Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 27.04.14 18:42  •  Rezydencja Veylty.  Empty Rezydencja Veylty.
Rezydencja Veylty.  Wiola_images_wd1
Kiedyś pojawi się opis.
Parter, Piętro

Podróż zajęła nie dłużej niż 30 minut i nie było nic do podziwiania dopóki samochód nie znalazł się we wschodniej części miasta. Szare budynki ustąpiły miejsca zielonym polanom i drzewom. Głośny dźwięk silnika zniknął wraz z samochodami, teraz jedynie da się usłyszeć śpiew jakiś ptaszków i gdzie-nie-gdzie szum pobliskiego strumyka który pędzi przed siebie.
Nie było tu zbyt wiele domów czy działek. Okolica była raczej opustoszała i to pewnie dlatego właśnie tutaj zdecydowała się zamieszkać. Nikt normalny nie będzie szukał tak ważnej osoby na wsi.
Samochód zatrzymał się przed dobrze oświetloną bramą która otworzyła się na pod wpływem pilocika znajdującego się w dłoniach kobiety.
- No i jesteśmy. Słychać psy a więc Lacia dała sobie radę i wróciła. To dobrze. - powiedziała kobieta, chowając pilot od bramy do kieszeni marynarki. Samochód zatrzymał się pod samymi drzwiami. Prawa Ręka wysiadła i zastukała w okno kierowcy, które szybko się uchyliło.
- Jutro przyjedź po nas o 8. No, może o 8:15... - facet za kierownicą pokiwał głową i pożegnał się, a chwile potem odjechał z posesji. Obserwowała samochód przez dłuższa chwilę a potem weszła po dwóch schodkach i stanęła przed drzwiami.
- Nie stój tak. Jest późno i zimno. A do tego jestem głodna. Też byłbyś głodny gdybyś nie zjadł prawie całej miski ciastek. - powiedziała do gwardzisty i przekręciła kluczyk w drzwiach, zaś drugą ręką wstukała jakiś kod. Takie dodatkowe zabezpieczenie. W razie gdy zapomni kodu będzie musiała włamywać się do własnego domu. Świetnie, nie?
Otworzyła drzwi i znalazła się w małym przedpokoju. Drzwi z boku prowadziły do garderoby gdzie kobieta trzymała ubrania typowo na zewnątrz. Kurtki, buty, płaszcze, szaliki i wszystko inne co udało jej się tam wepchnąć. Na wprost zaś były kolejne drzwi, otwarte, które prowadził do sporego holu. Zapaliła światło i rozejrzała się wokół.
- Wróciłam? - zawołała niepewnie i już po chwili usłyszała głośne ujadanie psów i dźwięk pazurów obijający się o drewnianą podłogę w salonie.

(Wena kaputt.)


Ostatnio zmieniony przez Veylta dnia 29.04.14 0:41, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.04.14 0:08  •  Rezydencja Veylty.  Empty Re: Rezydencja Veylty.
Przez całą podróż Sai siedział totalnie cicho na tylnym siedzeniu, tuż obok Veylty. Robił to co uwielbiał robić podczas podróży. Obserwować otoczenie i podziwiać widoki. Podróż może do najdłuższych nie należała, ale krótka też nie była. Opuścili teren miasta. Betonowe lasy zostały zastąpione przez prawdziwą zieleń. Co jakiś czas dało się o dziwo słyszeć ptaki. Brak zabudowań działał tej okolicy na dobre. Dzięki temu miała swój klimat. Gdyby Sai był bogatszy to na pewno właśnie tutaj powstałby jego wielki dom.
Po jakimś czasie uwagę gwardzisty przykuł duży budynek. Rezydencja. Zapewne Prawej Ręki. Ogrodzenie, oświetlona brama na pilota. Tak, to musiała być jej rezydencja. Kiedy to samochód podjechał pod drzwi a następnie stanął, Sai natychmiast wyszedł i zamierzał pomóc wyjść dziewczynie. Oczywiście, ta była szybsza. Chłopak korzystając z okazji rozejrzał się po okolicy. Strasznie mu się tu podobało, czego oczywiście nie krył.
- Zobaczysz, kiedyś też będę miał taką rezydencję. Ba, nawet lepszą. Muszę tylko kogoś porwać. - O takim to żarcikiem sobie rzucił Gwardzista. Nigdy by nikogo nie porwał. No chyba, że ktoś by mu strasznie nadepnął na odcisk.
Oczywiście chłopak już usłyszał pierwsze narzekanie. O ile można było to tak nazwać. Dziewczyna obwiniała go za to, że była głodna. Czemu? A bo zjadł sobie ciastka. No ale przecież po to chyba tam były. Aby ktoś je zjadł.
Spojrzał tylko na nią i szybko przeprosił, po czym wszedł za nią do środka.
Oczywiście jego uwagę przykuły zabezpieczenia. Zamek zwykły oraz elektroniczny. Dobry kod nie jest zły.
Przechodząc przez próg, zaraz za czerwonooką, Doc trafił do małego przedpokoju. Pierwsze co zrobił to się rozejrzał. Wydawał mu się mimo wszystko przyjemnym pomieszczeniem.
Po oznajmieniu swojego powrotu przez właścicielkę, pojawiły się charakterystyczne dźwięki pazurów. Oho. Lecą psy.
- Nie będziesz miała nic przeciw jeśli się rozejrzę, prawda? W końcu muszę wiedzieć gdzie co jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.04.14 1:27  •  Rezydencja Veylty.  Empty Re: Rezydencja Veylty.
(Zmieniłam obrazek co do piętra. O.)

Kobieta zaśmiała się cicho słysząc o tym, że gwardzista musiałby kogoś porwać by zdobyć taką rezydencję. No tak, sama działka nie należała do tanich, a wybudowanie domu dodatkowo opustoszyło kieszenie Veylty i jej narzeczonego jednak czuli, że postępują dobrze. Oboje marzyli o dużym, przestronnym domu, ona jednak wolała zamieszkać gdzieś z dala od ludzkości, on zaś chciał postawić dom w samym centrum miała. To było, rzecz jasna, niewykonalne, a więc marzenie kobiety się spełniło. Sam dom został zaprojektowany tak, by był bezpieczny dla dziecka które wtedy miało przyjść na świat. Trzy pokoje były specjalnie przeznaczone właśnie dla niego, a raczej dla niej, gdyż miała to być dziewczynka.
- A tam rezydencja. Zwykły dom. Chciałam jeszcze basen z tyłu domu ale... Ale jakoś nie wyszło. Może  kiedyś, w dalekiej przyszłości... - odparła spokojnie, niespecjalnie przejmując się tym, gdzie mieszka. Budynek jak budynek, nie tego chciała gdy miała na myśli "dom". Owszem, budynek jako-tako był potrzebny, ale jej bardziej chodziło o rodzinę i typową rodzinną atmosferę która mogłaby wypełnić tą całą przestrzeń.
- No cóż. Będziesz tu teraz mieszkał. Pochwal się innym gwardzistom gdzie mieszkasz i, oczywiście, z kim! - zaśmiała się cicho, po czym ziewnęła, zakrywając usta dłonią. Nie była zbytnio przekonana co do swojego zmęczenia. Teraz może i ziewała, i wyglądała na senną, jednak w momencie kiedy położy się do łóżka będzie miała w cholerę energii. Zawsze tak jest.
- Raz. Dwa. Trzy. Trzy psy. - powiedziała bardziej do siebie niż do gwardzisty i uśmiechnęła się, widząc dwa białe kształty lecące w jej stronę. Shinrai wylądowała u jej stóp jako pierwsza, chwile potem pojawił się Nozomi, szczekając w niebo głosy, a na samym końcu pojawiła się Enpashi z podkulonym ogonem i z nastawionymi uszami. Ostatni z psów zatrzymał się i przyjrzał uważnie mężczyźnie. Już go wcześniej widziała, w gabinecie. Podeszła spokojnie i położyła uszy po sobie, czekając na reakcje mężczyzny. Hanketsu, ostatni z całej paczki, nie pojawił się pod drzwiami. Ślepa psina zapewne by i tak tu nie trafiła.
- Pozwiedzać? Hm. Na razie rozejrzyj się po parterze. Piętro zobaczysz potem, jak się w końcu najem. - ruszyła przed siebie, starannie omijając psie ogon i łapy. Już raz jej się udało nadepnąć na łapę Shin, wadera nie chciała się do niej "odezwać" przez tydzień po incydencie. Vey powtarzała "Nie wolno wam spać na schodach", jednak zwierzęta całkowicie ją olewały.
- Laaacia! Zrób mi kanapki, dobrze? Hm, jakiekolwiek! I herbatę. Jesteś jeszcze głodny, czy całkowicie zapchałeś się tymi ciastkami? - zwróciła się tym razem do gwardzisty i powolnym krokiem ruszyła do kuchni.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 02.05.14 13:19  •  Rezydencja Veylty.  Empty Re: Rezydencja Veylty.
Ogromna rezydencja. Wspaniałe pokoje. Drogie meble. Po prostu wspaniały dom, o którym każdy normalny człowiek marzy. Wzbudzający zazdrość, bardzo czysty, bez żadnej skaz... Chwila! A to co...?
Co tak sielankowo drepcze po idealnie wypastowanej podłodze? A tam, na stole? Czemu na lodówce jest karaluch?! Tak, tak. Dotąd idealną rezydencję Veylty nawiedziły owe robaczki. Było ich... No, nie powiem, że mało. Wręcz przeciwnie - były w każdym pokoju. Jeden nawet zaplątał się we włosy kobiety, a dwa karaluszki wlazły do nogawki Doc'a. Bez skrupułów zaglądały w najdziwniejsze miejsca,  wyjadając z kuchni co najlepsze kąski. Bo czemu nie? Mogą, a co!
Pojawiły się właściwie znikąd. Lacie też ich wcześniej nie zauważyła. Dziwne, co nie? Teraz jednak należy się zastanowić, jak można pozbyć się nieproszonych gości. Chyba, że nie przeszkadzają właścicielce domu...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.14 22:34  •  Rezydencja Veylty.  Empty Re: Rezydencja Veylty.
No widzicie. Było tak pięknie i kolorowo. Aż tu nagle jeb, karaluchy. Tylko tego do szczęścia potrzebowaliśmy. Jeszcze gdyby był jeden czy dwa to okay, ale tutaj, cholera jasna, pojawiło się całe stado! Co to ma znaczyć, hę? Jej dom stał się wesołym miasteczkiem dla robactwa?!
Kobieta bez najmniejszego oporu wyjęła obrzydlistwo z włosów i rzuciła na ziemię, by po chwili rozdeptać je butem. Nieprzyjemny dźwięk. Podeszła do telefonu i wyprała odpowiedni numer. Cisza. Cisza. Zaczęła przeklinać pod nosem aż tu nagle usłyszała męski głos. Uprzejmie opowiedziała o swoim problemie i zapewniła, że zapłaci podwójnie, ba, nawet potrójnie za pozbycie się tych bydlaków.
Po pięciu minutach katorgi, trzech człeków stawiło się pod drzwiami. Weszli i w mgnieniu oka pozbyli się nieproszonych gości. Tu coś popsikali, tu coś nasypali, tu postukali. Kobieta uważnie ich obserwowała i nawet nie skinęła palcem by im jakoś pomóc. W końcu za to im płaciła. No, godzina i problem z głowy. Całe mieszkanie było zasłane trupami. Faceci już zadowoleni z siebie wybierali się do domu ale Prawa Ręka ich powstrzymała, delikatnie sugerując, że trup mogą zabrać ze sobą. Ponarzekali, ale jednak oczyścili mieszkanie, wzięli kasę i tyle ich widziano. No cóż.
- Eh. Burdel się zrobił. No nic. Lacia, posprzątasz, prawda? - kobieta uśmiechnęła się do androida który odpowiedział jedynie "tak jest". Kobieta następnie poszła pod prysznic który zajął jej chyba z dwie godziny. Tyle gorącej wody wylane. Ubrała się i spojrzała na Doc'a. No cóż, zamierzała go tu zostawić. Niech pilnuje domu.
- Wrócę później. Postaraj się, by psy nie zrobiły sobie z Ciebie kolacji. - mruknęła pod nosem, głaskając puszyste łby wilko-cosiów. Zabrała kilka potrzebnych rzeczy, wsiadła w samochód i udała się w stronę siedziby S.SPECów. Robota czeka!

zt.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach