Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Weź siekierę i zetnij mi ręce, gdy będę próbowała to szatańskie urządzenie włączyć...
-Boże, udało Ci się skorzystać z wewnętrznej mocy, nie rozrywając przy okazji siebie! - krzyknęła, ciągnięta za nadgarstek przez Lentarosa - Wow! Czyli to jest wykonalne! - jej szczęście nie znało w tej chwili granic. Chciała opanować wewnętrzną bestię, ale zwyczajnie bała się, że próba się nie powiedzie. A tu wystarczy mieszanka złości i opanowania zarazem - co u niej było dość trudną sztuką.
Faktycznie, ochrona zbliżała się w dość dużej grupce. Ta cała organizacja musiała być liczna i bogata, skoro stać ich było na tylu ochroniarzy... - Dobra. Gdzie teraz? - zapytała, rozglądając się - Tu, do tego pokoju! - dodała, widząc cienie biegnących w ich stronę dryblasów. Nie mieli dużo czasu, musieli wybrać najbliższe drzwi. Na szczęście nie były one w jakikolwiek sposób zablokowane, dlatego popchnięte uchyliły się, pozwalając im skryć się wewnątrz.
A wewnątrz panowała ciemność. Jakaś nowość w tym dziwnym miejscu. Słyszeli, jak na korytarzu kilkanaście par ciężkich butów przebiegło korytarzem, zapewne kierując się do miejsca całego zdarzenia. Marcelina szukała włącznika, macając ścianę blisko drzwi. - Włącznik... gdzie jest włą... - w tym momencie wyczuła wyraźnie kwadratowe zgrubienie w ścianie, a pośrodku niego jeszcze większe - nacisnęła, a w tym samym momencie pomieszczenie oświetliło się niebywałą, rażącą jasnością.
Okazało się, że byli w... kantorku. Ciasnym kantorku, gdzie ledwo się pomieścili - za nimi mieściły się stare, zardzewiałe regały, na których w nieładzie ustawione były puszki, gwoździe, stare, podziurawione szmaty, w rogu stała miotła i mop.
W oczy rzuciła jej się krata wentylacyjna, której śrubki same zaczęły się odkręcać. Po chwili kawał metalu po prostu upadł na ziemię, a w ciemnym kącie dwójka zauważyła parę czerwonych, świecących oczu. - Radzę się wam pospieszyć. Przeszukują wszystkie pomieszczenia, a drzwi główne budynku zostały zablokowane. S.spec już jedzie.

Okej, mimo, że jestem mg, to teraz oddaje pałeczkę tobie - wojuj!~
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zakładam że ten wentylator jest u góry :3

Okey. Będę o tym pamiętać od teraz na przyszłość. Bądź gotowa na odrąbanie rąk w razie czego.
- Eue... Powiedzmy że jestem dobry w kontrolowaniu czegoś co doprowadza do na krawędź destrukcji. - Stwierdził wymijająco, ciągnąc ją za sobą. Tak, zdecydowanie miał w tym swoje doświadczenie. Jego zdolność niosła mu wielką siłę i możliwości, za koszt niemal stopienia kości, więc zna się na kontroli czegoś takiego, jak rozsadzająca od środka, wewnętrzna moc telekinetyczna. Powiedzmy. Tak jakby. Mógłby kiedyś przeszkolić Marcelinę z tego, jak wrócą do swoich ciał. Tak. Zdecydowanie tak.
Korporacja filmowa. Nie sądzisz że takie coś ma pieniędzy na krocie? Ja tak przynajmniej sądzę. Tak mi się wydaje. Czy coś. - Byle jak najd-... - Urwał, widząc jak się zbliżają. Dał się jednak bez problemu pociągnąć w bok, do jednego z pokoi. Zalety lekkiego ciała - duża manewrowość. Już w wypadku jego androidycznego ciała posiadał na tym polu szerokie możliwości - teraz to było tylko prostsze. Zmiana kierunku biegu - zero problemu, dlatego oboje z łatwością się wbili do środka pomieszczenia...
Ciemnego w cholerę. To faktycznie niezła nowość. W dodatku nie pachniało tu nader przyjemnie... Taką... Starością. Lekko stęchlizną. Czymś w tym stylu. Coś dostrzegał w mroku, ale dopiero światła określiły, o co chodzi... No, to wiadomo gdzie są. Ale wciąż nie wiadomo, jak się stąd wydostaną. Wciąż.
- No więc, jakieś pom-... - Urwał, słysząc dźwięk... Wykręcających się śrubek? Zwrócił spojrzenie do góry, widząc jak coś takiego faktycznie się dzieje. Jeny. Magia. Znowu Lenny? Panna Neko? A może jeszcze coś innego. Krótka chwila i krata odpadła, a potem znów pojawił się ten męski głos. Teraz zauważył parę, jarzących się czerwienią oczu w ciemnym kącie.
- Masz jeszcze jakieś wskazówki? Wiesz może na którym piętrze jesteśmy? - Może znalezienie okna i wyskoczenie nie byłoby złym pomysłem... Powiedzmy.
Tak czy inaczej, długo się nie zastanawiając lekko się schylił i jednym, dobrze wymierzonym susem skoczył idealnie do kratki, która niemal pochłonęła jego kocie ciało bez nawet odrobiny problemu czy poślizgu. Mistrzowsko zwinny skok. Aż ogonek ze swoistą aprobatą uniósł się do góry, zanim zniknął w szybie. Szybko jednak z szybu wysunęła się kocia mordka, i ramię, które wysuną ku Neko. - Zbliżają się. Ruchy, Cheri. - Bo i owszem się zbliżali. Wdzięczność nieść tym wielkim uszom - sprawdzali pomieszczeni znajdujące się trzy drzwi dalej i trzy drzwi przed. Po dwie osoby. Lepiej nie sprawdzać co się stanie jak ich złapią...
No, miał skromną nadzieję że da radę ją tu wciągnąć w każdym razie...
Gdy w końcu by się tu wgramoliła, zwinnie przełożyłby się w ciasnym wentylatorze i na czworaka (co szło mu zadziwiająco dobrze, pomimo iż nigdy tak nie robił prawie) poruszał się w wentylatorze.
- Stop! - Szepnął na tyle wyraźnie, by go usłyszała. Sprawdzali pomieszczenie pod nimi... Gdyby się poruszali, to raczej byłoby to dość podejrzane. Tuż przed nim był ten otwór wentylatora... Nie wyglądał na zbyt dobrze ześrubowany. Solidniejsze uderzenie by go otworzyło...

Okey, postaram się coś wymyśleć :3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pokiwała jedynie głową, ciągle mając w myślach plan oswojenia drzemiącej dotąd, a jak widać teraz, obudzonej wewnętrznej siły.
Faktycznie, w pomieszczeniu śmierdziało okropnie. Ona dopiero po chwili poczuła ten zapach starej szmaty, wymoczonej w gorącej wodzie ze starym płynem do mycia podłóg, ciągle wilgotnej i teraz zakurzonej. Kolejny plus ludzkiego ciała - słabe zmysły. Jak dla niej. - Ludzie to faktycznie słabe i raczej bezbronne istoty... - rzuciła szeptem, bardziej kierując tą myśl do siebie. - Jesteśmy na piętrze trzydziestym piątym. To ogromny, osiemdziesięciopiętrowy budynek, cieszcie się więc, że nie znajdujemy się na samej górze. - odpowiedział szybko, znikając w cieniu rzucanym przez ciemny zaułek tajemnego przejścia. Cały Aragot.  
Marcelina podskoczyła, licząc na to, że jak zwykle uda jej się bez problemu i z wielką gracją wgramolić do środka. W jej ocenie i doświadczeniu skromnego złodziejaszka była to banalna przeszkoda, coś jak krawężnik dla typowej osoby. Jednak... w jej zdziwieniu nie sięgnęła do krawędzi wejścia nawet palcem! Całe szczęście Len pomógł jej jakimś cudem wejść. W ostatniej tak na prawdę chwili zniknęła w ciemności - drzwi od pomieszczenia otworzył woźny, w towarzystwie ochroniarzy i samych s.spec. - To chyba grubsza sprawa... - powiedziała, idąc przed siebie, czując miękki puszek własnego ogona na policzku - coś mi tu nie pasuje.Co te głupie kundle robią w takim miejscu? Są tu jedynie z powodu dwóch raczej nie zagrażającym, lecz zbuntowanym osobom? - ...I nie miała zamiaru ukrywać swojej jawnej niechęci do tej organizacji. - Słyszałam, że taka ważna organizacja ma lepsze rzeczy do roboty.
Bo zamiast zająć się przestępstwami na terenie miasta bądź zająć się ciekawszymi zajęciami typu wybijanie wymordowanych na desperacji, oni ruszają na pomoc biednym producentom tanich filmów porno, reklam gównianej karmy dla kotów czy nagrywanie nowych, tandetnych teledysków, pobitych i wyrolowanych przez dziewczyny?
Nagle ich wędrówkę przerwał dziwny dźwięk. Przypominał włączanie wiatraka - na odkrytych częściach ciała dwójka poczuła dziwne uczucie, jakby ktoś na nie dmuchał. - Włączyli wietrzenie! Szybko, szukajmy wyjścia! - krzyknęła, czując, jak coraz silniejszy podmuch ciągnie ją z powrotem do tyłu.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Może to kwestia posiadacza. Biorąc pod uwagę że Len posługiwał się dotąd silnymi, elektrycznymi impulsami do kontroli tego i owego, to może kwestia praktyki pomoże Neko? Och, każdemu pomaga. Pomoże i tu.
- Nie oceniaj książki po okładce. Nie musisz być człowiekiem. Człowiek nie ma takich mocy sam z siebie. - Stwierdził, mimo wszystko będąc nader blisko niej by usłyszeć ten szept. Nie było tu problemu - w końcu ma czyjeś uszy. I to solidne, wielkie uszy. Warto by pomyśleć o przycięciu ich. Tak.
- Na samej górze byłoby chociaż prosto w dół... - Rzucił za znikającymi, czerwonymi ślepiami z wzruszeniem barków. Tak... Zdecydowanie tak.
I zdecydowanie Marcelina w tym ciele miała swoje problemy. Wyglądała nawet pociesznie gdy tak próbowała podskoczyć do wentylatora, a jedyne co jej się udało zrobić to lekko unieść ponad ziemią swoimi skokami. Tak, to było pocieszne. Na szczęście jednak, udało się ją wciągnąć na górę. I to zaiste w ostatnią porę, pogoń była już tuż za nimi. Odetchnął z ulgą, przyzwyczajając się już od jakiegoś czasu do wymusu oddychania. Poprostu wrzucił ten "proces" do mózgu w stanie zapętlenia i jakoś szło. Jako tako, powiedzmy.
Przeciskanie się na czworaka w tym ciele szło dużo łatwiej, niż gdyby robił to w swoim blaszanym szkielecie. O tak, dużo, dużo lepiej. Ogon tylko przypadkowo przesuwał się raz po razie z każdym krokiem po twarzy Marceliny. Przynajmniej teraz wie jak wygląda z różnego kąta spojrzenia, prawda? Prawda.
- Może mieli jakiś cel w tym by nasze "ciała" tu umieścić? Ostatnie co pamiętam to kolejna awaria systemu, gdzieś w Desperacji... A potem obudziłem się obok ciebie. Co my w sumie robiliśmy w jednym pokoju, podpisanym "naszymi" imionami? - Tak, to też solidne pytanie. Przecież raczej nie łapaliby koto-podobnej istoty tylko po to, by robiła za maskotkę reklamową linii tandetnych chrupków dla kotów, tak samo człeko-podobnej istoty która człapie za nim. Czyżby S.Spec postanowiło wspierać upadające firmy telewizyjne? Co dalej? Może zaczną robić mydło z wymordowanych? Albo wesprą finansowo kółko badaczy Desperacji... A nie, przecież już to robią, fundując laboratoria naukowcom. Fakt. To chyba jeszcze nie wspierają armii zbawienia i punktu napraw czołgów...
Z tych dziwnych myśli wyrwał go okrzyk Marceliny, która najwidoczniej wyraźnie się przejęła zasysającymi powietrze turbinami, które bez problemu mogłyby ich posiekać na drobne plasterki gdyby tylko się zbliżyli za bli-...
O JA PIERDOLĘ, WENTYLATORY KUR*A! Jego oczy szybko wypatrzyły szyb w bok, blokowany tylko, słabo wyglądającą kratką. Hm, jakby to... Próba uderzenia pięścią skończyła się tylko bólem całego ramienia do łokcia, co wywołało ciche jęknięcie bólu, zduszone tak, że...
Zabrzmiało jak miauknięcie. Tak... Nie pytaj, Cyśko...
Miast siłować się z tym pięśćmi, postanowił jeszcze raz skorzystać z tej "dziwnej" mocy. Koncentracja, balans...
I uderzenie telekinetycznej siły przebiło kratkę, zrywając ją, a Lenny wskoczył od razu w tą odnogę...
- To był zły plaaaaaaaaaaaaaaaan! - Tak, szybko zaczął brzmieć co raz bardziej jak echo, ześlizgując się z krawędzi wentylacji w dół, i sunąc zakrzywionymi odnogami prosto w dół. Nabierał prędkości, co było złym planem przy tych mizernych kościach i ciele...
Aż w pełną prędkością i siłą, jak tabletka próbowana do aplikacji kotu odbijająca się od jego szczęki z pierwszą prędkością kosmiczną wbił się w coś... Miękiego. W miarę. Zatopił się w koszu... Prania? Tak, wszystko wskazywało na to że przysłaniało mu wzrok pranie. Brudne pranie, którego smród doprowadzał go do mdłości i prawie pozbawiał przytomności, jedynie ogon został na powierzchni, drgająco opadając, jak kończyny człowieka walczącego o życie podczas duszenia...
Tak. To było dokładnie tak samo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Wzruszyła ramionami. - Wiem, że to nie człowiek sam w sobie, ale posiada jego ciało. - odpowiedziała z sardonicznym 50 shades of grey ZNISZCZYŁ to piękne słowo...) uśmiechem, podszczypując nagle skórę na łokciu - Dobrze, że umysł pozostał mój. Ludzie mają, zgodzisz się ze mną, bardzo ograniczony. - tak, tak, zwą siebie "najinteligentniejszym gatunkiem", a większość daje się manipulować trochę bardziej rozwiniętym jednostkom. Aragot często wspominał też, że za czasów XX wieku, czyli przed katastrofą, sami siebie wybijali. W imię... nawet sama nie była pewna, czego.  
Faktycznie, to dość dziwne uczucie - oglądała siebie z różnych perspektyw, jakby oglądała film ze swoim udziałem. Czuła się po prostu nieswojo.
- Kurrrw... - zawyła, kichając donośnie dwa razy, gdy gęsta, puchata sierść wepchała jej się niemal do nosa. Podmuch wiatru nagle zmienił się, pchając ją na Lentarosa, który w tej samej chwili wygrał walkę z kratą, wykorzystując ponownie wewnętrzną siłę, wprawiając tym samym Marcelinę w osłupienie. Cholera, ona faktycznie dzierży duże pokłady mocy. Szczęściara.
Miała pecha. Mimo wielu prób i zdarcia sobie tych nikłych, tak ludzkich paznokci u rąk, zjechała z powodzeniem na sam dół w towarzystwie zgrzytu metalu i własnego krzyku. Wąskie ściany odbijały jej głos, który brzmiał jak pisk przerażonej dziewczynki. Czuła się bezradnie, jadąc w dość niefortunnej pozycji - głową w dół, widząc przed sobą jedynie ciemność i słysząc własny wrzask, a gdy wpadła prosto w stertę... prania, odetchnęła z wielką ulgą. Lądowanie okazało się niewiarygodnie wygodne i miękkie, chociaż wokół panował dość nieprzyjemny zapach. Ale wolała już to śmierdzące wilgotnością miejsce, niż zjazd w nieznane, do góry nogami... nie w swoim ciele. No właśnie. Gdyby było to JEJ prawdziwe ciało, z pewnością bawiłaby się świetnie, czując się pewnie - Cholera - wykrztusiła, podnosząc się i próbując zdjąć z twarzy jakiś biały materiał - czy to... są... - zapytała, odrzucając po chwili część dolnej bielizny daleko od siebie.
- Widzisz jakieś wyjście? - zapytała, poruszając się wolno w jego stronę, przewracając co chwilę pomiędzy miękkimi materiałami. Zauważyła nieopodal dość spory kwadrat, jakby wycięty w ścianie - i to zapewne było owe, poszukiwane wyjście na zewnątrz.
W tej chwili na prawdę dziękowała Bogu i siłom wyższym, że nie posiadała nawet lekko wyczulonego zmysłu.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Twoje ciało również jest teoretycznie ludzkie. - Słowo "teoretycznie" było bardzo ważne, albowiem jedyne co to ciało dzieliło z ludzkim, to humanoidalna sylwetka i "moc obliczeniowa" mózgu. No, może też narządy wewnętrzne i kwestie emocjonalne były dość ludzkie. Stąd też Marcelina jest teoretycznie człowiekiem. Powiedzmy. A jej zniszczonego przez książkę uśmiechu nie mógł ujrzeć, w końcu na pośladkach oczu nie zamontowano genetycznie koteczkowi.
Wyjący odgłos został uznany za odpowiedź na jego pytanie, a stwierdzając że nic z niego nie wyciągnie, nie drążył tematu, dalej wesoło i raźnie ciągnąc się przez tunele wentylacyjne, a dziewczynie za nim dostarczając multum wrażeń drażniących puchatym ogonem po twarzy. Giń! GIŃ OD SWEJ WŁASNEJ BRONI! HUE HUE HUE!
...
Potem się to jednak na nim zemściło. Lądując głową w koszu brudnego prania, jego - teraz cholernie wyczulony - nos był teraz karą gorszą od kilku godzin traktowania prądem i przepalania obwodów, czy czyszczenia pamięci. Czuł niemal każdy miligram brudu w tym, w czym wylądował, a wydostanie się z tego takie proste nie było...
Po krótkiej chwili mocowania się z tym koszem jednak, koniec końców udało mu się wydobyć na powierzchnię, a w odruchu wyuczonym przez ten umysł pochwycił się za brzuch, cicho stękając z nieprzyjemnego poczucia smrodu. Dosłownie "wypadł" z kosza, rozbijając się z trzaskiem na ziemi, od którego ponownie stęknął, tym razem dużo wyraźniej z bólu, bo wylądował na ogonie. Ysh... Boli...
Podniesienie się na nogi zajęło mu dłuższą chwilę, która wymagała od niego by podpierał się o kosz obok, oraz powstrzymywania wolną dłonią rozwarcia ust, by nie wydobyć z siebie czegoś, czego nie chciał. To było zupełnie nowe...
I całkowicie nieprzyjemne uczucie, gdy żołądek wydawał się cofać ku górze, by wydostać się ustami. Udało mu się podnieść na nogi - owszem - ale nie wytrzymał, i puścił solidnego, acz krótkiego pawia do kosza z praniem, krztusząc się przez krótką chwilę treścią żołądkową, jaką wypychał z gardła pod wpływem nieznośnego cuchnięcia tych materiałów. Gdy w końcu mu się udało wydobyć resztki zalegające w gardle, odsunął głowę od kosza, podpierając się na nim jedną ręką jednak. Czuł, jakby jego całe ciało chciało odmówić posłuszeństwa po tym czynie i zwyczajnie wylądować na glebie.
- Uuuch... C-co to było? I... Uhm... Możesz powtórzyć pytanie? - Wymamrotał z lekką trudnością, odnajdując dziewczynę wzrokiem dalej w koszu. Chwilowo wszystko skupiło się na tym, co teraz robił, i nie miał pomysłu co jeszcze przed chwilą do niego mówiła...
...
Lecz uszy pomogły mu wyłapać, że ciągle ktoś jest na ich tropie. Wybudziło go to ze stanu powymiotnego, i uruchomiło ostatnie rezerwy sił, werwy i pomysłowości...
Oraz uwagi. Bo zauważył coś, co można było otworzyć. Chyba... Ciemne to coś było...
Podbiegł do niego i otworzył je pospiesznie, a światło dnia zalało jego gały tak mocno, że prawie mu wyskoczyły z orbit. Prawie... Zasłonił ramieniem oczy, patrząc jedynie pod dolną krawędzią takowego...
I byli znacznie niżej. Albo nie byli na jakimś 30 czy 50 piętrze i ten Aragot zrobił ich w konia, albo lot przez wentylatory trwał dużo dłużej...
Byli na drugim piętrze, a na dole akurat podjechała śmieciarka...
To była jedyna taka okazja. Ostatnia. Pobiegł po Marcelinę i pociągnął ją za ramię.
- Nie myśl! Skacz! - Rzucił szybko, wiedząc że pogoń jest tuż za nimi... I wyciągnął ją do skoku, który wykonali oboje, lądując na miłych, wygodnych...
Przyprawiających o wymioty śmieciach. Ale chociaż byli bezpieczni, bo śmierciarka zdążyła odjechać i uciec z zasięgu widzenia goryli i S.Spec, nim ktoś zdążył ją powstrzymać...
- Teraz można pomyśleć jak możemy wrócić do własnych ciał... Ale to za moment. Muszę zwymiotować jeszcze raz...

...

Acz to historia na inną opowieść... Kiedy indziej... Bo dzień powoli chylił się ku końcowi, a Lentaros, w ciele Marceliny wymiotującym jelita i Neko w ciele niejakiej Abigail odjechali w kierunku zachodzącego słońca, na romantycznej, cuchnącej śmiecarce...

The End Gomen za brak pomysłu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach