Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3

Go down

Pisanie 22.12.14 1:27  •  Cela Maynarda - Page 3 Empty Re: Cela Maynarda
Albo stawiał sobie wyzwania, hue. W końcu też można mieć determinację "tym razem pokonam gościa który wygląda jakby mnie mógł złamać w pół!" Może to determinacja faktycznie masochistyczna, ale nie ma co oceniać innych, prawda? Każdy ma swoje "ja", każdy jest trochę inny, każdy w jakiś sposób się wyróżnia - nawet i w takie sposoby. Zaakceptujmy to, jak warto zaakceptować też samego siebie. Nie bać się i przyjąć do siebie... Siebie.
Lecz czy zawsze jest to możliwe? Czy te blizny, znaczące ciało Hexa nie są właśnie dowodami na to, że nie chce pozwolić sobie na akceptacje siebie? Czy jego brak przywiązania do spraw emocji i uczuć nie jest ukazaniem również tego, że boi się spróbować poczuć "prawdziwe" emocje? Prawdziwe życie? Tak... Może i faktycznie on żyje jedynie w swojej małej, cichej i dziwnej krainie czarów, do której inni nie mają wstępu, a jej kolorowy, słodki powiew przenosi się w każdym z jego gestów i słów.
Jego mały świat, do którego nikt jeszcze nie został prawdziwie wpuszczony. I pewnie nie będzie.
Tak mało... A zarazem tak wiele. W końcu to bliskość innego człowieka, prawda? To nie jest takie łatwe by znaleźć kogoś, kto będzie takową bliskość z tobą dzielił. Można uznać że Maynard trafił pod właściwy adres - Dżin jako osoba w swojej egzystencji po prostu nie ma blokad, i jeśli chce coś zrobić... Zrobi to, nie powstrzymując się etyką, moralnością, czymokolwiek innym. Jedyne co go wstrzyma, to jego własne myśli, nie zasady społeczeństwa. Dlatego też taka świetna z niego przytulanka! Zaiste.
- Acz czasami powstaje... - Przyznał ze zrezygnowaniem. Miał raz czy dwa... Albo więcej, do czynienia z istotami które powstały z ognia piekielnego. Demony, to się zwie? I cóż... One powstały złe, rodząc się z ognia nienawiści upadłych, anielskich braci. Nie mieli wyboru jacy zaczynają - acz mieli wybór jak skończą...
Rzadko który jednak brał taki wybór pod uwagę, i jak aniołowie nieśli pomoc, tak oni nieśli zniszczenie. I tak w kółko. Błędny okrąg "tradycji", czyż nie? - Fakt... - Mrukną cicho w odpowiedzi na pierwsze zdanie a pro po zabijania. Nie może zaprzeczyć że w tej chwili nawet mu się nie chce mordować, a co dopiero może. Z ust zielonowłosego wydostał się cichy pomruk zamyślenia, gdy blondyn zakończył swoją mowę o "świetle". Czy może je znaleźć? ... - ... Może... - Nie potrafił bezpośrednio stwierdzić tak czy nie, stąd neutralne "może", choć wypowiedziane z niepewnością o nieznacznej dozie. Nie może powiedzieć że wie i na pewno... Ale też nie zaprzeczy.
Oj tam, za dużo. Nie ma co marudzić, jest im fajnie, to niech ta relacja się rozwija, czyż nie? Po co się zamykać nu... Nie ma w tym celu, czyż nie? Alkohol rozluźnił ich ciała i umysły - acz nie emocje, nie w wypadku Maynarda jak widać. Wciąż trzymał sie przytomnie swoich uprzedzeń, do których jednak wymazania Hex nie zmusi. Nie ma takiej władzy nad nim, i pewnie mieć nie będzie.
Ale pierwszy krok został postawiony. Może nawet go nie zabije gdy najdzie go na to chęć? Hue.
A już na pewno z nagim facetem, prawda? Dobra, był pół-nagi, fakt, ale raczej to ubranie jakie na nim pozostało nie było niczym konkretnym, więc równie dobrze można powiedzieć... Że go nie ma. Prawda? Nu. W sumie to nawet może się tego pozbyć...
Tylko po co? Właśnie. Po co by to, jest wystarczająco przyjemnie, a i tak pewnie obaj nie mają na to siły. Znaczy... Inaczej. Hex może i ma na to siły - ale raczej aktywnością by nie mógł zachwycić. Niestety. [color:329e=006600] - Być może. - Odpowiedział na jego pytanie, tym razem bez namysłu, bez zawahania. Być może i tak faktycznie byłoby lepiej...
I niech już nie marudzi na to że nie śpi, no! Straciłby tym snem tyle przyjemnego spotkania z Hexem i wylegiwania się we wspólnych objęciach, ciesząc się wspólną bliskością, zapachem i tymi czułościami. No dobra - fakt, zapach lekarza może nie był najświetniejszy, bo był przesiąknięty różnymi chemikaliami, jakie łączyły to w cierpki, drażniący, acz jednak też i przyjemny na swój sposób zapach - pociągający, można rzec, obezwładniający, oczarowywujący...
Ale tylko z takiego bliska go czuć. I tylko teraz, gdy poczuł też smak jego ust, mógł odczuć, zarówno zapach jak i smak całą paletą, delikatnie kosztując warg mężczyzny. Mmm... Wyraźne... Miłe, przyjemne... Niespodziewanie jednak odczuł, że ten nader prędko zaakceptował ten gest, a nawet się zrewanżował własnym. Mmm... Przyjemne... To odczucie ocierających się o siebie, czułych warg, delikatnych muśnięć chłodnego języka, jakie przesuwały się po tych miękkich ustach... Mmm... Miłe...
Pokrewieństwo dusz... Może?
Zmrużył nieznacznie oczy, nie dając rady stłumić ziewnięcia, jakie wymusiło na nim dość szerokie rozwarcie ust, zakończone kilkoma, zabawnymi dość mlaśnięciami ust, po jakich poprawił się nieco na jego ciele - i w jego czułym uścisku - wpatrując się w złote oczka Paniczyka jaki robił za jego poduszkę i kordłę. - Dasz radę zasnąć? Przyda ci się sen... - Stwierdził, nagle ukazując dość duży przejaw opiekuńczości. WOW! Coś jest nie tak...
Albo może po prostu jego zmaga, i woli wiedzieć, czy się wstrzymywać i dalej tu bytować z nim, czy obaj "odpadną".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.14 17:04  •  Cela Maynarda - Page 3 Empty Re: Cela Maynarda
- Każdy ma wybór. Niezależnie od miejsca narodzin, czy celu powstania. Anioł rodzą się dobre, a niektóre potrafią zboczyć ze swojej ścieżki. To działa w obie strony, Hex. Jeśli chcesz być zły to taki jesteś. Jeśli chcesz chociaż odrobinę się zmienić to zawsze, nawet jeśli jesteś tego nieświadomy, dążysz do poprawy. - Jego ton był spokojny, melodyjny, mówił jednak tak cicho, że mogło się wydawać, że zaraz zamilknie na amen i już nigdy się nie odezwie. Jego palce błądziły po policzkach Zielonka, badały kształt łuku brwiowego oraz linię nosa. - Nie każdemu udaje się zmienić, lecz czy właśnie starania nie powinny być największym potwierdzeniem tego, że dążymy do odnalezienia siebie? Do odnalezienia naszego prawdziwego ja? Jeśli robimy wszystko żeby się zmienić, to mimo upadków powinniśmy być z siebie dumni. - Uśmiech zastąpiła nutka zamyślenia oraz cień bólu, które prześlizgnął się przez twarz Maynarda by zniknąć równie szybko niczym wszystkie inne emocje. Doktor wpatrywał się teraz w sufit bez żadnych emocji rysujących się na jego policzkach ani nie ukazujących się w jego złotych oczach. Jego długie palce zatrzymały się nagle wplątane w zielone włosy Dżina.
Jak on tak mógł mówić o sprawach duchowych w tak luźny sposób, jeśli nawet jemu było trudno w to wszystko uwierzyć? Sam nie przestrzegał tych wszystkich rzeczy, o których tak namiętnie wspominał. Jednak chciał uwierzyć i chciał co nieco u siebie w życiu zmienić. Starał się i wierzył, że kiedyś zostanie mu to wynagrodzone. Może nie zostanie obsypany złotem ani żadnymi szafirami, ale może kiedyś w końcu znajdzie wymarzony spokój. Chyba tyle by mu wystarczyło już do końca życia. I tak mu dużo nie zostało, jeśli je dwadzieścia osiem lat minęło niczym zdmuchnięcie świeczki to zanim się obejrzy będzie stał nad własnym grobem gotów do niego wskoczyć. Smutne, ale prawdziwe.
- Widzę, że sporo kosztuje Cię ta rozmowa, więc po prostu skończmy ten temat. - Mruknął, chociaż to raczej jego, mimo wszystko bolała ta rozmowa. Odchrząkną głośno przenosząc wzrok na Hexa i uśmiechnął się do niego delikatnie przywołując odrobinę emocji, które poprawiły wygląd jego bladej twarzy. Przyglądał się Dżinowi z uwagą, jakby analizując każdy jego ruch, słowo. Śmieszne było to, że nigdy nie pomyślałby nawet, że skończy w jednym łóżku z prawie nieznajomym mężczyzną. Nie żeby nigdy czegoś takiego nie przeżył, ale akurat Hexa się tutaj nie spodziewał. Nikogo teraz się nie spodziewał w swoim łóżku, bo po prostu jakoś... Hm, stracił może ten dar przekonywania, który kiedyś towarzyszył mu wszędzie i oczarowywał każdego. Jeśli tylko chciał, rzecz jasna. Jednak przez bliskość, ciepłotę jego nagiego ciała oraz uśmiech zdał sobie sprawę, że dużo tracił tak chowając się w cieniu. Może na nowo zacznie życie towarzyskie? Chociaż na chwilkę.
- Jestem w takim stanie, że pewnie przespałbym cały rok, ale... - Tutaj szybkim, lecz delikatnym ruchem zrzucił z siebie Zielonka i przewrócił do na plecy, po czym sam okrakiem usiadł na jego brzuchu i przytrzymał za ramiona, po czym obdarzył mężczyznę delikatnym uśmiechem, który bardziej pasowałby do małego dziecka niż do dorosłego już faceta. - ... chyba nie pora się ociągać. - Skończył nieco bardziej agresywnym tonem głosu. Nie wiem co mu strzeliło do głowy, ale jak już się bawić to chyba na całego, co? Wiedział, że Ranthir nie będzie miał nic przeciwko, bo kto by miał? Każdy lubił poczuć odrobinę ciepła, nawet jeśli miało to potrwać tylko kilka godzin, kilka chwil. Lecz to wystarczało, wystarczało żeby na trochę przegonić mrok.
Maynard pochylił się powoli nad swoim pacjentem, przenosząc swoje dłonie z jego ramion na głowę. W chwili, gdy był już tak blisko, że ich oddechy się mieszały, złapał za jego zielone włosy i stanowczym ruchem odchylił jego głowę do tyłu by mieć lepszy dostęp do jego szyi, którą zaczął delikatnie muskać chłodnymi ustami. Malinowe wargi przesuwały się po jego skórze w stronę ucha, które zaraz delikatnie przygryzł, by znowu pochylić się nad Hexem i spojrzeć mu głęboko w oczy. Nie powiedział nic, lecz po kilku sekundach w bezruchu wpił się agresywnie, jednak z wyczuwalną czułością, w jego usta i zaczął je pieścić swoimi. Palce mocniej zacisnęły się na zielonych włosach rozmówcy, specjalnie zadając mu ból, zęby zahaczyły o dolną wargę trochę nie tak jak powinny, przez co Hex mógł zaraz poczuć smak własnej krwi. Maynard widział, jak wcześniej Dżin zareagował na uderzenie w policzek, nie dało się tego przeoczyć... To mówiło samo za siebie. Mamy tutaj chyba dwóch masochistów, co po radzić. To na pewno nie skończy się dobrze - jeden z dopiero co opatrzonymi ranami, drugi z bandażami na oparzonych przedramionach. Koniec świata.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.12.14 18:20  •  Cela Maynarda - Page 3 Empty Re: Cela Maynarda
- Dumni z siebie... Ciekawe... - W jego głosie pobrzmiała nuta ironii, gdy do głowy przychodziły mu myśli na temat tego, co robił w swoim życiu teraz. Być dumnym... Może i mógłby być dumny z tego, jak artystycznie potrafi rozwlec czyjeś flaki po asfalcie lub jak pięknie potem jego ubiór barwi szkarłat krwi, w której niemal się tapla. Księżny Batory, nie ma co. Nie spostrzegł tego szybkiego, przesuwającego się równie błyskawicznie co niektóre myśli cienia bólu... Lecz może nawet to lepiej. Gdyby naciskał i rozgrzebywał te sprawy - zepsułby tą atmosferę. Tą całkiem przyjemną, słodką atmosferę wzajemnej bliskości i czułości. Tak...
Od czasu do czasu to bardzo miła odmiana od szarej rzeczywistości, prawda?
Alarmujące jednak okazało się nagłe wstrzymanie tych gestów, gdzie dłoń Maynarda wydawała się "zaplątać" w zielone włosy i przestać poruszać w jakikolwiek sposób. Zerkną na złotookiego lekarza, nieco zaciekawiony tym, co się stało, że to nastąpiło. "Coś nie tak?" To pytanie niemal dawało się wyczytać bez problemowo w spojrzeniu, jakim darzył teraz beznamiętne oblicze swojej "poduszki", które coś wyraźnie gryzło. Ale co? Może ten temat faktycznie powinien być już ucięty...
O, nawet sam blondyn wyszedł z inicjatywą tego, lecz to nie tak, że jego to kosztowało tak wiele, czyż nie? Miał wrażenie że obaj czują dość... Podobny natłok negatywnych emocji, stąd też nie oponował, i bez namysłu przytaknął kiwnięciem głową, zmywając ze swojej twarzy wyraz jakiegokolwiek smutku, zaniepokojenia, chcąc by każde spojrzenie jakie trafi na niego było tylko tym, które poprawi nastrój. Stąd też objawił się czuły, delikatny uśmiech. Tak... Czuł się taki... Jak był kiedyś. Kiedyś potrafił poświęcić wszystko i więcej zrobić za jeden uśmiech kogoś, na kim mu zależy.
A teraz chce zrobić jak najwięcej, by na tym licu zaistniał przyjemny, nie przecięty na wskroś bólem wyraz, jaki człowiek powinien mieć. W końcu zostali stworzeni na podobieństwo Boga... Czemu więc często są tacy smutni i zbolali? Staruszek nie był taki, gdy czasem miał okazję do spojrzenia ku niemu...
Hm. Czy po tym wszystkim nadal można powiedzieć, że są dla siebie "obcymi" osobami? Podzielili się dość intymnymi myślami, swoimi bólami i emocjami... Czy to nie wystarczająco wiele, by uznać że nie powinni już być dla siebie "obcymi"? Cóż... Czas pokaże, prawda? Może jutro cały czar pryśnie, może jak tylko oczy zostaną zamknięte wszystko okaże się słodkim snem, po którym zostanie tylko ułuda przyjemności i ciepła...
Albo i nie. Zobaczymy, prawda?
Ach, czyli jednak jest śpiący! Niech się nie krępuje, Hex będzie miłym misiem do tulenia! Niech zamk-...
Wróć. Co? Uniósł brwi w zaskoczeniu i nieco rozszerzyły się jego źrenice w ukazaniu podobnego odczucia. Tak... Był zdecydowanie zaskoczony tym gestem. Chyba jednak był dla niego za cięż-...
Wróć, Maynard, co ty tu robisz? Przyglądał się z niezrozumieniem jego działań...
Ale ten uśmiech, te gesty... I te słowa. One wytłumaczyły wszystko, bez żadnego problemu. Ach... Wyraz zaskoczenia zniknął, a miast tego uśmiech został odwzajemniony w podobnym stylu. Rozluźnił swoje mięśnie, które z zaskoczenia początkowo były dość spięte i oparł wygodnie ramiona na materacu. - Póki nie ma pory na pacjentów, prawda? - Dopowiedział do jego słów, przechylając leciutko na bok swoją głowę. Tak... Sam powiedział że o tej porze nie ma pacjentów, więc póki ta noc trwa...
Nie jest porą by się ociągać, jak sam stwierdził.
Pacjent gotów do operacji, doktorze, czeka rozłożony na stole i niemal nagi... Teraz wszystko w twoich rękach.
Uścisk odpuszczający ramionom pozwolił mu na ruch takowych, lecz początkowo nie reagował na to. Skupiał swoje spojrzenie na jego doktorze, upajając się jego spojrzeniem, ich zmieszanym oddechem, bliskością...
Przynajmniej do chwili, gdy jego głowa została szarpnięta w tył i odchylona. Nie oponował temu gestowi, choć delikatny impuls drażnienia przeszedł z takowych, co tylko było uciekawieniem tego odczucia. Zmrużył oczy, wpatrując się w mrok za nim, uśmiechając się teraz ku niemu. Tak... Nie strach. Uśmiech... Nie mógł się nie uśmiechać, czując ten przyjemny, delikatny dotyk chłodnych warg wokół ciepłej, niedokrwionej w tej chwili skóry. Wyrwał mu się cichy pomruk zadowolenia, gdy poczuł jego zęby na swoim uchu. Oj tak... To był przyjemny gest, zdecydowanie. Ramiona powiodły ku sylwetce, która pomimo chudości i żylatości - w tej chwili wydawała się idealną, w sam raz, i na żadną by tego nie wymienił. Oparł dłoń na dolnym odcinku jego kręgosłupa, drugą układając na jego brzuchu, dociskając tym samym materiał lekko zwisającej z ciała koszuli doń. Mmm... Nie potrzebowali słów w tej chwili. Te kilka sekund zawieszenia, gdy znów upajali się własnym oddechem i dotykiem... To wystarczyło... Spojrzenie par oczu ze złota, zaiste mogą być do siebie podobni...
Ale czy podobni powinni tak robić? To nie przeciwieństwa się aby przyciągają?
Ach, mniejsza...
Nie mógł nie zareagować. Gdy ponownie poczuł ten obezwładniający smak. Nie wiedział czy to przez chemikalia jakimi się z pewnością zajmuje, zioła, czy może jego naturalny urok...
Ale każda sekunda smaku tych warg tylko pociągała go do tego, by odczuć smaku więcej. Wyraźniej. Intensywniej. Pełniej. Jeszcze... Jeszcze...
Zacisną lekko dłoń na jego plecach, czując to, co gesty mężczyzny mu zadają. Ból... Nie potężny, nie intensywny...
Wyrazisty...
Rozgrzewający...
Taki jakiego pragną. Smak jego własnej krwi nie był jednak tym, który chciał odczuć... Odwzajemniając te czułe, acz agresywne pocałunki w swój sposób, równie namiętny, acz mniej "ofensywny", nie mógł się powstrzymać od tego, by jeden z zębów również i dolną wargę mężczyzny szarpną, tak by poczuć smaku tej krwi. Tej krwi pragną... Tego smaku. Nie swojego... Jego. Gdy tylko odczuł pierwszą kroplę krwi z jego warg, w jego pocałunki weszła dużo większa namiętność, jakby nagle poczuł jeszcze silniejszy pociąg ku tym gestom. Smakował pieszczącymi pocałunkami raz po raz, nie szczedząc liźnięć języka. Gdyby tylko się oderwali od siebie na chwilę, z pewnością linia białej śliny by pozostała między nimi, więź ich ust... Powiódł dłońmi ku jego koszuli, czując że nie jest mu do niczego już potrzebna i począł wymownie przesuwać swoimi palcami materiał ku górze, chcąc się go pozbyć. Na dobre. Zaraz nawet nie będzie miał jak odczuć zimna tego miejsca...
Czyż nie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.14 18:50  •  Cela Maynarda - Page 3 Empty Re: Cela Maynarda
Maynard liczył się z tym, że znajomość, którą dzisiaj zawarli, ta nić porozumienia, która powstała między nimi, może w każdej chwili zostać przerwana i być zapamiętana jedynie jako jednorazowa akcja. Znał świat, sporo przeżył i był przygotowany na wszystko. Korzystał z tej chwili i napawał się towarzystwem Hexa. Nie był głupi, nie raz nie dwa wydawało mu się, że osoba, z którą wyśmienicie mu się rozmawiało i miała nawet zadatki na jego dobrego znajomego, zostanie na dłużej, że odwiedzi go od czasu do czasu, uraczy rozmową i poświęci odrobinę czasu schorowanemu doktorkowi; często jednak takie znajomości kończyły się pożegnaniem, zapewnieniem, że wrócą, ale nie wracali. A Astley'owi potrzebny był tylko ktoś z kim dzieliłby myśli, nie był wymagający, lecz jak każda żywa istota był raczej osobnikiem stadnym i nawet jeśli okłamywałby wszystkich dookoła to nigdy nie okłamałby samego siebie. Ludzie zaczynali go denerwować, więc zaczął udawać dziwaka żeby się ich pozbyć, a nowa natura Maynarda przejęła władzę nad starym, poczciwym doktorkiem. Tak było lepiej. Przynajmniej nie musiał przeżywać kolejnych rozczarowań. Już nigdy.
Ale koniec użalania się nad sobą. W obecnej sytuacji nawet szkoda by było myśleć o takich rzeczach. Teraz, kiedy miał przy sobie kogoś ciepłego, kogoś kto najwidoczniej z miłą chęcią został na dzisiejszą noc w jego łóżku, mógł odepchnąć od siebie zbędne myśli i po prostu napawać się chwilą.
- W każdej chwili ktoś może tu przyjść. Więc bez zbędnych ceregieli. - Szepnął wprost do jego ucha, drażniąc je ciepłym oddechem. Złożył na skroni Dżina delikatny pocałunek, po czym zacisnął mocniej palce na jego zielonych włosach, uważając jednak żeby nie zrobić mu większej krzywdy. Odrobina bólu w cenie, lecz dopiero co go uleczył, po co Zielonkowi więcej ran? Sam May wolałby również żeby jego biedny materac nie ucierpiał na tej... schadzce? I tak materiał, który opinał sprężyny był w niektórych miejscach przypalony, ubrudzony i przetarty - wypadałoby kupić sobie porządne łóżku. Baldachim, multum poduszek oraz skórzany zagłówek. To jest myśl. Ciekawe tylko skąd takie weźmie.
Jego usta, rozgrzane teraz od pocałunków, błądziły po szyi mężczyzny by zaraz powrócić do jego warg i to na nich skupić swoją uwagę. Jego ruchy były agresywne, szybkie, a zarazem pełne namiętności oraz ciepła. Maynard wyprostował się i spojrzał na pacjenta z góry z delikatnym uśmiechem. Długie palce puściły zielone włosy; szorstkie dłonie przejechały po podrapanych ramionach Hexa, po jego torsie, brzuchu, przedramionach. Cofnął się odrobinę aby dotknąć jego wystające kości biodrowe. Robił to akurat bardzo wolno, jakby specjalnie przedłużając każdą chwilę, każde muśnięcie jego ciepłej skóry, dotyk. Bliskość drugiej osoby. Tego właśnie mu było potrzeba, szkoda tylko, że dopiero teraz mógł się przekonać jak taka chwilowa czułość dobrze wpływała na jego ogólne samopoczucie i zdrowie. No bo co. Na pewno dobrze mu się będzie spało... Po tym wszystkim.
Ponownie pochylił się nad Ranthirem. Zawisł nad nim, podpierając się rękoma, które ułożył po obu stronach głowy Zielonka. Oddychał głęboko, spokojnie, jakby nic się szczególnego nie działo, lecz jego oczy błyszczały dziko jak gdyby prosząc Dżina o więcej pocałunków i dotyku. Więcej. Więcej... Więcej.
Oparł się teraz na łokciach, obejmując głowę mężczyzny rękoma i znowu zacisną palce na jego zielonych włosach. Zawisł nad jego twarzą. Jego usta były tuż przy jego ustach, aż Jenevier mógł poczuć delikatny, ledwo wyczuwalny dotyk oraz ciepły oddech, który otulił jego policzki. Maynard powoli przejechał językiem po jego wargach - najpierw po dolnej, potem po drugiej, przymykając na chwilę oczy, jakby delektował się tą chwilą. Lekko, czule, namiętnie, by znowu przylgnąć ciałem do jego torsu i wpić się agresywnie w jego usta.
Gdy Zielony skaleczył jego wargę, May jęknął mimowolnie przy pocałunku nie spodziewając się tego "ataku". Nie żeby mu się nie podobało, lubił ból. Zaraz mruknął cicho w jego usta i czując ciepły dotyk na swoim brzuchu oraz koszulkę, która powoli zaczęła się przemieszczać, wyprostował się, złapał za brzegi materiału i szybkim ruchem zdjął z siebie longsleeve'a, po czym rzucił gdzieś w kąt. Zrobiło mu się nieco chłodniej, dlatego od razu przylgnął do Hexa swoim ciałem i kontynuował pieszczoty, które zadawał jego stom i szyi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.12.14 22:45  •  Cela Maynarda - Page 3 Empty Re: Cela Maynarda
Ale jednak, znalazł się ktoś, kto był taki, jak "nowa" natura lekarzyny, a te odchyły, próby odepchnięcia, ból, dogryzania... Nie ruszały go. Co więc teraz? Czy da jeszcze jedną szansę, jeszcze jedną możliwość, jeden raz? Może warto? Co prawda z Dżina żaden człowiek, nie wiadomo też czy można zaufać czemuś tak niestabilnemu psychicznie i emocjonalnie jak on, ale... Z drugiej strony, czy ufność wobec istoty niestabilnej nie ma większych szans na to, by skończyło się lepiej? Spójrzmy na to tak - ktoś jest zmienny i niestabilny, lecz prędzej czy później jego zachowania zatoczą koło - więc jest większa szansa niż u kogoś kto stabilnie myśli i czuje, i jeśli się "znudzi" to na dobre. O dziwo, ktoś z problemami psychicznymi okazuje się być lepszy od osobnika "teoretycznie" zdrowego spoglądając spod tego kąta, prawda? Więc... Może warto dać jeszcze jedną szansę, próbę, raz? Heksior pewnie jeszcze tu wróci, może nawet specjalnie się raniąc po to, by jego wizyta i "odciąganie od pracy" schorowanego truciciela było całkowicie uzasadnione, hm? No i to też nie musi kolidować z jego planami...
Same plusy. Jak tu nie skorzystać, he?
Ej no, fakt tego że wpakował się Astley'owi do łóżka nie oznacza, że z góry się zgodził na bycie zgwałconym (eee, czy gwałt na kimś kto się zgadza to gwałt?)... Dobra, fakt, już wcześniej rzucał sugestiami, nie miał nic przeciwko, więc niezależnie od tego co i jak ma dla niego w planie lekarz - przyjmie każdy jego gest i pieszczotę jak najdoskonalsze panaceum na wszystkie jego bóle i problemy.
Bo tym właśnie jest. Lekiem... Bliskość z kimś... Co prawda szybko uzależniającym, ale... Lekiem... Prawdziwym lekiem...
- Wstydziłbyś się? - Szepnął po nim, czując jak przechodzi go delikatny dreszczyk od tego przyjemnie drażniącego, ciepłego oddechu. Mmm... Tak... Dokładnie tak... Delikatny pocałunek wysłał kolejny, przyjemny impuls nerwowy wprost do głębi ciała, przyjemnie oddziałując na całość ciała, lecz głównie to miejsce...
Choć zaciśnięcie palców na włosach wywołało troszkę sprzeczną reakcję, i nawet mimo lubości w bólu, zaskoczenie tym faktem wywołało cichutkie, zduszone stęknięcie. Był trochę rozbolały od ran, no cóż zrobić...
Będzie głośniejszy, khe khe, o ile jest przewidziane coś w planie oprócz tych rozkosznie przyjemnych pieszczot. A co do łóżka... Hm, może Hex mu pomoże? W końcu - jego możliwości kreacyjne teoretycznie nie mają w sobie ograniczeń innych niż czas, wystarczy je jedynie odpowiednio wykorzystać. Może gdyby więc szepnął kiedyś zielonowłosemu o tym, to by się dało coś wymyśleć? Jakby nie było - to byłby profit dla nich obu, zwłaszcza jeśli miałby w planie kiedyś zostawać na noc znów. Taki przytulaśny, heh.
Każdy wspólny pocałunek rozgrzewał ich wzajemnie, czuł to, zwłaszcza na fakcie tego że usta mężczyzny, jeszcze przed kilkoma chwilami dość chłodne, teraz zostawiały ciepłe, leciutko mokre ślady swojej bytności na rozgrzewającym się mocniej ciele złotookiego. Każdy gest, każdy zetknięcie się ust z jego skórą, niezależnie gdzie, potęgowało ten efekt, sprawiało że ciało Hexa rozgrzewało się jak grzejnik, a mniejsze ilości krwi przepływały szybko przez żyły. Nie miał jeszcze problemu z oddychaniem, ale w tej ciszy, gdyby tylko nie przerywali jej własnym oddechem, bicie jego serca i szum krwi w żyłach byłby nader wyrazisty. Mmm...
Szybko wrócił jednak do ust, które wydały się być najlepszym punktem wyjścia i wejścia. Czuł jego agresję w tych pocałunkach, namiętność, ciepło, nawet... Może pewną dozę władczości? Nie był tego pewien, ale poddawał się mu, oddając pocałunki tak, jak tylko w tej chwili potrafił, starając się nadgonić za jego namiętnym tempem. Nie było z tym problemu, lecz zerwanie pocałunku sprawiło, iż wyrwało mu się kolejne, ciche westchnięcie, gdy linie śliny się ciągnęły między nimi dwoma, gdy dopiero po krótkiej chwili - pół-przezroczyste nicie spękały, spadając na nagie ciało dżina, skąpane w mroku. Mmm... Jego spojrzenie trochę się miotało, starając objąć całością to, co się dzieje, to też oczy początkowo skupiły się na podnoszącej sylwetce, a potem i, przyodzianej delikatnym uśmiechem twarzy blondyna, a potem przeszły na szorstkie dłonie, przesuwające po, można nawet się zdziwić jak na te warunki, zaskakująco przyjemnej w dotyku skórze dżina. Sunęły wprost boleśnie powoli, znacząc w jego myślach i odczuciach boleśnie długi, przyjemny szlak w dół ciała. Gdyby nie fakt że tak nie umie - to pewnie od samego tego dotyku wywołałby na swojej skórze ślady przesuwających się palców, ukazując tym jak mile odczuwa ten gest. Mmm... Bliskość... Dotyk... Uśmiechał się wyraźnie, szeroko, jak szczęśliwe dziecko wprost. Dziwne...
Ale można przeżyć, prawda? Prawda.
Jego "opiekun" zdrowotny ponownie pochylił się nad nim, dając mu znów poczuć bliskość. Zapach, uczucie ciepła... I to spojrzenie, w którym zatopił swoje oczy. Widział te błyski w oczach... Widział je dokładnie... Stąd też podźwignął się lekko i liznął zadziornie koniuszkiem języka jego dolną wargę, by potem ponownie opaść na materac głową, wsuwając język z powrotem z lisim uśmiechem na twarzy. Chcesz? To chodź do mnie, tygrysie. Jestem tu i czekam.
Mh... Ten dotyk, ponownie wrócił, ponownie poczuł tą bliskość, niemal całym ciałem już czuł dotyk jego skóry na swojej, już teraz odczuwał przyjemne ciepło oddechu okalające jego policzki. Tak blisko... I tak daleko... Nie mógł się powstrzymać od tego, by wysunąć swój język "na spotkanie" jego, delikatnie drażniąc w ten sposób go jego dotykiem. Jedna, krótka chwila... I znów powrócili do tego, czego wyczekiwał z utęsknieniem.
Bliskość, pocałunki, czułość... I jak miło że od razu się tak ochoczo pozbył swojego stroju! Bardzo, bardzo miło... A teraz Dżin mógł w spokoju sprawdzić swoim dotykiem jego ciało. Jeździł, w miarę pocałunków i pieszczot, delikatnie po nagiej skórze pleców. Opuszki palców lewej dłoni sunęły, kręciły się, robiły kółka, pasy i ogółem wszystko co się dało, jakby badając każdy, najmniejszy milimetr pleców jego towarzysza, podczas gdy prawa dłoń poczęła być nieco... Nieco bardziej... Chętna ku dalszym działaniom. Luźne, dresowe spodnie bez problemu ulegały ich dotykowi, bez problemu wpuszczając niegrzeczną, prawą dłoń pod nie, która zajęła się badaniem intymniejszych sfer mężczyzny. Kręciła się, jakby niepewnie i wstydliwie, po skórze pośladków, ud, a także i podskubując swoim dotykiem podbrzusze, na razie jednak omijając doraźniejszy dotyk na czulszych miejscach. Przyznał, że to go kręciło... A utrata krwi, wbrew pozorom, nie działa na niekorzyść pewnej części ciała...
Może nawet na korzyść... Choć nie było to jeszcze tak wyczuwalne - lecz mimo wszystko... Tak... Można było to odczuć, niestety...
Ale co tam! Póki jest przyjemnie i miło... Póki to wszystko... Nieważne co jeszcze się dzieje z ciałem, prawda?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.15 13:55  •  Cela Maynarda - Page 3 Empty Re: Cela Maynarda
Nie tak miało być. Powinien wziąć się w garść i przypomnieć sobie jaką rolę miał odgrywać, przypomnieć sobie scenariusz, który sam stworzył długo przed przystąpieniem do Kościoła. Za dużo się nad sobą użalał. Zdecydowanie. Ale jak tu cokolwiek udawać, nie być sobą, kiedy ta sytuacja była idealna do ukazania swojej prawdziwej natury bez żadnych konsekwencji. Czemu nie miał dać komuś odrobiny czułości? Na co dzień raczej nie był miły, sentymentalny, nawet się nie starał zyskać przyjaciół, czy najzwyklejszych znajomości, bo wiedział, że to się różnie kończyło, lecz teraz, gdy już leżał w łóżku i to nie sam i na pewno bez zamiaru spania to czemu by nie popuścić trochę wodzy swojej fantazji? To było przyjemne. Odkryć swoje słabe strony przed kimś kogo prawie w ogóle się nie zna. Bez zmartwień, konsekwencji i zbędnych wyrzutów sumienia na przyszłość. Wygodne to było, nie mógł zaprzeczyć. Bo niby komu Hex miał wygadać, że Maynard jest tak naprawdę potulnym barankiem? Do jutra pewnie o tym zapomni, a nawet jeśli będzie pamiętał... Hmmm, nie znał go wcześniej, nie wie jaki Doktorek jest, a raczej jakiego zgrywa, więc będzie to dla Dżina rzecz naturalna i na pewno nie taka, na którą trzeba by było zwracać uwagę. Idealnie. Doskonale. Nie żeby May właśnie wykorzystywał Zielonka do zaspokojenia swoich potrzeb... No, może trochę, ale kto by się tym przejmował, jeśli wiadome było, że działa to w obydwie strony? Ranthir raczej się szczególnie nie opierał.
Chyba właśnie próbował zdjąć mu koszulkę, hmm?
Po pytaniu Hexa, Astley uśmiechnął się szeroko by po chwili zaśmiać się cicho pod nosem. Wyprostował się i spojrzał na mężczyznę z góry. Jego złote, lekko przymknięte oczy wpatrywały się wręcz nachalnie w twarz Hexa by zaraz powędrować po całym odkrytym ciele, które zaczął bez pośpiechu oglądać z każdej strony, jakby sam May chciał zapamiętać każde, nawet najmniejsze wgłębienie i uwypuklenie, każdy mięsień i bliznę. Zaraz ponownie pochylił się nad Dżinem i złapał jego twarz w dłonie, oblizując przy tym mimowolnie malinowe usta. - Nigdy. - Warknął ostro by po chwili uśmiechnąć się czule do Zielonka i ponownie przylgnąć do jego warg. Truciciel przejechał delikatnie językiem po ustach mężczyzny, napawając się ich słodkim smakiem. Nie wiedział, czy była to sprawka cukrowego lizaka, który został zjedzony przez Jeneviera, czy też był to naturalny aromat - aha, jak to brzmi, Hex potrawą świąteczną - pacjenta, lecz May musiał przyznać przed samym sobą, że z każdym pocałunkiem chciał więcej i więcej. Nie mógł się oderwać od warg Zielonka. Pieścił delikatnie jego usta by zaraz nieco mocniej je przygryźć lub czule przejechać po nim językiem. Całkowicie zapomniał o innych przyjemnościach, które mógłby podarować Hexowi. Nie ładnie.
- A ty, Hex? Wstydziłbyś się? - Szepnął mu do ucha. Przejechał ustami po jego szczęce i po szyi by zaraz ogrzać ją swoim oddechem. Odsunął się odrobinę od mężczyzny by objąć wzrokiem jego twarz. W zamyśleniu przejechał dłonią po swoich spiętych włosach oraz po znaku Nowej Wiary, który został wytatuowany po prawej stronie jego szyi. - Zawstydziłbyś się? A może nawet nie zwróciłbyś uwagi na to, że ktoś wchodzi do gabinetu?
May cały czas siedział na Hexie, teraz jednak zmienił nieco pozycję przesuwając się odrobinę do tyłu. Szorstkimi dłońmi ponownie przejechał po obnażonej klatce piersiowej mężczyzny by zatrzymać się u dołu brzucha. Uśmiechnął się sam do siebie i niby to przypadkowo zahaczył palcem o widoczną wypukłość rysującą się na jego bokserkach. Przypadkiem tak. Powoli. Wolał się trochę pobawić i zatrzymać Zielonka nieco dłużej w swoim gabinecie. Ponownie więc usiadł na jego biodrach i przylgnął torsem do jego ciepłego ciała rozkoszując się przez kilka dłuższych chwil zwyczajnym dotykiem rozgrzanej skóry.
Czując dotyk Zielonka na swoich udach, pośladkach i w okolicach jego męskości, mimowolnie uśmiechnął się do siebie, po czym bez zbędnych ceregieli padł na materac obok Hexa by zacząć się mocować ze swoimi spodniami. Cholera. Odsunął nogą kołdrę na bok by nie ograniczała jego ruchów, po czym złapał za materiał dresów i zaczął powoli zsuwać go ze swoich czterech liter. Spoglądał przy tym kątem oka na Pacjenta jakby w nadziei, że mu przy tym pomoże. Może tak by było szybciej... Hiehie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.01.15 17:28  •  Cela Maynarda - Page 3 Empty Re: Cela Maynarda
Hm, w jaki sposób miałby skorzystać z tego, że tak ochoczo się odkrywa przed nim? Co mógłby zrobić, co powiedzieć, jak zagrozić faktem tego, iż wie że pod skórą twardego i niemiłego lekarza znajduje się czuły i miły panicz, jakiemu czasem brakuje kogoś, kto się nie wystraszy jego powłoki? Jak miałby? Jaki by był cel w tym? Po co? Właśnie - zero powodu, zero sensu, zero chęci, zero sposobów. 4 razy na nie - sekret Maynarda będzie również i jego sekretem. A to, co z pewnością zrobią będzie również swoistym "przypieczętowaniem" dochowania tego sekretu. Co prawda w jaki sposób to jeszcze się zobaczy - ale tajemnica to tajemnica, prawda? Dżin nie zamierzał kłapać swoją jadaczką o innych - nawet jeśli nie miałby skrupułów by coś takiego powiedzieć. Po co? Zero z tego pożytku i zero zabawy, zero przyjemności. Co jest przyjemnego w szantażowaniu kogoś, zastraszaniu go? Hm, dobra, to drugie jeszcze może być całkiem przyjemne - ale na pewno nie korzystając z czegoś tak durnego, jak sekrety, jakie zostały wypowiedziane w dobrej wierze w kogoś... Lub poprostu w chwili uniesienia i chęci odsunięcia wszystkiego, co wrogie. Chwile takie jak ta - zachowanie - to temat tabu. Zamknięty dla widoku innych.
Ano, próbował, i zresztą to zrobił, prawda?
Reakcja lekarza była jednak przewidywalna. Zaśmiał się, dość wyśmiewająco na wspomnienie o tym, że mógłby się wstydzić tego, co robią. Hm... Chyba wszystkie osoby w tym Kościele to bezwstydnicy - w sumie nie ma się co dziwić - w końcu wstyd to coś, co ograniczało ludzi wierzących w tamtego starucha. Ao nie rzucił na ich barki wstydu - więc po co mają go czuć?
Gdy tylko się wyprostował, nie krzyżował spojrzenia, miast tego badając wzrokiem w pół-mroku to, co widział przed sobą. A widział jego - jedyną osobę, której w tej chwili chciał i potrzebował. Chudego - lecz w sam raz teraz dla jego preferencji - mężczyznę, który robił to, czego Hex w tej chwili zechciał... Dominował. Zielonowłosy całkowicie poddał się jego woli, dając mu pełne pole do działania ze swoim ciałem, pozwalając mu całkowicie się kontrolować. Tego teraz chciał, czuć się zniewolony, tak jak dawniej, lecz w dużo przyjemniejszym znaczeniu. Wcześniej niewolili go aniołowie, zmuszając do bycia ich sługą. Teraz...
Teraz chciał być niewolnikiem jego ciała i jego pragnień. Chciał pozwolić na wszystko, co tylko było możliwe. Oddać mu siebie i swoje ciało na całą tą noc, a może i następne? Kto wie, kto wie...
Lekko zachłystnął się, trochę szybciej już pobieranym powietrzem, gdy ni z tego ni z owego jego dłonie objęły, już nieco zarumienioną od rozpalenia wszystkimi gestami twarz złotookiego. Uśmiechnął się jednak, słysząc odpowiedź. Zdecydowanie, wyrazistość, tak. Takiej odpowiedzi oczekiwał i takiej chciał - a także taką otrzymał. Idealnie...
Lewa dłoń odpuściła działaniom kartograficznym na ciele lekarza, przesuwając się na jego blond włosy, jakie zacisnęła w swoich palcach, gdy tylko ich usta ponownie sie złączyły. Tak jak lekarz uważał że przez słodycz ust nie może się oderwać i pragnie więcej - tak samo ten hipnotyczny zapach i smak jego warg sprawiał, że Jenevier nie mógł nawet na moment przerwać ognistych odpowiedzi na pocałunki, gdy tylko ich wargi ponownie się stykały. Nie mógł - to by było wbrew jego pragnieniu i naturze teraz. Ich języki stykały się, przesuwały po sobie, mieszając ich ślinę z każdym, namiętnym pocałunkiem i centymetrem rozkosznego smaku warg, tak pociągających... Że to aż przypomina sen...
Oj tam, to że mógł to nie oznacza że teraz będzie pamiętał. Póki co Heksior jest w zupełności zadowolony, choć... Cóż, miejmy nadzieje że Astley go nie znudzi. To byłoby złe, prawda?
- Ja? - Odpowiedział szeptem na jego pytanie, gdy przeszedł go pięknie gorący i drażniący dreszcz od, już nieco cieplejszego przez ich zabawy, wilgotnego języka jego towarzysza, który przesuną przez linię szczęki do szyi. Uczucie godne bycia porażenia prądem - tylko w dobrym tych słów znaczeniu (jest jakieś dobre? Założmy że jest). Zsuną dłoń z jego włosów, badawczo przesuwając ją po linii szczęki i podbródka, w krótkim impulsie zamyślenia lub poprostu chęci lekko skubiąc palcem wskazującym jego dolną wargę, gdy oddalili się od siebie na momencik. - W tej chwili jesteś całym moim światem... I nie liczy się dla mnie nikt i nic innego. Nie mamy czego się wstydzić, Maynardzie. Nie tu i nie teraz, ani nigdzie i nigdy indziej. - Odpowiedział dość rozwięźle, acz wystarczająco by zamknąć ten temat. Wstyd... Nie tu. Nie teraz. Nie wcześniej. Nie później. Nigdy.
Ni z tego ni z owego twarz mu nagle zwiała z zasięgu dotyku, więc lewa dłoń, dotąd bawiąca się twarzą Maynarda powróciła do twarzy Hexa, podtrzymując podbródek kciukiem i kostką palca wskazującego, nadając mu wyglądu swoistego, ciekawskiego obserwatora działań Maynarda. Szorstkie, nieco nieprzyjemne w dotyku dłonie lekarza dały trochę sprzeczny z dotychczasowymi sygnał, lecz w tej chwili był na tyle zawalony poprzednimi odczuciami, że szorstkość już nie przeszkadzała - a nawet dawała możliwość odczucia tego lepiej, pełniej. Byłoby zbyt nierealne bez odrobiny bólu czy dyskomfortu, prawda? Zazgrzytał lekko zębami, gdy nagle poczuł dotyk na swoim czułym miejscu. Nie, jeszcze nie... Nie chciał jeszcze by tak szybko to się działo. Za szybko... Stąd też niepożądana reakcja została zduszona i westchnięcie nie wydostało się z jego ust, przynajmniej nie tak jak powinno. Gdy znów padł na biednego, poobijanego zielonka - lewe ramię objęło go, delikatnie dociskając do swojej rozoranej klatki piersiowej... No, lewe ramię. Prawa dłoń była niegrzeczna i sunęła tam, gdzie nie trzeba, heh.
Co najwidoczniej podłapał, gdyż ni z tego ni z owego hyc - spadł sobie obok i zaczął się mocować ze swoimi spodniami, chcąc je zrzucić. Hm... Chyba ma z tym... Problem, prawda? Sama myśl "pomocy" od razu sprawiła, że na jego twarz wstąpił iście inkubi uśmiech, gdy ten obrócił nieco swoim ciałem tak, by sięgnąć głową do jego spodni. Tak, tam. Łapki pomogły, pomogły ściągnąć nikomu niepotrzebne spodnie. Nie mógł sobie jednak odpuścić pewnego gestu... Wsuną swoją głowę w okolice jego "intymnych" sfer i przesunął językiem po nieco odsłoniętym podbrzuszu, niemal jak koneser smakując skórę w tym miejscu. Zaraz po ruchu języka, zęby złowiły za materiał bielizny, pociągając za gumkę i puszczając ją, by strzeliła siarczyście. Tuż po tym wyprowadził jedno, drażniące liźnięcie po - z pewnością już nieco niespokojniej - męskości przez materiał jego okrycia.
Zielonowłosy kotek chciałby się czymś pobawić. Daj mu coś... Spróbować... Głodny mleczka też jest, swoją drogą.

Freezed in time ._. z/t Do odwołania T.T
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 3 Previous  1, 2, 3
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach