Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 7 z 16 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 16  Next

Go down

Pisanie 25.01.16 23:24  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
-Kocham gorąc, kocham gorąc, kocham gorąc...- Bosse powtarzał w swojej głowie jakby miało mu to jakkolwiek pomóc. Podobno słowa mają moc, no właśnie podobno. Bosse mocno w to wierzył, ale tym razem nie pomogło. Miasto wciąż tonęło w żarze, pot nieprzyjemnie łaskotał spływając po ciele, bluzka przyklejała się do skóry, gorące powietrze paliło, piasek zaglądał w różne miejsca... "Do dupy".
-Cholera...- Gdyby nie ci odmieńcy Bosse już dawno uporałby się z "grawerem", chociaż nazwać go tak to komplement, co więcej zakładałby już bratu nowiutką obrożę na szyję. Całe szczęście zbliżał się już do zrujnowanego placu. W skrawkach cienia dojrzał ssącego palec brata. Normalka. Obiecał sobie, że wręczy mu prezent ze stoickim pokojem, jednak z każdym krokiem jego usta wyginały się w coraz szerszy, złowrogi ale szczery uśmiech.
-Wybacz spóźnienie, jednak...- powiedział sięgając do torby - mam coś dla Ciebie. C<
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.16 23:57  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
Przez tą całą aferę z wyrwanym paznokciem, Lasse nawet nie zauważył pojawienia się brata. Na dźwięk jego głosu podskoczył przerażony gryząc się dodatkowo w swój poraniony paluch. Syknął i znów zaczął kurwić, a krew, która już zdążyła zastygnąć, trysnęła ponownie.
- Co mnie straszysz? - fuknął na Bosse z urazą. Długie czekanie zdążyło go porządnie zirytować, a brak paznokcia bynajmniej humoru mu nie poprawiał. - Pieprzone psie pazurki. - wypluł odessaną krew na ziemię i spojrzał na brata spode łba. Jednak nie potrafił długo się na niego gniewać i już po chwili udawania fochnietego szczyla, na jego twarzy zagościł szeroki uśmiech.
- Och... Dla mnie? Nie trzeba było... - poklepał się po policzkach, udając, że się rumieni. Takie gesty a la Marylin Monroe to u niego codzienność - szczególnie w stosunku do brata. Trzeba przyznać, że patrząc na to, iż jego usta wysmarowane były krwią, ciekawie to wyglądało. Poklepał miejsce obok siebie, dając tym samym Bossemu znać, żeby sobie siadnął. Przecież nie ma co tak stać. Z zaciekawienie zerkał na rękę brata, szperająca w torbie. Co też ten idiota znowu wymyślił?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 0:24  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
-Już chwila, tylko go wygrzebię...- Ach te torebki. - Wiesz co, mam doskonały pomysł- powiedział z politowaniem spoglądając na zakrwawiony palec.
- Zamknij oczy - odpowiedział na pytający wzrok brata - i tak btw nie liż już tego palca-
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 0:40  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
Lasse posłusznie wyciągnął poraniony palec z mordy i przymknął oczy. Naprawdę był bardzo ciekawy co też Bosse znowu wymyślił. Przeszło mu przez myśl, że może ten znowu chce mu przypierdolić, więc gwałtownie zamrugał, jednak po chwili jego oczy znów były zamknięte. Nie przywali. Odepchnął się od ściany, podciągnął dotychczas wyprostowane nogi, usiadł po turecku i wyprostował się w oczekiwaniu. Na jego twarzy gościł uśmiech jak banan, choć złośliwa mina brata trochę go martwiła.
- Pamiętaj, że ci ufam. - postanowił, ze jednak mu o tym przypomni. Futro na jego karku grzało niemiłosiernie, więc kolejne strugi potu pomieszanego z pyłem zaczęły spływać mu po plecach. - Jezu... Ale śmierdzę. - parsknął, drapiąc się po plecach. Rzadko zdarzało się, żeby przeszkadzał mu jego własny zapach, jednak specyficzny aromat ugotowanej pod futrem skóry nie przypadł mu do gustu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 3:48  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
-Nie podglądaj!- Bosse warknął na brata wyciągając prezent zza pleców i nachylił się żeby założyć mu go na szyję. - Rzeczywiście od Ciebie wali, sorry chłopie ale musisz się umyć.- Smród był okropny, zapach usmażonego człowieka i psa nie jest zbyt fortunną mieszanką. Starając się nie dać nic po sobie poznać, że wstrzymał oddech delikatnie założył Lassemu obrożę na szyję, tak żeby mieć jak najmniej kontaktu z zapoconym futrem i zapiął ją na największe oczko. W końcu nie chciał żeby brat mu się udusił po transformacji. Widział jak twarz brata się zmienia, tak jakby powoli domyślał się jaki prezent dostał.
-Już możesz otworzyć.- Bosse wypuścił trzymane powietrze i odsunął się od pola rażenia zapachu. - I jak Ci się podoba? Lessie xd-
Bosse wyszczerzył się radośnie. Zakłopotana twarz brata była najlepsza.


Ostatnio zmieniony przez Bosse dnia 26.01.16 20:29, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 10:03  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
- Nie podglądam. - oburzył się, zaciskając mocniej oczy. - Oj no... niby gdzie mam się umyć? W naszym domu - zrobił cudzysłów palcami - trudno o bieżącą wodę. - zaśmiał się. I w tym momencie poczuł jak coś delikatnie smaga go po szyi. Wzdrygnął się i wyprostował. Tsa... Bosse i jego pomysły. Miał nadzieję, że to nie srebrny krzyżyk na wilkołaki albo, co gorsza, pentagram. Wiedział, że jest brzydki i włochaty, na ale sorry - to nie średniowiecze... Gdy brat się odsunął, Lasse poczuł jak ciężar prezentu na karku. Niby to tylko kilka gramów, ale to dziwne uczucie mieć jakiś pasek na szyi... No właśnie, pasek? Jak na rozkaz, Lessie otworzyła oczęta i chwaciła za nową obróżkę. Najpierw opanowało go ogromnie zdziwienie, a oczy zrobiły mu się wielkie jak pięć złotych. Potrzebował chwili, żeby załapać żart. Jak już uświadomił sobie, co właśnie zrobił Bosse, wybuchnął śmiechem.
- Czyli kazałeś mi tu czekać przez dwie godziny, żeby mnie zaobróżkować? - parsknął, wycierając wierzchem dłoni łzy, które napłynęły mu do oczu. Przyzwyczaił się już do tego, że brat woła na niego Lessie. - Podoba się, podoba. Teraz już jestem pełnoprawnym Aussie. Możemy jechać na zawody agility. - zażartował. Co prawda widział takie zawody tylko raz i to w dodatku w telewizji, ale co tam. Ponownie przyjrzał się obroży. Była skórzana i mniej więcej na środku miała przytwierdzoną metalową plakietką z krzywym grawerem głoszącym "Lessie". Od wewnętrznej strony znajdował się napis wykonany czarnym markerem - "właściciel : Bosse Jaslis".
- No wiesz co? Tak sobie mnie przywłaszczać... - westchnął Lasse. Znowu uśmiechnął się do brata i zauważył, że ten wstrzymuje oddech. - Ej. No bez przesady. Aż tak okropnie nie śmierdzę. Powinieneś się już przyzwyczaić. - wstał, po raz kolejny robiąc minę pełną urazy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 21:47  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
-Tak myślałem że Ci się spodoba. Nawet nie wiesz przez co przeszedłem żeby wygrawerować Twoje imię.- Bosse uśmiechnął się. - Haha, chyba jesteś jedynym zaobróżkowanym opętanym w całej Desperacji.- Odruchowo potarmosił brata po głowie i zaraz potem wytarł dłoń w wilgotną bluzkę. Lasse spojrzał na niego z pożałowaniem, ten wzrok mówił: sam wiele lepiej nie pachniesz. Bosse z zadowoleniem obserwował brata przyglądającego się obróżce.
-To co teraz?- Bosse oparł się o mur. -Dobrze byłoby zejść ze słońca... zaraz oszaleję przez tą duchotę - dodał czując nieprzyjemną suchość w ustach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.16 21:47  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
Temperatura nie spadła ani o pół stopnia, jednak Lasse miał obecnie zbyt dobry humor, żeby zawracać sobie tym głowę.
- Chwilka... już idziemy tylko chcę jeszcze coś sprawdzić. - Sięgnął po koszulę leżącą obecnie na ziemi i zwinął ją w kłębek. Szybkim ruchem ściągnął buty, wyprostował się i kilka razy pomachał rękami jak na rozgrzewce na WFie. Uśmiechnął się zadziornie do brata i chwycił za gumkę od spodni po czym odwrócił się do niego tyłem i ściągnął je szybkim ruchem. Wylądował na czterech łapach i zamerdał ogonem. Dolne partie odzienia wciąż oplątane były wokół jego kostek, jednak z uwagi na to, że psie łapy są o wiele chudsze od ludzkich nóg, wylazł z nich bez większego problemu. Zaszczekał radośnie i otrzepał się ochlapując brata mieszanką potu, brudu i martwych pcheł. Usiadł i podrapał się za uchem. Obroża leżała idealnie – ani za ciasna, ani za szeroka. Znów radośnie zamerdał ogonem i położył przednie łapy na udach Bossego. Szczeknął donośnie i entuzjastycznie i głęboko wciągnął powietrze. Odepchnął się od brata, kilka razy podskoczył radośnie i obiegł go dookoła. Ostatecznie zatrzymał się przed nim, rzucił mu wyzywające spojrzenie a la „dogonisz mnie?”, chwycił w zęby swoje ubrania i rzucił się pędem przez plac po czym zniknął za rogiem najbliższego budynku. Bosse będzie zmuszony się trochę spocić.

z/t Lasse
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.01.16 0:26  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
Bosse nie przyznawał się do tego przed bratem ale ta transformacja zawsze wywierała na nim wrażenie i tym razem nie było inaczej, nawet mimo faktu, że zaświecił tyłkiem. Obroża leżała idealnie. Ucieszyło to Bossego, który roześmiał się na widok skaczącego ze szczęścia owczarka.
- Wyglądasz szałowo! - Nie zwracając już uwagi na smród i gorąc wytarmosił brata za uszy i poklepał po grzbiecie. Lasse okrążył kilka razy brata dookoła, po czym chwycił w pysk swoje ubrania i pobiegł przed siebie, znikając za najbliższym budynkiem.
- I tak mi się odwdzięczasz? - Bosse mruknął do siebie patrząc na buty brata. Najwyraźniej o nich zapomniał. Wciąż uśmiechnięty westchnął i wstał zabierając zapocone buciory. - Mógłbyś chociaż chwilę na mnie poczekać.- Związał sznurowadła, przerzucił buty przez ramię i rzucił się za nim w pogoń.

z/t Bosse
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.16 12:02  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
Praca anioła nie sprowadza się tylko do strzeżenia granic Edenu i pomagania swoim braciom oraz siostrom. Skrzydlaty nie powinien bowiem zapominać o tych, którzy znajdują się na ziemi i niestety nie posiadają tyle szczęścia, co on sam. Ludzie, którzy co prawda sami sobie zgotowali swój los, nadal są istotami stworzonymi i miłowanymi przez Boga, który porzucił ich tylko po to, żeby wreszcie dostali nauczkę. To tak, jak rodzic, który chowa się za zasłonką w domu, aby jego dziecko pomyślało, że zostało porzucone i chociaż przez moment doceniło jego obecność. Sęk w tym, że w zależności od stopnia rozbestwienia ten proces zajmował różny okres. W przypadku ludzi nawet po setkach lat jest za wcześnie, aby z pochylonymi głowami skierowali się w stronę Boga. Sloppy miał akurat to szczęście albo tego pecha, że widział cały proces od samego początku. Najpierw zagubione i zmieszane spojrzenia przodowały wśród przedstawicieli ludzkiej rasy. Z czasem jednak za wszystkie niepowodzenia zaczęto obwiniać Stwórcę i modły wznoszonego do Niego o pomoc oraz litość przemieniły się w groźby oraz bluźnierstwa. Och, jak serce anioła wtedy krwawiło. Każde kolejne złowieszcze słowo, które nie docierało do Boga, trafiało prosto w jego zmęczoną duszę i robiło w niej kolejną zadrę nienaprawialną nawet przez czas. Pomimo tego Szeszbassar nadal nie odwrócił się od ludzi, nadal postrzegał je jedynie jako zagubione owieczki, które dobrowolnie lgną do wilka myśląc, że nie ma innego sposobu na życie. I mimo tego, że z jego oczu leciały krwawe łzy, to anioł nadal spoglądał na człowieka z uśmiechem na ustach i ciepłem w sercu. Bo dlaczego by nie? Zostali stworzeni niedoskonali, więc mają prawo do ograniczonej ilości błędów.
Abstrahując od tego wszystkiego, Sloppy wybrał się dzisiaj na ziemię z zamiarem prewencji. Nie oczekiwał niczego specjalnego, nie miał nikogo ratować, ani nawracać, a zwyczajnie zstąpić między ludzi z nadzieją, że któreś z nich znajduje się w potrzebie, a anioł będzie idealnym środkiem zaradczym na jego problemy. W tym celu anioł szybował po przestworzach na swoich śnieżnobiałych skrzydłach, a jego ubrania okalające górną połowę ciała zawieszone zostały przy łańcuchu. Być może tkaniny w Edenie było pełno, ale nie oznaczało to, że brodacz w jakikolwiek sposób mógł sobie pozwolić na niszczenie jej za każdym razem, kiedy gdzieś leci. Niemniej jednak, znajdując się nad lasem w pobliżu nowej desperacji Slo zauważył obiecującą, szeroką polanę, na którą padały promienie słońca. Był to rezultat dość wczesnej pory dnia. Zegar nie wybił jeszcze południa, kiedy stopy mężczyzny spotkały się z ziemią, a jego zielone oczy zaczęły rozglądać się dookoła. Już po krótkiej chwili dostrzegł drogę prowadząca do nowej, prowizorycznej ostoi ludzi znajdującymi się poza granicami miasta. Pozostało już się tylko ubrać, a następnie podwinąć rękawy śnieżnobiałej koszuli i ruszyć przed siebie. Skutkiem tej niewielkiej wędrówki było zajście do niewielkiego, zdezelowanego piedestału, gdzie też Sloppiusz usiadł i wyjął butelkę wody, z której co jakiś czas upijał dwa łyki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.04.16 20:02  •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
Szczęście. Czy w ogóle można było o nim mówić, biorąc pod uwagę jakąkolwiek żywą istotę, zamieszkującą Desperację? Jeżeli miało się również na uwadze, że prawdopodobnie wynikało ono z czystego przypadku, to tak - właściwie można było. Jeśli zaś w grę wchodziła sama She, która tego szczęścia posiadała zapewne więcej, niżeli co drugi Desperat mógłby sobie wymarzyć, nie miało ono żadnego większego znaczenia. Bynajmniej nie w jej mniemaniu, które nad ludzkim nieszczęściem raczej nie zwykło się zastanawiać. Niezależnie od tego, jak wiele złego działo się w jej życiu, nie rozwodziła się nad nim więcej niż kilka krótkich chwil - i to zazwyczaj w naprawdę rzadkich sytuacjach. Cóż, nie wierzyła w przypadki, jednak nie oznaczało to wcale, iż wierzyła w istnienie Boga. Może i nie był to dla niej temat kompletnie zamknięty, aczkolwiek nie sprawiała wrażenia osoby, która nadmiernie zajmowałaby się filozofowaniem. Ba, za każdym razem, gdy wspominano przy niej o Stwórcy i całym tym świętym nawracaniu, o którym nawet nie chciała słyszeć, z poirytowaniem nie tylko przewracała oczyma, ale i w dosyć bestialski sposób narzucała swoje tycie trzy grosze. Zwyczajnie, nie wierzyła i już. Nie było sensu zastanawiać się nad tym, jaki wpływ na byt dziewczyny miał stopień rozbestwienia - bo że rozbestwiona była, temu grzechem byłoby zaprzeczyć - ani ile z tego, co do tej pory czyniła, wycisnęło swoje piętno na poziomie jej życia. Swoją drogą, jak na panienkę lekkich obyczajów, poziomie zadziwiająco satysfakcjonującym.
Kręciła się niemalże wszędzie. Przechadzała się, obserwowała i zaczepiała, jeżeli oczywiście tylko tego zachciała. Zupełnie jak za czasów dzieciaka, głupiutkiego i pewnego siebie szczeniaka, którym z pewnością była, a którego z kolei nieliczni z mieszkańców, zapewne wciąż byli w stanie w niej dostrzec, bo - oprócz dodatkowych walorów tu i ówdzie - z wiecznie zadziornego charakterku niewiele utraciła. Bądź co bądź, nie ma się co dziwić, że i tamtego dnia najzwyczajniej w świecie wszędzie było jej pełno. Z tym też wyjątkiem, iż miała nieco inne zamiary, niżeli bezcelowa szwędanina, a mianowicie zamierzała troszeczkę się wzbogacić. O ile jednak atuty Shenae, które zwykły działać cuda, nie zawodziły jej praktycznie nigdy, o tyle faktyczne upolowanie kogoś, dzięki komu rzeczywiście mogłaby poczuć w dłoniach zadowalającą ilość pieniędzy, wcale nie było takie proste, jak się na pierwszy rzut oka wydawało. Ostatecznie żyła wśród ludzi, których skłonna była nazywać dzikusami, czyż nie? Żyła wśród wygłodniałych, często spragnionych przyjemności bestii, dla których to, czego potrzebowała ona, nie grało najmniejszej roli. Paradoksalnie więc, fakt, iż spotkała na swojej drodze siedzącego na piedestale mężczyznę, a nie kogoś zupełnie innego, doprawdy można było uznać za szczęście.
Cała otoczka poniszczonego, nieswojsko ponurego placu, wraz z widokiem, na jaki przyszło jej natrafić, nawet nieco ją rozbawiła, ponieważ im bliżej zauważonej sylwetki była, tym bardziej odnosiła wrażenie, że... Ani trochę nie pasowała do wspomnianego otoczenia. Zaciekawiona, a zarazem lekko nastroszona, co by zachować odpowiednią ostrożność, po kilku banalnych kroczkach była już na tyle blisko, że siedzący mężczyzna, który w mgnieniu oka stał się w jej oczach idealnym kandydatem na zapewnienie sobie odrobiny czegoś dobrego, z pewnością byłby w stanie zauważyć jej przyczajkę. Ze zmrużonymi powiekami, stanęła więc tuż obok, choć wciąż w bezpiecznej odległości, unosząc wyżej podbródek. Dopiero wówczas też dokładniej mu się przyjrzała, z niemałą radością samą siebie zapewniając, że nie mogła trafić lepiej - schludne i zadbane oblicze w okolicach Desperacji, uchodziło za równie bezprecedensowe zjawisko, co rażący brudem i wszechobecną biedą wygląd w Edenie. Perfekcyjnie.
Własnowolnie wybrałeś samotność czy to ona wybrała ciebie? ─ Rzuciła wreszcie, dziarsko - jak to miała w zwyczaju, momentalnie przechodząc na "ty" - podwijając rękawy czarnej, gdzieniegdzie brudnej bluzki. Splotła ręce na ramionach, nieznacznie, ale jednak znacząco wystawiając przed siebie gołą, szczupłą nóżkę i przywołała na usta tak bardzo znajomy jej osobie półuśmieszek - ni to figlarny, ni to zdradziecki. Była prawie pewna, że tak jak w przypadku pierwszego lepszego, typowego faceta i w przypadku tegoż osobnika, jej sztuczki zrobią swoje. Ach, bo przecież były bezkonkurencyjne, prawda?
Ledwie zauważalnie przechyliła w prawo głowę i wciąż niezmiennie się uśmiechając, wbiła spojrzenie w jego twarz.
Zagrajmy.


Ostatnio zmieniony przez She dnia 14.04.16 6:56, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Placyk - Page 7 Empty Re: Placyk
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 7 z 16 Previous  1 ... 6, 7, 8 ... 11 ... 16  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach