Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Pisanie 09.01.17 21:03  •  Za skowytem kaczkodyla. Empty Za skowytem kaczkodyla.
Zima. Zmrożone gałęzie strzelały w ognisku, dając przy tym niewielkie pokłady ciepła. Gdyby nie to ognisko, twoje kończyny już dawno byłyby wystawione na odmrożenia, a tutaj może się to skończyć amputacją.
Kiedy siedziałaś sama pośrodku niczego, jedynie z uschniętym i złamanym drzewem obok, którego było coraz mniej przez ciągłe podbieranie jego kawałków do spalenia, czułaś ulgę. Każdy czasem potrzebuje odpocząć od wszechobecnego zgiełku, potrzebuje chwili relaksu i wyciszenia. Twoją medytację jednak przerwało intensywne tupanie, którego dźwięk był coraz donośniejszy.
W twoją stronę definitywnie się coś zbliżało.

Mistrz Gry: Sleipnir.
Gracz: Faustine.
Cel: Kaczkodyl, zwany też krwiożerczym dziobakiem oraz hybrydą aligatora i kaczki.
Poziom: Cóż, bestia to niespotykana i jedyna w swoim rodzaju (prawa autorskie są zaklepane inni poszukiwacze permanentnego kaczkodyla, wybaczcie), więc uznajmy to teoretycznie za poziom średni.
Możliwość zgonu: Pożyjemy zobaczymy hoho.


Kiedy tupot małych odnóży w końcu okazał swoje źródło dźwięku, mogłaś ujrzeć bestię nietypową. Prześmiewczo można by powiedzieć, że tak wyglądają szczeniaczki, które dzieci z dysleksją dostają od Satan Clausa, nie Santa. Rozchodzące się po większości ciała łuski oraz.. kaczy dziób najeżony ostrymi jak brzytwa zębiskami z pewnością były elementami charakterystycznymi tego potwora. Aparycja była dosyć postawna, choć czworonóg poruszał się poziomo, sięgał on mimo to na wysokość pół metra, a długi był na co najmniej dwa. No, miał i on szansę dobić do dwóch i pół, ale przez niezbyt dobre oświetlenie nie dało się tego stwierdzić.
Nim zdążyłaś wyjść ze zdumienia przed owym stworem, zapłakał on w swoim dziwacznym stylu i przybliżył się powoli bliżej ogniska, po czym padł, szlochając na swój..kaczo-aligatorzy sposób.
Twoją decyzją jest co uczynisz z nowym kompanem.

Napisz co posiadasz na sobie i przy sobie, jako że zaczynasz z całkowitego pustkowia to posiadasz przy sobie porządnej wielkości plecak. Pamiętaj jednak by mieć na uwadze to, iż jest zima, temperatury definitywnie nie należą do plusowych.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.17 1:44  •  Za skowytem kaczkodyla. Empty Re: Za skowytem kaczkodyla.
Super feszyn stylizacja - (klik) + zmaterializowane skrzydła.
Ekwipunek w plecaku: kompaktowa apteczka (bandaż, plastry z jednorożcem, woda utleniona), koc termiczny, prowiant w postaci kradzionej s.specowskiej racji żywnościowej (energetyczny batonik, suszone mięso, suchary + pół tabliczki czekolady), garnuszek metalowy, sznurek i nóż.


Faustynka chciała przeżyć Przygodę - ale nie jakąś tam przygodę typu wyskoczenia po karpia w dniu wigilii. Przygodę przez wielkie “p”, Życiową Wyprawę, Podróż w Nieznane. Chciała być pionierką, zasiedlić nowe ziemie, spłodzić potomka, który obejmie władzę i stworzy nowe królestwo nazwane jej imieniem. Dlatego też, nauczona doświadczeniem pewnego francuskiego dowódcy, że najlepiej wyprawy wojenne i podboje wychodzą w zimie, wyruszyła parę dni temu ku Terenom Nieznanym, które w przyszłości miały stać się Faustynkolandem.

Szczerze mówiąc… cała ta podróż sprawiała, że jej ADHD zanikało, a ona sama nie mając do kogo otworzyć dzioba już któryś dzień z rzędu zaczynała doceniać taką rzecz jak spokój ducha. Dlatego właśnie w pierwszej chwili kompletnie nie zwracała uwagi na odgłos tuptania.
Swój prowizoryczny obóz ograniczający się do zabezpieczonego prowizorycznie ogniska rozbiła pośrodku hm… niczego. To naturalne, że w takiej odległości od ludzkich siedlisk zwierzęta mogły spokojnie żyć.
Faustynka wyznawała jednak pewną zasadę i szczerze wierzyła, że zdołą do nich przekonać wszystkie istoty żywe w swoim otoczeniu - “nie włażę ci do nory, nie niszczę twojego domu, nie pożeram pokarmu - koegzystujmy, a reszta jakoś się ułoży”.
Kiedy jednak dźwięk tuptania zabrzmiał niebezpiecznie blisko Faustine wreszcie odwróciła głowę od płomienia.
… Szczerze mówiąc spodziewała się wszystkiego. Lisa, żbika, małego, lekkiego niedźwiedzia… ale nie… tego.

W pierwszej chwili była zaskoczona. W drugiej zaskoczona. A w trzeciej jej serce podeszło do gardła ze strachu, by zaraz zamienić się w pełne wzruszenie i współczucie. Ta istota płakała, jej się musiało dziać coś złego.
Nie zbliżyła się, profilaktycznie zachowując czujność.
- Nie płacz, boże dziecię.- Powiedziała cicho.- Jesteś ranne? A może głodne lub spragnione? Jak mogę ci pomóc?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.17 2:16  •  Za skowytem kaczkodyla. Empty Re: Za skowytem kaczkodyla.
Zwierze w żaden sposób nie oponowało kiedy do niego podeszłaś. Z bliska mogłaś dokładniej podziwiać zielone łuski stworzenia, przypominające te u krokodyla czy też aligatora. Widziałaś jednak na nich również ślady oparzeń, jakby uciekało przed pochłaniającym wszystko ogniem.
Zwierze zapłakało ponownie i obróciło się powoli w stronę, z której przybyło, po czym pokazało pyskiem w dal.
Gdybyś chciała, mogłabyś dotrzeć do miejsca startu wędrówki kaczkodyla. Mogłaś również wpierw opatrzeć zwierzę, lecz jak to uczynić - tej wiedzy nie posiadałaś, choć zawsze mogłaś próbować. Oczywiście możesz również przespać się aby nabrać sił i wyruszyć w nie wiadomo jak długą podróż o świcie, zwłaszcza iż twój nowy towarzysz widocznie był w stanie wskazującym na to, że jego rany nie zagrażają życiu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.17 2:57  •  Za skowytem kaczkodyla. Empty Re: Za skowytem kaczkodyla.
Gad nie była zbyt rozmowny, ale czy w takiej sytuacji Faustyna mogła od niego wymagać czegokolwiek innego?
Z bliska, mogła przyjrzeć się mu jeszcze uważniej. Wtedy też dostrzegła rany po oparzeniu, a jej serce stanęło na chwilę.
Odwróciła głowę w stronę wskazaną przez kaczkodyla. Czy unosił się stamtąd dym? Może część lichego lasu stanęła w płomieniach? Na swoje nieszczęście anielica nie posiadała żadnej wiedzy na temat leczenia tego typu zwierząt. nie chciała też mu bardziej zaszkodzić, ani potracić palców gdyby popełniła błąd i pacjent zareagowałby instynktownie.
Mogła tylko go pozostawić na miejscu, przy cieple ogniska. Wyciągnęła z plecaka większą część suszonego mięsa z racji, podkładając gadowi pod pysk.
To musiało wystarczyć, przynajmniej do czasu aż nie wróci. A zamierzała wrócić. Z tym za czym tak straszliwie płakał jej nowy towarzysz.
- Przetrwaj, dobrze?- Wrzuciła resztę suchych patyków do plecaka, pozostawiając ognisko do samoczynnego wygaszenia.
Nie czekając ani chwili więcej ruszyła po śladach kaczkodyla, gotowa na dalszą część swojej Wielkiej Przygody.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.01.17 13:50  •  Za skowytem kaczkodyla. Empty Re: Za skowytem kaczkodyla.
Przeurocza bestia pokazała przecząc pyskiem, iż to nie o jedzenie chodzi, a o pomoc.
Dobrym wyborem było ruszenie w drogę od razu, w końcu taka nagła sytuacja wymaga jak najszybszej interwencji.
Zwierz jednak nie pozostał sam przy ognisku, tylko mimo zmęczenia, ruszył za tobą.
Już po pierwszych kilkuset metrach, zza jednej z zasp wyłaniały się skaliste zbocza, z których unosił się dym, a po kilometrze słychać było głośne piski i rzężenie silników. Słysząc to, twój kompan widocznie się zdenerwował i postawił swoje łuski dęba, po czym ruszył żwawiej w stronę całego zamieszania. Miałaś jednak kilka możliwości, mogłaś się zakraść zboczem, lub ruszyć od frontu wprost w nieznane.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.17 0:53  •  Za skowytem kaczkodyla. Empty Re: Za skowytem kaczkodyla.
- Heej, powinieneś odpoczywać przyjacielu.- Powiedziała, zerkając na kaczkodyla (kaczkodylicę?) z lekką naganą. Jednak gdzieś w duszy uświadomiło jej to, że sytuacja jest o wiele poważniejsza niż na początku zakładała.
Dlatego przyśpieszyła kroku, bacznie pilnując jednak swojego towarzysza.
Jeśli stwór postawił łuski ze złości, to włosy Faustine stanęły dęba z prawdziwego strachu. Ryk silników nigdy nie świadczył o niczym dobrym.
Dlatego właśnie wyciągnęła z bocznej kieszeni plecaka nóż, kładąc przy tym na plecy skrzydła, starając się w ten sposób wtopić bardziej we wszechobecny śnieg. Chciała po prostu wyglądać z daleka jak mała zaspa śnieżna. Co prawda nieco bardziej puchata i na dodatek poruszająca się, ale wciąż zaspa.
Zsunęła się zboczem bacznie obserwując wszystko co działo się dookoła. Ucieczka nie wchodziła w rachubę. Nie, kiedy ktoś cierpiał. A na to właśnie wskazywały piski, które wciąż dzwoniły jej w uszach.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.03.17 13:34  •  Za skowytem kaczkodyla. Empty Re: Za skowytem kaczkodyla.
Do wyrzucenia, zapomniałem wspomnieć wcześniej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach