Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

UCZESTNICY: Echotale, Kesil, Ludomiła, Skyu
MG: Banshee *bum bum*
ZGON: Nie
NAGRODA:
Echotale - Flet Bogów
Kesil - Feniks
Ludomiła - Chemiczna Latarka
Skyu - Zapalniczka Piromana i/lub złom oraz elementy maszyn do nauki
EKWIPUNEK: Gdy Wasze postaci się obudzą, to nie mają przy sobie nic poza ubraniami. Przed nimi znajduje się po 10 kart, z których wybierają po jednej. Każda z kart kryje inny artefakt, którego będzie można użyć podczas misji i tylko na niej. Nie ma możliwości, żeby zatrzymać artefakt później, chyba że ktoś zrezygnuje z nagrody, którą chce zdobyć i od tego, czy sobie zasłuży na artefakt, czy też nie. Może się zdarzyć, że postaci wybiorą ten sam numer i będzie tam ten sam artefakt.

UWAGI: Nie możecie używać mocy, jeśli jakieś posiadacie. Kesil, w pierwszym poście decydujesz czy wolisz być liskiem czy człowiekiem, bo w trakcie misji nie możesz się zmienić. Każde użycie mocy = zmniejszeniem szansy na zdobycie nagrody. Waszą bronią będą tylko artefakty, które wylosujecie i przedmioty, które znajdziecie pod drodze. Pamiętajcie o realizmie, bo łamanie go drażni mnie ogromnie i również zmniejsza szanse na odpis. Z każdym pytaniem piszecie do mnie. Jeśli jest coś niejasne, to wytłumaczę

Uwaga ode mnie: Zbliża się sesja na UJ, więc moja aktywność może być mała, więc odpisy tutaj będą krótkie ale będą też zawierać wszystkie potrzebne informacje. Mam nadzieję, że nie będziecie mieć mi tego za złe.

--------------------------


Nikt nie lubi przebywać na pustyni. Warunki nie są przyjazne, a wokół panuje wielkie nic. Wbrew pozorom to nie pustka i piasek jest największym przeciwnikiem, lecz skwar i brak wody. Nie wiecie, dlaczego znaleźliście się w tym miejscy i dlaczego akurat razem, ale trzymacie się w grupie, żeby pomagać sobie wzajemnie. Przed wami rozciąga się morze pomarańczowego i gorącego piasku, rozgrzane powietrze faluje i piecze w płuca, sprawiając, że każdy oddech jest nieco drażniący. O dziwo nic wam nie dolega, szybko się to jednak zmieni, jeśli nie poradzicie sobie z wyzwaniami, jakie ma do zaoferowania pustynia.

O co mi chodzi? W pierwszym poście każda z waszych postaci ma wymyślić, jak w skuteczny sposób uchronić się przed przeszkodami. Musicie uporać się z gorącem, drapiącym piaskiem, brakiem wody i przewidzieć, co może was czekać w dalszej rozgrywce. Mam nadzieję, że każdy wie, jak wygląda pustynia i jej krajobraz. W poście opiszcie, co wasze postaci zdecydują się użyć, aby zabezpieczyć się przed zagrożeniami. Wykażcie się swoją wiedzą i umiejętnościami, nie zapominając o realizmie (na pustyni nie ma zakopanych w piasku pistoletów, noży i butelek z wodą mineralną, więc musicie wybrać rzeczy, które rzeczywiście mogą się tam znaleźć).
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Leżał.
Zapewne leżałby tak jeszcze dłużej, gdyby nie fakt, że zrobiło mu się gorąco. W pierwszej chwili ciepło dodało energii i pobudziło jego ciało. Przeciągnął się z zamkniętymi oczami. Przekręcił na bok. Potem na drugi. Znów się przekręcił... I sturlał z wydmy, bo nie zauważył, jak blisko spadku leży. Na jego szczęście nie była zbyt wysoka.
Wydał z siebie lisi dźwięk niezadowolenia i uniósł łeb, rozglądając po okolicy. Tu się niewygodnie leży. Wstał, wrócił na wydmę i usiadł na poprzednim miejscu.
Chwila... Chwileczkę...
Dziwne wrażenie, że coś jest nie tak zaczęło dawać się we znaki. Zmrużył oczy, wyglądając niczym majestatyczny, zamyślony lis na szczycie wydmy. A tak naprawdę starał się zmusić zwierzęcy rozumek do pracy.
Przeanalizujmy sytuację. Pustynia. Tak, piaszczysta, duża, gorąca. Mhm.
Jacyś ludzie obok. Dwie kobiety i mężczyzna. Oh, ale on ma długi warkocz! Ale fajny!
Nie, nie, rozumku, skup się. Nie o tym mamy myśleć.
Co myśmy analizowali? Ah, tak, sytuację.

Pustynia, obcy ludzie i oh. Dziwne kartki z jeszcze dziwniejszymi znakami.
Kiedy opuścił łeb, zdał sobie sprawę z jeszcze jednej rzeczy. Na łapie coś miał. Coś... Dziwnego. W kropki. Wstał gwałtownie i jak ten kot zaczął iść tyłem, próbując pozbyć się skarpetki z kończyny. Jednak owa w żaden sposób nie chciała magicznie się zsunąć. Posadził tyłek ponownie i obwąchał fragment ubrania. Jakby nie patrzeć... Cokolwiek się działo, musiało być ostro, skoro biedny Kisiel został tylko w jednej skarpetce.
Ale czy garderoba - lub jej brak - jest teraz największym problemem? Raczej nie. Prawdopodobnie ma trzy poważniejsze.
Po pierwsze, jak on się znalazł na środku pustyni, jeśli jeszcze niedawno był w jednej z wykopanych nor gdzieś w bardziej milszej części Desperacji?
Po drugie, kim są ci ludzie?
Po trzecie, cóż znaczą te dziwne symbole? Miał wrażenie, że gdzieś już je widział... Dawno temu.
Kiedy stopniowo zdawał sobie sprawę ze swojej sytuacji, ogarniało go rosnące zagubienie i pewnego rodzaju strach. Niedobrze, niedobrze... Bardzo niedobrze. Rozejrzał się i obwąchał niepewnie innych. Czy są groźni? Dlaczego są nieprzytomni? I cóż robią razem z lisem na tym pustkowiu?
Podszedł do kartek i je również obejrzał, trącając łapą jedną z nich. Symbol mu się spodobał... Taki zawijasek bardzo ładny. Ale podziwianie numerków nie mogło ciągnąć się w nieskończoność. Żar lał się z nieba nieubłaganie. Jeśli zostanie zbyt długo na tak ostrym słońcu, nawet on się przegrzeje. Uniósł pysk, by ocenić porę dnia zanim odszedł kawałek i zaczął kopać. Skoro z jednej nory go wykurzyli, to trzeba zrobić drugą. Prosta logika.
Starał nie dawać się panice. Wykopmy dziurę. Tak. Wszystko będzie prostsze, kiedy będzie się mieć norę. Niemalże jak rozwiązanie życiowych problemów... Zakop je. Ewentualnie zakop siebie, wówczas problemy Cię nie znajdą.

Pozostaję w formie lisa.
Wybieram kartkę z numerem 6.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Ocknął się, jednak nie wstawał od razu. Było miękko i ciepło, to nie widział potrzeby. Tylko to światło. Jakieś ostre promienie, niczym sztylety przedzierały się przez jego przymknięte powieki, rozgrzewając i oślepiając jednocześnie. Na dłuższą metę, było to mało przyjemne uczucie. Podniósł jedną rękę i zasłonił źródło upierdliwej pobudki, jakby to była zwykła, popsuta żaluzja. Niestety uczucie pieczenia nie znikało, zaś ręka szybko zemdlała w takich warunkach. Nie było wyjścia, podniósł się do siadu lekko skołowany. Co się tu dzieje? Plaża, ciepło... a gdzie wielka woda? Odruchem złapał za kartkę z numerem siedem. Tak! Zawsze siódemka! Niech go prowadzi, ocali od zguby, uchroni od żaru... zmemłał ją w dłoniach tworząc mały, idiotyczny wachlarz-origami i zaczął przepędzać wszystkie aktualne niedogodności. Przynajmniej do póki ręka znowu mu się nie zmęczyła. - Dwa trupy. Ale żadnej imprezy nie pamiętam? - Wstał i podszedł do jednej, a potem do drugiej panienki, trącając ją lekko nogą. Żyje, nie żyje? - Proszę pani? -Nie żyje. - Parno tutaj. - Złapał koniec swojego warkocza i zaczął upinać sobie włosy wyżej. W dużego, ale w miarę zgrabnego koka - niczym prowizoryczny turban z włosów. Kombinezon może i chronił przed ogniem, ale nie przed piekarnikiem w jakim przyszło mu się aktualnie znaleźć. Potrzebował szybko coś wykombinować. Może schować się pod płaszcz i tam przeczekać największy upał? Wyciągnął chusteczkę i zawiązał sobie na głowie, przy okazji zauważając że jego kieszenie są zupełnie puste. - A to złodzieje! Okradli i porzucili!? Tak po prostu? Zabrali wszystkie moje rzeczy?! - Co ta bieda potrafi zrobić z ludźmi... Nawet bułki mu nie zostawili. Powachlował się kartką niczym poirytowana angielska królowa i wszedł na wyższą wydmę, rozglądając dookoła.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Budzenie proroka stopą byłoby nie na miejscu w każdych innych okolicznościach, ale tym razem Echotale powinna być wdzięczna komukolwiek, kto przywrócił ją do świata żywych.
Odkaszlnęła, wypluwając z ust nieprzyjemny posmak pragnienia i piasku. To nie były Góry Shi... Uniosła się na łokciach, pocierając słabą dłonią twarz.
Grzało.
Niemiłosiernie grzało, przez co gwałtowne zawroty głowy miały stać się jej stałym towarzyszem na dłuższy czas. Nim zajmie się czymkolwiek innym, musiała przede wszystkim zadbać o ochronę przed tym cholernym słońcem. W naturalnym więc dla siebie odruchu narzuciła na głowę swój cieniutki płaszcz przez co wyglądała bardziej jak majestatyczny czerwonoskrzydły pingwin, no ale co zrobić. przynajmniej w minimalnym stopniu chronił ją przed skwarem.

Wtedy też dostrzegła kartki.
- Są trzy osoby boskie. Ao, jego Prorok i Duch Święty.- Wymamrotała sięgając po trójeczkę i modląc się, aby w jakiś sposób rozwiązało to wszelkie jej problemy.
Otrzepała się z piasku, postanawiając zrobić coś konstruktywnego i rozejrzeć się. A nuż dostrzeże coś co mogłoby im pomóc? Może jakieś majaki w oddali świadczące, że góry Shi / miasto / (o zgrozo) Eden wcale nie są tak daleko?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Gorąco pustyni było tak bardzo znajome. Można rzec, że czule przypominało o swojej obecności ciepłym dotykiem na skórze kobiety.
Czy jednak naprawdę powinna być w stanie odczuwać dar niebios w tej chwili? Jej nieprzytomny umysł nie podawał odpowiedzi.
Zamrugawszy oczami pozornie wybudziła się ze swojego amoku. Dosłownie chwilę przed bardzo nieostrożnym ruchem rudego młodzieńca. Nie do końca przytomna Ludomiła odruchowo była gotowa pochwyć jego stopę aby szarpnąć nią boleśnie jeśliby zechciał kopnąć leżącego.
Szczęście, że jej zmysły zauważyły delikatność samego ruchu chłopaka... no i że nie miała niczego ostrego przy sobie.
Chociaż to zawsze powinno wzbudzać niepokój na terenie Desperacji.
-Dosyć nieostrożne sprawdzanie cudzej przytomności chłopcze. Zawsze może to być tylko pułapka abyś skonał w czyjejś paszczy - Niepozorny młodzieniec nie wydawał się wrogo nastawiony więc i Luda szybko rozluźniła uchwyt swojej dłoni jeśli faktycznie zdążyła go złapać.
Zerkając ku niebu w poszukiwaniu jakichkolwiek oznak chmur, wykorzystała odrobinę materiału z dolnej części swojej szaty na prowizoryczną osłonę głowy jak i ust.
Po tym powoli i spokojnie zlustrowała okolicę w poszukiwaniu jakiejkolwiek roślinności czy też oznak zagrożenia. Pustynia nigdy hojnie zielenią nie chciała ludzi obdarować lecz zawsze jakiś kaktus mógł spróbować wykwitnąć. No a rośliny to i woda, czasem jak Ao da to i pożywienie. Nie da się bez nich zbyt długo wytrzymać.
Przeszukując wzrokiem okolice nie mogła nie zauważyć kart. Z pytającym spojrzeniem w oczach, widząc, że pozostali bez zawahania sięgali ku papierowi, sama zdecydowała się wybrać tę z numerem 8.
-Niech Ao ma nas w swojej opiece.
Zaiste, powinien mieć. Lis, nieostrożny rudzielec, Prorokini i Krzyżowiec? Zbieranina która zdecydowanie sama prosiła się o kłopoty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Po wyborze karty zauważacie kilka kuferków, zakopanych do połowy w piasku. Podchodzicie do kuferków, które mają taka samą liczbę, jak ta znajdująca się na kartce. Okazuje się, że wybrana kartka jest również kluczem do otworzenia skrzyneczki, wystarczy przyłożyć ją tylko do wieczka. Skyu, ze względu na to, że zmiąłeś kartkę, będziesz mieć pewne trudności w otworzeniu kuferka i nie dostajesz artefaktu od razu, za to musisz męczyć się ze skrzyneczką przez dwa posty. Dopiero po tym uda Ci się zdobyć artefakt. W kuferkach znajdują się:

Echotale – Szwajcarskie Radio
Kesil – Ochronna Bransoleta
Skyu – Medalion Penty (żywioł do wyboru)
Ludomiła - Ostrze Transformacji


To co zrobicie z artefaktem jest waszą sprawą. Możecie go zabrać, zostawić lub wymienić się z kimś, jeśli oboje będziecie tego chcieć. Nie wolno dotknąć czyjegoś artefaktu bez pytania, bo skutkuje to utratą jego właściwości. Opis poszczególnych artefaktów znajdziecie tutaj: https://virus.forumpl.net/t35-artefakty  Nie sugerujcie się jednak ilością użyć artefaktu, gdyż ta jest ograniczona do 5. Po przekroczeniu tego limitu artefakt jest bezużyteczny.  Polecam pchać akcję do przodu, żebym miał podstawy do rozpisywania dalszych działań i ewentualnych wskazówek.

Ludomiła w oddali zobaczyła dwie rzeczy, które kształtem przypomniały jej kaktusy.

                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Dwa trupy. Ale żadnej imprezy nie pamiętam?
Trupy? Czy on powiedział... trupy? Lis uniósł pysk z ziemi i rozejrzał się. Truchło swoją drogą, darmowy posiłek swoją. A w ostateczności i juchę można pochłeptać, w taki gorąc każda odrobina wilgoci się przyda. Zostawił na moment kopanie, by wrócić do zgromadzenia, przy okazji potykając się o skrzynkę. Oh... Co to?
Zniżył łeb, obwąchując drewniany pojemnik i wciągając w nozdrza nieco za dużo pyłu. Kichnął raz, drugi, potarł łapą nos, aż chwycił puzderko opatrzone szóstką w pysk. Przeniósł je na kartkę i postawił na niej. Ha... Taki mądry... Powiązał ze sobą dwa takie same symbole. Nic tylko gratulować rozwikłania zagadki na poziomie trzylatka.
Nic się jednak nie zdarzyło. Przekręcił łeb i zaczął trącać łapą kuferek. Przecież dostałeś karteluszkę, otwórz się?
Tyrgał go coraz mocniej aż zaczął przewracać. To na prawy bok, potem na lewy, z desperacji jął turlać puzderkiem po kartce. Dopiero, gdy wieczko zetknęło się z kawałkiem papieru, zatrzask został zwolniony.
Słysząc szczęk mechanizmu, lis zamajtał ogonem i postawił uszy na sztorc. Przewrócił pudełeczko znowu na nóżki, otwierając je przy okazji. Znajdująca się w  środku bransoleta została uwolniona, wypadając dość szybko z wnętrza drewnianego puzderka na gorący piach. Mutant spojrzał dziwnie na błyskotkę, ale koniec końców wziął ją w pysk.
A teraz... Gdzie te trupy? Potruchtał dookoła ludzi, ale żadnego truchła nie widział. Wszyscy jak na złość żywi... Oddalił się więc nieco, woląc zachować dystans. Dla bezpieczeństwa... Bo jeszcze zabiorą mu jego błyszczącą bransoletkę. Albo życie. W zasadzie, powinien mocniej obawiać się o to drugie...
Chwilowo miał zajęcie, więc nie dawał się panice. Zdobył fajny fant, lisiemu rozumkowi to starczyło, aby przestać martwić się resztą.
Znalazł przyjemny i w miarę możliwości zacieniony kawałek pustyni. Gdy uznał, iż jest zadowolony z miejsca, zabrał się za kopanie. Tym razem nie nory, a czegoś w rodzaju szerokiej niecki. Chciał dostać się do chłodniejszego piachu. Jeśli mu się udało, padł na owy, aby nieco się ochłodzić. Ział przy tym lekko.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Zbulwersowana kontemplacja otoczenia nie trwała długo. Dokładniej, to nawet nie zdążył głębiej rozważyć w jakim celu komuś chciało się tutaj w ogóle przychodzić. Jeszcze z innymi. Jemu by się nie chciało - a jednak tu był. Taka bezsensowna piaskownica nie powinna w ogóle istnieć. To nie jest miejsce do życia. Na imprezę tym bardziej. Przestał się wachlować by spojrzeć na umykającego nieopodal liska. Jaki fajny! Puchaty! I wcale się nie boi. Tylko jakiś taki długi... czy ja się dobrze czuję? W oczach mi się troi od tego żaru. To na pewno jest lis? Ma za dużo kończyn. - 0... 1... 2... GHA!? - Na tym właśnie wrzasku skończyła się jego analiza otoczenia. Wcześniej zignorowane trupy jakby ożyły, a jeden to nawet zaczął mu się do nogi dobierać. - Nieostrożny? - aż poczuł się urażony - Koleżanka wolałaby abym rzucił w nią kamieniem, czy tylko dźgnął czymś równie niedelikatnym? - demonstracyjnie podniósł uschnięty patyk pełen cierni - dobrze że złodzieje mu rękawice zostawili. Odetchnął za moment i uśmiechnął się, kiedy kobieta go puściła - tylko tak dla pewności odsunął się od niej dodatkowe trzy kroki. - Gdyby to była pułapka już by mnie tu nie było. Zresztą straciłbym tylko jedną nogę, a nie głowę. TO JEST RÓŻNICA!
Zerknął w dół by stwierdzić którą ze swoich kończyn kocha bardziej. Coś tam wystawało. NIE! Nie miedzy nogami. NA PIASKU! Jakiś przedmiot, który bynajmniej nie był kamieniem. - Co to się tu zgubiło? SIEDEM! - Zaraz oczyścił kuferek ze złotych drobin i przytulił jak swój. - Szczęście mi sprzyja! - Zaczął go oglądać z każdej strony ale uparte nie chciało się za nic otworzyć. Żadnego zamka też nie znalazł. Rozwinął swoją kartkę i rozpoczął się ciąg głębokiej zadumy. Czy ona aby czasem nie była do czegoś potrzebna? Może to i dziecinne, jednak nie chciał się przyznać do tego, że właśnie tak pięknie spierdolił klucz do zagadki. Ten sam z którym nawet jakiś tępy lis sobie poradził. O, TAM! Patrzcie jak spierdala cudak jeden! Oczywiście, że wciąż go obserwował. - PRZYDA MI SIĘ TO! Postawię sobie na szafce nocnej i będę nią ciskać w szczury jeśli znów będą się dobierać do mojej bułki. - Niby nie musiał się nikomu tłumaczyć z tego, dlaczego nie może jej otworzyć... ale duma nie pozwalała mu się do tego przyznać. Nawet samemu sobie. Ktoś w ogóle zauważył? Nie ważne. Otworzy jak będzie chciał... albo raczej jak się uda.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Kucnęła, wykopując spod ziemi kuferek ze swoją liczbą. Tam mogło być wszystko. Woda, broń (z której i tak nie potrafiłaby skorzystać), wskazówka, notka od tego kto ich tu wszystkich razem zebrał… A było…
Uchyliła wieczko, profilaktycznie chowając klucz do kieszeni spódnicy. No hej, może trzeba będzie nim kiedyś komuś gardło poderżnąć?
Skrzywiła się widząc… coś.
To coś było metalowe, miało mnóstwo pokręteł i parę wystających kabelków. Aczkolwiek to biedne dziecko świeczek, pergaminów i absolutnego średniowiecza, nie miało pojęcia czym może być to mechaniczne puzderko. Gdzieś coś w głowie Echo podpowiadało, że można na tym słuchać muzyki, jednak wspomnienia z Miasta były wystarczająco mgliste, by nie mogła im zaufać. Równie dobrze mógł to być przenośny wypiekacz ciasteczek, co miniaturowa bomba wielkiego kalibru.
- Um… Czy ktoś z was wie… Co to jest?- Uniosła radio, spoglądając nerwowo pod towarzyszach. Zaraz wyjdzie na idiotkę, jak nic wyjdzie na kretynkę, bo odpowiedź zapewne była najprostsza na świecie.
No ale, kto pyta nie błądzi prawda?
- Zresztą nieważne. Musimy coś zrobić, ruszyć się.- No hej, była przywódcą, miała we krwi prowadzenie tłumów… nawet jeśli ta liczba zmalała do zaledwie paru osób.
W tej samej chwili dostrzegła lisa. Hej czy to nie był… Policzyła szybko ilość łap. Tak. To niewątpliwie był on.
Podeszła powolutku do tej pięknej, znajomej istoty, która próbowała najwyraźniej wykopać dół.
- Hej… Pamiętasz mnie?- Ułożyła dłoń na sercu, wciąż dzielnie dzierżąc pod pachą swoje bóg-wie-co-to-jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

-Owszem - Odparła bez zawahania wpatrując się zdawkowo w młodzieńca. - Chociaż obawiam się, że i taka troska mogłaby doprowadzić do uszczerbku na zdrowiu. Niemniej. Na jak największą odległość i byleby niepotrzebnie nie prowokować. To dobra rada.
Naiwny tok rozumowania pozwoliła skwitować sobie milczeniem. Utrata jednej nogi nie jest błahostką, prawdopodobnie głowa zostałaby bezpowrotnie utracona chwilę po dolnej kończynie. Nie dziwiłoby to z takim podejściem.
W oddali coś było. Jeżeli Krzyżowcowi miało się poszczęścić, byłyby to faktyczne rośliny... jeżeli nie, cóż. Wszystko co Ao swoim dzieciom zsyła ma podstawy do przydatności.
W tej chwili jednak główne skrzypce uwagi grały skrzyneczki. Skrzyneczki ze skarbami. Za przykładem zmutowanego lisa, warto było otworzyć swój kuferek. Kobieta jednak przygryzła lekko wargę, zwłaszcza słysząc głośny ton entuzjastycznego młodzieńca. Jeżeli zwabi swoim głosem niebezpieczeństwo...
-Um… Czy ktoś z was wie… Co to jest? - Czarneszko widziała niegdyś narzędzia o podobnym wyglądzie. Coś z nich trzeszczało... lecz czy to miało takie samo zastosowanie? Niestety, nigdy w ciągu swojego życia nie natrafiła na przyrząd zwany radiem który by faktycznie działał a nie stanowił zniszczony relikt przeszłości.
- Wydaje mi się, że powinno trzeszczeć, pani. Bądź to jakieś pudełko do przechowywania przedmiotów...?
Albo zwykły śmierć, czego już nie dodała.
Zmartwienie Ludy na swój sposób rodził także lis i zbytnia ufność Prorokini wobec niego. Oczywiście, Ludomiła nie śmiała nawet w myśli uznać swojej liderki za nieostrożną czy naiwną (ah te podwójne standardy - mógłby powiedzieć Skyu) ale nie mogła ze spokojem wodzić spojrzeniem za tą dwójką. Jeżeli sytuacja wymagałaby ingerencji...
Przygryzła wargę i będąc wcześniej świadkiem jak Lis i Prorokini otworzyli swoje skarby, nie miała problemu aby otworzyć swoją skrzyneczkę w której.... był sztylet.
Zamrugała w szczerym zaskoczeniu. Nie była pewna co myśleć o takim darze ale Ao musiał mieć w tym swój cel. Ostrze, nawet jeżeli miałoby okazać się zwyczajnym bez dodatkowych możliwości wciąż było na wagę złota.
Ruszyć się. Polecenie proste, nie powinna mieć problemu z wykonaniem rozkazu.
- Idę sprawdzić czy mnie oczy nie mylą - poinformowała zarówno rudzielca co i najwyższą kapłankę, podejrzewając, że lisowi ta informacja poszłaby koło uszu.
Jeżeli to kaktusy bądź podobne do nich rośliny, będzie to jakieś źródło wody. Zbliżała się więc ostrożnie wciąż bacznie oglądając otoczenie, jeżeli jeden trop okazałby się fałszywy zawsze można znaleźć inny.
Nie chciała jednak zbyt daleko odchodzić od towarzyszy niedoli.
Nigdy nie wiadomo kiedy prorok będzie potrzebował swojego gwardzisty.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Chwile mijają, a słońce grzeje niemiłosiernie. Musicie coś wymyślić, między innymi to, jak przeżyć. Bezsensowne kręcenie się po pustyni nie jest wskazane. Wszyscy dobrze wiecie, że trzeba się skryć przed słońcem. Kesil, jako jedyny na razie znajduje w miarę chłodne miejsce, bo udało mu się przekopać do przyjemnie chłodnego piasku. Niech jednak nie zapomni, że artefakt łatwo może zgubić się w sypkim piasku i znalezienie go, może być trudne.
Prorokini powoli zaczyna odkrywać kolejne złączki i przewody, które mimo tego, że ładnie wyglądają nic jej nie mówią. Niech wie jednak, że niewłaściwy ruch może spowodować zepsucie dziwnego przedmiotu. Podchodzi ona do lisa i zakłada mu artefakt, chociaż ten o to nie prosił.
Ludomiła miała szczęście. Dobrze że zaufała swoim oczom i przeczuciu, gdyż z każdym kolejnym krokiem dziwne rzeczy na horyzoncie coraz bardziej przypominały kaktusy, którymi w efekcie były. Członkini KNW wbija sztylet w jednego z kaktusów i z ulgą dostrzega, że wypływa z niego nieco mętna ciecz, która niewątpliwie nadaje się do picia. Gdyby jeszcze było coś, do czego można zebrać drogocenny i zbawienny płyn.
Skyu przygląda się lisowi, męcząc się ze skrzyneczką. Jego wzrok wyłapuje jednak jakiś ruch w oddali. Wydaje mu się, jakby jedna z piaskowych wydm zniknęła, zapadając się, by wzrosnąć w zupełnie innym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach