bo nawet Mitten zaczął się znowu denerwować i lekko rzucać w kocyku, jakby chciał wyskoczyć i wkurzyć tego wilka. Ale jako że jedna strona przestała, to i druga zrozumiała, że nie ma się co rzucać, więc po kolejnym głaskaniu Mietek zdecydował się uspokoić na dobre. Oparł nawet łebek o dłoń, która go głaskała, a następnie pozwolił sobie na małą drzemkę. Dziwne te koty. Znaczy, istoty podobne do kotów. Ale teraz mogła spokojnie zająć się jej nowym, zwierzęcym towarzyszem.
Co było na miejscu, bo dźwięk, jaki wydał z siebie, był podejrzanie ludzki. Aż nagle spojrzała na niego nie ukrywając, że zgubiła się po drodze i chyba ominęła ją co najmniej połowa wydarzeń. Machnęła jednak ręką stwierdzając, że to były tylko jej wymysły. Ma przed sobą wilka. A nie wilko-człowieka, czy co tam mogło się jeszcze trafić. Choć wymordowani potrafili się zmieniać...
Po prostu zostawisz słodziaka przed domem. Poczeka ładnie. Przecie sam łapami chyba drzwi nie otworzy, Boże no. Spokojnie, Berenka, to nie tak, że wszyscy chcą Cię okraść, zabić, zgwałcić i pozostawić kostki gdzieś na Desperacji. Wcale.
Dziewczyna podrapała się po głowie, kiedy ujrzała ten wyraz niezrozumienia, który bił od zwierzęcia nawet na kilometr. Nie licząc faktu, że znowu coś od niego wyszło. Ale dobra, to tylko Twoje zwidy. To jest zwykły wilk. Znaczy się, rudy, ale wilk. Takie też istnieją. Zastanowiła się, jak może przekazać mu, żeby poszedł z nią, ale żeby wiedział, kiedy się zatrzymać. Postawiła na dziwne sygnały wraz z pojedynczymi słowami, cokolwiek.
- Yy. My... - wskazała na siebie, Mietka i wilka - Pójdziemy tam, do mojego domku... - wskazała na scenerię za sobą i ułożyła mini-domek ze swoich krzywych palców - A wtedy Ty... - palec skierował się ku wilkowi - Poczekasz, a my... - znowu pokazała siebie i Mietka - Ee, wejdziemy do domu i znajdziemy jedzonko. - domek z palców, coś, co powinno wyglądać jak strzałka, że niby wchodzi, a następnie wynosi coś, co przypominało jakieś, przykładowo, mięso, a potem że niby już je podaje wilkowi.
Ciekawe, czy coś zrozumiał.
A ciul go wie. Tak czy siak, Berenka zrobiła krok do tyłu i upewniła się, że zwierzę idzie za nią. Kiedy ten starał się dotrzymać jej kroku, Luiza ruszyła powoli w stronę swojego domostwa.

[z/t] x2
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.15 19:25  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Było dość ciepło. Promienie słońca leniwie muskały twarzyczkę jasnowłosego dziewczęcia, które żwawo przebierało nogami. Wyglądało na to, że młodziutka panienka dokądś się spieszy. Sądząc po nieskalanej przez głębokie zmarszczki twarzyczce, mogła pędzić na zajęcia szkolne lub na konwersatoria na studiach. Ciężko było przypisać jej jednoznacznie konkretny wiek. Mogła mieć równie dobrze szesnaście, jak i dwadzieścia jeden lat. W dzisiejszych czasach określenie dokładnej liczby wiosen na karku należało wszakże do niemal niemożliwych, a kobiety - istoty iście z piekła rodem - potrafiły skutecznie zakłamywać ponętnym wyglądem metrykę.
Nasza dzielna heroina nie sprawiała dziś jednak wrażenia specjalnie wystrojonej. Nie miała umalowanych usteczek, nie skrywając pod warstwą szminki ich naturalnego, malinowego koloru. Policzki jasnowłosej rumieniły się na skutek lekkiego wiaterku. Uderzające w nie powietrze maskowało niedobór pięciu warstw pudru i różu. Długie rzęsy były leciutko umalowane, ot, głównie dlatego, że normalne należały do zbyt jasnych, ot, niemal niewidocznych. Sama Jasmine uważała jednak, iż ta drobna korekta urody jest wystarczająca. Dziewczyna nie zamierzała pindrzyć się specjalnie długo przy lustrze. Sądziła, że szkoda życia na przemienianie się w żywą lalkę.
Dzisiaj dodatkowo nie planowała wybierać się w żadne ciekawe miejsce. Nie umawiała się na randki, unikając ich jak ognia. Jak przystało na dobrze wychowane dziewczę, oddawała inicjatywę rodzicom. Wiedziała doskonale, że - gdy nadejdzie odpowiedni czas - zgodnie z tradycją otrzyma listy ze zdjęciami kandydatów, którzy chcą ubiegać się o jej rękę. Same swaty uchodziły według Jas za wyjątkowo wygodne. Nie trzeba było już teraz interesować się płcią przeciwną, mogąc cieszyć się z życia i zajmując licznymi przyjemnościami. Zaręczyny, a następnie ślub znacznie ograniczały kobiecą swobodę, stąd też należało radować się wolnością póki się tylko da.
Panienka Taryuki nie sprawiała wrażenie specjalnie kochliwej. Sądziła, że robienie maślanych oczu jest skrajnie niepraktyczne. Nie przepadała za uciążliwościami, stąd też wolała skupiać się na pracy, studiach, a przede wszystkim - pasjach. Wejście do lasu, na jakie się teraz zdecydowała, nie należało także do przypadkowych. Dziewczyna zamierzała znaleźć przydatne do sporządzenia leków zioła. Nie wstydziła się zbytnio słabości do zielarstwa, niosąc ze sobą spory, wiklinowy koszyczek. Przykryty był - co prawda - koronkową chustą, lecz wynikało to de facto ze względów praktycznych. Nie zamierzała bowiem pozwolić, aby starannie wybrane zioła zostały wypchnięte z koszyka przez wiatr.
Samo dziewczę okryło się jasnym, dość cienkim płaszczykiem. Przewiązywany był w pasie, co podkreślało talię Sadako. Na głowę nasunęła kapturek. Nie wynikało to z uciążliwości wiatru, lecz z chęci uniknięcia bliższej znajomości z kleszczami. Jasnowłosa rozglądała się teraz wyjątkowo uważnie, mrucząc pod nosem znajomą melodię. Przymrużyła oczy, starając się namierzyć potrzebne jej zioła. Wolała skończyć zbieranie ich przed zmrokiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.15 19:56  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Przechodząc nieopodal uznał, że dobrym pomysłem byłoby wybranie się w jakieś spokojnie miejsce. Gdzieś, gdzie może zapomnieć o problemach codziennego życia, odetchnąć świeżym powietrzem, z dala od miejskiego zgiełku. Włożył ręce do kieszeni spodni, szedł tak z rozpiętą kurtką. Pogoda dopisywała krótkiemu spacerowi, po przyjemnie wyglądającemu laskowi. Choć nigdy nie kręciły go takie miejsca, dziś potrzebował spokojnie pomyśleć o swojej przyszłości. Poruszając się środkiem ścieżki nie zauważył żywej duszy, aż do pewnego momentu. Dostrzegł nieopodal szukające czegoś dziewczę.
- Co robisz tutaj sama czerwony kapturku? - powiedział dość przyjaznym głosem, chociaż u niego trudno to rozpoznać. Miał nadzieję, że dziewczyna nie zacznie uciekać, w końcu nie miał co do niej złych zamiarów. Młodzieniec nie spodziewał się, że spotka tutaj kogokolwiek, a tym bardziej dość urodziwa dziewczynę, która niesie koszyk z przysmakami dla swojej babci. Wszystko się zgadza, jedyne co to brak wilka. Wyjął ręce z kieszeni i zaczął powoli zmierzać w kierunku dziewoi. Ciekawy był jej pochodzenia, a także imienia. Jedyne co mógł wyczytać z jej ubioru, to pochodzenie z dość dobrego domu. Pewnie kolejna dziewczyna, która jest cały czas pod okiem rodziców, a z domu może wychodzić tylko po ówczesnym wypełnieniu podania. Może nie powinien się w to mieszać? Kto wie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.10.15 20:30  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Intruz... Spojrzenie młódki powędrowało dość niechętnie ku jegomościowi, który zakłócał dziewczęcy spokój. Zagadywanie kogoś w lesie należało do dość... niepokojących. No cóż, kiedy Sadako miała wątpliwą przyjemność zauważyć tutaj innych ludzi, interakcja ograniczała się z reguły do skinięcia głową i wypowiedzenia co najwyżej „dzień dobry”. W wielu przypadkach obie strony udawały, że się nie widzą, starając się odsunąć jak najdalej od siebie. Najczęściej jednak napotykała na swej drodze sympatycznych grzybiarzy lub zielarzy.
Młody mężczyzna - przemierzający chaszcze bez żadnego koszyczka, plecaka lub torby - wydawał się ździebko podejrzany. Po co tu się przybłąkał? Powiodła oczętami po całej jego sylwetce, starając się zauważyć coś charakterystycznego. Brunet nie trzymał w dłoniach żadnych niebezpiecznych przedmiotów, nie skrywał też rąk w kieszeniach. Co prawda... jego palce wyglądały na dość zwinne i silne. Gdyby tylko zacisnęły się na szyi Jasmine... Och, lepiej o tym nie myśleć.
A może nie jest psychopatą? Starała się pocieszyć w myślach, uzmysławiając sobie, że młodzieniec nie ma przesadnie zdeprawowanego wyrazu twarzy. Jego mina nie należała do bazyliszkowatych, buzia była zaś wolna od blizn po nożach, potłuczonych butelkach i innych rzeczach, które mroziły krew w żyłach wszystkich panienek z dobrego domu. Zmrużyła oczy, kontynuując rozeznanie. Chłopak wydawał się... miły. Ale czy to nie podstęp? Jas nie miała ręki do ludzi. Ilekroć sądziła, że któryś z klientów jest wyjątkowo grzeczny i szarmancki, tylekroć srogo się zawodziła, gdy zauważała, iż nie zostawił nieszczęsnej napiwku. Z kolei wszyscy bazyliszkowaci, gburowaci panowie wspomagali skromną pensję Sadako niewielkimi sumkami. Im komuś gorzej z oczu patrzyło, tym okazywał się hojniejszy. Przypadek?
Panienka Taryuki sądziła, że zwyczajnie nie potrafi ocenić życzliwości innych ludzi. Mając tego świadomość, wolała nie wydawać zbyt łatwo sądów na temat nawiązującego do popularnej baśni osobnika. Samo przyrównanie do czerwonego kapturka wywołało jednak delikatny uśmiech. Nie zmieniało to faktu, że Jas zachowywała ostrożność, nie wiedząc, czy nie spotka jej z ręki ciemnowłosego żadna krzywda.
-Czekam na kogoś. - stwierdziła dość pewnie. Drobne kłamstewko nie przyszło jej z trudem. Sądziła, że taka informacja jest wyjątkowo dobra pod względem taktycznym. Gdyby mężczyzna chciał coś zrobić Jas, musiał liczyć się z nadejściem towarzystwa dziewczyny. To zaś - dotąd niesprecyzowane - mogło okazać się dwumetrowymi ochroniarzami, którzy nie wybaczyliby nikomu, kto dopuściłby do tego, aby dziewczynie spadł choćby włos z głowy - Szukam też ziół. Przyszedłeś tu w podobnym celu? - spytała dość miłym tonem. Nie szukała zwady. Jeśli chciał z nią porozmawiać, to czemu nie? Oby tylko nie zdeptał żadnych cennych roślinek. Tego tak łatwo by nie wybaczyła...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.11.15 18:38  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Spacerując wolnym krokiem Marco zastanawiał się dlaczego właśnie tutaj. Nie miał jakiś konkretnych planów na swoją wycieczkę i miejsce zasadniczo też złe nie było ale co sprawiło, że jego elektroniczny móżdżek spośród wszystkich dostępnych wybrał właśnie ten a nie inny teren? Może miało z tym jakiś związek podrzucane lewą ręką jabłko? Kupił je po drodze ale czując jak bardzo plastikową ma powierzchnie zrezygnował z jedzenia. Ehhh ileż to lat od kiedy ostatnio trzymał w dłoni prawdziwy, naturalny i nie hodowany na jakimś chemicznym syfie owoc jabłoni? Ogólnie czas śmieszna sprawa. Swój marsz umilał nuconym openingiem starszym zaledwie o 5 lat od niego. Piosenka miała zatem 1008 lat. Ze smutkiem stwierdził, że najprawdopodobniej w dzisiejszych czasach nikt poza nim nie pamięta jej ani powiązanego z nią tytułu. NIKT. Cudem było by również gdyby zachowała się jakakolwiek płyta z EVANGELION-em więc de-facto wspomnienie tego, jak i wielu innych dzieł zeszłego tysiąclecia żyło już jedynie w nim. Był to zresztą jeden z licznych powodów dla którego jeszcze nie zrezygnował z tułaczki po tym nie najlepszym ze światów. Kompletnie pochłonięty takimi rozważaniami nie zwrócił uwagi na dwójkę ludzi nawet w momencie w którym przeszedł między nimi. Jego pusty wzrok podążał w górę i dół za ruchem idealnego, czerwoniutkiego i doskonale wpasowującego się w dłoń jabłuszka kiedy nareszcie zorientował, że prawdopodobnie właśnie przerwał komuś rozmowę. Dwójka młodych ludzi na środku lasu? Spaczony umysł potrafił wysnuć tylko i wyłącznie jedno wytłumaczenie. Odwrócił się zainteresowany i zerknął na tę dwójkę. Teoretycznie gdyby zniknął i później podszedł cichaczem mógłby ich pooglądać ale zabawniej będzie postać trochę z nimi. Potrzymać w napięciu. Może trochę nastraszyć? Przeciągnąć by ich żądza mogła rozwinąć się do dzikich i niepowstrzymanych rozmiarów.
- Dzień dobry. Piękny dzień na spacer prawda?
Zaczął standardowo od nic nie wnoszących głupot. Jego głos zgrzytnął nieco mechanicznie co wywołało wyraz zniesmaczenia na jego twarzy. Ehh trzeba to będzie naprawić bo przy takich właśnie sytuacjach morze schrzanić całą zabawę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.11.15 22:21  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Sadako - choć nie miała o tym w pierwszej chwili najmniejszego pojęcia - ścisnęła mocniej swój koszyczek. W jej serduszku prędko pojawił się niepokój. Mężczyzna, który zaczepił jasnowłosą młódkę, milczał, wzbudzając w dziewczynie leciutki lęk. Czyżby powiedziała coś nieodpowiedniego? A może... jego zamiary nie były krystalicznie czyste? Zerknęła przepraszająco na bruneta, choć... najpewniej nie dostrzegł jej spojrzenia. Coś bowiem przemknęło w tej chwili między nimi.
Coś... A raczej ktoś. Jak mniemała, był to kompan pierwszego z miłośników dzikiej natury. Nikt całkiem obcy nie przeszedłby tak ostentacyjnie między nimi, mając wiele innych dróg do wyboru. A nawet jeśli... z całą pewnością nie zagadywałby, tylko co najwyżej przeprosił i odszedł. Zdezorientowana panienka Taryuki powiodła pytającym wzrokiem, omiatając fiołkowymi oczętami twarze obu nieznajomych.
-To może... ja już pójdę... - powiedziała cichuteńko, rozpoczynając taktycznie wycofanie się z niebezpiecznej interakcji - Nie chcę panom przeszkadzać, a jeszcze... muszę nazbierać ziół. - skłoniła się, okazując odpowiedni szacunek - Życzę panom dobrego dnia. - wydusiła z siebie jeszcze. Starała się zachowywać nienagannie, aby nie sprowokować nikogo do ataku. Następnie lekko skulona odwróciła się na pięcie. Nie gnała przed siebie na złamanie karku, starając się zachować przynajmniej pozory opanowania.
Zbyt ostentacyjne wzięcie nóg za pas mogło się wszakże wiązać ze staniem się atrakcyjną dla obu jegomości zwierzyną. Choć należała do stworzeń, które jeszcze niewiele wiedziały o czyhającym na świecie niebezpieczeństwie, zdawała sobie sprawę z tego oczywistego faktu. Zakazany owoc smakował zawsze najlepiej, a uciekający stawał się najciekawszą ofiarą.
Jasmine obiecała więc sobie stłumienie chęci do rozpaczliwej ucieczki, uspokajając się dodatkowo w myślach. Jeszcze tylko... kilka kilometrów i znajdzie się w bezpiecznym domostwie, wciskając głowę pod kołdrę! Zioła przestały mieć teraz jakiekolwiek znaczenie, liczyło się przede wszystkim utrzymanie się przy życiu, a konkretniej - w nienaruszonym stanie. Sądziła, że musi znaleźć sobie znacznie spokojniejszy zakątek do zbieractwa składników medykamentów i już nigdy więcej nie zapuszczać się do tego lasu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.11.15 22:24  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Nieco skonsternowany biomech popatrzył na to wszystko z ukosa. Facet stał jak zamurowany a dziewczyna sobie poszła. Coś tutaj ewidentnie nie działało. Wzruszył ramionami i przegryzł podrzucane wcześniej jabłko. Nie zawiodło go w negatywnym tej frazy znaczeniu. Było dokładnie tak beznadziejne jak sądził, że będzie. Bez większej przyczyny przyszło mu do głowy, że wyglądał by teraz fajnie odpalając papierosa ale, że w jego wypadku nie miało by to najmniejszego sensu to nie miał akurat przy sobie paczki. Było kupić po drodze. Obecny stan rzeczy nie zmieniał faktu, że na swoim małym spacerku znalazł coś a raczej kogoś ciekawego. Spokojnym krokiem ruszył przed siebie w stronę odchodzącej nieznajomej i w absolutnej ciszy niczym jakiś prześladowca przeszedł za nią spory kawałek. To co zamierzał powiedzieć mógł wyrzucić z siebie jakiś czas temu ale ta sytuacja była dla niego wystarczająco absurdalna aby faktycznie wziąć w niej udział.
- Wybacz dziecko. Czyżbym w czymś wam przeszkodził?
Zapytał zupełnie jakby było to w pełni normalne. To pytanie faktycznie miało by nawet sens ale zanim przeszli w tej bezsensownej ciszy takiej odległości. No poza tym teraz byli sam na sam co mogło peszyć taką młódkę. Chociaż kto tam mógł wiedzieć? Dzieci w dzisiejszych czasach... różnie to z nimi bywało. Tak czy inaczej dopiero teraz przeszło mu przez umysł, że ludzie którzy go nie znają mogą różnie reagować na nazywanie ich dziećmi. Chyba zbyt długo nie wyłaził ze swojego laboratorium. Tam oraz w okolicy już nikt nie patrzył krzywo na młodego i energicznego mężczyznę pouczającego 73-letniego staruszka i zwracającego się do niego per "chłopcze".
- Wiesz Twój rozmówca wyglądał na dosyć... no, sztywnego. Zabiłaś go?
Artyzm w zawieszeniu głosu i swobodny ton wypowiedzi był bardzo charakterystyczny dla osoby uważającej się za na swój sposób nieśmiertelną. Oczywiście byli i tacy, którzy jeszcze przed setką mieli tak luźny stosunek do śmierci ale Marco szczerze nie sądził aby ta urocza blondyneczka do nich należała. Nie planował w zasadzie nastraszyć jej ale bawiła go ta niewinność i grzeczność z jaką go potraktowała. Godnym to było pochwały a wewnątrz utopii koniec świata zasadniczo w niczym nie przeszkadzał ale jednak. Nawet teraz w epoce spokoju i spełnienia naiwność ocierająca o bezmyślność mogła szkodzić. Szkoda by było gdyby ktoś ją z tego powodu zepsuł co? Mężczyzna wolał już zrazić dziecinę do siebie i nauczyć nieco życia albo na cóż kłamać - zepsuć osobiście. Zawsze to lepiej skorzystać niż zostawić komu innemu ale bardziej zadowoliło by go jednak poobserwowanie trochę tego śmiesznego dzieła natury i pobawienia jej obecnością oraz reakcjami.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.15 12:14  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Choć panienka Taryuki miała nadzieję, że uda jej się zbiec bezpiecznie z lasu, kapryśna Matka Fortuna zgotowała jasnowłosemu dziewczęciu sytuację, która przyprawiała Jasmine o znacznie szybsze niż dotychczas bicie serca. Kiedy obejrzała się przez ramię, mając nadzieję, że nie ujrzy już tych specyficznych dwóch mężczyzn, na jej policzki śmiało wkroczyły niezgorsze wypieki. Wyglądało na to, iż - mimo zachowania umiarkowanego spokoju - stała się atrakcyjną dla jednego z prześladowców zwierzyną. Nie miała też żadnej pewności, czy drugi pozostał całkowicie bierny w polowaniu. Mógł bowiem nie tyle podążać ramię w ramię z białowłosym, lecz starać się odciąć niedoświadczonej w ucieczce studentce drogę z drugiej strony.
Nie wiedziała, czy ma zacząć biec, bojąc się wpadnięcia w zasadzkę... Nie spodziewała się też, że inne rozwiązanie, a mianowicie - ukucnięcie i skrycie głowy w ramionach rozwiąże problem... Proszenie o litość mogłoby tylko zachęcić do pastwienia się nad nią. Co mogła więc zrobić? W jej głowie roiło się li wyłącznie od absurdalnych pomysłów. Nie było też żadnej szansy, że ktokolwiek pospieszy Jasmine na pomoc. Co robić...?
W końcu usłyszała głos łowczego. Wzdrygnęła się na dźwięk pierwszych sylab, nie wiedząc co najpierw odpowiedzieć. Może... to był ten moment, kiedy powinna niczym młoda łania pędzić przez las, kryjąc się w końcu przed nieprzyjacielem? Nawet jeśli, to Jas nie była w stanie pobiec. Stała teraz jak wryta. Lękliwość wzięła górę, czyniąc z panienki Taryuki bezwładną lalkę. Zastanawiała się przez dłuższą chwilę nad tym, jakim cudem dalej stoi. Napięcie mięśniowe potrafiło najwyraźniej czynić cuda. Nie sprawiło też, że dziewczyna znalazła się w jeszcze gorszej sytuacji. Gdyby upadła, szansa na ocknięcie się z fazy szoku i ucieczkę byłaby doprawdy minimalna.
Sporo już minęło od wybrzmienia słów, które - co tu dużo mówić - przyprawiły Jasmine o palpitację serca. Żadne z nich nie brzmiało jak niegroźny żarcik. Powaga mężczyzny, gdy napomknął o zabijaniu, była przerażająca. Kim on - do cholery! - był? Jas nie zadawała się z takimi ludźmi... Nie wiedziała, jak się z nimi obchodzić... Zdawała sobie jednak sprawę z jednego zatrważającego faktu, a mianowicie - była świadoma, że musi odpowiedzieć jasnowłosemu.
Rozchyliła usteczka, choć najpierw nie wydobył się z nich choćby najmniejszy dźwięk. Napierając jednak na barierę psychiczną w swoim umyśle, przełamała ją na tyle skutecznie, by móc coś powiedzieć.  
-Nie, proszę pana. - skoro została nazwana dzieckiem, poznała optymalny dla mężczyzny dystans. Traktował ją z góry, najwyraźniej zdając sobie sprawę z bezradności młodej dziewczyny. Starała się więc zachować w miarę kulturalnie, celem nieurażenia myśliwego. Miał ją już wszakże na muszce, podejmując najpewniej właśnie teraz kluczową decyzję o losach Jasmine - Pana kolega... mnie zaczepił. - no proszę... Tak łatwo było w dzisiejszych czasach doprowadzić dziewczynę do łez. W fiołkowych oczach młódki zalśniły pękate, przezroczyste krople, które sprawnie spłynęły po policzkach nieszczęsnej - Jeśli... to pana kolega. - dopiero teraz zarejestrowała, że nazwał bruneta jej rozmówcą. Może się naprawdę nie znali? Nie wiedziała już nic, chciała tylko zakopać się pod bezpieczną kołdrę i usnąć - Nie wiem co planował, ale... ale... boję się. - zachlipała. Choć na początku miała usiłować nie okazać przerażenia, nie dała rady. Zwyczajnie się załamała. Co ci mężczyźni robią z kobietami? Oj, same złe rzeczy...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.11.15 19:11  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Hooo? To Ona myślała, że nasz szanowny kawał blachy zna się z posągowatym chłopcem? Wypadało by wyprowadzić Ją z błędu.
- Oh ależ ja Go nie znam. Nasze spotkanie to zupełny przypadek. Hmm albo przeznaczenie?
Nieco nieoczekiwany zwrot wydarzeń ale niech i tak będzie. Patrzący na rozklejającą się młódkę Marco zastanawiał się gdzie to dziecko dorasta. Właściwie może celniejszym pytaniem było by kim jest jej ojciec? Przecież tylko osoba żyjąca w sterylnym, bezpiecznym i ściśle kontrolowanym środowisku mogłaby wyrosnąć na tak infantylną, naiwną i bezbronną. Pewnie jakiś urzędnik państwowy albo prezes większej firmy. Zasadniczo na jedno wychodziło bo kto w dzisiejszych czasach nie pracował dla rządu? Alternatywą było bycie skarbeńkiem jakiegoś mafioza ale taki nie zostawił by córy bez opieki. To rozważanie chodź nie koniecznie w czas przywiodło mu na myśl pewne interesujące rozwiązanie. Na 90% rodzice tej damulki byli praworządnymi obywatelami ja?
- Czego się boisz mała? Spokojnie. Pracuję dla S.SPEC więc przy mnie nic Ci nie grozi. To przez tamtego dziwnego człowieka?
Bo przecież oczywiście, że nie przez wysokiego biomecha o dzikiej fryzurze i nieprzyjaznej aparycji prawda? Magiczną sprawą w ludzkim umyśle było to, że często chciał być okłamywanym. Wystarczyło tylko odrobinę pomóc i jeżeli wszystko pójdzie dobrze dziewczyna z całych sił uwierzy, że wcale nie boi się Marco. Kilka kłamstw wymieszanych z najszczerszą prawdą i powinno być dobrze. Może by tak zostać jej bohaterem? Świetna myśl!
- Nie przejmuj się już nim. Odeszliśmy daleko a jeśli przyjdzie obronię Cię. Jestem Marco. Miło mi.
Ohhh to było zdecydowanie zbyt oczywiste by ktokolwiek uwierzył. Mimo przyjaznego i serdecznego uśmiechu musiałaby być prawdziwie naiwna by dojść do wniosku, że mylnie go oceniła. Jak na gentelmena w gajerze przystało bohater powinien wyciągnąć teraz jedwabną chusteczkę do otarcia łez dla młodej damy. Marco odnotował w pamięci aby zaopatrzyć się w takową przy najbliższej okazji. Tak wiele małych przedmiocików bez których nie był w stanie odwzorować swoim zachowaniem szarmanckiego bisha rodem z mangi. "Nie płacz już. Chodź, odprowadzę Cię do miasta gdzie już żaden zły człowiek Cię nie przestraszy". To było bardzo ryzykowne zdanie. Mogła dzięki temu uznać w pełni jego bohaterstwo albo uznać za gwałciciela wabiącego w pułapkę. Nie była specjalnie rozgarnięta ale wolał nie próbować tego tekstu. Szanse na panikę z jej strony były jednak zbyt wysokie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.11.15 20:29  •  Las - Page 5 Empty Re: Las
Biedna mała Sadako nadal się bała. Mężczyzna zaprzeczył znajomości z brunetem, ale... czy to naprawdę należało do wystarczających? Co prawda, komfort psychiczny dziewczęcia minimalnie wzrastał... Miało ono bowiem świadomość, że poluje na nią wyłącznie jeden mężczyzna. Z drugiej jednak strony, Jas pluła sobie w brodę, że nie została przy milczkowatym brunecie. Byłaby wtedy znacznie bezpieczniejsza, mogąc się schować za jego plecami. Teraz zaś tkwiła niemal sparaliżowana w lesie, przyglądając się bezradnie jasnowłosemu. Jego uroda była dość... intrygująca. Daleko mu było do typowego Japończyka i nie działo się to jedynie za sprawą wyróżniającego się koloru włosów (sama Sadako wszakże miała jasną czuprynę).
Biała niczym mleko skóra, mahoniowe oczy, dziwne rysy twarzy... Nasza dzielna heroina rejestrowała stopniowo coraz więcej i więcej. Jak można się domyślać, największą uwagę przykuła porcelanowa wręcz karnacja nieznajomego. Wyglądał przez nią... tak mało żywo. Czyżby był umarlakiem? Jasmine przeczytała w życiu kilka książek o zombie i wampirach, więc czuła się niemal ekspertem w tej materii. Rejestrując przypływ kobiecej ciekawości, odzyskała jak za sprawą czarodziejskiej różdżki czucie w kończynach górnych. Jej drobne rączki czym prędzej plasnęły w zaróżowione od wiatru i łez policzki. Jasnowłose dziewczę ewidentnie starało się teraz wybudzić z koszmaru, który jednakże w dalszym ciągu trwał. Westchnęło więc tylko skonsternowane, musząc dokonać dalszej analizy stojącego przed nim dziwa. Wampir czy zombie? Przygryzła ząbkiem lewą część dolnej wargi, podejmując w duchu wyjątkowo ważną diagnozę. Wybór padł na wampira.
Wampira - jak się okazało - ze służb specjalnych. Jasmine zamrugała nerwowo, zastanawiając się, czy aby czasem nie jest wpuszczana w maliny. O samej organizacji wiedziała stosunkowo niewiele. Na pewno sprawowała ona pieczę nad miastem, zapewniając mieszkańcom bezpieczeństwo. Przytoczony w myślach opis pasował więc do słów mężczyzny, który przedstawił się jako Marco. Czyżby więc... wcale nie chciał jej skrzywdzić?
-Boję się... mężczyzn. - wyglądało na to, że uwierzyła. Niektóre wampiry mogły być przyjazne, prawda? Rodzice wpoili Jasmine zasady dobrego wychowania, które należało teraz wcielić w życie. Dobrze urodzonej panience nie wypadało więc odrzucać dziwacznych jednostek, dopóki nie pozna liczby ich posiadłości - Zwłaszcza w lesie... spłoszyłam się. - wyjaśniła. Uspokajała się, odzyskując pełnię kontroli nad swoim ciałem - Ojciec prosił, abym trzymała się od nich z daleka. - nie przypisywała zostawionemu w innym zakątku lasu mężczyźnie żadnego złego działania, nie ściągając na niego gniewu Marco. Otarła łzy, starając się doprowadzić jako tako do ładu - Jeszcze nie zawarł z nikim umowy. - mówiła teraz - rzecz jasna - o małżeństwie. Sam ślub wydawał jej się zwykłą umową handlową. Rodzina Jas miała wszakże otrzymać sporą gratyfikację finansową za oddanie ręki córki jakiemuś jegomościowi - Nazywam się Sadako, proszę pana. Chciałam tu nazbierać ziół. - skoro miała do czynienia z kimś tak ważnym, wolała udzielić dokładnego wyjaśnienia. Pomyłki mogły bowiem sporo kosztować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las - Page 5 Empty Re: Las
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 5 z 9 Previous  1, 2, 3, 4, 5, 6, 7, 8, 9  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach