Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 18.06.17 21:53  •  What's wrong? Empty What's wrong?
Hervé Reese Iriye

R A S A: Człowiek.
P Ł E Ć: ♂ — mężczyzna.
W I E K: Dwadzieścia lat.
P S E U D O N I M Y: He.
M I E J S C E _ Z A M I E S Z K A N I A: Desperacja.
P R Z Y N A L E Ż N O Ś Ć: Niezrzeszony.
R A N G A: Desperat.

U M I E J Ę T N O Ś C I:
► Słabeusz, mięczak, chuderlak i nieudacznik — to tylko niektóre z przezwisk, które słyszał już od najmłodszych lat. Otaczający go desperaci niemalże wmówili mu, że jest ofiarą losu i nikt go nie potrzebuje. A ten debil w to wierzył. Silniejsi zawsze go wykorzystywali — okradali go z żywności, spuszczali mu łomot kiedy mieli na to ochotę i utrudniali mu życie na każdym kroku. Nigdy nie miał łatwo, dość szybko musiał dorosnąć i wziąć sprawy w swoje dziecięce ręce. Zapragnął, by chociaż jeden raz ktoś zauważył w nim kogoś więcej niż niedorajdę. Chciał nauczyć się stawiać opór, chciał przestać zawadzać innym, chciał być w końcu przydatny. Nie porzucił swoich postanowień — często znikał na całe dnie, zaszywając się w jakichś zrujnowanych budynkach, gdzie samotnie próbował ogarnąć podstawy walki wręcz. Długo nie widział żadnych postępów, ale pewnego dnia wszystko się zmieniło.

„Cios trafił go w policzek, głowa prędko odskoczyła w tył, zbir zatoczył się pod ścianę. Zaskoczyła mnie moja własna siła, czułem ból w kostkach dłoni, nigdy wcześniej nie przywaliłem nikomu w pysk, nie w ten sposób, nie zaciśniętą pięścią, z potężną agresją, jak uderza się tylko tych, których się nienawidzi. Nie miałem czasu, aby zastanowić się lub ocenić sytuację, bo facet doskoczył do mnie i runął na mnie swoim ciężarem, naparł rękami i łokciami, aż straciłem równowagę i wyrżnąłem okolicą lędźwiową w chropowaty murek. Ból przeszył całe moje plecy, a ten mężczyzna stał nade mną, przyciskając mój tułów do nierównej ściany, przedramieniem gniótł mi szyję, aż poczułem, że nie mogę oddychać. Straciłem przytomność, a kiedy się ocknąłem... jej już nie było.”

► Zdarzało się, że nie jadł kilka dni pod rząd. Nieprzyjemne skurcze w żołądku nasilały się, atakując w najmniej oczekiwanych momentach. Próbował nie myśleć o tym, jak bardzo jest głodny, ale zwykle już po kilku minutach nachodziły go ostre bóle brzucha. W tamtym okresie kępa suchej, brudnej trawy była dla niego niczym obiad w pięciogwiazdkowej restauracji. Desperacko zaglądał nawet w najbardziej obrzydliwe miejsca w poszukiwaniu jedzenia. Później zaczął zbierać rośliny rosnące na terenach Desperacji, uznając je za znakomite pożywienie. Część przetestował na samym sobie, a pozostałymi częstował innych, jednocześnie sprawdzając ich reakcje na ich smak i doszukując się jakichś skutków ubocznych ich spożywania. Uważne obserwacje pozwoliły mu nabyć wiedzę na temat desperackiej roślinności — wiedział czym mógł napełnić żołądek, a co było trujące bądź wywoływało inne, niepożądane skutki.
[tyczy się jedynie flory z poziomu niskiego i średniego występującej w Desperacji]

► Odłączył się od rodziny niedługo po tym, jak ojciec sprzedał jego siostrę. W stary, dziurawy plecak spakował najpotrzebniejsze przedmioty i ruszył przed siebie. W nieznane. Przez te kilkanaście lat udało mu się nieco wycwanić, wiedział też gdzie szukać jadalnej roślinności, dlatego też uznał, że dłużej nie potrafi zdzierżyć towarzystwa rodziny, która w każdej chwili mogła pozbyć się również jego. Skoro ojciec nie zawahał się przed wymieniem własnej córki za trochę dóbr, to z pewnością w niedalekiej przyszłości miał też w planach pozbycie się syna. Uciekł, zawiedziony tym, że został sam jak palec i nie było nikogo, komu byłby w stanie zaufać. Tułał się bez celu. Poznawał tereny Desperacji od podszewki, by wkrótce wspaniale odnajdować się pośród pustynnego krajobrazu. Okazało się, że od zawsze miał dobrą orientację w terenie, której wcześniej po prostu nie wykorzystywał, grzejąc dupę w jednym miejscu.

Uodpornił się na ból — trudne dzieciństwo, w którym wiele razy dostawał w mordę znacznie przyczyniło się do tego, że Hervé jest w stanie wytrzymać naprawdę wiele.

Pamięć fotograficzna.

S Ł A B O Ś C I:
► Wydawałoby się, że pamięć ejdetyczna ułatwia codzienne funkcjonowanie, ale to nie jest do końca prawda. U Reese'a niekiedy powoduje ona chaos informacyjny, głównie przy zapamiętywaniu tekstów — w przypadku czarnowłosego pamięć fotograficzna bardzo rzadko idzie w parze z rozumieniem słów i zdań.

Posiada jedynie podstawowe umiejętności pisania i czytania — nie można go nazwać analfabetą, bo proste zdania potrafi napisać/przeczytać. Ale tylko proste, bez jakichkolwiek wykwintnych porównań, wyszukanych słów czy też archaizmów, których dawno przestało się używać. Oczywiście nijak przekłada się to na rozumienie podczas zwykłych rozmów — Hervé zna trudniejsze słowa, lecz umiejętności, które pozwoliłyby mu na zapisanie lub przeczytanie ich nie posiada.

► Jego organizm źle reaguje na gwałtowne zmiany pogody — zwykle łapią go nudności, migreny, a ogólne samopoczucie również nie jest najlepsze.

► Ma słabe krążenie, które niekiedy powoduje zaburzenia czucia, drętwienie kończyn, opuchliznę, bladość skóry i trudne gojenie się ran. W przypadku czarnowłosego spowodowane jest to złym odżywianiem. Naczynia krwionośne w organizmie, do którego witaminy i minerały nie są dostarczane regularnie są delikatne i wrażliwe na uszkodzenia, a brak obecności przeciwutleniaczy w spożywanych posiłkach sprzyja gromadzeniu się toksyn i złogów utrudniających przepływ krwi w żyłach.

► Nęka go dermatofagia, czyli forma zaburzeń obsesyjno-kompulsyjnych. Osoby cierpiące na dermatofagię bardzo często obgryzają swoje paznokcie i naskórek zlokalizowany bezpośrednio przy nich. Zdarza się też, że zgryzają wewnętrzne części policzków, ust i warg, co prowadzi do krwawień i przebarwień związanych ze stanami zapalnymi. Kąsanie własnej skóry często może nasilać się wraz ze stanami niepokoju i lęku, które towarzyszą choremu.

Słabość do alkoholu w połączeniu ze słabą głową bardzo często sprowadzają na niego kłopoty.

P R Z E D S T A W I E N I E _ P O S T A C I:
Świat był dla niego tajemniczy i zagadkowy — jak na czarno-białej fotografii. Chciał go poznawać i okrywać. Podobnie było z życiem — szybko okazało się, że jest ono jak trzy, różne kubki — w każdym trzeba było chociażby zamoczyć usta, by poznać ich prawdziwy smak.
Pierwszy był słodki — jak miłość, drugi gorzki — jak życiowy ból i niezrozumienie, a trzeci nieznany — jak śmierć.
Z którego upił najwięcej?

Noc czyniła go ledwo zauważalnym — ciemne ubrania i drobna sylwetka pozwalała mu wtopić się w otoczenie zrujnowanych budynków i suchych krzaków. Chciał pozostać nieujawniony, chciał bez żadnych nieprzyjemności pokonać te kilkadziesiąt metrów, które dzieliły go od schronienia.
Trzema palcami trzymał materiał kaptura czarnej bluzy, nie pozwalając by porywisty wiatr ujawnił jego twarz. Podniszczony plecak wisiał na jego plecach. Mocno ciągnęło go w dół — jakby miał przy sobie cały swój dobytek, który udało mu się zdobyć na przestrzeni lat. Niegdyś nie przywiązywał uwagi do przedmiotów — teraz, gdy w grę wchodziło przetrwanie zaczął dostrzegać ich wartość.
Ubrania które miał na sobie były wyraźnie znoszone, złachmanione i brudne — ciemne, powycierane spodnie dżinsowe (przylegające do chudych jak wykałaczki nóg) wyglądały jakby przeżyły bardzo bliskie spotkanie z zębami jakiegoś psa, widoczne były na nich próby niedbałego ich zszycia. Ciemna bluza była o wiele za duża, miała zniszczony zamek i rozprute kieszenie, ale była bardzo ciepła. Najzwyklejsze trampki za kostkę były zabłocone, a w jednym z nich brakowało połowy sznurówki. Na dłoniach miał rękawice bez palców z kilkoma odznaczającymi się na kostkach ćwiekami. Nie wyglądał najgorzej, choć o swój wygląd nigdy jakoś specjalnie nie dbał, głównie z braku środków. Od najmłodszych lat klepał biedę — zdarzało się, że nie jadł kilka dni z rzędu, zimą okropnie marzł, a rodzicielskiej miłości nigdy nie zaznał. Sam też nigdy nie darzył nikogo poważnym uczuciem. I zapewne nikt nie darzył takim uczuciem jego.
Kolejny, zimny, mocny podmuch wiatru skierowany prosto w jego twarz zerwał z głowy kaptur, czemu towarzyszyła mało wyszukana wiązanka przekleństw. Materiał opadł, uwalniając burzę hebanowych, odstających na boki włosów. Wyglądały na przetłuszczone. Fryzura Reese'a była aktem jego młodzieńczego buntu — wygolone boki, długa, chaotycznie powiewająca na wietrze grzywka i ten niesamowicie ciemny pas włosia, żyjący własnym życiem stały się jego znakiem charakterystycznym.
Miał obitą twarz — od zawsze był magnesem na wszelkiego rodzaju kłopoty. Raz spuszczał wpierdol komuś, raz sam od kogoś dostawał. Ale jego ciało zwykle potrzebowało więcej czasu by wszelkie ślady po bójkach zniknęły, dlatego jego policzki bądź usta prawie zawsze były poranione lub chociaż posiniaczone.
Szare, nieco przymrużone oczy obserwowały okolicę zza ziemnej grzywy. Emanowały wkurwieniem, zapewne przez pogodę, bo ta jak na złość nie dopisywała. Szerokie, mocno zarysowane brwi również zaliczały się do rzeczy, które pozwalały bardzo łatwo go rozpoznać. Mordę miał charakterystyczną, łatwo byłoby go wychwycić w tłumie. Miał specyficzny wyraz twarzy, krzaczaste brwi, nieco krzywy nos delikatnie zadarty ku górze i mdławo różowawe usta wiecznie mocno zgryzione lub po prostu rozcięte, a za nimi szereg lekko pożółkłych zębów.
Nigdy nie był grzecznym dzieckiem — zawsze sprawiał kłopoty, pyskował i robił co chciał. Rodzice dość szybko zaczęli mieć go gdzieś, ale zawsze była przy nim siostra. Na niej mógł polegać, a ona mogła polegać na nim. Po ucieczce z domu często o niej myślał. Tylko o niej, bo rodzice przestali go obchodzić. Zakładał, że już dawno gryźli ziemię. A Shenae? Ona na zawsze została w jego sercu.
Cholera. Znowu o niej myślał.
Chwycił się żylastą ręką za twarz i potrząsnął głową na boki. Kolczyki zagrały radośnie — trochę ich miał. W prawym uchu były cztery, w lewym też. One również były wyrazem tego młodzieńczego buntu. Zrobił je bardzo spontanicznie, nawet się nas nimi nie zastanawiał, a rodzice o niczym nie wiedzieli. Ojciec pewnie obdarował go jakimś kazaniem, że tak nie powinien, ale zrobił to tylko dzięki namowie matki, która cały czas próbowała doglądać swoich dzieci, choć możliwe, że nie była gotowa na rolę matki, bo o kruczowłosym nie można było powiedzieć, że był dobrze wychowany.
Dłoń opadła bezwładnie, a palce drugiej poprawiły zsuwające się ramię plecaka.
Było bardzo ciemno, He miał trudności z dostrzeganiem kolejnych, ciemnych kształtów. Ale był już bardzo blisko celu. Nie miał zamiaru się poddawać — przyspieszył, nie zważając na to, że nieznośny wiatr znacznie utrudnia mu podróż i spowalnia jego ruchy. On dzielnie przebijał się przez barierę wietrzną, bo do groty, w której pomieszkiwał było naprawdę bardzo blisko.
Rzucił kolejną, siarczystą kurwą, splunąwszy zaraz po tym.
Zachwiało nim, jego chude nogi zadrżały, jakby kości miały runąć pod ciężarem całego ciała. Ale udawało mu się pokonywać kolejne metry. Po kilku, dłużących się minutach był na miejscu.
W grocie było ciemno, ale Hervé miał na to sposób. Zdjął szybko plecak, wymacując w nim zapałki. Przy wejściu zostawił prowizoryczną pochodnię, którą po prostu podpalił, chcąc chociaż trochę przegonić mrok. Rozpiął bluzę i przyjrzał się sobie uważniej. Czasami zupełnie zapominał o tym, że ręce miał pokryte ciemnym tuszem, który był swego rodzaju dopełnieniem jego wizerunku drania. Jego prawa ręka była ozdobiona wielkim smokiem — ciągnął się od nadgarstka, zataczając koła wokół przedramienia i ramienia, a kończył się na szyi. Pamiętał tamten ból. Drugi tatuaż, który zdobił jego ciało był znacznie mniejszych rozmiarów i mieścił się na drugiej ręce — lewej. Mowa o dwóch pasach — jednym grubszym, drugim chudszym, owijających się wokół bicepsa. Dziary prezentowały się nawet fajnie, bo mimo iż ręce miał chude, to widoczny był na nich delikatny zarys mięśni.
Rozłożył sobie posłanie, oparł się plecami o skałę i zasnął.
Chciał tylko przeżyć kolejny dzień.

D O D A T K O W E:
► Brat bliźniak Shenae Gemmei Iriye (She).
► Jest bardzo zacofany jeśli chodzi o technologię — nigdy nie trzymał telefonu w dłoni, jego oczy nigdy nie widziały prysznica, a z gadżetami z M3 tym bardziej nie miał żadnej styczności.
► Za „krzaczaste brwi” odruchowo rzuca się z pięściami na wszystkich wokół.
► Przeklina. Dużo.
► Z broni palnej strzelał kilka razy w życiu, ale zdecydowanie lepiej czuje się, gdy przychodzi mu mierzyć się z kimś na pięści. Zakłada wtedy swoje ulubione rękawice z palców z ćwiekami na kostkach, żeby bolało bardziej.
► Czarny łańcuszek, który nosi na szyi przypomina mu o siostrze.
► Ma 171 centymetrów wzrostu i waży 60 kilogramów.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.17 20:48  •  What's wrong? Empty Re: What's wrong?
What's wrong? ZTm88UP
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.17 21:03  •  What's wrong? Empty Re: What's wrong?
✕ AKCEPT.
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach