Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 06.02.14 0:46  •  Q. Empty Q.
Q. 13tTKhK
    Godność: Quentin Marlow
    Pseudonim: Q.
    Płeć: Mężczyzna
    Wiek: 25 lat
    Orientacja: Biseksualna
    Zawód: (nielegalnie) Najemnik / (legalnie) Bezrobotny
    Miejsce zamieszkania: Desperacja

Q. NeAODQW
Organizacja:
Okazuje się, że Wymordowany czy też Opętany, jak kto woli, z racji nawarstwiającego się hejtu ze strony nieomal wszystkich, z wyjątkiem pełnych zrozumienia przedstawicieli własnej 'rasy', musiał znaleźć sobie jakąś pracę w której można się wyżyć. No i nieco zarobić, przynajmniej tyle, by starczyło na jedzenie i jakiś własny kąt. Bo w przypadku Q. ciężko było z początku oczekiwać jakiegoś godnego 'standardu życia', kiedy na dobrą sprawę nie ma się już w rękach życia, jakie kiedyś miało. I zamiast cieszyć się, że nie skończyło się w garncu ze smołą w jednej z dzielnic Piekła, trzeba było spieprzać przed widłami i pochodniami wieśniaków, którzy nie chcieli dopuścić do głowy, że istnieje jakieś życie po życiu. Ok, to był żart. Oni mieli broń.
W każdym razie, wracając do pracy: ciężko było załapać coś normalnego i legalnego, a równocześnie odpowiadającego CV Quentina z całą drogą jego marnej edukacji. Może kasjer w supermarkecie?

- To będzie 6,66.
- Proszę.
- Nie będę miał wydać...
- Może być drobnymi.
- Ale ja nie będę miał wydać... Sp*erdalaj.
- To po co wy tu macie otwarte, skoro nie chcecie moich pieniędzy?
- Do tego sklepu przychodzi się z drobnymi, szmaciarzu, a teraz spieprzaj zanim zrobię sobie naszyjnik z twojej moszny!

Jakoś sobie tego nie wyobrażał. Za dużo stresu, emerytów i ciągłego, nieustającego pikania czytnika kodów. Yyyh!
No i za dużo nieprzychylnych ludzi, trzeba było znaleźć sobie jakieś miejsce wśród swoich i nadarzyła się okazja, by włączyć się w szeregi Drug-on i zacząć zarabiać na... faktycznym robieniu naszyjników z bardzo różnych części ciała. (Nie pytajcie z czego ma sznurki na pranie.) Zastraszanie, morderstwa, pobicia, strzelaniny, wyścigi, super pościgowa muza. To jest prawdziwie męskie zajęcie! ...gdzieś pomiędzy unikaniem Łowców.
Póki co jest dość niski rangą w samej hierarchii organizacji, bo jest zaledwie Smokiem, ale dla takiego lenia, który nieszczególnie dąży do pięcia się po szczeblach sukcesu, by zebrać na barki więcej odpowiedzialności, całkowicie mu to odpowiada.

Moce, umiejętności i słabości:
Quentin potrafi przekształcać strukturę swoich kości tak, by powiększać ich ilość i gęstość, przez co: zmieniać je w broń. Nie wygląda to tak, że wyciąga nagle z ciała kościany miecz. Raczej najlepiej idzie mu utworzenie przedłużenia kręgosłupa, kiedy z kości ogonowej zaczyna wystawać długi, biczowaty ogon o kształcie połączonych kręgów z wystającymi na ich grzbiecie kolcami i jednym, najostrzejszym na jego końcu. Cała ta anomalia może mieć nawet 1,5 metra długości i jej właściciel panuje w pełni nad każdym centymetrem sześciennym, więc jest nieomal jak trzecia ręka – i najbardziej niezawodna broń. Jej koniec ma kształt grota, a raczej harpuna i ma bardzo podobne właściwości. Zwłaszcza, że ogon Q. jest szybszy od jego rąk.
To najlepiej opanowany element jego nie-ludzkiej budowy – pozostałość po ukąszeniu skorpiona.
Żeby nie było za łatwo, dodatkowo zarówno na końcu jego ogona, jak i końcach paznokci występują maleńkie żyłki, kanaliki, jakie dopuszczają dopływ trucizny. Nie jest do końca szkodliwa, w sporych ilościach zabija tylko ludzi, anioły zwykle na długo pozbawia przytomności, a inne Umarlaki mocno ogłupia i utrudnia koncentracje. Sprawia też, że szwankuje im wzrok i zdolności motoryczne. Konkretnie ta trucizna jest narkotykiem, w odpowiednich dawkach, znaczy całkiem małych, ma zdolności zbliżone, ale większe niż ludzkie Extasy.
Na szczęście metodą prób i błędów Quentin nauczył się ją dawkować oraz blokować jej przepływ, więc nie każde zadrapanie oznacza z góry, że trucizna jest w ciele, zwłaszcza, że sam jad ma charakterystyczny, toksycznie żółty kolor.

W umiejętnościach tkwią postawy, jak nieco zwiększona tężyzna fizyczna, nieco lepszy wzrok (ale bez specjalnych rewelacji) i wychodząca już poza rasowe umiejętności: zdolność diablo szybkiego podejmowania decyzji. Nie zawsze mądrych i trafnych (bywa, że z Q. robi się jakiś pieprzony Kamikaze) ale nigdy nie zwleka. Jakoś... lubi szybkość.
Ponadto: nieuleczalny z niego kłamca. Co w zestawieniu z jego pamięcią sprawia, że ma w głowie mapę dokładnie tego, co i komu powiedział, przez co rzadko kiedy plącze się w zeznaniach. Z tego wywodzi się mu +15 do kreatywności.
Póki co całkiem nieźle strzela, ale woli broń białą albo jakieś futurystyczne kusze - nie pała sympatią do pistoletów, ale dobrze wie, że czasem są niezastąpione.

Jego największą słabością jest tym samym, co jego największa broń - ogon. Połączony bezpośrednio do jego kręgosłupa jest niesamowicie wrażliwy na ciągnięcie (chęć wyrwania zwłaszcza) i przetrącenie - choć nikt nie powiedział, że to proste zadanie. Jest jeden trik, jaki może unieruchomić szalejącego Wymordowanego: wystarczy owy ogon, od samej nasady wygiąć maksymalnie do góry, a wtedy jego kręgosłup podda się wyjątkowo nieprzyjemnemu przemieszczeniu i chłopak będzie się zachowywał jak kot, którego chwycono za kark. Będzie wściekły, ale nie poruszy nieomal żadną częścią cała, a ogon stanie się bezwładny. To kretyńskie i mało finezyjne, przy okazji nie wymaga specjalnych kombinacji, dlatego Quentin jest uczulony na to, kiedy ktoś dotyka jego ogona. Im bliżej kości ogonowej, tym drastycznie zwiększa się szansa na bombę w pysk.
Dodatkowo, może i wyrzucił to z pamięci, ale umarł na skutek uduszenia, dlatego jak już komuś uda się zbliżyć do niego na tyle, żeby powtórzyć taki manewr, ogarnia go tak paniczny i zwierzęcy strach, że możliwość jakiejś przemyślanej obrony maleje nieomal do zera. Zachowuje się wtedy jak zaszczuta bestia i z jednej strony wprawny wojownik da radę go unieruchomić przy ataku paniki, ale z drugiej, Q. zachowuje się wtedy tak niezmiernie chaotycznie, że jest w stanie nawet wydrapać komuś twarz albo urwać ręce.

Wygląd:
Jestem niczym chłopiec stojący u bram dorosłości, który nigdy tak naprawdę nie urośnie.
Zabito go w jego najlepszym czasie: młodości, kiedy miał poznać swoją pierwszą, prawdziwą miłość, spróbować czegoś zupełnie nowego, doroślejszego, kiedy wreszcie zaczynało mu się coś ‘wydawać’ i miał jakiekolwiek plany na życie. Miał jakąś przyszłość. Jakąkolwiek.
Teraz pozostało mu już tylko ciało działające jak ledwo-ledwo dokręcona maszyna. Jakby pomiędzy trybiki wpadł mu mały kamyczek i uporczywie już nic nie działa tak, jak dawniej. Nawet ciało jest jakieś takie inne. Owszem nadal jest czysto humanoidalne: Para rąk, para nóg, głowa, genitalia – wszystko na miejscu, wszystko w zgadzającej się liczbie i żadnych braków ani oznak niepełnosprawności. Ba nawet serce dalej bije – wolniej niż wcześniej, ale bije. Włosy i paznokcie dalej rosną, skóra nie gnije, nie odpada. Oddech i ciśnienie w normie.
Kiedy Q. patrzy na siebie w lustrze widzi nadal tego samego dwudziestolatka, ale oblicze jest jakieś nowe, wzrok nosi ślady doświadczenia z zakresu życia (czy też nie-życia), jakiego nigdy nie powinno być mu dane zdobyć. Skóra jest zdecydowanie bledsza, choć nadal tak samo sprężysta i miękka. Układ pokarmowy nadal działa jak należy, więc organizm nie chudnie i nie zaczyna coraz bardziej przypominać kościotrupa. Z drugiej strony nie obudziła się żadna zwierzęca żądza krwi lub mózgów, jak u filmowych zombie albo wampirów. Właściwie to wszystko było okej. Poza tym, że z technicznego punktu widzenia od kilku lat nie żył i coś bardzo niedobrego krąży w jego żyłach.
Wśród wszystkich tych ‘zmienionych niejako przez śmierć’ elementów jego ciała, nie były tylko oczy. Właściwie to na palcach jednej ręki można było policzyć to, co zostało nienaruszone. Np. ‘młodość’ w ogólnym tego słowa znaczeniu. Dzięki niej twarzy nadal nie pokryły bruzdy zmarszczek albo jakiś bardziej męski zarost, zmuszając gospodarza do golenia się prawie codziennie. Jednak zwykły łobuzerski wyraz mimiki zmienił się w czystą irytację. To rutyna tego bezwzględnego świata ociosała jego twarz i nadała jej charakteru, a nie wiek, jaki obligował do ‘starzenia się z klasą’. Teraz nie starzał się już w ogóle.
Palce mogły ślizgać się po wolnym od wszelkich skaz policzku i zahaczać opuszkami o lekko zadarty nos, który przez długi czas po śmierci był jedynym, co Quentin widział, nie bacząc na resztę świata. Poniżej niego znajdują się wąskie wargi, które w dziwny sposób pociemniały, jakby zsiniały, nadając mu prawdziwie trupiego wyglądu topielca, którego świeżo wyciągnięto z wody. To samo stało się z oczami, jakich powieki okrążyła leciutka, szara obwódka, sprawiając, że wygląda na ciągle znużonego albo zmęczonego – może i to prawda?
Sine wargi chronią dwa rzędy zębów, spośród których najbardziej wyróżniają się długie, górne siekacze – nie są drapieżne ani niebezpieczne, odstają od reszty ledwie na kilka milimetrów, ale coś dziwnego sprawia, że robią wrażenie.
Szkoda tylko, że zwykle cały obraz symetrycznej twarzy zakrywa bujna czupryna, o barwie słomy albo jakiegoś pieprzonego, romantycznego: złota. Włosy, kiedy są mokre, zdarza się, że sięgają ramion, ale suche kręcą niemiłosiernie – fale skupiają się w grupy kosmyków i kręcą w różne strony, tworząc na jego głowie jakieś dziwne koligacje części włosów, jaka do siebie lgnie i części, jaka z zapałem się od siebie odsuwa. Zwłaszcza te opadające na jego wysokie czoło, bywają wyjątkowo wybredne i humorzaste. A Q. nie zwykł ich układać, nie był pedantem, jeśli sytuacja na głowie wychodziła mu spod kontroli, ogarniał ją nożyczkami – niejednokrotnie bardzo impulsywnie, przez co jego partner w robocie kazał mu czasem wychodzić na zlecenia z papierową torbą na głowie.
Włosy suche, ledwie sięgają długiej, jasnej szyi, a z tyłu łaskotają kark. Ale poza kurtyną kosmyków szyja ma jeszcze jedną, wieczną ozdobę: Nieśmiertelniki, jakich gospodarz nie zdejmuje. Nigdzie i nigdy. Nawet, jeśli na dobrą sprawę nie mają one już żadnego symbolicznego znaczenia – stąd bezczelny napis na jednym. Nieistotne, ta biżuteria wrosła w jego ciało i duszę, jest jedyną materialną pamiątką po jego poprzednim życiu, z którego i tak za wiele nie pamięta. Nieśmiertelniki wiszą od zawsze smętnie na poziomie jego mostka, wyglądają przyjemnie na tle mocno wystających kości obojczyka, które łącząc się tworzą poniżej szyi charakterystyczne wgłębienie. Kości widoczne w tak wyraźny sposób ciągną się aż do szeroko rozstawionych ramion i otwierają subtelnie drogę do długich rąk, zakończonych smukłymi dłońmi. Quentin ma wyjątkowo szczupłe nadgarstki, uwielbia takie zarówno u siebie jak i u innych, to one tworzą ładny duet wraz z długimi palcami i zadbanymi paznokciami, których obgryzania wręcz nie cierpi.
Wracając jednak do torsu: jest smukły, ale nie wychudzony. Chłopak nie trenuje w żaden sposób, ale (nie)życie i praca starannie dbają o to, by nigdy się nie rozpasł ani nie tracił wyjątkowo dobrej kondycji. Dotykając go, można wyczuć pod palcami wszystkie żebra, ale nie są one gołym okiem anorektycznie widoczne. Inaczej sprawa się ma za to z kręgosłupem, jaki zwłaszcza podczas pochylania się, jest idealną mapą wszystkich kręgów, które tworzą nieomal pasmo górskie pod napiętą skórą.
Brzuch nie jest bogaty w ‘sześciopak’, ale nie znaczy to, że potrafi mało znieść. Są tam mięśnie, jakich nie kształtowano dla ładnego wyglądu, ale znoszenia ciosów, które nie raz, nie dwa otrzymał. Ponadto taki stan, sprawia, że kości jego miednicy tworzą charakterystyczne dla mężczyzn ‘V’, które jest widoczne nawet nad spodniami. Jego nogi są długie, zadbane na tyle, by na łydkach nie wystąpił przerost mięśni, bo jest to według chłopaka niesamowicie nieprzyjemna dla oczu rzecz.
W całym swoim ciele najbardziej lubi nadgarstki i oczy – wydaje się, że te drugie mają najbardziej żywy kolor z całego jego ciała. Jaki? Chryzolit.

Charakter:
Quentin jest istotą bardzo chimeryczną i trudno na dobrą sprawę przewidzieć jak się zachowa i co zrobi, w jego przypadku nie istnieje coś takiego jak ‘szablon zachowań’. Struktura bodźców, jakie działają na niego podczas podejmowania działań i decyzji jest tak liczna, że poddany drugi raz dokładnie temu samemu scenariuszowi jakiejś sytuacji, może postąpić zupełnie inaczej. Przy okazji jest bardzo impulsywny. Dlatego nikogo specjalnie nie dziwi, że w zależności od tego jak się na niego działa: albo uwiesi się na szyi albo zarobi się od niego w pysk. A trzymając się tego tematu: Q. wprost uwielbia wszczynać bójki. Może to przez jego maleńkie, znośne i jeszcze w takim stopniu akceptowane przez społeczeństwo, uwielbienie do stonowanej dawki bólu? Z zadawaniem go sprawa wygląda bardzo podobnie, więc w jego słowniku ‘bójka’ jest synonimem: ‘wymiany uprzejmości’. A raczej ‘przyjemności’.
Papierosy i alkohol są na porządku dziennym – jednak chłopak potrafi się ogarnąć i w pracy nie wygląda jak wyciągnięty spod mostu menel. Uwzględniając fakt, że niemal cały czas chodzi przez te używki spłukany, dlatego zdarzają mu się małe kradzieże i inne pierdoły ‘szalonej młodości’. Większe włamy to tylko z przyjacielem.
Wymordowany z reguły nie przejmuje się rzeczami, na które nie ma wpływu i dodatkowo jest bardzo bezpośredni – bywa, że w prostacki lub chamski sposób. Czasem bywa też do bólu szczery w dobrej wierze, ale wtedy bliżej mu do osoby z zachwianym poglądem na społeczny podział tematów: na te dobrze przyjmowane i te tabu. Nauczył się już tłumaczyć to swoim pociągiem do wiedzy, a że – aż wstyd się przyznać – dostał kiedyś torebką po głowie za dociekliwość, to już inna sprawa. To chyba najbardziej typowa cecha jego charakteru: maniakalna żądza wiedzy – choć przejawiająca się w mniej psychiatryczny sposób, niż można by w pierwszej chwili pomyśleć. Inną sprawą jest też to, że tematy, z których ma ochotę pozyskiwać ową wiedzę nie zawsze są tymi odpowiednimi.
I jeszcze jedno: Q. się nie przywiązuje. Stara się nie tracić czasu na bezowocne przyjaźnie i w chwili, kiedy konkretna osoba nudzi go albo denerwuje, potrafi wypalić jej to prosto w oczy. Duma nie pozwala mu uzależniać się od kogoś i jeszcze otwarcie to okazywać. Parę razy nie posłuchał tej zwierzęcej, wyprutej z uczuć, strony swojego instynktu i mocno się sparzył.
Chłopak ma też nieco dziwnych manier: np. nie domyka szuflad – niezależnie gdzie jest. To jakieś głupie widmo jego niestaranności wobec wszystkiego - z tego powodu wśród jego znajomych utarło się powiedzenie, że „Quentin jedynie zabija na śmierć”. Jakby tylko to potrafił doprowadzić do końca. I czasem nawet dość efektownego końca.
Kolejną rzeczą jest fakt, że całkiem często oblizuje usta, jeszcze częściej nadając temu nieco lubieżny wyraz, niemniej zwykle spowodowane jest to suchością, jaką czuje na wargach - co za tym idzie wytłumaczyć trzeba, że chłopak dość sporo pije i nie chodzi tu tylko o wspomniany wcześniej alkohol. Raczej ogólnie o irytującą suchość w gardle, a by ją zabić zwykł pijać od ciężkich mieszanek alkoholowych przez Cole i inne napoje gazowane, po soczki z tartych warzyw – wszystko byleby nie być spragnionym, wtedy jest wściekły.
Druga strona jego natury jest czymś, co zrodziło się w nim po pierwszym zabójstwie na zlecenie. Nawet człowiek, który raz umarł nie pojmie natury śmierci, jeśli nie zada jej z własnej ręki i nie będzie mógł obserwować każdej sekundy rytuału umierania. Z boku. Jednych to odstręcza, innych uzależnia. Na nieszczęście Q. należy do tych drugich, przy okazji czuje niechęć do wszelkich broni palnych, bo uwielbia wprost w ostatnich sekundach i przy decydującym ciosie znajdować się jak najbliżej. Zawsze wtedy kładzie wszystko na jedną kartę i niejednokrotnie partner musiał ratować mu tyłek z bardzo patowych sytuacji – ale za każdym razem uratował. Z drugiej strony bardzo podobnie: gorący temperament i objawiająca się czasem nieustraszona natura Q., pomogła mu odwdzięczyć się koledze i to w warunkach… Spartańskich.


Ostatnio zmieniony przez Q. dnia 07.02.14 18:41, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.14 18:24  •  Q. Empty Re: Q.

Karta postaci wygląda bardzo przyzwoicie. Dwutonowy plus dla ciebie. Pod względem humoru trzyma poziom, ale znalazłem błędy. Jak to ja.

Q napisał:(...) nadarzyła się okazja, by włączyć w szeregi (...)
Włączyć się.
Q napisał:(...) w samej hierarchii organizacji, bo jest (...)
Przecinek.
Q napisał:(...) dla takiego lenia, który nie szczególnie (...)
Nieszczególnie. Razem.
Q napisał:(...) umarł na wskutek uduszenia (...)
Skutek. Literówka.
Q napisał:Palce mogły ślizgać się po wolnym od wszelkich skaz policzku i zahaczać opuszkami o lekko zadarty nos, który przez długi czas po śmierci był jedynym, co Quentin widział, nie bacząc na resztę świata.
Nie, żeby coś, ale cholernie podoba mi się to zdanie. ó_o Aż musiałem to zaznaczyć.
Q napisał:Jednych to odstręcza, innych uzależnia.
Przecinek.
Q napisał:(...) przy okazji czuje nie chęć do wszelkich broni palnych  (...)
Niechęć. Razem.

Było tego więcej, ale to te, które szczególnie rzuciły mi się w oczy. Głównie masz problem ze szwendającymi się i uciekającymi od ciebie przecinkami. I z niewiadomych powodów oddzielasz piękne pary jakimi są „nie” z rzeczownikami. Karta sama w sobie, pomysłowo i opisowo, jest genialna. Popraw tylko te błędy.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.14 18:42  •  Q. Empty Re: Q.
Niebezpiecznie połechtałeś mi Ego~

Poprawione :>
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.02.14 18:45  •  Q. Empty Re: Q.
Wojuj.
Q. Fkag
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Q. Empty Re: Q.
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach