Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 11 z 16 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 16  Next

Go down

Pisanie 24.04.18 0:52  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
Powinieneś odpocząć...
Wszystko mu o tym przypominało. Obolałe mięśnie, niekompletne myśli, Jekyll. Byłby skory zrealizować propozycję, gdyby nie znajdował się akurat trzy piętra nad poziomem ziemi. Na przeskoczenie z wyższego budynku na niższy wytracił ostatnie resztki sił. Nogi niemal całkowicie ugięły się w kolanach, gdy wylądował w lekkim przysiadzie na następnym dachu.
„Ale syf...”
Growlithe podniósł się z kucek, odrywając rękę od brudnej powierzchni. Czuły słuch wyłapał coś, co równie dobrze mogło być zwykłym szmerem; jakimś wspomnieniem z głębi umysłu albo gwizdem wiatru. Podniosło jednak jego percepcję. Naraz miał wrażenie, że gdzieś blisko czyha niebezpieczeństwo; że musi się na to w pełni przygotować mimo wyczerpania.
To nie pierwszy raz, gdy musiałby walczyć przy najniższym poziomie baterii, ale jeden z pierwszych, kiedy nie miał na to ochoty. Plusem była lokalizacja — znajdował się po prostu wysoko. Stąd nie można go było wyczuć i ciężko będzie usłyszeć. Jednak ciekawość pchnęła go do przodu. Zamiast siedzieć cicho z brzuchem przyciśniętym do dachu, ruszył na skraj i zatrzymał się przy popękanej balustradzie.
Oparł dłonie o zimno metalu i wyjrzał w plener. Po popękanych płytkach chodnikowych wałęsało się kilku wymordowanych — większość ciągnęła za sobą nogi lub łapy, warczała, węszyła. Niespokojne sylwetki przemykające z cienia do cienia; byli niczym więcej niż filmową wersją zombie, którą ktoś umieścił w realnym świecie.
Growlithe skrzyżował przedramiona na stalowej konstrukcji wyszukując potencjalne zagrożenia. Przyszedł się rozluźnić, ale nim zdążył nad tym zapanować, znalazł się w kolejnej niebezpiecznej strefie. Teraz ze znużeniem rozglądał się dookoła.
Nagle w dwukolorowych oczach pojawił się błysk.
Po skosie znajdował się tragicznie zszargany przez kataklizmy budynek — trzymał się w pionie chyba tylko na słowo honoru. Rzucał długi, mroczny cień na ulicę. I w tym cieniu czyjaś dłoń trzymała długopis. Wilczur był w stanie wyobrazić sobie — bardzo realnie — to charakterystyczne chrobotanie, które rozbrzmiewa w chwili bazgrania rysikiem po papierze.
Proszę, proszę.
Uśmiechnął się lekko. Niech będzie, spodziewał się tu wszystkiego. Otoczenie w niczym nie przypominało parku rozrywki, ciężko więc mówić o dobrej zabawie, kiedy ktoś dyszy ci śmiertelnie gorącym powietrzem w kark. Był zatem przygotowany na najgorsze, ale los raz jeszcze postanowił puścić mu oczko.
Eiji, pomyślał rozbawiony, podnosząc ranną dłoń. Wsunął palce między wargi. Chwilę później powietrze przeciął głośny, szybki gwizd, zagłuszający wszystko z intensywnością przejeżdżania kredą po tablicy. W chwili, w której Growlithe postanowił zwrócić na siebie uwagę, w jego kierunku odwróciło się parę dodatkowych łbów. Liczne ślepia błysnęły złowrogo, ale białowłosy nie wyglądał na przejętego. Kącik ust miał uniesiony; tak samo jak rękę, którą wyprostował w powitalnym geście. Brakowało tylko tego, żeby zaczął nią machać, ale odpuścił sobie podobnych rewelacji.
Starczyło, że wstrząsnął otoczeniem przez które musiał przedrzeć się Eiji.
Chodź do mnie.


Ostatnio zmieniony przez Arcanine dnia 29.04.18 23:58, w całości zmieniany 1 raz
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.18 3:10  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
Oderwał wzrok od notesu, kierując go w stronę przechodzących wymordowanych. Niewiele czasu potrzebował, by się skupić, jednak co rusz jego uwaga była przyciągana przez podejrzane szmery, powarkiwania czy trzaski. Ponownie spojrzał na kartki i wychodzące spod długopisu linie. Zdał sobie sprawę, że rysunek, który miał przedstawiać zrujnowany budynek naprzeciwko, nie mógłby zostać zaliczony nawet do jego mizernej karykatury; krzywe linie z pewnością coś przedstawiały, ale nie były tym, czym powinny, przypominały raczej niechlujnie narysowane kwadraty i prostokąty.
Nagły gwizd wytrącił długopis z palców, które odruchowo sięgnęły po nóż zamocowany do prawego uda. Czarnowłosy uniósł głowę, szukając sprawcy całego poruszenia. Nie umknęło jego uwadze, że niektórzy także sięgnęli po swoje bronie albo pierwsze lepsze rzeczy mogące pomóc w odparciu zagrożenia.
Omal nie parsknął na głos, widząc znajomą twarz i wyciągniętą rękę, ale usta wygięły się jedynie w nikłym uśmiechu.
No serio?
Naprawdę nie chciało mu się ruszać z miejsca i przedzierać się przez spojrzenia innych, jednak Wilczur nie wyglądał, jakby miał zamiaru osobiście się pofatygować. Podniósł się z ziemi, chowając do kieszeni notes wraz z wcześniej upuszczonym długopisem. Z wyraźnym ociąganiem ruszył w kierunku budynku, na którym czekał białowłosy.
TRZASK.
Odwrócił głowę przez lewe ramię w momencie uderzenia kawałków rozbitej szyby o płytki chodnikowe. Kilka metrów dalej dyszał wymordowany, który parę minut wcześniej uraczył powietrze długim monologiem. Ręce i twarz pokrywały odłamki szkła, a z ust spływała cienka strużka krwi. Wpatrując się w nieznajomego Eiji mógł z łatwością dostrzec, jak twarz wykrzywia grymas bólu, a z oczu znika rozumna iskra. Nim się spostrzegł skrzyżował swój wzrok z parą gadzich ślepi.
Niedobrze.
Nogi zerwały się do biegu, nie czekając aż tamten zrobi to pierwszy. Już wcześniej był świadkiem podobnego zachowania; wiedział, co nastanie z chwilą mimowolnego odesłania świadomości na dalszy plan i uaktywnienia się agresji. Stanie się celem ataku świra leżało poza zainteresowaniami czarnowłosego, dlatego ucieczka wydawała się w tej sytuacji najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Kątek oka dostrzegł, że niektórzy podzielili jego pomysł i także postanowili się ulotnić, a jeszcze inni obserwowali całe zajście zupełnie nieporuszeni nadejściem zagrożenia.
Dziewczęcy krzyk i głośne plaśnięcie czegoś mokrego o ziemię zdominowało okolicę, zagłuszając wszystkie inne dźwięki, nim Eiji zdążył wbiegnąć do budynku.
Klapa prowadząca na dach zaskrzypiała, gdy jednym silnym pchnięciem zmusił ją do otwarcia. Sprawnie wszedł po drabinie na dach, choć miał dziwne wrażenie, że szczeble uginają się pod jego ciężarem.
- Nudzi ci się, czy po prostu lubisz, jak inni zwracają na ciebie uwagę?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.18 18:12  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
Wbrew pozorom ciężko było postawić wszystkie karty na to, jak zareaguje Eiji. Growlithe znał go w zasadzie bardzo pobieżnie, bardziej z widzenia i plotek, jakie przeskakiwały z mordy do mordy. Ile było w tym prawdy — tego nie wiedział. Samo posiadanie żółtej chusty nie zawsze wystarczało, by Wilczur odetchnął z ulgą opuszczając napięte ramiona. Bo opuszczenie ich oznaczało opuszczenie także pewnych blokad, a mur, jakim się obwarował, nie mógł być tak niski i słaby, aby każdy był w stanie go przeskoczyć lub zniszczyć.
Teraz jednak, na kilka minut odrzucił od siebie myśli o wiecznym trzymaniu gardy i stał się dzielnym widzem w wysokobudżetowym filmie. Słyszał każdy krok, jaki wybrzmiał, gdy podeszwa buta Eijiego uderzyła o podłoże. Docierał do niego każdy oddech ewakuującego się wymordowanego i każde uderzenie serca. Ze skrzyżowanymi na barierce ramionami przyglądał się dokonywanym naprędce wyborom podopiecznego i wszystko wskazywało na to, że jeszcze chwila, a zacząłby mu klaskać.
Dłonie pozostały jednak nieruchome, przynajmniej do czasu, aż właz nie zadrżał od gwałtownej próby otworzenia go. Wtedy palce Wilczura uniosły się, by przyjąć rolę podpórki dla piegowatego, obsmarowanego kurzem policzka. Grow przechylił nieco głowę, wspierając ją mocniej na ręce i wbijając spojrzenie w gramolącego się na dach Kundla DOGS.
Uśmiechnął się drwiąco, co samo w sobie mogłoby zostać uznane za odpowiedź.
Czemu nie przyszło ci na myśl, że po prostu lubię patrzeć jak wygrywasz? — podsunął z tonem niemal przyjemnym, gdyby całości obrazu nie dopełniał ten kpiarski błysk w oczach. Powieki przymrużyły się drapieżnie, jednak nic nie wskazywało na to, że herszt gangu ma złe zamiary. Dystansował się od niego, to nie ulegało wątpliwościom, ale nie miało to związku z aktami agresji. Nie przypominał opętanego żądzą potwora, który wciąż charczał, posykiwał i kasłał kilka pięter pod nimi. — W każdym razie — obrócił głowę, by znów móc spoglądać w dół pobojowiska, może szukając źródła szaleńczych odgłosów — dobrze, że cię spotkałem. Kojarzysz Hyde'a?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.18 2:50  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
- Może dlatego, że brałem pod uwagę bardziej realne opcje - beznamiętny ton głosu wydawał się nie pasować do uśmiechu, który na moment zabłąkał się w kącikach ust. Zbliżył się do krawędzi dachu, chcąc mieć lepszy widok na to, co rozgrywało się na dole. Wymordowany, który przed paroma minutami pożegnał się z zdrowym rozsądkiem, pochylał się nad niewielką kobietą i z entuzjazmem grzebał w jej wnętrzu, jakby właśnie natknął się na skarb, od którego dzieliły go jedynie wnętrzności.
Pytanie Growa skłoniło czarnowłosego do oderwania wzroku od tej całej sceny i zwrócenia twarzy w stronę Wilczura. Próbował przypomnieć sobie jakiekolwiek informacje na temat tego całego Hyde'a, ale nie potrafił wykrzesać z siebie choćby szczątkowych wiadomości. Wątpił, żeby kiedykolwiek spotkał go osobiście. Nawet minięcie się w korytarzach kryjówki nie sprawiłoby, że Eiji zapamiętałby jego twarz. Z zamyśleniem wpatrywał się w przywódcę, jakby to miało wprawić, że przypomni sobie coś pożytecznego. Pogłoski wyłapane w siedzibie zdały się raczej na niewiele. Gdyby parę razy nie obiło mu się o uszy ta nazwa, pewnie nawet nie byłoby nawet pewny, czy ten ktoś w ogóle należy do gangu.
Hyde?
- Nie bardzo - odpowiedział, wzruszając ramionami. - Czemu pytasz? - Powodów mogło być wiele - od nagłego zniknięcia po porwanie albo nawet zwykłą tęsknotę.
Omiótł spojrzeniem okolicę, zauważając, że na dole zrobiło się spokojniej - świr gdzieś zniknął, pozostawiając po sobie rozwalone zwłoki, przypominające plamę krwi wymieszaną z niewielkimi kawałkami ciała. Ten widok pozostawiał wiele do życzenia, dlatego Eiji na nowo zainteresował Wilczurem. On przynajmniej nie mógł być porównany do rozjechanej i przeżutej papki.


Ostatnio zmieniony przez Eiji dnia 08.05.18 21:23, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.05.18 22:46  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
— Nie bardzo.
W dole rozległ się jakiś nieartykułowany odgłos przypominający gotującą się wodę, której ktoś nagle odciął dopływ gazu, choć to równie dobrze mógł być wewnętrzny jęk Growlithe'a — jedyny stosowny komentarz na odpowiedź towarzysza.
Cieszę się z waszej interakcji — wymamrotał pod nosem, już bardziej do siebie niż do Eijiego. Zaczynał wątpić czy jest sens dalszego zagłębiania się w temat. Spotkanie przytomnego Psa na tym wygwizdowie chwilę po tym jak rozmawiał z Jekyllem... wpierw uznał to za dar od losu, ale teraz dostrzegał cały obraz swojego farta. Zdawało mu się, że słyszy nad uchem bezwstydne: „Masz swoją zabawkę, dziecko. Baterie? Jakie u licha baterie? Mówiłeś tylko o zabawce. To masz”.
Opuszki prawie całościowo obdarte z wierzchniego naskórka zadudniły bezgłośnie o zesztywniałe na marmur ramię.
— Czemu pytasz?
Palce znieruchomiały.
Wzrok Wilczura śledził zakrwawione po same łokcie ręce oszalałego mężczyzny. Ten brał pełnymi garściami, jakby zabita kobieta wypełniona była półpłynnym nadzieniem, a nie stertą twardych kości i sklejonych ze sobą organów. Kucał nad nią tyłem do budynku, który Grow mianował na punkt kontrolny. Nie trzeba być jednak znawcą, ani posiadaczem ponadprzeciętnej wyobraźni. Mokre mlaskanie i trzęsące się, przygarbione cielsko wychudłego napastnika — tyle zdecydowanie wystarczyło, żeby przed oczami stanął obraz. Dla Growa stanowił kadr w sepii z wyszczególnieniem jednego koloru — czerwieni.
Moment jak szkarłatno-brązowa breja wciskana jest do paszczy, z czego połowa gęstej papki brudzi brodę, szyję, tors...
Wiesz, co najczęściej spotyka psa, który mimo tresury gryzie?

Zawsze była konsekwentna i w wielu sąsiadach ta brutalna cecha stanowiła głowną podstawę do szacunku. „Pani O'Harleyh jest taka zdecydowana w tym co robi, to godne podziwu”. Ludzie od razu zakładali, że można na nią liczyć i być może sprawdziłoby się to  powierzając jej opiekę nad administracją organizacji charytatywnej, ale nie wtedy, gdy wyciągała wnioski. I karała, jeżeli wyniki okazywały się niezadowalające.
Grow pamiętał jedenastoletniego Jonathana, który w mroźny, ciemny dzień klęczał na trawniku wielkiej posesji, wciskając zakrwawioną rękę w brzuch. Płacz zamienił się w ryk zwierzęcia obdzieranego ze skóry. Nikt nie posądzałby Jasmine o taką siłę. Wydawało się, że nie czuje ciężaru psa, który próbował zaprzeć się łapami. Na zielonym jak z rysunku dziecka trawniku zarysowały się ślady po pazurach. Rasowy border collie, tricolorowa suka, skomlała razem z chłopcem. Nie, nie, nie — zdławiony głos ledwo przebijał się przez  warczącego czworonoga. To nie jej wina. Bawiliśmy się. Nastąpił wypadek... Zęby psa ociekały krwią. Niedaleko leżał sznur z kilkoma czerwonymi plamami. Naprawdę to nie jej wina!
Jasmine milczała i to było przerażające.
W ten zimny, ciemny dzień trzymała sukę na krótkiej smyczy; skórzana obroża wbijała się w gardło skulonego psa. Ból pogryzionego — naprawdę, to wypadek... — przedramienia był niczym z bólem, który nastąpił później. Ostatni promień słońca odbił się feerią barw od uniesionego ponad głowę kobiety młotka.
Dwa dni temu narzędzie przybiło plakietkę z napisem: „proszę pukać!” na jego drzwiach. Wtedy przybiło gwóźdź do trumny, ponieważ...


Takiego psa się usypia — odparł, odrywając wzrok od pożywiającego się wymordowanego. Twarde spojrzenie Wilczura natychmiast odnalazło profil podopiecznego. — Z Hydem będzie podobnie.Będzie identycznie jak tego lipcowego dnia. — Mam szczątki informacji. Tak czy siak wpierw potrzeba kogoś kto go znajdzie.Złapie go na smycz. Zaciągnie pod dom. Uśmiechnął się. — Wystarczy, że go zlokalizujesz. Nie musisz stawać z nim do walki.To POTWÓR. POTWÓR, bo przecież... — Gryzie.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.18 3:37  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
"Tak czy siak wpierw potrzeba kogoś kto go znajdzie."
Jeśli nikogo nie znaj-
"Wystarczy, że go zlokalizujesz."
Zmrużył oczy, jakby w jednej chwili widok przed nim się rozmazał, zachowują jedynie kilka niewyraźnych kształtów.
Co takiego on zrobił? - myśl została na końcu języka i jedynie pytające spojrzenie wbite w Wilczura mogło wskazywać na to, że czarnowłosy chciał coś powiedzieć. Ostatecznie zrezygnował z wypytywania o szczegóły, w tej chwili nie wydawały się szczególnie ważne.
- Powiedz mi, jak on wygląda. Poznam go po czym charakterystycznym? - Musiał dowiedzieć jak najwięcej, by móc wyśledzić Psa. Podejrzewał, że Grow nie prowadzi albumu ze zdjęciami swoich podopiecznych, więc ustny opis aparycji poszukiwanego musiał wystarczyć.
- Zostały jakieś jego rzeczy w kryjówce? Przydałoby mi się coś naznaczone jego zapachem. - Nie był ekspertem w dziedzinie lokalizowania osób, ale skoro nadarzyła się okazja, żeby coś zrobić, nie zamierzał wycofywać się już na starcie.
- Wiesz, gdzie i kiedy był widziany ostatni raz? - Palcami przeczesał lekko splątane włosy, odgarniając grzywkę nasuwającą się na oczy. - W sumie to po prostu powiedz mi co wiesz na jego temat - tak, to zdecydowanie ograniczy ilość zadawanych pytań - cokolwiek, co można wykorzystać przeciwko niemu. - Wdawanie się w walkę z (ex) członkiem gangu nie figurowało w planie wymordowanego, ale całkowite zignorowanie tej opcji mogłoby okazać się dużym błędem, a wątpliwe umiejętności Eijiego w zakresie walki sprawiały, że informacje na temat słabych stron tego drugiego mogły pomóc zminimalizować ewentualne szkody.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.05.18 19:52  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
— Powiedz mi, jak on wygląda.
Wilczur odsunął się od barierki i uklęknął na jedno kolano, gestem ręki zachęcając podopiecznego do zrobienia tego samego. Dach był usyfiony do tego stopnia, że obaj zostawiali za sobą odciski podeszew — był więc idealnym płótnem.
Ma czarne włosy. Zielone oczy. Trochę tępy uśmieszek, coś mniej więcej takiego — instruował, przeciągając palcem po zbrązowiałej powierzchni. Okrąg wkrótce otrzymał ślepia i wykrzywione w uśmiechu usta. — Wystarczająco postawny, żebyś poczuł się przy nim jak pięciolatek. — Dociągnął jedną z kresek, dorabiając Hyde'owi brzuch. Przez chwilę wpatrywał się w powstające dzieło, ale prędko powrócił do dalszego szkicowania. Słońce wciąż wisiało  wystarczająco wysoko, aby okolica nie tonęła w ciemnościach, ale zmierzało już ku horyzontowi, więc cienie zaczynały się wydłużać. — Bliznę posiada na piersi, po lewej stronie. Chustę zazwyczaj nosił na nadgarstku, rzadziej przewleczoną przez szlufki. Ale wątpię, by nadal ją miał. Stale łaził też w płaszczu, coś w tym stylu... — brwi Wilczura zbiegły się ku sobie, aż między nimi nie powstała zmarszczka — ale także nie wiem, czy wciąż go posiada. Wysoki. Jego geny łączyły się z DNA jakiegoś gada. Łuski, kły... Jestem pewien, że Jekyll posiada jakieś rzeczy związane z jego zapachem, a nawet jeżeli nie — trzymał Hyde'a u siebie w pokoju, pomieszczenie musiało przesiąknąć jego wonią. Wystarczy, że udasz się do lecznicy. Jeżeli go tam nie spotkasz, medycy poprowadzą cię do jego nory. — Otrzepał ręce z kurzu i spojrzał na podobiznę, którą stworzył. W kącikach ślepi zabłysło to, czego nigdy nie wypowiedział: kurde, nieźle wyszło, jednak duma szybko została zagłuszona przez głośne wycie wymordowanego w dole. Nic zresztą nie wskazywało na to, by Growlithe podszedł do tematu niepoważnie — twarz miał ściągniętą w wyrazie, który równie dobrze można przekopiować do chirurga. Ani chirurg, ani on sam, nie widzieli żadnych komicznych momentów w tym co robili.
Jekyll powie ci na jego temat o wiele więcej niż ja. Poda słabości, dokładną lokalizację, zalecenia. — Oparł rękę na swoim udzie i podniósł się z klęczek, obrzucając ciemnowłosego badawczym spojrzeniem kogoś, kto nadal nie do końca rozgryzł zagadkę. — Czegoś ci trzeba przed wyruszeniem?
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.18 2:11  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
Poszedł za przykładem Growa i również odsunął się od barierek, aby kucnąć obok przywódcy. Odkaszlnął, tłumiąc w sobie chęć parsknięcia. Nawet przez myśl mu nie przeszło to, że Wilczur nagle zacznie mazać palcem po brudnej, lepiącej się powierzchni, tworząc coś, co w zamyśle miało przedstawiać poszukiwanego Psa. Eiji wpatrywał się w powstający rysunek, jakby dzięki niemu faktycznie mógł w pełni wyobrazić sobie Hyde'a, choć równie dobrze mógłby zamknąć oczy i tylko wsłuchiwać się w słowa wypowiadane przez drugą osobę. Przeniósł wzrok na twarz Wilczura, próbując dostrzec jakiekolwiek oznaki świadczące od tym, że ten się z niego nabija.
O stary, ty tak na poważnie?
Sam nie potrafił zdecydować, co bardziej go zadziwia – fakt, że Grow naprawdę myślał, że przedstawienie Hyde w taki sposób jakkolwiek pomoże, czy to, że podobne rysunki widział kiedyś w ilustrowanych bajkach dla dzieci. Przez krótką chwilę bardziej docenił swoje bazgroły, zazwyczaj naprędce kreślił długopisem w notatniku.
Prawie taki sam talent artystyczny przejawiała jego kuzynka, ale między nią a Growem istniała spora przepaść wieku – ona miała niespełna siedem lat, zaś Wilczur...
- Myślałeś kiedyś o karierze malarza albo portrecisty policyjnego? – Mogłoby się wydawać, że pyta całkowicie poważnie, gdyby w ciemnych oczach nie pojawiła się iskra rozbawienia. Wyprostował się, palcami pocierając kark.
Jekyll? Idealnie. To już był jakiś punkt zaczepiania, światełko w tunelu. Na początku obawiał się, że będzie musiał działać na oślep, a teraz przynajmniej wiedział, gdzie zacząć. Oby tylko informacje od lekarza nie okazały się ślepym zaułkiem.
- Niczego mi nie trzeba. – Na razie musiał ustalić od czego powinien zacząć poszukiwania, dopiero potem mógł się martwić tym, co zabrać ze sobą. - Chyba. Jak będę czegoś potrzebował, to się odezwę. – Odwrócił twarz w stronę zachodzącego słońca. Musiał wracać, jeśli chciał dotrzeć do kryjówki przed zapadnięciem zmierzchu. Wieczorne spacery po Desperacji zdecydowanie nie figurowały na liście jego zainteresowań, więc nie zamierzał dłużej przeciągać tej rozmowy. - Idę. Może uda mi się jeszcze dzisiaj złapać Jekylla. – Szybkim krokiem podszedł do włazu. Szczeble drabiny wydały dziwny, niepokojący odgłos, gdy przyjęły ciężar wymordowanego.

Z.t

Sorry za zwłokę. בּ_בּ
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.18 16:26  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
Myślałeś kiedyś o karierze malarza albo portrecisty policyjnego?
  Otrzepywał akurat ręce.
  — Prawdę mówiąc, tak.
  Odpowiedź padła natychmiastowo, jakby czekał na wypowiedzenie tych słów nieustannie, dzień w dzień, sekunda w sekundę i teraz mógł puścić strzałę w cel. Jednak kiedy spojrzał ponownie na Eijiego, w kącikach oczu Wilczura zamajaczyły białe lśnienia. Mimo powagi, jaką wpakował w ton głosu, ślepia zdradzały rozbawienie. Daj spokój, to tylko zabawa.
  Przeszurał butem po ziemi, dodając kilka nieprzyjemnych dźwięków do tych metalicznych i skrzypiących, które wydawała obciążona Eijim drabinka. Później Wilczur ponownie oparł się o barierkę i patrzył na zachód słońca. Niebo stawało się coraz mniej niebieskie, a coraz bardziej fioletowe. Żółte. I rude.
  Palce Growlithe'a zastukały o parapet.
  Skoro mowa o rudym...

zt
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.18 18:35  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
Szare, zasnute chmurami niebo dominowało tego dnia nad równie szarymi terenami Desperacji. Po placyku, który swe lata świetności miał już dawno za sobą, przebiegały stada szczurów, pod wpływem wszechobecnego morowego powietrza kompletnie wyłysiałe i wyrośnięte do rozmiarów królików. Gdy Renshi powoli szła przez ulice zasłane pokruszonym gruzem, kłęby pyłu unosiły się do góry i powietrze wydawało się mętnieć coraz bardziej, wdzierając się do nozdrzy i płuc. Krótki kaszel przerwał zalegającą nieprzyjemnie ciszę. Zakryła brudną dłonią usta, a z gardła wyrwało jej się kolejne charknięcie, potem kolejne, a potem jeszcze jedno. Kichnęła głośno (jak na damę przystało) i przysiadła u stóp dawno już zdezelowanego pomnika. Mocny podmuch wiatru podniósł ponad jej głową kolejny tuman kurzu, a z jej płuc, już i tak zapchane pyłem, znów wyrwał się atak gwałtownego kaszlu.
To najwyraźniej nie spodobało się szczurom.
Z jej prawej strony rozległ się pisk pomieszany z warknięciem, na co dziewczyna przekręciła powoli głowę i zmrużyła oczy, próbując dojrzeć stworzenie, które wydawało takie dźwięki. Nie była pewna, ile takich pokrak kręciło się po okolicy, na wszelki wypadek wyciągnęła jednak broń z kabury. Miała co prawda tylko jeden nabój, liczyła jednak na wrażenie, jakie mogła wywrzeć (o ile da się wywrzeć wrażenie na szczurach). Powarkiwania i pełne zainteresowania piski zdawały się zbliżać, a w jej słabej wizji powoli wyostrzały się sylwetki dwóch rozrośniętych szczurów. Te, szczerząc zęby, powoli podchodziły do dziewczyny, węsząc z zainteresowaniem długimi nosami. Renshi wyrwało się rozbawione prychnięcie, kiedy zobaczyła zmutowane stworzenia, schowała więc, częściowo uspokojona, broń z powrotem na jej miejsce i otworzyła wiszącą u jej pasa nerkę.
Niech stracę.
Wyciągnąwszy z torby pasek suchego mięsa, rzuciła go popiskującym szczęśliwie zwierzętom (aż dziw, że jeszcze jej dla tego pysznego kąska nie zaatakowały). Jeden ze szczurów porwał w pysk smakołyk i czmychnął przez ogromną dziurę do jednego z budynków otaczających plac, goniony przez drugie zwierzę, które zdenerwowane uderzało o ziemię nabrzmiałym, różowym ogonem, charcząc jak astmatyk. Renshi wyjęła z nerki kolejny pasek mięsa i odgryzła kawałek.
Z sąsiadującej z placem uliczki wyszedł mężczyzna, którego czerwone ślepia świeciły się pod kopułą chmur przysłaniającą słońce. Spojrzał na nią bystro, zagwizdał i oblizał się.
Hej, aniołku, nie szukasz może przyjaciela na tę noc?
Spierdalaj – odburknęła, przełykając przeżuty kawałek mięsa i pokazując mu tylko jeden palec z całej kolekcji lewej dłoni. Krwiste oczy nieznajomego błysnęły zadziornie, ten splunął na ziemię i rzucając jeszcze wyzwiskami pod jej adresem, skierował się ku dzielnicy burdeli.
Zjeb, pomyślała, odgryzając kolejny kawałek mięsa i przymknęła oczy, odchylając głowę do tyłu, by oprzeć ją na piedestale niegdyś stojącego tu pomnika.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.06.18 20:23  •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
 Okres paskudnych upałów z grupy wszystkich skrajnych anomalii pogodowych Desperacji był jej najmniej lubianym. Nawet siarczyste mrozy, które potrafiły nawiedzić te strony już kilka dni po takim beznadziejnym żarze, stawiała w swojej głowie kilka pozycji wyżej. Gdy człowiek marzł, mógł się ogrzać na kilka sprawdzonych sposobów, ale przez słońcem nie było ucieczki. Duszne, gęste powietrze łykało się na równi z pozbawionym smaku, popsutym pożywieniem, a ciepła woda zalatywała stalowymi ścianami zbiorników, w których się ją przetrzymywało.
 Wewnątrz czy na zewnątrz, temperaturę odczuwało się niemal identycznie, ciało koczujące w miejscu rozpalało się niebezpiecznie, a to w ruchu dodatkowo rozgrzewało od środka. Innymi słowy, w dnie takie jak te była z góry spychana na miejsce przegranej, gotowa oddać tytuł królowej pogodzie. Ale nawet ukoronowana, aura nie była ani odrobinę bardziej litościwa.
 — Zostaw. — odezwała się ostro do przerośniętego czworonoga, który nadmierną uwagę poświęcał gnijącemu truchłu zjedzonego w połowie gryzonia. — Jest zgniłe.
 Jednooka kobieta poruszała się skrajem placu wzorem wszystkich innych desperatów, którzy szukając odrobiny wytchnienia dla spalonej słońcem skóry czaili się w ciemnych alejkach ruin otaczających rozległe wypłaszczenie. W normalnych warunkach zdechły szczur już dawno trafiłby do żołądka jakiegoś wygłodniałego osobnika, ale dzisiaj mięso psuło się nadzwyczaj szybko. Nim zwierzę zorientowało się, że umiera, stado larw już dawno zjadało go od środka tak, że kiedy padał, stawał się od razu niezdatny do spożycia. Niewielu chciało ryzykować i tylko szeroki nos wilka wschodniego zdawał się być gotowy uświadomić reszcie taką stratę, gdyby nie to, że został od tego czynu natychmiastowo odwiedziony. Chudy, letni ogon zachwiał się z rozczarowaniem, a potem bestia nadgoniła stracone kroki i znalazła się znowu z resztą specyficznego stada.
 Kobietą i pozostałą dwójką wilków.
 Właściwie tylko dzięki temu nie stała się jeszcze ofiarą zaczepek. Jej osoba, chociaż niewątpliwie rozpoznawalna już na obszarze Desperacji nie budziła powszechnej grozy. Niewielka postura, ukryta pod cienkim płaszczem budowa ciała i oczywiste kalectwo dawały fałszywe świadectwo tego, co przywódczyni potrafiła zdziałać. Mimo to, dmuchała na zimne, wykorzystywała obecność wataha na swoją korzyść.
 W takim zestawie nikt nie próbował jej tknąć.
 Czujne spojrzenie zawsze potrafiło wychwycić kłopoty i kiedy gdzieś po drugiej stronie placu rozległa się krótka wymiana nieprzychylności, skierowała tam natychmiast wzrok. Nie przejawiała zainteresowania, ale delikatnie zmieniła kierunek swojego marszu gotowa nadłożyć drogi dla uspokojenia własnej ciekawości.
Żółta chusta?
 Nie wątpiła w zdolności psów, ale obecność, nawet tylko jednego była dla niej oczywistym sygnałem do sprawdzenia gruntu. Jeżeli był jeden, to mogło ich się tu kręcić więcej, a skoro tak, to czego szukali? Za czym węszyli?
 Zbliżyła się ostrożnie i stanowczym gestem ręki zmusiła wilki do trzymania się za jej plecami. W porównaniu do DOGS, jej grupa nie nosiła oczywistych symboli przynależności, a oczy naznaczone czerwienią przemiany nie zawsze oznaczały sprzymierzeńca. Z daleka wyciągnęła na wysokość twarzy dłoń.
 — Kundel? — zapytała, dostrzegając niewielki znaczek wymalowany na jasnym materiale chusty. W pierwszym momencie miała wrażenie, że skądś kojarzy twarz kobiety, ale im dłużej się nad tym zastanawiała, tym dłużej błądziła myślami po odległych, zamglonych czasach. Nie znała wszystkich psów. Odprowadziła jeszcze wzrokiem szukających zwady kawalerów i na nowo skupiła się na obliczu nieznajomej.
Mam wrażenie...
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Placyk - Page 11 Empty Re: Placyk
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 11 z 16 Previous  1 ... 7 ... 10, 11, 12 ... 16  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach