Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 22 z 27 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23 ... 27  Next

Go down

Pisanie 25.01.19 1:23  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
Zdrowy rozsądek. Tym kierowali się jego towarzysze, a mimo to nie mieściło mu się to w głowie i nie miał zamiaru przyznać im racji. Zresztą już dawno zagłuszył w sobie instynkt samozachowawczy, a jedyny czynnik, który przemawiał mu do rozumu, zamilkł. Nie odzywał się od pamiętnego poranka w przybytku szarlatana. Ucichł zaraz po powstrzymaniu Yury'ego przed zabiciem Takahiro, więc decyzja, którą podjął, nie miała nic wspólnego z rozsądkiem. Zwykle odwzajemnił się tym, którzy zachodzili mu za skórę i tym razem nie uwzględniał od tej reguły żadnych wyjątków.
  — Co z wami jest nie tak? — Ponownie się zaciągnął, zatrzymując się w pół kroku. — Daliście się zastraszyć jakiemuś cwelowi na koniu? Jeśli obleciał was strach, poczekajcie na mnie, albo od razu wracajcie na Smoczą Górą. W takim stanie będziecie jedynie kulą u nogi  — oświadczył ze słyszalną w głosie pogardą. Rzucił pet na ziemię i przygniótł go podeszwą buta. — Słyszycie? Najwidoczniej było mu mało i poszedł straszyć tubylców.
  Siły powoli do niego wracały i nie miał zamiaru siedzieć z założonymi rękoma, tylko dlatego, że ktoś wynurzył się z zmroku i spuścił im niewielki łomot. W gruncie rzeczy to jedynie bardziej go zmotywowało i podniosło jego marale, a w tyle słyszał krzyki, więc kierował nim naturalny odruch. Cholerna ciekawość. Chciał wiedzieć, komu było życie nie miłe, że tak wrzeszczał wniebogłosy i kim był typ na koni.
  Obrzucając kolegów najemników krótkim spojrzeniem, pokręcił głową w akcie dezaprobaty.
  —  Naprawdę chcecie wrócić z pustymi rękami?
  Przyśpieszył. Duma nie pozwalała mu na wycofanie się. Krzyk narastał. I chyba należał do kobiety. Jakim musiałby być łajdakiem, by przejść obok tych nawoływań o pomoc obojętnie? Dobra, był, ale to nie zmieniało faktu, że stanie za złożonymi rękami nie było w jego stylu. Poza tym miał wrażenie, że to jeździec znalazł sobie nową ofiarą. Najwidoczniej nie nastarczyli mu zbyt wielu wrażeń. Skurwiel.
  Na obliczu Wiecznego pojawił się zarys zadowolenia, podkreślony przez uśmiech i okazały arsenał zmarszczek. Znowu poczynił kilka śmielszych kroków w tamtym kierunku.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.01.19 19:44  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
 Yury przysparzał więcej problemów, aniżeli Yenewelia. Razem z nią mogli sobie podać ręce, gdyż w doprowadzaniu do szału rudzielca byli na równi. Spojrzał za blaszaną puszką, której kroki słyszał nawet  odległości, w której sylwetka mężczyzny wolno znikała.
Czuł jeszcze się słaby po zetknięciu z Apokalipsą, jednak krążąca w jego żyłach adrenalina starała się przegonić zmęczenie. Wstał klnąc pod nosem. Pchnął palcami Tsukiego w czoło zmuszając szczyla, aby ten znowu się przewrócił na plecy. Wiwiern oberwał za swój głupi komentarz oraz za Wiecznego.
Ruszaj tyłek, Tsu.
Mruknął posępnie, wsuwając czerwone od zimna dłonie do kieszeń spodni i szukając w nich papierosów. Pomimo lekko czerwonej skóry nie odczuwał chłodu. Jego wiecznie podwyższona temperatura ciała wydawała się być niewzruszoną na warunki atmosferyczne.
W końcu natrafił na ostry brzeg pudełka, które wyciągnął, a następnie wsunął papierosa, odpalając go. Schował ręce z powrotem, gdyż nie bardzo miał co z nimi zrobić.
 Zaciągnął się, wypuszczając dym bokiem ust.
Nie musiał wołać Yury'ego — krzyk sam prowadził go do  źródła hałasu.
 Shane dotarł na miejsce nie później od Wiecznego.



-----------------------
Użycie mocy:

✘ Elektryczność

Użycie: 1 | 3
Przerwa: 3 | 3  


✘ Manipulacja kośćmi
Użycie: 1 | 3
Przerwa: 2 | 3
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.02.19 0:36  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
Yury jak zwykle był w gorącej wodzie kąpany. Prędzej czy później przejedzie się na takim postępowaniu. Przecież to było oczywiste, że ani on, ani tym bardziej Shane nie odczuli przypływu strachu. Różnica polegała na tym, że lepiej było parę spraw przemyśleć i ustalić na spokojnie, bez niepotrzebnego pchania się na żywioł, zwłaszcza że ich dwójka nadal nie była w pełni sił. Westchnął jednak bezdźwięcznie, ruszając w ślad za towarzyszami. Nie pozostało mu nic innego, jak zaufać ich decyzji, a raczej decyzji biomecha.
Pewnie skończy się tak, że będę musiał ratować ich dupska, arogancka myśl przemknęła przez jego umysł, kiedy przyspieszył kroku. Nic nie mówiąc, zrównał krok z rudowłosym w momencie, w którym ten wyciągał papierosa i go odpalał. Z krzywym uśmiechem złośliwego lisa chytrusa, złapał za papierosa i zabrał mu szkodliwe uzależnienie i sam się zaciągnął ostrym, nikotynowym dymem. Spojrzał jedynie przez ramie na niego, a w jego jasnym spojrzeniu zamigotał błysk wyzwania, a potem podszedł bliżej Yurego, mając nadzieję, że nic głupiego już nie przyjdzie mu do głowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.19 0:49  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
Śnieg zgrzytał pod podeszwami ich butów. W miarę, gdy zbliżali się do źródła dźwięku, takowy się nasilał, jakby jego właścicielka była właśnie torturowana lub obdzierana żywcem ze skóry. Jednakże, zanim udało im się tam dostrzec, krzyk ustał i okolica znowu pogrążyła się w ciszy.
  Yury, wyczuwając na karku ciepły oddech Shane'a, uniósł dłoń ku górze, aby dać mu do zrozumienia, by się zatrzymał. Miał nadzieję, że w ślad za nim pójdzie Tsukishimaru. Ponownie wyjął z kieszeni latarkę, ale nie zdążył ją uruchomić. Do jego uszu doleciał płacz, który z pewnością nie należał do osoby wrzeszczącej ile w płucach sił.
  Światło latarki oświetliło im drogę ku niewielkiej kacie, w której niegdyś spędził noc w towarzystwie depczącego mu po piętach Wiwerna. Szyba w jednym z okien była rozbita.
  — Poznajesz to miejsce? — rzucił w ciemność. — Najwyraźniej ktoś się tutaj osiedlił i...
  — NIE, BŁAGAM! — przeraźliwy krzyk przeciął powietrze, a potem znowu nastąpiła cisza.
  Yury podszedł do chaty zbitej z desek i, przytulając plecy do ściany, wyjrzał za rozbitą szybę. Wnętrze pomieszczenia było oświetlone zaledwie przez ogień buchający z paleniska, jednakże mimo to dojrzał stojącą do niego plecami sylwetkę zmutowanego stwora, który bez skrupułów konsumował, jak mniemał, właścicielkę krzyku. Konsumujące zwierzę z pewnością nie prezentowało się, jak przed chwilą widziany przez nich jeździec. Przycisnął palce do ust, by dać znać swoim towarzyszom, że powinni zachować milczenie. Dopóki zwierz był zajęty swoim świeżo zdobytym posiłkiem, najprawdopodobniej nie zwróci uwagę na nową mieszankę aromatów, więc, jeśli chcieli uczynić z niego swoją zwierzynę, nic nie stało na przeszkodzie, by wykorzystać ten element zaskoczenia. Ponadto cisza znowu została zakłócona przez płacz. Dziecięcy płacz i serce w piersi biomecha zmarło na kilka chwil, a usta wykrzywiły się w przekleństwie, choć nie wyrzekł żadnego z nich. Wydobył z kabury pistolet.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.19 15:51  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
 — Nie pal, bo nie urośniesz.
Uśmiechnął się złośliwie.
Zagranie Tsukishimaru było do przewidzenia, na które przymykał oko, zważając na fakt iż nie był to pierwszy raz kiedy skoczny niczym królik dzieciak, zabierał mu fajkę z ust.
Wyciągnął drugiego, smakując na nowo upchniętego w tutce tytoniu. Pierwszy stanął tuż za plecami Yury'ego, którego szlachetność przyprawiała Pradawnego o mdłości. Poszedł bliżej, stając po drugiej stronie okna i spoglądając jak mutant pożera kawałek po kawałku jakąś kobietę. Skrzywił się, gdyż nie chciał polować na podobne paskudztwo, które mogło okazać się siedliskiem chorób.
 Chciał już szarpnąć Wiecznego, zabrać z tego miejsca, nie mając zamiaru ingerować w krótki żywot kobiety, jednak płacz dziecka obudził w nim wątpliwości. Zdziwiony zerknął przez wybitą szybę, szybko namierzając niewielkie zawiniątko na prowizorycznym łóżku.
Dziwne ukucie w klacie piersiowej nie pozwoliło mu odejść.
 Shane miał ogromną ochotę zakląć, jednak żadne głośne przekleństwo nie opuściło spękanych ust wymordowanego. Spojrzał na Wiecznego niezadowolonym wzrokiem.
Zawsze musisz się bawić w rycerzyka.
Warknął pod nosem, poświęcając się kolejny raz jako żywa tarcza aka przynęta.
Strzel mu między oczy, durniu.
 Znalazł się przed drzwiami i kopnął w nie z całej siły, a deski pod wpływem jego ciężaru poddały się. Drzwi otarły się na swoją szerokość, a rudzielec stanął w przejściu. Nie czekając na zainteresowanie ze strony mutanta rzucił się w stronę łóżka. Zabrał zawiniątko z posłania, przyciskając je do własnej piersi, a następnie wyjął wolną ręką broń zza paska, mierząc do potwora, gdyby ten nadal stał po pociskach Yury'ego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.19 0:31  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
W przeciwieństwie do jego dwójki towarzyszy, Tsukishimaru najwyraźniej nie posiadał aż tak solidnego kręgosłupa moralnego. Tyle lat tułania się po niebezpiecznym świecie nauczyło go liczenia głównie na sobie i odcięcia emocjonalnego od otoczenia. Dlatego też w jego oczach jeden czy dwa trupy nie robiły żadnej różnicy. Bez znaczenia czy była to kobieta, niemowlę czy mężczyzna. Każda istota stanowiła potencjalne zagrożenie oraz problem od których chłopak wolał trzymać się z daleka.
Shane jednak był przywódcą, i chcąc czy też nie, Tsuki był zobowiązany słuchać jego poleceń, zwłaszcza po obietnicy, jaką sobie wzajemnie złożyli, dlatego też nie protestował więcej, udając się za nim. Gdy tylko jego spojrzenie napotkało spektakl w domu, zrozumiał co rudowłosy zamierzał. O ile kobiety nie było już sensu ratować, to dziecko jak najbardziej, a przynajmniej w mniemaniu pradawnego czy też biomecha.
Westchnął bezdźwięcznie, czując lekką irytację z faktu, że na tę chwilę nie był w stanie użyć swojej mocy z racji zbyt osłabionego organizmu. Znaczy się, owszem, mógł, ale nie sądził aby skończyło się dobrze, a co jak co, cenił swoje życie ponad jakiegoś bezimiennego dzieciaka. Początkowo wolał trzymać się z tyłu i robić za "wsparcie", ale kiedy rudowłosy z buta wbił do środka, przygryzł dolną wargę, przeklinając jego gorącą głowę i impulsywność. Mieli kilka chwil, nim potwór zainteresowałby się dzieckiem. Mogli obmyślić na krótko jakikolwiek plan. Cokolwiek.
Pochylił się nieco i wystrzelił do przodu, przeskakując pomiędzy framugami, wprost do pomieszczenia. Gdy Szejn wyciągał broń, Tsuki był już przy nim i sięgał po zawinięte dziecko, mając nadzieję, że rudowłosy zrozumie go bez zbędnych słów. Z całej ich trójki, to Tsuki był najsłabszy fizycznie, a do tego osłabiony, więc zbytnio im się nie przyda. Co prawda wciąż nadrabiał szybkością, ale to nie wystarczyło na ten moment do pokonania potwora.
A Shane potrzebował obu rąk.
Dlatego też w momencie, w którym tylko miał na swoich dłoniach dzieciaka, postanowił oddalić się na bezpieczną odległość, wybiegając z domu, pozostawiając bestię w dwóm wprawionym w boju Smokom.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.02.19 19:11  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
Postać dopuszczająca się profanacji zwłok bynajmniej nie wyglądała na bardziej przerażającą od przeciętnego stwora zamieszkującego Desperacje. Pod wieloma względami była przeciętna, nie wzbudzająca przerażenia wśród delikwentów ich kalibru. Ludzi, którzy mieli niejedno na sumieniu. Nie imponowała także wzrostem, choć w oczach swojego posiłku musiała być nad wyraz przerażająca. Przypominała Yury'emu stworzenie, które upodobało sobie ciemną, wilgotną piwnicę, więc w gruncie rzeczy przerażenie kobiety nie wprawiło go w konsternacje. Wówczas był w jej skórze, a wszystko co znajdowało się za murami miasta wzbudzało w nim najprawdziwsze przerażenie. Ale od tamtej chwili minęło dwadzieścia cztery. W ciągu ich trwania zdążył pobić strach do utraty przytomności i całkowicie go przepędzić. Teraz był niewzruszony na urodę stworzenia. I na wiele innych aspektów kładących się cieniem na przeszłość. Odrzucił idealistyczne perspektywy, nauczył się stąpać twardo po najmniej stablinym gruncie. Miał czterdzieści lat, nie szesnaście.
  Słysząc huk wywarzanych drzwi, uniósł kącik ust ku górze, ale już wtedy palce napotkały chłodną strukturę rączki pistoletu. Wyjął go z kabury, zanim doczekał się relacji swoich towarzyszy, choć takowa przyszła kilka sekund później. Podskórnie wiedział, że Shane zareaguje jak najszybciej, choć nie spodziewał z jego strony takiego impulsywnego działania. Był zdecydowanie najbardziej rozważny z ich trójki, ale najwyraźniej pojął, że nie mieli zbyt dużo czasu na relacje, dlatego snucia misternego planu nie wchodziło w grę.
  Płacz dziecka niósł się echem po okolicy. Odbijał się od sklepienia charty i ulatywał przez wybitą szybę. Matka była już martwa. Jej ostatni krzyk nadal brzęczał w uszach biomecha, lecz wiedział, że nie doczeka się kolejnego. Kawałki wnętrzności porzucone dookoła stanowiły niezbity dowód zbrodni stworzenia. Wśród nich rozpoznał coś, co kształtem przypominało serce.
  Bestia, nie zauważywszy kształtu wyglądającego przez dziurę niegdyś pełniącą rolę okna, warknęła gardłowo. Owe nieoczekiwane wtargnięcie wytrąciło ją z równowagi i wymusiło na niej oderwania się od truchła niedawno zmarłej. Uniósł łeb w kierunku dwóch najemników. Bliżej nieokreślona część ciała dyndała mu z szkaradnej paszczy, niemalże w identyczny sposób co papieros w zębach Wiecznego. Yury, dochodząc do tego błyskotliwego wniosku, mocniej zacisnął je na filtrze i wycelował lufę w zwierzynę. Była foremna, więc bez zbędnych subtelności odnalazł punkt, który zwykł być jednym z najwrażliwszych punktów na ciele większości istnień. Nacisnął na spust. Uczynił to dwukrotnie.
  Odgłos wystrzału zakłócił szloch dziecka i ryk szykującego się do szarży stwora. Na swój cel obrał Tsukishimaru. Osłabione ciało Żmija czyniło z niego najsłabsze ogniwo. Ponadto w jego dłoniach spoczywało zawiniątko, które docelowo miało się znaleźć w żołądku stwora. Jednakże takowe nie zdążyło odbić wielkich łap od skrzypiących pod ciężarem cielska desek podłogowy. Animacja bezkonkurencyjnie dopadła go szybciej. Pociski zatopiły się w skórze bestii - jeden wszedł w kark, drugi w głowę. Matka natura nie wyposażyła stwora  w dostatecznie grubą skórą, gdyż w obu przypadkach oboje bez problemu zanurzyły się tkankach - jak nóż w masło, pozostawiając po sobie dwa ślady, z który poczęła sączyć się krew.
  Yury wyciągnął do ust powietrze. Wyczuł w nich zapach siarki i prochu strzelniczego. Krople słonego potu ześlizgnęły się z zakurzonej skórze.
Bestia, choć nadal tliło się w niej życia, o którym świadczyło ciche, mrukliwie powarkiwanie, do znudzenia brzmiącego jak ludzkie słowa, nie znalazła w sobie dostatecznie dużo siło. Jej cielsko skonfrontowało się z podłożem, pobudzając do żywotności tumany kurzu. Mógł kolejny raz nacisnąć za spust, ale z tej odległości nie chciał ryzykować, że źle wyceluje i trafi jednego z towarzyszących mu Smoków. Dobicie jej spoczęło na barkach Pradawnego.
                                         
Yury
Windykator     Opętany
Yury
Windykator     Opętany
 
 
 

GODNOŚĆ :
Wcześniej Kido Arata, teraz Yury. Czasem Wujek Menel (c)Chyży.


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.19 17:07  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
 Zazwyczaj to on był ten rozważniejszy, wolący przeanalizować wszystkie za i przeciw, jednak tym razem coś w nim pękło. Płaczące dziecko obudziło w nim namiastkę człowieczeństwa, kruchości ich życia i nowej szansy.
Nie narzekał na swój los, wręcz przeciwnie, pogodził się z nim jednak głupi sentyment mówił mu, że kiedyś pojawi się ktoś na tym świecie kto cofnie całe to zło i pozbędzie się wirusa, a ich —  wymordowanych —  zmiecie z ziemi. Nie chciał doczekać tych czasów, jednak tlące się w nim człowieczeństwo nadal, niechętnie szeptało mu do ucha podobne bzdurne frazesy. Kto wie, czy to dziecko miało się nie okazać zbawicielem dla reszty ludzkości?
Trzymając je na rękach, spojrzał na czerwoną od płaczu twarzyczkę i poczuł, że drży mu ręka. Zapatrzony w płaczące dziecko, nie zauważył kiedy Tsuki mu je zabrał i gdzieś odskoczył w bok, a on stanął twarzą w twarz z zdziczałym.
 Nim szarpnął dłonią do paska spodni po broń w pomieszczeniu rozległ się wystrzał. Yury wpakował w bestię dwa pociski, które powaliły go ziemię. Deski pod ich stopami lekko zadrżały, kiedy ociężałe cielsko upadło z impetem na posadzkę. Shane odbezpieczył broń i zbliżył się do zdziczałego wymordowanego. Stanął tuż nad jego głowę, a ślepia tamtego uniosły się ku górze, łapiąc kontakt wzrokowy z Pradawnym.
Nie zastanawiał się zbyt długo, kiedy oddał strzał. Wpakował kulkę między oczy leżącego, a następnie schował broń na swoje miejsce.
 Wyszedł z chaty, wzrokiem spoczywając na Tsukishimaru, któremu berbeć uspokoił się na rękach najwidoczniej zmęczony od płaczu.
To dziecko nie zostanie z nami.
Zakomunikował mu. Nie oszalał jeszcze na tyle, aby zabierać niemowę do Smoczej Góry.
Oddam je w lepsze ręce niż nasze. Tsuki ty wracaj do siedziby, odpocznij i niech cię zobaczy medyk. Nie wiadomo jakie cholerstwo ze sobą roznosił tamten. Yury zajmij się żarciem dla grupy. Nie będzie mnie kilka dni.
Zbliżył się do Wiwerna, odbierając od niego zawiniątko. Mógłby zlecić oddanie dziecka Wiecznemu, jednak jak się okazywało, poza nim oni byli dużo bardziej osłabieni przez Apokalipsę. Dodatkowo na korzyść rudzielca przemawiało iż on z ich trójki potrafił zachować nerwy na wodze, a przydatne to było w miejscu jakie zamierzał odwiedzić.
 Zerknął przelotnie jeszcze na tamtych, a następnie, ruszył w przeciwną stronę.


[zt: Shane, Tsukishimaru]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 04.03.19 20:09  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
 Leniwe usposobieniem nie pozwalało trzymać miecza w łapie, toteż, zamiast zachować ciszę i ostrożność, Papież wlókł się przez desperację w towarzystwie chrobotania. Koniec pokrowca ciągnął się po ziemi tuż za mężczyzną, uderzając w każdy kamień i gałązkę, jaką napotkał po drodze.
 Z ciężkim westchnieniem notował ruch w krzakach — czy to przemykający szczur, czy ptak unoszący skrzydła w gotowości do lotu. Bez znaczenia. Równie dobrze stado mantykor mogłoby teraz grać na instrumentach dętych, a on byłby tak samo zainteresowany. Czyli wcale.
 W końcu nie wyszedł na spacer dla samego spaceru. Szukał kolacji.
 Dłuższą chwilę zajęło znalezienie zwierzyny. Kolejną — jej przygotowanie. Jeszcze następną ułożenie ogniska. W końcu jednak przysiadł na zwalonym pniu, czekając, aż królicze mięso nabierze dymnego posmaku i nada się do konsumpcji.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.19 2:44  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
 Droga przez las była jedną z jej ulubionych, dlatego często właśnie ją wybierała podczas różnorakich podróży. Nie do końca było to logiczne, bo między drzewami czaiły się liczne zagrożenia, ale w tym otoczeniu Chiara czuła się jakby nieco pewniej. Może miało to związek z tym, że kiedy przychodziło jej do przebywania na otwartej przestrzeni, wiecznie miała wrażenie, że lada moment jakaś latająca zmora chapsnie ją z góry i na tym się skończy. Ostatnie, na co miała ochotę, to bycie nadzianym jak sajgonka na widelec przez pierwsze lepsze desperackie paskudztwo. Już wolała bić się na ziemi, jeśli przyjdzie taka potrzeba. Nie bez powodu nosiła przecież przy jednym boku katanę, a przy drugim, tak dla pewności, sztylet.
 Była już dość głęboko między zaroślami, kiedy ciekawe zjawisko zwróciło jej uwagę. Nikła woń dymu szybko zainteresowała wymordowaną. Albo z jakiejś przyczyny płonął las i należało z niego jak najszybciej zwiewać, albo też ktoś urządzał sobie kolację. Tak czy owak, dla pewności postanowiła zbadać co się dzieje, zachowując przy tym najwyższą ostrożność. Z każdym stawianym krokiem upewniała się w przekonaniu, że źródło tajemniczej woni jest coraz bliżej; wreszcie do zapachu dymu dołączył przyjemny aromat pieczeni. Uśmiechnęła się mimo woli; teoretycznie nie było to ani potrzebne, ani szczególnie bezpieczne, by tak bezpardonowo interesować się cudzym posiłkiem, ale wrodzona ciekawość nie pozwalała Azerii się wycofać. Nie minęły nawet dwie minuty, gdy znacznie zwolniła kroku, wypatrzywszy między drzewami blask ognia. Od razu wsunęła się za najbliższy pień, ukradkiem podglądając, czy przy palenisku ktoś się znajduje. Wzrok natychmiast spoczął na męskiej sylwetce. Nieznajomy siedział do niej bokiem, mógł więc zauważyć ją w każdej chwili.
 Zaryzykowała jeszcze kilka kroków do przodu. Ostatecznie oficjalna i wcale niedaleka od prawdy wersja była taka, że tylko tędy przechodziła.
                                         
Azeria
Opętana
Azeria
Opętana
 
 
 

GODNOŚĆ :
Chiara Orietta Adrich


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.19 23:23  •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
 Oskórowanie królika zajęło ledwie kilkanaście sekund. Z wiekiem nabrał doświadczenia i nie marnował czasu, podczas którego coś znacznie większego niż on mogłoby wejść mu w drogę. Właśnie dlatego czym prędzej oddzielił skórę od mięsa, pierwsze rzucając na ziemię, a drugie wbijając na kij. Ciepło szybko sięgnęło jasnej tkanki, rozprowadzając po okolicy przyjemną woń świeżego posiłku. Papież sam prosił się o napaść.
 Nie został jednak zaskoczony ani przez desperackie potwory, ani bandę oprychów. Zrobiła to młodziutka dziewczyna, której spodziewał się najmniej na świecie.
 Szła od tej zepsutej strony — boku, którego oko nie rejestrowało w pełni. Miała więc przewagę, którą mogła wykorzystać. Zresztą dość długo nie zauważył jej obecności. Zbyt skupiony na pilnowaniu mięsa nie zwracał uwagi na nic dookoła. Liczył jedynie na przytępione zmysły. I może właśnie dlatego skończył ze wzrokiem wbitym w obcą sylwetkę oraz zmarszczką między ściągniętymi brwiami.
 Czysto profilaktycznie pokierował dłoń na rękojeść miecza, choć czuł się nieco komicznie, gdy przed oczyma stała smarkula będąca w posiadaniu broni podobnej tej, którą sam miał u boku. Widok wyrwał niepocieszone westchnienie z płuc — potoczyło się przez okolicę wraz z delikatnym powiewem wiatru.
 Nieznajoma postąpiła kolejny krok naprzód, a on mruknął pod nosem coś niezrozumiałego. Musiał się poważnie skupić, by przepuścić przez gardło jakiekolwiek słowo.
 — Głodna? — wychrypiał. Jak na razie tyle musiało wystarczyć. Zobojętniała morda i brak niebezpiecznego błysku w ciemnych oczach wskazywały na to, że nie pytał na darmo. Rzeczywiście zamierzał podzielić się posiłkiem, mimo iż wyglądał, jakby sam bez najmniejszego problemu mógł pochłonąć całego królika.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Las. - Page 22 Empty Re: Las.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 22 z 27 Previous  1 ... 12 ... 21, 22, 23 ... 27  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach