Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Adrian nie miał zamiaru się nigdzie ruszać choćby o milimetr dopóki nie ustali kilku faktów o których się generałowi pozapominało. Wytłuszczenie mu tego po polsku było mu tym bardziej na rękę. Świetnie.
- Chuj z tym. - Zbulwersował się. Rzucił akta, a filiżankę odstawił z trzaśnięciem o stół po czym gwałtownie wstał z krzesła. Przetarł rękawem resztki herbaty z własnej twarzy, zaparł się rękami na stole sugerując, że on nie ma zamiaru nigdzie stąd wypierdalać, a jak już, to tylko z tym stołem.
- Jestem eliminatorem, a nie pierdoloną niańką. - odświeżył Vellarowi pamięć, a przynajmniej taką miał nadzieję, która prysła niczym mydlana bańka, gdy ten podszedł i zaczął go szarpaniem wypraszać za drzwi. No kurwa, serio? Adrian zaparł się o podłogą, łapiąc się jednocześnie krawędzi biurka, która na tą chwilę była niczym kotwica. Jeżeli ma pójść na dno to ona idzie razem z nim, a przynajmniej wówczas tak sądził. - Nie skończyłem... - Sapnął, siłując i szamocząc się, lecz na szczęście był na tyle świadom, że nie zamierzał nijak podnosić ręki na Vellarda. Był w końcu generałem, a Polaka chcąc nie chcąc trzymało to w ryzach, jak i stawiało poczęci na przegranej pozycji. Chyba, bo zaciekle walczył. Chcąc nie chcąc drzwi były coraz bliżej. Otworzyły się. Wypchnięty za nie Kaukaz mało nie wyjebał się na plecy, lecz zachował równowagę i rzucił się do nich z powrotem widząc, że te nieubłaganie dążą do zamknięcia. Jeden ruch. Jeden prosty ruch...
Adrianowa stopa momentalnie pojawiła się na progu, a całe jego ciało przywarło do drewnianej powierzchni powstrzymując generała przed ich domknięciem. Na twarzy eliminatora przez chwilę odmalował się uśmieszek satysfakcji w stylu "Hah, i tu cie mam skurwysynie". Szybko jednak zniknął pod maską irytacji.
- Jak wyobraża sobie generał, kurwa tę ochronę? To jest awykonalne. Między pobytem w tu, w tej spierdolonej jednostce, a mieszkaniem będę miał może kilka godzin wolnego. Kilka godzin ochrony. Bardziej wyjebanego w kosmos pomysłu dawno nie słyszałem, generale. - cedził po polsku każde słowo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Trudno było się nie spodziewać oporu, jaki zaprezentował właśnie żołnierz. Tak jak myślał, Vellard nie będzie miał łatwo, aby go po prostu stąd wywalić. Bezpieczniej dla Kaukaza było tutaj wrócić za jakieś dwie godziny, kiedy emocje Generała opadną i mógłby mu na spokojnie wyjaśnić, dlaczego tak, a nie inaczej. Jednak ten tutaj serdecznie prosił się oto, aby któraś część jego ciała wyszła stąd poturbowana. Doprawdy, oboje zachowują się jak małe dzieci.
Wiele mało sympatycznych słów padło z ust Polaka. Pokusił się nawet, aby mówił w swoim ojczystym języku, kiedy usłyszał, że Vellard zna i rozumie ten język. W końcu on też ma coś z polaka, a rodzice chcieli, aby mężczyzna znał ten język, skoro jeden z rodziców był i jest polakiem.
- Doskonale wiem jaką fuchę pełnisz - kontynuował dalej w języku Polskim. Pomyślał, że skoro potrafi coś powiedzieć po polsku, to zdecydowanie lepiej będzie mógł się z nim dogadać po polsku niż w języku japońskim.
Starania Adriana nie szły za dobrze, ponieważ prędzej czy później znalazł się za drzwiami, czy tego chciał, czy nie. Nie miał ochoty na razie go widzieć na oczy, a co dopiero z nim rozmawiać. Ręka cholernie go świerzbiła, aby mu przywalić, ale rozsądek brał górę i nie pozwolił sobie na taką zachciankę. Niestety, na nieszczęście Salvadora nie udało mu się zamknąć tych pieprzonych drzwi. Spadziński nadal był uparty jak osioł i nie zamierzał ustąpił. Vellard zresztą także.
Mężczyzna przewrócił oczami, kiedy nie udało mu się zamknąć tych drzwi bo na przeszkodzie stanął mu polak. Mimowolnie uchylił trochę drzwi, aby móc spojrzeć na rozwścieczoną twarz Kaukaza.
- Normalnie? Przez te kilka godzin naprawdę wiele można zrobić.Zresztą, nie obchodzi mnie, co o tym myślisz i jakie masz na ten temat zdanie. Wykonuję tylko rozkazy władzy, a ty masz obowiązek wykonać mój rozkaz. Coś Ci nie pasuje? Miej pretensje do władzy, nie do mnie - odparł wyraźnie zły i zbulwersowany, nadal w języku polskim.
Prawda była taka, że Vellard nie wymyślił sobie tego zadania, bo taki miał kaprys. Dostał polecenie od samej Ayako, aby ten tutaj człowiek chronił tej osoby, chronił Ady. Vellard niewiele miał do gadania, choć jemu samemu wydawał się chory ten pomysł. I ani trochę nie uśmiechało mu się, że musiał mieć oko na jakiegoś żółtodzioba, który ledwo co przybył do tutejszego wojska.
- A teraz żegnam - dodał jeszcze, siłą i boleśnie wypychając nogę mężczyzny z framugi drzwi, a kiedy tej nogi już nie było, zatrzasnął z całej siły drzwi i wrócił przed biurko. I tyle było z jego ukochanej, porannej herbatki...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Doskonale wiem jaką fuchę pełnisz.
No chyba kurwa nie za bardzo...
Na twarzy eliminatora zmarszczki odpowiedzialne za frustrację i niezadowolenie przybrały jedynie na głębokości, lecz sama postawa Polaka pozostała niewzruszona. A przynajmniej dopóty, dopóki generał nie postanowił go przesunąć nieznacznie wraz z biurkiem. Naturalnie Adrian chwilę później je puścił coby nie fundować swojemu generałowi już pierwszego dnia jakiegoś przemeblowania - na to jeszcze przyjdzie odpowiednia pora. gdy więc ustąpił i odsunął się od mebla, jego dobra wola się na tym skończyła. Każdy kolejny krok w stronę drzwi był dla jednego, jak i drugiego istną batalią. Nie chodziło już bowiem o zwykłą przepychankę, lecz również o coś na wzór wojny osobowości. Każdy z nich był bowiem jednostką nad wyraz charakterną, żaden nie zamierzał pozwalać sobie na to by drugi dmuchał w kaszkę, lecz jednocześnie obaj zdawali sobie sprawę z hierarchii która ich obowiązywała i z tego, jakie miejsce w niej zajmowali. Biorąc pod uwagę ostatnią kwestię, Adrian z niezadowoleniem musiał przyznać rację Vellardowi. oczywiście nie na głos! Naturalnie aż go korciło, by rzucić jakieś ostatnie słowo, lecz zazgrzytał jedynie zębami i zacisnął mocniej pięści.
- Nie myś...- Chciał wysyczeć coś jeszcze konstruktywnego. Dać jakąś zapowiedź tego, że on tu jeszcze wróci by to wszystko jeszcze omówić...Jednak jego stopa została odsunięta, a drzwi zatrzasnęły się przednim z hukiem, obijając mu szczękę, którą musiał zadzierać coby utrzymywać kontakt wzrokowy z generałem.
- Kurwa mać...- Warknął jadowicie, przecierając żuchwę i robiąc kilka nerwowych okręgów wokół gabinetu swego pana niczym sęp nad co najmniej tygodniową padlina by następnie z niesmakiem przejść się po korytarzach. Ciągle ręce go świerzbiły, a krew szumiała ze złości aż w uszach. Niech to szlag!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Spotkanie dwóch silnych charakterów będzie dość kłopotliwe. Vellard nad Kaukazem miał przewagę taką, że był Generałem. Kto wie, jakby mężczyzna zachował się, gdyby Vellard byłby nisko postawiony, a musiał wydać mu taki rozkaz. Z drugiej strony fucha Vellarda chroniła w jakiś sposób Polaka. W końcu jakby nie był Generałem, a na przykład takim eliminatorem, pewnie nie zawahałby się, aby zrobić w tym miejscu totalną rzeźnię. Chociaż...
Przesunięcie biurka nie zrobiło zbyt wielkiego wrażenia na Vellardzie. Bardziej irytował go ten niepotrzebny opór ze strony wojskowego, bo prędzej czy później i tak zostałby wywalony czy wyproszony w mało kulturalny sposób z tego pomieszczenia. Ale nie, jego upartość widocznie nie znała granic. Trzeba być masochistą, aby tak stawiać się Salvadorowi.
Koniec końców, Polak został wyrzucony z gabinetu, a on, mógł spokojnie wrócić do swojej pracy. Uprzednio oczywiście poprawiając biurko. Słyszał jak Kaukaz jeszcze był przez chwilę pod jego gabinetem - proszę bardzo, byle był za nim. Spojrzał na plamy po herbacie na swój mundur, następnie spojrzał na zniszczone akta. Całe szczęście, że to kopia, inaczej byłoby po nim. Westchnął zrezygnowany, dłonią przeczesując swoje włosy, zaraz wracając do swojej pracy. Nadal krew mu w żyłach buzowała, ale stopniowo wyciszał się.

Parę dni później. Słoneczko tym razem pięknie przygrzewało, że aż nie chciało wychodzi się z domu. On natomiast miał pewne sprawy do załatwienia na mieście. Tak, nie było go w gabinecie, w zasadzie ledwo co wpadł do swojego gabinetu, a natychmiast musiał wypadać, by pozałatwiać sprawy urzędowe. Kochał papierkową robotę, naprawdę kochał. Tak ją uwielbiał, że z miłą chęcią wydrapałby sobie oczy. Oczywiście wszystko nie szło tak jak miało iść, więc zeszło mu się z tym nieco dłużej niż podejrzewał. Naprawdę to uwielbiał... Ostatecznie uporał się z tym nieszczęsnym zadaniem i w okolicy południa wrócił do budynku, tym samym wracając do swojego gabinetu. Zmęczony, zdążył poprosić tylko o herbatę, ponieważ kolejne zadania przychodziły jak maślane bułeczki. I jeszcze trzeba ogarnąć tą sprawę z Kaukazem... Ale to potem. Teraz są zdecydowanie ważniejsze sprawy do ogarnięcia niż jakiś wyrostek.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Nie można powiedzieć, że Eliminator przez kilka następnych dni miał spokojny sen. To było niemożliwe nie tylko z powodu osławionej kanapy będące swego rodzaju narzędziem tortur. Swoją drogą Adrian był niemal pewien, że jej pochodzenie jest w jakiś sposób powiązane z salą przesłuchań, jednak udowodni to, gdy tylko znajdzie trochę więcej czasu. Teraz bowiem, tak jak przez ostatnie dni, rozmyślał o Vellardzie. Było to trochę smutne zważywszy na fakt, że był zdrowym dwudziestosześcioletnim mężczyzną, jednak jak mus to mus. Co zrobić? No nic. Nic nie mógł poczynić w kwestii generalskiego rozkazu. Kiedy ochłoną i przemyślał sprawę, niechętnie musiał przyznać, że i tak nie ma w tej kwestii za wiele do powiedzenia. Rozkaz to rozkaz - i tak padł. Nie pozostało mu nic innego jak się dostosować, a to wiązało się z wybraniem do gabinetu generała, przejęcia akt i pokornym wysłuchaniem szczegółów. Na samą myśl zadrżała mu brew w geście frustracji, a ręka zacisnęła mocniej na trzymanym wniosku dotyczącego zakwaterowania. Szelest papieru utrzymał go w ryzach i sprawił, że zaczął prostować papier w dłoniach. Była to jego przepustka do normalnego życia, w normalnym łóżku.... Do którego potrzebował podpisu swego przełożonego - Vellarda. Będzie musiał więc być dla niego...milszym niż ostatnio. Ale czy to było możliwe?
Polak westchnął i gdy poczuł przypływ cierpliwości zdecydował się ostatecznie zapukać do drzwi swego przełożonego, a następnie wejść. Usłyszawszy pozwolenie wtargnął do wnętrza. Stanął na baczność, zupełnie tak, jak to uczynił pierwszego dnia.
- Adrian Spadziński melduje się. - Wyrecytował. - Przybyłem po akta celu, to znaczy - podopiecznej. - Poprawił się i choć na jego lic widniało niezadowolenie to brzmiał spokojnie i rzeczowo. Brawo ja. W końcu co mu szkodzi doglądać, z tego co pamiętał, dziewiętnastolatki? Duże to było i rozumiało więc polecenia. Kilka godzin w tygodniu go nie zbawi. W końcu i tak nie miał, jakichś zainteresowań poza pracą...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Jako Generał nie wypadało mu popadać w nieprzyjemne dyskusje, kiedy jego rozmówcą jest sama Ayako. Zatem musiał zgodzić się na rzeczy, które ni w ząb nie pasowały mu. Myślisz, ze on zadowolony jest z tego polecenia? Z pewnością skakał z radości, kiedy usłyszał, iż będzie musiał zająć się jakimś człowiekiem z miasta. Będzie musiał przydzielić mu kogoś, kto dysponuje wystarczającą ilością wolnego czasu oraz ma obowiązek kontrolować to wszystko. Tak, na pewno ten fakt go cieszył. Tak samo go cieszył jak Spadzińskiego.
Nic dziwnego, że do paru dni tryskał jeszcze gorszym humorem niż zazwyczaj. Sama myśl o tym, że będzie musiał przeprowadzić z nim jeszcze jedną rozmowę i pewnie nie ostatnią, przyprawiała go o frustrację. Musiał mieć chociaż chwilę na odetchnięcie, chociaż minutkę, dwie albo pół godziny. Niestety, coś takiego nie mieściło się w głowie. Nie mógł pozwolić na wszelakie opóźnienia z raportami, musiał uporać się z błędami i jeszcze zorganizować wypad na tereny desperacji. I poruszyć temat z bazą na terenach desperacji.
Od tego wszystkiego robiło mu się niedobrze. A może dlatego, że dzisiaj nic nie jadł?
Wszedł do gabinetu, z rozmachem siadając przed biurko. W mgnieniu oka wykonał do kogoś służbowy telefon, w między czasie włączając komputer. Nagle rozległo się pukanie do drzwi, na pozór niegroźne. Z całym szacunkiem, ale był przygotowany na herbatę, także bez większych ceremonii, rzucił szybkie "proszę", kiedy odkładał słuchawkę telefonu. Na jego nieszczęście nie była to wymarzona herbatka, a szkoda. Westchnął jedynie, rzucając zobojętniałe spojrzenie w stronę Adriana. Jakby zupełnie nie pamiętał lub wyrzucił z siebie to, co stało się parę dni temu. A wcale tak nie było.
- Spocznij - rzucił z biurka wyjmując akta kobiety. Spojrzał na nie, ale średnio miał zaufanie do tego, aby podawać je mężczyźnie. A co jeśli znowu je w magiczny sposób opluje? - Wiem, że to zadanie nie leży Ci na rękę, ale mi też nie. Więc wygodniej będzie dla nas osób zacisnąć szczęki i to przeżyć - stwierdził z początku łagodnie, natomiast jego spojrzenie nie należało już do tych łagodnych i zobojętniałych. Podał mu akt dziewczyny, mimo wszystko ufając, że tym razem będzie cały i zdrowy. Inaczej władza urwie mu głowę, jeśli jeszcze raz powtórzy się coś podobnego. Co jak co, ale Vellard nie miał władzy absolutnej, a szkoda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Sięgnął po akta i zaczął je przeglądać na stojąco, słuchając Vellara i przysłaniając sobie wgląd w jego osobą owymi dokumentami. Jakoś przyjemniej się go słuchało niż oglądało. Taki najwyraźniej był jego urok. Choć Adrian nie za bardzo chciał by ten widział, jak wywraca oczami, gdy usłyszał, jak to powinien zacisnąć szczęki. Doskonale zdawał sobie z tego sprawę po prostu...po prostu za pierwszym razem był to zbyt duży szok. Teraz już się mentalnie przygotował i stwierdził, że da radę i jakoś to przetrwa. Przecież, nie będzie niańczył bachora tylko praktycznie dorosła osoba. Tragedii nie będzie.
- Ma Pan w zupełności rację, Pani generale. Jednocześnie przepraszam za...- to, że ostatnio go oplułeś i przepychałeś się niczym niemota, baranie. -...Za ostatnią sytuację. Zachowałem się co najmniej nieodpowiednio. Proszę o wybaczenie. - Schował za siebie akta Adavieny i zabrał się za recytowanie formułki i prezentowania swej skruchy. Naturalnie jego wzrok utkwił w ziemi, bo choć traktował takie sceny niczym formalność to należał do tej grupy mężczyzn dla których zwykłe "przepraszam" bolało bardziej niż wdepnięcie w minę. A po tym jak skończył, podszedł i położył na biurku wniosek dotyczący zakwaterowania.
- Administracja nie jest w stanie przydzielić mi apartamentu i skonfigurować dostępu do niego na przepustce bez Pańskiego podpisu. Formalność. - Wrócił do swej stojącej pozycji, oddalonej od biurka Vellarda o co najmniej półtora metra. Pokój był mały więc mogli mówić normalnym tonem i siebie słyszeć, a Kaukaz wolał nie ryzykować i czegoś nie zniszczyć. Znał bowiem swoje umiejętności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Patrzył na niego uważnie, z malowaną powagą. Nie chciał słyszeć słów przeprosin, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że one, pod wpływem impulsu, prysnął jak bańka mydlana. I co, za parę dni znowu zachowa się jak szczeniak? Bo coś pasować mu nie będzie? Wtedy same przeprosiny stanowczo nie wystarczą. To puste słowa, które są rzucane tylko po to, aby poczuć się lepiej. Żebyś czuł ulgę na barkach, aby psychicznie czuć się lepiej. I nie znaleźć się w niezręcznej sytuacji. Vellard natomiast nie będzie przepraszać. Nie czuł się winien. Uważał nawet, iż potraktował Kaukaza dosyć łagodnie. To chyba cud, że nie dał mu po mordzie. Powinien być wdzięczny za brak złamanego nosa czy szczęki.
Grymas Adriana zmusił Vellarda do cichego westchnięcia. Jak oni będą razem współpracować, to nie miał zielonego pojęcia. W między czasie rozległo się ciche pukanie do drzwi, które oznajmiło Generałowi, iż koniec końców jego herbatka przybyła. Oznajmił, aby wejść, i nie myląc się, jego sekretarka podeszła do biurka, stawiając świeżo zaparzoną filiżankę herbaty przed Salvadorem. Delikatnie uśmiechnęła się do Kaukaza, zaraz wracając spojrzeniem na swojego przełożonego.
- Panie generale, oczekuje Pan zaraz spotkania z Generałem Sawamatsu - mówiąc to, kątem oka zerknęła na sylwetkę eliminatora - Mam przełożyć spotkanie o dziesięć minut czy o dwadzieścia? - spytała, przyglądając się wyrazowi twarzy Vella. Nie był on zadowalający, wyraźnie widziała, że miał już dość. Kaukaz również mógł to zauważyć.
- O piętnaście poproszę - oznajmił, sięgając po swoją herbatę, a po jego słowach, Panienka przytaknęła i zgrabnie opuściła gabinet, zostawiając panów samych. Chłodny wzrok wrócił na twarz mężczyzny, a emanujący brak empatii tylko budował nieprzyjemną atmosferę - Zachowałeś się jak gówniarz. Myślisz, że było mi na rękę zgadzać się na coś takiego? Satysfakcjonuje mnie pilnowanie, jak wykonujesz swój obowiązek narzucony przez Panienkę Ayako? Wiedz, że to ostrzeżenie. Przy następnym razie nie będę taki wyrozumiały - spokojny, acz zdecydowany ton głosu rozległ się po ścianach tego pomieszczenia. Mimo to, Spadziński mógł mieć wrażenie, że Vellard unosił głos, krzyczał wręcz. Ale to tylko pozory.
Odstawił filiżankę na swoje miejsce, a widząc papierek w dłoniach mężczyzny, wziął go do rąk, sięgając po położone na biurku pióro. Szybko podpisał to, co miał mieć do podpisania, tym samym dając Kaukazowi dach nad głową. W końcu będzie mógł smacznie spać, paradować po domu nago. Chyba że...
- Nie wygodniej będzie Ci mieszkać z Panną Ilithe? Będziesz mieć ją cały czas na oku. Może nie prawie, ale przez większość czasu owszem. Skróci Ci czas dojeżdżania do swojego mieszkania, będziesz mieszkać z kobietą. Są tego plusy i minusy, chociaż można przeboleć minusy dla plusów? - rzucił zanim oddał mu znaczący dla niego papier. Zmarszczył brwi, zastanawiając się, co mógł takiego pominąć, czy wypadało coś ustalić. W końcu miał dla niego aż całe 15 minut - to całkiem sporo przy jego obowiązkach - I masz jakieś pytania? Jak tak, to wal, czego chcesz się dowiedzieć, co ustalić, czego nie rozumiesz - dodał, kątem oka zerkając na zegarek na monitorze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Zachowałeś się jak gówniarz. Myślisz, że było mi na rękę zgadzać się na coś takiego? Satysfakcjonuje mnie pilnowanie, jak wykonujesz swój obowiązek narzucony przez Panienkę Ayako? Wiedz, że to ostrzeżenie. Przy następnym razie nie będę taki wyrozumiały
- Tak jest, dziękuję Panie Generale. - Zasalutował wypinając swoją sylwetkę i ciesząc się, że ta gra formułek dobiegnie niedługo końca. W końcu nikt z nich nie zamierzał szczerze się kajać ani tym bardziej wybaczać temu drugiemu. Sympatia nie była potrzebna do wydawania i wykonywania rozkazów, jednak zachowanie formalnie neutralnego stosunku przełożony-podwładny było rzeczą korzystną w wojskowym środowisku. W końcu ani Vellard, ani Kaukaz nie potrzebowali nieprzychylnych plotek. I tak obaj cieszyli się już wystarczająco złą sławą.
Po tej wstępnej zabawie maskowej, położył papiery na biurku Vellard. Wszystko szło jak składka. Już niedługo będzie mógł mieć własny kąt w którym będzie mógł się wyspać, paradować nago i...
- Nie wygodniej będzie Ci mieszkać z Panną Ilithe?
Zamrugał nerwowo po kilkakroć zbity z tropu tym pytaniem i z niesmakiem przysłuchiwał się kolejnym rewelacyjnym korzyściom wynikającym z takiego obrotu sprawy.
- Nie. - rzucił pewnie. - To jest, nie uważam by był to najlepszy...- Czuł na sobie niewznoszący sprzeciwu wzrok Vellarda. Ta propozycja nie była sugestią, a rozkazem. - Zrozumiałem, to fantastyczny pomysł. - Zreflektował się, nie omieszkując okraszyć swej wypowiedzi walącą po uszach ironią. Mimo wszytko to był jedyny sposób poprzez który mógł wyrazić woje niezadowolenie.
- Nie, nie mam. - Dodał kwaśno przed tym nim odszedł, nie zapominając o tym by ostentacyjni trzasnąć drzwiami, jak gdyby miało to w tym momencie cokolwiek zmienić. Idąc korytarzem zastanawiał się o tym jak będzie wyglądało jego mieszkanie z ową...Adavieną. Cóż, w sumie wystarczy, że będzie sobą, a wkrótce sama będzie błagać na klęczkach by go przenieśli.

Koniec.


Można przenieść temat do archiwum :I
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach