Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 4 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 14  Next

Go down

Pisanie 14.03.15 19:17  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
- Cześć, kupo. Wygląda na to, że żyjesz.
Łypnął na anioła krytycznie, przestępując z nogi na nogę. Dalej było mu cholernie zimno. Trzeba będzie wybłagać u bożego sługi trochę ognia.
- Patrzcie, jakie to spostrzegawcze.
Chciał coś jeszcze dorzucić, ale jakiś szósty zmysł - a może po prostu zmysł obserwacji - kazał mu zamknąć dziób. Momentalnie spoważniał, widząc wyraz twarzy mężczyzny.
Odchylił się lekko do tyłu, przymierzając się do kroku wstecz.
Chyba pora zacząć uciekać.
Bożeświęty, nie ma siły na takie...
Oblicze anioła zaczęło stopniowo łagodnieć.
Chwila.
Jednak został na miejscu.
Znowu się zawahał, kiedy Adriel wyciągnął dłoń w jego stronę.
No dalej. Skończmy to szybko.
Ręka tylko opadła na jego ramię.
A mógł zabić.
Dopiero teraz się zorientował, z jakim przestrachem się na niego gapił. Momentalnie odzyskał rezon i z konsternacją spojrzał na obcą dłoń, tak drastycznie naruszającą jego przestrzeń życiową. Wysłuchał wyrzutów, nie spuszczając wzroku z ciała obcego.
- Wiesz... - uraczył twarz anioła krótkim spojrzeniem - Tak po prawdzie - trochę uszczupliłem twoje zapasy. Te ze spiżarki. Ale wiedziałem, że nie miałbyś nic przeciwko. - zacisnął usta w wyrazie syntetycznej skruchy.
- Poza tym - odsunął się trochę - Wyobrażasz sobie siebie stojącego na progu w fartuszku, machającego mi białą chustką na pożegnanie?
Zanim skończył mówić, na tę wizję w szarych oczach pojawił się cień rozbawienia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.03.15 23:39  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wiatr świszczał, wdzierając się poprzez szczeliny w zabitych deskami oknach, aby wypełnić pomieszczenie nieprzyjemnym chłodem. Drewno trzeszczało pod naporem tych lodowatych dłoni, wyraźnie szperających wśród opuszczonego asortymentu, nie na tyle jednak zainteresowane jego zawartością, aby uczynić jakąkolwiek większą, widoczną szkodę. Ot, zdawały się ledwie muskać zarówno skrzynie, jak i pobladłe twarze dwóch, stojących naprzeciwko siebie mężczyzn. Już wcześniej Adriel zauważył, że jak na standardy Desperacji, pomieszczenie to prezentowało się nad wyraz czysto. Po podłodze nie walały się sterty niezidentyfikowanych rupieci ani brudu, przynajmniej nie w znaczeniu starych, zapleśniałych, śmierdzących szmat, jakie świadczyły o obecności tutejszej menelni. Owszem, wszędzie zalegał kurz i drobniejsze kawałki gruzu, ze ścian odłaził płatami tynk i jakaś farba, sufit był miejscami popękany, nawet dziurawy. Widać jednak było, że ktoś, jeszcze całkiem niedawno, musiał dbać o to miejsce, że do kogoś należało.
Przeniósł wzrok na chłopaka.
- Zapomniałeś wspomnieć o wyimaginowanym paprochu, który będę ci strzepywać z kurtki, aby maksymalnie opóźnić nasze rozstanie, a także o dopakowywanych w pośpiechu słoikach z rosołkiem i marynatami.
Przez chwilę zdawał się napawać tą myślą, zaraz jednak nie wytrzymał i parsknął krótkim, tłumionym rękawem śmiechem.
- Nie, chyba masz rację. Spierdalanie na partyzanta wydaje się być w tym przypadku lepszą opcją.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.03.15 20:47  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wyimaginowane paprochy, co?
Na zmordowanej twarzy pojawił się uśmiech.
Słaby, wyzuty z jakiejkolwiek żywotności uśmieszek.
Ale za to jaki szczery.
W końcu nie wytrzymał i parsknął razem z aniołem, upajając się komiczną wizją alternatywnej rzeczywistości.
Babcia-Adriel.
Pokręcił głową i posadził cztery litery na najbliższym obiekcie, który nadawał się na krzesło. Skrzynia zatrzeszczała złowieszczo, ale jednak nie zapadła się pod ciężarem Packarda.
- No - odchrząknął, luzując szaliki. - Wystarczy. Jeszcze ktoś pomyśli, że jesteśmy zabawni. - mruknął, mimo wszystko nadal wpatrując się w anioła z tłumionym uśmiechem.
Włożył ręce do kieszeni, rozglądając się po pomieszczeniu. Jeszcze tu nie był.
Zacna rudera. W całkiem przyzwoitym stanie, jak na standardy Desperacji.
Jeszcze tylko różowe firanki, kudłaty dywan w kolorze zgniłego mchu i byłoby całkiem przytulnie. Idealne miejsce na popołudniowe herbatki z wymordowanymi dżentelmenami.
Tylko szkoda, że jest tu tak cholernie zimno.
- Adriel, wyczarowałbyś trochę ciepła - rzucił, posyłając mężczyźnie motywujące spojrzenie.
Wierzę w ciebie, stary. Naprawdę. Jesteś świetny i w ogóle. A teraz wynajdź ogień, bo tyłek mi odmarznie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.15 0:08  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Przewrócił oczami, po czym usadowił tyłek tuż obok Ala.
- Tylko sobie nie wyobrażaj... - burknął, zakrywając dłoń Packarda swoją. Na chwilę skupił swoją uwagę na przestrzeni przed sobą, a poprzez jego palce niemal natychmiast zaczęła napływać do chłopaka struga wszechogarniającego ciepła.
- Al... Tylko ty, ja i...
...stary, opuszczony, zatęchły magazyn, czyż to nie jest romantyczne?
Nie był wstanie nawet dokończyć zdania, na powrót zgiął się w pół w napadzie głupawy niekontrolowanego prychania i podśmiechiwania. Było to tym silniejsze, iż prawdziwy śmiech dobył się z niego ostatnio jakieś dobre parędziesiąt lat temu. Raz uruchomiony mechanizm zdawał się napędzać, rozbolał go brzuch i zrobiło mu się sucho w ustach. Oczywiście, nie był na tyle głupi, żeby brechtać głośno, jedynie pocharkiwał z cicha, tak, żeby tylko siedzący obok Alexander mógł go usłyszeć.
...
Cholera, i cały jego konsekwentnie wyrobiony autorytet poszedł się jebać.
Adi, jaki kurka autorytet?
Wytarł rękawem nagromadzoną w kącikach oczy wilgoć.
- Boże... Co ty młody ze mną robisz. Całymi tygodniami zgrywałem buraka, a tu co? Przychodzi taki i wszystko rujnuje.
Oparł się wygodniej o znajdujący się za plecami beton i wpatrzył w sufit.
Było mu dobrze. Pierwszy raz od dawna nie czuł się, jakby ktoś go przejechał kombajnem. Nie, to nie tak, że nie był czujny. Jego uszy raz po raz obracały się w stronę wejścia i zabitych dechami okien, cały czas nasłuchiwał. Fakt faktem jednak, chyba nigdy nie czuł się tak rozluźniony, jak w chwili obecnej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.04.15 23:34  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Spoiler:


- Tylko sobie nie wyobrażaj...
Co-
Pac.
A.
Aha.
Zanim zdążył mieć jakieś wąty, zrobiło mu się ciepło. A kiedy zrobiło mu się ciepło, już nic go nie obchodziło.
Żywy grzejnik z funkcją teleportacji i podpalania wrogów.
A kim są t w o i znajomi?
- Al... Tylko ty, ja i...
Gwałtowny odchył i znaczące spojrzenie. "Adriel. Co ty pierdolisz?".
Przyglądał się aniołowi, a na jego twarzy zdziwienie mieszało się z rozbawieniem. Nie pamiętał, żeby wcześniej widział tego starego ramola w takim stanie. To było...
Parsknął cicho.
Intrygujące.
-...Całymi tygodniami zgrywałem buraka, a tu co? Przychodzi taki i wszystko rujnuje.
To wszystko przez tą wrodzoną pogodę ducha i urok osobisty. Co poradzić - od małego wiedział, że jest wyjątkowy.
- No już. Bo się zarumienię - mruknął, zamaszystym ruchem zrzucając z siebie drugi szalik.
Striptiz dla ubogich, a co.
Również oparł się o ścianę. Przez chwilę wpatrywał się w przestrzeń przed sobą, korzystając z chwili rozluźnienia. Przyjemna odmiana po paru dniach cominutowych mikrozawałów wywoływanych albo dziwnymi odgłosami na pustkowiach Desperacji, albo podejrzliwymi spojrzeniami w morzu ludzi z M-3.
Cud, że jeszcze nie osiwiał.
- Mam ze sobą jakąś zacną lurę z Miasta. Reflektujesz, panie aniele?
Spojrzał w kierunku tobołów, kalkulując, czy uda mu się podnieść torbę nogą, czy też będzie musiał się schylać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.15 0:56  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Uśmiechnął się pod nosem, obserwując spode łba akrobacje zbyt-leniwego-aby-się-podnieść Packarda. Jego torba rzeczywiście wyglądała na obciążoną, zbyt obciążoną jak na standardy Desperatów, w dodatku brzęczała kusząco za każdym razem, kiedy towarzysz próbował zaczepić o nią nogą.
- No popatrz. Znudziły ci się uroki Desperacji i teraz narażasz tyłek na dwa fronty? Jak cię pieski ignorują, to może chociaż Spece się na ciebie połaszą, co? Życie ci obrzydło?
Spojrzał na chłopaka z mieszaniną przygany i rozbawienia. Wkurwiało go mocno, że Al sam się pchał w kłopoty, i to całkiem niepotrzebnie, gdyż zazwyczaj same go z łatwością znajdywały. Z drugiej jednak strony rozumiał tę ponurą konieczność zapewnienia sobie godziwego bytu, bez potrzeby mordowania czy prostytuowania się na lewo i prawo za symboliczną zapłatę w formie kromki spleśniałego chleba.
Machnął ręką, zanim jego podopieczny zdążył wystosować jakiekolwiek wyrzuty.
- Nieważne. Przeżyłeś, więc chyba nie mam powodu cię besztać. W końcu wyrosłeś na dużego chłopca.
Sięgnął ramieniem po tobół, który po raz kolejny ośmielił się ześlizgnąć z zadartej stopy przyjaciela i wyciągnął z niego jedną z butelek z ciemnego szkła. W przeciwieństwie do pędzonego pod ladą desperackiego bimbru, miastowy alkohol posiadał prawdziwą etykietę, z widniejącą nań nazwą i rodzajem trunku.
Wyglądało to, musiał przyznać, zacnie.
- Słuchaj... - bąkną niewyraźnie, tracąc nagle rezon. Miał w zanadrzu kilka pytań, jakie chciał zadać Packardowi, zawsze jednak obawiał się to uczynić. Coś go wstrzymywało.
- Ty - Czym ty jesteś? Znaczy - pokręcił głową i zaklął. To nie tak, ze po prostu bał się zapytać. Niepokoiła go potencjalna reakcja chłopaka. Mówiąc szczerze, niewiele wiedział o okresie, w którym Al wylądował poza murem. Nie wiedział, jak stracił ramię, ani dlaczego zrezygnował z wygodnego życia w M-3. Nie wiedział też, skąd brało się to zażenowanie i ciekawość. Żył jednak wystarczająco długo, aby wiedzieć, że niektóre rzeczy ciążą nam na sercu po prostu wbrew naszej logice i woli, najzwyczajniej w świecie są i nie dają nam spokoju.
- Czy jesteś człowiekiem? - zapytał w końcu, cicho i mrukliwie, po dłuższej chwili ciszy - Czy  n a d a l  jesteś człowiekiem? I czemu nie zostałeś po tamtej stronie muru?
Pokręcił głową, krawędzią skrzyni, na której siedział, podważając kapsel miastowego browara. Zignorował lejącą się po ręce pianę i upił spory łyk. Zakrztusił się niemal, gdyż dawno nie kosztowany alkohol smakował jak Matka Boska, Józef i Dzieciątko razem wzięci. Słowem - ambrozja.
- Nie miej mi tego za złe, po prostu... Nie rozumiem.
Krzywił się lekko, kiedy po zmianie pozycji wystający element gwoździa boleśnie wbił mu się w pośladek.
Despesracja, psia krew,
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.04.15 10:29  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Miał tyle argumentów przemawiających za tym, że to, co robi ze swoim życiem to nie sprawa Adriela.
Ale anioł zreflektował się szybciej, niż Al zareagował.
- Nieważne. Przeżyłeś, więc chyba nie mam powodu cię besztać. W końcu wyrosłeś na dużego chłopca.
Skinął głową z uznaniem.
Otóż to.
Kolejny raz szurnął butem po torbie.
Jego skóra.
Jego jestestwo.
Może z nim robić, co mu się podoba.
Cały czas podświadomie zakładając, że to nie dziś. Że śmierć może spotkać każdego, tylko nie wspaniałego Packarda.
Żyje.
To na razie wystarczy.
Torba znowu się ześlizgnęła.
- Cholera...
Westchnął, siedząc jak ostatnia sierota i przyglądając się interweniującemu Adrielowi. Kiedy anioł odebrał swój przydział, zabrał torbę i wygrzebał z niej kolejną butelkę.
- Słuchaj...
Nie spodobała mu się ta nagła zmiana tonu.
Pochłonięty otwieraniem kapsla, wysłuchał pytań.
Godzina szczerości, huh?
Przyjrzał się etykiecie, robiąc szybki przegląd swojej historii.
Codziennie budził się i z zaskoczeniem stwierdzał, że przez noc nie wyrosła mu dodatkowa para nóg. Pasowało mu to. Nie dociekał.
Może po prostu był odporny.
Taki wyjątkowy.
Zdarzają się jednostki, na które choroba nie ma wpływu. Jaka by ona nie była. Jeden nigdy nie zachoruje na ospę, a inny nie zamieni się w toczącego pianę zwierzoczłeka.
A co do opuszczenia M-3...
- Adriel. - zaczął, nadal zajęty otwieraniem trunku, ale z głosu śmiertelnie poważny.
Zwiesił się na moment, mentalnie krztusząc się słowami, które miał zamiar wypowiedzieć. Których właściwie nie chciał mówić, ale czuł się w obowiązku, żeby to zrobić.
- Wiesz, że tobie niczego nie mógłbym mieć za złe. - dokończył, cicho i mrukliwie. Chociaż całkowicie szczerze. Prawie równocześnie rozległ się zbawienny syk, a potem brzdęk upadającego kapsla.
Packard przysunął nos do butelki i ostrożnie powąchał. Potem znowu przyjrzał się etykiecie.
Dobrze, przejdźmy do lżejszego tematu.
- Póki co, w nic mnie nie zmieniło. Tego się trzymajmy - odparł, obracając szkło z miną konesera.
Nie powinien pić. Alkohol wychładza organizm.
Jeszcze raz powąchał. Nie znał się. Ale pachniało milion razy lepiej, niż lura z gwoździa, którą pędzili na Desperacji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.05.15 17:41  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wystrzał.
Potem dwa następne. Jakieś nawoływania, płacz i krzyki.
Anioł obrócił się znacznie szybciej i zwinniej, niż można by go o to posądzić, przypadł płasko do ściany, zerkając przez zabite wybiórczo deskami okno. Uważnie obserwował, jak opatulona w brudny podziurawiony płaszcz postać odwraca nogą leżące na ziemi zwłoki, przygląda się im badawczo. Giwera, którą trzyma w pokrytej siniakami dłoni, znika na powrót za pazuchą, koleś wyjmuje zeń piersiówkę i pociąga spoty łyk. Krzywi się, wyszczerza złośliwie ziejącymi spomiędzy warg ubytkami. I odchodzi.
Adriel przyglądał się ponuro niknącej w powiększającej się zaspie prostytutce, pociągnął w zamyśleniu kolejny łyk alkoholu, z pewnością znacznie lepszego niż domniemana zawartość naczynia będącego w posiadaniu mężczyzny. Złocisty płyn jakoś dziwnie stawał mu w gardle.
Westchnął cicho, odwracając się plecami do pogrążonej w cieniu zaułka sylwetki, poczynił w myślach ironiczny toast za poległych. W końcu znaku krzyża już raczej nie wypadało.
'Wiesz, że tobie niczego nie mógłbym mieć za złe.'
Obsydianowe ślepia przeszyły na wskroś oblicze Ala, zdawały się wwiercać w czaszkę i mózg, dogłębnie analizować każdą snującą się między neuronami myśl. To oczywiście było tylko złudzenie, które rozpłynęło się niemal równie szybko, jak się pojawiło, podczas gdy sam Adriel na powrót przywdział na twarz maskę konwencjonalnego zobojętnienia.
Nie tego się spodziewał. Oczekiwał... Właśnie, czego?
Rozdrażnienia, zwyczajowej opryskliwości... Ale nie czegoś takiego. To było nowe. I to na bardzo wielu płaszczyznach.
Ale z ciebie miętka klucha.
Być może. Raz na ćwierćwiecze miał prawo do okazania słabości, psia mać.
- Czyli wszystko po staremu, co?
To nie była do końca prawda. Zmieniło się wiele rzeczy, niektóre z nich stracili bezpowrotnie.
Ale, na nieobecnego Stwórcę, co z tego?
Przecież żyli. Wciąż żyli.
Ha! Żyjesz, prawda. I co ci z tego przyszło? Ciągniesz tę farsę od tak dawna, od tylu stuleci wypełniasz wolę jakiegoś heretycznego błazna, który porzucił własną piaskownicę, zamieniwszy ją uprzednio w rozkoszne poletko śmierci. Istotnie, zaszczytna jest twoja rola, czcigodny aniele, letalny posłańcze.
Zamknął oczy, starając się odpędzić posępne rozważania, jednak natrętny głos wciąż rozbrzmiewał w jego głowie, wciąż mówił.
Ileż warte jest to twoje życie, co? Patrząc na tę kurewkę za oknem, śmierć była dla niej raczej odkupieniem. O jakie "życie" dla nich walczysz, bohaterze? O brudną, zawszoną egzystencję splamionej spermą prostytutki, o samotny, pulsujący ciszą żywot skrytobójcy?
To już nie twój taniec, nie-boska istoto, zgubiłaś gdzieś rytm.
Ująłeś kościejową dłoń, anielski banito, ale czy starczy ci odwagi?
Przerwiesz nierozerwalne, naruszysz krąg czaszek, obracających się w takt nieprzebrzmiałej melodii Dance Macabre? Czy zdołasz-

W powietrzu rezonował potęgowany echem brzęk upadającego kapsla. Adriel ocknął się z zamyślenia, rozglądając się po pokoju tak, jak gdyby zobaczył go pierwszy raz. To był ten jeden z niewielu momentów, w których nawet sam anioł musiał przyznać przed samym sobą, że zdecydowanie za mało sypia. Albo pije za mało kawy. Nigdy nie umiał rozstrzygnąć.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.06.15 0:29  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
//dobra, jako, że połowa posta dzieje się przed połową mojego posta i ogólnie wszystko zagina czasoprzestrzeń, zakładam, że Al w międzyczasie jakoś zareagował i zdążył wrócić do wyjściowej pozycji.

Pić, czy nie pić? - oto jest pytanie.
Odświeży kubki smakowe, a potem będzie płakał, kiedy przyjdzie mu próbować desperacyjnego bimbru... Ale kości zostały rzucone, butelka otwarta, a zmarnowanie zawartości okazałoby się skrajną nieodpowiedzialnością i brakiem rozsądku.
Krótki łyk.
Degustacja.
Święta anielko, jakie to dobre.
Kolejny.
I jeszcze jeden.
I...
Dobra, spokojnie. Jeszcze tego brakowało, żeby urżnął się w samym środku miasta wariatów.
Spojrzał jeszcze raz na etykietę, prawie z rozczuleniem.
- Czyli wszystko po staremu, co?
- Mhm... - mruknął, niemrawo wpatrując się w butelkę.
Potem przeniósł wzrok na anioła.
Wyglądał na zmęczonego.
Brawo, kapitanie spostrzegawczy. Przecież Adriel zawsze wygląda jak promieniejące dziecię słońca.
Wyglądał na szczególnie zmęczonego.
Pomińmy mało przyjemne tematy, jak polowanie na dziwki i inne miejscowe zwyczaje... Hm.
Zostają chyba rozmowy o pogodzie.
- Co słychać w Edenie? Macie tam w ogóle zimę? - zagadnął.
Zagadnął.
Litości.
Jak nisko człowiek może się stoczyć?
Stanowczo popsuł mu się charakter.
Anioł.
Myślałby kto.
Demon zepsucia, ot co.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.15 17:22  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Uśmiechnął się lekko, choć i przez ten uśmiech przebijało się zmęczenie.
- Owszem. W sumie klimat nie różni się tam tak bardzo. Praktycznie wcale. To raczej flora i fauna są tymi sferami, które czynią Eden innym.
Beznamiętne spojrzenie na walające się po podłodze szczurze odchody. Desperacja i Eden były jak piekło i niebo pod niemal każdym względem. Wciąż nie chciał zrozumieć, dlaczego. Ach, ale czym on był, aby móc przejrzeć i zrozumieć boski plan. Marny, krótkowzroczny sługa boży.
Gorzkniejesz, Adriel. Za mało sypiasz i od razu robisz z życia Apokalipsę. Skup się na piwsku i nie narzekaj. Życie już takie jest. Gówniane.
Szczurze bobki zawirowały mu w oczach. Pociągnął kolejny łyk z butelki, płukając sobie usta.
- Spytałeś o pogodę, Al. Tonący chwyta się brzytwy?
Przez oblicze anioła przemknął cień złośliwości.
Rozległo się przeciągłe wycie. Śnieżyca nabrała impetu, wdzierając się przez okno lodowatymi podmuchami wiatru. Ubrania mężczyzn upstrzyły się drobniutkim białym puchem, w powietrzu zawirował, a następnie powlókł się po podłodze kawałek brudnej szmaty. Musiało ją zwiać z tamtego trupa.
- Lepiej ty opowiadaj, co tam u twoich miastowych przyjaciół. Nadal jesteś tak lubiany, jak w dzieciństwie?
Zachichotał cicho, przypominając sobie szczekliwego dzieciaka spod parkingu. Pod tym względem niewiele się zmienił. I ciągle wpadał w kłopoty.
I ciągle, jakimś cudem, uparcie czepiał się życia.
Jak jakiś karaluch.
Ale to dobrze. Przynajmniej miał z kim rozmawiać. I kogo ratować.
Ty zawsze masz kogo ratować. To twoja robota.
Myh. To nie to samo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.15 11:17  •  Opuszczony Magazyn. - Page 4 Empty Re: Opuszczony Magazyn.
Wolno spojrzał na Adriela.
Wzrok nie pozostawiał wątpliwości, że czar prysł, chwila minęła i zostało już posłodzone - przynajmniej - na następne pół roku.
A się wyszczekany zrobił pan świętoszek.
Patrzcie go. Jaki zadowolony z siebie.
Phie.
Pociągnął łyk.
Przyjaciele.
Miastowi przyjaciele.
No tak, jak mógłby zapomnieć. Te szalone wypady na miasto. Te pamiętne wycieczki. Te wspaniałe...
- Pij, jak bozia daje i nie pyskuj - mruknął, z pogardą przyglądając się szmacie, dalej dziko pełzającej po podłodze.
Postukał palcem w szkło, zastanawiając się.
Nawet, jeśli pytanie anioła faktycznie powodowane ciekawością, a nie próbą znalezienia jakiegoś mniej żenującego tematu, nie ma co opowiadać. Miasto stoi, jak stało - zielono-betonowe, głośne, wymuskane i sterylne do obrzygu.
A ludzie? Dalej są debilami.
Ale wiesz, Ad, po drodze przylepiła się do mnie jakaś ruda laska. Nie patrz tak, to nie moja wina. No co, CO miałem zrobić? Zgubić ją na ulicy? Odstraszyć? ...No jasne, że próbowałem. Masz mnie za idiotę? ...Wiem. Wiem, tak. Dzięki, Adrielu, stróżu-mój-zawsze-waruj-przy-mnie. Grunt to konstruktywna krytyka.
- W mieście, jak w mieście. Nic nadzwyczajnego. - wzruszył ramionami.
Ale kobieta była nienormalna. Lazła za mną prawie całą drogę, myślałem, że już jej nie zgubię. Albo to mój urok osobisty. Nie wiem, jedno z dwóch. Możesz wybierać. Podpowiem, że druga odpowiedź jest błędna. No śmiało, strzelaj. Ale tak, czy inaczej, w końcu się ode mnie odczepiła. No i kopsnęła mi te piwa. ...A ja wiem, z jakiej okazji? Wcisnęła mi w ręce, to nie pytałem. Próbowałem się przed tym bronić, ale miała nade mną przewagę... Jakąś. Tak, czy inaczej - jak jeszcze nie wybuchło, znaczy, że niegroźne. Tak, możesz to uznać za dar od opatrzności. Na pewno już przesiąkło esencją duszy rąbniętego rudzielca. Pij, pij. Doładuj swoje anielskie bateryjki. Na zdrowie.
Przyjrzał się etykiecie, z beznamiętną miną rozważając coś.
Brew Al'a lekko drgnęła.
Kolejny łyk.
- Ad? Pomijając Eden, pogodę i inne takie...
Packard. Nie pierdol.
- Wyglądasz jak gówno.
No. Od razu lepiej. Subtelnie, ale rzeczowo.
- Znaczy - gorzej, niż zwykle.
Zawiesił na nim skonsternowane spojrzenie. Nabrał powietrza, jakby zaraz miał skoczyć do lodowatej wody.
- Coś nie tak?
No i skoczył.
Cholera. To prawie jak gadanie w obcym języku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 4 z 14 Previous  1, 2, 3, 4, 5 ... 9 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach