Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 13.03.19 20:39  •  Targowisko Empty Targowisko
Targowisko IW9loJs
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.03.19 19:56  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
Song musiał się w końcu wybrać na jakieś zakupy. Nie lubił na nie chodzić, ale nawet jemu czasem kończyły się pewne rzeczy. Jego strój został ostatnio rozdarty, a dodatkowo  kończyły mu się przyprawy, które musiał uzupełnić. Dlatego też siła wyższa zmusiła go do odbycia tej nie koniecznie przyjemnej wyprawy.
Targowisko nie było bardzo duże. Nic dziwnego, w końcu byli niewielką grupą, ale funkcjonowali w zasadzie jak małe miasto. Mieli własną gospodę, kuźnię, rozległe tereny uprawne i łowieckie. Mało kto im się naprzykrzał. Byli więc dosyć silni przez swoje podejście do życia oraz to, że w zasadzie nikomu nie wadzili. Co więcej, byli w stanie, za odpowiednią opłatą, zaopatrzyć inne rejony w to, co było im potrzebne. Byli więc też dosyć cenieni. Czasem nawet trafiały się rarytasy, jak fortepian, który jednak został przez Songa zatrzymany kilka lat temu.
Białowłosy chodził pomiędzy stoiskami i szukał potrzebnych rzeczy. Znalazł właściwy materiał, który zaniesie do krawcowej, by ta uszyła mu nowy strój, znalazł ponad połowę potrzebnych przypraw, ale wciąż brakowało mu oregano, bazylii i papryki. Niby zwykłe, proste składniki, a jednak dodawały potrawom wyjątkowego smaku. Mimo iż sam rzadko gotował, to jednak uważał, że dobrze było mieć te rzeczy w swojej prowizorycznej "kuchni", zwłaszcza iż nie wietrzały tak szybko.
Przechadzał się więc pomiędzy stoiskami szukając potrzebnych  rzeczy. Chciał mieć to jak najszybciej z głowy, bo chciał wrócić do swojej groty, przebrać się i ruszyć na trening.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.03.19 23:52  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
Pokusa była jednym z grzechów... w dodatku jednym z najtrudniejszych do uniknięcia, nawet dla Fleur która starała się przestrzegać wszelakich zasad a targowisko? Było miejscem w którym było najciężej! Wolała unikać tak... niebezpiecznych miejsc, zwłaszcza gdy miała nieco więcej pieniędzy i ryzykowała zmarnowanie ich na jakieś niepotrzebne pierdoły, jednak teraz, nie miała ich za wiele. Wiedziała że musi je zostawić na jakieś jedzenie, jednak nie umiała się powstrzymać. Przełknęła ślinkę, obserwując najróżniejsze słodkie owoce i słodycze na licznych, otaczających ją stoiskach. Tak dawno nie miała w ustach nic słodkiego... jednak musiała zwalczyć pokusę. To właśnie dlatego była ona grzechem, zwodziła ludzi na manowce. Odciągała ich od tego, co naprawdę ważne. Westchnęła cicho, odwracając się plecami do tychże smakołyków. Nie żałowała że nie może ich kupić! Trochę tak, ale wtedy przypominała sobie tego chłopca którego spotkała przy burdelu... mu pieniądze przydadzą się bardziej. Sama ta myśl poprawiała jej humor.
Powoli przedzierała się przez coraz to kolejne stoiska. Wiele z nich posiadało rzeczy które totalnie ją nie interesowały. Skupiała się tylko na znalezieniu najtańszego jedzenia rozglądając się dookoła. Szczególnie szybko chciała przebrnąć obok stoisk z przyprawami. Ich kuszący, delikatny zapach przywoływał wspomnienia... sama nigdy nie kupowała ich po nastąpieniu apokalipsy. Były to dla niej zbędne luksusy, jednak wciąż pamiętała tę rozkosz gdy przypadkiem zdarzało jej się jeść dobrze przyprawioną strawę. Mhh!
W tym całym rozmarzeniu się, zupełnie nie dostrzegła wysokiej sylwetki, która znikąd pojawiła się przed nią. Całkowicie rozkojarzona przez kuszące zapachy, nie zdążyła wyhamować, wpadając na nieznajomego, a przynajmniej tak jej się wydawało.
Gdy tylko wylądowała na tyłku, po tym nagłym zderzeniu, z jej ust wydobyło się ciche "Kya" które szybko stłumiła, unosząc wzrok ku górze, na twarz Songa?
- Przepraszam. Całę szczęście że to tylko ty - Mruknęła z wyraźną ulgą w głosie. Jeśli to na niego wpadła, mogła być pewna że nic mu nie jest, zresztą, już wcześniej zdarzało się że ktoś żądał od niej rekompensaty za takie rzeczy, a wolała nie rozstawać się z kilkoma ostatnimi monetami.
Powoli zaczęła zbierać się z ziemi, ignorując fakt iż kilkoro ludzi zaczęło im się przyglądać.
- Nie spodziewałam się że tu będziesz, też szukasz czegoś na ząb? - Zagadnęła wesoło. Lubiła poznawać nowych ludzi, jednak spotykanie kogoś kogo już się znało... było mniej problematyczne? Bez tej otoczki nieufności, bez ryzyka bycia zaatakowaną. Mogła po prostu być sobą!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.19 18:42  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
|| Ponieważ z tego co wiem Bractwo handluje ze wszystkimi, a że nie znalazłam jakiejś informacji, że w celu przyjścia na targowisko trzeba należeć do grupy/wcześniej o tym wspomnieć/rzucić kostką/ i tak dalej, zakładam, a właściwie zakładamy, że można tutaj wpaść tak po prostu. Jeśli nie, proszę o naprostowanie.

…..Wargi ciemnoskórej wygięły się w subtelnym, doskonale imitującym rozbawienie uśmiechu w reakcji na zainteresowane spojrzenie przechodzącego obok niej mężczyzny. Uniosła nieco wyżej podbródek, pozwoliła, żeby w oczach błysnął lekko drapieżny ognik, sugerujący byciem wyzywającym kąskiem. Następnie rozłożyła cicho wachlarz i zakryła nim część twarzy, jednocześnie kierując spojrzenie miodowych oczu w drugą stronę. Półprzezroczysta, czerwona chusta delikatnie falowała wraz z ruchem jej głowy, przydając właścicielce dodatkowej eteryczności.
Czekając na towarzystwo stała zaraz za samym wejściem na targ, nieco na uboczu, by nie tarasować nikomu drogi. Chociaż wyglądała na w pełni rozluźnioną, wewnętrznie zastanawiała się, czy na rzecz dobrych relacji ze swoją partnerką w zbrodniach warto było tu przychodzić. Zresztą, pomimo przeważnie czysto obojętnego stosunku do każdej napotykanej istoty, w stosunku do sekt z reguły odczuwała odrobinę pogardy. Uciekanie się w stronę jakiegoś bóstwa, czy też bóstw uznawała za oznakę swego rodzaju słabości, a z kolei publiczne przyznawanie się do niej uważała za… spory faux pas.
Niezależnie, czy chodziło o Kościół Nowej Wiary, czy też Bractwo Świtu, przeżywała ten sam rodzaj swoistego rodzaju zażenowania ludzką głupotą. Anioły w gruncie rzecz też niespecjalnie trawiła, jednak jak wiadomo – nigdy nie pozwalała, by własne emocje, czy przemyślenia wpływały na jej grę. Nie pozwalała, by coś tak trywialnego jak uczucia mieszało się do jej kontaktów z innymi. Kontrolowała wszystkie swoje odruchy, w dodatku kontrolowała je tak, by wyglądać w pełni naturalnie.
Im więcej sprzecznych interesów i ofiar, tym bardziej musiała uważać, ale nauczona doświadczeniem nabranym w Azji angażowała się na razie w mało spektakularne zabawy. Nie zmieniało to jednak faktu, że stawienie się na terenach Bractwa niespecjalnie jej się podobało. Chociaż w Chinach raczej nie wchodziła im nigdy w drogę, to kto wie, zawsze mógł znaleźć się ktoś, kto nie daj mógłby ją kojarzyć. Było to bardzo, ale to bardzo wątpliwie, ostatecznie pamięć się zaciera, niemniej ryzyko, że ktoś z jej starego gangu się mógł znaleźć wśród szeregów tych owieczek Wszechmatki, czy cokolwiek tam czcili, istniało.
Cóż, czas pokaże. Najwyżej będzie musiała podjąć jakieś środki zaradcze. Zawsze była ostrożna, a z ewentualnym kłopotem prawdopodobnie poradzi sobie bez większego problemu. Prośbą, groźbą, bądź w ostateczności zakopaniem trupa.
Nie warto było nad tym więcej myśleć, ponieważ w końcu dostrzegła osoby, na które od jakiejś chwili czekała. Grunt, że strażnicy nie robili większych problemów.
Louise, wyglądasz równie ślicznie i łagodnie co zawsze – wymruczała nisko, a następnie lekkim krokiem, kołysząc przy tym delikatnie biodrami, zbliżyła się w stronę dwóch kobiet. Minimalna nuta rozbawienia celowo wkradła się w miękki ton, stanowiąc zawoalowane odniesienie do kożucha z baranka, który ta czasem nosiła . – Widzę, że faktycznie przyprowadziłaś ze sobą owieczkę. Jak uroczo.
Wachlarz zwinął się z cichym sykiem, oczy Nyks przemknęły po sylwetce River.
Doprawdy, w co też dała się wpakować. Towarzyszyć dwóm osobom z jednej sekty podczas pobytu na terenie innej, podczas gdy sama nie trawiła ani jednej, ani drugiej. Co za parodia, jednak mimo to nawet cień irytacji nie pojawił się na jej twarzy. Nie udawała łagodnej, ale z drugiej strony nie emanowała też agresją, czy nadmiarem pewności.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.19 23:21  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
 Droga do Skalnego Miasta upłynęła im pod znakiem spokoju. Od czasu do czasu Louise korzystała z usług swojej kopytnej towarzyszki - Lailii, bo w gruncie rzeczy nie chciała nadwyrężyć nogi przed dotarciem na miejsce, ale zadbała o to, by halla nie przyśpieszyła, więc River bez problemu dotrzymywała im kroku. Gdy zbliżały się do celu swojej wędrówki, odstawiła wierzchowca do zaufanego człowieka, byłego partnera, z którym - o dziwo - nadal utrzymała pozytywne relacje. Nie chciała wprowadzać ją do tamtejszej sekty i ryzykować jej ewentualnej utraty. Wybrała bezpieczniejszą opcję.
 Przekraczając bramy miasta, upewniła się, że ma przy sobie sztylet. Co prawda nie kierowała się złymi intencjami, ale nie mogła powiedzieć tego samego o Bractwie. Słyszało o ich rzekomej pacyfistycznej naturze, ale nigdy nic nie wiadomo — mieux vaut prévenir que guérir. Rzuciła ukradkowe spojrzenie River i potraktowała ją jednym ze swoich piękniejszych uśmiechów.
 — Jesteśmy na miejscu, kruszyno.
 Zwolniła, gdy w polu widzenia pojawiła się znajoma persona. Jej odmienny kolor skóry, jak zwykle pełnił jedyną w swoim rodzaju atrakcje i przyciągał spojrzenia. Gdyby nie miała przyjemności poznać bliżej orientalnej kobiety, z pewnością uległaby jej urokowi, ale, naznaczona bagażem doświadczeń, miała ten problem z głowy. Mogła najprościej świecie cieszyć jej towarzystwem, nie tracąc przy tym głowy, ani tym bardziej czujności.
 Po usłyszani komplementu uczyniła kilka kroków w przód, wpuszczając z uścisku dłoń swojej młodszej koleżanki, która dzielnie jej towarzyszyła, choć dotychczas nie zdradziła jej celu ich wędrówki. Chciała zrobić jej poniekąd niespodziankę, gdyż wiedziała, że dziewczyna nieczęsto oddalała się aż tak bardzo od bezpiecznego azylu, jakim była dla niej Góra Shi. Nécrose uważała, że to marnotrawstwo jej potencjału. Ileż można żyć otoczona przez zimne, kościelne mury? Była jeszcze taka młoda, pełna młodzieńczego wigoru. Miała przed sobą całe życie. Powinna wyjść do ludzi, kolekcjonować doświadczenia, póki miała ku temu okazję. Z szarego kaczątka przeistoczyć się pięknego łabędzia. Wyzwolić jej piękno. To był cel Francuski. Usiłowała uczynić z tej uroczej sieroty stu procentową kobietę, nie bojącą się wyzwań, ani silniejszych od siebie przedstawicieli przeciwnej płci.
 — Merci, ma chérie. — Na półpełnych wargach pajęczycy ukazał się jeszcze głębszych uśmiech. Nyks była jedną z nielicznych osób, które traktowała na równi ze sobą. Dysponowała spektrum umiejętności, które ściągały uwagę podżegaczki. Przede wszystkim wiedziała, jak się wysławiać i co powiedzieć, aby udobruchać swojego rozmówcę. Perfekcyjnie wkupywała się w cudze łaski, lecz wprawdzie dostarczona wiązka komplementów z jej ust brzmiała jak obłuda. Nie musiała komplementować swojej byłej partnerki. Znała swoją wartość.
 Zbliżywszy się do niej, ujęła w dłoń kilka czarnych kosmyków i nawinęła je sobie wokół palca. Zerknęła swoim hipnotyzującymi, czarno-brązowym spojrzeniem wprost w oczy czarnoskórej i podeszła jeszcze bliżej, aby chłonąć słodki zapach jej skóry. Nie przepadała za nim, ale darzyła go swego rodzaju sentymentem.
 — Nic się nie zmieniłaś, ma belle, ale czy smakujesz równie dobrze, co wcześniej? — W oczach Francuski pojawił się niebezpieczny błysk. Nachyliła się nad twarzą kobiety, jednocześnie zaciskając lewą ręką na jej prawym ramieniu. Bezpruderyjnie musnęła swoimi ustami jej policzka, pozostawiając na nim czerwony ślad po szmince. — Nie, jest taki jak dawniej! Unique en son genre! — wydała werdykt i roześmiała się pogodnie, jakby skosztowała trudno dostępnego rarytasu, a bądź co bądź Nyks nim była. Egzotycznym, pełnym wdzięku i fałszywego uroku. Nadal zastanawiała się, co ją skłoniło do przyjęcia zaproszenia. Nie przepadała za sektami, gardziła nim w porównanym stopniu, co uwiedzionymi obiektami. Kierowała nią tęsknota? Nie. Żadna z nich nie inwestowała w nikogo takie uczucia. Ich przestrzeń była wypełniona wieloma osobami.
 Gestem ręki nakazała podejść bliżej stojącej w niewielkim oddaleniu kruszynie. Ostrzegała ją wcześniej, że kobieta, z którą się spotkają jest podstępną żmiją, zatem liczyła na to, że River wzięła sobie jej słowa do serca, wszak nie chciała, żeby pojawiło się zniekształcenie na jej niewinności.
 — Ta owieczka zwie się River. I nie próbuj na niej swoich sztuczek, bo inaczej tu le regretteras. — Puściła oczko do młodziutkiej wiernej. — A ta wytworna madame, zainspirowana grecką mitologią, przyjęła imię samej bogini nocy – Nyks. — Przedstawiła czarnoskórą, ale nie poświęciła jej więcej uwagi. Dla odmiany rozejrzała się dookoła w poszukiwaniu czego na czym będzie mogła zawiesić oko. Nigdy wcześniej nie przebywała w Skalnym Mieście, ale jej błędnik uchwycił kilka ciekawych plotek na temat kultu Wszechmatki i Bractwa, niemniej niewątpliwie najciekawszym elementem ich egzystencji bez wątpienia był motyw z handlem.  Chciała zaopatrzyć się w kilka kosmetyków zwłaszcza w szminkę. Tą, którą miała umalowane usta, zdobyła dzięki dobroci przypadkowego kupca, ale bądź co bądź nie wiadomo, kiedy ponownie dopisze jej szczęście. Nie mogła przesadnie ryzykować kontaktem z tym mężczyzną. Gdy się rozstawali, jego spojrzenie mówiło samo za siebie. Wpadł po uszu. Nécrose  mogła świętować kolejne zwycięstwo. Ubolewała jedynie z powodu braku szampana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.19 0:38  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
 Bardzo była zaskoczona propozycją wycieczki, choć kłamstwem byłoby stwierdzić, że się nie cieszyła. Możliwość zobaczenia kawałka świata stanowiła dla River wspaniałą perspektywę, jako że na samotne wyprawy raczej nie miała się co porywać. Może nawet nie brakłoby jej zdolności do tego, by obronić się w razie potrzeby, bez wątpienia jednak miała spory niedobór pewności siebie. Ten zaś zabijał szybciej niż niejedna dzika istota, wyjątkowo skutecznie wyłapując każde słabsze ogniwo desperackiego światka.
 Kilkakrotnie podczas podróży miała ochotę zapytać, dokąd tak właściwie idą i dlaczego, a przede wszystkim w jakim celu Krzewicielka zdecydowała się zabrać ze sobą tak mało przydatne stworzenie jak River. Pokusa była silna, wciąż jednak nie mogła znaleźć słów, które w jej odczuciu brzmiałyby jakoś składnie i grzecznie. Milczała więc, przez całą drogę ściskając nerwowo wargi, ale też przy okazji z uwagą przyglądając się otoczeniu. Lekka paranoja kazała jej co chwilę sprawdzać, czy przypadkiem z lewej lub prawej nie czyha jakieś niebezpieczeństwo.
 — Jesteśmy na miejscu, kruszyno.
 — A... co to za miejsce? — Chociaż patrzyła na budynki, spacerujących gdzieś ludzi czy inne istoty i niby widziała, co ma przed oczami, była tu przecież pierwszy raz. Obrazowi przyjmowanemu przez oczy brakowało nazwy, usystematyzowania pośród myśli, wspomnień czy nabytej wcześniej wiedzy. Równocześnie gdzieś w polu widzenia pojawiła się nowa osoba, która wyraźnie na nie czekała, a po chwili zaczęła się zbliżać. Kiedy zaś Louise puściła jej dłoń i również ruszyła w stronę nieznajomej, River zapobiegawczo pozostała o kilka kroków z tyłu. Nie wydawało jej się, by wchodzenie w środek cudzego powitania było właściwym zachowaniem, stąd też wolała poczekać, aż zostanie poproszona. Przeniosła na moment ciężar ciała na pięty i kiwnęła się nieznacznie do tyłu, by za chwilę powrócić znów do normalnej postawy i w ten sposób zająć sobie czas. Dłonie, nie mając nic konkretnego do roboty, zacisnęły się jedna na drugiej, dopełniając obrazu Riv jako nieśmiałego ziemniaka.
 Była jednak wciąż czujna, uważnie wypatrując jakichkolwiek poleceń ze strony starszej kobiety. Wystarczyło najmniejsze skinienie, by posłusznie zamknęła dystans i znalazła się ramię w ramię z Francuzką. Przedstawiona, zgięła się w dyskretnym ukłonie, zaraz też posyłając w stronę Nyks przyćmiony uśmiech. Już wcześniej zdążyła się nieco zestresować obecnością obcej osoby, a komentarz Lshandt tylko dolał oliwy do ognia w tej kwestii. Nawet jeśli groźba nie była skierowana do niej samej, River odruchowo włączyła tryb najwyższej czujności, by przypadkiem w jakiś sposób nie nadepnąć swojej obecnej opiekunce na odcisk. Z wieloma rzeczami była w stanie się pogodzić, ale nie z tym, że mogłaby sprawić zawód tak niesłychanie miłej osobie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.03.19 17:22  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
Song przypomniał sobie, że musiał jeszcze kupić osełkę do swoich broni, ale po to, powinien się był wybrać później do kuźni. To jednak mogło chwilę poczekać, nie było to aż tak naglące, że musiał rzucać wszystko i pędzić po tę jedną rzecz. Jeśli kupi ją jutro, też nic się nie stanie. Dlatego też znalazł drugie stoisko z przyprawami, gdzie dokupił potrzebne składniki. Po chwili był w już w drodze do swojej groty, gdy nagle się zatrzymał przypominając sobie o jeszcze jednej ważnej rzeczy, którą musiał załatwić. Wtem poczuł niezbyt silne uderzenie w plecy, a następnie coś jakby westchnięcie. A przynajmniej tak to odebrał. Odwrócił się, po czym spojrzał w dół. Dostrzegł znajomą sylwetkę, która zbierała się powoli z ziemi. Tak, Fleur zdecydowanie bywała niezdarna, wpadała na ludzi, czasem aż przesadnie lgnęła chcąc ich przytulić. Była jednak świetnym medykiem, który już nie raz poskładał jego niereformowalne i głupie dupsko, dlatego też cenił ją. I lubił.
- Tylko ja? - zapytał unosząc jedną brew w geście zdziwienia. Uśmiechnął się jednak do skrzydlatej, gdy ta wstała.
- Nie tylko czegoś na ząb. Szukałem też materiału na ubranie no i muszę jeszcze coś załatwić, ale to może chwilę poczekać. - powiedział do niej. - Może się przejdziemy i porozmawiamy? Na przykład o tym, co cię tutaj sprowadza? - zapytał, spoglądając na dziewczynę względnie życzliwym spojrzeniem, co było już wyczynem, gdyż Song musiał kogoś na prawdę darzyć sympatią, by pozwolić sobie na spuszczenie z tonu. Zazwyczaj jego spojrzenie było tak twarde i surowe, że człowiek miał wrażenie, jakby mogło kruszyć skały.
Poprawił przy okazji, mimochodem, kaburę z pistoletem, którego mógł błyskawicznie dobyć w razie potrzeby. To się jednak od dawna nie zdarzyło, a zwłaszcza na tych ziemiach, gdzie ludzie na ogół byli bardzo życzliwi względem siebie. Zupełnie inaczej niż gdziekolwiek indziej. Jak im się to udało osiągnąć? A któż to wiedział? Czasem nawet Song zastanawiał się, jak to jest możliwe, że wszędzie są prowadzone jakieś walki, konflikty, a oni jakoś przechodzą obok tego wszystkiego nie angażując się w nic. Co więcej, żyli tutaj jak jedna wielka rodzina, więc wewnętrznie też wszystko biegło właściwym torem. Iście zadziwiająca była ta społeczność, do której już wszakże należał bardzo długo.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.19 1:24  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
........Określenie, że Nyks pogardzała swoimi ofiarami było lekko naciągane, a przynajmniej, jeśli brało się pod uwagę system wartości, jaki posiadała. Ci, których wykorzystywała, byli dla niej w większości czysto obojętni. Miażdżyła ich pod swoim butem, wykorzystywała bez skrupułów, jednak czyniła to najczęściej całkowicie bez jakiejś specjalnej niechęci wobec nich. Ot, gdy depczesz trawę, to przecież nie darzysz jej nienawiścią, po prostu gdzieś stopy trzeba postawić. Yin zdecydowanie była pragmatyczna do bólu, spostrzegała życie w kategorii zysków i strat, kierowanie się emocjami, czy też uczuciami w zdecydowanej większości przypadków uważała za absurdalne.
Dlatego też myśl, że jej wewnętrzna, subtelna pogarda co do kierowania się przez kogoś wiarą w jakieś byty wyższe, miałaby wpłynąć na jakiekolwiek podejmowane przez nią decyzje, była abstrakcyjna. Niezaprzeczalnie widok innych osób, które otwarcie okazywały swoje słabości, niezmierne ją irytował (co miało swoje podłoże psychologiczne w przebiegu całego jej życia), ale ten fakt również był nieistotny w kwestii podejmowanych przez nią manipulacji. Z pewnymi niewygodami po prostu trzeba żyć. Zresztą, im bardziej ktoś pokazywał, co stanowi jego piętą achillesową, tym lepiej dla niej. Chociaż czyjeś rozpaczliwe rwanie włosów z głowy, czy głośne płakanie sprawiało, że miała ochotę wykrzywić wargi w geście ponadprzeciętnego poirytowania, to jednak zasoby jej samokontroli zawsze powstrzymywały ją przed tymi minimalnymi ekspresjami mimicznymi.
Wracając do tematu zysków i strat – znajomość z zawsze nienagannie prezentującą się Francuską była opłacalna na kilku płaszczyznach, dlatego też z reguły znosiła bezpośrednie zachowanie kobiety, z cierpliwością doświadczonego hodowcy, który pozwala nieokrzesanemu szczeniakowi przez chwilę ciągnąć za płaszcz.
Usta niby słodkie jak miód, ale język gorzki niczym piołun, jak mniemam – odparła niezobowiązująco, leniwym ruchem ścierając czerwony ślad z policzka. – Ty również nic się nie zmieniłaś, Louise. Na zewnątrz tak piękna, jak trująca w środku.
Drobna szermierka słowna, nic wielkiego. W przypadku Nécrose mogła sobie na to pozwolić. A raczej wręcz powinna. Chociaż wiedziała, że Krzewicielka z KNW zna ją nieco lepiej, niż sama Nyks chciała, a w związku z tym nie spuszczała przy niej gardy, to jednak w dalszym ciągu znała tylko część oblicza Míng Yuè. Tak też zresztą powinno pozostać, a w tym celu Yin musiała na bieżąco nad sobą panować. To nie było specjalnie problematyczne. W kontrolowaniu samej siebie była mistrzynią już od dziecka.
Sztuczek? – Lewa brew ciemnoskórej powędrowała nieznacznie w górę, ton, chociaż wciąż tak samo jednostajny i miękki, pozbawiony kpiny, zdawał się emanować szyderstwem. – Ranisz mnie, Louise. Nie jestem cyrkowcem, by bawić się w uczenie kogoś sztuczek, czy też tracić czas na granie magika.
Jak już, to była władczynią lalek, marionetkarzem. To jednak pozostało niewypowiedziane, a miodowe oczy Onyksa uważnie wpatrywały się w przyprowadzoną dziewczynę. Jaka idealna ofiara, trochę szkoda, że już zaklepana, ale nie oznaczało to, że nie może odrobinę podroczyć się z Nécrose i wprowadzić zamęt w jej relację z młodą owieczką.
River, tak? – wymruczała, jej oczy nagle ociepliły się, a uśmiech wydawał się być znacznie bardziej sympatyczny, kontrastując ze wcześniejszą obojętnością. – Jesteś zaskakująco śliczna. Wybacz za tak bezpośredni komentarz, ale Louise ma w nawyku otaczanie się… stworzeniami o kontrowersyjnej atrakcyjności. – Przeniosła spojrzenie na partnerkę w zbrodniach, na ustach zatańczył cień drwiny, który zniknął równie szybko, jak się pojawił. – Ty zaś przypominasz nieoszlifowany diament, ale dość tego słodzenia. Czas się rozejrzeć.
Klasnęła w dłonie z udawaną uciechą, jednak w jej oczach nie pojawił się nawet cień radości, czy zadowolenia. Zakupy nie były czymś pierwszorzędnym tego dnia, chociaż stanowiły konieczność ze względu na długofalowe plany. Najpierw rozeznanie terenu. Potem cała reszta.
Ciemnoskóra bez problemu, a także nie tracąc na gracji, dogoniła Francuskę, dłoń w bezpalcowych rękawiczkach musnęła ramiona znajomej lekko niczym motyl. Nyks przybliżyła wargi do ucha blondynki.
Wprowadzałaś owieczkę do czegokolwiek, czy faktycznie potrzebuje obróbki i szlifu? – wyszeptała, zakrywając swoje usta wachlarzem, tym samym zasłaniając również część twarzy Louise.
Z boku mogły wyglądać jak plotkujące przyjaciółki i o ten właśnie efekt chodziło wymordowanej. Gra pozorów tutaj była bardzo istotna. Znacznie bardziej, niż zapewne nieszczęsna River się spodziewała.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.19 2:28  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
 Perlisty śmiech ujrzał światło dzienne, gdy Nyks, zgodnie z wszelkim założeniami, postanowiła kontynuować zapoczątkowany przezeń teatrzyk. Nécrose nie czuła zagrożenia ze strony egzotycznej piękności. Podniosłe emocje, które jej towarzyszyły po zapoznaniu się z nią, opadły, jak kusz po stoczonej walce. Już dawno przestała wywierać na Lshandt dawny wpływ, ale to nie umniejszało ani jej urodzie, ani sprytowi. Alarm, który tkwił w głowie podżegaczki, zapalał się za każdym razem, gdy postanawiała odświeżyć tą znajomość, wobec tego prawa dłoń pajęczycy zetknęła się z ramieniem owieczki. Pogodziła jej bark palcami, wyczuwając pod nimi pracę odrobinę napiętych mięśni.
 — Fais attention, bo przez ten nadmiar komplementów obrośniemy w piórka i co wtedy? Weźmiesz za to odpowiedzialność, ma belle? — Zadziorny uśmiech niemalże natychmiast zagościł na jej podkreślonych czerwieniom ustach, wiedziała bowiem, że Nyks rzadko poczuwała się do odpowiedzialności i nikt do tej pory takowej nie wymusił, choćby nie wiadomo, jak się starał. Cała Míng Yuè Yin. Nieosiągalna, jak przystało na unikatowy kwiat.
 Zwróciwszy głowę ku River, postanowiła wrócić do wcześniej zadanego przez młodszą koleżankę pytania, na którego tak czy owak nie potrafiła udzielić zadowalającej odpowiedzi.
 — To Skalne Miasto, kruszyno. Nie dysponuję grande connaissance na temat jego mieszkańców, ale plotki głoszą, że są pacifistes — wyjaśniła. Odszukała jej dłoni i zacisnęła na niej palce w niemym przekazie - comme on dit, le Mal ne dort jamais. Bowiem nie chciała narażać jej niewieściego życia na niebezpieczeństwo, broń Ao!
 Zbliżyły się ku pierwszym celu swojej podróży. Targowisku. Nie tak zaludnionym, jak przypuszczała, ale tak czy owak przeciągło jej uwagę; wsłuchiwała się w okrzyki kupców wychwalających swoje towary, lecz ich przechwałki nie wzbogaciły ją w nowe wrażania. Musiała jednak przyznać, że dysponowali bogatym asortymentem warzyw, ale czy skosztowanie kapusty pekińskiej było warte pokonania tylu kilometrów?
 — Nie wiem, jak wy, plus chères, ale ja jestem odrobinę la frustration — odezwała się do swoich towarzyszek, ujmując pomidora w okryte materiałem rękawiczki palce. Przyjrzała mu się uważnie, lecz moment kontemplacji nie trwała długo; po chwili odłożyła go ostrożnie do drewnianej skrzynki. On i jego bracia  wkrótce zaczną gnić, jeżeli nadal będą przechowywani w tej niekorzystnej dla nich temperaturze. Zacisnęła odrobinę mocniej palce na dłoni River.  — Powiedz mi, kruszyno, czego chciałabyś skosztować?
 Spojrzała wprost w jej oczy z subtelnym uśmiechem figurującym na ustach. Młoda wierna dotychczas nie dostąpiła zaszczytu poznania smaku wielu z widniejących na targu warzyw, zatem Nécrose chciała podarować jej w prezencie taką sposobnością. Wszak nie na darmo ją tutaj przyprowadziła; według założeń miały czerpać wspólne korzyści z tej wyprawy. Rozluźniła uścisk z jej palców i pozwoliła jej wreszcie na tymczasową samodzielność. Poniekąd została do tego zmuszona przez bliskość z drugą kobietą. Na pewno miała ku temu jakiś powód. Rzadko robiła cokolwiek bez powodu. W miejscu, w którym palce Nyks zetknęły się z jej skórą, poczuła ciepło. Ktoś inny nazwałby te doznanie przyjemnym, ale Louise była odmiennego zdania. Miała bowiem wrażenie, że na jej ramię opadło kilka kropel tryskającego z rozgrzanej patelni oleju.
 — Czyżbyś sądziła, że rzuciłam ją la gueule d'un lion? — zaszczebiotała z nadobnością, której nie powstydziłaby się czternastolatka chcąca wyłudzić od rodziców bonus do kieszonkowego, niemniej zapał w jej oczach zmalał. Przyjrzała się profilowi Nyks, a po chwili, wykorzystując skąpy dystans, który oddzielał je od siebie, zacisnęła delikatnie palce na jej podbródku. — Potrzebuje pewnej ręki. — Cichy szept wypełnił lewę ucho czarnoskórej kobiety, kiedy Louise wyrzekła te słowa z właściwym dla siebie zapałem. — Powinnaś popatrzeć na to z szerszej perspektywy, ma belle. — Wycofała palce, choć przez okres kilku chwili nadal czuła pod opuszkami twardość szczęki kobiety. — Skupmy się na pięknie otaczających nas przedmiotów. Coś ucieszyło twoje oko? — Uśmiech ponownie zagościł się na jej wargach, ale nie uczyniła nic w kierunku zwrócenia Nyks przestrzeni osobistej; obie balansowały na krawędzi, choć żadna nie miała zamiaru rzucić się w przepaść. Przetarły granice niebezpieczeństwa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.19 13:28  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
 — River, tak?
 Drgnęła nieznacznie na dźwięk swojego imienia z ust tajemniczej kobiety; było w niej zdecydowanie coś egzotycznego, nie tylko w samym wyglądzie, ale nawet w gestach czy brzmieniu głosu. Równocześnie zaś w wielu aspektach przypominała dziewczynie jej pajęczą opiekunkę, podobna, ale zaskakująco odmienna. Coś jak dwie odmiany kolorystyczne jednego gatunku, prawdopodobnie jakiegoś orientalnego kwiatu.
 Kwiat ten miał nad wyraz intensywny zapach, przyjemnie słodki jak komplementy z ust Nyks, jednocześnie odbierający dech, gdy się go zanadto nawdychało. Zdecydowanie, miłe słowa natychmiast speszyły River, zaróżowiając jej policzki i zmuszając do opuszczenia wzroku. Nawet gdyby była w stanie wydobyć z siebie głos, i tak nie wiedziałaby, co odpowiedzieć. Może powinna podziękować za taką uprzejmość, może krygować się i zaprzeczyć? Odnosiła jednak wrażenie, że odzywając się pod tym ostrzałem spojrzeń tylko bardziej się pogrąży. Na szczęście obie kobiety najwyraźniej postanowiły nie doprowadzać młodej na skraj zawału już na samym wstępie wycieczki, byłaby to bowiem ogromna dla niej strata. W końcu pierwszy raz w życiu widziała na oczy to całe...
 ... Skalne Miasto.
 — Wygląda tak jakoś... inaczej. — Inaczej niż okolice Góry Shi i z pewnością nie tak jak te fragmenty Apogeum, które dziewczyna miała okazję zobaczyć do tej pory. Tamtejsze budowle i zakątki często bazowały na materiałach czy ruinach pozostałych sprzed "końca świata", który ponoć miał miejsce niemal tysiąc lat temu. Nie potrafiła sobie wyobrazić, jak świat mógł wyglądać wcześniej, marne resztki dawnych domów, gospodarstw czy dróg nie pozwalały na odtworzenie obrazu tych okolic komuś, kto nie miał na karku jeszcze nawet dwudziestki.
 Skalne Miasto wydawało jej się zupełnie różne od tego, co udało jej się zwiedzić jak dotąd, a przez to miało w sobie coś fascynującego. Równocześnie wszystko co fascynujące musiało mieć w sobie element strachu, dlatego pewny uścisk dłoni ze strony Francuzki z automatu dodał dziewczynie otuchy. Nawet jeśli obce miejsce z deka ją przerażało, obecność opiekunki bez trudu równoważyła wszelkie lęki.
 — Nie mam pojęcia... sporo tu nowych rzeczy — odpowiedziała z rozbrajającą szczerością. Rozglądała się po straganach z zapałem dziecka wpuszczonego w dział z zabawkami w supermarkecie, wypatrując wszystkich nieznanych sobie dotąd rzeczy. Spuszczone ze smyczy od razu powędrowała w kierunku jednego ze stoisk z owocami, przy którym akurat nikt się nie kręcił. Sprzedawca od razu pospieszył z pytaniem, w czym może pomóc, zdecydowała więc jego wypytać o obfitujący we wszelkie barwy i kształty asortyment. Zapoznała się kolejno ze śliwką i z gruszką, spojrzała też pobieżnie na warzywa, ale zaraz kątem oka wyłapała inny, o wiele ciekawszy stragan. Upewniła się tylko krótkim zerknięciem, czy nie zgubiła przypadkiem swoich towarzyszek, ale widząc je rozmawiające w niewielkiej odległości od siebie, śmiało przeszła do kramu oferującego przeróżne materiały. Przecisnęła się między grubawą kobietą, dyskutującą właśnie o jakości towaru z koleżanką a wysokim, barczystym jegomościem, który wymieniał właśnie jakieś uprzejmości ze sprzedawczynią i solennie obiecywał pozdrowić siostrę. Rozmowy obcych ludzi nie interesowały jednak River, która sprawnie znalazła sobie miejsce z dobrym widokiem i nie kryjąc zachwytu poczęła rozglądać się wśród wywieszonych, porozkładanych i przekazywanych z rąk do rąk tkanin.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.19 17:18  •  Targowisko Empty Re: Targowisko
/Jako że niestety nie mam tyle czasu by czytać wszystkie posty, jeśli zdarzy się okazja że nas zaczepicie to dajcie mi znać to wtedy przeczytam.

Odetchnęła z ulgą gdy mężczyzna postanowił porzucić temat jej dziwnego doboru słów. Sama nie umiała go wytłumaczyć, czasami po prostu słowa same wychodziły, bez zastanowienia i nawet jeśli nie miała nic złego na myśli, zdarzało się że brzmiały dwojako. Często bywała źle rozumiana, nawet jeśli zawsze starała się szczerze mówić to co myśli.
- Ubrania? Przecież nie jesteś goły, a robi się coraz cieplej. Po co Ci więcej ubrań? Jak się tak opatulisz to się usmażysz - Nie umiała powstrzymać tej odrobinki troski w swoim głosie. Nawet jeśli urazi to jego dumę, taka już była i nie umiała nic na to poradzić.
- Ja? Pomogłam wygłodzonemu chłopcu dając mu pieniądze by mógł coś zjeść, bo wyglądało na to że jego starszy brat chyba nie umiał się nim zająć. Rzucił się na mojego starego znajomego. Mam wrażenie że Mef go nie pobił bo wie że nie lubię przemocy, jednak martwię się o tamtą dwójkę. Z takim podejściem szybko wpakują się w kolejne kłopoty. - Jak tak teraz o tym myślała, sama była zdziwiona reakcją Mefa. Nie byłoby dla niego niczym trudnym rozłożyć tamtą dwójkę na łopatki, nie spodziewała się jednak że odpuści. Że przełknie swoją dumę tylko przez to że tam była. Trzeba przyznać, była z niego dumna. Robił postępy.
- Chociaż teraz sama nie mam za dużo pieniędzy na jedzenie. Ale to dobrze! To znaczy że wszyscy są zdrowi i nikt nie potrzebuje mojej pomocy! - Rzadko kiedy brała pieniądze za leczenie, jedynie wtedy gdy potrzebowała ich by samej przeżyć, jednak nie zamierzała życzyć ludziom źle, z tego powodu. Jeśli byli zdrowi, znaczyło to że po prostu musi znaleźć inny sposób na zdobycie jedzenia.
- A co u Ciebie? Chyba nie planujesz nic niebezpiecznego, tak jak ostatnio? Przyznaj się, to pewnie ta rzecz którą musisz później załatwić. Mam racje? - Zagadnęła nachylając się lekko, tak by zerknąć na broń którą właśnie poprawił. Ha! Zgadła?
- Możemy się przejść. Stojąc tutaj robię się głodna. Zbyt ładnie tu pachnie - Dodała, zerkając ostatni raz na stoiska pełne najróżniejszych smacznych rzeczy. Wróci tu później. Pod wieczór pewnie ceny będą niższe, skoro i tak część przez noc by się zepsuła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Targowisko Empty Re: Targowisko
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach