Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Miejsce: Powiedzmy że pokój pełen dziwactwa zlokalizowany gdzieś z pewnością.
Czas: Tu i teraz.
Występują: Lentaros (w ciele Marceliny) oraz Marcelina (w ciele Abigail, tak co by nie było nudno). Niech więc przygoda się zacznie ._.

Po raz kolejny jego system zawiódł. To nie tak że było to czymś niezwykłym dla oprogramowania Lentarosa - zaczął nawet przewidywać etapy i momenty usterek jego oprogramowania, niemal z zegarmistrzowską precyzją potrafiąc określić moment, w którym po raz kolejny jego system trafi szlag. Musi wprowadzić poprawki, w tym wypadku pomylił się o kilka godzin, gdy "ekran" został pokryty czernią, a on sam odczuł, że wszystko zanika. Jak zawsze... Nie mógł myśleć, czy analizować czegokolwiek w chwili taka jak ta. Nawet nie mógł czekać. Poprostu go... Nie było. I był to stan do którego zdołał przywyc. Wraz z kolejnym swoim "powstaniem" często, bez większych problemów tworzył log z tego, jak wiele czasu stracił oraz starał się określić dokładne źródło awarii... Lecz za każdym razem wydawało się zaczynać w innym miejscu, zmylać go, niemal samoświadomie nie pozwalając mu odnaleźć właściwego punktu zaczepienia.
...
Lecz nie było tak dzisiaj. Tego dnia który teraz nastał, stało się zupełnie inaczej, było coś... Coś zdecydowanie innego niż normalnie. W pierwszej kolejności - przeanalizował fakt... Że jego ciało nie budziło się stopniowo. Czuł, iż od razu może reagować, czuł ze jego ciało nieznacznie naciska na miejsce, w którym... Leży. Czyżby padł na ziemię? Ale... Czemu nie widzi przelatującymi przed oczyma komunikatów balistycznych na temat równomiernego rozłożenia ciała na podłożu? Dlaczego nic nie widzi? Dlaczego... Co to za... Dziwne uczucie? On... Czuł?
...
Tak, w momencie odczuł że nagle nawyk oddychania zaczął być mu potrzebny, bo tlen ni z tego ni z owego okazał się potrzebny dla ciała. Zauważył to dopiero po chwili, i niemal dusząc się zaczął łapać "oddech", zsuwając się z czegoś, co jeszcze było miękkie... I lądując na czymś lodowato zimnym. Dreszcz... JAKI CHOLERNY DRESZCZ?! Ale faktycznie, dreszcz przeszył jego ciało, a to zmusiło go do rozchylenia oczu.
...
Co to do cholery za miejsce? ... Chwilkę. Czemu... Czemu jego emocje były tak...
Realne? To, co "odczuwał" wcześniej nawet w drobnej mierze nie przypominało tego, co czuł w tej chwili. To... To było takie... Pełne... Takie... Prawdziwe...
Ale moment. On leży na ziemi, twarzą do podłoża. Warto z tym coś zmienić.
Hm... Ziemia to złe określenie. To przypominało raczej posadzkę, drewnianą. Deski... Bodajby deski. Tak, to z pewnością deski, choć analiza poprzez spojrzenie nie wydała żadnych komunikatów na temat materiału na jakim leżał. Coś nie tak musi być z jego bazą danych... Przecież o czymś takim jak materiał podłogi powinien wiedzieć bez problemu, nawet bez chwili zawahania powinny mu się pojawić linijki opisu na pół wizjera.
Moment...
To nie wizjer. Pole widzenia było... Dziwnie realistyczniejsze, znacznie ostrzejsze. Kolory wyrazistsze, silniejsze...
A odczucie zimna z podłogi... Odczucie... Tak, musi to gdzieś zapisać na dłuższą analizę. Tylko dotrze do bazy dan... A, fakt. Nie ma do niej dostępu. To dziwne, żadna z jego komend na wywołanie konsoli dostępowej do oprogramowania zupełnie nie działała. Czyżby wirus całkowicie odciął jego kontrolę od innych systemów, i teraz jedynie może analizować i działać? Nie... To raczej nie było to. Większość jego komend w ogóle nie działała...
Zimno. Cholera! Jego ciało przeszył kolejny dreszcz, który zmusił go do przewrócenia się w drugą stronę, na coś, co odczuwał... Ych, zacznie pisać na papierze analizę tych dziwnych wrażeń, tak. Tylko gdzie tu jest papier...
- Gdzie jest tutaj... - Mruknął do siebie, co natychmiastowo wywołało zdecydowane zaskoczenie.
To nie był jego głos... I nie był zdolny zaimitować taki swoim modułem mówczym. To był głos wyższego tonu, barwy...
Kobiecy. Ale... Wait, momencik, Len, przeanalizuj to na spokojnie. Co widzisz?
Sufit.
Super, a coś jeszcze?
Deski na suficie.
... Jakiego są koloru?
...
Teraz, gdy zaczął się przypatrywać mocniej temu kolorowi, odczuł... Tak, odczuł minus tego dziwnego wzroku.
Sufit był różowy. Całe pomieszczenie było w całości różowe, co było o tyle dziwne, co i niepokojące. Nawet cholerne deski na podłodze biły różem po oczach, zmuszając nie tyle co do zaciśnięcia oczu, co nawet dźwignięcia dłoni do twarzy...
Z czym nawet nie zwlekał. Zacisnął powieki i wcisnął dłonie w oczodoły...
Moment, coś tu jest nie tak. Te dłonie były... Miękkie. Nawet bardzo. Nienaturalnie miękkie, i wydawały się być pokryte... Czymś. Włosy? Sierść?
Zaciekawienie wzięło górę nad zdrowiem oczu i odsunął dłonie, rozchylając oczy by na nie spojrzeć... Kolejny szok, od którego trafił go jeden, wielki szlag, podobnie jak i całą analizę. Gdyby wciąż był w swoim ciele, w swoim wyglądzie, zostałby zalany masą błędów logicznych.
Ale nic takiego nie było... I myślał sam o sobie. A to co w myślach... TAK, W MYŚLACH SIĘ ZJAWIŁO... To widok zakończonych całkiem ostrymi pazurkami, pokrytych... Białym futerkiem... Dłoni... O kobiecym, smukłym kształcie...
- CO TO MA DO CHOLERY BYĆ?! - Wydarł się na cały swój, całkiem nowy i nawet przyjemnie brzmiący - głos, podnosząc natychmiastowo do siadu całe swoje, całkiem lekkie ciało, a przy okazji dość niekontrolowana moc jaką miało to ciało... Cóż, parę przedmiotów zaczęło latać w powietrzu, a potem rozbiło się na podłodze z łoskotem. Lewe oko, czego w tej chwili nie był w stanie zauważyć, biło wyrazistym, rubinowym kolorem tęczówki. Irytacja. Złość... Tak, był wściekły. Wściekły z niewiedzy. Zawsze wiedział doskonale o wszystkim co się działo z nim, z jego ciałem, kontrolował je w całości...
Moment. Coś szarpnęło z tyłu jego ciała, na bok, jakby był... Przykuty jakimś przedmiotem? Tylko czemu ten przedmiot macha... Sam? Z dłoni jego wzrok przeniósł się za plecy, dostrzegając kolejne zaskoczenie, jakie sprawiło, że z złości przeszedł w... Strach. Tak, nagle emocje brały nad nim górę, nie były w żaden sposób mocowane ani ukrywane w jego ciele, nie były niczym bronione. Turkusowy kolor widniał na lewej tęczówce... Ponownie poza zasięgiem pojmowania androida...
Miał ogon. I ten ogon machał sobie, prawie zupełnie bez jego...
Moment, jego? Coś tu było nie tak, już zauważył to z dłońmi, teraz w końcu opuścił głowę niżej. W pierwszej kolejności - coś mu zasłaniało widok niżej. Para, pokrytych puchem półkoli, niezbyt ogromnych, ale też nie należących do małych. Wychylił się nieco do przodu, przesuwając badawczo lewą dłonią po ciele przez materiał jakieś parciałej, luźnej koszulki. Przyjemne w dotyku... Ciepło emanowało z niego nawet przez materiał... Sunął w dół, powoli, badawczo...
I zbiegł brwi, czując pustkę pomiędzy udami. Przez chwilę analizował to, co powinno tam być a czego nie było... I koniec końców wzruszył barkami, uznając że już nic gorszego się nie stanie. Dłonie przeniosły się wyżej, na głowę, przesuwając po włosach. Dłuższe... Dziwne... Chyba go już serio nic nie zdziwi, dlatego postanowił wycofać się nieco w tył, podciągnąć kolana i zacząć gorączkową analizę... Cofnął swoje ciało lekko w tył...
I napotkał jakąś przeszkodę, stykającą się z nim na wysokości połowy pleców...
Szczerze powiedziawszy... W tej chwili nawet bał się obrotu ciała, by sprawdzić co to. To coś tam było... I czekało. Nie obracając się, sięgnął więc futrzastym ramieniem za siebie, "tykając" palcem wskazującym bez zbytniej delikatności to "coś" co było za nim.
...
Było mięsiste...
I chyba słyszał oddech tego czegoś...
Czuł wyraźnie pod skórą jak styka się z...
Czyimś ciałem...
...
Postanowił zadziałać terapią szokową. Zacisnął prawą, wątłą dłoń w pięść, odsunął ją powoli i...
Jeb w tył głowy...
...
- ... AUA! Ysh! Boli! - Jęknął cicho, zauważając że poza bólem głowy, nic, a jego dłoń odruchowo zaczęła masować obolałe miejsce, jakie przed chwilą jeszcze uderzyła.
...
BÓLEM GŁOWY?! CO TO DO CHOLERY MA ZNACZYĆ?!
Poczekaj, moment... Może najlepiej będzie to ignorować? To przecież komunikat jak każdy inny, w tamtym ciele sobie radziłeś... Zaczął powoli oddychać, raz za razem, głęboko. Widział jak inne, żywe istoty czasem używały tego sposobu by się uspokoić... Pora zacząć prowadzić jakieś dzienniczki, czy coś. Na jednej stronie należy wykreślić wszystko, czego nie powinien robić. Na drugiej to, co musi robić. Na trzeciej to, co powinien robić w razie zrobienia czegoś ze strony pierwszej...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kac. Kac. Kac.
Kac Vegas.
Otworzyła oczy spokojnie, odsuwając się jak najszybciej od krawędzi łóżka, spodziewając się kolejnego dnia rozpoczętego bolesnym upadkiem na podłogę z piętrowego łóżka. Zdawało jej się, że czuje coś ciepłego w okolicach pleców - uczucie prędko zniknęło, ustępując miejsce senności - a więc krótka wskazówka zegara z pewnością nie wskazała jeszcze godziny dwunastej - godziny, kiedy wreszcie trzeba wywlec swoje chude zwłoki. Nie dane jej było jednak dokończyć w spokoju codziennego rytuału długiego spania. - CO TO MA DO CHOLERY BYĆ?!  - usłyszała wrzask, który postawił ją na nogi natychmiastowo. Właściwie to... najpierw spadła z łóżka, lądując na ziemi, dopiero potem wyprostowała się, spoglądając na...
Siebie.
Już głos wydawał się Marcelinie nazbyt podejrzany. - Jesteś polimorfem? - wydusiła w końcu, zastanawiając się również, czy nie jest to aby jej odbicie w lustrze. Usłyszała jednak zupełnie inny głos, zorientowała się też, że jest jakaś... wyższa - i to znacznie wyższa! Nie czuła delikatnego puszku, gdy dotknęła aksamitnej skóry. W dodatku potwornie irytowały ją te długie, krzywo ścięte, aczkolwiek z bardzo ciekawym kolorem włosy, które ciągle spadały na twarz - ciągle odgarniała za krótką, wpadającą do oka grzywkę. Fryzura zupełnie nie przypominająca jej własną. - Rozumiem, że to ciało, w które KTOŚ mnie wcisnął, jest twoje? - wycedziła, spoglądając na upadające przedmioty. - Uważaj! - krzyknęła, przypominając sobie o zamkniętej sile - Nie myśl o latających przedmiotach, nie wpatruj się w jedną rzecz dłużej niż przez dziesięć sekund. I... nie możesz się denerwować. To ważne. - powiedziała, licząc, że i potencjalny właściciel tego ciała podzieli się cennymi wskazówkami. Przeraził ją fakt, że ktoś inny miałby sprawować kontrolę nad jej ciałem - było to dość ryzykowne i niebezpieczne, zważywszy na jego właściwości. A nóż widelec ten jej nowy zlepek skóry i komórek również posiadał właściwości samodestrukcyjne, zupełnia jak PRAWIDZWE ciało Marceliny? Albo tą, no... kostkę zagłady, czy jak jej tam. - Aragot... gdzie ty jesteś? Co się stało? - zawołała. Była niepewna i lekko przestraszona, a to wywołało reakcję łańcuchową ze złością, która narastała z minuty na minutę. - Wygląda na to, że zamieniliście się ciałami. - usłyszała po chwili głos dobiegający z jej tyłów. No co ty nie powiesz... przewróciła oczami. Nigdzie nie było widać wilczura, który najwyraźniej nie był przejęty całą sytuacją.
Odruchowo rozglądnęła się po pokoju. Bolesny róż wypalał jej oczy. Łóżko, poduszka, dywan... wyglądem przypominał wesoły pokój tłustej rozpusty. Skrzywiła się z ukrywanym przerażeniem, a przez jej umysł przebiegły myśli rodem z filmów dla dorosłych. Ukradkiem spojrzała na stojącą nieopodal siebie, która masowała bolącą głowę, krzywiąc się coraz bardziej.


Ostatnio zmieniony przez Marcelina dnia 28.01.15 14:10, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chwilowy szok nie pozwolił mu nawet na reakcje na to, co usłyszał ze strony osoby będącej za nim. Był... Przerażony? To chyba dobre określenie na autonomiczne oprogramowanie samo-rozwijające się, które od zawsze było umieszczone wewnątrz elektronicznej jednostki centralnej, kontrolując systemy motoryczne, analityczne, obliczeniowe, a także logiczne. Teraz zaś, ten program został w dziwny sposób "przerobiony" na... Charakter. A nawet, w pewnym sensie - duszę. Duszę zaklętą w ciało czegoś, co zdecydowanie nie przypominało nawet w pełni istoty humanoidalnej, poza posturą. Tak... Chyba tylko postura tu pasowała.
Pierwszy szok powoli zaczął jednak ustępywać, a na jego miejsce poczęła wstępywać analiza danych. Wciąż "nie dopuszczał" do siebie faktu tego, że ktoś tu jest z nim. Że słyszał czyiś głos. Kobiecy głos. Podciągnął kolana do siebie, opinając je chudymi, patyczkowatymi ramionami, wbijając wzrok w przestrzeń przed sobą.
...
W OCZOJEBNIE RÓŻOWĄ ŚCIANĘ, TAK! ...
To była zła decyzja. Wcześniej, jego receptory wzrokowe nie miały problemu z patrzeniem na tak wyraziste i silne kolory jak ten, teraz... Teraz odczuwał dyskomfort, a nawet ból po chwili patrzenia tam, więc zamknął oczy, dla ułatwienia analizy.
- Analiza w toku...
Na skutek nieznanego wydarzenia paranormalnego autonomiczny system cybernetycznej jednostki bojowej 0-178E "Lentaros" został przeniesiony do... Czującego, humanoidalnego ciała istoty rodzaju żeńskiego, noszącej wysokie podobieństwo do przedstawiciela kociej rasy, Irbisa, zamieszkującego okolice klimatów tundrowych. Obserwacje poczynione - brak systemów wspomagania motorycznego. Uzyskane... Czucie. Wymus oddychania. Niewyjaśnione uzdolnienia psychokinetyczne... ...
...
Nie jestem już maszyną, czemu więc dalej tak mówię? Nie powinienem... To z pewnością podejrzane...
- Rozchylił oczy, wpatrując się w ramiona, jakimi objał kolana. Lewa dłoń zaczęła sunąć po prawym przedramieniu. Przyjemne... Delikatne... Miłe w dotyku... Ciepłe...
Tak, przy okazji, nie był świadom że te wszystkie komunikaty który normalnie przekazywał do jednostki analitycznej zostały wymówione na głos. Heterochromatyczne oko wskazywało wyraźnie swoim kolorem... Zaciekawienie. Nawet swoistą fascynację tym zjawiskiem. Szafir wyraźnie bił z tęczówki lewego oka, gdy android... Człowiek... Kot...
TO COŚ, okey, nie wiem jak to nazwać, przepraszam, badało swoje ciało ponownie. Nie w manierze strachu, jak wcześniej...
Lecz wyraźnego zaciekawienia. Coś jednak kołatało w nowo posiadanym "umyśle", coś... Pamięć...
Pamiętał, że ktoś coś do niego mówił. Pamiętał, że nie jest sam w tym pomieszczeniu...
Sierść ni z tego ni z owego się nastroszyła na jego ciele, gdy przeszedł go dreszcz... Dreszcz nagłej paniki, która nawróciła, mając świadomośc, że KTOŚ TU JEST! Coś, co przypominało najprawdopodobniej wazon, nagle wyskoczyło w górę z niesamowitym przyśpieszeniem, i gdyby tylko nie fakt niskiej trwałości, mogłoby nabrać pierwszej prędkości kosmicznej przy przebijaniu dachu, lecz rozbiło sie na takowym, zasypując porcelaną podłoże pod nią. Znajdowało się kawałek od nich, ale i tak ...
Sparaliżowało go. Dobitnie, i dosłownie... Ale uda mu się! Przezwycięży to! Skupił się w sobie i powoli... Powoli odwrócił w tył...
I dostrzegł ją. Tak, ją. Nie dość że sam był najprawdopodobniej zaklęty w ciało kobiece... To jeszcze w tym dziwnym otoczeniu znalazł się z inną kobietą.
"Jesteś polimorfem?"
To pytanie, zadane już jakiś czas temu, przypomniało mu się, gdy fioletowowłosa tak patrzyła się na niego z czymś...
Co nie przypominało niczego więcej, jak irytacji. Prawdopodobnie.
- Uhm... Cześć... - Wydobył w końcu ze swojego gardła niepewny ton, próbując zamaskować go... Niestety, wymuszonym - acz w miarę uprzejmym uśmiechem. Na tyle na ile potrafił będąc w obcym ciele i powoli ucząc się... Ehm... Kontroli nad mięśńmi. Podniesienie się na nogi w tej chwili byłoby raczej nie tyle co niemożliwe, co bardzo ryzykowne.
- Muszę zaprzeczyć tym słowom... Jestem autonomicznym systemem jednostki cybernetycznej, zaprogramowanym w 2980 roku przez Sinikara Le'Kler'a, a w roku 2982 założonym w jednostce cybernetycznej jego własnego projektu, któremu nadał imię "Lentaros". Osobniczki przed moimi receptora... Oczyma nie znam. - Kiwał potakująco głową, jakby próbował samego siebie przekonać o rzeczywistości tych słów, które zaczął podawać pod wątpliwość... Teraz jednak zaczął kojarzyć również jej ostrzeżenia. Nie myśl o latających przedmiotach, nie wpatruj się w jedną rzecz dłużej niż przez dziesięć sekund, nie denerwuj się...
Ale on patrzył ciągle na osobniczkę przed nim. I jedyne co czuł, to dziwaczny ucisk w klatce piersiowej i czaszce... Nasilający się...
Odwrócił szybko wzrok, a te dziwne 'objawy' zniknęły, równie szybko jak się zjawiły. - Uhm... Te ostrzeżenia... Czego dotyczyły? - Ponownie lewa źrenica zaczęła zajmować się kolorem turkusu, który w tej symbolizował nie mniej nie więcej... Strach. - ... Aragot? - Dodał pytającym, wyraźnie niepewnym tonem. Jego wzrok stał się wyraziście rozbiegany, starając sie nie patrzeć w jedno miejsce dłużej niż 10 sekund, choć robiło się to trudne... Jednak był przyzwyczajony do różnych komend, więc i ta była dla niego wykonalna. - Odnotować, ograniczony umysł jednostki humanoidalnej nie może wykonywać więcej niż kilka operacji na raz. Dalsza analiza w toku. - Czy on właśnie oskarżał ciało Marceliny o bycie głupim?
Nieee... To raczej stwierdzenie że umysł ludzki jest ograniczony, w porównaniu do wysoce wydajnego procesora obliczeniowego maszyny. Tak...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Cześć. - rzuciła, przyglądając się jemu i analizując jego gesty. Android. - Moich mocy. Lepiej, żebyś nie wiedział, jakie mogą być skutki nie słuchania moich rad. - odpowiedziała, sama nie chcąc być świadomą owych skutków. - Demon, któremu sp... który jest nieodłącznym elementem mojego życia. Nie ważne - nic Ci nie zrobi - ucięła szybko, rozglądając się po pomieszczeniu. - Nie ważne... A tak z innej beczki - gdzie my jesteśmy? Co to za miejsce? Burdel? - zapytała, rozglądając się po pomieszczeniu, z trudem wytrzymując psychicznie przy tak intensywnie różowym odcieniu... wszystkiego. A może ona była w ciele jakiejś prostytutki? - Te "ograniczone umysły" Cię stworzyły. - prychnęła cicho.
Ale zaraz. Znała siebie chyba lepiej, niż ktokolwiek inny! Nie odwiedza takich miejsc, nie chodzi na dziwki, tym bardziej że... nie była ani homoseksualna, ani biseksualna! - Trzeba się stąd wydostać! - powiedziała twardo, podchodząc do drewnianych drzwi. Gdy chwyciła za klamkę i je otworzyła, ujrzała... tłum ludzi na korytarzu, z aparatami, notesikami i długopisami, zdjęciami na których była... ona sama. Znaczy, jako Marcelina. Inni mieli zdjęcia jej ciała, w którym akurat posiadaniu była. Zamknęła szybko drzwi, opierając się o nie plecami, wbijając zszokowany wzrok na towarzysza. - CO... - z szeroko otwartymi oczami chwyciła się za serce - ...TU SIĘ DZIEJE?! - zawołała, zasłaniając usta dłonią. Nie mogła przyzwyczaić się do tego innego głosu. - Ich tam jest mnóstwo! Setki! Trzeba uciekać! - krzyknęła, czując, jak coraz większa siła napiera na drzwi od zewnątrz - zablokujmy je jakoś, tym łóżkiem, albo... szafką! - dodała. - Przypominam o fakcie, pani, że obydwoje jesteście w ciele dziewczyn o raczej słabej sile fizycznej - wepchnął się w jej zdanie kaonashi - Ale zawsze pozostaje kwestia mocy, którą przecież posiada ciało Marceliny. Ale Neko ryzykować nie chciała. - Dobra, mam lepszy pomysł. Szybko, do szafy! - warknęła, przekręcając klucz od drzwi i podbiegając do ogromnej garderoby, otwierając ją i wpychając do niej tego kogoś, kto zajął jej ciało. Drzwi lada moment puszczą, a tłum wkroczy do pomieszczenia niczym rozwścieczone byki, mające przed sobą czerwoną chustę. Aragot szybko wtopił się w cień.
Mimo niebywałej pojemności ekskluzywny mebel ledwo pomieścił dwójkę. Była przepełniona sukniami, bluzkami, szalami i... bielizną? Albo dwuczęściowym strojem kąpielowym. Neko przypadkowo objęła coś śliskiego i długiego, przypominający naprężony sznurek. Uniosła to coś, nie mogąc z początku określić, co to dokładnie było. Z kolei jej towarzysz natknął się na... kajdanki z miękkim futerkiem? Co tu jest grane? Co to za miejsce i skąd te wszystkie, podejrzane rzeczy?
Nagle drzwi otworzyły się z hukiem. Znaczy, zostały wyważone przez tłum ludzi, który wkroczył z głośnym piskiem do pokoju. Marcelina przez szparę w szafie widziała, jak Ci rozglądają się ze zdziwieniem, po czym prędko wychodzą, krzycząc "są już pewnie na scenie!" i zapewne dalej szukając dwójki, kierując się w stronę wspomnianej 'sceny'. Gdy zapadła błoga cisza, przerywana pojedynczymi krzykami oddalającej się grupy, Cyśka otworzyła powoli drzwi i wyszła, upewniając się, że nikogo w okolicy najbliższych pięciu metrów nie ma. - Wolne. Idziemy - szepnęła - I mów mi Marcelina.
Wyszła na korytarz, najpierw jednak wychylając głowę i dokładnie analizując otoczenie. Prawo - wolne. Lewo - ściana. Byli w ostatnich drzwiach bardzo długiego korytarza, oświetlonego dokładnie kilkoma nowoczesnymi oświetleniami i neonami w podłodze. Gdy Spojrzała na wyważone drzwi, w oczy rzuciła się jej przybity żółty symbol gwiazdy i napis "Abigail & Marcelina". A więc była w ciele niejakiej Abigail. Wychodzi na to, że byli... gwiazdami?
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- ... Rozumiem że samozapłon to jednak nie jest najgorsza rzecz która może mi się przytrafić? - No tak. Mógł eksplodować w nicość, przy okazji pociągając za sobą pół galaktyki. Tak. Za cholerę on robi w tym ciele? Co się niby stało? ... Teoretycznie powinien najpierw spytać gdzie jest, ale próba znalezienia czegokolwiek w tym różu była jak patrzenie na słońce - płomienie w gałach. Ostre i parzące. Nawet gorzej, biorąc pod uwagę że to był róż. Różowe słońce, matko. Never...
- Świetnie... Masz jeszcze jakieś ciekawe informacje? Może w twojej szafie jest przejście do Narnii? A w spodniach chowasz zapasowego trupa by był między posiłkami? - Może nie brzmiał nader przyjemnie, ale spróbuj się odnaleźć w sytuacji gdzie z bezpiecznego, żelaznego szkieletu trafiasz nagle do wątłego, ogoniastego, dziwacznego, futrzanego ciała kobiecego, któremu jeszcze towarzyszy demon. Ekstra. A frytki gdzie? A szlag by to... Zaczął się gramolić z łóżka, schodząc z niego.
- Nie mam zielonego pojęcia co to za miejsce, ale wych-. - Urwał, nawiązując kontakt trzeciego stopnia z ziemią niemal natychmiastowo przy próbie stanięcia na nogi. Tąpnięcie opadającego na ziemię ciała było słychać w całym pokoju bez problemu, wraz z jęknięciem bólu.
Spokojnie. Zachowaj spokój...
Tylko spokój cię ocali...
Wdech, wydech, nie zapominaj o tym...
Myśl o czymś przyjemnym... Może rozwiązanie jakiegoś trudnego równania w głowie? Pierwiastek z potęgi sinusa kąta 78 stopni podzelić przez...
Rąbnął dłonią o różowe panele, co przy okazji skończyło się faktem cichego, niezbyt wyraźnego chrupnięcia. No nie mów mi że coś złamał...
Chyba nie...
Na pewno nie...
... Nie chce wiedzieć, ale to łapo-coś nieprzyjemnie pulsuje...
...
Nie chce wiedzieć... Rubinowy kolor jaśniał z lewego oka, oznaczając wyrazistą, pełną i soczystą... Irytację.
- ... Masz może instrukcje obsługi tego... Ciała? - Tak. Poradnik, tips & tricks a przy okazji cokolwiek jak forma instrukcji obsługi ciała by się przydała. I jeszcze poszła krew z nosa. Świetnie. Róż zmieszał się z czerwienią, tworząc idealne połączenie... Czegoś. Kij wie nawet czego. Okey, naucz się posługiwać nogami. Są dwie. Progres. Masz jeszcze dwie ła... Dłonie. I ramiona. Kolejny progres. Teraz jeszcze się podnieść...
Dość szybko wychylił się do klęknięcia, gdy usłyszał - teraz ją - wydzierającą się na system główny raczy wiedzieć co. Nie zdążył zauważyć co było za drzwiami, ale zaleciało mu... Eee... Ludźmi. Mógł dokładnie rozpoznać zapach ludzkiego ciała, to było dziwne. - Zanotować - ciało posiada nadzwyczajny węch i wzr... Ee... Uciekać? Przecież to tylko ludzie... Nie? - Oparł się lewą dłonią o łóżko i próbował podnieść... I raz... I dwa... I TRZY!
Tak! STOI! W KOŃCU STOI! Bez zbereźnych myśli mi tu. Chwiał się, nie mógł prawie ustać - ale jest! Powoli łapie jak używać tych dolnych kończyn, fuck yeah!
... I tyle z jej stania, bo została... Został wrzucony siłą do wnętrza jakiejś szafy, upchnięty w jakiś ciasny, ciemny kąt. - Wypraszam sobie! Nawet jeśli jestem androidem, to nie znaczy że można mnie chować do szafy jak mopa! Coś ty zobaczyła za tymi drzwiami? - Warknął, choć w tej chwili i tak wiele nie mógł zrobić. Znów nogi odmówiły posłuszeństwa i padł tyłkiem na wnętrze szafy. Przygniótł ogon, co tylko dodatkowo go poirytowało przez ból... Szarpnął więc ten ogon do siebie i owinął się nim, podciągając nogi i odwracając wzrok do wnętrza szafy, prezentując tym typowego, ludzkiego "focha". YSH!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Samozapłon, też mi coś. - To, co może się z tobą stać jest O WIELE gorszą rzeczą. - ale nie gadajmy o tym, dodała w myślach. Zmuszona byłaby wtedy do odkrycia skrawka swojej historii, a tego nie chciała i nie miała zamiaru robić. - Mojej? - zapytała, bacząc się groźnie, choć była to dość trudna sztuka, zważywszy na to, że znajdowali się w dość ciasnej szafie. - Pierwszy raz widzę to miejsce! I... co to jest? - zapytała, przyglądając się podejrzanej rzeczy - Nie ważne. Czymkolwiek to jest, raczej nam się nie przyda - odrzuciła przedmiot, który okazał się... pejczem.
***
Wyszła na korytarz, najpierw jednak wychylając głowę i dokładnie analizując otoczenie. Prawo - wolne. Lewo - ściana. Byli w ostatnich drzwiach bardzo długiego korytarza, oświetlonego dokładnie kilkoma nowoczesnymi oświetleniami i neonami w podłodze. Gdy Spojrzała na wyważone drzwi, w oczy rzuciła się jej przybity żółty symbol gwiazdy i napis "Abigail & Marcelina". A więc była w ciele niejakiej Abigail. Wychodzi na to, że byli... gwiazdami? - Idziesz, czy zostajesz? - zapytała, nie oczekując jednak odpowiedzi. Nie miała zamiaru na tego kogoś czekać. Chciała jak najszybciej otrzymać z powrotem swoje ciało. Te długie, kolorowe włosy powoli zaczęły ją irytować, spięła je szybko znalezioną przy biurku wcześniej gumką; ten okropny, strasznie nienaturalny głos; i to, że była taka wysoka! Czuła się jak na szpilkach. I czuła się niekomfortowo przez ogon, a raczej jego brak. Matko, jej kochany, puchaty ogonek, teraz ściskany i deptany przez tego... - Jak mam do Ciebie mówić? - zapytała w końcu, nie prosząc nawet o imię. Może być to burek, miluś, szczerbaty, gruby lub inny, wymyślny pseudonim - jak chce, byle nie łamał języka.
Szli przed siebie, mijając coraz większą ilość drzwi. Neko nadal nie mogła przyzwyczaić się do znacznie mniejszej gipkości ciała - próbując poruszać się jak zawsze, niczym mały, szybki szpieg, trafiła nogą w puste wiadro, pozostawiany zapewne przez sprzątaczkę. Przeklnęła głośno, starając się odrzucić zbędny bagaż. Gdy Marcelina usłyszała kroki przed sobą, schowała się za najbliższym wózkiem sprzątaczki, pokazując nerwowym gestem towarzyszowi, by również się schował, kładąc się na płasko i w końcu pozbywając się cholernego wiadra.
Człowiek, wyglądający na kogoś ważniejszego, przeszedł, nie zauważając Marceliny. Pochłonięty był rozmową przez telefon i uparczywym wpatrywaniem się w podłogę lub/i swoje idealnie wypolerowane, czarne buty. - No, no, no - gizdnęła Marcelina, gdy ten odszedł - Krawacik, garniturek... pewnie jakiś ważniejszy skur... - ucięła w połowie, gdy uderzyła w coś przed sobą. Był to kolejny człowiek, tym razem dryblas - łysy, który złapał Marcelinę za ramiona, uśmiechając się nagle szeroko. - Tu jesteście! - krzyknął, lekko łamanym językiem - Chodźcie! Czekają na was! - po czym uścisnął serdecznie dziewczynę, puszczając w końcu i odchodząc prędko w kierunku wyjścia. - Całe życie przeleciało mi przed oczami... - stwierdziła, dysząc ciężko - szybko, musimy się zwijać! - no tak, musieli. Szkoda, że nie zdążyli. W tej samej chwili pojawił się przed nimi wcześniej spotkany dryblas w towarzystwie mężczyzny z telefonem i wypucowanymi do perfekcji butami. - Chodźcie na scenę, czekają na was! Nie ma czasu na stylizację. Blondie, Jane! - krzyknął, a przed dwójką pojawiła się niska blondynka z grubą rudą, które prędko potraktowały ich twarze pudrem, Marcelinie podarowały zaś blond perułkę. Dwójka została popchnięta przed siebie.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

... Nie wiem czemu, ale albo nie zauważyłem połowy twojego posta wyżej, albo zedytowałaś go i tego nie zauważyłem. Gomene! T.T Swoją drogą - ja widzę/słyszę Aragota?

- Wolę nie dopytywać. - Stwierdził krótko, wzdychając. Czemu nie mogli go zostawić w spokoju, w jego miłym, tytanowo-żelaznym ciele, o kościach niezdolnych do nawet drobnego złamania bez rąbnięcia w nie maczugą... Czuł się taki bezsilny. Jak małe, słodkie uke, leżące na łóżku pod pochylającym się nad nim męskim kolesiem, trzymającym jego nadgarstki dłońmi niczym kajdany...
Nie! Nie podobało mu się!
- Na pewno nie mojej. - Mruknął z wyrzutem, skulony w zamkniętej szafie, z fochem jakiego miał od kilku chwil. Fochający się Lenek. Coś nowego.
Zwrócił jednak uwagę na przedmiot, jakim zainteresowała się dziewczyna. Tak... Ciekawe.
- Raczej nie. To pejcz, do zabaw erotycznych... Podobnie jak wszystko tutaj. Gdzie my jesteśmy? - Chyba szybko przeszło mu, i dopiero teraz zaczął powoli kojarzyć fakty. Był tu jakiś głos, ale nie zauważył skąd pochodził, a przynajmniej nie zdążył. Męski głos. Świetnie. Może jeszcze frytki do tego?
Ale miał okazje na chociaż chwilowe ogarnięcie swojego stanu i ciała. Spinanie mięśni, działanie... Powoli to pojmował. Wyprowadzał zbyt silne sygnały elektryczne swojego "procesora", przez co reagował za mocno do mniej wymaganych celów. Musi o tym pamiętać.
I przy okazji ominęła go wizyta tłumu ludzi za drzwiami i z powrotem. Uch...
- Uhm, tak, wybacz. Próbuję objąć tą sytuację pojmowaniem. I tak, wiem że one mnie stworzyły... Ale to i tak dziwne uczucie, gdy nie możesz prowadzić setek obserwacji i notatek na sekundę. - Przyznał, wygramolując się z szafy i stając na równe nogi. Zaczął pojmować jak to wszystko zaczyna działać... Na próbę przeciągnął się raz kolejny, nawet zdolny do kontroli ogona. Przynajmniej jako tako. Musi przyznać że to miły dodatek... Bardzo miły.
- Masz przyjemny dodatek pod postacią tego ogona. I wybacz że nie odpowiedziałem od razu, Cheri. Mów mi Lenny, lub Len. Masz jakiś plan co zrobić z... Tą sytuacją? - Spytał, ruszając za nią, już w miarę lepiej radząc sobie z kontrolą ciała. Dużo lepiej - szedł wyprostowany, lekko stawiając kroki, i całkiem prędko, by nadgonić Marcelinę. Rzucił tylko szybkim spojrzeniem za sobą, dostrzegając napis nad drzwiami. "Abigail & Marcelina". Ciekawe...
I daleko nie zaszli. On już z jakiegoś dystansu słyszał kroki... Ale nie sądził że są tak warte zainteresowania, jak Marcelina je uznała. Nie wiedząc zbytnio co zrobić po jej geście, czmychnął zręcznie i lekko za dziewczynę, jak na rasowego kota przystało, w jednym, szybkim susie lądując za fioletowowłosą, na tyle blisko na ile się da, by się skryć. Nawet zmusił uszy do oklapnięcia dłońmi, co by nie wystawały za nadto.
"Mógłbym się do tego przyzwyczaić..." - Mógłby... Ale nie chce...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisałam w wordzie i na początku skopiowałam do połowy posta ;_; dopiero po chwili się zorientowałam i szybko dopisałam brakującą część : D tak, widzisz, każdy widzi, jeśli on się pojawi c:

Pierwszy raz mogła zobaczyć swój własny foch. A więc to tak wyglądała, gdy się obrażała! Biedny Aragot, hu. - Yyy... jasne... - powiedziała, z mieszanymi uczuciami wyobrażając sobie takiego pejcza w swojej dłoni. No cóż...
Lecimy! - Mam na imię Marcelina, ale mów mi Marcela, Neko bądź  Hiena - to moja ksywa. - dodała, próbując się skupić. Niestety, to ciało nie posiadało tak doskonale rozwiniętego zmysłu słuchu i wzroku. Miała nadzieję, że szybko odzyska to swoje prawdziwe. Mimo wszystko uśmiechnęła się, gdy usłyszała wzmiankę o swoim mięciutkim ogonie. - Tak, natura zrobiła mi fantastyczną niespodziankę. Mięciutki, puchaty ogonek, przydaje się w chłodne dni - westchnęła - Istnieją i jego słabe strony. Na przykład jego unerwienie. Jest czuły na nadepnięcie lub inne uszkodzenia. A gdy zaś zapadam na jakąś cięższą chorobę, zaczynam gubić sierść z tamtych okolic.
***
Wielka, masywna postać wepchnęła ich za dość spore drzwi z przybitym ogłoszeniem "Studio". Jeśli dobrze pamiętała, w takich pomieszczeniach nagrywane są filmy, programy muzyka...
Pomieszczenie, do którego weszli, było cztery razy większe od różowego pokoju, w którym się obudzili. Wszędzie jakieś kamery, kable, ekrany... a na środku oświetlona scena, na środku której ustawiona była kanapa. No, no, no. Ciekawie. - Gdzie my jesteśmy? - szepnęła, rozglądając się niespokojnie. To wszystko zaczynały być coraz bardziej podejrzane. A gdy zebrała wszystkie, dotychczas odkryte fakty i znalezione przedmioty, przeraziła się, a chwilę potem śmiała do rozpuku. Musiała przysiąść na tej białej kanapie w tygrysie paski, ułożonej na środku sceny. - Stary, tu chyba pornole nagrywają! - zakaszlała, robiąc się czerwona ze śmiechu. Tylko dlaczego wepchnęli dwójkę akurat tutaj? Rozejrzała się - okolica była pusta.
Nagle, tak znikąd, na środku sali pojawiła się wielka kula zawieszona na suficie. Z mroku wyłoniła się postać w okularach, gość wyglądał jak typowy scenarzysta. Marcelina odjechała wraz z kanapą, która dwójka przesunęła w kąt sali. - Wybaczcie, to starsza sceneria - wytłumacz pospiesznie scenarzysta, pokazując na dwójkę. - Pamiętacie może, ba, musicie! Miley Cyrus i jej znany klip "Wrecking bal"? Stara jak świat piosenka, jeszcze apokalipsą, ale teledysk nadal mamy w bazie...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oki doki.

No cóż, z pewnością wyglądała uroczo. Problem w tym że do tej chwili Len ciągle nie miał okazji dostrzeć swojego odbicia w... Czymkolwiek, szczerze powiedziawszy. A chciałby zobaczyć to wszystko to, co było dziwnie w jego wyglądzie. A że wyglądał jak chodzący kotek... No, to chciał to zobaczyć. O! I tyle. Poprostu chciał... Ale chwilowo nie ma jak.
Nie rozumiał w tej chwili skonfundowania dziewczyny. Pomimo iż został wtłoczony w ciało z emocjami, jego brak skrupułów, kręgosłupa moralnego i innych kwestii wciąż się trzymał, więc w praktyce nie mógłby odczuć zawstydzenia... Tak. To chyba jedyny plus póki co.
No, teraz mógł dokładniej ją zrozumieć. - A więc, Neko będzie pasujące... Chociaż bardziej by w tej chwili pasowało do mnie. - Przyznał, pamiętając że jest futerkowatym koteczkiem z długim, przyjemnym w dotyku ogonkiem. Nawet zaczął się uczyć nim posługiwać i nie zamiata tak strasznie podłogi. No, prawie. Przysłuchał się jej wyjaśnieniom, i musiał przyznać racje. Zdecydowanie jest silnie unerwiony...
- Tak, zdołałem to już poczuć... - Stwierdził z westchnieniem. Mimo wszystko - brzmiał teraz dużo przyjemniej niż w swoim, robotycznym ciele. Musi pomyśleć o tym, by wyciągnąć z tego jakąś naukę i przestroić syntetyzator. Miał teraz świadomość jak struny głosowe działają, więc lepiej go dopasuje...
Jak wróci do swoich bebechów.
***
Eeee, tag. Plan wielkiego ukrycia się szlag trafił. Jakiś goryl wyrósł jak spod ziemi, i wepchnął je oboje do sporego pomieszczenia. Zdołał jeszcze podłapać wzrokiem nazwę miejsca. "Studio". Aha...
Spore to było. I ciemne dość, poza oświetlonym miejscem na środku, czyli paskowaną kanapą. Przeszedł kilka kroków i skrzyżował ramiona na klatce piersiowej, przewracając lekko oczyma na pytanie. - Logicznie ujmując - w studiu. Prawdopodobnie reżyserskim. - Stwierdził, przyglądając się temu i mając w końcu chwilę czy dwie na jakieś, w miarę stopniowe analizowanie lokacji.
Różowe ściany... Pokoje dla gwiazd... Studio filmowe... Gadżety erotyczne...
...
Czy oni trafili właśnie do jakiejś pół-legalnej wytwórni filmów erotycznych?
Neko widocznie wpadła na to samo, co on, gdyż zaczęła się zanosić śmiechem, w między czasie dając radę usiąść i powiedzieć podobną do jego obserwacje. Tylko nieco mniej kulturalnie.
Z tym że on zauważył jeszcze coś.
- Nie chcę nic mówić, ale chyba zauważyłaś już że prawdopodobnie będziemy gwiazdami tego pornola? - No tak. Nikogo innego tu nie było... Kamery na scenę... One dwie. Tak. Zdecydowanie tylko to mogą mieć na myśli.
...
Serio...
Nope.
Ja wysiadam. Minąłem autobus do Nopeburga.
Podszedł do drzwi, którymi zdołali tu wejść. Ani drgnęły, gdy próbował je otworzyć. - Świetnie...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- No chyba ni... - wrzasnęła, urywając się w pół ostatniego słowa, kiedy to dwóch gości postanowiło przesunąć sofę w kąt. Prawie odgryzła sobie język! I jeżeli to oni mają grać w owym filmie dla dorosłych, to ona wolała robić za sprzątaczkę i posprzątać wszystkie te pokoje po kolei.
- CO? - zapytała, wyłaniając się zza wielkiego oparcia o tygrysią sofę. Oczywiście, że znała tę piosenkę - przed oczami miała jednak jej sławny nawet teraz teledysk, który puszczali na kanale muzycznym. Tylko co oni mają z tym wspólnego? I dlaczego Marcelina ma na głowie krótką, blond perukę?! - A więc, droga Abigail, zrobimy nowy, zupełnie nowy i nieznany nikomu teledysk Miley Cyrus "Wrecking bal!" - krzyknął scenarzysta, a w jego głosie słychać było niemałą ekscytację - Pełen ekstrawagancji i gracji, a przy okazji wulgarny i podniecający! - jęknął scenarzysta, z rozmarzonymi oczami spoglądając w górę, unosząc ręce niczym do Boga - to będzie hit wszechczasów! - Dokończył, zniżając wzrok, kierując go na Marcelinę. Jednak... jej nie było. Wszyscy rozglądnęli się po pokoju, zatrzymując się na postać, próbującą nerwowo otworzyć drzwi wyjściowe. - ...Jest tu gdzieś łazienka? - zapytała, po chwili zostając ciągniętą za ręce w stronę scenarzysty, który mówił dalej, kłapiąc o idealnym klipie XXXI wieku. Marcelina w tym czasie próbowała się wyrwać. - NIE! NIE! JA NIE CHCĘ! TA KULA JEST ZIMNA! BĘDĘ MIAŁA HEMOROIDY! JUŻ WOLĘ NAGRYWAĆ PORNOLA! BOŻE, LEN, RATUJ! - Lentaros nie mógł jednak uratować zrozpaczonej Marceliny, gdyż sam został pociągnięty do sali obok.
- Witaj, kochanienka! - usłyszał wesoły głos radosnego i uśmiechniętego od ucha do ucha prezentera w garniturku i żółtym krawacie w łapki - Jesteś szczęśliwą wybranką programu! - usadowił Lentarosa na krześle, pokazując mu stojącą przed nim miskę z rudawymi, małymi chrupkami. - Oto nowe ChocaLeono, najpyszniejsze chrupki dla kotów! Jako, że jesteś przedstawicielką futrzaków, jako pierwsza spróbujesz pyszną, nową karmę dla kotów!
Pora skorzystać z mocy, jakie obie postacie posiadają!
Marcelina skupiła się - i wtedy wszyscy, którzy byli tu obecni, po prostu... się zatrzymali. I nie mogli się ruszyć. Wtedy właśnie Marcelina poleciała do pomieszczenia, gdzie nagrywana była reklama z kocią karmą. Nie mogła pozwolić, by Lentaros, w jej prawdziwym ciele, spróbował tego... czegoś! - UCIEKAMY! - zawołała, skupiając się na kilku ludziach tu obecnych. Oni również zostali sparaliżowani - To ciało ma niesamowitą zdolność manipulacji grawitacją...
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Czemu choć raz nie może być tak, że droga którą się wchodzi gdzieś może być otwarta do powrotu? W większości gier, filmów, książek, czegokolwiek w sytuacji takiej jak ta drzwi są zamykane na głucho i OCZYWIŚCIE nie do otwarcia. Ekstra...
Ze zrezygnowaniem odsuną się od drzwi i odwrócił do Neko, tylko po to by widzieć jak sofa z nią jest gdzieś odsuwana, a ktoś ją charakteryzuje w... Jakieś dziwne coś, do rytmu jakiegoś utworu dla dzieci od 3 do 12 lat życia, bo tylko one nie wyłapią tych suchych podtekstów erotycznych. Serio...
- Przypomnij mi jak stąd wyjdziemy żebym już nigdy więcej nie spojrzał na ekran telewizora. - Rzucił do Marcgail(tak bardzo fuzja imion), zanim został gdzieś odwleczony. Coś go zaczęło wlec, znów jakiś goryl. Świetnie... Poprostu ekstra. - Czy tutaj tak wszystkich aktorów wleczecie do kręcenia? - Trząsnął lekko uszami, spoglądając na kolesia, jaki go przepychał i wlekł do sali obok, wykazując ze swojej kocio-mordkowej strony wyraz "dajcie mi tylko nóż do smarowania masła, a skończycie rozwleczeni po wszystkich ścianach". Usadowiono go na jakimś krześle, przed miską czegoś, co pachniało jak rozwodnione wymioty po dwutygodniowej libacji w formie chrupek przypominających... Już nie chciał nawet sypać synonimami. Na plus było to że przestał słyszeć te nastolatkowe jazgoty. Och! Ile by oddał teraz za to by mieć swój dysk twardy i zapisane tam utwory z najcięższym metalem i najefektywniejszym rockiem jaki znał. Puściłby je nawet przez syntetyzator którego nie miał, tylko po to by wgnieść ich w ziemię tymi riffami gitarowymi i wokalem. Tak!
Podniósł koniec końców wzrok "spode łba" na prezentera w garniturze, słuchając go w stylu "tak, mów, ale ta mucha na twoim barku jest ciekawsza"...
Przynajmniej do momentu, gdy usłyszał, że ma to coś jeść...
...
R A G E ! !
Tak. Lewe oko wprost paliło się od blasku furiackiego rubinu, a w tej chwili wszystkie ostrzeżenia co do mocy szlag trafił. Stół razem z chrupkami został zwyczajnie, wściekle wyrwany z podłoża, i w charakterze maczugi zaczął przerabiać twarz prezentera na jedną, wielką, siną bulwę.
- NIGDY WIĘCEJ NIE PRÓBUJ MI WTYKAĆ TEGO GÓWNA!
Nim Marcelina ze swoimi mocami tu dotarła, prezenter miał już kilka kości więcej po ich rozdzieleniu, jego twarz przypominała siną dynię, a goryl który przed chwilą Lena wprowadzał do środka, leżał pod ścianą, z połową szczęki na ziemi. Kotowaty android stał w lekkim rozkroku, z ramionami wyciągniętymi w dół, dysząc z gniewu. - Nigdy więcej... Nie próbuj... Wciskać mi tych... Śmieci... - Tak. Teraz czuł jak wielką przyjemnością jest odczucie gniewu, szału... Ale chyba to nie tylko zasługa jego psychiki, ale może też czegoś z tego ciała?
Spojrzał, nieco milej na wbiegającą dziewczynę, podnosząc się do pionu. Jego uszy już wychwytywały odgłosy zbliżającej się ochrony z wielu stron, oprócz jednych drzwi, tymi po lewo. - Ochrona się zbliża, będziesz się zachwycać później. Chodź! - Rzucił do niej szybko, pociągając ją za ramię w kierunku jedynego wyjścia, z którego nie było słychać niczego konkretnego. Może uda im się gdzieś zakamuflować w spokoju...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach