Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 12.03.17 20:19  •  Bluntdick - Varcolith Routh  Empty Bluntdick - Varcolith Routh
Godność: Bluntdick
Płeć: mężczyzna
Wiek: 34 lata
Zawód: Inżynier
Miejsce zamieszkania: Desperacja

Organizacja: Łowcy
Stanowisko: Technik
Rasa: Wymordowany
Ranga: Opętany

Moce (/artefakty/technologia):

Kryształowe Serce Lilith[artefakt] - Dar od Anielicy, która nie potrafiła pogodzić się ze śmiercią śmiertelika. Kochała go, chociaż nie powinna. Zbliżyli się do siebie nie tyle fizycznie, co mentalnie. Jak brat i siostra podróżowali przez rujnujący się świat. On zagubiony, próbujący ratować sytuację i ona, starająca się uświadomić mu, że nie ma czego już ratować. Spędziła z nim jednak wystarczająco dużo lat by dostrzec prawdę.
- Kochasz mnie?
- Lilith...
Wiedział o niej. Domyślał się czym jest kobieta, którą znalazł w ruinach, a mimo to nie traktował jej nadzwyczajnie. Szanował ją. Bronił jej czystości. To ona popełniła błąd dopuszczając go do siebie. Będąc jeszcze tam w górze widziała jak sobie radzi. Już wtedy go kochała. Płakała razem z nim, uciekała przed rzeczywistością kuląc się pod ścianą tuż obok niego. Teraz było inaczej. Mogła z nim porozmawiać, on mógł ją usłyszeć.
- Lilith co robisz?
- Tylko tak mogę cię uratować.
- Zginiesz! - Powstrzymał ukochaną i spróbował się podnieść, ale nie było czasu na wyjaśnienia.
- Zostań ze mną do końca, tylko tyle chcę. A potem uciekaj. To koniec ludzi. Staliśmy się zwierzętami. Nie warto. - Odrzekł przymykając powolnie powieki. Oparł głowę na jej piersiach zasypiając w spokoju.
- Tak mi przykro, że musiałeś to wszystko przeżyć. Tak mi przykro. - Powtarzała w przerwach pozwalając sobie na płacz. Otoczeni przez mrok i skuci łańcuchami ciemności odchodzili w niepamięć. Kiedy już "zasnął" zaczęła przeżywać to co jego podopieczny kiedykolwiek poczuł. Tyle bólu, tyle cierpienia. Nie mogła odejść i tak po prostu go zostawić.
- Wybacz mi Ojcze, ale zgrzeszyłam. Stałam się człowiekiem. - Szepnęła do otaczających ich cieni i delikatnie położyła ciało tuż obok. Przytknęła dłonie do okolic mostka i wypowiedziała słowa przysięgi, które zapoczątkowały narodziny. Po wyjęciu serca jej naczynie zaczęło się rozpadać, ale ona nie przejęta swoim stanem i ze łzami w oczach rozcięła nożem brzuch Rhydiana, by po chwili umieścić swoje serce przy jego.
- Teraz już na zawsze razem. - Powiedziała świadoma, że będą to jej ostatnie słowa istnienia. Ciało zaczęło się kruszyć i niszczyć, ale ona zdołała jeszcze pozdrowić kochanka oddając mu ostatni pocałunek.
- Na zawsze razem...

***

Mężczyzna nie mógł odpowiedzieć. Nie mógł się obudzić, a jego ciało zaczęło walczyć ze śmiercią. Dar jednak pochodzący od światłości okazał się wystarczająco silny, by przegonić kostuchę. Serce Anielicy zespoiło się z sercem Blunta. Zaczęły bić jednym rytmem zwiastując przemianę. Organy zaczęły się zmieniać. Cóż jednak znaczy ludzkie naczynie, a cóż odbicie samego boga? Mieszanka była tak zróżnicowana, że organizm miał problemy z odnalezieniem wyjścia z tej sytuacji. Ucieczka trwała wiele lat powodując liczne zmiany w ciele. Organizm otoczył się błoną niczym kokon. Wewnątrz uwięziony był on, walczący o życie. Lata mijały. Świat się zmieniał, ale on dalej trwał w bezruchu. Stracił swojego stróża, stracił jedyną istotę, która mogłaby teraz być przy nim. Leżał wieki zamknięty w bunkrze na poziomie metra. Pewnego dnia jednak otworzył oczy. Wybudził się z wielkim krzykiem i bólem. Obudził się jako symbol zepsucia i najczystszego źródła. Nie od dziś jednak wiadomo, że jedno nie może żyć obok drugiego... Która strona wygra?

***
___

Artefakt setki lat walczył, by spełnić prośbę Lilith, aż w końcu tego dokonał, chociaż wiele za to zapłacił. Na ciele Blunta znajdują się liczne pęknięcia, z których sączy się brązowa gęsta wydzielina.  Pęknięcia sprawiają mu ból, ale też ratują go od śmierci. To za pomocą tych kanalików mężczyzna pożera ogień przeistaczając go w energię. Żywi się żywiołem, który ma na niego podobny wpływ co narkotyki. Jak uzależniony wędruje szukając jego źródła. Kiedy się pożywia, nic innego nie ma już znaczenia. Wsysa żywioł niczym odkurzacz, a serce Lilith przeistacza materię w energię witalną. To ta energia napędza ciało wymordowanego. To ona daje mu życie. Pragnienie nie zawsze jest dobre. Podobnie jest z używkami. Przedawkowanie może skończyć się tragedią. Serce Lilith ma swoje granice i jeżeli Blunt ją przekroczy, kryształ pęknie uwalniając zmagazynowaną energię w takiej sile, że w pobliżu wszystko przeistoczy się w chaos i pustkę włącznie z posiadaczem. Na szczęście Blunt ma świadomość tego ile energii obecnie posiada, chociaż nie jest w stanie jej przeliczyć. Wyobraża sobie ją jako świetlistą ciecz uwięzioną wewnątrz szklanek kuli. Kiedy czuje, że kula jest pusta, czuje brak cieczy, jest zmęczony, a objawy chorób związanych z przemianą nasilają się. Nie myśli wtedy logicznie kierując się prymitywnymi myślami. Natomiast kiedy posiada energii bardzo dużo, a szklana kula jest niemal wypełniona świetlistą cieczą, Blunt jest w stanie ją uwolnić. W przykładzie, jeżeli będzie ciężko ranny, może zasięgnąć po energię w ramach pomocy. Niestety w takich sytuacjach energii dużo ubywa nie wspominając już o nieopłacalności podobnego wykorzystywania. Energia może zostać uwolniona bez konieczności wykorzystywania. Blunt uwalnia energię z rąk, ale to nie to samo co prąd. To trochę jak wydobywające się z pęknięć światło. Mężczyzna pracuje jednak nad maszyną, która mogłaby przemieniać jego energię na energię elektryczną, ale jak na razie nie ma należytych sukcesów w tym zakresie.

info. dodatkowe
~ Pożeranie trwa bardzo długo. Czasami nawet pół godziny. Energii starcza wtedy na parę dni w zależności od tego, czy jest ona używana również do innych celów.
~ Po przemianie ciało Blunt'a ma podwyższoną temperaturę znacznie przekraczającą ludzkie normy.
~ Pożeranie nie służy do walki, a do życia. Ewentualnie mężczyzna może wykorzystać energię by wzmocnić tężyznę fizyczną lub zręczność, ale może to uczynić tylko dwukrotnie podczas sesji. Dodatkowo wzmocnienie trwa maksymalnie dwa posty i żeby wykorzystać je ponownie potrzeba przerwy czasu o długości czterech postów, chociaż to wątpliwe, gdyż już pierwsze użycie bardzo wykańcza i ulatnia siłę witalną/energię z kryształu.
~ Energia może zostać użyta, by wyleczyć ciało/naczynie Blunt'a. Leczenie jednak dotyczy organów wewnętrznych, a nie skóry. Dodatkowo wyczerpuje sporą ilość energii i wyklucza jej ponowne wykorzystywanie w sesji. Po leczeniu mężczyzna jest osłabiony i odczuwa brak energii, co z kolei wpływa na silne oddziaływanie chorób.
Leczenie głębokich ran - 5 postów
Leczenie ran powierzchownych - 2 posty
W dwóch przypadkach energia wyczerpuje ją do niebezpiecznego maksimum.

Relinie/pęknięcia[moc fizyczna] - Przemiana nie do końca przeszła tak jak by sobie tego życzyła Anielica. Udało się jednak uratować Blunt'a. Niestety siły, które zachodziły w jego organizmie zdołały mocno uszkodzić tkanki, które zapoczątkowały pęknięcia na skórze delikwenta. Relinie są głębokie i ciągną się po całym ciele, kończąc swoją podróż na twarzy i dłoniach, oraz przy kostkach na nogach. Bolą i swędzą, ale przy okazji wydobywa się z nich wydzielina, która ma właściwości mocnej używki. Ciecz zawiera feromon, który powoduje u innych istot oraz zwierząt niejasne silne reakcje. Wszystkie zmierzają w stronę traktowania mężczyzny jako osobą niegroźną, którą należy szanować, a może nawet bronić. Są zwierzęta i istoty, które mniej lub bardziej reagują na feromon. Zapach powoduje mniejszą reakcję, niż posmakowanie wydzieliny, która smakuje... i tu znów pojawia się problem. Dla każdego smakuje inaczej, w zależności od upodobań. Każdemu smak się spodoba i bynajmniej nie spowoduje to groźne zachowanie. Ciecz mocno uzależnia i skupia na siebie uwagę powodując, że zwierzę bądź człowiek zaczynają ignorować otoczenie. Wpadają w trans myśląc tylko o jednym. Jak przysłużyć się mężczyźnie. Jak mu pomóc, dogodzić, sprawić, by był z nas zadowolony. Pamiętajmy jednak, że to efekty po skonsumowaniu feromonu. Zapach nie powoduje oszołomienia, a tylko łagodzi dzikie instynkty i zachęca do bliższego poznania.

info dodatkowe
~ Na co dzień feromon nie oznacza musu bronienia czy próby przypodobania się Bluntowi. Może być, ale jego właściwości będą na tyle niewielkie, by inni nie musieli się "martwić" mentalnością swojej postaci.
~ Gracze sami decydują, czy feromon działa na nich silnie, czy też mają niewielki wpływ na ich percepcję i ocenę sytuacji.
~ Gracze sami decydują, czy uzależnią się od zapachu, czy też go zignorują po sesji i zapomną o nim.
~ Moc jest niekontrolowana. Zapach wydziela się cały czas i Blunt nie panuje nad tym, a tym bardziej nie ma wpływu na to jak zareaguje na kogoś feromon i w jaki sposób. To nie hipnoza.
~ Podczas trudnej sytuacji, kiedy to Blunt jest w jakikolwiek sposób zagrożony, wykonuje się rzut kostką. 1 i 6 oznacza, że przeciwnik został dotknięty zapachem i jego zdanie co do osobnika zaczyna się zmieniać. Zawahanie trwa jednak krótko. Dwa posty i nie może zostać powtórzone.
~ Zwierzęta z góry pokojowo są nastawione do delikwenta, jednak Bestie mogą zignorować zapach i pozwolić sobie na agresywne zachowanie. Aby to ocenić wykonuje się rzut kostką. 1 i 6 oznacza, że Bestia postanawia być spokojna, a w najmniejszym stopniu zignorować nieproszonego gościa.

Przemiana w niedźwiedzia [biokineza] - Nie będzie zaskoczeniem, że taki olbrzym przybierze formę zwierzęcia równie masywnego o podobnych gabarytach i wadze(chociaż z tą wagą to bym polemizował). Zacznijmy może od wyobrażenia sobie tego wszystkożernego ssaka. Miś mierzy sobie dwa metry wysokości w kłębie i ma długość cztery i pół metra. Kiedy stanie na tylnych łapach jest w stanie osiągnąć nawet sześć metrów. Niedźwiedź waży cztery razy więcej niż Blunt, więc wyniesie to z jakieś... (wyjmuje kalkulator) sześćset pięćdziesiąt kilogramów, jeżeli nie więcej. Miś posiada srebrzystą sierść i czarne ślepia, które wśród ludzkiego gatunku uchodzą prześmiewczo jako (oczy mordercy). Po przemianie nie zanikają jego słabości. Niedźwiedź posiada niektóre miejsca na ciele, jakby wypalone gdzie widać pęknięcia biegnące dalej i znikające pod grubym futrem. Jak jesteśmy już przy futrze, to napomknąć trzeba o dość bujnej grzywie, która dodaje mu masywności i potęgi. Czarne pazury ukryte w kłębach sierści tylko czekają na swoją kolej. Bądź co bądź mają swoje przeznaczenie w naturze.

info dodatkowe
~ Bycie w zwierzęcej formie to dla Blunta tortura nie do pomyślenia. Mowa tutaj oczywiście o nagrzanym cielsku. Leje się z niego pot. Sierść szybko staje się wilgotna i zamiast się puszyć opada ku dołowi dodając tylko ciężaru i robiąc utrudnienie podczas biegu.
~ Będąc misiem Varc odczuwa silniejszą potrzebę pożywienia się ogniem. Tu nie ma mowy o panowaniu nad tą obsesją. Instynkty biorą górę i czasami zrobi naprawdę głupią rzecz, byle by tylko się pożywić.
~ Blunt może się pożywić będąc pod postacią niedźwiedzia. Nie jest to jednak zbyt mądre posunięcie. Z pewnością straciłby wtedy jakąkolwiek kontrolę. Wezbrałaby w nim agresja i przepadłby Varc zastąpiony bestią, która przepadłaby dopiero na powrót przemieniając się w ludzkie słabe naczynie.


Umiejętności:
Mechatronika - Blunt ukończył studia, które dały mu duże możliwości w tej dziedzinie. Dzięki tej umiejętności ma podstawowe pojęcie o elektronice i robotyce, oraz dość rozbudowaną wiedzę o projektowaniu i budowaniu bardzo skomplikowanych maszyn i mechanizmów. W razie usterki bardzo szybko potrafi znaleźć źródło problemu, a nawet jest w stanie pozwolić sobie na modernizację oraz drobne ulepszenie maszyny. Mało tego. Jest w stanie sam, po ciężkim doskonaleniu planów i szkiców stworzyć własną technikę, jednak zabierze mu to sporo czasu i wysiłku. Im bardziej skomplikowane dzieło, tym więcej należy spędzić przy nim czasu. Hydraulika nie sprawia mu problemów. Ogólnie posiada wystarczającą wiedzę, by móc sprawnie i zręcznie coś złożyć. Oczywiście bez materiałów i elementów może sobie co najwyżej porysować.

Elektrotechnika - Specjalizacja pozwalająca mężczyźnie odczytywać plany i rysunki techniczne, oraz na panowanie nad źródłem energii. Produkcja przekaźników i sprzętów magazynujących nie sprawia mu dużych przeszkód. Bez problemu odnajdzie się w skomplikowanej obsłudze, jak i w prostej naprawie okablowania. Zna prawa i zasady energii odnawialnej, oraz jest w stanie stworzyć skomplikowane projekty dotyczące wytwarzania i przekazywania energii. Jednym słowem magazynowanie i przesyłanie energii, a tym bardziej jej wytwarzanie na różnych etapach nie jest czarną magią. Dzięki umiejętności o wiele lepiej pracuje mu się przy maszynach. Elektrotechnika i Mechatronika czynią z Blunt'a naprawdę pożyteczną inżynieryjską bestyjkę.

Walka Wręcz - Nie zapominajmy, że Blunt wiele przeszedł i zanim postanowił pójść ścieżką zmarłego przyjaciela, spędził wiele lat w szkole wojskowej, co zapoczątkowało jego rozwinięcie zawodowe w tym zakresie. Niestety jedyne co zapamiętał z tej przygody to rozwalanka, a mianowicie walka na pięści. Intuicyjnie wie gdzie przeciwnik uderzy i potrafi temu zapobiec. Dzięki znajomości budowy organizmu zna czułe punkty i często je wykorzystuje w walce. Sprawnie i celnie wymierza swoje ciosy, co nie znaczy, że jest nietykalny. Przemiana zniszczyła jego organizm i często miewa zawroty głowy. Podczas walki naraża go to na nagłą utratę równowagi, a co za tym idzie na przegraną.


Słabości:
- Mężczyzna miewa omamy. Naukowcy odkryli, że organy zawierają pamięc, czy też wspomnienia swoich posiadaczy. Dlatego po przeszczepach narządów, delikwent zmienia swoje upodobania, lub zaczyna mieć słabość do papierosów lub innych używek. Podobna rzecz ma się w przypadku Wymordowanego. Miewa on omamy i widzi w snach Lilith oraz jej przeżycia. Czasami przemawia ona do niego, jest to jednak jedynie odbicie jej prawdziwej osobowości.
- Oczy Blunta są bardzo wrażliwe na światło, dlatego nosi on gogle, które chronią go przed nadmiernym działaniem słońca i promieniowaniem UV. W nocy za to widzi dość dobrze. Jest to spowodowane przemianą, która trwała setki lat w ciemnościach. Ciało przystosowywało się do okolicznego środowiska, stąd to niedopatrzenie w naturze. [https://img0.etsystatic.com/024/0/8496802/il_570xN.498963166_8n35.jpg]
- ma lęk wysokości.
- boi się wody, nie wspominając już o tym, że ciecz czyni mu straszliwy i nieznośny ból. W kontakcie z żywiołem traci kontrolę i świadomość. Nie może się skupić pozwalając by instynkty wzięły nad nim górę. Kwas wżera się w skórę powodując głębokie rany, które później ciężko się goją.
dodatkowe info
~ woda przetworzona [napoje, alkohol itd.] nie czynią mu krzywdy. Szybko je spala w swoim organizmie.

CHOROBY
~łojownica
przez przemianę jego organizm produkuje nadmierną ilość Sebum, co z kolei sprawia, że w okolicach nosa i za uszami, oraz w miejscach z dużą ilością gruczołów łojowych zbiera się tłuszcz. Cera jest przetłuszczona i nieprzyjemnie pachnie. Jest to nieuleczalna choroba, której nie jest w stanie wyleczyć. Jedynie może zmniejszyć dolegliwość przez branie odpowiednich leków, lub po prostu poprzez odpowiednią pielęgnację skóry.

~Krwawnik
Nieprzyjemna dolegliwość, która polega na tym, że naczyńka krwionośne w organizmie pękają powodują krwotoki z nosa, z oczu oraz uszu. Często dochodzi również do wymiotów i zawrotów głowy. Delikwent dostaje dreszczy i gubi się w otoczeniu. Jest zmuszony przeczekać atak, gdyż ruch tylko pogarsza sytuację.  


Wygląd zewnętrzny:
Mężczyzna mierzy sobie 203 cm wysokości i jest dość barczysty. Ponadto waży 164kg. Wśród rówieśników uchodził za olbrzyma. Ma krótko przystrzyżone czarne włosy i ciemne oczy, które często nazywane są "morderczymi". Całe ciało ozdobione jest pęknięciami na skórze, które musi ukrywać pod ubraniem. Kończą się na szyi, nadgarstkach i kostkach, dlatego musi uważać, by nikt ich nie zauważył, gdyż są oczywistym dowodem jego mutacji. Przed przemianą miał wiele blizn jeszcze z wojska, ale teraz trudno dostrzec u niego niedoskonałości. Dodatkowo można zauważyć, że łuszczy mu się skóra w okolicach twarzy. Wcześniej nie miał podobnych dolegliwości, więc zapewne jest to powiązane z przemianą organizmu i zmianami genetycznymi. Varc często ubiera się w kurtkę moro i brązowe spodnie. Widocznie nie pogodził się z odejściem z wojska, więc chodzi w mundurze nic sobie nie robiąc z spojrzeń tutejszych mieszkańców. Czasami, ale rzadko można go spotkać z czapką na głowie, ale wstydzi się takowe zakładać, gdyż twierdzi, że kiepsko w nich wygląda. Ale co tam, i tak ma wszystko w d****.

Charakter:
Może wydawać się zrezygnowany, obojętny na świat i znieczulony na krzywdy innych, ale tak nie jest. Zgrywa bad assa, bo tak jest łatwiej. Lubi wpadać w problemy, naparzać się po mordzie i pić do nieprzytomności, ale ma też inne super moce. Jest wrażliwy i twierdzi, że nie zasługuje na życie więc gotów jest poświęcić swoje by komuś pomóc. To jeden z powodów dla których chciał pójść do wojska. Jest również nadopiekuńczy i kiedy kogoś polubi lub chociaż zacznie tego kogoś tolerować, to nie można na świecie liczyć, że znajdzie się lepszy obrońca na jego miejsce. Nie lubi, jak źle się traktuje kobiety i często staje w ich obronie nie bacząc na to, czy obudzi się z guzem za barem, czy z ręką w nocniku. Dziki, wolny i nieprzewidywalny. I chociaż nie lubił tego przezwiska, to w wojsku nazywany był Srebrną Tarczą, gdyż często ratował kolegów od kar i nieprzyjemnych "banicji".

Historia:

Rozdział I
Biegł ile miał sił mijając drzewa i przewracając się nie mogąc utrzymać równowagi. Było mu zimno i czuł silny ból w palcach u nóg oraz rąk, ale obiecał sobie, że się nie zatrzyma.
"Gdzieś tam jest twoje niebo, ale musisz biec najszybciej jak tylko potrafisz. Na południe. Wiesz gdzie jest południe, tak?"
Nie odpowiedział jej. Przeżył wystarczająco lat by zrozumieć, że słowa są gówno warte. Musiał kogoś znaleźć. Musiał tylko znaleźć kogoś żywego i nie dać się złapać. Ben będzie zły i będzie go szukał. Nie może go znaleźć.
Nagle wyskoczył na ulicę z początku zdziwiony tak nieoczekiwaną zmianą scenerii.
- Pomocy! Potrzebuję pomocy! - Zaczął krzyczeć wymachując rękoma. Wtedy odwrócił się i jedyne co zdążył zobaczyć to nadjeżdżające auto.

***

Dziecko wiele miesięcy leżało w śpiączce. Kiedy się obudziło i policja zdobyła ważne informacje o tym gdzie przetrzymywana jest jego matka, było już za późno. Chata była opuszczona, tak samo jak bunkier, gdzie robiono dziecku straszne rzeczy...
- Jak masz na imię? - Zadawali mu pytanie, a on podał im to co wiecznie powtarzała jego ofiara.
"Rhydian Bluntdick", zapisał na kartce i podał funkcjonariuszowi. Wybałuszył oczy po czym odszedł na bok by po cichu porozmawiać z psychologiem.
- Dzisiaj możesz się nazywać jak tylko zechcesz. To jak? - Policjant z całych sił próbował rozweselić chłopca, ale nawet nie był w stanie sobie wyobrazić tego, co przeszedł.
Zdezorientowany dzieciak nie zareagował. Schował się pod kołdrą dając tym samym znać, że nie chce rozmawiać. czuł się winny i od tamtej pory wiedział już kim jest. Wiedział, że jest tępym, głupim chujem, który nie potrafił uratować swojej matki.

Rozdział II

Swoje imię wybrał od miejscu, w którym był dręczony, molestowany, wykorzystywany. Tak nazywały się góry z których uciekł. Nigdy nie mógł sobie zapomnieć tego co zrobił. Dlatego uznał, że to będzie najlepsza kara, a przynajmniej dowód dla niego kim tak naprawdę jest. Śmieciem...
Spotkania z psychologiem nie dawały żadnych rezultatów. Pewnego dnia chłopiec dał wyraźny sygnał, że nie ma ochoty już chodzić do dziwnego i ciekawskiego pana i jego opiekun się zgodził. Zepchnięcie przeszłości na bok nie wyleczyło Varca, ale przynajmniej mógł iść dalej. Latami hartował się i ćwiczył, bo tylko w ten sposób mógł się odciąć od rzeczywistości. Jego serce było wypełnione górami i wspinaczkami. Miał w tym niesamowity talent. Nawet przez chwilę wierzył w to, że w czymś jest dobry, ale trwało to krótki czas. Po miesiącu znowu był sobą. Znowu był robakiem na tle innych ludzi. Nic nie znaczącą mgiełką, która nawet nie próbowała wydostać się z mroku.

***

Po ukończeniu szkoły postanowił, że pójdzie do wojska. Wprawdzie sprzeczał się o to ze swoim opiekunem, ale w końcu po miesiącach kłótni i dość agresywnych zachowaniach ze strony Varca, Chris zgodził się i zapisał chłopaka do szkoły wojskowej. Tak zaczęła się jego przygoda. a że zdrowia i kondycji mu nie brakowało, to raz dwa zdobył uznanie wśród dorosłych. Jedyną przeszkodę stanowiła psychika i jego przejścia w młodości, ale sprawnie to ukrywał i nie mówił o tym na co dzień. Szczerze mówiąc z nikim nie rozmawiał na ten temat. Dostawał szału, kiedy policjant chociaż próbował dojść do tego co się wydarzyło. Stłuczona szyba to minimum na co wtedy było stać buntownika.

Rozdział III

Życie w wojsku wiele go nauczyło, ale też zaczął zdobywać pewność siebie. Potrafił dostrzec, że jest lepszy, silniejszy. Dobrze wykonuje rozkazy i choć nie zależało mu na pochwałach i zwróceniu na siebie uwagi, jego dowódcy byli mile zaskoczeni jego postępami. Doświadczenie we wspinaniu i w tropieniu przydało się w armii, do której dołączył. Z biegiem lat nauczył się nawet pilotować helikopter, ale nie przepadał za lataniem, dlatego unikał podobnych wyzwań, czy też misji. Być może już wtedy przeczuwał, że latanie to jego gwóźdź do trumny. Podczas jednego z ćwiczeń helikopter miał usterkę. Temperatury w Kanadzie są dość niskie. Tego dnia było naprawdę zimno. Mróz potężniał z każdą następną godziną. Nagle śruba od górnego śmigła uszkodziła się i wiertło przestało się obracać, ludzie krzyczeli, ale pilot wykonał dobrze swoje zadanie znajdując półkę skalną. Varc szybko wysiadł pomagając kolegom. Złapał James'a i wydostał go stamtąd czując nieprzyjemny i gryzący zapach paliwa. Już chciał pomóc innym, ale helikopter obsunął się i runął w dół po chwili zwiastując swój upadek silnym wybuchem. Kiedy zeszli na dół zobaczyli wrak oraz nadpalone elementy. Gdyby nie wyszli z maszyny na czas, zapewne skończyliby tak jak reszta. Mieli dużo szczęścia. Varc chciał wezwać pomoc, ale nadajnik był uszkodzony. Po chwili ruszyli w długą drogę do bazy mając nadzieję, że dożyją jutra.

***

- Rysiu...
- Nic nie mów. Nawet się nie waż zatrzymywać.
- A-ale n-nie mam już siły. - Zdołowany mężczyzna przysiadł na kamieniu ani myśląc o tym, by się podnieść i iść dalej. Wiał silny mroźny wiatr. Obaj byli przemęczeni, ale to James był tym słabszym i mizernym.
Varc przystanął i odwrócił się, by spojrzeć na kompana.
- Daj spokój. Zostało nam już tylko kilkadziesiąt kilometrów od bazy. Damy radę...
- Ty dasz.
- Nie pierdol tylko rusz tą swoją leniwą dupę! - Warknął Rhydian i szarpnął żołnierza za pas od plecaka by się podniósł. Tak też zrobił i już więcej się nie odzywał. Szli często potykając się o kamienie. Jeden chronił przed upadkiem drugiego, aż w końcu żołnierz stracił równowagę ze zmęczenia i poleciał w dół kilka metrów obijając się przy tym o kamienie.
- James! - Krzyknął Varc od razu odzyskując świadomość i zszedł szybko na dół by pomóc mężczyźnie.
- Z-zostaw mnie tu. Nie masz szans z-ze mną.
- Przestań. - Powiedział tylko nie wiedząc już sam co robić. Byli tak blisko...
- Nie chce, żebyś przeze mnie zginął...
- Myślisz, że ja chce? Mam być gorszy bo jakiś fajfus ruchał mnie w dupę jak byłem mały? - Wydarł się Varc i odwrócił od kolegi zastanawiając się co dalej. Nastąpiła głucha cisza. James był w szoku, chociaż wiedział wszystko o przeszłości Routh'a. Był jedyną osobą, której mógł zaufać i teraz miał to tak stracić?
- Wiesz, że miałem być kimś innym?
- Co?
- Rodzina zmusiła mnie bym poszedł do wojska. Tak naprawdę zawsze marzyłem o tym by być technikiem. Wiesz, wynalazki i tym podobne. Chciałem budować maszyny, które ułatwiłyby ludziom życie, a tak... Ale może mieli rację, że się nie nadaję.
- Co ty bredzisz. - Burknął Varc i zaczął otrzepywać kolegę ze śniegu.
- Co robisz? - Zapytał żołnierz trzęsąc się z zimna.
- Zabieram cię z tego piekła Jamie. - Odrzekł przyjaciel i wziął go na ręce. Po kilku minutach byli z powrotem na trasie. Nie rozmawiali już dalej ze sobą. Słychać było tylko przekleństwa Rhydiana, oraz jego ciche "Wytrzymaj chłopie. Błagam cię, wytrzymaj.". Był zbyt zmęczony by myśleć i zwracać uwagę na otoczenie. Po godzinie zachowywał się już automatycznie stawiając nogi jedną za drugą. James nie odzywał się już. Varc niemal o nim zapomniał. Myślał tylko o poruszaniu się naprzód. Lewa, prawa, lewa, prawa...

Rozdział IV

Varc siedział przy biurku wściekły i nieopanowany. Okazało się, że kiedy doszli do bazy, James już od kilku godzin nie żył. Pokój przesłuchań wyglądał jak pobojowisko. Strażnicy leżeli nieprzytomni gdzieś w kątach, a on jak gdyby nigdy nic siedział przy biurku uprzednio stawiając je na nogi i ukrywał głowę pod rękoma nie mogąc się pogodzić z tym, że jego najlepszy przyjaciel i chłopak nie żyje.
- Nie wiele dzieli cię od więzienia.
- Rucha mnie to! - Warknął i po raz kolejny zaczął się wydzierać na swojego dowódce raz za razem uderzając pięścią w biurko, aż w końcu wstał i rzucił krzesłem o ścianę, za którą zapewne stali ważni ludzie i przysłuchiwali się zeznaniom.
- Uspokój się. Wiem co przechodzisz.
- Gówno wiesz o tym co przechodzę!
- Dość! - Krzyknął dowódca i tym uspokoił podwładnego.
- Nie mogłeś nic zrobić. Gdybyście zostali przy wraku...
- Co masz na myśli? - Zainteresował się poddenerwowany Varc.
- Przybyliśmy na miejsce parę godzin po wypadku, ale zastaliśmy tylko szczątki.
- Nadajnik był zniszczony. Widziałem...
- Działał Varc. Wyglądał tragicznie, ale dostaliśmy zgłoszenie.
"Nie" zaczął jęczeć czołgając się w stronę kąta. Nie miał już sił mówić, myśleć. Chciał się wyłączyć, ale nie potrafił.
- Nie. - Powtarzał raz za razem, aż w końcu zemdlał pierwszy raz w życiu z nadmiaru emocji.

***

Psycholog stwierdził, że młodzieniec nie nadaje się w obecnym stanie do służby w wojsku i Varc dostał bardzo długie wakacje.
- Wypocznij. Nareszcie znajdziesz czas na to by żyć.
- Ale ja nie chcę żyć. - Odrzekł zabierając od dowódcy plecak. Stracił ochotę na cokolwiek. Nie zwracał nawet uwagi na formy grzecznościowe czy inne formalności. W ostatniej chwili odwrócił się i zasalutował swojemu mistrzowi.
- Żałuję, że musiał sir spotkań mnie na swojej drodze.
- Ja żałuję, że spotkałem cię tak późno. Uważaj na siebie. - Dodał, kiedy Varcolith wsiadał do helikoptera. To było oczywiste co miał na myśli po tym, jak po wielu tygodniach nasłuchał się gróźb i innych rzeczy ze strony żołnierza. Wielu było w szoku, że jeszcze nie popełnił samobójstwa.

Rozdział V

Kiedy Rhydian odszedł z wojska miał 24 lata. Wyjechał on wtedy za ocean próbując się pozbierać, ale jego starania były nieudolne. Ciągle widział James'a i był tylko jeden sposób, by się pogodzić z jego śmiercią. Postanowił, że będzie żyć jego życiem, że zostanie tym, kim on chciał zostać. Spełni jego marzenia sprawiając, że jego życie nie pójdzie na marne. Varc poszedł więc na studia i nagle okazało się, że Blunt nie jest taki tępy, za jakiego go wszyscy uważali. Może to dlatego, że bardzo mu zależało? Że to była odskocznia od przeszłości? Tak czy inaczej radził sobie bardzo dobrze. On, olbrzym, były żołnierz siedzący w ławie na Auli stanowczo wyróżniający się na tle kujonów. Studenci odchodzili, ale on trwał przy swoich postanowieniach. Miał plan. Lata mijały mu szybko i bez zbędnych zmartwień. Kiedy dostał wezwanie do wojska, zignorował je. Nie zamierzał już wracać. Spodobało mu się majsterkowanie wymyślając bardzo kreatywne rozwiązania. Nie raz profesorowie zapraszali go na rozmowę ciekawi co nim kieruje, ale nie dostali odpowiedzi. Po studiach z Mechatroniki zaczął uczyć się na specjalizację Elektrotechniki i po kilku latach zyskał uznanie, oraz rozgłos.

***

- Przykro mi, panie Routh, ale to mało prawdopodobne...
- Czyżby? - Przerwał słuchaczowi wracając do swojego komputera, by ciągnąć swoją prezentację na wyświetlaczu.
- Energia jest drogim towarem. Trzeba szukać innego rozwiązania jej pozyskiwania.
- Jest energia wiatrowa, oraz solarna...
- Ale te metody uzależnione są od pogody. Ponad to przez pół dnia baterie słoneczne tracą na swojej wartości nie pozyskując energii. Gdyby zbudować satelity na orbicie ziemi, które pozyskiwałyby energię...
- Panie Routh. To fantastyka naukowa!
- To nasza przyszłość! Są naukowcy, którzy już pracują nad napędzaniem silnika za pomocą wiązki laserowej. Czemu w podobny sposób nie moglibyśmy odbierać energii z satelitów słonecznych na orbicie?
- Panie Inż. napisał pan w swojej pracy, że taki przepływ powodowałby utracę prądu w wys. 80%.
- Tak, ale to 20%, które byśmy otrzymywali i tak byłoby kilkadziesiąt razy większe niż najlepiej prosperująca elektrownia słoneczna na ziemi. - Skończył z hukiem zamykając swojego notebook'a. Ekran zgasł. Rolety zaczęły się podnosić wpuszczając do środka promienie słoneczne i oświetlając salę.
- Musimy to przemyśleć.

***

- Pierdolę ich przemyślenia! - Warczał na korytarzu zwracając na siebie tylko niepotrzebną uwagę. Wyszedł z uczelni i usiadł na schodach zakładając dłonie za kark, co często robił, kiedy musiał się na czymś skupić.
- Cholera! - Zaczął bluźnić raz za razem nie bacząc na to, jak wpływa to na studentów omijających go szerokim łukiem. Nagle coś dziwnego zwróciło jego uwagę. Był to starzec. Kolejny oszołom, który zwiał z psychiatryka. Blunt podniósł się i ruszył w jego stronę.
- Co pan robi? - Zapytał, zapominając, że jest w Japonii i mało kto zna angielski. Biedak jednak spojrzał na młodzieńca nie z wyrazem niezrozumienia, ale odrobiną rozbawienia.
- Pomożesz mi? - Zapytał, chociaż chłopak nie zrozumiał za pierwszym razem zdziwiony, że ktoś tak uświniony, ubrany w jakieś łachmany jest wykształcony i zna jego język. Czy on też tak skończy? Tyle lat studiowania i wszystko na nic?
Varc pokręcił głową i ruszył na pomoc starcowi.
- Co mam robić?
- Wyjmij tą cegłę. To chyba się nada. - Stwierdził dziwak sięgając po narzędzie leżące tuż obok. Był tam jeszcze szpadel i drewniana tabliczka. Naturalnie Blunt by sobie po prostu poszedł, ale uznał, że zniszczenie mienia będzie piękną zemstą dla swojego wydziału, który ograniczał jego możliwości wstrzymując dofinansowanie do jego nowatorskich projektów.
Nieznajomy przyłożył patyk do dziury, z której wykopano cegłę i podał młotek człowiekowi, pokazując mu na czym mu zależy.
- Wbijamy tabliczkę tak?
- Tak.
- No dobra... - Westchnął tylko olbrzym, po czym wzruszył ramionami i wrócił do pracy.
- Po co pan to robi?
- Wyjeżdżam.
- Aha... - Jakby to miało wszystko wytłumaczyć. Varc roześmiał się, a starzec ruszył za przykładem młodzika i śmiali się razem, aż w końcu Bear man ostatkiem sił powstrzymał się i ocenił swoją pracę.
- Chce pan zwrócić na siebie uwagę? Obwinia pan szkołę, że nie pomogli panu, kiedy pan tego potrzebował.
- Tak... coś w tym "rodzaju". - Zrobił akcent na ostatnie słowo i zaczął odchodzić kierując się w tylko sobie znanym kierunku.
- Co oznacza to słowo?
- Słucham? - Starzec odwrócił się nie bardzo rozumiejąc.
- To "BOOM" na tabliczce. Co znaczy?
- Pufff! - Wydusił bezdomny gestykulując przy tym dłońmi i ukazując wybuch.
- No to boom. - Westchnął Varc i stał tak przy ogłoszeniu spoglądając na łachmaniarza, który odchodził.
"Boom".

Rozdział VI

Routh jechał autem autostradą, kiedy nagle poczuł wstrząs i stracił panowanie nad maszyną. Samochody zaczęły na siebie wpadać, a on w bocznym lusterku widział, jak toczy się za nim ciemna masa składająca się z chmur, popiołów, kurzu i ciał. Pożerała wszystko na swojej drodze niczym potwór, który nie może zaspokoić głodu.
- Szlag! - Zdążył jeszcze krzyknąć, nim jego auto straciło stabilność i uniosło się w powietrzu, by po chwili opaść z powrotem na ziemię. Przez chwilę Varc nie widział nic przed sobą, aż nagle wyskoczyło mu jakieś drzewo i uderzył w niego.
Przytomność zyskał po kilku godzinach cały poraniony na twarzy. Przednia szyba poszła się jebać, tak jak i większość blachy. Kierowca wyszedł zmagająć się z drzwiami i rozejrzał. Od tamtej pory nic nie było już takie jak wcześniej.

***

Kroczył autostradą chwiejąc się na nogach.
"Nikt nie wie co się dzieje. Na całym świecie..." radio okolicznej ciężarówki przestało działać. Blunt przełknął ślinę i ruszył dalej. Wtedy ją zobaczył. Leżała na środku otoczona przez chaos.
- Oż kurwa! - Wydusił i podbiegł do rannej kobiety, a przynajmniej tak mu się wydawało. Była cała we krwi, ale po dokładnych oględzinach stwierdził, że to musi być po prostu szok.
- Dziewczyno? Żyjesz?
- Co?
- Świetnie, możesz mówić. - Chłopak wywrócił oczami i odsunął się, by dać nieznajomej trochę swobody. Jego zachowanie było naganne, ale była to jego obrona co do tego co działo się wokół. Wszędzie krzyki, ktoś wołał o pomoc, ktoś inny próbował "obudzić" swoje dziecko. Jak miał pogodzić się z takim światem?
- Proszę tu zostać...
- Nie, zaczekaj. N-nie zostawiaj mnie.
- Dobrze, dobrze. - Powiedział cicho i kucnął przy rówieśniczce.
- Możesz iść?
- Tak.
- To dobrze, bo to będzie bardzo długa droga. Jak masz na imię? - Zapytał, ale ta była jakby nieobecna. Oglądała swoje ciało jakby przestraszona tym co zobaczyła. Skąd ta krew? Może również ją to zastanawiało.
- Lilith, mam na imię Lilith...

***

Tłum ludzi mijał karambol idąc przed siebie. Tak do końca chyba nikt nie wiedział gdzie iść, a tym bardziej gdzie ukryć się przed najgorszym.
- Gdzie idziemy?
- Nie wiem. Chyba tam, gdzie wszyscy...
- Musisz im pomóc Varc. Pokieruj nimi.
- A kim ja jestem? - Oburzony odsunął się od dziewczyny i samotnie podążał autostradą na uboczu co chwila zerkając na ludzi kroczących obok. Naprawdę? Ma teraz rządzić i decydować co robić? Skąd niby miał wiedzieć jak się zachować w danej sytuacji? Fakt, skończył przeszkolenie, ale nie bez powodu uciekł od przeszłości.

***

Słysząc grupkę sprzeczających się ludzi nie mógł się nie wtrącić.
- W jednej książce ludzie schronili się w metrze. Powinniśmy dojść do Tokio i ukryć się pod ziemią.
- Pojebało?! - Warknął Blunt i dość agresywnie zabrał debilowi mapę.
- To nie "fantastyka naukowa" do cholery! To nie fikcja. Myślicie, że po takim wybuchu Tokio jeszcze stoi? Zresztą pracowałem przy tamtejszym metrze i pewne większość tuneli już zalana jest wodą.
- Pierdolisz! - Oburzył się równie agresywny jegomość, który szybko zmienił swój sposób życia, kiedy stracił kilka zębów.
- Zachowaj swoje mądrości dla siebie.
- To gdzie mamy iść? - Zapytał ktoś i dopiero wtedy Varc zorientował się, że zebrał się niemały tłum zdesperowanych i przerażonych ludzi. Z nieba spadał popiół. Słońce przestało istnieć i wszystko stało się nagle dość wiarygodną imitacją piekła.
- Nie wiem, ale na pewno nie tam...

Rozdział VII

Lilith trwała przy mężczyźnie tolerując jego nieprzyjemne wybuchy. Nigdy nie była pewna jak się zachowa, a przynajmniej tak to widział Blunt nie wiedząc, że Lilith zawsze przy nim była i zawsze go wspierała.
- O czym myślisz? - Obudziła się i spoglądała, jak bawi się zużytym telefonem. Od dawna nie było prądu, więc i telefon się rozładował. Blunt trzymał go jednak, bo miał na nim zdjęcie "kolegi" z dawnych czasów.
- Chodzi o te plotki. Wczoraj znowu widziano pierzastego. Ch-chyba to coś znaczy.
- Co masz na myśli? - Dziewczyna nagle przejęła się myślami towarzysza i nie zważając na lodowatą powierzchnię uwolniła się z koców, by potruchtać do Varca i usłyszeć co ma do powiedzenia.
- Ludzie mówią o Aniołach...
- A ty?
- Anioły nie istnieją. Bóg nie istnieje. Jesteśmy tylko my, prawda? - Z łamiącym się głosem spojrzał na półnagą kobietę ignorując jej walory. Już dawno przyzwyczaił się do jej wdzięków. Była dla niego jak siostra. A ona? Ona od dawna chciała mu powiedzieć prawdę, ale nie mogła. Bała się, że wtedy wszystko się zmieni, dlatego tylko pokiwała głową.
- Tak, tylko my. - Wzięła głęboki wdech i zatonęła się w jego ramionach. Czuwała nad nim od kiedy się urodził. Cierpiała razem z nim i walczyła o życie. Była jego Aniołem Stróżem i poświęciła skrzydła by tu teraz z nim być. Czy musiał znać prawdę? Nareszcie mogła go dotknąć, pocieszyć, ulżyć. Nareszcie mogli być razem i tylko to się liczyło.
- Kocham cię Lily.
- Ja ciebie też Misiu. Ja ciebie też...

***

Z biegiem lat zaczął się domyślać, ale unikał tego tematu i już przestał ją wypytywać, zauważając, że sprawia jej to ból. Z obozu do obozu przenosili się starając się pomóc ludziom najlepiej jak tylko potrafili. Tu przydały się umiejętności Inżyniera, kiedy trzeba było coś naprawić, czy zbudować brakujący element do radia. Blunt pracował właśnie nad anteną, kiedy nagle młody chłopak wpadł do jego namiotu z bardzo złymi wieściami. Technik wybiegł jak oparzony.
- Idziesz sam?
- Nie ma czasu! Ona jest tam sama!
Dowódca miał wątpliwości i na prędce wymyślał wszelkie możliwości, ale młodzik go ignorował,
- Otwierajcie bramę, już!
- Blunt! Ona już nie żyje, rozumiesz? Znaleźli ciała innych dziewcząt. Skąd ta pewność, że jej udało się uciec?
Nie było czasu na dyskusje. Varc bezceremonialnie zgarnął dowódcę obozu i grzmotnął nim o mur. Brama zaczęła się otwierać, a on nie zamierzał się tłumaczyć.

***

Narwaniec widział wszystko z innej perspektywy. Anielica uspokajała bestię, ale kiedy mężczyzna zobaczył to wielgachne obrzydliwe coś stojące przy niej, musiał coś zrobić. Często tak robił. Najpierw walił po gębie, a potem myślał kogo walnął w tą pyskatą mordę.
Podobnie było i tym razem.
- Czekaj, nie! - Jęknęła Anielica, ale adrenalina zagłuszyła jej krzyk, który wyrwał się z krtani. Blunt rzucił się na bestię przygnieżdżając ją do drzewa obok. Wszystko wokół się zatrzęsło i nawet prawie udało mu się pokonać stwora, ale piekielny ogar szybko ocknął się z szoku i zaatakował mężczyznę.
- Nie, przestań! - Krzyczała kobieta, ale ogar ani myślał przerywać posiłek dalej delektując się krwią śmiertelnika.
- POWIEDZIAŁAM DOŚĆ! - Zagrzmiała i uderzyła diabła strumieniem ognia, który swoją siłą zmiótł bestię z ziemi. Wybuch wyrzucił dzikie zwierzę w powietrze smażąc go i odrzucając na odległość kilku metrów.
- Rhydian? Ryś, słyszysz mnie?
- Aleś go przysmażyła.
- Co?
- Gor-rąca z cie-bie Anielica, niech skonam. - Wydusił i stracił przytomność.

***
Anioł stróż przeniósł go w bezpieczne miejsce. Kobieta znalazła schron, kiedy szukała miejsca, gdzie będzie mogła ukryć swoje pochodzenie. Tutaj rozmawiała z bogiem i swoją rodziną. Tutaj decydowali o tym co począć dalej ze światem. Po kilku godzinach lotu wylądowała na ziemi i weszła razem z Rhydianem do tunelu. Szli w ciemności, dopóki znikąd pojawił się ogień oświetlający pobliskie ściany.
- Wytrzymaj. Już niedaleko. - Powtarzała, aż w końcu znalazła to czego szukała. Otworzyła właz i weszli razem do środka. Łkając zamknęła wejście i znalazła odpowiednie miejsce, by położyć się tam z wykrwawiającym się chłopcem. Jej dzieckiem, jej piękną istotą.
- Kochasz mnie?
- Lilith...
Wiedział o niej. Domyślał się czym jest kobieta, którą znalazł w ruinach, a mimo to nie traktował jej nadzwyczajnie. Szanował ją. Bronił jej czystości. To ona popełniła błąd dopuszczając go do siebie. Będąc jeszcze tam w górze widziała jak sobie radzi. Już wtedy go kochała. Płakała razem z nim, uciekała przed rzeczywistością kuląc się pod ścianą tuż obok niego. Teraz było inaczej. Mogła z nim porozmawiać, on mógł ją usłyszeć.
- Lilith co robisz?
- Tylko tak mogę cię uratować.
- Zginiesz! - Powstrzymał ukochaną i spróbował się podnieść, ale nie było czasu na wyjaśnienia.
- Zostań ze mną do końca, tylko tyle chcę. A potem uciekaj. To koniec ludzi. Staliśmy się zwierzętami. Nie warto. - Odrzekł przymykając powolnie powieki. Oparł głowę na jej piersiach zasypiając w spokoju.
- Tak mi przykro, że musiałeś to wszystko przeżyć. Tak mi przykro. - Powtarzała w przerwach pozwalając sobie na płacz. Otoczeni przez mrok i skuci łańcuchami ciemności odchodzili w niepamięć. Kiedy już "zasnął" zaczęła przeżywać to co jego podopieczny kiedykolwiek poczuł. Tyle bólu, tyle cierpienia. Nie mogła odejść i tak po prostu go zostawić.
- Wybacz mi Ojcze, ale zgrzeszyłam. Stałam się człowiekiem. - Szepnęła do otaczających ich cieni i delikatnie położyła ciało tuż obok. Przytknęła dłonie do okolic mostka i wypowiedziała słowa przysięgi, które zapoczątkowały narodziny. Po wyjęciu serca jej naczynie zaczęło się rozpadać, ale ona nie przejęta swoim stanem i ze łzami w oczach rozcięła nożem brzuch Rhydiana, by po chwili umieścić swoje serce przy jego.
- Teraz już na zawsze razem. - Powiedziała świadoma, że będą to jej ostatnie słowa istnienia. Ciało zaczęło się kruszyć i niszczyć, ale ona zdołała jeszcze pozdrowić kochanka oddając mu ostatni pocałunek.
- Na zawsze razem...

***


Mężczyzna nie mógł odpowiedzieć. Nie mógł się obudzić, a jego ciało zaczęło walczyć ze śmiercią. Dar jednak pochodzący od światłości okazał się wystarczająco silny, by przegonić kostuchę. Serce Anielicy zespoiło się z sercem Blunta. Zaczęły bić jednym rytmem zwiastując przemianę. Organy zaczęły się zmieniać. Cóż jednak znaczy ludzkie naczynie, a cóż odbicie samego boga? Mieszanka była tak zróżnicowana, że organizm miał problemy z odnalezieniem wyjścia z tej sytuacji. Ucieczka trwała wiele lat powodując liczne zmiany w ciele. Organizm otoczył się błoną niczym kokon. Wewnątrz uwięziony był on, walczący o życie. Lata mijały. Świat się zmieniał, ale on dalej trwał w bezruchu. Stracił swojego stróża, stracił jedyną istotę, która mogłaby teraz być przy nim. Leżał wieki zamknięty w bunkrze na poziomie metra. Pewnego dnia jednak otworzył oczy. Wybudził się z wielkim krzykiem i bólem. Obudził się jako symbol zepsucia i najczystszego źródła. Nie od dziś jednak wiadomo, że jedno nie może żyć obok drugiego... Która strona wygra?

Rozdział VIII
"8 miesięcy po przebudzeniu"

Wspomnienia wróciły. Widział w nich siebie, widział też Lilith. Umarła... czy Anioł może umrzeć? Nie mógł przestać o tym myśleć. Kroczył po pustkowiu u boku Anielicy, która nijak nie mogła wpłynąć na otoczenie.
- Dlaczego jesteś zły?
- Zabiłaś się.
- Nie. Uratowałam cię. - Odrzekła i spróbowała dotknąć jego policzka, ale nie poczuł jej dłoni. To jeszcze bardziej go rozwścieczyło. Pokręcił głową i uciekł od straszydła.
- Zostaw mnie! - Warknął zauważając, że nie ma jak uciec przed omamem.
- Mam cię zostawić? Tego chcesz? - Zapytała i wtedy na nią spojrzał. Powiedziała to niebezpiecznie realistycznym tonem. Blunt westchnął i zbliżył się do Anielicy próbując odszukać w jej oczach choćby odrobiny rzeczywistości.
- Kocham cię Lilith i zawsze będę. Nie zostawiaj mnie w tym piekle.
- A więc na zawsze razem.
- Tak... - Mruknął i wrócił do przeszukiwania wysypiska. Złapał kartkę, która przyleciała do niego pod wpływem silnego wiatru.
- Czy będzie kiedyś tak jak dawniej? - Zapytał samego siebie czytając fragmenty gazety i kończąc na wzmiance o robocie:
,,Ukradziono projekty Arch-10!''
,,Czy Arch-10 jest już tylko pomysłem?''
Roboty... Blunt miał tyle planów, chciał uratować świat, wprowadzić swoje wizje w życie, a tymczasem wszystko się rozpierdoliło...
- Ciekawe, czy to jeszcze działa... - Usłyszał gdzieś za plecami i machinalnie się odwrócił lekko przerażony, że nie jest sam na wysypisko. Już i tak ledwo znosił zmorę. Czy jest coś jeszcze gorszego?
- A co? Szukasz części zamiennych? - Zażartował Blunt wykorzystując kształt trzymanego przez gościa sprzętu do kpiny. Była to rura przyczepiona do czegoś. Możliwe, że fragment silnika, ale ręki by Varc nie dał za to uciąć. Niestety przybyły nie znał się na żartach i już po chwili obaj leżeli na samym dole wysypiska uprzednio turlając się po górach śmieci.
- Wkurwiasz mnie! - Wydusił lekko zmęczony walką mężczyzna. Varc zareagował śmiechem na ten komentarz wycierając krew cieknącą mu z nosa i próbując przy okazji poskładać się do kupy.
- Jak chcesz mnie zabić, to ustaw się w kolejce. Nie jesteś pierwszy.
- Ale z ciebie Tępy Chujek!
- Wystarczy Bluntdick. - Wymordowany wzruszył ramionami i kiedy już stanął na nogach pomógł "koledze" się podnieść.
- Lazarus! - Niemal wypluł swoje imię zaciskając przy tym zęby.
- Jakże mi miło poznać. - Blunt wywrócił oczami i ruszył przed siebie. Przez chwilę wyglądało trochę tak, jakby chciał zostawić Lazarusa, ale odwrócił się nagle i rozprostował ręce na boki jakby demonstrując wszechogarniający burdel.
- To powiesz mi czego szukasz?

THE END!


Dodatkowe:


Ostatnio zmieniony przez Bluntdick dnia 14.03.17 0:05, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.03.17 21:03  •  Bluntdick - Varcolith Routh  Empty Re: Bluntdick - Varcolith Routh
skończona i do sprawdzenia
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.03.17 20:57  •  Bluntdick - Varcolith Routh  Empty Re: Bluntdick - Varcolith Routh
Serce Lilith: albo wzmacnia siłę i zręczność, albo regeneruje Blunta. Z jednego musisz zrezygnować i, najwyżej, później przejdziesz misję, by dodać sobie dodatkową możliwość.
Postrzeganie świata:

- biokineza na niezaawansowanym poziomie, umożliwiająca niewielkie zmiany w kodzie DNA. Biokineza ogranicza się do zmiany w dane zwierzę (/zwierzopodobne stworzenie). Jedno.

Biokineza od rasy nawiązuje do zmian w konkretne zwierzę lub stworzenie będące hybrydą kilku gatunków.

~łojownica
przez przemianę jego organizm produkuje nadmierną ilość Sebum, co z kolei sprawia, że w okolicach nosa i za uszami, oraz w miejscach z dużą ilością gruczołów łojowych.
Urwałeś zdanie w połowie.

Poza tym karta w porządku. Jak poprawisz, daj znać.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.17 0:07  •  Bluntdick - Varcolith Routh  Empty Re: Bluntdick - Varcolith Routh
Biokineza poprawiona
Dzięki za cynk z łojem i...
Poprawione co trzeba
Co do serca Lilith i tego wyboru, to wybrałem regenerację, a wykorzystywanie energii do wzmocnienia efektu siły i zręczności przekreśliłem. Zależałby mi na możliwości ewolucji tego artefaktu, by Blunt mógł to robić w przyszłości. Nie usuwałem jednak tej wzmianki, a jedynie przekreśliłem, by o tym nie zapomnieć. Wiadome jednak jest, że na ten moment ta opcja odpada i nie będę nadwyrężał twojego zaufania

Także GOTOWE
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.03.17 1:45  •  Bluntdick - Varcolith Routh  Empty Re: Bluntdick - Varcolith Routh
Dobra robota. Akcept.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach