Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Pisanie 22.03.17 20:54  •  Iskra na beczkę prochu [Ruffian] Empty Iskra na beczkę prochu [Ruffian]
Iskra na beczkę prochu [Ruffian] Giphy

Wyobraźnia bez wiedzy może stworzyć rzeczy piękne. Wiedza bez wyobraźni najwyżej doskonałe.

A. Einstein


***


Niektórzy rodzą się by być wolnym, inni zaś po to, by służyć większej sprawie. Dobrze jest to sobie tak tłumaczyć, dla uwięzionych jest o niebo łatwiej radzić sobie z tym co się dzieje. Bowiem wolność to domena szalonych i zbuntowanych. Wszyscy inni wiedzą, chociaż czasem nie chcą o tym pamiętać, że ich życie nie należy do nich. Są skazani na innych, z przeszłości i przyszłości, a każda zbrodnia i każda życzliwość kreuje to, co stanie się w przyszłości. Problem w tym, że tacy jak Ruffian nie mają prawa ingerować w wyższe sprawy. Traktowana jak szczur laboratoryjny może się jak taki zachowywać. Bo często stajemy się tym, za co nas uważają inni.
Tego dnia jak wiele innych, jedna z pracownic laboratorium gdzie akurat przetrzymywano Wymordowaną, szła korytarzem z jedzeniem dla przetrzymywanego tu potwora. Kobieta wypełniała swoje codzienne obowiązki oddając się przyjemnemu procesowi jakim była rutyna, potrafiła docenić jej walory, tak, jak niewielu się to udawało i być może uda jej się siedzieć w tej pracy wyjątkowo długo. Chyba, że zdarzy się coś niespodziewanego, co wypchnie pracownicę w jasnym fartuszku z jej bańki komfortu.
I stało się
Nagle światła w całym sektorze zaczęły migotać, jakby ktoś bawił się ogólnie przełącznikiem. Kobieta nie zwróciła na to uwagi i skręciła w docelowy korytarz i stanęła naprzeciwko celi Wymordowanej i własnie wtedy jedna z lamp zaskwierczała i posypały się z niej iskry. Pielęgniarka upadła na kolana i chowała głowę pod rękami... Wtedy stało się naprawdę ciemno, a błyszcząca sylwetka Wymordowanej odznaczała się na tle świateł awaryjnych i wtedy kobieta zaczęła krzyczeć.


Cele:

Polecenia MG:

Podsumowanie:


Ostatnio zmieniony przez Rosalie dnia 10.04.17 16:49, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.03.17 22:19  •  Iskra na beczkę prochu [Ruffian] Empty Re: Iskra na beczkę prochu [Ruffian]
W psychoanalizie kiedyś ktoś uwzględnił coś takiego, jak systemy osobowości – skrajne id i superego oraz pośrednik ego. Najniższym szczeblem jest id charakteryzujący zwierzęcą naturę człowieka, gdzie niezbędne potrzeby fizjologiczne stawia się na pierwszym miejscu. W świecie zwierząt ich niezaspokojenie prowadzi do przejawów agresji lub apatii. W przypadku Ruff stykają się obie te opcje, bowiem bywają dni, w których gdyby w jakiś sposób mogła, sama sięgnęłaby po jakąś nieupilnowaną strzykawkę z blatu stołu i „dała sobie w żyłę”. Innym zaś razem była bardziej waleczna i z piętrzącej się wewnątrz wściekłości rozszarpałaby wszystkich dookoła.
Tak było i tym razem. Zwierzęca natura, która nie ulegając wątpliwości towarzyszyła harpiopodobnej wymordowanej, wzięła górę nad ludzką psychiką. Włączając w to rasowe ataki wścieklizny, otrzymuje się bardzo niebezpieczną i nieprzewidywalną broń, zwłaszcza, gdy obiekt wykazuje aktywność promieniotwórczą i chęci wykorzystania płynących z tej aktywności profitów.
Jak wiadomo, promieniowanie gamma jest promieniowaniem elektromagnetycznym i Ruff zaczyna bardziej odczuwać wektor elektryczny. I tu wymordowana próbuje oscylować jego ruchem.
Tego feralnego dnia, obiekt znany jako 7F7400, była rozjuszona swoimi przemyśleniami. Próbowała wznieść się na wyższy szczebel – superego – nadać sobie jakieś wartości, po raz kolejny przeanalizować swoje położenie. Doprowadziło to jednak do dramatycznego wniosku, przez co spadła z drabiny ludzkich wartości sfrustrowana ciągłym ponoszeniem porażek. Upadła na sam dół, gdzie odzywały się typowe zwierzęce instynkty. Podczas swojej psychicznej walki z samą sobą uaktywniła się zwierzęca furia, towarzysząca wymordowanym. Chęć odzyskania wolności, instynkt przetrwania oraz stosowania przy tym przemocy wygrały.
Furia wzbierała wewnątrz. Wymordowana grzała się od środka przepełniona agresją. Ciepło z klatki piersiowej narastało, a piętrząca się tam energia szukała ujścia. Do uszu obiektu dotarły miarowe kroki jej „kelnerki”. Idealny moment i osoba, by okazać swoją nienawiść do ludzi. Ruffian dotknęła ściany, by to, co kumulowało się w jej organizmie spłynęło z niej i znalazło gdzieś w betonie jakieś przewody. Dodatkowo upojona agresją i nienawiścią zaczęła się głęboko śmiać, wręcz warkotać. Śmiech ten miał byś przykrywką rozpaczy, lecz i ta odezwała się chwilę później, gdy wykorzystywanie profitów promieniowania zaczynało coraz bardziej doskwierać. Rechotliwy śmiech zamienił się we wrzask.
Spustoszenie w organizmie narastało, w końcu był on w pewnym sensie opornikiem dla przepływającego prądu. Następowała metalizacja skóry na dłoniach i stopach, a także zwęglanie naskórka nieco powyżej tych miejsc. Z wielu otworów w ciele zaczęła ciec ciecz o oleistej smolistej konsystencji, barwie i zapachu.
Ale co z tego, że piekło i wypływało, gdy można było się wyżyć, wystraszyć ćwierć budynku i wysadzić korki w podziemiu. Ból i tak nie był na tyle odczuwalny, bo w żyłach hurtowymi ilościami płynęła adrenalina.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.03.17 21:12  •  Iskra na beczkę prochu [Ruffian] Empty Re: Iskra na beczkę prochu [Ruffian]
Wściekłość, nienawiść i głęboko zakorzeniony żal zawsze są w skutkach tragiczne. Było tak i tym razem. Najbardziej ucierpiała instalacja elektryczna i skóra Wymordowanej, która i być może pokazała środkowego palca śmierci podczas wybuchu jądrowego, ale mimo wszystko pozostawała istotą śmiertelną. Po raz drugi. Atak szału skłonił ją do wyładowania swojej furii, ale czy efekty były tego warte? Zniszczone kable, spalone żarówki, przerażona na śmierć pielęgniarka, ale co ważniejsze następowała metalizacja skóry na dłoniach i stopach, a także zwęglanie naskórka oraz części skóry właściwej tuż ponad tymi miejscami. Z porów w wielkich bólach zaczęła się sączyć ciecz o oleistej smolistej konsystencji, barwie i zapachu. To wszystko okazało się dla organizmu wymordowanej, zbyt wielkim obciążeniem, dlatego niedługo po tym, jak niosąca posiłek kobieta się otrząsnęła i zaalarmowała wszystkich, to Ruffian straciła przytomność.
Pierwsze co zobaczyła po przebudzeniu, to biały, sterylny sufit jednej z sal laboratoryjnych. Znała pewnie te miejsca nie tylko po kolorach, ale zapachach i charakterystycznych dźwiękach.
- Obudziła się - rzucił kobiecy głos, najwyraźniej naukowcy postanowili posługiwać się angielskim w towarzystwie Wymordowanej. Chyba już każdy wie jak kończy się frustracja w jej wypadku.
Szybko się okazało, że dziewczyna jest dosłownie przywiązana do jednego z krzeseł i to własnie krzesło zostało poruszony w dół, tak, ze teraz miała widok na całą kadrę. Dwójka mężczyzn i jedna kobieta, wszyscy w maskach i szczelnie opatuleni, prawdopodobnie w obawie przed zarażeniem wirusem X.
- Jak się czujesz? Coś cię boli? Wiesz co się stało? - spytał wyższy z lekarzy.
Wzrost, był jedyna rzeczą, która pozwalała ich rozróżnić między sobą...ale wracając do pytań, to dziewczyna miała prawdopodobnie wiele do powiedzenia, bowiem jej razy jeszcze się nie zagoiły, co powodowało dosyć duży dyskomfort, ale nie tak silny jak wcześniej. Wszyscy czekali w napięciu na odpowiedź dziewczyny, która naszprycowana lekami uspokajającymi chroniona była przed atakiem szału.


Podsumowanie:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.17 12:31  •  Iskra na beczkę prochu [Ruffian] Empty Re: Iskra na beczkę prochu [Ruffian]
Pobudka należała do tych mało przyjemnych. Śnieżnobiały sufit, ta charakterystyczna lampa chirurgiczna nad głową, brzęk metalowych narzędzi medycznych i zimna powierzchnia, na której leżała... No i oczywiście szepty naukowców między sobą, niepewnych do końca swoich teorii, zdziwionych wynikami, możliwościami, odpornością i podatnością wymordowanych na różne czynniki. Zbiór tych informacji wskazywał na jednoznaczny wniosek: Poprzedniego dnia bądź przed paroma godzinami Fran znów wpadła w atak szału. Znowu...
Próbowała odgadnąć, w którym laboratorium przyszło jej się obudzić tym razem. Po krótkiej analizie ścian, ich kolorów oraz układu mebli i oprzyrządowania w pomieszczeniu wysnuła wniosek: Lab numer 46. Easy.
Obudziła się.
- No nie gadaj... - warknęła ewidentnie pozbawiona humoru i zastrzygła uszami.. Nie dziwiota, skoro całe ciało ją mrowiło, a skóra piekła, jakby Franny była wczorajszą opiekaną na grillu kiełbasą. Kto wie, jak mocno bolałoby bez środków znieczulających i uspokajających.
Któryś z naukowców tknął obrotowe krzesło. Prawa grawitacji i cała towarzysząca przejściu z poziomu do pionu fizyka wpłynęły na minimalne ruchy mięśni i na ich zmiany ciężkości. Ruff czuła, jak spływają jej płyny ustrojowe z głowy do reszty ciała i jak momentalnie robi jej się gorąco. Z bólu czy wściekłości, to nie ma znaczenia. Czasami zaspane, naćpane i przesuszone ślepia zamykały niestabilne powieki. Do tego męczyła ją częściowa głuchota. Podczas ataku furii nie słyszy się nic, poza swoim wrzaskiem i brzęczącym dźwiękiem przepływającej i ulegającej oporowi energii elektrycznej.
- Wszystko. - Odparła sycząc. Co za głupie pytanie. Po czymś takim boli wszystko i wszędzie. Nawet cebulki włosów. Człowiek ma nudności i wrażenie, jakby miał puścić zaraz soczystego pawia niemal tak rozlanego, jak jej pióropusz, który zwisał gdzieś z brzegu obrotowego fotela.
- Co się stało? Jebło mnie, to się stało - wycedziła wulgarnie, jak to na nią przystało. Była ewidentnie nieskora do czułych rozmów na temat jej stanu zdrowia, jednakże świadoma swoich ataków, powstałych przez zbyt częste mędrkowanie i załamanie psychiczne. Teraz bardziej przydałby się jej psychiatra, niż lekarz medycyny czy naukowiec.
- Dajcie mi jakieś krople do oczu. Ślepia mnie szczypią. - Wydała polecenie. - Albo zgaście światło - wyszczerzyła uzębienie ponętnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Naukowcy spojrzeli się speszeni na wymordowaną. Nie byli tymi psychopatami ze skalpelami z horroru. Wbrew pozorom dziewczyna była traktowana całkiem przyzwoicie Może dlatego ta pasywna agresja w jej głosie powodowała takie zamieszanie. Pierwsza odchrząknęła. Była przeciętnej budowy ciała, ale zdawała się w niej goreć dziwna pewność siebie. Być mozę pracuje już dłuższy czas.
- Podaj Grace jeszcze jedną dawkę przeciwbólowych - powiedział po chwili namysłu lekarz. Zdawał się niewzruszony zachowaniem i językiem wymordowanej.
Drugi mężczyzna podszedł i zakropił dziewczynie oczy. Ruchy miał sztywne i nerwowe. Najwyraźniej nie przywykł do towarzystwa takich jak Ruffian.
Mimo to, wszystkie czynności były wykonywane w ciszy.
- Możecie odejść - powiedział w końcu najwyższy mężczyzna, poklepał pielęgniarkę po ramieniu - Jest związana, a wy już długo czuwacie - tymi słowami wyraźnie ją przekonał bo po chwili już opuściła sale. Wtedy lekarz spojrzał się na wymordowaną.
- Jestem profesor Joseph Kain. Ponoć jesteś dosyć problematyczna. Od trzech godzin technicy pracują jak mrówki by naprawić przepalone kable, ale mnie bardziej interesuje; jak to zrobiłaś? W gruncie rzeczy interesuje mnie o tobie wszystko, a jako, że ty nie masz celi bo remont, a ja jestem tutaj nowy, to możemy uciąć sobie całkiem przyjemną pogawędkę - głos miał swobodny i nie krępował się ani się nie jąkał. Jakby już wcześniej ćwiczył tą przemowę. Chociaż nie co ulegac pozorom. Wzrok mężczyzny był utkwiony w kobiecie i bardzo wyraźnie ja obserwuje.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Misje zawieszam z powodu braku aktywności, w razie chęci wznowienia jej - wiadome procedury
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach