Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 23.01.17 15:13  •  Hopeless. (Loki) Empty Hopeless. (Loki)
Hopeless. (Loki) Tumblr_mlgjse4qhK1s6fei0o1_500

Loki napisał:Cel: Zdobycie fałszywej przepustki do M - 3 - bezwzględnie rzecz dla mnie priorytetowa obecnie!
Mistrz Gry: Bez nazwisk, byle aktywność była
Wymagania: im bardziej zawiła i nietuzinkowa misja, tym lepiej + mała ściągawka
Zgoda na połączenie misji: Oczywiście!


To był zwykły dzień. A przynajmniej jeden z pospolitszych dni w życiu Kłamcy.
Jeden z tych, które nie zapowiadały niczego poważniejszego prócz kolejnej obitej mordy w okolicznym lokalu czy szybkiego numerku z pijaną dziwką w toalecie męskiej.
Godziny późnowieczorne Loki spędzał już przy barze, stukając miarowo palcami w rytm głośnej i denerwującej, ale jakimś cudem porywającej w tan muzyki. Nie był tu przypadkowo - od dwóch godzin czekał na mechanika, Jamesa Huffelprofa, zalegającego kasę pewnemu bardzo bogatemu i bardzo niebezpiecznemu milionerowi. W dodatku ten sam dłużnik zaliczył co najmniej pięć nocek z córką gangstera, czego ten nie ma zamiaru mu odpuścić. Jezu chryste, jeśli istniejesz... co za idiota.
Zamówiony kufel piwa był już opróżniony w połowie. Grube szkło odbijało światła i przechodzących ludzi. Kłamca doskonale wiedział, że cel jego poszukiwań jest gdzieś tutaj. Aż ślinka mu ciekła na myśl o grubej forsie, która na niego czekała. Tym razem nie było to takie proste zlecenie - cel nie mógł być tak po prostu zlikwidowany - gangster domagał się żywego Jamesa Huffelprofa. Wedle życzenia, rzekł więc Loki.

Loki, działasz obecnie w pojedynkę. Musisz odnaleźć pośród tłumu mężczyznę, po czym obmyślić plan, by wyciągnąć go na dwór. Masz wolną wolę i oddaje Ci pałeczkę na Twój pierwszy post, od którego będzie zależeć dalsza rozrywka.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.01.17 11:17  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
- Ehhh, że też dałem wrobić się w takie gówno – myślał sobie Loki – Zamiast starego, dobrego i sprawdzonego zabijania jakieś porwanie. Co też podkusiło mnie, żeby przyjąć to zlecenie?
Odpowiedź spłynęła od raz – pieniądze. Lokiemu zdarzało się pluć sobie w brodę….to znaczy zdarzałoby się, gdyby ją miał, w każdym razie nie raz narzekał na swoją pazerność i chciwość. Oczywiście narzekania te były jedynie pozorne, bo w swoim fachu czuł się znacznie lepiej niż ryba w wodzie, a każde odbiegające od utartych schematów zadanie było wielce pożądane. Lokstar był specjalistą w swoim fachu, wirtuozem śmierci, królem podchodów, mistrzem misternego planowania. Lubił to, uwielbiał był wręcz od tego uzależniony, a przecież o to w życiu chodzi – robić to, co się kocha i jeszcze na tym zarabiać, prawda?
Dziś jednak nie był jego dzień. Wczoraj świętował ze swoim klientem pozytywne zakończenie zlecenia. Na samą myśl o sushi, pijawkach w cukrze i całej reszcie tych orientalnych „przysmaków” nadal robiło mu się niedobrze. I nawet pite litrami sake, którym starał się zamaskować obrzydzenie, aby nie urazić gospodarza, nie dość, że nie pomagało wtedy, to teraz jeszcze potęgowało uczucie dyskomfortu.
Siedział więc w jednym z najlepszych barów znajdujących się w jednej z najlepszych dzielnic tego miasta zapyziałego miasta i czekał. Jego cel, zachowywał się jak typowy Nowobogacki. Po mechaniku, który ukradł mnóstwo szmalu wpływowemu i niebezpiecznemu bogaczowi, a na dodatek puka jego córkę na boku można było z całą pewnością spodziewać się jednego – głupoty. Loki próbował polepszyć sobie samopoczucie i umilić upływający czas, zamawiając Weissbier Ale, niestety, mimo iż napój bogów, nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań. Minęły już dwie godziny, piwo dawno się wygazowało, wypił bowiem zaledwie pół kufla, a na dodatek barmanka zaczęła spoglądać na niego niekoniecznie przyjaznym wzrokiem. Nie ma co się dziwić – gdy Twój lokal odwiedza przystojny mężczyzna w idealnie skrojonym garniturze od Armaniego, ze złotym Rolexem na ręku i portfelem od Hugo Bossa w kieszeni, spodziewasz się pokaźnego zarobku. Gdy więc okazuje się, że klient nie kwapi się do wydawania pieniędzy, chętnie się go pozbędziesz aby zrobić miejsce przy barze dla bardziej obiecującej ofiary.
- No dalej James, gdzie jesteś – mamrotał pod nosem Kłamca, rozglądając się po pełnej ludzi sali – pokaż się ptaszynko, taś, taś, wiem, że zaszyłeś się gdzieś tutaj.
W tym momencie na twarzy Lokstara pojawił się bardzo paskudny uśmieszek zadowolenia. Dostrzegł bowiem swój cel.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.17 19:15  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Atmosfera roźluźniła się. Loki dostrzegł pośród tłumu cel swoich poszukiwań.
Oto on, w towarzystwie trójki pijanych i roześmianych dziewcząt z rozmazanymi lekko już makijażami, równie mocno roześmiany i w równie wspaniałym humorze błądził wzrokiem po jędrnych biustach swoich koleżanek, wzrok zawieszał też na drinku, który trzymał w prawej, chwiejącej się dłoni.
Po chwili zniknął z oczu Kłamcy. Ten musiał wytężyć wzrok a nawet wstać z siarczystym przekleństwem wyplujwąc go z ust niczym wąż śmiertelny jad, by w końcu dogonić pełnego tej nocy energii Jamesa. Ewidentnie czuł się tutaj jak król i pan imprezy oraz niewątpliwie życia - był pewien, że swoimi oszustwami złapał Pana Boga za nogi, a sprawiedliwy wpierdol ze strony okradzionego milionera-gangstera dopadnie go co najwyżej w drodze do nieba.
Anioł uśmiechnął się sztywno. Takiemu delikwentowi pozostało tylko współczuć. Teraz wyrywał głupie, spite laski na skradzioną kasę, jutro będzie błagał o litość, gdy kat będzie kazał temu głupowi dławić się wcześniej obciętymi jądrami...
Jak się okazało, Loki zlokalizował go w idealnym momencie. Ten bowiem szykował się do wyjścia, chwiejnymi ruchami zakładając kurtkę. Pomagała mu w tym jego blond przyjaciółka, która zapewne dała sie mu zbajerować, gdy ten machał jej przed nosem złotą kartą przez kilkanaście minut.
Cóż, Loki bedzie musiał zepsuć im plany na szybki numerek gdzieś w pobliskich uliczkach.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.17 23:25  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Paskudny uśmiech wypełzł na twarz Lokstara. Gość nie dosyć że jest pijany, to resztki rozsądku, którego i tak zbyt wiele nie miał patrząc na to, z kim zadarł, wyparowały pod wpływem cytatej blondynki, do której dosłownie się kleił.
- Ehh, największe błogosławieństwo i zarazem największa zmora mężczyzn, kobiety - pomyślał Kłamca - Wystarczy pokazać trochę cycków, naciągnąć obcisły i jak najkrótszy kawałek materiału na dupę, zatrzepotać rzęsami, a banda idiotów z wywieszonymi jęzorami zacznie myśleć kutasami. Owinie sobie taka wokół palca kogo zechce i potem żyje jak księżniczka. To już lepsze są dziwki - one przynajmniej nie ukrywają swoich intencji, a do tego honor swój mają.
Lokstarowi również zdarzyło się wykorzystywać urok osobisty w pracy, nie raz zawrócił w głowie jakieś paniusi aby dostać się do skarbca jej męża lub zabić syna, nie mniej takimi szmatami w perfidny sposób żerującymi na frajerach wprost się brzydził. Aby oddać sprawiedliwość, tym razem musiał jednak przyznać, że obecność blondynki mu pomoże, a nawet dostarczy nieco rozrywki i poprawi humor, gdy już upora się z Jamesem.
Loki dopił piwo i wolnym krokiem ruszył w stronę wyjścia, do którego skierował się obiekt dzisiejszego zlecenia. Gdy przeszedł przez drzwi mężczyzna właśnie zamykał drzwi od taksówki. Kłamca jak gdyby nigdy nic wsiadł do kolejnego pojazdu, wsunął dyskretnie kierowcy zwitek banknotów w dłoń i rzucił krótkie:
- Za tamtym wozem - wskazując na ruszający samochód.
Kto wie, może ten wieczór da się jeszcze uratować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.17 23:51  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Jechali dość długo, co zdziwiło Lokiego. Jego zdumienie wzrosło gdy okazało się, że cel ich podróży znajduje się gdzieś na przedmieściach miasta, blisko sztucznego lasu, który teraz rozpościerał groźnie grzbiety wysokich sosen, zasadzonych tu przez człowieka. W końcu samochód z obiektem poszukiwań Kłamcy zatrzymał się, a z auta wyskoczyło więcej osób, niż mężczyźnie się wcześniej wydawało. Rozegrała się dość dziwna scena - poszukiwany przez mężczyznę James został wręcz wyszarpany przez gości odzianych w czarne garnitury i ciemne okulary. Widocznie ktoś uprzedził anioła. Ale to oznaczało tylko jedno: ktoś odwali za niego robotę, ale i prawdopodobnie zgarnie całą wypłatę, bo pracodawca Lokiego z pewnością dowie się o morderstwie Jamesa z innych rąk od swoich tajnych źródeł i - wedle umowy - nie zapłaci Kłamcy. W końcu pisze w niej wyraźnie: "Cel ma być żywy".
Loki musiał więc prędko wymyślić coś, by jacyś gangsterzy nie sprzątneli mu JEGO forsy z pod nosa. Był już przecież tak blisko! Jego cel nie był trzeźwy, w dodatku był w towarzystwie pięknej blondynki, która, jak się okazało, wcale nie należała do tych panienek "na jedną noc". Teraz ubrana w czarne, robocze ubrania, wyglądała znacznie seksowniej niż w tamtych obcisłych, tandetnych ciuchach, które działały niczym ogromny bibloard krzyczący "Postawię Ci, gdy ty postawisz mi drinka". Wyszła z samochodu i z twarzą pozbawioną emocji podeszła do nadal ogłupiałego mężczyzny i chwyciła go za brodę. Przez chwilę mówiła coś do niego, by odepchnąć go i zasadzić solidnego kopa w twarz.
Stracił przytomność. Dryblasy trzymały w rękach czarny worek. Kobieta odeszła i wsiadła do samochodu. Loki musiał się spieszyć, jeśli nie chciał, by jego towar został wrzucony do wody.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.17 21:18  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Gdy samochód z blondynką ruszył, czwórka jej goryli zabrała się do upychania Jamesa w plastikowym worku na trupy. Z bezpiecznej odległości, w jakiej zatrzymała się taksówka Loki nie mógł niczego słyszeć, jednak widok rąk i nóg ofiary krępowanych trytytkami i szaleńcze podrygiwania mające na celu utrudnienie roboty oprawcą przekonały Kłamce, że nie ma chwili do stracenia.
- Kurwa - zakłnął głośno wyskakując z samochodu - to miała być tak przyjemna robótka. I na dodatek ta pierdolona rzeka, nie dosyć, że szerokie to niczym ocean to pewnie głębokością dorównuje Rowowi Mariańskiemu.
W rzeczywistości rzeka wlokła się wolnym nurtem, szerokim na dwadzieścia kilka metrów i w najgłębszym miejscu sięgająca zaledwie pięciu metrów w dół. Nie od dziś jednak wiadomo, że Lokstar nie przepada za głęboką wodą i mało co wzbudza w nim taki niepokój. Fobia ta wyolbrzymia rozmiary każdego zbiornika wodnego większego od przydomowego basenu lub górskiego strumienia.
Nie mając czasu na zastanawianie, Loki w biegu obmyślił plan. Był on niezwykle prosty. Za pomocą ognistego pocisku podpalił pobliską kępę drzew, skutecznie odwracając uwagę oprychów od Jamesa. Gdy Ci zdezorientowani rozglądali się za źródłem ognia, Kłamca za pomocą iluzji nałożył na twarz maskę szkieletu, z którego ust, nosa i oczu buchał ogień. Utrudniało mu to co prawda widzenie, ale wiedział, jak na ludzi działa widok Awatara Śmierci. Na swoje nieszczęście nie miał przy sobie miecza, który zbyt rzucałby się w oczy podczas rekonesansu barowego, musiał więc zadowolić się sztyletem ukrytym w pochwie. Wyciągając broń, jednocześnie rozwijając do lotu swe czarne skrzydła i podrywając się w powietrze.
Pierwszy z bandziorów zginął, zanim zdążył zorientować się, co właściwie się dzieje. Spadający z nieba Kłamca celnie ugodził go prosto w kark, rozrywając kręgosłup. Chwile potem zginął kolejny oprych, dźgnięty prosto w serce po zwinnym piruecie. Kłopoty zaczęły się przy trzecim, który miał wystarczająco czasu na poskładanie wszystkiego do kupy. Gdy Lokstar dobijał drugą ofiarę, bandyta złapał go za skrzydło i powalił na ziemię. Bolesne stłuczenie kolana rozjuszyło tylko Kłamcę, wykorzystując więc swoją anielską siłę, podniósł przeciwnika i cisnął nim o najbliższy głaz, łamiąc oponentowi kręgosłup. Ostatni z napastników rzucił się do ucieczki, nie zdążył jednak przebiec nawet dziesięciu kroków, gdy celnie rzucony nóż wbił mu się między łopatki, permanentnie kończąc rajd.
Całe starcie trwało dwie, góra trzy minuty. Po wszystkim Lokstar otrząsnął ubranie z piachu, po czym podszedł do czarnego worka, rozpinając jego zamek. Ze środka spoglądał na niego przestraszony wzrok z wykrzywionej panicznie twarzy Jamesa.
- No cześć przystojniaku - rzucił z paskudnym uśmiechem anioł - ktoś chce z Tobą porozmawiać.
Machnął na taksówkarza, który podjechał bliżej, po czym wspólnymi siłami wrzucili worek z mechanikiem do bagażnika, uprzednio kneblując ofiarę. Kierowca zrobił to z ociąganiem, niechętnie, ale pokaz walki, jaki przed chwilą zobaczył skutecznie wybił mu z głowy jakiekolwiek myśli o stawianiu się pasażerowi.
Kłamca wyciągnął telefon, wystukał z pamięci numer, a gdy w słuchawce odezwał się głos, powiedział:
- Ptaszek w klatce. Gdzie go dostarczyć?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.17 21:48  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Anioł z niezwykłą precyzją i szybkością powalił aż czterech przeciwników. Nie wszystko jednak było takie kolorowe. Teraz, gdy adrenalina opadła, szok ustał, kolana Kłamcy, wcześniej stalowe niczym najlepsza zbroja zaczęły pobolewać. Szczególnie lewe, z którego obficie zaczęła lać się krew, spływając stróżkami po łydce. Pomimo, iż obrażenia nie osiągnęły poziomu apokalipsy przez ten fakt bieg będzie utrudniony, a na owe kolana trzeba będzie uważać. Przede wszystkim najpierw trzeba było je opatrzyć.
Po siedmiu minutach podjechało zamówione przez mężczyznę taxi. W pierwszej chwili Loki nie zwrócił uwagi na wygląd samochodu - ciemne BMW, ot, zwykły samochód. Przytargał worek ze zdobyczą, otworzył drzwi i wrzucił kwiczącego i czerwonego niczym prosię Jamesa, nadal trzęsącego się niczym galareta do środka usłanego idealną czernią wozu. Zamknął drzwi, podszedł do przedniej szyby i zapukał, po czym kiwnął głową na przywitanie kierowcy, siedzącego teraz w czarnych okularach. Podał mu dokładny adres, podał zwinięte banknoty i odszedł od szyby. Chyba tylko dzięki swojego doskonałemu słuchowi zdołał wychwycić damski głos, a kątem oka dostrzegł blond włosy, znikające w zamykającej się, przyciemnionej szybie.
Cholera.
Loki bardzo szybko zorientował się, komu oddał zgubę. Samochód ruszył z piskiem opon. Z włączonymi specjalnymi, ledwo widocznymi lampami znikał już w gąszczu.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.17 21:20  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Lokstar przez chwilę stał i po prostu gapił się pustym wzrokiem w stronę znikającego w oddali BMW. Nie miał siły nawet przeklinać. Uczucie totalnego szoku i niedowierzania sparaliżowało go całkowicie. Nie czuł bólu kolan, nie czuł ciepła spływającej po łydkach krwi. Myśli galopowały mu w głowię niczym tabun dzikich mustangów.
Skąd do cholery wzięła się tutaj ta paniusia? Był pewien, że w jego telefonie nie ma żadnego podsłuchu. Dzwonił przecież na numer, który podał mu Boss, nie ma więc mowy o żadnej pomyłce. Nie możliwe jest też, że tak potężna i wpływowa persona, jak jego zleceniodawca dopuściła do tego, aby w jakikolwiek sposób poufne informacje wyciekały przez kontakty telefoniczne. Skoro więc nie ma żadnych szans na to, iż osoba postronna mogła poznać treść jego rozmowy, nasuwała się logiczna konkluzja, iż kobieta była w jakiś sposób powiązana z najbliższym otoczeniem Bossa. Tylko w takim razie po co te gierki? Skoro w tak prosty sposób mogła mieć Jamesa na widelcu po co korzystać z nietanich przecież usług Kłamcy? To jakiś test? Sprawdzian lojalności? Badanie możliwości i umiejętności Lokstara? Ale przecież w takim wypadku czterech osiłków, których zaatakował Loki kilkanaście minut temu zginęło na próżno? Jak zimny i okrutny musi być szef, który bez mrugnięcia oka poświęca swoich podwładnych w niejasnym i tak naprawdę bezsensownym celu, bo przecież walka nie ujawniła niczego, z czego anioł nie byłby znany wcześniej. O co w tym wszystkim chodzi?
Każda kolejna konkluzja rodząca się w umyśle Lokiego ciągnęła za sobą kolejne pytania, na które zamiast odpowiedzi pojawiało się coraz więcej zagadek. Próba ponownego dzwonienia się do pracodawcy spełzła na niczym, w aparacie głos automatycznej sekretarki beznamiętnym głosem informował o nieosiągalności abonenta.
Kłamca z rezygnacją opuścił głowę. Powoli zaczynały docierać do niego bodźce zewnętrzne. Spojrzał na konkretnie poharatane kolano, które dzięki anielskim cechą powoli zaczynało się regenerować.
- Najwyższy czas wrócić do domu, wyciszyć umysł, przemyśleć opcje, odpocząć i wyleczyć nogę. Kto wie, co przyniesie kolejny dzień? - powiedział filozoficznie, sam do siebie, po czym rozpostarł skrzydła, wzbił się w powietrze i zniknął w ciemnościach nocy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.03.17 22:30  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Anioł wrócił do swojego mieszkania, w którym zaszył się z ogromną ulgą. Misja okazała się totalną klapą. Pełno pytań ponownie zaprzątało mu głowę, a pełno niewiadomych skutecznie oddaliło go od planów snu. Oglądając TV, zaczął opatrywać kolano i intensywnie rozmyślał nad całą tą sprawą rodem z powieści kryminalnych.
Wtedy właśnie zadzwonił telefon. Kłamca ujrzał na wyświetlaczu znajomy numer. To jest pracodawca. Odebrał, nie zaczynając nawet rozmowy schematycznym "słucham" czy "halo". Głos odezwał się pierwszy. - Nie wywiązałeś się z umowy. - usłyszał tylko i nim zdążył cokolwiek powiedzieć, jego były zleceniodawca dodal tylko spokojnym głosem - pozwoliłeś mojej żonie porwać tego dupka. Teraz razem zapewne pierdolą się gdzieś w jednym z moich mieszkań. - i wszystko zaczęło się układać w jedną całość... - oprócz Ciebie wysłałem dla pewności kilku kumpli, bo bałem się, że wszystko spartaczysz. I spartaczyłeś po całości. Moja żona czekała na niego, ale została przez nich powstrzymana. Ty tylko pomogłeś jej dopiąć swego. - warknął. Nastała chwilowa cisza. Mężczyzna odchrząknął. - ...złap ich. Tego fiuta możesz zabić na miejscu. Tę sukę chcę mieć żywą. - zanim Loki wniósł jakikolwiek głos sprzeciwu, gangster dodał krótko: - to będzie Twoja zapłata za śmierć moich dobrych ziomków. Jeśli tym razem Ci się nie uda, znajdę Cię. A wiesz doskonale, że mi nie umkniesz.
Rozłączył się.
Po chwili Loki otrzymał wiadomość SMS z kilkoma adresami. Były to lokalizacje mieszkań, w których ewentualnie mogła znajdować się dwójka. Pora więc podjąć decyzję.
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 08.03.17 9:06  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
- Wiedziałem, kurwa, wiedziałem! - kubek z kawą przeleciał przez pokój tworząc wszędzie fantazyjne wzory z płynu i roztrzaskując się o ścianę na kilkanaście kawałeczków - Skurwiel oskarża mnie, że zjebałem robotę, a zamiast pozwolić mi pracować, wpierdala się ze swoimi ludźmi, niecierpliwie niczym prawiczek widzący dziewczynę pierwszy raz nago! I tak jego żonka! Zamiast jej pilnować i nie dopuścić do samowolki, śmie mieć pretensje do mnie! Nie dał mi nawet jej zdjęcia, żeby uniknąć takich sytuacji! A prosiłem, kurwa, prosiłem! Kurwa! Kurwa! Kurwa! No ja pierdole!
Lokstar szalał po mieszkaniu, rozbijając meble, rzucając czym popadnie i wylewając z siebie potoki przekleństw. Tatuaż na jego twarzy płonął żywym ogniem, jak gdyby doszedł do wniosku, że obraz zniszczeń nie jest wystarczającym uzewnętrznieniem emocji swojego nosiciela. Lokiemu nie chodziło nawet o to, że pierwotny plan szlak trafił. Takie rzeczy się zdarzają, a on jako profesjonalista w tym zawodzie dobrze wiedział, że czasem plan A, B czy C nie wystarcza i trzeba posiłkować się planem X, Y czy nawet Z. Nawet porażki się zdarzały i było to ryzyko wkalkulowane w tą profesje. To mógłby przeżyć. Oczywiście, byłby wściekły, pewnie w jakiś sposób musiałby wykręcić się z łap niezadowolonego klienta, ale i to potrafił robić doskonale. Nie, tutaj chodziło o coś całkowicie innego. Do ślepej furii doprowadziła go myśl iż oto on, mistrz nad mistrzami w swoim fachu, specjalista jakich mało został potraktowany niczym początkujący amator. Poczuł się jak dziecko, prowadzone za rączkę i karcone za to, że potknęło się o buty, które ojciec zostawił na środku korytarza. Gorzej, miał wrażenie, że traktowany jest jak szczeniak, którego trzeba ciągle pilnować i kontrolować. Cała ignorancja Bossa, jego zadufanie w sobie i pycha, pretensjonalny ton i protekcjonalne podejście uderzyły w dumę i ego kłamcy, a niewiele rzeczy było w stanie tak go zirytować, jak lekceważenie.
Furia zniknęła tak szybko, jak się pojawiła. Trudno, stało się. Trzeba skupić się na wykonaniu roboty, a zemstę za obrazę odłożyć na potem. Najpierw obowiązki, potem przyjemności.
Lokstar opadł na kanapę, jeden z niewielu mebli, które nie ucierpiały podczas jego wybuchu i jeszcze raz odczytał sms. Pięć adresów. Pięć miejsc, w których mogły zaszyć się dwa gołąbki. Jeden z adresów był mu dobrze znany, zdziwił się wręcz, że wcześniej ich tam nie widział. No ale z drugiej strony dawno nie był w kasynie, a zbiegowie mogli pokój wynająć w tym okresie, który minął od jego ostatniej wizyty.
- Cóż, czas odwiedzić stare śmieci.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.04.17 16:04  •  Hopeless. (Loki) Empty Re: Hopeless. (Loki)
Mowa była oczywiście o kasynie znajdującym sie na desperacji, którego właścicielką była niejaka Marcelina, wymordowana zamieszkująca również miasto-3. Była to stara, dobra przyjaciółka anioła, z którą łączyła go niesamowicie skomplikowana i trudna przeszłość. Spędzili ze sobą kupę cholernie ciężkiego dla dwójki czasu, teraz jednak zarówno anioł, jak i wymordowana stanowili zgrany, rozumiejący się, zahartowany duet. Teraz ta znajomość mogła przynieść Lokiemu sporo użytecznych informacji. W sumie... w jego przypadku, gdy ostrze znalazło się niebezpiecznie blisko tętnicy Kłamcy każda informacja dotycząca dwójki mogła okazać się bardzo pomocna.
Wyruszył więc szybko wiedząc, że w kasynie znajdzie się dopiero za kilka godzin. Wcześniej wysłał Marcelinie krótkiego sms, że pojawi się w jej lokalu w sprawach zawodowych, co niezmiernie ucieszyło kotowatą.

***

- No, jesteś w końcu! - usłyszał Kłamca, nim zdążył dostrzec drzwi wejściowe w kasynie. Budynek widział już znacznie wcześniej, jednak głos uśmiechniętej dziewczyny zaskoczył zamyślonego anioła. Marcelina rzuciła mu się na szyję, poklepując przy okazji po ramieniu. - Byłam we Wschodnim Borze. Potrzebowałam trochę ziół, łupów, zdobyczy. - zagadnęła, widząc pytającą minę Lokiego. Między dwójką wywiązała się krótka gadka. W końcu obydwoje znaleźli się w lokalu.
Dżerard przywitał Lokiego mocnym uściskiem dłoni. Załoga kiwnęła pryjaźnie do Lokiego, który był w kasynie zawsze mile widzianym gościem. Marcelina usiadła na barowym stołku przy idealnie wypolerowanej przez Dżerarda ladzie i spojrzała pytająco na Lokiego. - O co chodzi? Wspominałeś coś o sprawach zawodowych.
Przed Lokim postawiono szklankę z dobrym alkoholem. Był to jeden z lepszych trunków na desperacji. Rzadko spotykany, dlatego mało osób wie o jego przebywaniu w kasynie. I tak mieli już zbyt dużo problemów z łobuzami i chuliganami, lubiącymi grabieże, demolki i bójki.
Loki wyjaśnił wszystko Marcelinie, a jego opowieść nabrała kolorów przez dobry alkohol, którym został poczęstowany. Dżerard ciągle dolewał dwójce, przez to ta stała się bardziej wyluzowana. - Co ty pieprzysz! - zawyła Marcelina, zanosząc się śmiechem - ...i okazało się, że ta szmata uratowała mu dupę? Czyli to nie był jednorazowy incydent... to pewnie miłość jej życia. Teraz pewnie pieprzą się gdzieś na gorącym dachu - zachichotała, ocierając łzę - Słuchaj, stawiam sprawę jasno. U nas nikt taki się nie meldował. Zresztą... nie mam tu przecież hotelu, nie wiem, co Twojemu eks-pracodawcy, a obecnemu opracy wydawało się, gdy myślał o kasynie. Ale wiem, gdzie mogą być. W Czarnej Melancholii. To ten stary hotel nieopodal. Pójdziemy tam razem.
Bo gdzie zdrada, romans i zabijanie na zlecenie, tam i Marcelina!
                                         
Marcelina
Poziom E
Marcelina
Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach