Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next

Go down

Pisanie 08.12.15 22:37  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Świst powietrza był przez dłuższy czas jedyną melodią, którą mógł usłyszeć. Niby nie pierwszy raz bujał sobie w przestworzach; nie były mu obce podmuchy wiatru czy całkiem imponujący widok z góry. Mimo wszystko jak sięgał pamięcią, tak nie mógł sobie przypomnieć, aby kiedykolwiek dosiadał feniksa.
Choć ów środek transportu przyjął bez absolutnie żadnego kręcenia nosem, w tracie lotu - gdy miał czas, aby pomyśleć – brały go pewne wątpliwości, co do bezpieczeństwa. Bynajmniej nie swojego. Ognisty ptak trzymał swoje płomienie niebezpiecznie blisko zwiotczałego ciała Jinx’a, które anioł desperacko próbował trzymać blisko siebie i asekurować przy żwawszych manewrach bestii. Przynajmniej ptaszyna zapewniła im więcej ciepła, bo mizerny płaszcz zarzucony na ramiona wymordowanego raczej nie utrzymałby go w stabilnym stanie zbyt długo.
Jednak nie tylko ten ekskluzywny środek transportu poddawał jego głowę procesowi siwienia. Dochodziła jeszcze wyznawczyni Ao, którą pozostawił samą sobie w Edenie. Sądząc po tym, jakie umiejętności zaprezentowała podczas walki, Ourell miał się czego bać, odbierając jej nie tyle co bestię, ale i samego siebie. Nie miał się kto wrzucić pod kły, byleby dać jej szansę na ucieczkę… choć przypominając sobie cel podróży, zaczął się zastanawiać, czy sam niedługo nie zacznie czym prędzej uciekać.
Grota jaskini zaczynała być widoczna z oddali, akurat w momencie, w którym Ourell zaczął czuć, że zdrętwiały mu obficie krwawiące dłonie. No tak.. całą swoją uwagę skupił na przytrzymywaniu Jinx’a, kompletnie zapominając o tym, aby zająć się własnymi obrażeniami. Krótki komentarz, jak się prezentował płaszcz, na którym trzymał łapy; będzie co prać. Poza tym dokuczało mu skrzydło, przy którym niejednokrotnie krzywił się podczas samej podróży. Nawet lekko poruszane przez wiatr pióra wywoływały piorunujący ból złamanej kości. Co gorsza, nie mógł ich zdematerializować, a z racji tego, że z sektą się do tej pory nie bratał – opinię miał o nich beznadziejną.
Pamięć była jego najcenniejszym skarbem, lecz poza przepisem na dobrą grochową czy dokładną charakterystyką najcięższych chorób, pamiętał również krzywdy, a anielskiej krwi przelanej na ziemiach, po których za chwilę będzie stąpał, nigdy nie zapomni. Jego bracia, siostry… zasłyszał, że już od dłuższego czasu urzędował nowy prorok. Mimo wszystko i tak czuł spory niepokój. Jeśli go na dzień dobry zaszpachlują… kto wyleczy tego dzieciaka?
Feniks zdawał się rozpoznawać okolicę i instynktownie przygotować do lądowania… albo wlecenia wprost w wielką grotę na tyle daleko, na ile pozwalała mu to wielkość i własnego ciała, i samych korytarzy. O ile pałał niechęcią do wiernych, którzy przechodzili wzdłuż tych samych tuneli w szczątkowej ilości, o tyle żal im było każdego ich krzyku po tym, jak zauważyli jakieś wielkie ptaszysko przelatujące nad ich głowami. Co prawda feniks należał do jednej z ich sióstr – de facto nawet członkini starszyzny – i może to było powodem, dla którego jeszcze nikt go z tej bestii nie zdjął. Ewentualnie fakt, że do tej pory minął jakieś niewinne niewiasty i kilka staruszek z wnuczętami. Huh.
W końcu jednak skrzydła feniksa nie mieściły się w korytarzu, który z jakiegoś powodu zaczął świecić własnym blaskiem i bestia została zmuszona zatrzymać się i przejść na chód. Ta część podróży była dla Ourella chyba najbardziej wyczerpująca, bo choć został imo kawałek, przeniesienie ciała Jinxa w tak opłakanym stanie, w jakim anioł się znajdował, było co najmniej ciężkie.
Widok, który momentalnie wymalował się przed prorokinią i zidiociałym dzieciakiem, był z lekka niecodzienny, choć jeśli kobieta była wcześniej uprzedzona, może nie spojrzy na nich z aż taką konsternacją.
Blondyn z trudem utrzymywał ciało poharatanego wymordowanego, kładąc je na płaskim, najbliższym podłożu, z pewną dozą czułości pilnując, by płaszcz, którym go uprzednio okrył, wciąż stanowił funkcję koca. Sam anioł z nieruchomo zastygłym skrzydłem, starał się utrzymywać równowagę, rozpaczliwie wymachując tym drugim, kiedy tylko zaczynał przechylać się na jedną ze stron. Nogi trzęsły mu się niemiłosiernie, a ilość krwi, którą był naznaczony, dawała pewne namysły do powodów, dla których stąpał po ziemi tak chwiejnie. Całość dopełniały podarte, mokre od pasa w dół ubrania i srebrny, chrześcijański krzyżyk, który mimo zakrycia żółtą chustą, wciąż nieśmiało się wychylał.
Nim jednak wszedł na chama do pomieszczenia, pokusił się o kulturę. Przecież nie wchodził do stodoły… choć w stodole czułby się zdecydowanie mniej narażony na śmierć.
- Nazywam się Ourell Archangel i zostałem poproszony o wyleczenie Hirokiego. – ton głosu był uprzejmy. Gdyby wydrzeć z niego zmęczenie, Taihen byłaby w stanie zasłyszeć w nim lekko przepraszającą nutę. Może i trzymał prawie-trupa na rękach, któremu najchętniej od razu oddałby wszystkie organy wewnętrzne, ale za burzenie czyjegoś spokoju zawsze wypadało przeprosić. Jak nie słowami, to postawą. – Jesteś Taihen, prawda? – zagadnął, czując wewnątrz nieprzyjemny ścisk, którego choćby chciał, nie potrafił do końca zdławić. Kościół Nowej Wiary… prorokini… jedne wielkie bujdy na resorach, a do tego niebezpieczne. O zgrozo.. przecież wyznawcy Ao bluzną na jego ojca.
Uspokój się.
Chciał tylko dobrze dla Hirokiego. Poza tym brak energii nawet by mu nie pozwolił podejmować jakiekolwiek tematy religijne. Tym bardziej, że znajdował się w samej paszczy lwa…
Raz jeszcze spojrzał na kobietę, nie rezygnując z uprzejmości, choć jego zdyszany oddech i ogólnie niezbyt reprezentacyjny wygląd, pewnie i tak odwróciłyby od nich uwagę.
- Powinnaś być w posiadaniu reszty składników na lekarstwo. Czy mógłbym Cię prosić, abyś zapewniła Jinx’owi opiekę? Przynajmniej na moment, w którym odstawię śledzionę ryjowca w politei. – zaczynał czuć się niezręcznie, tak chwiejąc się na drżących nogach, choć uparcie zaciskał zęby i ani myślał upaść.
Przecież miał zadanie.. na które źródło zawiesił teraz oko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.12.15 0:56  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Zmarszczył lekko nosek, przyglądając się jej uważnie.
Noo ─ przeciągnął mimowolnie, wypychając nieco dolną szczękę do przodu. Nooo dobraa. Ale! Palec dzieciaka podniósł się w bardzo ważnym geście uwagi. Odczekał, by mieć stuprocentową pewność, że Taihen nie zainteresuje się bardziej glonami niż nim, wziął wdech i poruszył ustami na wzór słów: Jeśli nie masz żadnego złego wujka. Jasne? Buńczuczna mina prędko ustąpiła rozweseleniu. Um! Kasztany brzmią fajnie! I bałwan, nie? Nigdy nie lepiłem.
Zastanowił się dłuższą chwilę, aż jego zainteresowania nie wzbudziły kolejne słowa prorokini. Uniósł obie brwi, jakby powiedziała coś podejrzanego na tyle, że nie był w stanie w to uwierzyć, a potem nagle pokręcił głową.
No... znaczy... w sumie to się jeszcze nie zastanawiałem, no bo... Dłonie poruszyły się prędko, wzbraniając się przed odpowiedzialnością. I kiedy postawił krok do tyłu, nagle wyprostował plecy. Palce oparły się o śliską powierzchnię podanego mu słoika, ale przytrzymał go i spojrzał kobiecie prosto w twarz z taką hardością, że lada moment, a można by pomyśleć, że ofiarowała mu wystarczająco ważną misję, by uratował pół globu. Przez chwilę próbował jeszcze poprzestawiać wszystkie litery, co z racji młodego wieku, było dla niego faktycznie zadaniem na miarę ocalenia świata, aż wreszcie wyrzucił z siebie zdecydowane:
Nehiat! Fajne imię dla takiego czegoś. Brzmi trochę jak z jakiejś legendy, no nie? – mruknął podniecony ze skrzącymi się oczami, absolutnie licząc teraz na potwierdzenie. Tak byś się nazywała, jakbyś była chłopcem, wiesz? I... co robisz?
Przyglądał się zaintrygowany, nie rozumiejąc, jak może chcieć zanurzać się w tak chłodnej wodzie. Mimo, że nie wyglądał na przekonanego co do jej pomysłu, słowa potraktował bardzo poważnie. Ścisnął mocniej słoik, obejmując go ramionami i pokiwał głową.
Nie będziesz sama! – zaoponował po zdecydowanie zbyt długiej chwili. Potrzebował jej jednak, żeby zebrać w sobie odwagę. W końcu niecodziennie mówił takie rzeczy dziewczynie. Ja mogę być twoim kolegą, dobra? Wiesz, możemy chodzić już na te twoje spacery jak tak bardzo chcesz, nooo... I pozwolę ci odwiedzać Nehia... – reszta zdania została dosłownie urwana, jakby była tylko cienką linką, na którą opadło ostrze noża. Hiroki podskoczył i wycofał się o kilka kroków, kierując zaskoczone spojrzenie na Ourella.
Skąd on..?
Ale więcej nie myślał. Nie słuchał też jego słów, wpatrując się tępo w nieprzytomne ciało Jinxa. Dzierżony w obu dłoniach słoik z małym zwierzątkiem wyślizgnął się z uścisku, z chlustem wpadając do wody, a nim jej krople z powrotem położyły się na tafli, Hiroki biegł już w stronę czarnowłosego.
Jinx! – Piśnięcie przecięło umysły wszystkich jak wyjątkowo naostrzona strzała. Ołaaa! Co ci się..?! – Przyhamował nagle tak raptownie, jakby wbiegł w ścianę, odskoczył do tyłu, w mig znajdując się przy tłumaczącym się Ourellu. Idź stąd!
Jeśli ktokolwiek uznał, że to tylko przesłuch, to prędko mógł się zorientować, że niekoniecznie. Dłonie faktycznie oparły się o bok medyka DOGS, a ramiona pchnęły go w bok z zamiarem odsunięcia od nakrytego narzutą ciała. Pół sekundy później mokra pięta z całą pewnością specjalnie wbiła się wpierw w łydkę, a chwilę potem w udo Ourella, gdy Hiroki z nieukrywaną wściekłością posłał te dwa solidne – jak na czternastolatka – kopniaki, by zaraz z wilgotnymi oczami nie wbić wzroku prosto w pomarszczoną blizną twarz. Spory wyrzut malował się w stalowych tęczówkach, które skrzyły się mocno, odbijając od ciebie każde możliwe światło. Starał się zdusić w zalążku histeryczny atak płaczu, nawet jeśli widok pokiereszowanego Jinxa, wywoływał u niego drżenie na ciele.
Coś ty mu zrobił, ty brzydalu?
Zacisnął wtedy palce w pięści i ignorując ból tego złamanego warknął coś gardłowo, wyzywając go od idiotów. Stanął jednak tak, aby znaleźć się między jasnowłosym, a Jinxem, co rusz zresztą zerkając również w kierunku Taihen.
Wyjdź! – Nalegał uparcie, marszcząc przy tym brwi. Jeszcze raz go skrzywdzisz, a cię pobiję! A jak tkniesz Taihen, to też nie będę dla ciebie miły! To twoja ostatnia szansa!
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.12.15 19:03  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
- Nehiat? - Chwilę jej zajęło ułożenie literek. Gdy jednak myśl zaskoczyła, na jej twarzy pojawił się wielki, pełen radości uśmiech. A to mała skubana bestia, był sprytniejszy niż mu się wydawało. Mentalnie zmierzwiła mu włosy, przy okazji śmiejąc się w duchu. - To najlepsze imię dla krewetki jakie kiedykolwiek słyszałam. I bardzo bym chciała się tak nazywać gdybym była chłopcem.

Ao nie odpowiedział na jej pytania, ale chłopiec owszem. A może to jej bóg mówił przez jego milczące usta? Och, to byłoby zbyt piękne żeby było prawdziwe. Ale mogli chodzić na spacery. W końcu miałaby swojego małego synka, który wypełniłby pustkę.
Małego, który jest wyższy od ciebie.
Ha. Może jednak niech zostanie tym kolegą. Spojrzała na Hiro gdy urwał w połowie zapewnienia. Może znów za bardzo się zamyśliła i teraz czekał na jej odpowiedź.
- Byłoby świetnie. Chyba właśnie przypomniałam sobie historię Neha...
Neha, który właśnie wpadł do wody z pluskiem, niszcząc cały nastrój chwili. Widziała to na twarzy chłopca, w jego ruchach, gdy ruszył biegiem w stronę wyjścia. Trochę zgłupiała, ale odpowiedział jej obcy głos.
Nazywam się Ourell...
- Mało oryginalne nazwisko. - Uprzejmość szlag trafił. Wstała z klęczek i obróciła w stronę medyka. Nie przejmowała się faktem, że całe ubranie, teraz mokre, przykleiło się jej do ciała. Spodnie i bluzka nie były aż tak prowokujące żeby zniesmaczyć anioła żyjącego w Desperacji. Nie powinny. Szczególnie Psa, patrząc po chustce na szyi, spod której wystawał krzyżyk. Mimowolnie się skrzywiła, lecz grymas prędko przerodził się w troskę gdy zobaczyła Jinxa.
Na chwilę czas się zatrzymał, a ona zaczęła iść w ich stronę. Zagubiona, przestraszona, w czasie gdy powinna niczym Pani Jeziora, unosić się na tafli wody. Ha, przecież to nie była baśń, a świat rzeczywisty. W rzeczywistości nie było aż tylu szczęśliwych zakończeń, o ile w ogóle jakieś były.
- Owszem, jestem Taihen, a Hiroki raczej cię nie lubi.
W końcu zbliżyła się na tyle, żeby położyć chłopcu rękę na ramieniu i choć ciężko było go zatrzymać przed atakiem na Bernardyna, to spróbowała to zrobić, tym razem gestem, nie słowem. Ścisnęła skórę i wsunęła się pomiędzy nich.
- Nie martw się, Hiro, pan Archangel raczej nie będzie dla mnie niemiły. Nie ma na to czasu. - Spróbowała posłać chłopakowi uspokajający uśmiech, ale stan Jinxa ledwo pozwalał jej na uspokojenie drżenia dłoni. Choć zdecydowanie wyglądał jak najpiękniejszy prawie-trup jakiego kiedykolwiek widziała. Mogłaby go tu i teraz, tak przy wszystkich. - Makowe mleko odebrał już Jinx, ale jeśli je gdzieś zgubiliście - cóż za niedopatrzenie ze strony anielskiego medyka - to zaraz poślę po więcej. Nie wiem czy potrzeba panu czegoś jeszcze, proszę się domagać, a ja tymczasem zajmę się nim.
I z gracją tancerki obróciła się na pięcie żeby przyklęknąć przy kochanku. Zgarnęła włosy z jego twarzy i nabrała powietrza w płuca.
- Czy ktoś tu się kręci w pobliżu? - Jej głos poniósł się echem po ścianach groty i okolicznych korytarzach. W odpowiedzi można było usłyszeć bieg, a potem drobna kapłanka o krótkich włosach wpadła do jaskini. - Przynieś mi czyste szmatki i mleko makowe na sen. Pan jeszcze czegoś potrzebuje?
Miała nadzieję, że bez zbędnych uprzejmości odpowie i zaczną szybko działać. Nie była lekarzem, ale wiedziała, że krew znajdująca się poza ciałem nie jest najlepszym znakiem i raczej nie mieli czasu na pogawędki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.12.15 23:16  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
„Idź stąd!”
Błękitne spojrzenie spadło na młodzieńca, który w ciągu kilku sekund zjawił się tuż przy jego nodze. W całym zamieszaniu faktycznie musiał przyznać sobie błąd, że na samym starcie nie wyjaśnił okoliczności, dla których obaj z wymordowanym wyglądali jakby dopiero co wrócili z wojny, przy której to czarnowłosemu oberwało się bardziej.
„Mało oryginalne nazwisko.”
Na ułamek sekundy zmarszczył nos. Cóż mógł powiedzieć? Gdy nie panoszył się z wywalonymi na wierzch skrzydłami, brzmiało o wiele lepiej. Niemniej posługiwał się godnością na tyle długo, że z automatu przedstawiał się właśnie w owy sposób. Czuł się już wystarczająco niepewnie na terenie Kościoła Nowej Wiary, żeby na dokładkę przedstawiać się prawdziwym, niemalże biblijnie brzmiącym imieniem. Angielszczenie najwyższego szczebla w anielskiej hierarchii było wynikiem jego szczątkowego poczucia humoru (albo może przypadku?) i w gruncie rzeczy nie oznaczało absolutnie niczego. W przeciwieństwie do „Zachariela”.
- Hiroki – podjął spokojnym głosem, nie zwracając większej uwagi na słowa Taihen. Doskonale wiedział, że dzieciak nie pałał do niego sympatią. Też podchodziłby ostrożnie do kogoś, kto trzymałby jednego z jego synów na rękach w takim stanie, w jakim znajdował się właściciel burdelu. A znając dokładną specyfikę choroby chłopaka, nie mógł spodziewać się innej reakcji. Musiał jednak przyznać, że parzył go widok tlących się w szarych oczach łez. – Przysięgam ci, że postawię Jinxa na nogi jeszcze dzisiaj. – starał się go przekonać, jednak nie miał serca marnować całego swojego czasu na łapanie z dzieckiem dobrego kontaktu wzrokowego czy na przykucnięcie i poklepanie z czułością po ramieniu. Wystarczająco minut już zmarnował… i wystarczająco kopniaków na sobie przyjął, żeby sobie uświadomić, iż jednym zdaniem go do siebie nie przekona. Mimo wszystko nie miał mu niczego za złe, nawet jeśli boleśnie krzywił się z każdym zadanym ciosem.
Chwała, że na ratunek przyszła Taihen, która dała mu szansę na odsunięcie się nieco na bok.
- Podczas poszukiwań jednego ze składników – który właśnie wyjął i ułożył na chuście, specjalnie rozłożonej pod przygotowania leku, by zaraz przykucnąć i zacząć grzebać w torbie. – pewną rudowłosą dziewczynę, która pomagała w poszukiwaniach, i mnie, napadła sfora wilków. - blondyn nie miał żadnego pojęcia, że ów rudą dziewczyną była członkini Starszyzny Kościoła Nowej Wiary. – Jinx przybył nam wtedy z pomocą pod postacią bestii. Niestety po walce doznał zbyt wielu urazów, żeby cokolwiek powiedzieć o mleku makowym, a po ponownej przemianie nie miał przy sobie już niczego. – wytłumaczył bez krzty pretensji, prędzej czując rozgoryczenie, że jakikolwiek składnik poszedł na marne. Jakkolwiek by tego uczucia nie pochwalał, tak też przejawiał czystą nienawiść do słowa zwanego marnotrawstwem.
- Byłbym wdzięczny, jeśli zaopatrzono by mnie w kilka cennych rzeczy. – rzucił i po chwili nie krępował się w wymianie kilku przedmiotów niezbędnych do przygotowania leku. Nie prosił o nazbyt wiele, przytaczając rzeczy, które powinny były znajdować się wśród tak sporej społeczności kościoła. Słój, ewentualnie miska, jakiś nożyk, ewentualnie łatwo dostępny składnik… nic szczególnego.
Po otrzymaniu wszystkich rzeczy, nim zabrał się do pracy, otworzył spory, wyraźnie nadgryziony czasem notatnik i przewertował go na właściwą stronę. Poganiany przez samego siebie, wziął się do roboty. Ruchy miał precyzyjne i widać było, że doskonale wiedział, co robił. Wieloletni staż robił swoje i po kilku sprawnych ruchach, wyciął ryjowcowi śledzionę, zwracając szczególną ostrożność na maziowatą substancję, która wciąż gdzieniegdzie z niego wyciekała. Żółta chusta powinna wciągnąć większość płynów.  
- Na tej stronie jest opisany cały przepis na lekarstwo. Śledziona powinna pozostać w tym naczyniu przez całą noc… - pokusił się o krótkie informacje, ładując przygotowany narząd do słoja, uprzednio wypełnionego składnikami o ostrym zapachu, które udało mu się wyprosić od wyznawczyń.  Odstawiając słój na w miarę równą powierzchnię, podszedł do Taihen, ledwie trzymając się na nogach. Zmęczenie w związku z użytą wcześniej mocą, wciąż boleśnie dawało mu się we znaki, choć nieważne jak bardzo nie czułby się osłabiony, i tak był w znacznie lepszym stanie, niż Jinx, przy którym przykucnął. – Nic więcej w kwestii lekarstwa zrobić nie mogę, ponieważ pozostaje jedynie czekać te parę godzin. Jeśli wszystko pójdzie dobrze, rankiem dokończę przygotowania. A teraz przepraszam za sprawienie kłopotu, ale to, co zrobię, wynika z obowiązku. - rzucił, spoglądając krótko na Taihen, siląc się na całkiem szczery uśmiech, który byłby piękniejszy, gdyby nie paskudna blizna rozlana po połowie twarzy, sine wory pod oczami, sygnalizujące wycieńczenie, czy choćby fakt, że wciąż posiadał krwawiące rany i złamane, dziwnie wygięte skrzydło.  
Dotknąwszy poranionego ciała wymordowanego, użył mocy i zdarł ze skóry ciemnowłosego każdą większą ranę, pozostawiając go bez większych obrażeń, a samemu zaraz padając jak mucha, tuż obok jego ciała. Mroczki przed oczami, wygłuszający się wokoło dźwięk…
Wierzył, że choć sam nie był w najlepszym stanie, zdoła odzyskać przynajmniej minimalne pokłady siły, by dokończyć warzenie leku. Poza tym, nawet jeśli miało to zostać okupione jego stratą, wolał, żeby Jinx nie miał na sobie ani jednego zadrapania. Skoro nie potrafił pomóc mu podczas walki, chciał przynajmniej odciążyć go z brzemienia, jakim był ból po bitwie. W tej chwili był zresztą potrzebny Hirokiemu… choćby dla samego pokazania, że otworzył oczy.
Stracił przytomność.
Czyn głupi?
Anioły często robią dziwne rzeczy.
Szczególnie, gdy uważają się za stróżów…
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.12.15 23:37  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Hiroki był jeszcze młody. Był więc przekonany, że to właśnie owa młodość chroniła go teraz przed gniewem mężczyzny. Nie traktowano go poważnie, a to sprawiło, że łzy nie były tylko wyrazem rozpaczy, ale też gniewu. Wciągał już powietrze do ściśniętych z przestrachu płuc, kompletnie głuchy na przytulne słowa nieznajomego, ale gdy drżące wargi rozchyliły się, żadne słowo nie dosięgnęło umysłu rannego anioła. Hiroki pisnął za to, zerkając za siebie, by obrzucić Taihen niemalże zaskoczonym spojrzeniem. Chciał zaprotestować, powiedzieć jej, żeby się schowała albo jeszcze lepiej – żeby wzięła też Jinxa, a on w tym czasie odwróci uwagę kogoś, kto był w stanie ze spokojem bawić się swoimi ofiarami, na stałe przyszywając do Ourella łatkę złoczyńcy i potwora.
Czerwień rozlała się po jego policzkach i dosięgnęła uszu, gdy wsłuchiwał się zdezorientowany w ton głosu jego nowej koleżanki, a gdy ta przestała mówić, przeskoczył spojrzeniem prosto na Ourella. Anioł wykonał pierwszy ruch. Nie było to co prawda nic konkretnego, ale Hiroki i tak złapał Taihen Shi za dłoń, zaciskając na niej oczyszczone wodą palce i wsunął się o krok przed nią, jakby miał zamiar ją przysłonić – co z tego, że ledwie ją przerastał.
Ale Ourell wcale nie skierował się do kapłanki, która mogła poczuć, jak paznokcie młodego mimowolnie wbijają się we wnętrze jej ręki. Dzieciak skamieniały przyglądał się, jak Arachangel podchodzi do nieprzytomnego Jinxa, potem kuca tuż przy nim, wciąż zakrwawiony, z ciemnymi worami pod oczami, z tą paskudną blizną na twarzy... aż wreszcie Hiroki krzyknął – był to pierwszy raz, gdy jego wrzask przeszył czaszki wszystkich wokoło – a w sekundę później dopadł do ramienia członka DOGS, gotów pokazać, że wcale nie jest tak niegodnym przeciwnikiem.
Zęby zatrzasnęły się, twarz stężała, brwi ściągnęły, a nos zmarszczył, ale gdy faktycznie szarpnął Ourella za skórę, pozostawiając na niej czerwone ślady po zadrapaniu, bystre oko dostrzegło, jak pierwsza z ran – jakieś niewielkie przecięcie na policzku Jinxa – zostaje dosłownie wchłonięta przez skórę, która jak woda rozlała się na twarzy właściciela, pozostawiając po sobie gładką powierzchnię. Dłonie dzieciaka rozwarły się, a on odsunął je od nieznajomego jak poparzony, nagle zdając sobie sprawę, że niepotrzebnie się tak miotał.
Pewnie... – zaczął w myślach. Pewnie chce tylko stłumić mój zapał i...
Ale w tym samym momencie powieki Ourella zamknęły się i Hiroki nie mógł już dostrzec, że w tym samym momencie powieki Jinxa zadrżały, zdradzając pierwsze oznaki ocucenia. Jasnowłosy wyciągnął tylko dłonie ku aniołowi, jakby chciał go złapać, ale – oczywiście – ciało buchnęło o ziemię, a młody został pociągnięty na dół, ściągnięty przez ciężar na kolana. Opadł zaraz rękoma o podłoże, zatrzymując się niemal milimetr od nieprzytomnego medyka, by zaraz z sykiem wciągnąć powietrze przez kły i odsunąć się od niego. Chciał wskoczyć na nogi, ale był to tak gwałtowny ruch, że szarpnięcie posłało go na tyłek, a on sam w ostatniej chwili przytrzymał się dłonią, by nie upaść płasko na glebę.
Nie... – Wzrok ulokował w Taihen, ściągając usta w wąską linię. Nie żyje?
Ale nim uzyskał odpowiedź, która usatysfakcjonowałaby go lub nie, przypomniał sobie o jeszcze jednym ewenemencie, który oparty o ścianę zyskał odrobinę zdrowia podarowanego przez wcześniej skopanego i ofukanego przez Hirokiego Ourella. Dzieciak spojrzał na Jinxa i podczołgał się, bo dzieliły go od niego ledwie dwa kroki. Znów na kolanach drżące dłonie oparł o jego twarz, z której wyparowały najgłębsze zadrapania.
Jinx? Obudź się, nooo! Jinx! Poklepał go lekko po policzku. Wstawaj już. Mam dla ciebie fajnego przyjaciela i w ogóle!
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.15 21:34  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Ciemność okalająca jego zmysły była przyjemna i odprężająca. Nie wiedział w którym momencie stracił przytomność, ale i w którym ta zaczęła wracać do niego, ale nawet w chwili gdy pojedyncze prześwity świadomości brutalnie wdzierały się do jego umysłu, uparcie walczył z nimi, nie zamierzając tak szybko się poddać. Dopiero w momencie, kiedy kolejne uderzenie smagnęło jego policzek, z gardła mężczyzny wydobył się bełkotliwe warknięcie.
Kolejnego uderzenia nie było, kiedy palce ciemnowłosego zacisnęły się mocno na drobnym nadgarstku chłopaka i szarpnął go do siebie, kiedy sam podniósł się do pozycji siedzącej.
- Jeszcze raz mnie strzelisz, to przysięgam, że rozkwaszę cię na ścianie. – syknął, jednakże jego ton i cała aparycja wyglądała na bardziej znużoną niż zirytowaną. Pomimo ostrych słów, jego druga ręka wsunęła się na miękkie jasne kosmyki i pomknęła po nich, aż do samej szyi Shirou. Jasny wzrok w ekspresowym tempie omiótł jego sylwetkę doszukując się jakiś nowych ran, siniaków czy też zadrapań, ale nic takiego nie było. A jeśli tak, to musiało, umkną jego spojrzeniu. Chociaż nie było tego widać, to Jinx odetchnął cicho z ulgą, po czym spojrzał na Taihen i ledwo zauważalnie skinął jej głową w niemym podziękowaniu za zajęcie się, z pewnością problematycznym dzieciakiem.
Wsunął rękę na swoją szyję i zaczął się po niej drapać, czując ciężar zmęczenia na swoich ramionach. I wtedy momentalnie znieruchomiał. Nic nie czuł. Żadnej rany, która powinna się tam przecież znajdować. Żadnej świeżej krwi, tylko same zaschnięte skrzepy. Szybko wsunął paznokieć pod jeden z nich i podważył, zdrapując. Zmarszczył brwi, trwało to jednak parę sekund, kiedy spojrzał na leżącego obok Ourella, po czym prychnął pod nosem.
- Co za kretyn. – mruknął wysuwając nagą stopę I szturchnął nią w łydkę nieprzytomnego.
- No I na chuj. – Jinx splunął na bok czując narastającą irytację samym faktem, że został wyleczony przez Ourella. Jasne, osobiście nic do niego nie miał, ale też nie był mu aż tak bliski, żeby pozwoli na coś takiego. Jinx, jak to Jinx, wolał być samowystarczalny. Przysunął się bliżej jasnowłosego i dotknął jego połamanego skrzydła.
- Wiem, że nie przepadacie za skrzydlatymi, ale mogłabyś wezwać jakiś medyków, żeby zajęli się jego ranami? – ujął mocniej skrzydło, muskając opuszkami po miękkich piórach. - I mówił coś zanim przybrał rolę bohatera? Co z lekiem?
TRZAS
Jinx szarpnął skrzydłem anioła, a kość wydawszy charakterystyczny dźwięk łamania naskoczyła na swoje miejsce. Ciemnowłosy odłożył skrzydło z zadziwiającą delikatnością jak na niego, po czym podniósł się nie przejmując swoja nagością.
- Gdzie moje ubrania? I kurwa, głodny jestem. – wzrok opadł na Shiroukane, po czym ponownie przesunął dłonią po jego włosach, a następnie przyciągnął go bliżej siebie.
- Chcę cię już z powrotem. – mruknął leniwie.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.01.16 15:15  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Przepraszający uśmiech przebiegł przez twarz Taihen gdy kilkoro wiernych wpadło do jaskini z przedmiotami, których potrzebowali. Wiedziała, że byli równie podenerwowani co anioł czy Hiroki, każdy z innego pokoju. Krzyż na szyi Ourella odstraszał ich na tyle, że nie odważyli się nawet podać im składników na lekarstwo. Zostawili je przy wyjściu, a Prorokini osobiście udała się po nie, przy okazji szepcząc coś na ucho swoim podopiecznym. Wskazała na chłopca i już po chwili wracała ze słoikiem pełnym składników. Ułożyła je obok anioła, zaś szmatkami o które poprosiła delikatnie oczyściła rany Jinxa, zmywając większą część zaschniętej krwi z jego ciała.
Słuchała wyjaśnień, obserwowała chłopca, który najwyraźniej za wszelką cenę starał się ją ochronić przed złym kolegą właściciela burdelu. Gdzieś w głębi duszy zrobiło jej się cieplej, jednak uczucie to nie trwało zbyt długo. Rozdzierający krzyk dziecka przeraził ją do granic, sprawiając, że wszystkie mięśnie się napięły. Zagryzła wargę, szukając zagrożenia, lecz nie pojawiło się ono. Zamiast tego zobaczyła zanikające rany na ciele wymordowanego. Magia, której nigdy nie potrafiła pojąć. Ważne, że działała. Przez chwilę, zanim anioł padł razem z Hiro na ziemię.
Poderwała się z miejsca i pomogła wstać chłopcu.
Nie żyje?
Głos w jej głowie wcale nie wydawał się zmartwiony. Przykucnęła przy medyku by sprawdzić mu puls. Uderzenie gorąca od jego ciała uświadomiło jej, że nadal oddychał. Pokręciła głową.
- Żyje. Po prostu zmęczył się pomaganiem Jinxowi...
Ale chłopaka już nie było obok niej. Obserwował mały cud, który właśnie nabierał formy na ich oczach. Powieki wymordowanego się poruszyły, a znajomy, nieco poirytowany głos sprawił, że Prorokini się uśmiechnęła. Całe szczęście nie był mistrzem napięcia i nie udawał martwego, grając im na nerwach.
Stanęła nieco z tyłu, pozwalając Shiro na chwilę prywatności. Był dużym chłopcem, dziewczyny nie powinny widzieć jak okazuje uczucie swojemu opiekunowi. Zamiast tego spojrzała na wyjście z jaskini i parę wielkich oczu, które czekały na jej polecenie. Skinęła głową. Za chwilę będą mogli wejść, gdy tylko padnie hasło medyk.
I padło.
Para kościelnych sanitariuszy weszła z noszami i gdy nastawiono aniołowi skrzydło, delikatnie przenieśli go na płachtę i wynieśli z komnaty, zabierając do lecznicy. Teraz to była tylko kwestia czasu i zaufania, którym musieli się wzajemnie obdarzyć. On nie zaatakuje uzdrowicieli, a oni nie zamkną go rannego w klatce.
- Lekarstwo ma poleżeć przez noc zanim Hiro je weźmie, tyle wiem. Reszta pewnie jest w jego notatkach. - Wskazała głową na otwarty zeszyt leżący nieopodal słoika ze śledzioną ryjowca. Gdzieś jej w oczach czaiło się rozbawienie. Widać było, że Jinx wracał do siebie wyjątkowo szybko. - Ubrania są tam gdzie je zostawiłeś, chyba nawet razem z jedzeniem. Swoją drogą, ciebie też dobrze widzieć.
Wzruszyła ramionami i bez słowa zgarnęła słoik z lekarstwem, żeby już po chwili zniknąć w wyjściu z jaskini. Jeśli będą chcieli odzyskać swoje rzeczy to do niej dołączą, Taihen tymczasem się nieco uspokoi.
Skinął jej głową. Po wszystkim co zrobiła jedynie skinął jej głową i wydawał rozkazy! Żadnego szczerego dziękuję, ani jednego miłego słowa. Była niepocieszona, prawie jak tamtego dnia gdy po raz pierwszy jej powiedział, że nadal potrzebuje małej namowy żeby uwierzyć w jej boga. Ta mała namowa nadal trwała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.01.16 5:21  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Wystraszył się. Prawie wrzasnął. Praktycznie uderzył Jinxa, ale gdy usłyszał jego głos – cokolwiek bełkotał – twarz nabrała jasności, a on sam rzucił mu się na szyję, oplatając ją nietrzymaną przez wymordowanego dłonią. Beczał i śmiał się jednocześnie, niezrażony, że moczy łzami swojego opiekuna. Na siłę wręcz wciskał się w niego, wiedziony instynktem przetrwania. Miał pewność, że w ramionach czarnowłosego było bezpiecznie, bez względu na to, jak silny byłby uścisk. Natarczywe „bueeee” i pochlipywanie ustąpiło dopiero, gdy poczuł ciężką dłoń na zmierzwionych włosach. Znieruchomiał równie wystraszony, co zaciekawiony, ale wedle czyjejś niewidzialnej siły, odsunął się trochę od Sheby i spojrzał na niego zaryczany, nieświadom zaczerwienionych białek, pokraśniałych policzków i drżącego podbródka tuż pod wywaloną na wierzch dolną wargą. Jinx musiał czuć się jednak o wiele lepiej, no bo przecież się obudził, dlatego Hiroki – i tylko dlatego – postanowił go puścić. Pociągnął ostatni raz czerwonym nosem i wytarł go rękawem nieswojej bluzy, nadal trzęsąc się od płaczu, który nie trwał dłużej jak nastawienie skrzydła Ourella.
A wiesz? – zaczął, przesuwając jeszcze materiałem po oczach. A Taihen mi dała truskawki i się prawie kąpaliśmy, i będę ją bronił, jak będzie niebezpiecznie, bo jest całkiem fajna. Tu mimowolnie ściszył głos, jakby łudził się, że Taihen go nie usłyszy. Tylko... ona jest dziewczyną, no i... co ty robisz?!
Wraz z ostatnim pytaniem zerwał się na nogi i uskoczył w tył, omal nie wpadając na prorokinię. Ledwo utrzymał równowagę, chwytając się już za bluzę. Drżące palce słabo dawały sobie radę z zamkiem, ale gdy wreszcie rozbrzmiał metaliczny zgrzyt, bordowa tkanina spłynęła po ramionach Hirokiego, jak najlżejszy materiał, a potem jasnowłosy zdjął go i przycisnął do biodra Jinxa, jednocześnie zerkając spanikowany na Taihen.
Nie patrz! – Jęknął zażenowany, jakby to on stał nagi od pasa w dół (a nie od pasa w górę), ale problem istotnie pojawił się w Jinxie i to w niego wcelowały się stalowe tęczówki. No co ty, ej! Mówiłem ci przecież, że to jest... – ściszył ton – no wiesz... d z i e w c z y n a! One nie mogą widzieć twojego sfjsnh
Jinx przyciągnął go do siebie, wywołując jednocześnie mieszankę irytacji i zażenowania.
─ Chcę cie już z powrotem.
Hiroki oparł dłoń o jego brzuch i lekko się odsunął.
Nooo jestem przecież, rany! Przestań mnie tak przytulać! Nie jestem już dzieckiem! Ale ty chyba jesteś, bo nago chodzą tylko małe dzidziusie i zwierzęta... A skoro o zwierzętach mowa!
Wyrwał się nagle i wbiegł do wody, szukając zaciekle słoika z krewetką. Dał tym samym wadliwie dużo czasu Taihen i Jinxowi, aby wymienili ze sobą kilka zdań, bez podsłuchiwacza w postaci Hirokiego. Była to tylko chwila, nim nie dorwał się do słoika i nie przytachał go z powrotem na brzeg, akurat wtedy, gdy...
Hm? Chłopiec zerknął podejrzliwie na Taihen. Raptownie zatrzymał się w miejscu i zmarszczył brwi. Jakie lekarstwo? Ja niczego nie biorę! Nie jestem chory!
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.16 2:50  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Uporczywy płacz chłopaka z każdą kolejną chwilą przyprawiał Jinxa o coraz większy ból głowy. Przycisnął dłoń do czoła i zaczął machinalnie masować obolałe skronie, ale prawda była taka, ze nic mu to nie pomagało. Pamiętaj, to tylko upośledzony dzieciak. Nie chcesz zmiażdżyć mu krtani. To. Tylko. Upośledzony. Down. Ale nawet kusząca wizja ucieszenia dziecka, którą stłamsił w zalążku nie powstrzymała go przed ostrzegawczym kłapnięciem zębiskami, wbijając świdrujące na wylot spojrzenie w rozdygotane ciało tuż obok niego. Aż w końcu jedna z dłoni objęła to drobne ciało, które sprawiało wrażenie, że chce się stopić z jego własnym, i bezmyślnie pogładził kciukiem skrawek jego ciała, przytulając swoje wargi do jego ucha, wydając z siebie ciche ‘shhh’, chcąc w ten sposób go uspokoić.
Nie wiedział, czy otrzymał upragniony efekt, czy chłopak sam z siebie postanowił powstrzymać potok łez, ale najważniejsze, że wreszcie się uspokoił. Chociaż zbawienna cisza zbyt długo nie trwała, kiedy został zasypany potokiem słów dzieciaka.
- Ależ jesteś dzielny. – mruknął nieco znudzony I zmęczony tą ciągnącą się w nieskończoność szopką. Cholerny teatrzyk, który musiał odgrywać, całe szczęście miał się skończyć….
”… poleżeć przez noc…”
Wypuścił powietrze przez zaciśnięte zęby. Dobra. To tylko cholerne ponad dwanaście godzin, jedna noc. Wytrzyma. Wytrzymał cały ten czas to i wytrzyma te paręnaście godzin.
- Dobra, to c— - zdębiał totalnie widząc co odwala chłopak. Zupełnie wybity z rytmu instynktownie przycisnął do swych szczupłych bioder bluzę, nie do końca rozumiejąc co się właśnie stało. Zmarszczył brwi, mierząc dzieciaka nieprzewidywalnym spojrzeniem złotych tęczówek, które w aktualnym świetle przypominały płynne złoto.
- No I co z tego, że to dziewczyna? Wiesz ile razy już mnie wi— – zamilkł raptownie, jakoś nie chcąc zbytnio wchodzić w jakieś głębsze dysputy z dzieciakiem, które umysł był porównywalny do dwulatka. Brakowało jeszcze, żeby zaczął się ślinić i robić w gacie. Chociaż z drugiej strony kto wie, co by się stało, gdyby nie przygotowali dla niego lekarstwa.
- Uważaj na słowa. – skarcił go jednak już w chwili, kiedy jego umysł musnęły słowa “dzidziuś” i „zwierzęta”. Wiedział, że jest dla niego zbyt pobłażliwy. Na zbyt wiele mu tym momencie pozwalał, uporczywie tłumacząc swoje zachowanie tym, że jest chory.
Ale choroba nie miała wiecznie trwać a Jinx z pewnością to sobie odbije już na zdrowym chłopcu. Dzieciak przez tydzień nie będzie potrafił podnieść się z podłogi.
I w czasie jednego uderzenia serca, zdał sobie z czegoś sprawę. Z czegoś, co jak mały robak toczył dziurę w jego czaszce, próbując dostać się do jego umysłu. Zadarł gwałtownie głowę i spojrzał pytającą na Taihen.
- Jak go nazwałaś? – zapytał cicho, a kąciki jego ust wykrzywiły się w lekkim, nieco tryumfalnym uśmieszku.
- Tak więc twoje imię brzmi Hiro, co? – mruknął ponownie pozwalając sobie na zbyt spoufalający się gest, jakim było przeczesanie włosów chłopaka.
Kiedy jasnowłosy odbiegł, Sheba, notabene wciąż przyciskając bluzę do swoich bioder, ruszył w ślad za Taihen, mimowolnie przesuwając spojrzenie po jej sylwetce. I chociaż na jego twarzy zmęczenie odcisnęło już swoje piętno, to w oku pojawił się niespodziewany błysk.
Błysk, który bardzo szybko został wygryziony przez zniecierpliwienie.
- Nie, Hiro. To nie jest żadne lekarstwo. – rzucił, szybko się domyślając, że tak głupim I oczywistym kłamstwem nie będzie w stanie zmydlić bezbarwnych oczu chłopaka.
- To specjalny napój, który raz w życiu musi wypić każdy chłopiec, żeby stał się mężczyzną. – dodał ściszając nieco głos, by Hiro miał wrażenie, że wypowiadane przez niego słowa są tylko dla niego.
- Ja już swoje wypiłem. Chyba chcesz stać się pełnoprawnym, dużym mężczyzną, co? I tak nie będziesz miał wyboru. - I chodź, bo Taihen będzie smutno, że zostaliśmy w tyle. – dodał wskazując kiwnięciem brody na trzymany przez niego słoik, niemo zachęcając go do opowiedzenia co on tam takiego ma, ruszając w ślady za Taihen, nieco niebezpiecznie spoglądając na jej cień i delektując się pozostawionym przez nią zapachem.
                                         
Jinx
Mastiff     Poziom E
Jinx
Mastiff     Poziom E
 
 
 

GODNOŚĆ :
Servant of Evil


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.01.16 21:02  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Coś poszło nie tak.
Zauważyła to gdy jeden z wiernych biegł jej naprzeciw. Wydawał się przestraszony, może trochę niepewny. Nerwowo wykręcał jakiś tobołek w dłoniach, nie odrywając spłoszonych oczu od Prorokini. Musiał jej coś powiedzieć. To wiedziała, ale co?
Wystarczyło tylko kilka kroków żeby stanęli naprzeciw siebie. Wysoki chłopak nachylił się do rudowłosej z zamiarem wyszeptania jej nowych informacji, lecz go ubiegła.
- Czy chodzi o naszego nowego pacjenta? - Nie była zatroskana, raczej strapiona. Mieli tylko przetrzymać nieprzytomnego anioła w lecznicy i doprowadzić go do porządku, przynajmniej względnego. W odpowiedzi jednak otrzymała jedynie kręcenie głową. A więc to nie pan Archangel (czy jak mu tam) był problemem. Taihen spojrzała jeszcze na tobołek i zmarszczyła brwi. Przypominał jej nieco ubrania, które porzucili w jadalni, gdy postanowili pójść popływać razem z małym Hiro.
- W jadalni jest nowy gość, pani. I raczej... raczej nie chce pani tam być. Oni robią coś niemożliwego. Z panią Akane.
Skoro postanowili pofatygować się aż tutaj, to najwyżej sprawa była poważna. Wyjęła zawiniątko z rąk wiernego i spojrzała przez ramię na Jinxa, który najwyraźniej nie spuszczał wzroku z jej pośladków. No tak. Pod tym kątem nic się nie zmieniło. Nawet się nie speszyła jak to miała w zwyczaju.
- Przynieś nam kolację w takim razie. I kilka ciepłych koców, ewentualnie poduszek.
Nie musiała czekać. Mężczyzna skinął głową i już miał zamiar pobiec z powrotem do jadalni gdy sobie o czymś przypomniał.
- Pani... Jeszcze Nieznajoma. Zaczęła się robić agresywna odkąd spędza czas tylko w grozie więziennej.
Mlasnęła wyraźnie niezadowolona. Sprowadzenie tutaj groźnej lwicy mogło nie być najlepszym pomysłem, jednak nie miała lepszego pomysłu. Pokiwała tylko głową, poganiając wiernego by wykonał powierzone mu zadanie jak najszybciej.
Gdy tylko zniknął za wejściem do groty odwróciła się do idących za nią mężczyzn. Albo dużych chłopców jak kto woli. Wykrzesanie uśmiechu nieco ją kosztowało, jednak udało się. Całkiem nieźle.
- Chyba jednak będziemy nocować tutaj. Hiro - puściła oczko do chłopaka, chcąc mu dodać trochę otuchy - będzie miał świetne miejsce na stanie się mężczyzną. I przy okazji może złapać tyle krewetek ile planował. A co do pana, panie roznegliżowany...
Zlustrowała jego ciało, zatrzymując się na umięśnionych ramionach. Zbyt długo, ale zawsze lubiła silnych mężczyzn. Przygryzła wargę z namysłem, po czym gwałtownie wcisnęła mu w ręce ubrania.
- Ubierz się.
Jakby nigdy nic wyminęła ich znowu, tym razem schodząc z powrotem do jaskini. Przysiadła na brzegu jeziorka, wpatrując się w skorupiaki. Naczynie położyła obok siebie i spojrzała na nie niepewnie. Miała nadzieję, że wstrząsy nie wpłyną na jakość mieszanki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.16 10:26  •  Fluorescencyjne jaskinie - Page 3 Empty Re: Fluorescencyjne jaskinie
Cofnął trochę głowę, gdy Jinx ściszył głos, jakby nie był do końca pewien, czy wszystko zrozumiał. Jeden mały, głupi napój oznacza stanie się mężczyzną? A co z ratowaniem dziewczyn, no i ogólnie ze smokami i tak dalej? Przecież każdy chłopak musiał najpierw przejść strasznie długą drogę, żeby znaleźć się na jakimś pustkowiu, prawie zginąć, ale jednak przeżyć i dopiero wtedy wszyscy witali go i mówili, jaki był dzielny... A oni próbują mu wcisnąć kit o jakimś zwykłym napoju?
Hiroki nagle zmarszczył nos, spoglądając na Taihen dyskutującą z nieznajomym. Z drugiej strony... od dawna był „tutaj”, gdziekolwiek to „tutaj” było, z dala od matki i... Jasnowłosy zmrużył oczy, ściągając usta. I od jej przyjaciela. A - jakby na to nie spojrzeć - „tutaj” było pustynią. Dziewczynę też prawie uratował. W końcu ten paskudny agresor, który śmiał wtargnąć do ich sekretnej groty, a wcześniej bezczelnie rozebrać Jinxa... mógł zrobić jej krzywdę.
Ale go kopnąłem, przemknęło mu przez myśl akurat, gdy Jinx rzucił hasło o niezatrzymywaniu się. Od razu młody wymordowany kiwnął głową, czując się o wiele bardziej dorosły niż kilka chwil temu. Dotychczas nie zdawał sobie sprawy z drogi, jaką przebył; nie był świadom, że ma za sobą wszystkie niebezpieczeństwa, którym chciał stawić czoła z uniesioną głową i wyprężoną piersią.
Najwidoczniej - zaczął sam do siebie, chwytając w dłoń dwa ostatnie palce Sheby test wcale nie był taki trudny, jak wszyscy mówili i...
Usłyszał swoje imię.
Wszystkie dotychczasowe myśli rozwiały się, jakby uformowały się w parę, a głos Jinxa okazał się dłonią, która jednym machnięciem zniszczyła ich mdły obraz. Niechętnie przyznał się do własnej godności - w sumie jej skrawka - choć coś mu podpowiadało, że nie powinien tego robić; że z jakichś przyczyn wcześniej uznał, że nie będzie o nim wspominać. Teraz jednak nie był do końca pewien, dlaczego tak zażarcie bronił bycia Hirokim, więc wszystkie ewentualne pretensje do samego siebie zniknęły równie szybko, co się pojawiły. Chłopiec przez chwilę wpatrywał się tylko w kobietę, ale prędko pokiwał głową, robiąc odważną minę.
No pewnie, że to świetne miejsce.
Hiroki pociągnął Jinxa, by zwrócić na siebie uwagę, a potem wspiął się na palce i przystawiwszy sztywnie otwartą dłoń do ust, rzucił szeptem: A długo jeszcze? W drugiej ręce mocniej ścisnął słoik z Nehiatem, niezbyt zadowolony z opcji czekania na stanie się mężczyzną. Może nie zdawał sobie sprawy, że egzamin miał od dawna zdany - mama na pewno mu pogratuluje i zrobi ulubione danie, a potem deser i do końca dnia będą grać na konsoli - ale gdy jednak to do niego dotarło, nie mógł się już doczekać. Dzień pełen wrażeń i tak non stop zmuszał go do zaciskania szczęk, by nie ziewnąć i nie pokazać, że jest niegodzien napoju, co do którego zyskał nagle wielki szacunek.
- Ubierz się.
Hiroki odsunął się od Jinxa, żeby pozwolić mu się ubrać bez problemu. Sam poszedł za Taihen, nie opuszczając jej na krok, niemalże depcząc dziewczynie po piętach, aż wreszcie zatrzymał się gwałtownie, gdy i ona przystanęła na brzegu jeziorka. Odstawił wtedy słoik na ziemię - tuż obok naczynia, które przyniosła Taihen - i wsunął palce na jej szczupłe barki. Wciąż czuć było wilgotność tkaniny, ale on zdawał się nie zwracać na to uwagi. Przylgnął do niej, opierając zaczerwieniony policzek o jej policzek i objął mocno na wysokości ramion, przyciskając do siebie na tyle, na ile pozwalała mu na to wątpliwa siła.
Nie jest ci zimno w tych mokrych ubraniach? - mruknął do jej ucha, choć głos rozpłynął się w umyśle, dotykając każdego nerwu. Ściskał ją jeszcze jedno czy dwa uderzenia serca, a potem odsunął się i kucnął obok, lustrując profil dziewczyny z należytą uwagą. Ha. W tym momencie prawie uwielbieniem.
Myślisz, że będę fajnym dorosłym? Takim jak Jinx?
                                         
Shirōyate
Opętany
Shirōyate
Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Shirōyate Hiroki.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 5 Previous  1, 2, 3, 4, 5  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach