Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 04.10.17 21:23  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Apartament Heihachiro - numer 97
STATYSTYKI
— Liczba pomieszczeń: 6.
— Piętra: 2.

OPIS
Do dwupiętrowego apartamentu prowadzą drzwi tak zwykłe, że połowa mieszkańców M3 już na starcie by je zwyzywała i wyśmiała; otwarcie ich oznacza jednak wejście do ogromnego pomieszczenia służącego za salon i kuchnię.

ANEKS KUCHENNY
Choć większość aneksów najlepiej sprawdza się w niewielkich kawalerkach, by za pomocą prostej sztuczki połączenia obu pomieszczeń w jedno pokój wydawał się optycznie większy, tak tutaj miał za zadanie zrobić podobne show — przestrzeń wydaje się aż zbyt ogromna.
Po wejściu wita niewielka, prostokątna, obniżona część podłogi, na której zostawia się buty — po lewej stronie od drzwi znajduje się również wieszak na kurtki, a niżej kosz na parasole i niska, drewniana komoda.
Na wypastowanej podłodze, w samym centrum, położono puszysty dywan w kolorze czerni; na nim długą kanapę w kształcie litery L, szklany stolik do kawy i dwa fotele; wszystko odwrócone frontem do zawieszonego nad kominkiem telewizora.
Część kuchenna znajduje się naprzeciwko drzwi wejściowych i oddzielona jest od salonu rzędem poustawianych obok siebie szafek. Bez dwóch zdań Makłowicz odnalazłby się w bogato wyposażonej lodówce, a Perfekcyjna Pani Domu na próżno doszukiwałaby się zabrudzeń w nowoczesnej mikrofali lub kuchence elektrycznej — wyposażenie tej części jest bez zarzutu.

Całość aneksu utrzymana jest w jasnych kolorach — wyłączając meble, które kontrastują z wnętrzem swoimi ciemnymi barwami. Ściany pokryte są zdjęciami i obrazami, w kątach znaleźć można doniczki z wysokimi kwiatami i małymi drzewkami. Znajduje się tu też terrarium, zwykle jednak kompletnie puste.

Po prawej stronie od wejścia znajdują schody na półpiętro, na którym znajdują się trzy dodatkowe pokoje — pokój Seiji, łazienka oraz pokój pt. Wara Ode Mnie.
Pod linią schodów widać dwie pary drzwi; jedna z nich prowadzi do głównej łazienki oraz pokoju babki.

POKÓJ NA DOLE — AZYL BABCI
Zamknięty na cztery spusty.
Wchodzisz na własną odpowiedzialność.

POKÓJ NA PÓŁPIĘTRZE — PRACOWNIA SEIJI
Pomieszczenie nie tak ogromne, jak mogłoby się wydawać. Po wejściu ma się jednak wrażenie, że wlazło się w samo bagno męskiego pokoiku, po brzegi wypełnionego brudnymi skarpetami i opakowaniami po pizzy, której data ważności zaczęła zwyczajnie brzydzić.
Seiji jest obsesyjnie skupiona na swojej pracy, co widać od razu po przekroczeniu linii drzwi; na ścianach powywieszane są wycinki z różnych gazet, zdjęcia i wydrukowane naprędce artykuły. Nie ma opcji, aby ktokolwiek doszukał się tutaj choćby małego skrawka plakatu ze znanym modelem albo aktorką; Heihachiro nie chciałaby tracić cennej przestrzeni na takie głupoty. O wiele bardziej woli doczepić następną karteczkę samoprzylepną, na której naprędce opisała pierwszą lepszą myśl dotyczącą nowej sprawy.


Tradycyjnie znajduje się tu łóżko, biurko z laptopem, szafki z ubraniami, komoda... No i rzecz jasna drabina, która okazała się niezbędna, od kiedy Seiji zaczęło brakować ścian.

DODATKOWE INFORMACJE
Brak opisów łazienek jest celowy — ta na piętrze jest mniejsza, mieści w sobie prysznic, toaletę, umywalkę i tradycyjnie szafkę na ręczniki. Na niższym piętrze jest większa, wyposażona w wannę z prysznicem (i resztę standardowych akcesoriów). Specjalnie nie opisuję również pokoju Wara Ode Mnie.

ISTOTNI NPC
Co tu kryć, tej mierzącej mniej niż sto czterdzieści centymetrów babuszki po prostu nie da się nie ujrzeć tuż po wejściu do mieszkania. Choć mogłoby się wydawać, że ktoś o jej gabarytach kompletnie nie pasuje do prestiżowo wyposażonego aneksu, to właśnie tutaj babka spędza najwięcej czasu — bo z jakiego innego pomieszczenia mogłaby tak skrupulatnie mierzyć nowoprzybyłych wzrokiem? Jest jak buldog: pierwsza pod drzwiami i najbardziej strasząca. Jedynym punktem dla niej niedostępnym jest półpiętro; nie jest w stanie pokonać schodów w zawrotnym tempie, dlatego znalezienie się na platformie, na którą prowadzą schody, czasami może uratować życie. Czasami.

                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.10.17 23:13  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Re: Apartament Heihachiro - numer 97
POPRZEDNI TEMAT


 Cóż, Daiki musiał mieć dzisiaj wyjątkowego pecha do spotykania na swojej drodze osób, które bardziej mu szkodziły, niż pomagały — i Seiji nie mogła być tutaj wyjątkiem od reguły, bo kiedy tylko wpadła na „światły” pomysł przytargania nieszczęsnego belfra do domu, to nic, łącznie z nim samym, nie było w stanie jej odwieść od tego zamiaru. Zmobilizowała się na tyle, aby trzymać mężczyznę pod ramię i prowadzić siłą, gotowa wlec go choćby i za włosy, byle tylko dopiąć swego i choć jej twarz wyrażała raczej rozbawienie niż powagę godną najwykwintniejszego porywacza, to jednak Shirane mógł być pewien, że nie żartowała.
 Szła żwawym krokiem osoby czerpiącej z dnia całymi garściami; osoby, która wstaje przed pierwszą nutą budzika i nie zwleka się, tylko zrywa z łóżka, by (zakładając na siebie cokolwiek) poddać się huraganowi życia jak najprędzej. Istniała też niewielka możliwość, że robiła to również dlatego, aby nie dać Shirane czasu na odmówienie jej — choć na tę ewentualność również była przygotowana.
 Nie chciała jednak używać podstępnej artylerii, jeżeli nie będzie przyparta do muru. Z uśmiechem przylepionym na stałe do ust opuściła nadgarstek na czytnik tuż przy drzwiach do trzydziestopiętrowego wieżowca; rozległ się cichy dźwięk piknięcia i skrzydła wejścia rozsunęły się, wpuszczając ich do długiego holu.
 Monstrualnych gabarytów budynek prezentował się przy nich jak żyrafa przed mrówką.

 Choć drzwi do apartamentu rodziny Heihachiro posiadały starodawny zamek tuż pod klamką, a w tylnej kieszeni spodni wybijał się kształt schowanych tam naprędce kluczy, to Seiji wciąż preferowała bardziej nowoczesne — i wygodniejsze — środki. Tak jak na dole i tym razem uniosła nadgarstek i przyłożyła go wyuczonym na pamięć ruchem do czytnika; cienki pasek skanera prześlizgnął się po identyfikatorze, by zaraz paroma szybkimi piknięciami obwieścić zwolnienie blokad.
 Drzwi uchyliły się, a potem zostały pchnięte przez dziewczynę, której kroki, wcześniej tak skoczne i pełne werwy, teraz stały się wolniejsze i bardziej ostrożne. Dotychczas trzymała Daikiego pod ramię, ale kiedy stali naprzeciwko wejścia, wyplątała go ze swojego objęcia i oparła dłoń na jego splocie słonecznym, samej wkładając głowę do środka.
 Cisza.
 — Droga czysta. — Zeszła do szeptu, ściągając rękę z ciała swojego nowego towarzysza. Uchyliła wtedy bardziej drzwi i wśliznęła się do środka, nadal mając wyprostowane ramiona — prawie tak, jakby przygotowywała się do stanięcia na baczność, bo gdzieś w pobliżu może czaić się generał. Nikogo takiego nie było widać na horyzoncie, więc lada moment odetchnęła opuszczając barki.
 — Tak, na pewno czysta.
 — A KOGO MY TU MAMY?
 Seiji podskoczyła, lądując na jednej nodze, z rękoma przygotowanymi jak do odparcia ataku karate. Obróciła się przy tym o prawie sto osiemdziesiąt stopni, tym samym lądując frontem przed Daikim i cieniem stojącym tuż za mężczyzną.
 — Babka! — Głos Seiji stał się nagle głośniejszy. — Jesteś w domu?
 Zza pleców Shirane wydobył się zmęczony syk — należał do osóbki niewiele wyższej od przeciętnego dziesięciolatka. Pomarszczona twarz odznaczała się wyjątkowo widocznymi oznakami wyczerpania i było to wyczerpanie na miarę weterana wojennego (więc może myśl o generale nie była tak daleka od prawdy). Siwe pasma włosów ściągnięte zostały w wysoki kok, a kurze łapki przy kącikach oczu pogłębiły się, kiedy zza okularów o grubych szkłach oczka kobiety łypnęły na stojącego przed mieszkaniem nieznajomego.
 Seiji natychmiast poruszyła rękoma.
 — To mój znajomy. Przyprowadziłam go na...
 Babka skrupulatnie mierzyła „znajomego” wzrokiem. Robiła to tak, jakby planowała pokroić go na plasterki, aby przyjrzeć się wszystkiemu co zawierał; od czysto fizycznych opcji, po niematerialne aspekty. W końcu jednak pokiwała głową.
 — Cóż za przypadek! — rzuciła skrzeczącym głosem, wciskając w jego dłoń siatkę z zakupami, którymi była obładowana. Druga już zmierzała do Seiji. — Wygląda kropka w kropkę jak ja, kiedy byłam młoda!
 Na twarzy Seiji pierwszy raz pojawiło się coś na kształt żalu — odbierając wielki wór wypełniony warzywami uniosła spojrzenie na ciemnowłosego i uśmiechnęła się do niego pokrzepiająco, jakby starała się dodać mu otuchy.
 — Też byłam taka wysoka i przystojna — ciągnęła babka, człapiąc już w stronę części przeznaczonej na kuchnię. Do brzucha przyciskała przewyższającą ją papierową torbę z masą wystających z niej, zielonkawych produktów — porów, ogórków, zieleniny pietruszek.
 Rudowłosa w tym czasie ściągnęła buty i zaprosiła Daikiego do środka. Kiedy tylko zamknął za sobą drzwi oparła dłoń o jego ramię i pochyliła się nieco do przodu. Znajdowała się tak blisko, że jeszcze milimetr, a musnęłaby ustami jego ucho.
 — Przytakuj — szepnęła, zaciskając mocniej palce na jego barku. — Czegokolwiek nie powie. Wtedy przeżyjesz.
 — … a moich czasów nie było czegoś takiego jak „znajomy”! — mamrotała dalej babka, która zniknęła gdzieś za wyższymi od niej blatami szafek kuchennych. — Za moich czasów byli tylko towarzysze broni! I wszyscy, przysięgam, wszyscy byliśmy skorzy stoczyć prawdziwą bitwę o tak przepyszny i syty obiad, jaki... do licha, Seiji, gdzie masz moje schodki?!
 Kącik ust dziewczyny drgnął lekko i być może to było powodem, dla którego wreszcie przełamała tę minimalną odległość między nimi; wargi ledwo tknęły policzek mężczyzny, nim Seiji odsunęła się i wyjęła z jego dłoni siatkę z mięsem.
 — Przyniesiesz je? Są tam. – Ruchem głowy wskazała na kąt pokoju; po lewej stronie znajdował się szeroki regał wypełniony po brzegi książkami. Tuż przed nim ustawiono metalowe schodki mające wspomagać niższe osoby. — Ja podam jej resztę produktów. A potem się nażremy jak nigdy.
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.11.17 11:13  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Re: Apartament Heihachiro - numer 97
A więc to tak czuł się ktoś uprowadzony? W jednej chwili starał się znaleźć jak najdelikatniejsze słowa, żeby odmówić rudowłosej – wpraszanie się do jej domu na tak mało znaczącym etapie znajomości było dla niego niekulturalne – a w drugiej był ciągnięty przez kolejne dzielnice i coraz bardziej poddenerwowanym tonem próbował wybić jej z głowy ten cudowny pomysł. Przez chwilę zastanawiał się, czy nie powinien wcielić w życie planu B, którym było wołanie o pomoc przypadkowych przechodniów, ale w tej parze to on był mężczyzną i co najwyżej to jemu mogli zarzucić molestowanie młodej studentki lub uznać go za kompletnie nietrzeźwego, a wystarczyło podejść bliżej, by poczuć towarzyszący mu zapach klubu, którego sam tak bardzo nie znosił.
I co mi z tego przyszło? Następnym razem, gdy ktoś poprosi mi o pomoc, każę mu spierdalać. Tak, dokładnie. Powiem mu: „Wal się na ryj, złamasie, nie będę twoim chłopcem na posyłki.”
Nie tak go matka wychowała.
Nic dziwnego, że zaśmiał się pod nosem z zażenowaniem, komentując własne myśli. Zazwyczaj nie miał problemów z bezpośredniością. Może nie stosował ku temu łaciny, ale na pewno nie starał się brzmieć taktownie. Zupełnie nowa sytuacja, jakby całkowicie wyprała go z wrodzonej elokwencji i uczyniła z niego bezmózgą pacynkę, którą Seiji mogła szastać do woli.
A może tak naprawdę od początku chciał z nią iść?
W którymś momencie po prostu się poddał, choć jeszcze nie zdawał sobie z tego sprawy. Rudowłosa niewątpliwie miała w sobie całkiem sporo uroku osobistego. Była ładna, inteligentna i... inna. Tak inna, że aż dziwna, a on był poniekąd ciekaw, skąd brała się ta cała dziwność, choć jego myśli rozmyły się gwałtownie, gdy wreszcie znaleźli się pod budynkiem.
Czarnowłosy zadarł głowę do góry, zadzierając ją pod takim kątem, że tylko cudem nie strzeliły mu kręgi. Nawet wtedy nie był w stanie dosięgnąć wzrokiem szczytu apartamentowca, a już na pewno nie o tej porze dnia. Zazwyczaj oglądał je z daleka, gdy dumnie wznosiły się ponad resztą miasta, jednak nigdy nie przypuszczałby, że były aż tak wielkie.
O ja cię... ― usta Daikiego najpierw poruszyły się, wydając z siebie niemalże bezgłośny szept. ― Naprawdę tu mieszkasz?
Nie potrzebował odpowiedzi, gdy czytnik kart wydał z siebie krótkie piknięcie, a drzwi, które chroniły budynek przed nieproszonymi gośćmi, stanęły przed nimi otworem.
Zginę.

Mówiłem, że zginę.
Podobna myśl towarzyszyła mu, gdy znaleźli się na właściwym piętrze. Jego wzrok nieustannie błądził po każdym centymetrze korytarza, który równie dobrze mógł stanowić idealne pole do biegania czy jazdy na rolkach albo do męczącej ucieczki, na którą teraz było już za późno. Zimny dreszcz przeszedł po jego plecach, gdy jasne tęczówki przeniosły swoje spojrzenie z powrotem na reporterkę – nie tak zachowywał się ktoś, kto właśnie zamierzał wejść do swojego mieszkania.
To na pewno właściwe miejsce? ― Shirane sam zniżył głos do konspiracyjnego szeptu. W razie wypadku, wolał nie stać się celem niezadowolonego z włamania właściciela. Nie miał z tym nic wspólnego – on tylko został tu zaciągnięty siłą, choć wątpił, by podobna wymówka miała odwieść kogokolwiek od myśli, że brunet był towarzyszem niedoszłej zbrodni. Teraz jednak, kiedy nikt nie trzymał go pod ramię, zawsze mógł dokonać szybkiego odwrotu taktycznego, ale mimo tego pozostał na swoim miejscu.
„Droga czysta.”
Chyba nie do końca rozumiem. Kto mógłby być w--
„A KOGO MY TU MAMY?”
Teraz to sam nauczyciel wyprostował się na baczność, gdy jego mięśnie spięły się z nerwów, które uderzyły w niego istną falą tsunami. Zachłysnął się powietrzem, jakby w tym momencie dosłownie walczył o oddech i czuł, jak włosy na karku stają mu dęba. Teraz oboje umrzemy i to wszystko dzięki niej, mimowolnie przemknęło mu przez głowę, gdy dostrzegł, że dziewczyna właśnie przyszykowała się do ataku. Tyle tylko, że oprawca czaił się za jego plecami i to on znajdował się na ewentualnej linii strzału, stając się tym samym idealną tarczą dla zielonookiej. Gorzej być nie mogło.
Długo powstrzymywał się przed obejrzeniem się za siebie, jednak w końcu jego głowa zwróciła się z bok wyjątkowo mozolnym ruchem, a kiedy mężczyzna obejrzał się przez ramię, jego wzrok napotkał na powietrze.
O MÓJ BOŻE, CZY TO DU--
Wtedy opuścił wzrok, dosięgając nim wyjątkowo drobnej sylwetki staruszki i odetchnął głęboko, wreszcie zsuwając się na bok, by przepuścić gospodynię w drzwiach, które jej zastawiał.
Dobry wieczór ― przywitał się, starając się zamaskować wszelkie oznaki tego, że jeszcze chwilę temu był śmiertelnie przerażony. Mimowolnie obrzucił rudowłosą pełnym wyrzutu spojrzeniem – to ona doprowadziła go do stanu, w którym jego serce znacznie przyspieszyło i bynajmniej nie chodziło tu o pozytywny wydźwięk tych słów. Z początku nie rozumiał, skąd wzięło się tyle zachodu o jedną staruszkę, która przecież nie mogła być aż tak zła. I tej myśli trzymał się, dopóki babka nie zaczęła mówić dalej.
Wiedziony jakimś impulsem czy zaklęciem – może właśnie miał do czynienia z wiedźmą – przyjął siatkę z zakupami do swojej ręki, nawet nie protestując. Był tu pierwszy raz i z pewnością zrzucanie na jego barki dodatkowego ciężaru nie było najlepszym przykładem gościny, ale w tym momencie nie był w stanie myśleć w pełni trzeźwo. Zrozumiał jednak, że niedaleko padało jabłko od jabłoni, a on właśnie znalazł się na terytorium tak zakręconej rodziny, z jaką w życiu się nie spotkał.
„Też byłam taka wysoka i przystojna.”
Zdecydowanie nie.
Śmiem wątpić ― zaczął tak, jakby właśnie stąpał po niepewnym gruncie. Przez chwilę wydawało się, że nie dosłyszał polecenia Seiji, mimo że uścisk jej palców powinien zwrócić jego uwagę. ― Jestem pewien, że była pani dużo przystojniejsza. Wiele razy słyszałem, że jestem mocno przeciętny. ― Palcem wskazującym wolnej dłoni, wycelował w swoją twarz, jakby dzięki temu starsza kobieta miała dokładniej skupić się na jego aparycji. ― Powinienem pytać, o co z tym wszystkim chodzi? ― zniżył głos do szeptu, gdy kobieta zniknęła w głębi domu i zerknął w stronę dziewczyny, równie odruchowo, oddając jej torbę z zakupami.
To się nie dzieje...
Zamarł na chwilę, gdy wargi rudowłosej raz jeszcze zetknęły się z jego policzkiem, a głowa czarnowłosego mimowolnie poruszyła się to w górę, to z powrotem w dół w geście przytaknięcia. Zaraz potem odchrząknął, odszukując spojrzeniem wspomniane schodki i ściągnąwszy buty w przedsionku oraz odwiesiwszy kurtkę na wieszak, ruszył w stronę regału, by w niedługim czasie znaleźć się w kuchni i postawić schodki tuż przy staruszce.
Proszę ― odparł, prostując się i wycofał o dwa kroki, natrafiając na jeden z blatów. Trzeba przyznać, że czuł się wyjątkowo niezręcznie, ale wszystko wskazywało na to, że kobieta nie była ani trochę zaskoczona jego obecnością. ― Więc była pani na wojnie?
O cholera, a jeśli nie powinienem pytać?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.11.17 0:27  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Re: Apartament Heihachiro - numer 97
 Jak na kogoś, kto do ostatniej sekundy nawijał potężniej niż prezenter telewizyjny opisujący nagłe anomalie pogodowe, Heihachiro zaskakująco wiernie milczała. Mimo pytań zadawanych przez Daikiego nie odpowiedziała na żadne – prawie tak, jakby zrezygnowała już ze wszystkiego. To koniec. Naprawdę umrzemy. Naprawdę...
 Wyglądała jakby miała spięcie. Ramiona trzymała sztywno, głowę nieruchomo, oczy śledziły tylko jeden cel, który mamrocząc pod nosem o Stalinie próbował teraz wrzucić siatkę z zakupami na zbyt wysoki blat. Babka klęła pod nosem w nieznanym, a przynajmniej nieczęsto używanym języku i najwidoczniej, gdyby Daiki w porę nie przyniósł jej stołka, podniosłaby głos. Zamiast tego fuknęła coś pod nosem, obrzucając go spojrzeniem, a potem poklepała po policzku – hańbiące.
 ─ Dziękuję ci, dobry człowieku. Jeszcze nieraz ci się poszczęści za ten gest. ─ A potem, Wchodząc po stopniach, nagle wrzasnęła: Seiji! SEIJI, DZIEWCZYNO, RUSZAJ SIĘ! NIE MAMY CAŁEGO DNIA!
 Rudowłosa wypuściła powietrze przez zęby – tak to wyglądało. Jej skamieniałe ramiona nagle się uniosły i opadły, a usta leciutko rozchyliły. Podeszła jednak posłusznie do blatu i położyła na nim obie siatki.
 ─ Jak ty się guzdrzesz! ─ warknęła babka, łapiąc w małe rączki pierwszą z siatek. Szeleszcząc nią zapamiętale, jakby musiała wszystkim wkoło udowodnić, że wypakowuje z jej wnętrza produkty, ciągnęła dalej niezadowolonym głosem: Mam rację, synu? Oczywiście, że mam! Chwila, moment, przypomnij: jak to na ciebie wołają na poligonie? Mówże głośniej! Jestem już odrobinę stara i nie słyszę, jak ktoś tak mamrocze pod nosem! To nie cholerna biblioteka!
 Seiji nie patrzyła na Daikiego. Ręce miała złożone na stole i wpatrywała się w nie statycznie, jakby całkowicie wyłączyła się z zaistniałej sytuacji. Równie dobrze można jednak uznać, że wcieliła się w rolę besztanej dziewczynki, która zdobyła przynajmniej kilka chwil oddechu, bo tyran obrał sobie kogoś innego za cel. To jak stanie w dwójkę na wykładzinie dyrektora i dostawanie ochrzanu na przemian. Raz ty. Raz kompan.
 Drgnęła dopiero, gdy padło pytanie. Niemal zaskoczona zadarła głowę i wbiła zielone spojrzenie prosto w twarz Shirane. Jej usta ułożyły się w pierwszej literce słowa: nie..., ale było już za późno. O wiele za późno.
 Babka prychnęła, uderzając szklanym spodem opakowania od kawy o blat.
 ─ Ma się rozumieć, że byłam! Czy ja ci wyglądam na kogoś, kto kłamie, synu? No? A i owszem! Łgałam jak pies, lecz wróg mnie nie złamał! To były ciężkie lata. Nie to co teraz. Teraz wszystko jest takie statyczne, bezpieczne, ludzie już nic nie potrafią dobrze zrobić! Spójrz na nią! ─ Tutaj machnęła nadgarstkiem, niedbale wskazując ręką Seiji, która lekko się wykrzywiła. ─ Tyle w domu, a nadal się nie rozebrała! Tylko marnuje czas, a na wojnie nie ma czegoś takiego jak marnowanie czasu, synu! Jeżeli nie pobiegniesz od razu – mogą cię dopaść! Jeżeli w porę nie wskoczysz za bunkier – wysadzić! To nie taka łatwa sprawa, o nie! Ale co ona wie! Co ona wie, gdy nigdy nie trzymała broni w rękach!
 ─ Walczę słowem, nie bronią – wtrąciła się rudowłosa, wyciągając z jednej z siatek dwulitrową wodę niegazowaną.
 ─ Słowem! ─ Uniosła się babka, wyrzucając ramiona w górę. ─ I co ci dadzą te twoje słowa, dziewczyno! Na Westerplatte, co ona znowu opowiada za bzdury! Młodzieńcze, na twoim miejscu już bym stąd wybiegła!
 ─ Przestań. – Nieludzko czysty głos Seiji nabrał jakiejś nowej nuty; coś jakby groźne warknięcie utkwione pod słowami pełnymi spokoju. ─ Osaczasz go.
 ─ Osaczam! ─ powtórzyła, marszcząc całe czoło. ─ Osaczali nas wrogowie! To, co robię, to zwykła rozmowa!
 Dłonie rudowłosej lekko się zatrzęsły, nim palce nie stuliły się w pięści. Przerwała ciąg bezsensownych tekstów szczeniackim: „jasne” i spojrzała wreszcie na Daikiego. Babka burczała coś jeszcze o jakimś garnizonie, a potem nagle znów machnęła ręką.
 ─ No idźcie wreszcie, do diaska! Nie da się gotować w takim ścisku! Nie wiecie, że im bliżej towarzysza, tym większe prawdopodobieństwo, że granat załatwi dwóch, a nie jednego?!
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.11.17 14:36  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Re: Apartament Heihachiro - numer 97
Daiki powstrzymał ciche chrząknięcie, gdy poczuł babciną dłoń na swoim policzku. Nie mógł mieć kobiecie za złe, biorąc pod uwagę, że była od niego dużo starsza, a jej wiek usprawiedliwiał wszystkie dziwactwa – już niejednokrotnie był świadkiem wpływu upływających lat na umysł człowieka. Czasem wydawało się, że staruszkowie dopowiadali sobie historie z życia, by jakoś zabić czas albo przed śmiercią wyobrażać sobie, że dokonali znacznie więcej, by koniec końców niczego nie żałować. Ten stan musiał być wyjątkowo smutny, a czarnowłosy wziął go pod uwagę, gdy obserwował kobietę zmagającą się z zakupami. Najpewniej zdzieliłaby go przez łeb, gdyby tylko mogła do niego zajrzeć, a gdyby te wszystkie historie o wojnie okazały się prawdą – najpewniej wygramoliłaby spod blatu jakiś granat czy kałasznikowa i zgotowałaby mu śmierć na miejscu.
„Przytakuj. Czegokolwiek nie powie.”
Wspomniał słowa rudowłosej i zamierzał się ich trzymać. Był na obcym i nieznanym terenie, gdzie – jak się przekonał – wszystko było możliwe. Nawet to, że siwa kobieta o kompaktowych wymiarach, była kiedyś wysokim i przystojnym mężczyzną. Nie dało się ukryć, że przez milczenie rudowłosej czuł się niezręcznie, a spojrzeniem co jakiś czas szukał u niej pomocy i tych wszystkich nieszczęsnych wyjaśnień – nie było zatem nic dziwnego w tym, że ostatecznie postanowił uciec się do zadania jakiegokolwiek pytania, byleby nie wyjść na buraka, który nie potrafił zachować się w towarzystwie i liczył na to, że gospodarz odpowiednio pociągnie rozmowę. Ponadto nauczył się już, że im więcej dawało się mówić innym, tym na mniej pytań można było odpowiadać samemu, a czarnowłosy na razie nie miał ochoty, by uzewnętrzniać się przed kompletnie obcymi osobami.
„Co ona wie, gdy nigdy nie trzymała broni w rękach!”
Shirane momentalnie zrozumiał, dlaczego Seiji tak uparcie próbowała unikać swojej babki, która pomimo lat, zdawała się nadal pałać energią osiemnastolatki i zapałem prawdziwego żołnierza. Mężczyzna podrapał się z tyłu głowy z lekkim zażenowaniem, a jego usta wygięły się w niepewnym uśmiechu kogoś, kto właśnie szukał sposobu, by ocalić towarzyszkę od ostrzału słów staruszki. Nie tego chciał.
Ale, proszę pani, to chyba dobrze, że dzięki waszym siłom bojowym kolejne pokolenia nie muszą żyć w ciągłym strachu? Wierzę, że wszyscy doceniają wkład wojennych bohaterów w naszą spokojną teraźniejszość. Choć po tych wszystkich słowach nie wątpię, że brakuje pani tej dawnej adrenaliny ― zarechotał krótko pod nosem, momentalnie poważniejąc i prostując się jak struna, jakby już czekał na gorzkie słowa i upomnienie na temat jego śmiechu. W końcu wojna to poważna sprawa!
„Osaczasz go.”
Nie czuj-- ― urwał wraz z kolejnym okrzykiem staruszki. Z czystej uprzejmości chciał rozrzedzić coraz bardziej gęstniejącą atmosferę, choć trzeba przyznać, że coraz bardziej chciał opuścić kuchnię i udać się gdzieś, gdzie nie musiał prowadzić dysput na temat tego, jak było za czasów babki dziewczyny.
Korzystając z okazji, że starsza kobieta stała odwrócona do niego plecami i wychwyciwszy spojrzenie zielonookiej, nauczyciel pokręcił głową z niedowierzaniem, a później odetchnął z ulgą, gdy okazało się, że ich obecność w kuchni była niewskazana.
Ma pani całkowitą rację, bezpieczeństwo przede wszystkim! ― rzucił z równą werwą, choć w jego tonie nadal pobrzmiewała niepewność. W końcu poruszył bezgłośnie ustami na kształt słów „Zabierz mnie stąd”, kierując ten przekaz ku swojej nowej znajomej. Pozostało mieć nadzieję, że jej babcia nie miała oczu z tyłu głowy, „bo w wojsku każdy miał obowiązek zwiększyć swoje pole widzenia do trzystu sześćdziesięciu stopni – nie było czegoś takiego, jak niezauważenie wroga, który zaszedł cię zza pleców!”
Cholera, zaczynam to podłapywać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.11.17 20:47  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Re: Apartament Heihachiro - numer 97
Brwi dziewczyny powędrowały w górę, gdy Daiki się odezwał. Nie była zaskoczona. Jasne, że nie. Była w cholernym szoku, a jej szczęka trzymała się zawiasów tylko na słowo honoru. Jeszcze moment, a na głos zapytałaby, co się z nim stało. Doszła nawet do wniosku, że stan babki mógł być zaraźliwy, bo jak inaczej to wytłumaczyć? Mężczyzna podjął temat z dziecinną łatwością, a kiedy Seiji zerknęła kątem oka na twarz babki, która dotychczas wyglądała jak wysuszone winogrono z nerwicą, dostrzegła, jak jej zmarszczki lekko się wygładzają, a na ustach zaczyna błąkać tajemniczy uśmieszek.
Heihachiro zdołała się pozbierać, ale usta zaciskały się, jakby tamowała jakiś komentarz ostatkiem sił. Babka trajkotała tymczasem jak najęta, skacząc między wydarzeniami dotyczącymi jakiegoś ataku na amerykański kontynent a czymś co określała „tajnym kryptonimem”, czymś czego ponoć nie mogła zdradzić, bo podsłuchy są wszędzie, synu! Dokładnie wszędzie! Całą sobą pokazywała, że to właśnie jej żywioł i być może dlatego rudowłosa nie ośmieliła się na ponowne zabranie głosu, gdyby starsza kobiecina nie postanowiła wyrzucić ich jak najdalej.
- Bezpieczeństwo przede wszystkim!
- Dokładnie! - zaskrzeczała za Daikim, otwierając szufladę z nożami.
Seiji z kolei nie trzeba było mówić dwa razy, że ma się ewakuować. Jeszcze nim babka zdążyła wyciągnąć ostrze jej stopy uderzały już o schodki prowadzące na górze. Nie zapomniała o Daikim, chociaż wcześniej umknęło jej to „błagalne spojrzenie”. Najwidoczniej los chciał, by została przy wersji, że mężczyźnie podobała się rozmowa i wciągnął się w nią równie rzetelnie co opiekunka dziewczyny. Może uczył historii?
- Może – mruknęła do siebie, łapiąc go za dłoń swoją dłonią, a raczej chwytając rękę ciemnowłosego belfra czymś, co równie dobrze mogło okazać się pułapką na niedźwiedzie, szczególnie udoskonaloną. Wszystko wskazywało na to, że nie chciała tracić czasu, bo choć babka sama kazała im się wynosić, licho wie, czy za moment nie uzna, że potrzebna jej ochrona na pierwszym froncie. A bo to pierwszy raz, jak marchew postanowiła zamienić się w podsłuch wroga i trzeba sprawdzić wszystkie warzywa pod kątem urządzeń śledzących i namierzających?
Zagrożenie zdawało się mniejsze na półpiętrze – tutaj uchwyt palców Seiji zelżał, aż w końcu całkowicie zniknął. Zaczęła podwijać prawy rękaw do nadgarstka.
- Tutaj nas nie dorwie – powiedziała, odkrywając lśniący identyfikator. Przy każdej parze drzwi znajdował się niewielki, prostokątny czytnik. - Wchodzi po tych stopniach całymi miesiącami, więc gdyby postanowiła zacząć gramolić się na górę, żeby opowiedzieć ci o kampanii bałkańskiej, uciekniemy oknem. – Przyłożyła zegarek do urządzenia, przyglądając się w nagłym milczeniu, jak zielony pasek hologramu prześlizguje się wzdłuż jej przegubu. - Cieszę się, że się polubiliście – zaznaczyła nagle, obrzucając go spojrzeniem znad ramienia. - Ale nie zniosłabym tej samej opowieści raz jeszcze, a przecież nie zostawiłabym cię samego. Śmiało, czuj się jak u siebie!
Wraz z ostatnim zdaniem drzwi uchyliły się, a potem zostały pchnięte mocniejszym ruchem przez rudowłosą. Niebo a piekło. O ile przez ostatnie dziesięć minut Daiki miał możliwość przyglądania się nieskazitelnemu, wręcz sterylnemu wnętrzu, tak widok sypialni dziewczyny musiał prezentować się jak całkowite przeciwieństwo. Trochę jakby porównać jej pokój do szafy, do której wszystko się wpycha, byle zachować powierzchowny ład.
Na ziemi walały się kartki z zeszytów, bloków rysunkowych i samolepne, wycinki z gazet zakrywały prawie całe ściany; punktem kulminacyjnym zdawała się być wielka tablica korkowa obok biurka zapchanego kulkami papieru, ołówkami, sprzętem elektronicznym, kubkami z nietkniętą kawą i – rzecz jasna – wieżyczkami stworzonymi z różnych egzemplarzy codziennej prasy. O bok łóżka opierały się zaś nałożone na siebie albumy różnych formatów; spomiędzy ich stron wystawały zdjęcia. Na podłodze, komodzie, łóżku walały się pogniecione ubrania, w róg ciśnięte były buty. Jedna z koszulek zdawała się mieć dość obecnego stanu rzeczy – być może to wyjaśniało, dlaczego niespiesznie poruszała się, w ślimaczym tempie przecinając sam środek pokoju. Rolety były podniesione, ale na parapecie znajdowało się wszystko – łącznie z gigantycznym terrarium.
Seiji się uśmiechnęła.
- Całe szczęście, że wczoraj sprzątałam.
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.12.17 12:59  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Re: Apartament Heihachiro - numer 97
Przez pierwsze dziesięć sekund nie był świadomy tego, że popełnił bardzo poważny błąd – kiedy na twarzy rozmówcy pojawiał się łagodniejszy wyraz, zawsze miało się wrażenie, że kryzys został zażegnany. Babka może i się uspokoiła, jednak grymas, który rozciągnął jej usta, już wtedy powinien być dla niego niczym alarm bombowy na polu walki i zmusić go do ucieczki nie przed Seiji, która milczała zaciekle, najwidoczniej nie mając zamiaru dzielić się z nim wskazówkami dotyczącymi obchodzenia się z wyjątkowo specyficzną kobietą, którą znała całe życie, a właśnie przed babką, która obudziła w sobie prawdziwego weterana. Gdy tylko się rozkręciła, nie było już odwrotu, a czarnowłosy stał tam, gdzie stał, uważnie przysłuchując się jej rozbudowanemu monologowi, to życzliwie przytakując, to udając zaskoczonego, że coś takiego w ogóle miało miejsce.
Co ja zrobiłem?
Z boku naprawdę wyglądał na szczerze zainteresowanego historiami z przeszłości, jednak prawda była taka, że wyłapywał jedynie pojedyncze słowa albo fakty, które w którymś momencie przestały układać się w składną całość. Na jego korzyść działało utrzymywanie kontaktu wzrokowego, całkiem przekonujące uśmiechy i odruchowe gesty, przez które ludzie mieli wrażenie, że naprawdę ich słuchasz. Należał mu się medal za aktorstwo, jednak jakby się nad tym zastanowić, przez całą opowieść nie odezwał się ani razu, pozostawiając wszelkie komentarze w swojej głowie.
Naprawdę jest taka stara?
Ciekawe czy przyrządzi nam papkowatą grochówkę żołnierską albo inną fasolę. Z kromką czerstwego chleba sprzed tygodnia, który trzymała w chlebaku na specjalną okazję.

Odciągnął wzrok od kobiety zaledwie na krótką chwilę, by odszukać wzrokiem kuchenny schowek na pieczywo – najpewniej taki z umocowaną bombą, żeby przypadkiem ktoś niepożądany nie dobrał się do jego zawartości, zanim zdążyłby dojrzeć.
Ale śmieszna choch--
Odczuł niemałą ulgę, gdy wreszcie opuścili kuchnię. Zdawało się, że dopiero wtedy mógł nabrać głębszego oddechu do płuc i tak też zrobił. Kiedy wypuszczał je ustami, jego barki znacząco opadły i dopiero wtedy zdał sobie sprawę, że przez ten cały czas każdy mięsień jego pleców był napięty jak struna.
Zaraz zmiażdżysz mi rękę. Chyba nie powiesz, że też byłaś w wojsku? ― wymruczał pod nosem, opuszczając wzrok na swoją dłoń, jakby dopiero po kilku sekundach zdał sobie sprawę z innych bodźców zewnętrznych – wcześniej był na to zbyt zestresowany i aż za bardzo uważał na to, co mówi, by skupiać się na czymkolwiek innym. Teraz ani trochę nie dziwił się rudowłosej, która za wszelką cenę próbowała uniknąć rozmów ze staruszką – pewnie musiała słuchać tych wywodów na co dzień.
Momentalnie rozmasował wypuszczoną z uścisku dłoń, spoglądając w dół schodów, jakby spodziewał się, że ten zminiaturyzowany T-Rex za moment wyskoczy zza rogu z nową historią, której wcześniej nie poruszył. Na szczęście słowa Sei nieznacznie go uspokoiły, a kiedy pokój stanął przed nimi otworem, momentalnie wślizgnął się do środka, następując na materiał jakiegoś ubrania, które prześlizgnęło się po podłodze, ciągnąc za sobą jego stopę. Niewiele brakowało, by w wielkim stylu wyrżnął na podłogę, ale rozłożywszy ręce i zamachawszy nimi niczym młody orzeł, który właśnie rozpoczyna naukę latania, odzyskał równowagę i momentalnie powrócił do stabilnej pozycji, chcąc udać, że nic się nie stało.
Yyy... tak ― rzucił, wykazując się ponadprzeciętną elokwencją i odchrząknął w pięść, zaraz zamykając za sobą drzwi. ― Mogłaś uprzedzić, że przeszło tędy tornad--
„Całe szczęście, że wczoraj sprzątałam.”
Daiki umilkł momentalnie, a jasne tęczówki przesunęły spojrzeniem po całym bajzlu, jaki tu zastał. Nie jemu było oceniać warunki, w jakich mieszkała, jednak nie nazwałby tego porządkiem. Jeszcze przez jakiś czas stał pod drzwiami, zanim zdecydował się postawić krok przed siebie. Jego stopa przez moment wisiała w powietrzu, zanim postawił ją na czystym skrawku podłogi, zaraz szukając następnego.
To nie tak, że się polubiliśmy ― uściślił wreszcie, odnosząc się do jej wcześniejszego komentarza. Czuł się bezpieczniejszy za zamkniętymi drzwiami. ― Ale nie jestem u siebie, więc staram się wypaść jak najlepiej. Nie wypadało mi kazać jej się uciszyć, a sama powiedziałaś, że mam jej przytakiwać ― dodał z nieskrywanym wyrzutem, zgarniając część rzeczy z łóżka, by zająć miejcie na jego brzegu i pochylić się opierając łokcie o kolana. ― Gdybyś przynajmniej uprzedziła mnie wcześniej, nie zadawałbym pytań i nie rzucał tych motywujących tekstów. Gdy nie mam punktu zaczepienia, staram się dostosować. Nie mów, że nigdy nie udawałaś, że kogoś słuchasz, bo nie uwierzę. Wiesz, to coś takiego, jak instynkt przetrwania, choć zwykle nie muszę się zastanawiać, czy dana osoba za moment nie wyciągnie strzelby i nie odstrzeli mi głowy ― zaśmiał się pod nosem ze słyszalną nerwowością. ― Chyba że te wszystkie opowieści to tylko bajki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.12.17 20:35  •  Apartament Heihachiro - numer 97 Empty Re: Apartament Heihachiro - numer 97
Obraz spustoszenia był dla niej nieosiągalny. Koszulki piętrzyły się tworząc w nieregularnych odstępach brzydkie skupiska, tu i ówdzie jedna z kartek zaszeleściła, zatrzymując się dopiero w momencie, w którym Heihachiro zamknęła za sobą drzwi. Rozległo się ciche kliknięcie zatrzaskiwanych mechanizmów i było już wiadomym, że zostali odcięci od świata zewnętrznego. Powieki dziewczyny przymrużyły się, uśmiech nie rozświetlał twarzy.
- Kiedy byłam dzieckiem, musiałam mieć otworzone drzwi, bo bałam się tego, co jest w tym pokoju. W szafach, pod łóżkiem, we wnęce między biurkiem a ścianą. – Stała przodem do ciężkich drzwi, których nie dałoby się wyważyć mimo usilnych prób najsilniejszych wojskowych. Przesunęła palcami po gładkiej powierzchni. - Teraz za każdym razem się zamykam. Obawiam się tego, co jest na zewnątrz.
- To nie tak, że się polubiliśmy.
Usta Seiji zacisnęły się. Przez cały czas mówiła szeptem – tak nikłym, że gdy Shirane zajął się zrzucaniem z łóżka ubrań i śmierci, całkowicie ją zagłuszył. Ramiona opadły jej w wyrazie ulgi, a pierś uniosła się, gdy wciągała powietrze przez usta. Obróciła się po tym na pięcie, obrzucając pomieszczenie wzrokiem znawcy, wzrokiem, który sprawdzał, czy wszystko jest na swoim miejscu.
Od kiedy wyszła nic się tutaj nie zmieniło.
Nikogo tu nie było.
Ruszyła do biurka bez cienia zawahania, jakby każdy śmieć miał tu swoje stałe miejsce, dzięki czemu była w stanie balansować bez problemu pomiędzy zastygłymi w czasie rzeczami. Przeszła ponad niespiesznie przemieszczającym się t-shirtem, dopadając siedzenia. Krzesło skrzypnęło pod jej nagłym ciężarem, a potem zaszumiało, gdy obracała się przodem do biurka.
Na blacie stał cienki jak papier laptop z kilkoma naklejkami na tyle monitora. Seiji wsunęła palec wskazujący pod ekran i otworzyła urządzenie; pulpit zamigotał, pojawiła się animacja ładowania. W tym czasie rudowłosa odszukała w kieszeni mikroskopijnej wielkości aparat. Shirane mamrotał akurat coś o tym, że stara się dostosować, kiedy jadowicie zielone spojrzenie sondowało teren w poszukiwaniu kabla USB.
Gdyby siedział bliżej, gdyby wiedział na jakie detale zwracać uwagę, być może dostrzegłby, jak w głębi źrenic zmechanizowanego oka kamerka cofa się, a potem nagle przybliża. Podniosła rękę. Wskazała na niego.
- Siedzisz na nim – zauważyła, bezczelnie wcinając się w monolog belfra. Jej wpółotwarte usta zamarły, jakby planowała powiedzieć coś jeszcze. „Jest mi potrzebny” albo może „rzuć mi go”. Ale nic takiego nie miało miejsca, zwyczajnie czekała. Nieruchoma i statyczna, zaskakująco cierpliwa, niemal nierealnie zastała.
Na kilka długich sekund czas się spłaszczył, rozciągnął. Dłoń, która chwilę temu miażdżyła nadgarstek Daikiego, teraz była rozcapierzona jak szpony atakującego orła; gotowa do przechwycenia kabla. Powieki nie zamykały się, by nawilżyć oczy. Nawet klatka piersiowa zdawała się nie funkcjonować na kształt wdechów i wydechów.
Nagle coś zgrzytnęło, rozbrzmiał dźwięk przypominający puszczenie mocno naciągniętej cięciwy. Powieki Seiji zatrzepotały, a usta niespodziewanie wykrzywiły się w rozbawionym uśmiechu, jakby opowiedział żart, który po czasie zrozumiała.
Po pokoju niosło się jeszcze echo jego słów: „Nie mów, że nigdy nie udawałaś, że kogoś słuchasz, bo nie uwierzę."
Ekran laptopa wygasł, a gdy ponownie się rozświetlił, żądał już hasła.
Kącik ust dziewczyny uniósł się jeszcze wyżej, twarz nabrała wyrazu niemal przepraszającego, brakowało tylko tego, by opuściła głowę i przyznała się do zawieszenia, ale była na to zbyt skupiona. Zbyt zainteresowana zdjęciami, zbyt niecierpliwa.
- Muszę jak najprędzej napisać ten artykuł – przyznała się, wzruszając lekko barkami. - Dzieją się tutaj dziwne rzeczy, Shirane. Wiesz o tym, nie?

WĄTEK ZAMROŻONY
                                         
Reia
Upadły anioł
Reia
Upadły anioł
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach