Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 17.09.19 18:01  •  Magazyn DOGS. - Page 3 Empty Re: Magazyn DOGS.
Z zaciśniętymi w wąską kreskę wargami oczekiwała na jakąś sensowną odpowiedź od Bernardyna. Od zawsze darzyła go ogromnym szacunkiem – a że już większym niż własnych rodziców, to na pewno – i nie uwierzyłaby, że celowo narobiłby jej kłopotów. Takiej zaś właśnie sceny była świadkiem: rozbite naczynia, porozrzucane przedmioty i pośrodku tego jeden nerwowo wyglądający doktorek. W wyobrażeniach Nayami zdecydowanie nie pasował do tego obrazka kompletnego chaosu, wiele jednak było rzeczy, które spełniały się zupełnie przeciwnie, niż tego oczekiwała. Może właśnie czekało ją kolejne rozczarowanie, choć na razie wolała wierzyć, że da się to jeszcze jakoś wytłumaczyć.
 Najlepiej jednak byłoby nie działać nowo powołanej magazynierce na nerwy już od samego wstępu.
 — No ciekawe czemu panuje tutaj syf, skoro rozwalasz wszystko jak popadnie — odparła zirytowana, odruchowo zaciskając dłonie w pięści. Lekko przymrużone oczy wwierciły się w postać Jekylla, jakby chcąc mu niemo przekazać, by ostrożniej dobierał słowa. Gdyby na miejscu medyka stał któryś z młodszych Kundli, dziewczyna już dawno wyszargałaby delikwenta za szmaty, zmuszając do posprzątania bałaganu pod groźbą skalpowania. Tylko kwestia autorytetu ratowała jeszcze Bernardyna przed podobnym traktowaniem; co więcej, gdyby od samego początku nie dał do zrozumienia, że nieszczególnie obchodzi go jego własny wkład w robienie syfu, Nayami w pierwszej kolejności zmartwiłaby się jego zmordowanym stanem. Teraz jednak była zbyt przejęta swoimi obowiązkami i tym, że ktoś pobieżnie patrząc na stan magazynu mógłby ją uznać za nieudolną. Do tego nie mogła dopuścić za wszelką cenę.
 — Aha, czyli najpierw "panuje tutaj syf", a teraz mam robić za ekspedientkę? Nie ma mowy — fuknęła, wzrokiem lądując na niefortunnie pochwyconym nożu. Zaraz też wyciągnęła po niego rękę. — Daj, bo zaraz znowu się ciachniesz i tyle z tego będzie.
 Najlepiej to żeby w ogóle sobie poszedł. Nie wyglądało na to, że nagle zbierze rozmemłane poślady i posprząta narobiony przez siebie rozgardiasz, a tak to przynajmniej nie będzie jej wisiał nad głową. Miała tu jeszcze co nieco do zrobienia, a nadprogramowe porządki nie uśmiechały jej się ani trochę. Doskonały nastrój sprzed zaledwie kilka minut wyparował na dobre, pozostawiając Nayami z mieszanką zaniepokojenia i niesmaku. Co jeszcze mogło pójść nie tak? Niebo zwali im się na głowy?


Ostatnio zmieniony przez Insomnia dnia 19.09.19 10:43, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.19 0:34  •  Magazyn DOGS. - Page 3 Empty Re: Magazyn DOGS.
"Daj..."
  Zapomniał, że nóż nadal spoczywał w drżących palcach.
  Zapomniał, że w takim stanie trudno było mu kontrolować sytuacje.
  Zapomniał, że przestał myśleć racjonalnie.
  Był alkoholikiem, który nie miał w ustach wysokooprocentowanego trunku do kilku tygodni, nie licząc dwóch, może trzech kropel wypitych w Czarnej Melancholii. Czuł pragnienie. Bestia, tkwiąca w jego wnętrzu, warczała, szarpała za łańcuch. A on krzyczał z nią. Bezdźwięcznie, nie poruszając przy tym ustami.
  Wbił spojrzenie w oblicze gówniary. Jej pogarda nie miała teraz żadnego znaczenia. Nic nie miało znaczenia. Potrzebował ugasić pragnienie. Cel uświęca środki, czyż nie?
  Wykonał dwa kroki w przód. Stanął tuż przy niej. Czuł, jak ciepły oddech układał się na jego skórze. Zadrżał, ale się nie wycofał. Zacisnął wolną dłoń na ramieniu dziewczyny.
  — Alkohol — powtórzył ostrzej, głośniej, ale tak samo ochryple, niemal wykrzykując jej ten wyraz prosto w twarz. Ostrze przedmiotu przecięło powietrze i zostało ulokowane przy kobiecej szyi. Jego temperatura była porównywalna do tonu głosu, którym posłużył się bernardyn. —  Gdzie jest alkohol? — Zetknął stal ze skórą Nayami, tworząc na niej płytkie nacięcie. Wraz z pojawieniem się krwi, na jego ustach wstąpił krzywy grymas.
  Nie.
  Nie powinien jej krzywdzić.
  Nie.
  W ogóle nie powinien rozmawiać z nią w takim stanie.
  Zrobił krok do tyłu, wzmacniając uścisk na trzymanym w dłoni przedmiocie. Odłamki szkła zazgrzytały pod butami.
  — Ja... — spuścił wzrok na podłoże.
   Przepraszam nie chciało ulecieć spomiędzy wag.
  — Ja... muszę się napić. Bo inaczej zwariuje. Rozumiesz?
  Znowu zajrzał jej prosto w oczy, ale nie szukał zrozumienia. Był alkoholikiem. I Nayami o tym wiedziała. Więc czemu czuł uścisk w klatce piersiowej?
  Nie powinien był tutaj zaglądać. Nie powinien był wychodzić z pokoju. Powinien w nim zostać. Powinien, a jednak...
   (Skrzywdziłeś ją, Jekyll.)
  ... nie został. Był tu, stał przed nią z ostrzem umaczanym w jej płynie ustrojowym.
  Rozluźnił uścisk z trzymanego w dłoni noża. Rozległ się brzdęk. Brzdęk, który na ułamek sekundy zagłuszył przyśpieszony oddech i mocne kołatanie organu w piersi. Brzdęk, który sprawił, że Jekyll zacisnął mocno powieki i osunął się na podłoże, tracąc kontrolę nie tylko nad swoimi odruchami, ale też całym ciałem.
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.09.19 12:06  •  Magazyn DOGS. - Page 3 Empty Re: Magazyn DOGS.
 Przewidywała jakieś trzy, może cztery sekundy oczekiwania nim zdecydowałaby się odebrać przedmiot siłą. Gdzieś wewnętrznie spodziewała się po Bernardynie oporu, jakiejś zgryźliwej riposty, może zmiany tematu – w żadnym wypadku agresji. Kiedy więc zamiast w jej dłoni nóż wylądował tuż przy szyi, zmroził ją najzwyklejszy w świecie szok. Bać się nie bała, bo i nie było czego; prędzej jednak uwierzyłaby słysząc wyznanie miłości od któregoś ze swoich rodziców niż gdyby jej ktoś powiedział, że ulubiony wujek Kyllie będzie ją próbował pociąć.
Spierdalaj, cisnęło się na usta, choć nadal czuła pewien opór przed użyciem aż tak ostrego słowa.
Zwariowałeś, to pasowałoby już nieco bardziej i z pewnością nie mijało się z prawdą.
Cofnij się, zanim wezmę ten nóż i wsadzę ci go w oko brzmiało już jak plan.
 Ostatecznie jednak nie powiedziała nic, ochłonąwszy z zaskoczenia dopiero gdy znów dzielił ich bezpieczny dystans. Odruchowo przesunęła ręką po skórze, rozmazując krew na niemalże białej powierzchni. Charakterystyczny zapach już z samego początku uderzył w nozdrza, jednak mimo wszystko na pobrudzoną dłoń spojrzała z pewnym niedowierzaniem. Chwilę później wraz z głębokim wdechem obie dłonie zacisnęły się w pięści. Teraz to ona postąpiła krok w kierunku wymordowanego, z gardła wypuszczając na wpół zwierzęcy warkot.
 — Nie, nie rozumiem — syknęła wściekle. — Moim zdaniem ty już zwariowałeś. — Dawno już nikt nie doprowadził jej do takiej wściekłości, stanu gdy najchętniej każdego wokół siebie rozszarpałaby na strzępy. Poczucie bezsilności wobec problemu Jekylla i równocześnie wściekłość spowodowana jego postępowaniem zderzały się niczym dwa fronty atmosferyczne, powodując nie byle jaką burzę. Tylko czekać, aż pojawią się pierwsze pioruny.
 Ciężko jednak razić gromami kogoś, kto bez żadnego uprzedzenia i sam z siebie nagle pada na glebę. Chociaż może to i lepiej; gdyby Nayami jednak zdecydowała się wyprowadzić cios, z medyka mogłoby już nie być czego zbierać i z pewnością by tego potem żałowała. Tymczasem on sam sobie doskonale przyłożył. Postanowiła dać mu jeszcze chwilę zasłużonego przytulania podłogi, w pierwszej kolejności podnosząc z ziemi nóż, który wytarłszy dokładnie o najbliższy kawałek materiału odłożyła na miejsce. Pozornie zachowując absolutny spokój, nachyliła się wreszcie nad leżącym Bernardynem i bez ogródek pstryknęła go w czoło, chcąc sprawdzić, czy w ogóle jest przytomny.
 — No i po co ci to było, co? — zagadnęła, nie szczędząc swoich pokładów ironii dla podkreślenia wciąż bardzo obecnej wściekłości. Nieważne, czy Jeky w ogóle ją słyszał, czy też bardziej rzucała grochem o ścianę. Może w jakimś metafizycznym, duchowym-sratatata wymiarze przekaz i tak do niego dotrze? — Generalnie to masz problem, i to spory, tak uważam — kontynuowała, podnosząc się z kucek do pozycji stojącej. — Jak chcesz to sobie poleż, ale zamierzam tu zrobić porządek. Możesz się stąd ulotnić samodzielnie, albo wywlekę cię siłą, co bardziej zaboli.
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 12:33  •  Magazyn DOGS. - Page 3 Empty Re: Magazyn DOGS.
Chciał odepchnąć do siebie myśl, że ją skrzywdził, ale podchodząca do nozdrzy woń posoki była przyznaniem się do winy, niezaprzeczalnym dowodem, kolejnym ciężarem, który spoczął na jego barkach i pchał go w dół. Nawet nie starał się odszukać w głowie wymówki, usprawiedliwienia. Podszedł do niej z nożem w ręku i gdyby nie drżące palce, najprawdopodobniej cięcie byłoby bardziej precyzyjne, a wtedy...
  Spod kulonymi nogami, schował twarz w dłoniach, czując jak powiekami gromadząc się łzy. Kolejna oznaka słabości, której nie mógł się przeciwstawić.
 … a wtedy jej szanse na przeżycie spadłby niemal do zera, a on, sparaliżowany przez strach, stałby tylko i monitorował upływ krwi, niezdolny do żadnego racjonalnego posnucia.
  Usłyszawszy jej głos tuż nad swoją głową, zadrżał, a jedna z dłoń luźno opadła wzdłuż ciała. Nadal znajdował się w sidłach moralnego kaca wznieconego przez nieczęsto odczuwalne przezeń wyrzuty sumienia. Przełknął ślinę, by pozbyć się ukształtowanej w przełyku guli.
  —  Nie podchodź do mnie! — Cichy warkot padł z jego gardła, jednak słowa przetworzone przez struny głosowe były szorstkie niczym papier ścierny i zniekształcone przez chrypę i zdradliwie drżenie. Nie panował już nad emocjami, które, zalegające w nim jak kurz i pajęczyny na ścianach i meblach tego pomieszczenia, zawładnęły każdym segmentem w jego ciele. Przebywanie w magazynie z sekundy na sekundę stawało się coraz bardziej przytłaczające. Przy każdym kolejnym wdech i wydechu czuł pyłek wdzierający się do dróg oddechowy oraz duchotę. Miał wrażenie, że Nayami zabierała nadprogramową ilość powietrza, ale to on miał problem z procesem wchłaniania powietrza. —  Daj mi chwilę, zaraz sobie stąd pójdę —  dodał, zniżając głos do szeptu, a raczej niezrozumiałego mamrotu, ale to „zaraz” nastąpiło chwilę później.
  Wstał nieporadnie, asekurując się półką za swoim palcami. Chwiejne kroki i zawroty głowy nie pomagały w utrzymaniu równowagi. Oparłszy cały ciężar ciała na meblu, strącił z niego kolejne przedmioty. Przymykając na chwilę powieki, próbował unormować przyśpieszony oddech. Moment  konsternacji poświecił na  swojego celu. W jego umyśle pojawił się mglisty kształt ostatniego zastrzyku nadziei w postaci substancji, którą otrzymał od osobliwego jegomościa, gdy odwiedził moczary w poszukiwaniu pomocy medycznej.
  Wychodząc, powinien powiedzie powiedzieć „przepraszam”, ale ten jeden wyraz nie chciał przecisnąć się przez zwężoną krtań, zatem, po przemieszczeniu się do drzwi, jego spojrzenie było skupiona na jednym punkcie, na ciemnej przestrzeń korytarza, która pochłonęła jego sylwetkę po wykonaniu kilku następnych kroków.

 __zt
                                         
Jekyll
Bernardyn     Opętany
Jekyll
Bernardyn     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Dr Jekyll, znany również jako Kyle.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.09.19 18:32  •  Magazyn DOGS. - Page 3 Empty Re: Magazyn DOGS.
 Prawdopodobnie powinna być teraz na wielu płaszczyznach rozczarowana.
 Słaniający się tuż przed jej oczami Bernardyn przez całe lata stanowił dla dziewczyny ogromny autorytet, pierwszą instancję na wypadek sytuacji awaryjnych, skarbnicę wiedzy wszelakiej (i poirytowanych spojrzeń, dzięki którym wiedziała, że czas przystopować z pytaniami). Musiała dopiero wysilić pamieć i wspomnieć na te wszystkie elementy równoważące obecny obrazek, by powstrzymać wypływający na twarz grymas pogardy.
 I czy to nie ten sam gość dniami i nocami, czy mu się chciało czy nie, ratował życia całej Psiarni jak leci? Nie ma co ukrywać, jak kogo co bolało, coś komuś urwało albo wraz ze "zwykłym kaszelkiem" gardło opuszczały płuca, jelita i wątroba, biegło się do Jekylla. Mimo paskudnego momentami charakteru był naprawdę dobry w swoim zawodzie i tego nikt nie mógł mu odebrać. Tymczasem samego siebie zaniedbał okropnie, za co ktoś już dawno powinien walnąć mu szczere, dobitne kazanie.
 Może nawet sama by się tego podjęła, miała jednak głębokie przeświadczenie, że jej zdanie i tak nie będzie miało wielkiego przebicia. Wiele osób starszych od niej dziwnym trafem wpuszczało jej słowa jednym uchem, a wypuszczało drugim, jakby sam wiek nastoletni odbierał sens wszystkiemu, co mogłaby mieć do powiedzenia. Poza tym, obecnie była zbyt wściekła, by wyrzucić z siebie cokolwiek poza zlepkiem obelg i ewentualnie soczystym wypierdalaj, założywszy że puściłyby ostatnie hamulce.
 Na szczęście problem rozwiązał się sam. Kiedy już podniosła się znad doktorka i przystąpiła do zbierania porozrzucanych przezeń rzeczy, on sam wreszcie zaczął co nieco odżywać. Nawet nie spojrzała w jego stronę, uparcie zajmując się tylko i wyłącznie panującym pośrodku przejścia bałaganem. W całkowitym milczeniu powkładała bambetle z powrotem do pudełka, które należało jeszcze umieścić na właściwym mu miejscu na półce. Dopiero po tym spojrzała krótko w kierunku Jekylla, który to właśnie wychodził — także bez słowa. Tym samym nieświadomie przypieczętował potężnego focha ze strony dziewczyny, teraz już zdecydowanej, by tej scysji nie zapomnieć tak łatwo. Brak tych jednych, krótkich przeprosin z pewnością wypłynie w najmniej oczekiwanym, a pewnie i najgorszym ku temu momencie.
 I trudno.

[zt]
                                         
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
Insomnia
Maltańczyk     Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nayami Leather


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach