Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 23.02.17 14:04  •  Samantha Valery Ravensky Empty Samantha Valery Ravensky
Samantha Valery Ravensky Tumblr_nigxxg4qAa1r5424io1_500
Samantha Valery Ravensky | 17 lat | Kobieta | Człowiek | Aktualnie mieszka w M3 | Uczennica w Shiroi | Niezrzeszona |
Znana również jako: Skyler | Sam | Sammy | Sky |

UMIEJĘTNOŚCI

JAZDA KONNA - pierwszy raz na końskim grzbiecie wylądowała w wieku pięciu lat podczas zwykłej oprowadzanki i od razu zakochała się w tym sporcie. Przejawia duży talent, dodatkowo ma rękę do koni, dzięki czemu radzi sobie nawet z trudniejszymi przypadkami. Jeździ wszechstronnie, jednak nie ukrywa, że najbardziej pasjonuje ją ujeżdżenie i rozwija się głównie w tym kierunku (w wersji ambitnej rekreacji, gdyż ze względu na sporą ilość obowiązków nie ma na tyle czasu, by jeździć więcej niż 2-3 razy tygodniowo, a w niektórych tygodniach nawet mniej lub w ogóle).

SAMOOBRONA -jak to ujął ojciec "moja córka musi umieć się bronić". Koniec, kropka, jak tata powiedział, tak ma być. Co prawda widok ośmiolatki okładającej ojca poduszką wydawał się być zabawny, tak teraz potrafi podciąć i sprowadzić do parteru dwa razy cięższego mężczyznę. Hmh. No powiedzmy, że może. W zaokrągleniu. Nie kopie jednak leżącego, skupiając się już po spacyfikowaniu takiego osobnika na wzięciu nogi zapas. Z osobą doświadczoną w walkach oraz wojskowymi zapewne ma szanse równe 0,002%, ale ponoć element zaskoczenia dużo robi. Grunt, że przyswoiła sobie zasadę "krzycz i wiej". Najlepiej "pożar", bo na "gwałcą" to najwyżej zlecą się popatrzeć.

KINEZYKA - za pomocą mowy ciała ludzie potrafią przekazać nawet 60-70% informacji. Pomimo młodego wieku Ravensky bardzo dobrze odczytuje sygnały pochodzące z gestów, ekspresji  mimicznych, kontaktu wzrokowego oraz postawy, łącząc wysyłane wiadomości w całość i dość poprawnie je analizując. Może zauważyć, że kłamiesz, unikasz tematu, czy też wcale nie masz wspaniałomyślnych zamiarów. Nie jest jednak powiedziane, że na pewno to odczyta, bo brak jej jeszcze doświadczenia. Z kolei sama dzięki temu nauczyła się w dużym stopniu kontrolować własne odruchy, dzięki czemu wie, jaka postawa w danym momencie wywrze najlepsze wrażenie. W starciu z doświadczonym... a nawet i niedoświadczonym politykiem, czy też po prostu starszą doświadczeniem osobą pewnie by poległa, ale i tak jest bardziej świadoma pewnych sygnałów od większości ludzkiej populacji. Dużo jeszcze przed nią, ale na niewątpliwie ma już opanowane podstawy.

PIERWSZA POMOC PRZEDMEDYCZNA - tak, uczęszczała na kursy zarówno w gimnazjum, jak i w liceum. Umie oczyścić ranę, założyć podstawowe opatrunki, zabezpieczyć złamanie zamknięte, bądź też otwarte, wie co robić w wypadku ataku padaczki, omdleń, utraty przytomności, czy braku świadomości i oddechu. Wszystko, co składa się na taką podstawę. Po pierwsze, wzywamy karetkę. Kto by tam pamiętał o sprawdzaniu własnego bezpieczeństwa.

INTELIGENCJA - nie ma może wybitnie wysokiego IQ (zresztą, człowiek jest wtedy mniej szczęśliwy), ale na pewno zdolność rozumienia, uczenia się oraz wykorzystywania posiadanej wiedzy i umiejętności w sytuacjach nowych jest u niej na bardzo przyzwoitym poziomie. Gwarantuje to bardzo dobre wyniki na egzaminach, a wybitne w wypadku interesujących ją ze względu na przyszłość przedmiotów.

SŁABOŚCI

HEMOFILIA TYPU A (umiarkowana) - wykryta w młodym wieku, leczona, dodatkowo Ravensky chodziła na rehabilitację, żeby wzmocnić stawy i mięśnie. Aktualnie choroba nie przeszkadza jej specjalnie w funkcjonowaniu, chociaż dziewczyna cały czas ma ze sobą czynnik krzepnięcia i potrafi go sobie w razie potrzeby zaaplikować. Wbrew pozorom i ogólnym opiniom lekkie zadrapanie wcale jej nie zabije i nie wymaga interwencji, ale musi być wyczulona na wszelkiego rodzaje bóle stawów. Pomimo rehabilitacji i różnych środków zapobiegawczych (podejmowanych również przed wysiłkiem fizycznym) zdarza jej się odczuwać niepożądane skutki choroby, ale nauczyła się już to w pewien sposób znosić. Głębsze obrażenia to już większy problem.

TŁUMIENIE NEGATYWNYCH EMOCJI - na pierwszy rzut oka nie brzmi jak wada, prawda? Jednak doskonale wiadomo, że zamykanie w sobie pewnych uczuć nigdy nie wychodzi na dobre. Wszelkiego rodzaju irytacja, gniew, złość, niezadowolenie spychane są przez nią w największe odmęty umysłu. To działa do pewnego momentu. Wystarczy jeden zły bodziec, który zbije szybę, a wstrzymywane emocje ulatują w górę niczym balonik. Przejawia się to nagłym napadem wściekłości i chociaż nie rzuca się z pięściami na wszystko, co się rusza, to jednak jej język ubarwia się dodatkową łaciną podwórkową, a ona sama potrafi wygrzebać największe brudy z przeszłości. Z reguły uspokaja się po paru minutach, wpada w zażenowanie, ucieka z miejsca zbrodni i przez resztę dnia płacze w poduszkę. Napady nie są częste, ale gdy się zdarzają, to klękajcie narody.

NAWROTY BEZSENNOŚCI - problemy ze snem nie towarzyszą jest stale. Zdarzają się tygodnie, kiedy bez żadnych problemów zasypia i budzi się wypoczęta, ale wystarczy jeden czynnik, wydarzenie, myśl, a znów wracają jej kłopoty ze snem. Najczęściej potrafi kilkukrotnie obudzić się w nocy, a proces ponownego zasypiania trwa naprawdę długo.

PŁYWANIE: POZIOM ZERO - odkąd w wieku pięciu lat prawie utonęła na basenie, więcej nie próbowała nauczyć się tej trudnej (dla niej) sztuki pływania. Ogranicza się do moczenia stóp nad jeziorem, a próby jakiegokolwiek przekonania jej do wejścia głębiej spotykają się z odmową dyktowaną przez nagle porażające chłodem oczy.

PORAŻKI - czy też raczej złe znoszenie ich. Chociaż zawsze próbuje nieco wyluzować, tak jednak z reguły męczy ją niemiłosiernie moment, w którym coś jej się nie udało. Rzecz jasna, nie pokaże tego publicznie, ale będzie się tym zadręczać przez cały kolejny dzień. Tydzień. Czasem nawet dwa. Co, jak, dlaczego. Wie, że porażki są nieodłączną częścią życia, ale i tak nie może powstrzymać natłoku bezsensownych myśli.



WYGLĄD ZEWNĘTRZNY

Budzik zadzwonił równo o szóstej, od razu cucąc lekko niewyspaną nastolatkę, która automatycznie uderzyła w niego otwartą dłonią. Nieco niechętnie podniosła się z ciepłego łóżka, opuściła bose stopy na podłogę i ziewnęła cicho, próbując zyskać jeszcze kilka sekund lenistwa. Długie, naturalnie proste włosy sięgały jej do pasa i aktualnie były całe rozczochrane pomimo tego, że poświęciła część wieczoru na doprowadzenie ich do ładu. Niechętnie jednak ulegały szczotce, elektryzując się, a przez to plącząc. Planowała przyciąć je nieco, ale dopiero wtedy, gdy zima ustąpi w końcu wiośnie. Poza tym, mimo wszystko lubiła je. Ich ciemno brązowy kolor, który co jakiś grzecznie poddawał się kremom koloryzującym, dzięki czemu czasem odcień wpadał w delikatną czerń, bądź też nabierał dodatkowego połysku. Dodatkowo na czoło opadała jej grzywka, starannie przycięta, by nie zasłaniać oczu.
Gdy zegarek magicznym sposobem wskazał szóstą pięć, Ravensky ruszyła nieśpiesznym krokiem do łazienki. Bose stopy lekko stawiała na ziemi, próbując uniknąć ich dłuższego kontaktu z chłodnym podłożem. Zapomniała, że ściągnęła ostatnio dywan. Dodatkowo za spanie w samej koszuli nocnej mama pewnie nieźle by jej nagadała, ale nie było jej tu dzisiejszego ranka. Rodzice wyjechali wczoraj wieczorem, jednak ich pożegnanie miało w sobie coś łzawego, ale to nic. Przecież wszystko było w porządku.
Nie była równie wysoka jak jej rodzice, którzy klasyfikowali się do olbrzymów nawet wśród Anglików. Oni posiadali wzrost w przedziale 182-185cm, a ona tymczasem zatrzymała się na 170cm. Osobiście wolałaby mieć jeszcze nieco niższy wzrost ze względu na swoją dyscyplinę sportu oraz nawyk do zakładania obcasów, ale nie miała zamiaru specjalnie wybrzydzać.
Ważyła równe 58 kilogramów i widać było, że jest zadbana. Wyprostowana postawa, delikatny zarys mięśni pochodzący od odpowiednio dawkowanego wysiłku fizycznego (nie miała ochoty na sylwetkę kulturystki, ceniła swoją kobiecość), subtelne wcięcie w talii, średniego rozmiaru, kształtne piersi, atrakcyjnie wyglądające pośladki i nogi. Typ osoby, której nie tylko poszczęściło się w genetyce, ale również sama dbała o siebie. Najczęściej na wszelkie zabiegi pielęgnacyjne poświęcała część wieczoru, tuż przed pójściem spać. Kremy, balsamy, odżywki. W zrównoważonych ilościach, ponieważ nie miała szczególnego fioła na tym punkcie. Ceniła jednak dobry wygląd i gładkość skóry. Nie panikowała z powodu brudu, czy też zadrapań albo konieczności odpuszczenia pielęgnacji, ale w pewien sposób ją to odprężało po ciężkim dniu. Zresztą im będzie starsza, tym bardziej zacznie się cieszyć z tych wszystkich zabiegów, które wcześnie zaczęła.
Teraz Ravensky ucieszyła się z powodu wejścia do łazienki, ponieważ tutaj kafelki były podgrzewane. Znacznie swobodniej podeszła do lustra, by przyjrzeć się swojej twarzy. Chociaż w nocy miała problem z zaśnięciem, to jednak nie wyglądała aż tak źle, jak czasem jej się zdarzało. Cienie, czy też worki pod oczami były potrafiły jej towarzyszyć częściej, niż by chciała, ale dzisiejszego poranka postanowiły dać jej odrobinę spokoju. Warto było położyć się wcześniej, by móc zrównoważyć problem z zapadnięciem w sen.
Jej główny atut; niebieskie oczy w zimnym odcieniu, czyste, praktycznie bez domieszek innych kolorów, patrzyły spokojnie w lustro. Słyszała już nie raz, że w pewnych momentach wyglądają, jakby próbowały przeszyć rozmówcę na wskroś. Bywało i tak, jednak często ogrzewał je delikatny uśmiech, który czasem pozwalał dostrzec górną linię białych zębów. Ciemne brwi były starannie wyregulowane, nos lekko zadarty.
Ravensky była ładna. Nie nadzwyczajnie piękna, ale ładna w ten naturalny sposób. Pozwalała sobie na delikatny makijaż. Elegancka kreska nad okiem, bardzo delikatnie wydłużone poprzez tusz rzęsy. Przeważnie na tym kończyła, choć czasem pozwalała sobie na podkreślenie kości policzkowych, czy ukrycie niechcianego towarzysza związanego z procesem dorastania. Nie poświęcała na to specjalnie dużo czasu, wolała zamiast tego dłużej pospać. Tudzież zjeść porządne śniadanie, pouczyć się do egzaminu.
Umyła starannie zęby, wiedząc, że tym razem śniadanie zje dopiero w pociągu razem z przyjaciółką. Zdjęła koszulę nocną, by wejść jeszcze pod szybki, zimny prysznic. Spinanie włosów było niewygodnym zajęciem, ale po tylu latach miała już w tym wprawę.
Skórę miała dość jasną, brązowiła się na słońcu bardzo opornie, a w trakcie chłodnych miesięcy szybko traciła uzyskany kolor. Niewielka ilość pieprzyków była rozsiana w różnych miejscach, zdarzały się również pewne drobne niedoskonałości. Ślady po upartych krostkach, słabo widoczna blizna na żebrach po upadku z drzewa (ale wygrała wyzwanie) i tym podobne drobne niuanse, które czyniły ją człowiekiem, a nie robotem.
Po wyjściu z prysznica wytarła się dokładnie, rozpuściła włosy i z powrotem ruszyła do swojego pokoju. Ubrania przyszykowała już poprzedniego dnia. Wpierw bielizna, potem ciemne rajstopy, czarna sukienka do połowy uda. Na to jasnoniebieska marynarka. Elegancki, długi płaszcz czekał już na korytarzu, podobnie jak białe, wygodne buty za kostkę. Połączenie wygody z elegancją. Ravensky lubiła zakładać spódnice, ładne koszule, czy też sukienki. Wbrew pozorom nie stroniła od spodni, chociaż była wobec nich dość wybredna.
Przez dość poważną twarz (choć często była uśmiechnięta) oraz przez swój elegancki ubiór często była brana za starszą niż rzeczywistości. 22 lata, 23. Gdy otwierała usta, to miękki, spokojny głos również sprawiał, że mało kto wierzył, że chodzi jeszcze do liceum. Pasowało jej to, a przynajmniej na razie.
Samantha odetchnęła głęboko i po raz ostatni przebiegła wzrokiem pokój. Wzięła wszystko, czego potrzebowała, najwyżej potem poprosi rodziców o dodatkową wysyłkę. Chwyciła torebkę i ruszyła w stronę korytarza. Założyła płaszcz, buty i zerknęła jeszcze raz na dom. Przecież nie wyjeżdża na zawsze. Wzięła dwie duże walizki na kółkach i wyszła. Zamknęła za sobą drzwi na klucz, po czym ruszyła energicznym krokiem w stronę dworca.
Nie jedzie tam dla niego, żeby sprawa była jasna.


CHARAKTER

Charlie ziewnęła cicho, leżąc na brzuchu i oglądając jakieś pismo dotyczące nowinek z działu dotyczącego układu nerwowego człowieka. Machała energicznie nogami, czekając w ten sposób niecierpliwie na powrót Skyler. Nie pierwszy raz siedziała w domu przyjaciółki, jednak dzisiaj to była ich ostatnia noc w mieście.
Przyjaźniły się od dziecka, a właściwie odkąd Sam w wieku czterech lat przeskoczyła płot oddzielający ich posiadłości, nabijając sobie przy tym parę siniaków. Usłyszała jednak płacz Charlie, która żegnała się ze swoją złotą rybką (świętej pamięci Azor) i nie mogła zostawić tego w spokoju. Nieźle dostało jej się wtedy od rodziców, ale w reakcji na to wzruszyła jedynie ramionami i puściła do zasmarkanej, ale znacznie spokojniejszej dziewczynki oczko.
Zresztą, Sky do dziś taka była. Miła, zawsze uprzejma i w pełni kulturalna, niezależnie od sytuacji. Typ, który za swój główny życiowy cel obrał zbawienie świata. Do tego stanowcza, ale potrafiąca działać bardzo subtelnie, niejednokrotnie ledwo odczuwało się jej ingerencję w jakiś konflikt. Zdeterminowana, by spełniać swoje marzenia i założenia, konsekwentna w dążeniu do celu. A przy tym i tak zawsze empatyczna, gotowa do wczucia się w sytuację innej osoby i do zaoferowania pomocy w rozwiązaniu problemu.
Ravensky w klasie była rozpoznawana przez wszystkich. Bezkonfliktowa, przez co większość osób darzyło ją nicią sympatii, bądź też po prostu traktowało neutralnie. Na przerwie mogła podejść do dowolnej grupki z jakimś pytaniem, a na 99% uzyskałaby upragnioną odpowiedź. Charlie zawsze dziwiło, w jak bezproblemowy sposób obracała się w różnorodnym społeczeństwie, zawsze miała jakieś miłe słowo w zapasie, czy też delikatny żart do opowiedzenia.
Jednocześnie według każdego pobocznego obserwatora Sky była spokojna, aż do przesady. Może i faktycznie lekko uśmiechnięta, ale i tak zawsze opanowana, nie dająca wytrącić się z równowagi. Z kolei w bliskim gronie przyjaciół zachowywała się znacznie swobodniej. Owszem, ta swoistego rodzaju powaga zawsze jej towarzyszyła, ale potrafiła cieszyć się drobnostkami. Była kreatywna, reagowała z entuzjazmem na szalone pomysły oraz sama je proponowała. Zdarzało jej się w momencie podekscytowania mówić znacznie głośniej, niż powinna albo tracić kontrolę nad gestykulacją ciała.
Choć i tak daleko było jej do impulsywnej Charlie. Dużo je różniło, jednak może właśnie dzięki temu ich przyjaźń była naprawdę silna. To Sky zaraziła swoją koleżanką pasją do biologii, a potem do szczególnego działu, którym okazała się neurologia. No i przede wszystkim możliwości ludzkiego mózgu. Sammy zawsze w pełni poświęcała się swoim zainteresowaniom, a ilekroć mówiła o nich na głos, w jej głosie słychać była szczerą pasję. Była niczym pies gończy, gdy już podjęła trop, to nie odpuszczała, dopóki nie znalazła tego, co tak bardzo ją zaintrygowało.
- Charls, nie za wygodnie ci się zrobiło - rzuciła Skyler, w końcu wracając po zakończeniu rozmowy z rodzicami. - Jeśli się nie mylę, jutro jedziemy dość wcześnie.
No właśnie. Ich główny powód całego dzisiejszego spotkania. Wspólnie wygrały projekt biologiczny (czy też raczej ich projekt wygrał w zgłoszonej tematyce do bardzo obszernego konkursu), którego główną nagrodą było darmowe zwiedzanie dużej placówki naukowej w M3. Prywatny (no prawie, bo grupa była dość spora, konkurs był podzielony na różne części) wykład dotyczący funkcjonowania organizmu człowieka wraz z dokładnym zobrazowaniem wszystkiego. Do tego półroczna wymiana międzyszkolna, dzięki czemu miały okazję uczyć się w akademii Shiroi. Od stycznia, a właściwie od nowego półrocza, do końca semestru.
- Oj tam. Nie mów mi, że sama szybko dziś zaśniesz. Jedziemy do Japonii. Mam ci to przeliterować? - rzuciła entuzjastycznie Charlie. - Warto było ciężko pracować nad projektem. Choć... jest jedna istotna kwestia, która mnie nurtuje. Czy gdzieś tam przypadkiem nie uczy się pewien blondyn o imieniu Shawn?
Przyjrzała się uważnie koleżance, która jedynie westchnęła cicho i oparła się plecami o ścianę z nieodgadnioną miną. Fakt, dość mocno przeżyła rozstanie z chłopakiem, a ile tak w ogóle można było nazwać moment kończący ich znajomość. Sam zawsze należała do grona dziewczyn, których niespecjalnie interesowało chodzenia z chłopakami. Miała swoje zajęcia i pasje, a dodatkowo zawsze twierdziła, że na to przyjdzie czas. A jednak wyszło inaczej.
- Szanse, że na niego trafię, są dość niskie, nie uważasz? Poza tym powinnam go przeprosić - mruknęła jedynie, a Charlie z wrażenia prawie spadła z łóżka. - Ten mój wybuch był mało odpowiedzialny. Przeproszę za niego, po czym będę mu życzyła powodzenia w życiu i tyle.
Sky zawsze była miła. Rzadko kiedy posługiwała się sarkazmem, czy też przekąsem, ale teraz ton jej wypowiedzi zdawał się być dość chłodny. Jednak już po chwili uśmiechnęła się, wzruszyła ramionami i skierowała swój wzrok za okno.
- Daj spokój. Przecież wiesz, że faceci dojrzewają z pewnym, mniej więcej czteroletnim opóźnieniem w stosunku do nas, dziewcząt. Mam się przejmować tym, co zrobił? - entuzjazm wypowiedzi sprawił, że Charlie znowu zmarszczyła brwi. - Mam swoje życie. Zresztą, to od początku był idiotyczny pomysł.
- Sammy - dziewczyna poczekała, aż ciemnowłosa ponownie na nią spojrzy. - Jeśli ty naprawdę zarzucisz taką łagodną przemową, wspomnisz o tym, że to był drobny błąd w obliczeniach, przeprosisz, życzysz powodzenia w życiu i odejdziesz, to... będzie chyba bardziej bolesne dla niego, niż gdybyś znowu zaczęła krzyczeć.
Och.
O to właśnie chodzi, prawda?

To, że od ciebie odszedł nie bolało aż tak bardzo jak to, że nie miał do ciebie zaufania.
Więc niech teraz zobaczy, że nie wywarło to na tobie aż tak dużego znaczenia, byś zmieniła swój charakter i postępowanie.
Potrafisz zachować zimną krew w krytycznych sytuacjach (pamiętasz wypadek sprzed dwóch lat? Niejeden dorosły spanikowały na widok tej krwi, a ci udało się udzielić pierwszej pomocy, chociaż potem w domu rzygałaś jak kot), łagodzisz konflikty w obrębie swoich przyjaciół, prowadzisz filozoficzne dysputy, jesteś szczera i otwarta na innych. Więc jeden mało znaczący fakt, że osoba, na której ci zależało, nie może tego zmienić, prawda? O to właśnie chodzi.
- Wiesz co, Sammy - rzuciła Charlie. - Pieprzyć to. Jestem za tym, by jutro w pociągu jeść same niezdrowe rzeczy na śniadanie i puścić sobie jakąś dobrą komedię romantyczną, by pośmiać się z niektórych kobiet i mężczyzn oraz określić, jaki hormon na nich wpływa. Co ty na to?
O właśnie. O ten uśmiech jej chodziło.



INFORMACJE DODATKOWE

* Jej rodzice przeszli z klasy średniozamożnej do zamożnej dzięki swojej pracy. Wychowali jednak córkę na osobę, która nie szasta pieniędzmi na prawo i lewo i wie, że na wszystko trzeba zapracować.
* Szybko stała się samodzielna, ponieważ rodzice często wyjeżdżali w podróże służbowe. Często chodziło po prostu o drugi koniec miasta, przez co nie opłacało im się wracać. Tudzież mieli długo trwające konferencje. Przez to nauczyła się gotować podstawowe dania, chociaż na pewno nie posiada talentu kulinarnego. Woli piec ciasta. A  brzuch zadowala poprzez odgrzewanie mrożonek.
* Aktualnie mieszka w M3 w domu dziadków Charlie. Jest to nietypowa sytuacja jak na wymianę, spowodowana głównie tym, że po drugiej stronie zdarzyło się to samo. Tak więc w Anglii u swojej rodziny mieszka ktoś z Shiroi, a one dwie znajdują się w Japonii u rodziny Charls.
* Wygrany "dział" w konkursie jest jej dotychczasowym największym sukcesem. Z Charlie tworzą naprawdę świetny duet i pal licho, że musiała poświęcić multum wolnego czasu, by wszystko było dopięte na ostatni guzik. Nad projektem pracowały od zakończenia gimnazjum i czekały na dogodną okazję, by się zgłosić. | Konkurs był obszerny i podzielony na pewne działy, więc nie były najmłodszymi uczestniczkami. Ale to i tak bardzo dobre podsumowanie ich ciężkiej pracy.
* Charlie jest genialna jeśli chodzi o japoński. A Sam radzi sobie przyzwoicie, chociaż akcent ma wyraźnie angielski i często zapomina, w którym języku w danym momencie powinna mówić.
* W Akademii jest od rozpoczęcia nowego półrocza. Szybko się aklimatyzuje.
* W przyszłości Sam planuje albo zostać psychologiem albo neurochirurgiem. Nie jest jeszcze zdecydowana i generalnie rozważa też wiele innych opcji.
* Ludzie często biorą ją za starszą, niż jest w rzeczywistości. Nie przeszkadza jej to specjalnie, chociaż mimo całej swojej powagi zdarza jej się zachowywać dziecinnie. Jeszcze ma do tego prawo.
* Skyler, jej pseudonim, czy też "trzecie imię" wzięło się z połączenia drugiego imienia i nazwiska. Ot. Wymysł kolegi, ponieważ w klasie była już inna Samantha. Przylgnęło jednak do niej na stałe, a na fakt, że większość osób kojarzy tą nazwę z chłopcami, a nie dziewczynami, nie reaguje.
*Ja nie umiem w kp.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 23.02.17 19:31  •  Samantha Valery Ravensky Empty Re: Samantha Valery Ravensky
Akcept i miłej gry~
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach