Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 22.11.13 13:53  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji

    Linde był bojaźliwy, czasami nawet zbyt bardzo. Zdarzały się sytuacje, w którym reagował krzykiem, a nawet płaczem... dokładnie jak dzieciak. Chłopak był tak niewinnym aniołkiem, że nawet gdyby działo mu się coś złego, to pewnie zniósłby cierpienie z pokorą, nawet nie reagując... ot tak dziw.
    "Jeżeli ktoś Cię uderzy w lewy policzek, to nastaw mu drugi" czy jakoś tak. Tej zasady przestrzegał najbardziej, z tych wszystkich, których starał się przestrzegać.
    Białowłosy dokładnie obserwował poczynania nieznajomego, a jego dialog znowu go przeraził. Był gotowy posłać strumień wody w stronę swojego "oprawcy", jednak nie zrobił tego. W sumie nie stało się jeszcze nic takiego, aby od razu wszczynać wojnę, prawda? Mimo to strach jeszcze nie znikał. Wciąż rósł i malał, rósł i malał... no i tak w kółko. Mężczyzna jeszcze jak na złość wyjął pistolet, którym pomachał przed oczami Linde'a. Co on zrobił? Przymrużył oczy zasłaniając się ręką.
    Gdy zobaczył, że nieznajomy schował broń spoważniał, lecz cały czas się na niego patrzył. Był groźny, nie chciał z nim zaczynać.
    Głupku, no i co tak stoisz? Chcesz zginąć, czy jak? Uciekaj, póki masz jeszcze czas!
    Kolejna wypowiedź rozwiała strach, jednak nie do końca. Czy można było ufać człowiekowi, który miał ze sobą broń? Równie dobrze mógł kłamać, po to aby w jakimś ciemnym miejscu wsadzić aniołkowi kosę w żebra, a to chyba nie byłoby zbyt miłe.
    Linde uniósł delikatnie rękę, po czym wytarł swoje lekko spocone czoło. Zdenerwował się i to na prawdę. Białowłosy w złości zachowywał się tak samo jak zwykle, po prostu nie mógł zadawać cierpienia i bólu innym. Co by powiedział na to Bóg? Nie byłby zadowolony.
    - Nie jestem w stanie stwierdzić, czy mogę ufać osobie z bronią... osobie, która przed chwilą machała mi spluwą przed oczami. Ale nich Ci będzie, może choć trochę mnie to uspokoi.
    Odetchnął z ulgą, ale na baczności miał się cały czas. Przecież człowiek z bronią potrafi być nieprzewidywalny, a białowłosy nie zdołałby się nawet bronić. Jakaś wewnętrzna boska blokada, której nie dał rady przekroczyć. Cały szczęście, że nieznajomy nie czytał w jego myślach, bo inaczej aniołek miałby przesrane, po prostu.
    - Linde - przedstawił się krótko spuszczając wzrok. Może tak było lepiej? Z nudów nogą zaczął zakreślać na podłodze kółka, a co jakiś czas ręką odganiał mgłę, która utrudniała mu widoczność.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.13 14:21  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji
Cruel, choć okrutny, nigdy wcześniej nie próbował zastraszać kogoś dla zabawy. Uważał, że to nudne i niepotrzebne. Poza tym nie lubi się wywyższać. Okazuje się jednak, że się mylił, a zastraszanie słabszych jest całkiem zabawne. Zwłaszcza, kiedy jest to mały, niewinny i całkiem ładny chłopiec. Swoją drogą ciekawe ile ma lat. Wygląda na całkiem młodego, ale kto wie. W tych czasach pozory mylą zbyt często, a Cruie należał akurat do tej garstki, których wiek da się odczytać z wyglądu.
Reakcje jego ofiary naprawdę zdawały mu się zabawne. Ba, już dawno nie czuł się tak spokojnie, widząc w czyiś oczach błagania o litość. Zazwyczaj takie rzeczy poprzedzają groźby, najczęściej wypowiadanie niskim głosem jakiegoś ważniaka. Wtedy ma poczucie znudzenia, nawet krzty obrzydzenia. Cóż, po paru latach takie chwyty stają się nudne, a niestety jego ofiary przeważnie reagują tak samo. Typowy typ ludzki. Aż rzygawica bierze. Dobrze, że obecnie nie musiał nikogo ćwiartować. Przynajmniej przez chwilę.
Gdyby Okrutnik faktycznie zaciągnął biednego chłopca gdzieś w krzaki albo w ciemny zaułek to szybciej wsadziłby mu "kosę" między pośladki niż w żebra. Just saying.
To zły pomysł, aby chcieć mi ufać w jakimkolwiek stopniu. Nie ufa się dziwnym facetom z bronią, rodzice ci nie mówili?
No i wcale nie chciał uspokoić małego swoimi słowami, szczerze mówiąc to w gdzieś miał jak byłyby odebrane. Mówił co mu przychodziło do głowy, a że i tak rzadko się zdarza, aby cokolwiek mówił to zawsze to dziwnie brzmi. Jak się nie odzywasz czasem przez parę dni pod rząd to można i zapomnieć jak się komunikować ze światem.
Viral. Może być Cruel.
Odpowiedział, a z jego ust powoli ulatniał się dym papierosa. Jego palenie na pewno nie poprawiało widoczności wśród tej całej mgły, ale to również chuj go obchodziło. Zły Viral jest zły. I taki pozostanie. Przez chwilę patrzył na "młodego" tym swoim ostrym spojrzeniem, po czym westchnął z rezygnacją. Pod nosem mruknął coś w stylu "co ja tu kurwa robię". W istocie cholernie trudne pytanie. Może czerwonooki będzie w stanie na nie odpowiedzieć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.13 12:36  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji
    W całych tych sytuacjach Linde czuł się dziwnie. Jak ofiara swojego oprawcy lub zwierzę zamknięte w klatce... taki był bezradny, nawet nie umiał się przeciwstawić, nikomu. No chyba, że na prawdę w skrajnych przypadkach, które zazwyczaj nie miały miejsca. Linde cały czas widział ten wredny uśmieszek na ustach mężczyzny. Bał się, ale starał się tego nie okazywać, bo przecież przestraszona ofiara jest o wiele łatwiejsza do zlikwidowania, prawda?
    Nieznajomy odezwał się, a jego słowa wcale nie pomagały, wręcz przeciwnie... praktycznie pogrążały coraz bardziej. Lou zacisnął pięść.
    Nie mogę się dać tak zastraszyć, przecież nie jestem takim łatwym celem! Z drugiej strony, nawet nie skrzywdziłbym tego człowieka...
    - Nie umiesz być miły, a szkoda. Wiem, że to zły pomysł, ale nikt wcale nie powiedział, że ja Ci ufam. Wolałbym spotkanie z osobą choć trochę mniej straszną, ale nie jesteś taki zły w głębi duszy, co?
    Uśmiechnął się krzywo, a palce u rąk splótł tak, że po chwili strzyknęły mu cicho.
    Jak jakiś spróchniały dziadek.
    - Mam nadzieję, że to nie było pocieszenie... bo jeżeli tak, to jesteś kiepskim pocieszycielem.
    Na twarzy Linde'a pojawił się nieśmiały uśmiech. Nie był tak smutny jak wcześniej. Mimo, że strasznie bał się Cruela, to facet miał taką tajemniczą aurę, którą aniołek chciał rozpracować. De faq? Da się rozpracować aurę? Co to za wyrażenie... nie ważne.
    - Ładne imię. Tak na marginesie... przepraszam, że pytam, ale ile Ty właściwie masz lat?
    Tak włażenie w dupę swojemu "oprawcy" to bardzo dobra taktyka Linde. Nie, no zajebista.
    Z ust Viral'a wyrwało się dość dziwne pytanie. Co tutaj robił? W sumie, to i białowłosy nie wiedział po co tu przyszedł. Liczył na trochę samotności? Chciał pokazać się w miejscu, w którym byli inni ludzie, aby nikt nie uważał go za totalnego introwertyka i wariata? A może po prostu miał ochotę na leżenia, na mokrej trawie.
    Stał nadal patrząc na mężczyznę.
    - Dobre pytanie, ja też nie wiem co tu robię. Przeznaczenie, że się tu spotkaliśmy?
    Czerwonooki roześmiał się cicho. Może jednak nie było tak źle? Jakie to zaskakujące... jak różnych ludzi można znaleźć na tym świecie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.11.13 13:38  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji
No dobra, ileż można się bawić w wilka i owieczkę? Na początku chłopiec był wręcz śmieszny z tym swoim strachem, ale z każdą chwilą jego lęk zanikał, a sytuacja robiła się mniej zabawna. Oczywiście, Cruel mógłby kontynuować zastraszanie go. Ale po co? Może raz dla odmiany pójdzie na rękę swojej ofierze. To nie tak, że planował go zabijać, prawda? Chyba.
Miły? On wcale nie chciał być miły. Linde miał rację co do tej kwestii. Nie umie i nie chce taki być. Jego bezpośredniość i obojętność mu wystarczą. A co do bycia mniej strasznym w głębi... Coś mi się zdaje, że jego duszy to on by się wystraszył o wiele bardziej niż jego samego. Zerknął na jego palce. Okrutnik żyje na śmierci i krzykach swoich ofiar, no i na pozbywaniu się zwłok. Trudno, aby ktoś tego pokroju miał śliczną duszę, której na pewno nikt by się nie bał. Wręcz przeciwnie. Pewnie jest brzydsza od jego ryja. Ale to chyba nie chodziło o samą duszę, a jej głębie... Meh, tam to tylko czarna krew.
Jestem zepsuty.
Mruknął w odpowiedzi. Interpretacji od cholery i jeszcze trochę, ale on nie zamierzał się rozgadywać. Już tak miał, że aby coś od niego wyciągnąć to trzeba było się nieźle postarać. No chyba, że były to proste pytania, jak o wiek albo imię. Póki mógł odpowiedzieć jednym, góra trzema słowami to było w porządku. Oh, jaki ładny uśmiech. No dobra, może jednak oszczędzi to nieszczęsne dziecię. Nie będzie go krzywdził, nie było sensu. No chyba, że nagle zmieni zdanie. To też się zdarza. Pocieszenie? Że niby gdzie? Nawet nie wiedział o co mu chodziło z tymi słowami. Viral nie potrafi pocieszać, a nawet jakby umiał to i tak by tego nie robił. Człowiek skurwiel, ot.
Dwadzieścia pięć.
Odpowiedział z miejsca, ignorując komplement. Dobrze wiedział, że ma ładne imię, jemu też się podobało. No co? Ładne to ładne, nie każdy ma kompleks jęczydła i nie doceniania wszystkiego co ma. Wypuścił z ust dym, kierując go w stronę młodziaka. Fajka się powoli dopalała. Cholera. No to teraz następna czy lepiej sobie darować? No okej, na razie może lepiej przystopować. Pewnym było, że zdechnie na raka płuc, ale na to jeszcze za wcześnie.
Naprawdę wierzysz w takie pierdoły?
Zapytał, rzucając peta na ziemię i przydeptując. Nawet nie musiał tego robić, przecież trawa jest wilgotna. No cóż, taki nawyk. Odruch bezwarunkowy. Nie żeby komuś to przeszkadzało, hm? Lepiej żeby nie, bo się jeszcze krew polać może.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.13 8:49  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji
    Fajnie się z nim gadało, przynajmniej nie był już taki straszny... i oby tak pozostało. Linde był zbyt bojaźliwy jak na siedemnastolatka. Ale skoro tak się bał, to na jakiego pchał się w takie miejsce? Coraz bardziej zastanawiało go... po co? Przecież mógł wybrać miejsce dużo lepsze... przykładowo jakiś stary magazyn, w którym nikt by go nie straszył albo kąt w lesie, do którego wszyscy boją się chodzić. A więc dlaczego tutaj? Może po prostu liczył, że spotka kogoś podobnego do siebie? Niestety albo stety trafiło na Cruela, który był zbyt trudny do ogarnięcia przez mózg Linde'a. Po prostu nigdy nie spotkał jeszcze tak dziwnej osoby. Najpierw straszył, teraz rozmawiali i to całkiem normalnie, serio to było trudne do ogarnięcia.
    Wysłuchał mężczyzny uśmiechając się nieśmiało.
    Zepsuty? Coś nowego...
    - Ta... zepsuty. Uważasz się za kogoś złego? Może coś Cię zmusiło do bycia tym kim jesteś? Wybacz, że pytam, ale bardzo ciekawski ze mnie... "człowiek".
    Tak się zawahał na słowie "człowiek", że jeszcze chwila i zdradziłby komuś niemalże całkowicie nieznajomemu kim jest.
    Głupku uważaj bardziej co gadasz!
    Białowłosy usiadł na trawie i popatrzył w górę, na twarz Viral'a. Przyjaznym gestem wskazał ziemię obok. Będzie chciał usiądzie, nie będzie chciał to tego nie uczyni.
    Linde zawsze uważał, że wszystko co stworzył Bóg jest dobre, jednak z czasem może ulec zepsuciu. Przecież Bóg nie stworzyłby czegoś złego... Zło może się stać tylko z dobra i tyle. Mimo, że był aniołem, sługą pańskim, to i on miał czasami wątpliwości co do istnienia Pana Nieba. Skoro On jest wszechmogący, to dlatego pozwala istnieć złu? Przecież powinien chcieć zrobić dobrze dla ludzi i zwierząt, dla wszystkiego co stworzył. Skoro pozwala istnieć złu, a chce dla człowieka jak najlepiej... to może nie jest wszechmogący? A skoro nie jest wszechmogący, to może nie jest Bogiem!
    Od tego zawiłego myślenia miał już mętlik w głowie.
    Wkrótce dowiedział się ile lat ma człowiek, którego przed chwilą poznał. Dwadzieścia pięć? Serio? Wyglądał na ciut młodszego. A Linde? Sam nie wiedział czy ma ujawnić swój wiek. Ostatecznie zdecydował się to zrobić.
    - Jeżeli Cię to interesuje to i ja zdradzę Ci swój wiek... mam osiemnaście lat.
    Czerwonooki odparł z ulgą. Było mu trochę zimno w dupę, ale już trudno, jakoś wytrzyma. Nogi go bolały, pewnie od stania i tego strachu, który przeżył kilka minut temu.
    Minęła kolejna chwila, padło kolejne pytanie ze strony Cruel'a. Aniołek od razu popatrzył prosto w oczy faceta.
    - Czy wierzę? Czasami już sam nie wiem w co mam wierzyć, a w co nie.. w kogo mam wierzyć, a w kogo nie. Pierdoły? Może i tak, ale czasami moje życie toczy się tak dziwnie, że po prostu... - tu zrobił pauzę na nabranie powietrza - nie wiem co jest prawdziwe, a co wymyślone, co jest prawdziwe, a co fałszywe.
    Tak gadał i gadał, pewnie strasznie zanudzał Viral'a. No trudno, zawsze mógł sobie iść, jednak nadal tego nie zrobił. Czyżby był pierwszą osobą, która nie miała go za kompletnego idiotę i wariata? A może ciekawiło go to o czym bredzi dzieciak? Może białowłosy mu się podobał? Tyle pytań, brak odpowiedzi, a głowa Linde'a pewnie zaraz wybuchnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.11.13 13:07  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji
Fajnie gadało? Z Cruelem? Poczucie fajności chłopca musi być nieźle skrzywione. Nie dość, że mało mówił to jeszcze nic konkretnego, a już został uznany za ciekawego rozmówcę. No ale dobra. Co do miejsca to faktycznie, mógł sobie wybrać jakąś inną placówkę na odpoczynek. Nie sądzę jednak, aby stare magazyny lub jakieś straszne miejsce w środku lasy były odpowiedniejsze. Jakby nie patrzeć takie miejsca są opuszczone nie bez powodu. Znaczy, no, coś tam musi być skoro są, kurwa, opuszczone! Ale nie nam jest oceniać preferencje czerwonookiego. Niech robi co chce. Może lubi ten zastrzyk adrenaliny jaki dostaje dzięki swojemu przerażeniu. Kto wie, kto wie... Skończył ze straszeniem go, go zwyczajnie mu się to znudziło. No i warto czasem z kimś słabszym normalnie porozmawiać. Skoro ma odpocząć to zrobi to u boku tego aniołka. Znaczy człowieka. Viral spojrzał na niego podejrzliwie, kiedy ten zawahał się przy ostatnim słowie. Mógł wyczuć nutę kłamstwa w jego głosie, poza tym nie robił tego wrażenia co zwykła szara osoba. Mógł wziąć go za Wymordowanego czy inne cholerstwo, ale do go to w sumie obchodzi?
Jestem bardzo złym człowiekiem. Z wyboru. I nie mam zamiaru tego zmieniać. A ty nie chcesz wiedzieć czym się zajmuję.
Jakby mu powiedział to musiałby go zabić, o. Wyciągnął kolejnego papierosa i szybko go odpalił. Drżące wargi ścisnęły filtr fajki między sobą. Skorzystał z propozycji i usiadł obok niego. Przeszkody takie jak mokra trawa czy ogólny chłód nie istniały. Nie dla niego. Dmuchnął dymem w stronę Linde'a, słuchając jego słów. Westchnął cicho. Właściwie bez powodu. Osiemnaście lat? Całkiem młody, choć wyglądał na jeszcze młodszego. Ciężko w sumie uwierzyć. No ale nie ważne.
Za dużo myślisz, młody. Jesteś zagubiony.
Spojrzał w górę, chcąc zobaczyć niebo, ale natknął się tylko na gęstą mgłę. Zmarszczył brwi i się zaciągnął. Cholerna mgła. To miejsce ani trochę mu się nie podobało.
Nie chce mi się tu siedzieć. Nic wokół tylko ta mgła. Nie wiem w ogóle na chuj tu przyszedłem. W sumie i tak nie mam co robić.
Wow, Viral zwolnij. Coś się za bardzo rozgadujesz. To do ciebie nie podobne. Być może to chłopiec jakoś tak na niego działał. Może. W sumie to całkiem ładny jest. Właśnie to stwierdził, dokładnie mu się przyglądając. Nawet nie przejmował się czy zostanie na tym przyłapany.


Ostatnio zmieniony przez Cruel dnia 08.12.13 21:08, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.12.13 18:09  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji
    Linde miał na pewno zakrzywione poczucie fajności, w końcu przez całe życie był sponiewierany i w ogóle nikt go nie lubił, bo był taki jaki był. Cały czas się bał, niemalże wszystkiego, a na dodatek był uważany za nienormalnego. Cóż... dla niego fajni byli wszyscy, którzy nie wyżywali się na nim, nie bili go i nie obrażali. Cruel nie zrobił nic, poza "niewinnym" przestraszeniem. Może właśnie dlatego, że rozmawiali tak całkowicie na luzie? Nie, co ja bredzę, przecież Lou był tak spięty, że pewnie mężczyzna od razu to zauważył, no.
    Aniołek miał tendencję do ładowania się w miejsca, w których nikt go nie chciał, w miejsca, w których zawsze mogło mu coś zagrażać. A on co robił? Z uśmiechem na ustach w takie miejsca szedł. Stare magazyny, które niby straszyły, ciemne lasy... i tak ma duże szczęście, że go nie zgwałcili, czy coś. Dzieciak raczej musiałby być masochistą, żeby specjalnie pchać się w miejsca, w których niemal umiera od strachu.
    Linde miał takie szczęście, że Viral nie chciał mu nic zrobić. Przynajmniej tak mu się wydawało. A może wyjdzie z tego jakaś dziwaczna przyjaźń? Cruel nie dawał wrażenia osoby wygadanej, ale okazało się, że i on potrafi trochę porozmawiać. Tylko dlaczego nadal tutaj był? Przecież był na tyle przystojny, że mógł znaleźć sobie jakąś ładną kobitkę lub innego chłopaka no... Ej bez przesady, czy Linde był aż tak... interesujący? Przecież to tylko bachor, osiemnastoletni, ale bachor, który nadzwyczaj w świecie bał się wszystkiego. Co więc mogło trzymać mężczyznę właśnie obok niego? Nie wiedział, jego tępa bania nie ogarniała świata, który był tak dziwnie skonfigurowany przez Boga, no ale zrobił jak chciał.
    - Może i trochę wyglądasz na złego... może wybrałeś złą drogę, ale mnie nie krzywdzisz, więc nie widzę problemu by uciekać. Łał... pierwszy raz ktoś nie chce mnie pobić. No i jest w Tobie coś takiego, co sprawia, że chce mi się z Tobą gadać... z resztą nie słuchaj mnie, jestem pierdo... głupi.
    Uff. W porę się opanował, przecież mógł zgrzeszyć, a tego nie chciał. Nie mógł się dopuścić grzechu... nie on! Z resztą co mu tam już i tak nagrzeszył. Sam fakt, że taki o Cruel mu się podobał był znakiem, że jest homoseksualistą, a kościół takich tępi. Jego czerwone oczy zaszkliły się.
    Siedzieli tak jeszcze chwilę, a w tym czasie Linde'owi udało się trochę przyjrzeć Viralowi. Był fajnym facetem... O MÓJ BOŻE TYLKO SIĘ NIE ZAKOCHUJ! Nie, zakochaniem tego nazwać nie mógł. Spod grzywki zasłaniającej oczy patrzył na jego twarz, potem na ciało, był moment, że wzrok utkwił mu na kroczu, jednak szybko opamiętał się. Po swoich przemyśleniach wyrwał dymem w twarz, który starał się rozgonić. Po tym uśmiechnął się krzywo.
    - Dużo palisz... nie żal Ci zdrowia?
    Ojejku jaki troskliwy, ale co zrobisz... taka natura anielska. Chciał pomagać wszystkim, wszędzie i zawsze, dlatego często wpadał w kłopoty, za często.
    - Fakt myślę za dużo. A myślę o osobach, miejscach i różnych na prawdę dziwnych rzeczach, cóż czasami tak mam. Zagubiony? Powiedz lepiej kto w tym świecie zagubiony nie jest... taki osoby można by policzyć na palcach jednej ręki. A Ty nie jesteś zagubiony? Nie żartuj...
    I po co tyle pytał? Po co tyle gadał? Na chuj się pytam...
    - I ja nie wiem po co tu przyszedłem... ale może dobrze, że miałem przyjemność porozmawiać z kimś takim. Miałem? Mam taką przyjemność i to cały czas! - wziął głęboki oddech, policzył do kilkunastu, po czym znowu zaczął, tym razem trochę niepewnie - Czy Ty mi się przyglądasz?
    Takie nieśmiałe, niewinne pytanie. Och... wcale by się nie zdziwił gdyby nagle wyrwał w łeb, tak po prostu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.12.13 22:47  •  Teren wokół rezydencji - Page 2 Empty Re: Teren wokół rezydencji
Owe przestraszenie nie do końca było niewinne. W końcu zamiarem Cruela było zastraszenie młodzieńca nie na żarty. Ewentualne spłoszenie go czy coś w tym rodzaju. W każdym razie było to w stu procentach świadome zachowanie i jego zamiary wcale nie były przyjazne, a jednak chłopak nie dostrzegł w tym nic złego. Naprawdę dziwny typ. Ale nie ma co narzekać. Przynajmniej łatwa ofiara. Zawsze można takiego skierować w przestronne miejsce i zrobić z nim co się tylko chce. No właśnie... Viral chciał odpocząć, prawda? A czy istnieje przyjemniejsza forma odpoczynku niż seks? Cóż, na pewno nie dla niego. Ta myśl sprawiła, że zmrużył oczy, nie przestając się przyglądać czerwonookiemu. Gdyby ktoś mu się bardziej przyjrzał to można by przysiąc, iż blade wargi wykrzywiły się w podstępnym uśmiechu. Było to jednak tak słabe, że aż niezauważalne na pierwszy rzut oka. No i szybko zniknęło. Windykator prychnął.
Nigdy nie wiesz.
Rzucił dość tajemniczo w odpowiedzi na jego słowa. No tak. Może i mężczyzna nie chciał go pobić czy skrzywdzić w jakiś konkretny sposób, ale po jego głowie plątały się złe myśli. Wyobrażenia, które Linde z całą pewnością by tępił lub zwyczajnie się ich bał. A raczej to drugie, w końcu taka z niego strachliwa istota. - Nie. - rzucił, kiedy padło coś o jego zdrowiu i paleniu. Szczerze mówiąc miał głęboko w dupie czy zdechnie na zwęglenie płuc czy nie. Każdy kiedyś umrze, powód nie był do końca istoty. No i to nie tak, że ktokolwiek by za nim tęsknił. Nawet nie robi nic dla świata. Jego jedynym zajęciem jest zabijanie, obrabianie zwłok i pozbywanie się ich. Nawet nie zna zbyt dobrze swojego pracodawcy. Po prostu robi to co lubi. No i od lat siedzi zagrzebany w trupach, przyzwyczaił się. Już nawet nie mrugnie okiem na czyjąś śmierć. Whatever. Może i Pan Dactylis również jest zagubiony. Może. On sam taki się nie czuł i nie zdawał sobie z tego sprawy. Zwyczajnie o tym nie myślał, bo nie miało to sensu. Jest dobrze, jak się nie myśli. No.
Jasne.
Przyznał, wzruszając ramionami. A co się będzie krył? W końcu to dość normalne, że przygląda się dopiero co poznanej osobie. No co? Przynajmniej szczery jest! No i ten cały Linde to całkiem niezła dupeczka. Skoro jest na co patrzeć to patrzy. Proste. Jedna rzecz nie dawała mu jednak spokoju. Postanowił wykorzystać to jak chętny do przebywania z nim jest młody. Przysunął się trochę i powoli dmuchnął mu dymem w twarz. Uśmiechnął się zaczepnie, unosząc kącik ust ku górze.
Wiesz co oznacza taki gest? Propozycję seksualną.
Przygryzł wargę, spoglądając mu głęboko w oczy. Zaraz jednak odsunął się i wstał. Zaczął palić dość szybko. Nawet nie odsuwał papierosa od ust, a dym wydobywał się zarówno z jego ust jak i z nosa. Ostatecznie rzucił peta na mokrą trawę i nawet go nie przydeptał. Chwycił Linde za rękę i bez słowa pomógł mu wstać.
Obaj nie chcemy tu być. Chodź.
Rzucił nieco ochrypniętym głosem. Ścisnął dłoń chłopca i pociągnął go za sobą. Uścisk był dość silny, pewny. Taki, aby młodzieniec nie mógł się od tak wyrwać i zwiać. Z drugiej strony jednak nie wydawał się okrutny. Był w pewien sposób delikatny, tak jakby nie chciał go skrzywdzić. No bo nie chciał, to było niepotrzebne. Zaciągnął go z daleka od Rezydencji, tak jak i drogi oraz w ogóle całego tego terenu. Szli jakby uboczem, ale nie spieszyło im się. Okrutnik obmyślał sobie pewien plan, prowadząc w swoje sidła nieświadomego zagrożenia aniołka. Jasnowłosy pewnie nawet nie spodziewa się, iż wpadł w pułapkę, z której nie tak łatwo się wydostać. Ale póki brunet sprawiał wrażenie miłego, było przecież w porządku. Prawda?

[zt x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach