Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

G͓̽o͓̽d͓̽n͓̽o͓̽ś͓̽ć͓̽:͓̽
Argus/Argos

͓̽P͓̽s͓̽e͓̽u͓̽d͓̽o͓̽n͓̽i͓̽m͓̽:͓̽ Tak naprawdę każde imię jest jego pseudonimem. Nazywali go jak chcieli, jedynie dwóch ludzi wysiliło się bardziej by nadać mu imię z prawdziwego zdarzenia - Argos i Hekke. Ostatecznie pierwsze przyjął jako imię, choć sam już nie jest pewien jak powinno się je wypowiadać (czt. robi to na przemian), drugim tylko czasami się przedstawia prawdopodobnie niszcząc w ten sposób wizerunek każdej osoby z inicjałami AH.
͓̽P͓̽ł͓̽e͓̽ć͓̽:͓̽ Facet
͓̽W͓̽i͓̽e͓̽k͓̽:͓̽ Niby ma to 23 lata, ale wygląda i zachowuje się jakby miał ledwie 17. Nie chcąc brzmieć na kompletną gównażerię względem innych desperatów twierdzi, że ma 123. Co roku.
͓̽Z͓̽a͓̽w͓̽ó͓̽d͓̽:͓̽ Jeżeli już się czymś kiedyś z nieprzymuszonej woli zajmował, to pełnił rolę czegoś w rodzaju lokalnego detektywa – czasami odpalono mu towar gdy rozeszło się, że umie dochodzić do rzeczy doprawdy ciężkich do pomyślenia. Choć nieraz zostawiano go na lodzie z problemami przez wiedzę, której nie powinien był nigdy poznać. Teraz może co najwyżej sprzedać komuś niedopracowane plany na przeprowadzenie inkwizycji, które znalazł pod cudzym łóżkiem.
͓̽M͓̽i͓̽e͓̽j͓̽s͓̽c͓̽e͓̽ ͓̽z͓̽a͓̽m͓̽i͓̽e͓̽s͓̽z͓̽k͓̽a͓̽n͓̽i͓̽a͓̽:͓̽ Desperacja.
͓̽O͓̽r͓̽g͓̽a͓̽n͓̽i͓̽z͓̽a͓̽c͓̽j͓̽a͓̽:͓̽ Niby zgranie się z nim jest rzeczą ciężką, ale z racji iż on sam potrafi skutecznie wgrać się do wygodnego folderu, zaciągnął się do KNW.
͓̽S͓̽t͓̽a͓̽n͓̽o͓̽w͓̽i͓̽s͓̽k͓̽o͓̽:͓̽ Profesjonalny wku… kapucyn stworzony chyba jedynie dla przykładu indywiduum na liście do wytknięcia dla Ao. Tak, po prostu kapłan.
͓̽R͓̽a͓̽s͓̽a͓̽:͓̽ Wymordowany
͓̽R͓̽a͓̽n͓̽g͓̽a͓̽:͓͓̽̽ Opętany.



͓̽M͓̽o͓̽d͓̽y͓̽f͓̽i͓̽k͓̽a͓̽c͓̽j͓̽e͓̽ ͓̽g͓̽e͓̽n͓̽e͓̽t͓̽y͓̽c͓̽z͓̽n͓̽e͓̽:͓̽
*Jad. W bardzo nietypowym rozmieszczeniu i działaniu, jego geny tu kompletnie zmutowały i po przemianie posiada 35 jadowych kolców. Za 20 z nich robią pazury u nóg i rąk z podpiętymi „pojemniczkami” z trucizną. Cztery to zęby – dodatkowe, ukryte kły, dwa u góry i dwa na dole, które reagują na wgryzanie się i wywołują silną reakcję ślinianek, mieszając wydzielinę ze spienioną śliną. Jeden duży kolec niczym u skorpiona, którego same dźgnięcie wydawałoby się bardzo groźne, ukryty w gęstym ogonie. Para odchodzących z karku solidnych, silnych odnóż, nie dłuższych niż 0,5m, imitujących nogogłaszczki. Pozostałe występują na ośmiu pozornie delikatnych, cienkich ale sztywnych odnóżach, na których może się jednak udźwignąć. Dodatkowe odnóża może je wywołać w formie ludzkiej, jednak nie mają one wtedy żadnych jadowitych właściwości, są mniejsze i trudniejsze do udźwignięcia dla Argosa, dlatego nie jest w stanie utrzymać ich bez przemiany zbyt długo. Działanie wydzieliny zależy od ilości kolców, jaką uda mu się trafić ofiarę. W przeciętnej sytuacji, dla osoby o wadze do około 90 kg wszystkie w przedziale 48 godzin równa się doprowadzeniu na stan granicy życia i śmierci, czego przeżycie zależy od indywidualnej wytrzymałości lub po prostu szczęścia. 30-34 to zagrożenie życia, silne skurcze, drgawki i odrętwienie. 29-21 Możliwe omdlenie nawet na kilka godzin. 20-15 Mocno odczuwalne zatrucie, zaczynają się omamy. Od 15 zaczyna się krwioplucie i mdłości. 5 – otępienie i osłabienie połączone ze zmęczeniem, plus zaćmienie logicznego rozumowania na dobre kilka-kilkanaście minut. Dużo może zależeć od kategorii wagowej, a niedorosłe lub mniej wytrzymałe jednostki w kwestii zagrożenia życia oscylują już w granicach 20. Przeliczenie wygląda prosto; 35 = 90kg, czyli 1 = 2.6kg. Oznacza to, że dzieci są w największej grupie ryzyka.
Oczywiście, truciciel musi oszczędzać na swojej naturalnej broni. Gdy chodzi o wspomniane 8 sztywnych odnóży, każde z nich jest jednorazowe, użyte raz odpada i musi odrosnąć na nowo, oczywiście na ogół bez znieczulenia. W każdym z resztą miejscu gdzie są gruczoły jadowe, odnowienie ich wymaga bólu i ba, traci wtedy krew, gdyż w tych zachodzą dosyć nienaturalne reakcje i ściany gruczołów muszą zostać odnowione. Nawet jakby zachciało mu się kogoś lub coś w ten sposób uśmiercić, jego samego kosztuje to dużo wysiłku i autoimmunologicznych obrażeń. Jeżeli użyje całej 35, prawdopodobnie sam będzie czuł się na wycieńczeniu jak pies struty przez złośliwego sąsiada. Stan zatrucia utrzymuje się około 48 godzin.
Jeżeli przeciwnik jest powyżej podanej wagi, analogicznie uśmiercenie go normalnie nie wchodzi w grę. Gdyby nie to, że… Argos jest w stanie odsączać  własny jad i go bezczelnie wykorzystać. Oczywiście na tych samych zasadach, co przy wbijaniu się w czyjąś skórę, więc nadal nie jest to dla niego wygodne.
Maksymalnie 10 kolców na post. Jest to czas na reakcję organizmu do wytworzenia kolejnych porcji jadu.
*Fenomenalny słuch, głównie w formie zwierzęcej. Gdy porastają go kudły nie musi chronić skóry przed słońcem, a zaczyna odbierać fale dźwiękowe z otoczenia przy pomocy części z nich, przez co słyszy nieco podwójnie – najpierw trafia do niego czysty dźwięk z dużych odległości i dowolnej strony, którego odczuwa „w głowie” w sposób podobny do niektórych opisów halucynacji. Dźwięk do uszu dociera później i nie jest aż tak dokładny, ponieważ musi przejść przez ucho wewnętrzne i zostać więcej razy przetworzony. Teoretycznie tą drogą dźwięki w jego głowie powinny się wzajemnie zagłuszać, dlatego też to, co słyszy najwyraźniej zależy od nakierowania uwagi na konkretny odgłos. Potrafi w ten sposób zlokalizować pochodzenie najmniejszego szmeru przecinanego powietrza z dokładnością do średnio kilku setnych milimetra, w zależności jak blisko się on znajduje. Innymisłowy jest prawie nie do podejścia, bo w każdej chwili wie skąd nadchodzi atak, choćby wystrzeliło się w jego kierunku przedmiot wielkości igły. De facto jednak mniejszy przedmiot = mniejszy opór, cichszy dźwięk, późniejszy czas reakcji, mniej czasu na unik.
Jego potencjalni przeciwnicy, logicznie z resztą, zwykle doszukują się fenomenu w jego wzroku, jak wpływu ilości oczu czy innych sharinganów. Łączy się to z faktem, iż porusza nimi dość nerwowo, szczególnie podczas starcia. Jest to jednak spowodowane powyższym faktem – cały czas desperacko pilnuje swoich ślepi, bo nieraz mu się po nich dostało co powoli zaczyna wywoływać w nim coraz silniejszą obsesję.
W rzeczywistości ilość oczu w formie zwierzęcej nie wpływa aż tak dobrze na jego postrzeganie. Tylko jedną parą widzi normalnie.
Warto dodać, że Argus nie zdaje sobie sprawy, że jego słuch jest aż tak inny. No bo skąd. Wie, że potrafi niezwykle szybko reagować i ma „chyba lepszy słuch” bo wie, o czym ktoś rozmawia szeptem 100 metrów dalej w przeciwieństwie do przeciętnej osoby z którą rozmawiał. Mimo tego myśli, że słyszenie w ten sposób jest całkowicie normalne a inni są po prostu mniej uważni.
Ma to jednak swoją cenę. Może nie najgorszy, ale niezbyt dobry nawet jak na człowieka słuch w humanoidalnej formie – niejednokrotnie prawie krzyczy, sądząc, że mówi normalnie. Szept również bywa problematyczny. Jest to spowodowane upośledzeniem błony bębenkowej na korzyść pajęczych genów i faktu, że zakrywanie całego ciała na co dzień częściowo utrudnia mu korzystanie z ulepszonego zmysłu.

Umiejętność pasywna (?)


͓̽U͓̽m͓̽i͓̽e͓̽j͓̽ę͓̽t͓̽n͓̽o͓̽ś͓̽c͓̽i͓̽:͓̽
- Dość rozbudowana tkanka mięśniowa, bynajmniej nie na pokaz. Na pierwszy rzut może nie wyglądać na tak silnego jak jest w rzeczywistości.
- Duża pojemność płuc sprawia, że wolniej się męczy. Przydaje się podczas dźwigania 48 kilogramów na plecach.
- Jak ma do tego środki to wyskrobie coś, wybazgra lub wyrzeźbi tak, że niebo i ziemia trzęsą się że takie możliwości manualne jeszcze na tym świecie istnieją. Ogólnie ma dość konkretne wyczucie estetyki.
+ bonusy

͓̽S͓̽ł͓̽a͓̽b͓̽o͓̽ś͓̽c͓̽i͓̽:͓̽
͓̽
- Mówi czasem dość niewyraźnie. Nie dlatego, że nie umie, bo umie, jak mu się chce. Po prostu pomija albo zmiękcza litery od czasu do czasu, choć to też element swego rodzaju taktyki. Nie pomyślałeś zawczasu i nie jesteś pewny, czy to co powiedziałeś jest sensowne/na miejscu/et cetera? Możesz z nawet niemałą dozą prawdopodobieństwa łudzić się, że rozmówca cię nie zrozumiał. Z drugiej strony jednak powtarzanie tego samego zdania bywa doprawdy upierdliwe.
- Choruje na bielactwo nabyte. Ręce, tułów i szyję ma gdzieniegdzie pokryte jaśniejszymi plamami, aktualnie najbardziej wyróżniają się na twarzy: jedna krecha z lewej strony na żuchwie, jedna na nosie, na środkowej części czoła nieco okrągła kropka i dwie w okolicach oka. Wpływ wirusa na jego ciało sprawia jednak, że jego choroba zmutowała i plamy pojawiają się tylko po dłuższym wpływie na jego skórę promieni słonecznych. Czyli można się śmiać, że opala się od tyłu. Wcześniej na jego ciele pojawiało się od słońca od groma pieprzyków, które zostały mu do dziś. Jednak od momentu, kiedy zaczął ‘pracować’ jako upozorowany wróżbita w pewnej wsi i podawano mu wątpliwej jakości narkotyki co by wzbogacić jego kreatywność i nielogiczną przekonywalność, zamieniło się to w powstawanie jasnych, piekących odbarwień. Wierzy, że to było powodem i właśnie dlatego tego zaprzestał.
- O mało niepisaty i nieczytaty. Tylko inteligencja i trochę szczęścia ochroniły go przed zostaniem analfabetą. Za późno zaczął się czegokolwiek uczyć i pisze dosłownie jak kura pazurem, a czyta tak, jakby wszystkie świstki i księgi świata zostały napisane przez lekarzy. Za wyjątkiem tego, co sam napisze, o dziwo... Można odczuć jakby posługiwał się jakimiś tajemniczymi hieroglifami, które tylko on sam jeden rozumie.
- Wolno biega. Wiecie – dodatkowy balast, krótkie nogi.
- Na dźwięk jakichkolwiek wystrzałów czy piorunów wariuje i mimowolnie ma silną chęć ulotnić się od nich jak najdalej.
- Mało kto wie skąd mu się to wzięło, ale nienawidzi zamknięcia. Nie jest to typowa klaustrofobia, bo do póki sytuacja jest kontrolowana mógłby sam zamknąć się i wysłać w paczce do Abu Dhabi. Jednak jeżeli ktoś by jego przymknął, wtedy na przemian trzepią nim szok, agresja, otępienie i wrażenie załamania.

͓̽W͓̽y͓̽g͓̽l͓̽ą͓̽d͓̽ ͓̽z͓̽e͓̽w͓̽n͓̽ę͓̽t͓̽r͓̽z͓̽n͓̽y͓̽:͓̽
Kurdupel z rychło 160cm wzrostu, choć nie aż taka znowu chudzina, bo figurę ma dość postawną i trochę mięśni w tych 70 kilogramach. Nie jest gruby. Typowy nietypowy typ o śniadej karnacji, z pewną dziwną anomalią objawiającą się jednoczesnym występowaniem na niej dużej ilości zarówno pieprzyków i prawie białych plamek. Najwięcej drobnych na dłoniach i stopach, na kostkach blizny po nieudanych kajdanach. Twarz z kolei nieokreślona, trochę jakby Hindus, choć oczy ma w kształcie występującym gdzieś pomiędzy europejskimi a azjatyckimi. Mieszaniec mieszańca. Czarne, zwykle dość długie i miękkie kudły odstają w zaskakująco dobrym ułożeniu. Na to, jaki ma kolor oczu odpowiedź jest (no kto by pomyślał) jedna: każdy. Doprawdy, jakby się przyjrzeć argusowym oczom, to zaczynają uderzać brązem od źrenicy, który stopniowo przechodzi z zieleni w błękit którego można by bardzo łatwo pomylić z szarością, podczas gdy granice tęczówek opiewają w granat.
Od góry do dołu ubrany jak Beduin albo arabski terrorysta. Strój gdzieniegdzie pozwiązywany, głównie czarny lub w ciemnych kolorach, wszystko szczelnie i bezpiecznie. Twarz i szyja obwiązane dużym, czarnym szalem a na dłoniach również czarne rękawiczki, na głowie kaptur. Niejednokrotnie ma też krucyfiksowe dodatki, jak peleryny z krzyżami czy inne kościelne szale. Musiał przywyknąć do gorąca w tej sytuacji, a nosi to wszystko by później jeszcze bardziej nie wyglądać jak krowa. Tak jest jednak głównie za dnia, gdyż nocą zdejmuje z siebie ile może, by choć trochę zabawić świat swoją kolorową facjatą.
----------------------------------------------------------------
„Hermes wiedział, że Argos był monstrum o stu wiecznie czuwających oczach, więc zabrał ze sobą flet. Uśpił grą Argosa, a potem odciął mu głowę.”
Smoczydło o stu oczach? Nie. Wytwór niczym nieokiełznanej, szalonej wyobraźni starożytnych? Nie. Pies-pająk.
Kreatura z wieloma wydłużonymi ślepiami o różnych, intensywnych barwach, usadowionymi w zaprawdę specyficzny sposób.  Sierść jakby mieszana; psia mieszająca się z nietypowym włosem niespotykanym u żadnego kręgowca. Z niektórych miejsc odrastają bardziej podłużne kępki, które lepiej absorbują dźwięk, jednak samo ich usunięcie nie odbierze mu słuchu – same receptory znajdują się pod skórą. Wyjątkiem może być fakt, że dźwięki, nawet zwykłego ciachania czegoś mogą być dla niego silnie wstrząsające, jeżeli jakimś cudem zrobi się to z kompletnego zaskoczenia i  Argus nie zdąży odwrócić uwagi od nich.  
Silne, około trzymetrowe odnóża, na których jest w stanie się podnieść i skoczyć na wysokość  nawet kilkunastu metrów stanowią dużą część jego wagi, choć wizualnie zdają się nie być aż tak tęgie – gubiąc je traci niespełna 50 kilo. Na ich końcach mieszają się z sierścią twarde i ostre haczyki, część z nich służy jako jadowe kolce. Owe kończyny  są w pełni przechowalne, co znaczy, że może spokojnie paradować sobie bez nich na widoku i wedle uznania, w jednej chwili je wyciągnąć.
Dodatkowe oczy za wyjątkiem sytuacji podrażnienia, zwykle nie mrugają. Zmieniają się co pół doby, połowa z nich zostaje otwarta, z rozłożeniem równomiernym w ten sposób, że z każdej strony głowy jest równa ilość otwartych i zamkniętych. Nawet, gdy śpi i główna para oczu jest zasłonięta, jakaś część jego mózgu jest czujna i reaguje na bodźce odbierane z zewnątrz. Co ciekawe, nie lubi sypiać gdy coś w zasięgu jego wzroku się porusza, choćby wskazówka zegara, gdyż jego umysł potrafi to wykorzystać i nawet nie tyle co go wybudzić to jeszcze wyprodukować mu kilkuminutowe koszmary z udziałem poruszającego się obiektu. Zmiany oczu są odruchem bezwarunkowym, jednak jeżeli w jego ciele zacznie się wydzielać adrenalina, wówczas otwierają się wszystkie. Plotki głoszą również, że możliwym jest na tyle skutecznie uśpić Argosa, by zamknął na raz wszystkie swoje ślepia. Bez użycia silnych środków jednak nigdy się to nie wydarzyło.
Każde z tych oczu za wyjątkiem głównej pary w kolorze brązowym nie widzi wyraźnie, może najwyżej odczytywać ruch, niejednokrotnie błędnie i bezpodstawnie. Obraz w nich czasem się niedokładnie nakłada, więc jest do tego powielony. To nie koniec, to co jest w stanie zobaczyć dodatkowymi oczami zależy od... koloru tęczówki. Tak, kątem oka ma podgląd jak wygląda świat po LSD. Ich jakakolwiek przydatność jest w głównej mierze uśpiona, dużo bardziej przymglona niż słuch w uszach, lecz na tej samej zasadzie - przy tak dużych różnicach po prostu jeden gen wygrał, a drugi pozostawił po sobie ślady.
Argos jest związany krwią z psowatymi oraz gatunkami pająków z rodziny skakunów.
Jego ubrania są w miarę możliwości dostosowane do przemiany, a postać zwierzęcia nie zmienia aż tak znacznie swoich proporcji, poza wysokością i wagą.
Zakryta grubą sierścią skóra nie reaguje na promienie słoneczne.

͓̽C͓̽h͓̽a͓̽r͓̽a͓̽k͓̽t͓̽e͓̽r͓̽:͓̽
Mała wyszczekana dzida, ale nie taka tępa. Posiada bogaty zasób słownictwa i nad swoją zdolnością do zirytowania wszystkiego co żyje panuje jedynie sprytem i niezwykłą przenikliwością. No… a przynajmniej atakuje innych samym sobą głównie gdy wie, że nie będzie potem musiał męczyć się z szykowaniem planu odwrotu. Jak ma do tego dobry humor potrafi podważyć prawie wszystko i wszystkich, nawet zdanie tych, z którymi z drugiej strony się zgadza, ot dla przykładu czy sprawdzenia wierzytelności danego słowa. Choć na pierwszy rzut oka sprawia wrażenie nawet przyjemnego, nieco dziecinnego gościa, w rzeczywistości jest niebezpiecznie amoralny i niemal bez poczucia ryzyka utraty godności, momentami z lekka szalony. Ta dysproporcja, te nietypowej urody oczy, ten promienny uśmiech, te groteskowo czarujące wrażenie niejednokrotnie zdołały kompletnie zaszokować potencjalnych nieszczęśników, którzy mieli do czynienia z prawdziwą naturą tego dziwaka. Ma hieni śmiech i dziwny, czarny jak jego dusza humor. Czarny czy może w jego wypadku po prostu chamski; w przeciwieństwie do pewnych samozwańczych zwyroli śmiejących się jedynie z daleka zdaje się, że byłby zdolny do ciśnięcia z niemal każdego trupa jaki mu się napatoczy pod nogi. Argumenty z serii „A jak ty byś się poczuł” w tej akurat sprawie kompletnie do niego nie trafiają; sądzi, że śmiałby się równie zajadłym tonem. Do pewnego momentu dystans do siebie jest przydatny gdy jesteś niskim, kolorowym dziwakiem. Spostrzegawczy i inteligentny, choć mądry już niezbyt, a empatia niejednokrotnie w jego życiu zahaczyła o zero. Zaradny, zawsze zdolny do uporządkowania siebie i innych jak najlepiej potrafi.
Żyje chwilą i kieruje się głównie swoimi trwającymi pragnieniami. Niejednokrotnie ma w sobie poczucie że pragnie przestrzegania danych rzeczy przez długi okres, lecz nie stoi to mu na drodze by w jednej chwili połamać wszystkie zasady jakie do tej pory uznawał. Robi to nie z powodu własnej myśli tylko odczuć, jakie stają mu przed wypolerowanym od patrzenia czubkiem jego własnego, egocentrycznego nosa. Potrafi przyczepić się do czegoś jak rzep i ciężko go wtedy zdjąć. Jest również chwilami nieco antyspołeczny, nie działa na niego w ogóle fakt, że cały świat i osoby które uznały go za bliskiego mogą mieć na jego temat złe zdanie. Choć jest w tym pewna wnęka – żyje tym, potrzebuje tego. Przeżyje samotność, niestraszna mu zła sława… ale właśnie. Od czasu do czasu chce być zauważony, źle się dzieje, gdy poczuje swego rodzaju dłużej trwające odrzucenie, bycie zignorowanym. Niejednokrotnie może zostać wrzucony do worka z etykietą „nie tykać patykiem, a w ogóle to nie patrzeć”, a i tak go to nie powstrzyma, ba, da więcej motywacji by zmusić delikwenta do tknięcia  i spojrzenia. Ale chyba nigdy nie przyzna się do takiej potrzeby.
Argus to sadysta, można to zauważyć gdy zdarza mu się przy akompaniamencie dreszczy patrzeć na rozpacz osoby topiącej się we własnym, wewnętrznym piekle. Jednak nie zawsze tak jest; na tym polu ujawnia się, że nawet on jakby miał w sobie nadal rychle pracujące części dobrego serduszka – wkurwi, złamie, zmiesza z błotem, dobije na amen, ale nieraz dobije po dobremu, ba, a nawet naprawdę potrafi pomóc komuś wyjść z cięższego stanu. Sam jest bardzo praktyczną osobą, potrafi w szybkim tempie ogarnąć dużo rzeczy i doprowadzić do ładu by zaspokoić swój perfekcjonizm, który nieraz ściska go wewnętrznie do ułożenia jak należy również kogoś innego. Tyle, że… nie powinno się go za to tak od razu wybielać. Nawet, kiedy pomoże, to niejednokrotnie zupełnie przestaje się interesować, kiedy sytuacja wspomaganej przez niego osoby się znacząco poprawi. Będzie albo obojętnym albo równie opryskliwym i zadufanym sobą. Jakiś czar pryska i dobry wizerunek staje się po prostu wspomnieniem, albo polem idealnym do stania się wizerunkiem najgorszym z możliwych.



͓̽H͓̽i͓̽s͓̽t͓̽o͓̽r͓̽i͓̽a͓̽:͓̽
Urodził się, zupełnie nieznaczący, mały szczyl do odstrzału, jakich nie brakowało na terenach Desperacji. Przeciętnie niewielka była codzienna przeżywalność tego rodzaju kruchej sztukaterii, jednakże on od początku miał do tego pewną, hm, przepustkę.
Matka. Stanowiła ochronę, nie matkę, którą nigdy nie zwykła się nazywać. Nigdy też wówczas bezimiennego bękarta nie zwykła nazywać synem, za wyjątkiem pobłażliwego określenia - „Pies-Pająk”, nie nadała mu imienia. Jak z resztą każdemu innemu z tej gromady, której do pełni poczytalności brakowało jedynie numerków. Może by tak było, gdyby matka je umiała. Wdowa, nie czarna wdowa, tak kazała się określać. Dzieciarnia ułatwiała Wdowie kradzieże i oszustwa w zamian za traktowanie jako użyteczne narzędzie. Rodziła i przygarniała dzieci, wykorzystywała, a potem zabijała gdy rosły i mogły zacząć stanowić potencjalne zagrożenie.
Każde dotychczasowe dziecko Wdowy było upośledzone lub niespełna rozumu. On za to był tym jedynym, który wręcz wydarł z możliwej puli genów wszystkie zapewniające inteligencję, składowane przez lata, nieużywane, wręcz już zakurzone. Pajęczyca nie przewidziała tego – a wręcz przeciwnie, uznała chuderlawego kurdupla za niegroźnego i użytecznego szczyla, co miało okazać się jej największym życiowym błędem.
Miał z początku czwórkę rodzeństwa; trzech starszych o kilka lat i jednego młodszego o parę miesięcy brata. O parę miesięcy, bo ich matka była w stanie wydawać na świat potomstwo cokolwiek częściej niż standardowo. Nie wystarczało jej to jednak a i znalazło się paru takich, którzy udając podnóżki z odpowiedniego drewna wykonane podporządkowywali się pajęczycy z lekkim tylko przymusem. Bo jedno trzeba przyznać – w okolicy ona jedna zdawała się pozornie zapewniać w jakiś sposób szansę na przeżycie mniej nikłą, niż gdyby pozostało się samemu. Z początku czarnowłosemu wydawało się, że jest jakoś zżyty z resztą ekipy ze wspólnego padołu, co jednak zupełnie mu minęło, gdy w wieku lat ośmiu zastał najstarszego z nich wiszącego na własnym gardle, dla którego dostosowanym sznurem była ręka matki.
Były wisielec ciśnięty o mur krwią odnowił poszarzałe cegły. Jak szybko zaczął próbować złapać haust powietrza... jak szybko poznał, że to aktualnie najgorsza tortura, jaką mogło nakazywać wykonać mu jego własne ciało. Duszność i uszkodzony kręgosłup, połączenie doprawdy felerne. A tak, mówili coś, że to nieszczęścia chodzą parami, co miało zwiastować także pojawienie się Argusa. Widząc, że delikwent nie może uciec z potrzasku, matka dźgnęła go jeszcze raz w klatkę piersiową. Wtedy przestał się ruszać.
Wtedy wszystko mu się rozjaśniło.
Gdy odeszła, przy jednym nad wyraz cicho konającym pachołkiem pojawił się drugi. A wszystko mogło trwać zaledwie parę sekund… delikwent miał jednak pecha, wykrwawiał się powoli. Gdy był już prawie pewien, że zginie w całkowitej samotności, szybko wytrzeszczył oczy i splunął krwią. Była to kwestia kilku sekund, nim uporządkował sobie w niknącym umyśle niewyraźny obraz sterczącego nad nim ciapatego piegusa.
Z trudem łapał powietrze, próbując ulżyć sobie chociaż trochę... szlag. Największą torturą nie był tu sam ból, a do czego zmuszał go własny organizm – niemożność walki o życie bez tlenu nakazywała mu podnosić klatkę piersiową to więcej i więcej, nie dając mu umrzeć, a produkując jedynie więcej cierpienia. A bez powietrza byłoby to znowu zaledwie kilka sekund. Ironia. Nie może być gorzej, nie może nie może nie może. A jednak.
- Ty… – Dotarło do uszu kilkuletniego czarnowłosego, teraz sterczącego nad przybranym „bratem”. Argus trącał go jedynie patykiem w odpowiedzi w milczeniu, jakby mimo zobojętniałego wyrazu twarzy sprawdzał co chwila, czy żyje. - Też-tak-skoń-czysz. – Patyk zatrzymał się o centymetr od ponownego szturchnięcia. Czarnowłosy nic nie powiedział i choć nie wyglądał na przejętego, zdawało się, jakby to do niego w jakiś sposób trafiło. Wtedy dźgnął go mocno w prawe ramię. Z jednej strony sprawiał wrażenie jakby tylko częściowo zdawał sobie sprawę z tej sytuacji, ale nie odczuwał już żadnego zrozumienia, żadnej empatii dla takich reakcji. Czuł się, jakby właśnie dopiero wtedy coś odkrył.
- Ja? – Już prawie zaprzeczył, ale wtedy zaczął kręcić ostrym kijem wetkniętym w ramię tamtego. Tak, to było to. Dowiedzenie się o sobie czegoś nowego. To był moment, kiedy zdał sobie z tego sprawę i nie śmiał nie wykorzystać unieruchomionego pechowca. Zignorował w tej chwili nawet fakt tego, czego się właśnie dowiedział nie tylko o sobie, ale i o matce. Nawet nie zorientował się, gdy jego organizm instynktownie zmaterializował dodatkowe odnóża. Odkrył coś jeszcze: ten stan wspomagał intensywność jego myśli. Chciał, by to trwało dłużej, aż czuł jak dreszcz przebiega mu po plecach gdy zaczął wbijać w gładką skórę młodzika swoje szpony. Zniszczona powoli przestawała być tak wspaniała, co nie zmieniało faktu, że chciał drzeć ją dalej, jak kawał starej szmaty.
I wtedy coś go tknęło. Dotychczas ofiara zdawała się usilnie znosić wszystkie katusze, ale teraz? Teraz jego wzrok był tak cholernie przerażony, wielokrotnie bardziej niż parę minut temu jeszcze, łzy zaczęły strumieniami spływać z oczu ofiary. Nie mógł nic więcej powiedzieć, ale w tych oczach wręcz malowało się jedno wielkie: „dlaczego?”. Argus nie rozumiał, ale nagle trafił go tak silny emocjonalny wstrząs, że w jednej sekundzie wszystkimi odnóżami przebił się na wskroś jego serce. Dobił go. Pozwolił odejść. Wpatrując się jak sroka w gnat dobre kilkanaście minut.
Nie chciał rozumieć czemu to zrobił, coś wewnątrz niego bez słów przekazywało mu, żeby więcej o tym nie myślał. O tym żalu w oczach, zdradzonych oczach, które pewnie miały go za kogoś wyjątkowego, które miały go za kogoś bliskiego, które… Dość! Przecież o tym masz kurwa nie myśleć!
Nim się zorientował, udało mu się podświadomie odwrócić uwagę od tego stanu, który wywołał w nim aż taki szok. Będziesz następny. Tak, pomyśl o sobie, Wdowa zaraz się zorientuje, zaraz śniada cera zblednie na amen.
Wiele się nie pomylił, bo to właśnie w tym momencie pojawiła się matka. Czy raczej to, co z niej zostało. Przytaszczone przez kolejne nowe pojęcie, pojęcie którego nigdy dotychczas nie znał. Czarne światło na pokrytej jasnym kurzem i brudem tego świata ziemi Desperacji. Jego ojciec, Growlithe.
W ten sposób przez pewien czas uczepił się go i żył depcząc po jego ogonie, poznając całą masę nowych, dziwnych dla niego rzeczy. Trwało to krótko, ale na tyle długo, by wzbudzić w nim chęć odkrywania więcej, a co z kolei zdołało go chociaż minimalnie ucywilizować. I właśnie. Pewnego dnia nie nadążył za ojcem, poszedł gdzieś dalej, pies go wie z resztą jak to dokładnie było, że nawet on nie był w stanie dosłyszeć nigdzie tych stawianych z konkretną specyfiką dźwięku kroków. Zgubił się, a odnalazły go jakieś świry i tak został ich wiecznie ućpanym jak pies zakładnikiem, żyjąc tak dobry rok i oferując usługi czegoś w rodzaju wróżbity dla jeszcze gorszych świrów którzy w to wierzyli. Po tym czasie jakoś udało mu się uciec i nie wiadomo dobrze, co w tym czasie robił, ale skończył w jeden sposób. Jako… o ironio, kapłan Kościoła.



͓̽D͓̽o͓̽d͓̽a͓̽t͓̽k͓̽o͓̽w͓̽e͓̽:͓̽
- Ma duży zasób słownictwa, co oznacza, że jak chce może mówić jak prostak, jak nie – jak wysoko postawiony polityk; zależnie od humoru. Na co dzień często wyraża się tym prostackim językiem z wplecionymi słowami z wyższej półki. Dziwnie to wygląda.
- Ma tatuaż złożony z dwóch poziomych kresek na zewnętrznej części prawej dłoni.
- Nie toleruje nieproszonego wchodzenia do jego pokoju.
- Wykazuje wyjątkową słabość do zapachów rzeczy i osób, które lubi, oraz większości twórczości w formie muzycznej lub wokalnej.
- Od kiedy przystąpił do KNW nie wiadomo, w co on tak naprawdę wierzy. Mówi o tym często lecz nieraz jakby pół żartem, pół serio. Ciężko go rozgryźć, sprawia wrażenie jakby on sam tego nie wiedział, ale mu to nie przeszkadzało, a wręcz przeciwnie. Zyskuje jednak satysfakcję z widoku zagubionych owieczek którym zasłonił oczy i zamknął w zagrodzie KNW, Bóg jeden wie z jakimi wyobrażeniami, więc kontynuuje to co robi.
- Zarzucano mu często, że za mało się modli. Od tej pory od czasu do czasu zamyka się z święconymi koralikami w pokoju i maluje coś albo struga. Potem okazało się, że jego ubiór jest za mało kapłański. To dodał do niego kilka niepotrzebnych pierdół, które w sumie  mu się spodobały. Niedawno wyszło, że jego wątpliwe czytanie obniża morale Kościoła, a więc zaczął robić pamięciówkę, przepisuje wszystkie teksty na swoje hieroglify lub gada bzdety które mu ślina na język przyniesie. Ale kiedy mu powiedziano że podwyższenie przy konfesjonale w którym dotychczas stawał zostanie odmontowane, bo „dla innych jest za wysoko”, po prostu dostał wk*rwa. Nadal z powątpiewaniem szuka pomysłu, żeby to obejść.
- Mimo swoich wątpliwych umiejętności w tej dziedzinie, czyta wszystko co mu się nawinie.
- Kiedyprzystąpił chciał najpierw zostać inkwizytorem, ale powiedzieli mu, że jest zbyt niski i chuderlawy, a tak naprawdę to był po prostu upierdliwie pyskaty i bez nerwów nie szło go wyszkolić.
- Dlatego na Desperacji bywa kojarzony, bo łazi nieraz gdzie nie powinien i najeżdża na ludzi z krucjatą szuka poparcia.
- Wiara czyni cuda, co nie? A on nadal próbuje wierzyć, że jeszcze urośnie. W sumie ma w tym trochę racji, bo większość życia bywało mu się w raczej kiepskich warunkach, a jego wirus niejednokrotnie pokazał, że potrafi zaskakiwać.
- W związku z wychowaniem się w nieprzyjaznych warunkach, ma bardzo lekki sen. Nie potrafi zasnąć na dłużej niż dwie godziny. Aktualnie sypia kilka godzin dziennie, ale albo w formie drzemek, albo budzi się kilka razy w ciągu snu i jakby nigdy nic gdzieś wychodzi, coś robi przez kilkanaście-dziesiąt minut a potem wraca do snu.
- Nie rusza go w żadnym stopniu widok tego jak został zniszczony świat, bo prawdę mówiąc to w tym się wychował, taki świat jest dla niego normą, nawet kojarzącą się z domem. De facto podobają mu się bardziej urokliwe widoki, lecz na przykład o ile coś tam słyszał o M-3 to nie potrafi sobie wyobrazić jak to w środku wygląda. Może mieć też problemy ze zrozumieniem działania różnych nowoczesnych technologii.



                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Przybywam przyczepić się mocy z jadem, bo generalnie ten rozbudowany opis jest dla mnie zagmatwany. Zacznę od prostszych rzeczy – przelicznik czasu działania na godziny nie ma opcji przejść na fabularnym forum. Musisz wziąć pod uwagę, że prowadzone fabuły, które formalnie mieszczą się w jednej dobie, mogą być prowadzone tygodniami lub miesiącami. Nie da się założyć, w którym momencie zdąży upłynąć 48 godzin, więc zwyczajnie odbiegamy od takiego systemu.
W tym przypadku przekładamy czas trwania na posty lub fabuły. Jako że bez sensu byłoby całkowicie paraliżować komuś postać na cały wątek, bo w zasadzie można by się pochlastać podczas pisania o niczym, więc w przypadku mniejszych dawek jadu ograniczenia przełożą się na posty. Proponuję trzy posty działania na ofiarę, a w przypadku śmiertelnej dawki, po której – jak sam napisałeś – twoja postać będzie trochę wrakiem, przeciwnik ma szansę na znalezienie odtrutki przez jedną fabułę, choć jego stan wyklucza go z walki, chyba że w tym beznadziejnym stanie zostanie dobity.

W przypadku kolców, które muszą odrosnąć po użyciu, nie za bardzo rozumiem, jak długo utrzymuje się ten stan. Napisałeś, że 48 godzin, więc wychodzi na to, że postać cierpi katusze przez dwa dni. W takim razie może akurat te z nich powinny regenerować się przez dwie fabuły? Poza tym wychodzi na to, że tylko podczas wykorzystania tych kolców, postać odczuwa jakieś skutki uboczne, a cała reszta funkcjonuje sobie już na luzie w rozpiętej bluzie. Wypadałoby jakoś ogarnąć ten stan rzeczy i może też ustalić, że w zależności od ilości wykorzystanych kolców, postać odczuwała skutki uboczne.

Jeżeli przeciwnik jest powyżej podanej wagi, analogicznie uśmiercenie go normalnie nie wchodzi w grę. Gdyby nie to, że… Argos jest w stanie odsączać  własny jad i go bezczelnie wykorzystać. Oczywiście na tych samych zasadach, co przy wbijaniu się w czyjąś skórę, więc nadal nie jest to dla niego wygodne.
Ta opcja jak dla mnie zupełnie odpada, bo wychodzi na to, że równie dobrze mógłby mieć pięćset kolców i wyjebać nimi w ofiarę, przy czym tu jedynym utrudnieniem jest to, że musi stracić czas na odessanie jadu, by ponownie zaatakować przeciwnika dodatkową dawką, która jednak pozwoli na powalenie go. Wychodzi na to, że część opisu o wadze przeciwnika jest tylko po to, by bezsensownie było go więcej i by na koniec okazało się, że w tym wszystkim tkwi jakiś haczyk. Ograniczenie takie, jak żadne. Nie przekonuje mnie.

Maksymalnie 10 kolców na post. Jest to czas na reakcję organizmu do wytworzenia kolejnych porcji jadu.
Zakładając, że 34 kolce wystarczą, by w gruncie rzeczy powalić rosłego mężczyznę, 10 kolców na post to zdecydowanie za duża ilość. Poza tym nie ma opcji, by jakakolwiek moc odnawiała się w tak krótkim czasie. Moim zdaniem, skoro postać ma do dyspozycji aż tyle kanalików jadowych, nie powinno być opcji, by te odnawiały się w trakcie jednej fabuły. Proponuję, by te mniejsze (poza odnóżami) odzyskiwały jad dopiero na kolejnej fabule, bo zaraz wyjdzie na to, że Argus dysponuje nieskończoną ilością tego jadu, bo kiedy użyje 5 kolców w jednym poście, wciąż będzie miał do dyspozycji całą resztę, a kiedy w kolejnym poście użyje innych, poprzednia piątka będzie już na nowo zapełniona. Amen.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach