Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 07.08.17 14:05  •  Kotłownia Empty Kotłownia
[tu pojawi się ładny opis ze zdjęciem, jak je znajdę]

-------

Cisza.
Zapadła tak przeraźliwa i przesycona śmiercią cisza, ze bał się nawet głośniej oddychać. Siedział skulony za piecem, w jednym z bardziej zagraconych pomieszczeń szpitalnych podziemi. W lecie nikt tu nie wchodził, chyba, że akurat dostał od jakiejś dobrej duszy wiadro węgla czy trochę szczapek na rozpałkę. Walało się to wszystko po posadzce - zwały drewna, porąbane pniaki i połamane gałęzie. Zapas gromadzony na mroźną zimę, kiedy trzeba będzie ogrzewać rozwalający się budynek.
Mało tego... Bardzo mało. Za mało, aby starczyło choć na miesiąc regularnego palenia. Starał się skupiać myśli na tym, że powinien zorganizować skądś więcej, że przygotować, wysuszyć, aby pacjenci nie marzli... Odciągało to jego uwagę od rzezi, dziejącej się piętro wyżej.
Niby kot wpełzł na zapiecek i rozmyślał o tym, że powinien zorganizować więcej ziół, wysuszyć je i zaopatrzyć magazyn szpitalny. Że teraz lato, że ta łatwiejsza pora na takie rzeczy. Potem w zimie będzie tylko gorzej.
Chyba nie powinien rozmyślać o takich rzeczach w obecnej sytuacji, wszak nie jest nawet pewnym, czy przetrwa obławę. Może bardziej powinien się cieszyć, że udało mu się uciec? Był akurat na schodach, kiedy na parterze rozpętało się piekło. Wycofał się odpowiednio wcześnie, niezauważony, i zdołał skryć się w kotłowni. Pierwszym pomieszczeniu, do którego drzwi otworzył.
Trzymał w drżących dłoniach telefon. Nie miał nawet, do kogo dzwonić. Gdzie szukać ratunku. Ale sam fakt, że go przy sobie miał, sprawiał, iż czuł się nieco pewniej. Trzymał go więc w spoconych palcach, myśląc o tym, ile drewna trzeba będzie przyszykować przez to lato i jak odpowiednio wcześnie powinno się za to zabrać. Wyciągnął go z kieszonki z powodu wiadomości, którą otrzymał jakiś czas temu. Mało wówczas nie dostał zawału. Ale teraz nikt się nie odzywał. Ani telefonicznie, ani na korytarzu piwnicznym. Ile już tu siedzi? Sprawdził czas na komórce. Od wiadomości Agape minęło... Pół godziny. Czy to dość, aby atak dobiegł końca? Jaki jest jego wynik? Czy z personelu nic już nie zostało? Nie chciał sprawdzać. Bał się opuszczać to pomieszczenie. Skulił się mocniej i nasłuchiwał ciszy, przerywanej tylko jego świszczącym oddechem oraz tłukącym się o żebra sercem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.17 14:19  •  Kotłownia Empty Re: Kotłownia
Nie używała skrzydeł, bała się ich używać, a mimo to aż rwały się na jej plecach kiedy po wyjściu ze złomiarni pognała w stronę szpitala.
Des-chan
W głowie miała mętlik, a strach ściskał jej gardło, kiedy człowiek, którego uważała za przyjaciela być może umiera. Droga zajęła jej ponad godzinę, nawet nie weszła głównym wejściem, tylko zasypanym korytarzem, który powinno się jakoś odbudować w końcu, ale w przeciwieństwie do lekarza, nie potrafiła zająć myśli czymkolwiek innym. Dlatego zeszła do podziemia obcierając sobie przy tym boleśnie nogę, ale prócz syknięcia nic więcej nie wydostało się z jej ust.
Chwilę jej zajęło zanim przyzwyczaiła się do ciemności, ale nie przestawała iść trzymając dłoń na ścianie. Pierwsze drzwi jakie otworzyła prowadziły do magazynu.
- Des-chan? Desmond? - wyszeptała jego imię jakby bojąc się, że go wypłoszy. Ale szybko zrozumiała, że to nie tutaj.
Zostawiła otwarte drzwi i nie przejmując się drażniąca wonią krwi pognała dalej. Tym razem otworzyła drzwi do kotłowni i od razu potknęła się o jakieś żelastwo leżące na ziemi.
- Des? - spytała i zaczęła się rozglądać dookoła w poszukiwaniu swojego przyjaciela.
Przed oczami miała najgorsze obrazy, a w środku trawił ją smutek, nie tylko na myśl o lekarzu, ale również o stratach jakie mógł ponieść personel szpitala jak i obrażenia pacjentów.
Pacjenci
Szpital miał być miejscem, które powinno przynosić opiekę i bezpieczeństwo. To, co się wydarzyło było brutalne i niedopuszczalne, pewnie gdyby Agape była kimś innym, to poczułaby nienawiść, ale zamiast tego anielica zwyczajnie przełknęła żal i przeżegnała się w intencji tych zbłąkanych dusz.
- Des-chan? - zaczęła po raz kolejny wchodząc głębiej do pomieszczenia.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.17 19:45  •  Kotłownia Empty Re: Kotłownia
Kolejne minuty mijały w ciszy i ciemności. Siedząc w bezruchu po pewnym czasie złapała go senność. Nie zauważył, jak oczy się przymknęły, a ciało rozluźniało po tym napadzie strachu. Opuszczał go stres, przynosząc otępienie i zmęczenie. Chyba nic więcej się nie zdarzy? Czy to już koniec? Powinien wyjść? Może już wyjść?
Westchnął cicho, opierając się mocniej o ścianę i nie chcąc na razie o tym myśleć. Był już za stary na taki akcje... W końcu mu serce nie wytrzyma. Potrzebuje przerwy. Jedynie chwilę, zanim zbierze w sobie odwagę na tyle, aby przekonać się o sytuacji w szpitalu.
Ale ciężko było wyzbyć się niepokoju. Chociaż największa panika minęła, wciąż w piersi lęgło się zimne uczucie, nie pozwalając zapaść w głębszy sen. Trwał, zatopiony w letargu podobnym do snu małego, spłoszonego zwierzątka. Najmniejszy szelest mógł go wyrwać z tego stanu. I wyrwał.
Nie był to jednak szmer na granicy słyszalności a głos. Czyjeś nawoływanie. Otworzył gwałtownie oczy, jakby oczekiwał, że dojrzy cokolwiek w ciemności.
Mrok przecięła cienka smuga światła, szybko powiększająca się wraz z otwierającymi się drzwiami. W półmroku, jaki zapanował w kotłowni, mężczyzna dojrzał zarys znajomej sylwetki i aż nazbyt wyraźnie usłyszał kobiecy głos.
Serce stanęło mu w gardle. Początkowo niemrawo, zasiedziały i ścierpnięty od niewygodnej pozycji, zaczął wygrzebywać się z kąta za piecem. Gdy tylko udało mu się choć trochę rozgrzać mięśnie, poderwał się na równe nogi i kusztykając - ponad licznymi, porozrzucanymi śmieciami w pomieszczeniu - najszybciej jak umiał znalazł się przy kobiecie.
- Agape, Agape, to ty? Nic ci nie jest? Gdzie reszta? Jak tu weszłaś? - Przejęcie pobrzmiewało w jego głosie. Dopadł do niej, chwytając za ramiona. Mocno, z siłą niemalże nastolatka, a nie starszego mężczyzny, zacisnął palce na jej rękach.
- Powiedz, że nic ci nie jest? Powiedz, że oni żyją? - Błaganie. Jawne, aż nazbyt oczywiste błaganie. Chciał, aby go pocieszyła, aby zaprzeczyła istnieniu masakry. Żeby pocieszyła, zapewniła, że wszystko będzie dobrze, a cała ta scena to tylko majaki z przepracowania. Pragnął tego bardziej niż czegokolwiek w danym momencie. Żeby pracownicy na górze przetrwali. To były mutanty, to były anioły, to były ucieleśnienia jego strachów i fobii. Ale to byli też jego dziwni znajomi w tym pokręconym, chorym świecie. Osoby tak samo jak on oddane ratowaniu innych, jakiś stały element w morzu chaosu. Nie chciał go tracić i znowu zostawać samemu. Nie chciał, aby ktokolwiek umierał, bo jakaś chora oraz ku zaskoczeniu każdego bardziej zorganizowana grupa postanowiła zaszaleć i rzucić się w wir mordowania w szpitalnych korytarzach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  Kotłownia Empty Re: Kotłownia
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach