Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

Go down

Pisanie 08.09.14 16:19  •  Grzybobranie Empty Grzybobranie
Mistrz gry: Taihen Shi, joł.
Uczestniczka: Delilah
Poziom: Szybko będzie, może łatwo, może średnio, hum.
Lokalizacja: Desperacja - okoliczne resztki lasów.
Nagroda: Czyżby psisko-ognisko? Zobaczymy jak pójdzie.


Grzybobranie 2mo3ry9



Jesień zagościła w Desperacji. Była to jesień ciepła, gdzie słońce często przeplatało się z deszczem. Nic dziwnego, że do tej pory surowe połacie nagiej ziemi się zazieleniły, a niewielki desperacji lasek nagle mógł konkurować z Edenem, może nie w wielkości, ale w jakości i owszem. Dawno już zapomniane gatunki roślin rozchyliły nieśmiało pędy w poszukiwaniu życiodajnego słońca, które będzie je głaskać zamiast wypalać w geście pełnym nienawiści. Drzewa oszalały z radości, kwitnąc i wydając soczyste owoce. To samo działo się z krzewami, zioła zaś wypełniały wszelkie polanki. Także grzyby wychyliły swoje kapelusze, budząc dawno już zmurszałe grzybnie. I mimo że że było ich pełno w lesie, pochowały się w tylko sobie znane kąty. Ty muchomor, tam prawdziwek... Wiele krowiaków pyszniło się wśród traw, osiągając wielkość kołpaka. Kanie za to pięły się ku górze, demonstrując jakie są piękne i trujące dla mało wprawnych grzybiarzy.
Nic dziwnego, że Kościół oszalał na punkcie świeżego pożywienia. W sumie to samo zrobiłaby cała Desperacja, gdyby była świadoma tego, co można znaleźć w lesie. Na całe szczęście Starszyzna wiedziała o tym doskonale i jedynie typowe dla nich lenistwo uniemożliwiało im wytknięcie nosów za górę Shi i wybranie się na przyjemny spacer. A nuż akurat wtedy zacznie padać, zmokną i się przeziębią? Trzech najważniejszych reprezentantów Kościoła nie mogło się rozchorować w czasach, gdy zdobycie leków było wyjątkowo trudne. Musieli zwalić to zadanie na kogoś innego. Tylko na kogo?
Niski, pulchny mężczyzna o wyjątkowo tłustej twarzy brnął przez komnaty w poszukiwaniu kozła ofiarnego. Wierni przywykli już do uciekania od niego, jeśli nie całkowicie to przynajmniej wzrokiem. Był znany ze swoich nietypowych upodobań gastronomicznych, a także niewyobrażalnej wściekłości gdy się ich nie spełniało. Ostatnio upodobał sobie jabłka w środku zimy, zaś na wiosnę zażyczył sobie prażonych kasztanów. Wierni wysłani z podobnymi misjami często wracali z pustymi rękami, co głównie kończyło się sinikami, wyzwiskami czy też groźbami. Teraz także umykali spod jego nóg, starając się zająć czym innym, bądź przynajmniej udawać, że mają już przydzielone jakieś zadanie. On zaś pozwalał im uciekać, licząc, że w końcu kogoś znajdzie.
Wszedł do sali mszalnej, gdzie akurat składano ofiarę z kolejnego zmutowanego heretyka i dojrzał Delilah. Stała z boku, bacznie obserwując całą tę szopkę, która podobno miała obłaskawić Nowego Boga. Uśmiechnął się, przez co jego świńskie oczka jeszcze bardziej się skurczyły. Szybkim krokiem podszedł do kobiety i stanął obok, splatając ramiona na piersi.
- Mam dla ciebie zadanie - burknął. Emanowało z niego zadowolenie. - Jako że znasz się na roślinach, wybierzesz się do lasu w poszukiwaniu grzybów. Ale - palec ostrzegawczo wystrzelił ku górze - tylko te najsmakowitsze. Resztę pozostawiam tobie.
Nie czekał aż odpowie. Mogłoby to się wiązać z otwartą konfrontacją z Inkwizytorką. On osobiście wolał tego uniknąć, a ona zapewne wolałaby nie popaść w niełaskę Ao. Nim się spostrzegła wyszedł z sali i zniknął gdzieś w plątaninie korytarzy.
No cóż, chyba jednak będzie musiała się wybrać na grzybobranie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.14 17:32  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Wysłuchała go w milczeniu, patrząc nań z góry zmrużonymi oczyma. Grzyby, hę? Też wymyślił… Chociaż nie sposób było nie przyznać, że pora na grzyby była idealna. Nie za sucho, temperatura w porządku, w dodatku raczej nie spodziewała się konkurencji, co najwyżej w postaci innych mieszkańców lasu, z którymi – taką przynajmniej miała nadzieję – powinna bez problemu sobie poradzić. A niech mu będzie. Nie kłóciła się, nie zwracała mu uwagi, że nie należy to do jej obowiązków, po prostu poszła na grzyby. Nie od razu, oczywiście, najpierw przecież musiała odpowiednio się naszykować. Naostrzyć Żmijkę i mały nożyk, skompletować najbardziej nieprzemakalne ubrania, jakie miała (na wypadek, gdyby jednak zaczęło padać), znaleźć tę jedną konkretną skórzaną torbę, która wręcz idealnie nadawała się na przechowywanie grzybów, wziąć ze sobą hubkę, krzesiwo, mały krzemień, manierkę napełnioną wodą i w ogóle wszystko, co potencjalnie mogłoby jej się przydać. Gdzieś w połowie tych przygotowań zaświtało jej w głowie, że to zadanie na pewno pochodzi wprost od Ao, a nie od starszyzny z apetytem na grzyby, a skoro tak, to należy je wypełnić z odpowiednim namaszczeniem i uwagą, jako dzieło boże – wskutek czego szykowanie się zajęło jej tyle czasu, że ostatecznie ruszyła w las dopiero następnego dnia rano.

Od świtu minęło już kilka godzin. Nie przypuszczała, żeby niebo miało się jeszcze rozjaśnić, a pogoda poprawić, więc około dziewiątej opuściła świątynię, a po niedługim czasie była już w lasku. Szła pewnym krokiem, ale bez pychy i zbytniej pewności siebie; owszem, znała te okolice, bywała tu dość często, ale wciąż była gościem, więc zachowywała się odpowiednio – poruszała się ostrożnie, cicho i dość żwawo, bębniąc palcami o prawe udo i uważnie wypatrując grzybów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.14 18:15  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Spacer był idealny. Ściółka przyjemnie chrzęściła pod stopami, zaś drzewa szumiały, poruszane wietrzykiem, który to ochładzał skórę nagrzaną przez przyjazne promienie słońca. Ptaki wychyliły łepki ze swoich dziupli, by wyśpiewywać coś pośredniego między zgodną melodią, a typowo leśną kakofonią. Można by opisywać całą scenerię przez kolejne kilka godzin, lecz po co, skoro każdy był choć raz w lesie jesienną porą? Szczęściem, liście jeszcze nie zżółkły, więc i odnalezienie grzybów nie powinno być problemem.
Na szczęście Delilah była dobrze zaznajomiona z leśną kulturą. Nie czuła się tam właścicielem każdego zdeptanego skrawka ziemi, a jedynie gościem. Bardzo ułatwiało jej to zadanie, trzeba przyznać. Dlatego też szybko zauważyła, że główna ścieżka (niemal trakt!) został wydeptany całkiem niedawno przez większą grupę istot. Może byli to ludzie, może wymordowani. Może inne istoty jadące konno. Bo zdecydowanie widać było ślady końskich kopyt na drodze, a jej skraje zostały zdewastowane przez pyski. Połamane krzewy, gałęzie ogołocone z liści. W jednym miejscu ktoś (bądź coś) wyraźnie tarzało się w pyle. Jednak między tymi wszystkimi śladami, na środku drogi, tkwił dumnie podgrzybek tak duży i brązowy, że aż prosił się o zebranie. Jeśli Deli się po niego schyliła, mogła zauważyć kolejne kilka prowadzące w linii prostej w głąb lasu. Oczywiście, grzyby były zdrowe i,o dziwo, nie wyżarte ani przez ślimaki ani inne nikczemne robaczki, niszczące zazwyczaj wszelkie nadzieje grzybiarzy na idealne i smakowite trofeum.
Jakieś zwierzę przemknęło między krzewami, wydając z siebie dziki okrzyk, jednak szybko zniknęło w listowiu. Drogi miała Deli dwie: albo iść dalej zniszczoną drogą, albo wraz z grzybami, które mógł ułożyć jedynie Ao, by wyznaczały drogę.
Kolejny krzyk tego samego zwierzęcia nieco dalej. Trzy wdechy i kolejny. Był wściekły, nietypowy. Gdyby ktoś w dzisiejszych czasach zapytał co to mogłoby być pewnie odpowiedziano by "What does the fox say?". Ale czy to lis? Kto wie. Wrzeszczało jednak okropnie, kierując się skrajem leśnej drogi.
Kolejny wrzask.
Urwał się w połowie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.14 19:11  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Przy pierwszym wyraźnym śladzie końskiego kopyta przyklęknęła i obejrzała go dokładnie, mrucząc coś do siebie pod nosem. Jeźdźcy. Nie było jej to na rękę; była szansa, że nie miała się z ich strony czego obawiać, że podążali gdzieś w ważnych sprawach i nie zwróciliby na nią uwagi, nawet gdyby ich dogoniła, ale jednak dla własnego bezpieczeństwa wolała unikać innych. Wyprostowała się, przeszła kawałek, obejrzała rośliny po bokach drogi. Ktokolwiek to był, ewidentnie mu się spieszyło, a skoro tak, to nie zamierzała mu przeszkadzać. Podgrzybek na środku ścieżki jeszcze bardziej utwierdził ją w tym przekonaniu. Musiałaby być ślepa, żeby nie zauważyć tak oczywistego znaku. Odcięła go przy samej ziemi, schowała do torby (ostrożnie, żeby się nie pogniótł) i pokierowała się w stronę kolejnych, w głąb lasu, schylając się co kilka kroków. Oczy miała szeroko otwarte, na wypadek, gdyby tajemnicze zwierzę pojawiło się raz jeszcze, i nasłuchiwała uważnie, próbując rozpoznać je po wydawanych odgłosach, ale nie martwiła się zbytnio. Bóg nie wskazałby jej drogi, na której mogłoby stać jej się coś złego.

// dość krótkie te moje posty, mam nadzieję, że ci to nie przeszkadza. staram się w miarę możliwości nie lać wody
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.09.14 19:44  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Bóg zdecydowanie nad tobą czuwał. Czułaś to. Czułaś jego ciepłe spojrzenie na plecach oraz niezwykły spokój i przekonanie, że jesteś na dobrej drodze do...czegoś. Możliwe, że nawet uśmiechałaś się do siebie w duchu, zadowolona z obecnej sytuacji. Życie jest piękne. Świat jest piękny. Ciepły, przyjazny i kojący. Jeśli kiedykolwiek myślałaś o oświeceniu jako boskim doświadczeniu, to mogło być właśnie to. W dodatku grzyby ułożone w drogę na razie się nie kończyły. Stały dumnie co trzy do pięciu metrów i oczekiwały aż ktoś je zbierze. Wszystkie wyrośnięte, wszystkie piękne. Odchodząc od drogi łatwo było nie zauważyć, że grzybowa ścieżka nieznacznie odbija w lewo od głównego szlaku, kierując cię jeszcze głębiej. Las jednak był względnie stary, a drzewa wysokie. Poszycie jedynie miło łaskotało i szeleściło, gdy kolejne zwierze umykało czując twoją obecność.
Zdecydowanie oddaliłaś się od wrzeszczącego zwierzęcia, gdyż jego krzyki zaniknęły gdzieś w gąszczu. Nie znałaś odgłosów przezeń wydawanych. Ni to lis, ni to wilk, coś pośredniego. Coś, co mogło równie dobrze skomleć, gdyby dało ci okazję na bliższe wsłuchanie się. Jednak nie dało. Odgłosy były zbyt krótkie by się na nich skupić i je zlokalizować z taką łatwością. Lecz po co się nimi przejmować? Zapewne coś ostrzegało swoje stado przed nadejściem obcego osobnika, to przecież naturalne.
Powtórzył się jednak za tobą. Jeśli się obejrzałaś, nie zauważyłaś niczego. Teraz jednak, gdy usłyszałaś go z bliższej odległości, przypominał skamlenie psa. Dużego psa. Nic jednak nie wskazywało na to by biegał w okolicy. Był wyjątkowo cichy jak na psa i zbyt ostrożny na psa myśliwskiego.
Trucht czterech łap po twojej prawej. Może echo sapania. Czułaś się otoczona.

//Nie ma sprawy, w takim razie ja też nie będę lała wody lepiej. Choć czasem aż mnie korci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.14 9:36  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Szła powoli, chłonąc ciepło i spokój. Dawno nie czuła się tak dobrze, tak błogo. Ścieżka wprost do celu, jakikolwiek by on nie był, opiekuńcza obecność Ao… Prawie przestała się przejmować obco brzmiącymi krzykami zwierzęcia. Dopiero odgłos, który usłyszała za plecami, wyrwał ją z błogostanu i gwałtownie ściągnął z powrotem na ziemię. Obróciła się, spojrzała za siebie. Nic. Nie uspokoiło jej to. Nie przypuszczała, żeby po okolicy kręciły się zwykłe psy, ani udomowione, ani nawet myśliwskie. Wilk? Jakaś cholerna zmutowana krzyżówka? Nie wiedziała.
Ułożyła lewą dłoń na rękojeści miecza, na razie luźno, spokojnie, ale gotowa w każdej chwili wyszarpnąć go z pochwy. Zsunęła torbę z ramienia, odłożyła ją na bok, pod krzaczek; jeśli wywiązałaby się walka, torba tylko by jej przeszkadzała, jeśli nie, mogła ją za chwilę podnieść z powrotem. Wsłuchiwała się w otoczenie, wzrok ślizgał się po drzewach i krzakach, ale machinalnie, niezbyt uważnie – w tej chwili polegała raczej na słuchu. Nie podobał jej się ten odgłos łap. Obrzuciła spojrzeniem najbliższą okolicę, znalazła najsolidniej wyglądające drzewo i lekko oparła się o nie plecami, wciąż nasłuchując. Starała się wybrać lokalizację tak, żeby mieć w zasięgu wzroku i torbę z grzybami, i miejsce, z którego wydawało jej się, że słyszała psa, czy cokolwiek to było. Rozumowała następująco: drzewo z tyłu minimalizuje szansę, że coś rzuci się wprost na jej plecy. Jeśli zajdzie ją z przodu albo z boku, zobaczy lub usłyszy szybciej.
Zacisnęła dłoń na rękojeści Żmijki. Czekała.

// padłam wczoraj do łóżka jakoś wcześnie, dlatego post dopiero teraz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.14 14:49  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
To była rozsądna taktyka. Torbę miałaś teraz po twojej prawicy, oddaloną o trzy kroki. Drzewo solidnie kryło tyły. Dźwięki narastały, jednak teraz Delilah zdecydowanie była przygotowana na potencjalny atak. Bardzo dobrze, bo zbliżały się zwierzęta. Trzy wyrośnięte psy wyłoniły się zza krzewów, warcząc i łypiąc na nią wściekłymi ślepiami. A przynajmniej tak powinno być, skoro warczały. Zwierzę stojące naprzeciw niej - zapewne samiec alfa - wystąpiło do przodu. Przez swoją popielatą sierść bardziej przypominał wilka niż psa, jednak coś w jego pysku i postawie wskazywało na to, że nie była to prawda. Uszy miał położone po sobie, łapy nieco ugięte, gotowe do skoku. Zbliżał się ostrożnie, obserwując głównie dłoń w której kobieta ściskała broń. Pewnie wolałby by ją odłożyła, jednak ciężko było mu to wyrazić słowami. Niespodziewanie szczeknął, obnażając kły. Jego towarzysze zawtórowali mu. Ten po prawej złapał w zęby torbę z grzybami, zaś ten po lewej odwrócił się w stronę krzewów z których wyszedł. Zamerdał ogonem, wskazując, że zbliża się ktoś im bliski. Przywódca jednak nie reagował na wybryki pozostałych psów. Nadal warczał i szczekał, jakby chcąc przypilnować Delilah by przypadkiem mu się nie wymknęła.
Z krzaków wyszedł mężczyzna. Pierwsze co się rzucało w oczy to długa skołtuniona broda, która przykrywała poszarpane i brudne ubrania. Wysokie buty ze skóry wydawały się idealne do leśnych warunków. W ręku trzymał podobną torbę do tej należącej do Delilah, którą nadal trzymało psisko. Poczochrał zwierzęta po szarych łbach i spojrzał bystro na kobietę przyciśniętą do drzewa z nadzieją, że nie zrobi niczego głupiego. Pewnie się uśmiechnął, jednak nie było tego za bardzo widać w jego zarośniętej twarzy.
- Zostaw - rzucił komendę, a psi lider zjeżył sierść i się wycofał. Przed kobietą, na ściółce, pozostały wypalone ślady łap.
Mężczyzna odebrał drugiemu zwierzakowi torbę i wręczył ci ją. Dopiero teraz mogłaś zauważyć jak cicho się poruszał, niemal tak samo jak najwyraźniej jego zwierzęta.
- Mam nadzieję, że cię nie przestraszyły.
Nie wydawał się jakiś wyjątkowo speszony. Był pewien swoich czynów dzięki wyuczonej, bądź wrodzonej, ostrożności. W dodatku nie miał się czego obawiać, za jego pasem tkwiły trzy noże, zaś na plecach potężny kawał żelaza, który można było nazwać ręcznie wyklepanym dwuręcznym mieczem. Potężny jelec był niemal szerokości jego głowy. Przyglądał jej się uważnie, od stóp do głów, unosząc przy tym równie krzaczaste brwi. Wszystkie włosy na jego twarzy poprzetykane były czernią, czerwienią oraz siwizną, ciężko więc było określić ich naturalny kolor.
- Nie wyglądasz jakbyś przybyła tu konno. Wiesz coś o nich? - Wskazał w kierunku ścieżki, którą tutaj przyszła. - Chociaż... cholera by to, gdzie moje maniery! Zapraszam panią na herbatę, pani...
I jak powiedział tak zrobił. Nie czekał długo na jej odpowiedź, licząc, że przedstawi się w drodze. Dlatego też ruszył między krzewy, pozwalając by psy pobiegły przed nimi, poszczekując i bawiąc się. Zdecydowanie były to młode zwierzęta. I dość nietypowe. Wszędzie towarzyszył im swąd spalenizny, a sierść od czasu do czasu płonęła złotym blaskiem. Jednak mogła być to wina słońca, przebijającego się przez korony drzew.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.14 18:10  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Wodziła po psach wzrokiem, trzymając miecz w opuszczonej dłoni. Była spięta, w każdej chwili gotowa do kontrataku, ale nie wykonała jeszcze żadnego ruchu. Nie chciała ich niepotrzebnie prowokować; podejrzewała, że w razie walki dałaby sobie z nimi radę, ale jakim kosztem?
Drgnęła, kiedy zwierzę się do niej zbliżyło, a kiedy pokazało kły i zaszczekało, dłoń z mieczem automatycznie powędrowała nieco w górę. Bóg jeden wie, do czego by doszło, gdyby brodacz wylazł z krzaków jakąś minutę później. Obserwowała go nieufnie, ale w końcu opuściła lewą rękę, a po chwili wsunęła Żmijkę z powrotem do pochwy. Nie wyglądał na niebezpiecznego.
Odebrała od niego torbę, kręcąc lekko głową w odpowiedzi na jego słowa. Cholera, w co tym razem wdepnęła? Leśniczy z pieprzonym zweihänderem na plecach, psy wypalające dziury w poszyciu… Przecież przyszła tylko po trochę grzybów.
Nie – odparła, przy okazji sprawdzając, czy wyżej wymienionym grzybom nic się nie stało. Wolałaby dostarczyć kapelusze i nóżki w całości, nie w postaci brązowej papki. – Nie wiem, co to za jedni. Nie było nam ze sobą po drodze.
Zawahała się przez chwilę, ale ostatecznie podążyła za nim. Gdyby chciał ją skrzywdzić, już by to zrobił, zresztą… Ao mu nie pozwoli.
Delilah – rzuciła krótko. Bez problemu dotrzymywała mu kroku, więc miała okazję uważniej przyjrzeć się tym dziwacznym psom. Coś podobnego…
To mutanty? – zainteresowała się. – W życiu nie widziałam takich psów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.09.14 22:13  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Zdecydowanie był przyjaźnie nastawiony. Jeśli nie ukłonił się i nie ucałował jej dłoni, to tylko dlatego, że był zbyt zajęty prowadzeniem jej do swojej chaty. Zamiast tego pogwizdywał całkiem przyjemnie, co rusz przerywając, by rzucić jakiś komentarz.
- Ja jestem Vincent, miło mi. A co do tych psiaków, to owszem. Miłe zwierzaki, ale jednak los je pokarał samozapłonem. Nic, tylko tarzają się w suchej trawie, a ja później muszę biegać i gasić tutejsze pożary.
Mimo skargi, uśmiechnął się czule, widząc jak jeden z członków stada podskakuje by polizać go po dłoni. Zatrzymał się na moment, żeby podrapać go za uchem.
- Ale, jak widzisz, to najukochańsze stworzenia pod słońcem. Ostatnio suka się oszczeniła. Nawet nie wyobrażasz sobie jaki z tego wyszedł bor... to znaczy bajzel.
I tak właśnie paplał, przedzierając się przez młodą bukowinę. Psom najwyraźniej nie przeszkadzały gęste krzaki. Jeden z nich akurat wpakował się w lisią norę, która po chwili rozbłysła ognistym blaskiem, a zwierzak wyskoczył,poganiając rudzielca ostrymi szczeknięciami. Jego rodzeństwo poszło w jego ślady. Leśniczy zaśmiał się, aż zatrząsł mu się brzuch.
W końcu jednak dotarli na miejsce. Chata była niewielka, zbudowana z oczyszczonych bali oraz strzechy. Dość niebezpieczne miejsce na trzymanie płonących psów. Vincent wszedł, skinieniem dłoni zapraszając Delilah do środka. W środku było dość ciasno. Łóżko i stół zajmowały większość przestrzeni, zaś reszta była przeznaczona dla paleniska przy którym leżała wcześniej wspomniana suczka z czwórką popielatych szczeniąt. Nawet się nie ruszyły, gdy mężczyzna podszedł i rozpalił ogień nad którym postawił czajnik. We wszystkich kątach było widać ślady spalenizny, czy to wypalone łapy, czy zbrązowiałe kawałki materaca. Jemu najwyraźniej to nie przeszkadzało. Krzątał się po chatce. Wyjął ser oraz świeżo upieczony chleb. Do tego garnczek jagód, wszystko postawił na stole razem z czarkami i dzbankiem na herbatę. W odpowiedzi obudziło się jedno ze szczeniąt i zaczęło skamleć cichutko. Vincent wziął go w objęcia i podał Delilah.
- Proszę. Może się polubicie.
I pewnie chciał dodać coś jeszcze, gdy na dworze rozległ się strzał. Trójka rozbrykanych psisk wyskoczyła na zewnątrz. Zaczęły ujadać. Chyba ktoś się zbliżał.
Mężczyzna odruchowo wyjął zza pasa nóż. Był gotowy na atak.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.14 14:15  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
Weszła za nim do środka, rozglądając się podejrzliwie, ale nie dostrzegła niczego niepokojącego. Ot, zwykła leśna chatka, przynajmniej na pierwszy rzut oka. Jedyne, co ewentualnie mogłoby jej tu zagrażać, to brodacz i jego płonące psy, ale całe to stadko wydawało się nawet przyjemne. Usiadła przy stole i pozwoliła sobie na chwilę spokoju; potarła spięty kark, rozejrzała się ponownie, tym razem ze zwykłym zainteresowaniem. Zawiesiła wzrok na suce i jej młodych.
No proszę… – mruknęła pod nosem, bardziej do siebie niż do leśniczego. Tak się zapatrzyła, że dopiero po dłuższej chwili zorientowała się, że brodacz wystawił na stół zupełnie przyzwoite śniadanie. Miała już zacząć protestować, ale wtedy wręczył jej szczeniaka i zupełnie odebrało jej mowę. Nie była tym typem człowieka, który rozczulałby się nad wszystkim, co małe i puszyste, ale było w tej włochatej klusce coś takiego, co trącało jej opiekuńcze struny. Ledwo zaczęła jednym palcem miziać go po głowie między uszami, gdy z zewnątrz dobiegł ich strzał. Zareagowała natychmiast. Jednym płynnym ruchem do połowy wysunęła Żmijkę z pochwy, jednocześnie podnosząc się z siadu, a wolną ręką przyciskając szczenię do klatki piersiowej. W połowie był to odruch, a w połowie reakcja na zachowanie leśniczego. Zerknęła na niego, a gdy ich spojrzenia się skrzyżowały, skinęła głową w stronę drzwi i bezgłośnie, samym ruchem warg spytała: Kto to?

// udało mi się szybciej odpisać, hurra
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.09.14 15:03  •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
W odpowiedzi jedynie pokręcił głową. Nie był przygotowany na tego typu ekscesy w jego lesie. Zerknął jeszcze na suczkę, która właśnie zgarniała swój miot do kąta chaty. Nawet ona była niespokojna, niedobrze. Nie był to jednak odpowiedni moment na zastanawianie się. Ścisnął mocniej rękojeść noża i wysunął się z chaty, rozglądając za resztą stada. Psy jednak już znikły. Pewnie zwęszyły trop. Wskazał więc kobiecie na wypalone w poszyciu ślady i ruszył ich tropem. Ostrożnie, nasłuchując każdego niepokojącego dźwięku. Najwyraźniej nie martwił się o kobietę. Wiedział, że jest uzbrojona. Spodziewał się jednak, że pójdzie za nim.
Śledzenie psów wcale nie było trudne. Im bliżej byli źródła wystrzału, tym zniszczenia były większe. Najpierw ślady łap, później wypalone elementy listowia. Zwierzęta pewnie były podenerwowane. Dotarli aż na polankę, na środku której nadal tlił się kawałek materiału, najwyraźniej płaszcz. Podszedł do niego i przyklęknął, przywołując do siebie Delilah. Materiał był dobrej jakości, ubranie niemal nowe, gdyby nie wypalony ślad. Co robiliby tutaj mieszkańcy Miasta? Zmarszczył brwi i pokręcił głową. Nic nie rozumiał. Może przynajmniej ta kobieta była świadoma tego co się tutaj działo. Spojrzał na nią wzrokiem pełnym nadziei.
- Nie wiem czego tu szukają, ale gdybyś mogła ich powstrzymać... wypędzić. Odwdzięczę się.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Grzybobranie Empty Re: Grzybobranie
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 3 1, 2, 3  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach