Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Eden :: Rajskie miasto


Go down

Pisanie 22.12.18 0:42  •  Dom na odludziu Empty Dom na odludziu
Super chata na bagnach.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 20.01.19 21:06  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
Wydarzenie mające miejsce przed kilkoma minutami u podnóża strumienia nie dawało mu spokoju. Głos zimny niczym stal noszonego przezeń katany raz po raz rozbrzmiewał w nań głowie pod postacią mrożącego krew w żyłach echa - artefakt przywódcy. Obraz nader realistycznego obrazu jednego z jeźdźców Apokalipsy przeniknęła do jego umysłu jakby pod postacią trucizny. Rozstając się ze swym byłym uczniem, upewnił się, że anioł był w stanie o własnych siłach wrócić się do miejsce swego zamieszkania, po czym sam poczynił odpowiednie kroki, ażeby puścić w obieg informacje o szaleńcu łaknącym artefaktu.
   Był w pełni świadom, że wpierw powinien powiadomić o tym precedensie Dowódcę Zastępu,  jednakże nie uczynił tego od razu. Zanim zdobył się na ten ruch, przy użyciu swoich skrzydeł, wrócił do posiadłości nad jeziorem. To nie Hersha powinien dowiedzieć się o tym najpierw, wszak w ogniu zagrożenia znajdował się niezwykle ważny dla skrzydlatego społeczeństwa przedmiot. Posiadając wiadomość o jego tymczasowym posiadaczu, bezzwłocznie udał się do pomieszczenia, które od wiele lat służyło mu jako gabinet. Szczęście mu dopisało. Kałamarz i pióro spoczywały na stoliku; zapewne nie odłożył ich na swoje miejsce po ukończeniu prac nad przepisywaniem jednej z ksiąg. Dobył z szuflady pusty pergamin i wnet napisał krótki, aczkolwiek rzeczowy list do innego przedstawiciela swojej rasy.
   — Ikar. — Przywołał do siebie tchórzliwego kromstaka. Zwierzę wyjrzało z ukrycia. Pociągnęło nosem, po czym podeszło do anioła. — Pamiętasz miejsce, które ci niegdyś wskazałem? Teleportuj się do niego i dostarcz ten list pod same drzwi dworku. — Wydał gryzoniowi krótką instrukcje. Nie musiał wchodzić w bezpośredni kontakt z właścicielem tegoż domostwa. Ufał, że Zwierzchność nader często opuszczał swój dom i dojrzy kopertę zaadresowaną nań na wycieraczce, zanim wieść zwarta w niej trafi do uszu innych pobratymców.
   Po tym, jak uwiązał do łapki Ikara wiadomość, a ten zniknął z zasięgu jego spojrzenia z sprawą wcześniej wspomnianej umiejętności, wyszedł na werandę i znowu rozprostował skrzydła.
  Chociaż niezbyt często się tam zapuszczał, mniej więcej wiedział, gdzie leży dom zamieszkały przez Dowódcę, wszak była to w gruncie rzeczy jeden obiekt nadający się do zamieszkania na bagnach i tam też się udał. Trafił niemal od razu. Przy lądowaniu zgubił kilka piór, jednakże nie zwrócił na to uwagi.
  Przystanął przy samych drzwiach. Założył dłoń w pięść i zetknął z nimi parokrotnie knykcie, oczekując szybkiej reakcji, aczkolwiek wraz z kolejnymi uderzeniami serca napływała do niego świadomość, że przełożony mógł znajdować się w innym miejscu.
   Nie straciwszy resztek nadziei, zapukał ponownie. I wtem usłyszał dobiegające z wnętrza budynku kroki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.19 22:08  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
W ciągu ostatnich dni więcej go nie było jak było. Na obrzeżach Edenu roślinność zaczynała obumierać i jako dowódca miał wręcz obowiązek w pierwszej kolejności znaleźć źródło tego okropieństwa, przy jednoczesnym wykluczeniu wszelakich chorób. Dzisiaj był pierwszym dniem, który mógł spokojnie określić mianem "wolnego", i choć początkowo zapierał się zarówno nogami jak i rękoma, że nie potrzebuje wypoczynku, ostatecznie i on odpuścił, zdając sobie sprawę że do niczego się nie przyda, jeżeli jego ciało nie zazna spokoju i snu.
A sen miewał naprawdę twardy, dlatego też dopiero po kilku dłużących się chwilach dotarło do niego, że rzeczywiście ktoś puka do jego drzwi, a nie jest to jedynie wytworem jego sennego umysłu. Poderwał się gwałtownie z łóżka, rozglądając z nutą paniki, jakby dach walił mu się na łeb.
Drzwi.
Odrzucił koc na bok i podniósł się, pospiesznie kierując na dół, choć zaspanie nadal go trzymało mocno swoimi objęciami. Niemal wpadł na stół i krzesła w kuchni, którą mijał, nim wreszcie dopadł do drzwi. Odbezpieczył je i uchylił, niepewnie spoglądając kogo niesie w jego strony. Do tej pory praktycznie nigdy nie miewał gości. Wszyscy doskonale wiedzieli, że Hersha nie lubi i nie chce, by go odwiedzano. Tylko nieliczni, ci bliżsi mu, znali prawdę, która stała za takim a nie innym zachowaniem. Jego przeklęta moc. W ten sposób wierzył, że ryzyko skrzywdzenia innych spada do niezbędnego minimum. Dlatego też wpatrywał się zaskoczony w złote spojrzenie wyższego od niego anioła, jakby po raz pierwszy w życiu widział, zupełnie zapominając o języku w gębie i dobrych manierach.
- A.... - wydał z siebie cichy dźwięk, instynktownie sięgając do swojej rozczochranej fryzury, by chociaż trochę ją wygładzić i nie straszyć aż tak swoim wyglądem.
- Nascela... jak dobrze pamiętam? Co tutaj robisz? - zapytał, dopiero po chwili reflektując się, że nadal stoi przy uchylonych drzwiach, jakby bał się, że drugi anioł jest jakimś włamywaczem, który czyha na jego kosztowności, których rzecz jasna Hersha nie posiadał.
Maniery, Hersha, maniery.
Otworzył szerzej drzwi, zapraszając go tym samym do środka.
- W-wejdź proszę. Przepraszam, zaskoczyłeś mnie. - dodał cicho, mając nadzieję, że wręcz nienaturalnie blada cera zatuszuje jego zażenowanie swoim własnym zachowaniem. Trzymał się jednak od gościa na bezpieczną odległość, w żadnym wypadku nie chcąc go nawet przypadkiem dotknąć. Co prawda jego moce były nadal zablokowane, ale nie można przecież kusić losu.
- Co cię do mnie sprowadza? Napijesz się herbaty?


Dom na odludziu PC6kp6x
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.01.19 23:57  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
Słysząc odgłos zbliżających się do drzwi kroków, ulżyło mu, gdyż naprawdę zaczął się obawiać, że Dowódca, zajęty swoim sprawunkami, nie przebywał w swojej... posiadłości, jeżeli takim mianem mógł nazywać skromny gmach budynku. Poczynił kilka kroków w tył, gdy drzwi budynku stanęły przed nim otworem.
  Zdziwienie uwidocznione w mimice twarzy anioła wskazywało na to, że mężczyzna rzadko miewał gości, zatem Nascela odczekał kilka chwil, aby ten oswoił się z perspektywą gościa u swego progu. W ramach potwierdzenia tożsamości zaledwie skinął delikatnie głową.
  Usłyszawszy "-W-wejdź proszę." przez chwilę się zawahał. Ciepłe powietrze bijące od wnętrza przybytku stało się dla niego pokusą, gdyż zimny wiatr chłostał mu kark i dziury w tylnej części odzienia, gdzie jeszcze niedawno widniały skóry, ale nie skorzystał za zaproszenia Hershy. Cel jego wizyty nie był powiązany z dotrzymaniem mu towarzystwa. Mieli powinności względem swoich zwierzchników i Edenu. Na ich barkach spoczywało bezpieczeństwo ich pobratymców, zatem Nascela nie byłby w stanie przełknąć nawet łyka herbaty. W jego głowie nadal, jakby echem, pobrzmiewało żądanie cudacznego jegomościa na wierzchowcu.
  — Nie przybyłem tutaj po to, aby pić herbatę — rzekł. Nie miał czasu na wymianę uprzejmości, zatem od razu przeszedł do sedna. Nic innego w tym momencie się nie liczyło bardziej od faktu, że życiu archanioła zagrażało niebezpieczeństwo. — Będąc przy strumieniu natknąłem się na istotę, jakby żywcem wyjętą z apokalipsy św. Jana. Upodobniła się do Śmierci — zdał mu krótką relacje ze starcia.
  Pierwszy raz od chwili pojawienia się jeźdźcy nadał mu imię, aczkolwiek nie był pewny, czy faktycznie ma prawo powoływać się  w tym przypadku na Biblię. Nie wierzył, aby to Bóg wystawił ich na taką ciężką próbę. Już dawno poddawał wszelkim wątpliwościom jego powrót, a teraz to. Czy mieli to traktować jako długo wyczekiwany znak od Pana, a może pojawienie się Śmierci wiązało się za zapowiedzią rychłego końca świata? Nie wiedział, dlatego też nie poruszył tego tematu przy swoim Dowódcy, zamiast tego skonfrontował swoje spojrzenie z jego spojrzeniem.
  — W zamian za zwrócenie spokoju wszelkiemu istnieniu zamieszkującemu Eden zażądała artefaktu archanioła — uzupełnił swoją wypowiedź, oczekując rychłej reakcji przełożonego. Jego wyraz twarzy mówił jedno - nie zawiedź mnie.
  Uczynił kilka kroków w przód, przekraczając próg domu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.02.19 0:39  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
Zmarszczył delikatnie brwi słysząc słowa drugiego anioła. Mimo to jego twarz, o dziwo, nadal pozostawała spokojna i niewzruszona, jakby ktoś wykuł ją w lodzie. Zrobił krok w tył, uchylając jeszcze szerzej drzwi, by go wpuścić do środka.
- Ponawiam zaproszenie. Wejdź proszę. - jego ton był uprzejmy, acz na tyle stanowczy, by Nascela zrozumiał, że Hersha wręcz nalega, aby wszedł do niego do domu i że chce słyszeć odmowy.
- Pośpiesz i emocje są złymi doradcami. - dodał już nieco łagodniej, zamykając za nim cicho drzwi. Skierował swoje kroki w głąb domu, do pomieszczenia które służyło zarówno jako kuchnia oraz jadalnia, wskazując otwartą dłonią jedno z czterech krzeseł, by jego gość spokojnie zajął miejsce, samemu zaparzając wodę na herbatę.
Milczał, kiedy wykonywał tę czynność, nawet nie spoglądał na swojego gościa, ale jedno było pewne. Wystarczyła krótka chwila, aby jasnowłosy dobudził się, ponownie przybierając maskę dowódcy zastępu, czyli poważnego i stonowanego osobnika.
Widocznie nie było mu dane cieszyć się wolnym dniem.
Zalał herbatę w dwóch kubkach i wrócił do stołu, stawiając jeden przed Nascelą, siadając na przeciwko niego. Objął naczynie obiema dłońmi, i wbił wręcz blade spojrzenie w swojego rozmówcę.
- A teraz, zacznij wszystko od początku. Powiedz mi wszystko, z każdym szczegółem, jaki zapamiętałeś. - nie spuszczał z niego swojego wzroku, wyczekując na drogocenne informacje.
Hersha, oczywiście jak każdy inny anioł, był wierny Stwórcy, znał Biblie wręcz na pamięć, znał wszystkie dzieje świata. W końcu był jednym z pierwszych aniołów, jakie kiedykolwiek powstały. Był Aniołem Śmierci, ale nawet on nie potrafił uwierzyć, że ktoś kto podaje się za jednego z Jeźdźców Apokalipsy nie jest jedynie pozerem, fałszywym prorokiem, kimś, kto stanowi zagrożenie z własnej woli, a nie jakiś wyższych, boskich celów.
Nie musiał znać wszystkich szczegółów, aby czuć nieprzyjemny dreszcz biegnący wzdłuż jego kręgosłupa. Szykowało się coś wielkiego, i zdecydowanie nie będzie to przyjemne.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.02.19 0:15  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
Wszedł do środka, ale spokój, którym emanował Dowódca nie przypadł mu do gustu. Z reguły nie podważał decyzji Zwierzchności i Archanioła, ale przez kilka ostatnich miesięcy dostarczyli mu wielu powodów do obawy. Jedną z takowych była nominacja Hershy na to odpowiedzialne stanowisko. Bowiem wątpił, ze ktoś, kto prowadził pustelniczy tryb życia był  stanie udowodnić swoim podwładnym, że jest odpowiednim istnieniem na właściwym stanowisku. Po przykrych wydarzeniach, które rozegrały się z inicjatywy Matatrona, anielskie społeczeństwo dużo straciło w oczach mieszkańców Desperacji.
  —  Życiu Archanioła zagraża niebezpieczeństwo. Nie wiem, czy to czas na ukazywanie gościnności — oświadczył po chwili, dzieląc się z drugim aniołem swoim spostrzeżeniem. Co prawda miał rację - nie powinni działać w pośpiechu, ani tym bardziej pod wpływem emocji, ale z tego, co obiło mu się o uszy, obecny Archanioł słynął z przesadnej dobroci, która nie była dobrym doradcą w kontakcie z wrogami.
  Ulokował w mężczyźnie natarczywe spojrzenie, gdy ten postawił na blacie naczynia. Nie wykazał zainteresowania ani nimi, a nich ich zawartością, chociaż niewątpliwie w obliczu gościnności swojego pobratymcy powinien wydobyć z gardła chociażby krótkie: dziękuję. Wiedział bowiem, że zetknięcie dłoni z kubkiem przyniosłoby ukojenie zmarzniętym opuszką, a przełknięcie ciepłego napoju ogrzałoby całe ciało, jednakże nawet ni drgnął wyprostowany jak struna.
  —  Udałem się nad strumień w ogrodach, aby uporządkować drzewo, które zaburzyło jego nurt po ostatnich pogodowych anomalii. Towarzyszył mi Liriell. Wpierw zostaliśmy zaatakowaniu przez olbrzymie stworzenie, jednakże kilka chwil później naszym oczom ukazała się postać imitująca jeźdźca Apokalipsy. Wyglądała jak Śmierć z ewangelii Św. Jana. Po szybkiej wymianie ciosów, odjechał, pozostawiając po sobie pamiątką w formie osłabiania oraz pobrzmiewających w naszych głowach słów - artefakt przywódcy zrelacjonował krótko, niemalże pozbawionym jakikolwiek oznak wcześniejszych emocji tonem.
  Nadal nie tknął podstawionego mu przez Hershę naczynia. Naprawdę uważał, że to nie czas, ani miejsce na tego typu przyjemności.  
  Nie mógł pozbyć się wrażenia, że był to wyczekiwany przez wszystkich sygnał nadany przez Boga, a jeżeli tak -  co chciał osiągnąć powołując do życia istotę zwiastującą rychły koniec świata? Kolejny etap apokalipsy, a może chciał definitywnie rozstrzygnąć losy świata, przekreślić swój dorobek, który stworzył?
  Nascela od początku wstąpienia na ziemski padół nie był skory obdarzyć Stwórcy wcześniejszym zaufaniem i obecna sytuacja bynajmniej nie umocniła go w wierze. Wręcz przeciwnie. Gromadziło się w nim coraz więcej wątpliwości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.19 21:48  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
W przeciwieństwie do drugiego anioła, Hersha nadal emanował wręcz irytującym spokojem, jakby perspektywa realnego zagrożenia w żadnym wypadku nie odcisnęła na nim jakiegokolwiek piętna. Albo po prostu bagatelizował problem. Prawda była jednak taka, że rozumiał doskonale słowa Nasceli oraz jego obawy, ale nie mógł pozwolić sobie, by jakakolwiek kropla strachu przejęłaby nad nim kontrolę odbierając tym samym możliwość logicznego myślenia.
Uniósł kubek i upił nieco ciepłej herbaty, czując jak przyjemnie rozlewa się po jego przełyku.
- To wszystkie informacje? - zapytał ze spokojem, odstawiając naczynie. Złączył ze sobą palce na stole i odetchnął cicho przez nos, uśmiechając się delikatnie.
- Rozumiem twój pośpiech, ale spróbujmy zebrać to, co mamy i logicznie to argumentować. Po pierwsze, nieznana istota potrzebuje artefaktu przywódcy. Ale nie podała terminu ewentualnego spotkania, ani miejsca jak mniemam. Po drugie, nie neguję że archaniołowi zagraża niebezpieczeństwo, ale.... pamiętaj, że mówimy o najwyższym z aniołów. Nie należy do najsłabszych anioł, dodatkowo ów istota nie ma bladego pojęcia gdzie się znajduje. Gdyby tak było, nie uważasz, że w pierwszej kolejności udałaby się bezpośrednio do niego, by wyrwać z jego palców artefakt, zamiast nękać inne anioły? Wniosek jest prosty. Nie wie, gdzie szukać artefaktu. Nie wie, kto go ma. Albo nie wie, jak znaleźć Laviaha. Przypuszczam, że zostaliście zaatakowani tylko dlatego, że znaleźliście się w złym miejscu o złej porze. Brzydko ujmując, napatoczyliście się mu. - zamilkł, robiąc krótką przerwę, by upić parę kolejnych łyków i skroplić nieco wysuszone gardło.
- Dalej. Nie mamy pojęcia kim jest ta istota. Może być każdym. Może być rzeczywiście samą Śmiercią o której pisał Św. Jan, ale równie dobrze może być zwykłym impostorem, niczym więcej. Nie popadajmy ze skrajności w skrajność. - ponownie uśmiechnął się do niego, odwracając głowę nieco w bok, spoglądając przez okno.
- Jak już mówiłem, nie neguję ewentualnego zagrożenia. Ale też nie panikujmy. Tak naprawdę nic więcej nie wiemy o tej istocie. Nawet nie wiemy, gdzie jej szukać. Mogła skryć się w lasach Edenu, ale równie dobrze udać na Desperację bądź na tereny nieznane. Oczywiście poinformuję o tym zdarzeniu zarówno archanioła jak i Zwierzchność. Do tego wzmoże patrole na granicy, gdyż bezpieczeństwo braci i sióstr jest najważniejsze, ale też na tę chwilę nie można nic więcej zrobić. Nie będę ryzykować wysyłając najlepszych na Desperację, by szukali igły w stogu siana. Wolałbym pozostawić ich w Edenie, na wypadek, gdyby istota ponownie się pojawiła. Myślę, że jeżeli rzeczywiście zależy jej na artefakcie przywódcy, to prędzej czy później ponownie do nas zawita. Wolałbym być w pełni przygotowany na to spotkanie.
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.02.19 23:12  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
Nascela przyglądał się Hershy, niemniej nie mógł uwierzyć w to co, co słyszał. Choć rozumiał, dlaczego Dowódcy towarzyszył spokój, trudno mu było pojąć, dlaczego tak błędnie przeanalizował sytuacje. Przymknął na chwilę powieki w celu przeanalizowania zasłyszanych informacji, a po chwili z jego ust uleciało ciężkie westchnienie. Powrócił myślami do rzeczywistości, do czego przyczynił się aromat herbaty.
  Ujął kubek w obie dłonie. Ciepło porcelanowego naczynia pobudziła do życia układ krążenia. Mimo wcześniejszego oporu przybliżył krawędź kubka ku twarzy i skosztował w kilku łykach jego zawartości, po czym odstawił go z powrotem na zdezelowany blat.
  — Skąd ten niedorzeczny pomysł, aby przeszukać Desperacje? Już bardziej korzystnym rozwiązaniem byłoby przeszukanie Edenu wzdłuż i wrzesz. Nie zapominajmy, że wśród naszych pobratymców jest wielu takich, którzy w razie ataku nie potrafiliby się obronić przed nagłym atakiem. Naszym obowiązkiem jest zapewnienia im bezpieczeństwa. Ponadto nie twierdzę, że Archanioł jest całkowicie bezbronny, wszak dzierżyć najbardziej odpowiedzialne stanowisko, niemniej uważam, że w starciu z nieznana siłą nie da sobie rady w pojedynkę. Ja i Liriell ledwo dotrzymywaliśmy kroku tej istocie — rzekł. Śmiał twierdzić, że jegomość na koniu dysponował całkiem potężną mocą, skoro udało mu się przedostać do ogrodów niezauważonym. I wywołać w obu aniołach poczucie bezradności. — Skoro wiemy co jest celem tego osobnika, nic nie stoi na przeszkodzie, ażeby w ramach bezpieczeństwa zapewnić odpowiednią ochronę Archaniołowi, wszak to tylko kwestia czasu, kiedy istota na koniu dowie się, gdzie szukać naszego przywódcy. Zastosowanie środków ostrożności nie zawadzi. Ponadto artefakt w tej chwili nie znajduje się we władaniu Archanioła. Zanim udaliśmy się na wyprawę w celu zdobycia terenów pod azyl, powierzył go Jaheelowi — odrzekł po chwili. Nie sadził, że Zwierzchność zwrócił przedmiot swojemu przełożonemu. Od czasu ich powrotu minął niespełna tydzień, podczas którego do Edenu zajrzała wichura. Jej skutki nadal były widoczne gołym okiem. Zasięg zniszczeń dał się im we znaki.
  Wstał z zajmowanego przezeń krzesła i przyjrzał się z uwagą Hershy. Po rozmowie z nim miał zamiar udać się na patrol. W końcu dziś wyznaczono mu pod opiekę północy rewir.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.19 0:51  •  Dom na odludziu Empty Re: Dom na odludziu
Pokręcił delikatnie głową wprawiając w lekki ruch jasne włosy, choć na jego ustach nadal widniał delikatny uśmiech.
- A na ile procent masz pewność, że jest na terenach Edenu? Żadnej pewności w tej kwestii nie ma, więc trzeba zakładać kilka możliwości. Również taką, że już dawno nie ma go na naszych ziemiach. - sam wstał w momencie, w którym drugi anioł to uczynił, sięgając po swój kubek, w którym nadal znajdowała się w połowie wypita herbata i odstawił go na blat szafek.
- Źle mnie zrozumiałeś. Jak już mówiłem, najważniejsze dla mnie jest bezpieczeństwo naszych braci oraz sióstr, więc dołożę wszelkich starań, by zapewnić im ochronę. To się również tyczy archanioła, co jest raczej logiczne. Jednakże widzę, że pojawił się problem z artefaktem, hm. - uniósł dłoń i potarł podbródek w zamyśleniu. Rzeczywiście, brak dokładnej lokacji artefaktu nieco utrudniał sytuację. Będzie musiał jak najszybciej się nią zająć. Tak na wszelki wypadek. Nie chciał kusić losu. Zwłaszcza złego losu.
- Dobrze, spróbuję się z nim skontaktować i określić dokładną lokalizację artefaktu. Najlepiej będzie ukryć go w podziemiach góry i zapieczętować wejście. Tak na wszelki wypadek. Tam będzie bezpieczny a i nikogo nie narazimy na zbędne niebezpieczeństwo, jeżeli ktoś nie będzie miał go przy sobie. - uniósł głowę i ponownie spojrzał na ciemnowłosego, przechylając głowę delikatnie w bok.
- Dziękuję za informacje. Obiecuję, że od razu się tym zajmę. Najpierw skontaktuję się z Laviahem oraz Jaheelem, a następnie wzmoże patrole. W razie, gdybyś dowiedział się czegoś nowego, bardzo proszę cię, abyś informował mnie na bieżąco. - od razu bez zbędnego czekania sięgnął po pergamin, na którym zamierzał napisać stosowne wiadomości, które w następnej kolejce zamierzał dostarczyć do aniołów.
Czekało go naprawdę sporo pracy.

/zt/
                                         
Hersha
Dowódca Zastępu
Hersha
Dowódca Zastępu
 
 
 

GODNOŚĆ :
Hersha. Ten, który przynosi śmierć.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach