Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 31.08.16 0:23  •  Kawalerka Tarō Empty Kawalerka Tarō
*miejsce na opis*
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.08.16 22:53  •  Kawalerka Tarō Empty Re: Kawalerka Tarō
Dziś miał być ten dzień; całkowicie bez problemowy, gdy zwyczajnie będzie mógł spędzić długie godziny, jak każdy przeciętny mieszkaniec M-3. Niestety, nie przewidział, że dla niego nie istnieje coś takiego jak spokojny dzień. Nie szukał kłopotów, więc one znalazły jego. Idąc chodnikiem, starał się nie nawiązywać kontaktu wzrokowego z nikim, chcąc dotrzeć jedynie do celu i tam spędzić bliżej nieokreślony czas. Prawie już chwytał za klamkę, kiedy oberwał kamykiem w rękę. Spojrzał beznamiętnie na mechaniczne przedramię, w które uderzył kamień, ale nie spodziewał się zobaczyć jakichś zadrapań czy czegoś podobnego. Akurat ta ręka już od paru dni nie działała jak powinna, jednak odkładał w czasie wizytę u swego prywatnego mechanika. Nie miał dość cierpliwości, aby użerać się z dzieciakiem, który aż się prosił czasami, aby przemeblować mu tę niewinną twarzyczkę. Obejrzał się w stronę, z której nadleciał obiekt, pozostając równie obojętny, gdy dostrzegł grupkę podlotków, może w wieku jego mechanika, a może trochę młodszych. Wyraźnie szukali zaczepki i przez moment, Kill zastanawiał się, czy to jest wina wieku, że gówniarze łaknęli kłopotów czy kretynizm społeczeństwa osiągnął już tak wysoki poziom.- Spierdalać – warknął, nie mając zamiaru użerać się z dzieciakami. Zerknął na szyld baru, do którego zmierzał i ponowił próbę wejścia do środka, wcześniej naciągnął bardziej na oczy czapkę z daszkiem, by nie zwracać na siebie uwagi. Biomechaniczne złote ślepia, były czymś, co przyciągało wzrok innych. Tym razem było bezproblemowo, stąd też zajął to samo miejsce co zwykle i zamówił to, co zawsze. Zsunął chustę z twarzy, czując pewien dyskomfort, kiedy to zrobił. Nie bardzo podobało mu się, że każdy, kto teraz odpowiednio się zbliży, zobaczy więcej niż powinien. Wolał swoją tożsamość zachowywać tylko dla siebie, a takie momenty powodowały ryzyko zniszczenia prywatności. Będąc hakerem i Katem, narobił sobie wrogów dlatego nie mógł pozwolić, aby zbyt wiele osób wiedziało, jak się nazywa i jak wygląda. Nie zdążył wypić dużo, gdy zauważył jak biomechaniczna kończyna, zaczyna jeszcze wyraźniej tracić na sprawności. Przy łapaniu szklanki, wyraźnie zacinała się i rozluźniała chwyt, zamiast go zacieśnić. To już przeważało konieczność zakłócenia prywatności Taro... musiał być sprawny, żeby móc dalej pracować. Zapłacił, wychodząc zaraz z lokalu. Miał może dziesięć minut drogi z obecnego miejsca do mieszkania tej małej gnidy, ale dzisiejszy dzień nie był dla niego łaskawy.

~~~~

Kiedy w końcu dotarł przed budynek po jakiś trzydziestu minutach, był zmęczony, wręcz wykończony tym, co wydarzyło się wcześniej. Obejrzał się za siebie, na ulicy ponownie zaczęły włączać się światła, zaciemnienie okolicy było jedyną jego szansa na ucieczkę i się udało. Schował komórkę z powrotem do kieszeni spodni, by zaraz wbiec na klatkę schodową. Dopiero tam skupił się na ręce, która teraz już nie miała prawa działać. Sprawną dłonią złapał za nadgarstek, który został dosłownie przestrzelony. Próbując nim poruszyć, usłyszał paskudny dźwięk, przez który aż się wzdrygnął. Nie rozumiał tych idiotów, nawet nie kojarzył pysków, ale musieli coś do niego mieć. Wbiegł na odpowiednie piętro, od razu uderzając z wyczuciem pięścią kilka razy w drzwi. Nienawidził czekać przed drzwiami, aż ten dzieciak otworzy, drażniła go powolność Taro. Dlatego też, po minucie czekania, nacisnął klamkę i wszedł do środka. Młody nie uczył się na błędach, ciągle zostawiał otwarte drzwi, a mieszkając w takiej okolicy, zawsze powinien zamykać je na zamek. Zatrzasnął je za sobą, od razu szukając wzrokiem mieszkającego tutaj osobnika.
- Taro! - rozejrzał się za nim, ale widząc uchylone drzwi łazienki, odpuścił wołanie go. Usiadł na łóżku, wcześniej zdejmując kurtkę i rzucając ja na krzesło. Zdjął też czapkę, kładąc ją obok i zsunął chustę. Wziął głębszy oddech, uspokajając się do końca po biegu, do jakiego został zmuszony. Spoglądał od czasu do czasu na drzwi łazienki, niecierpliwił się. W sumie nie wiedział, czy ten mały dupek był tam sam, czy może kogoś sobie przyprowadził, ale chyba miał to gdzieś. Nie przyszedł tutaj na randkę, tylko żeby gówniarz go naprawił.


Ostatnio zmieniony przez Kill dnia 05.09.16 22:26, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 01.09.16 2:10  •  Kawalerka Tarō Empty Re: Kawalerka Tarō
Puk. Puk. Puk.
Stróżka chłodnej wody łaskotały go w ciepły kark. Krew powoli znikała w odpływie. A spokój został przerwany.
Puk. Puk. Puk.
Zakręcił drżącymi od emocji palcami kurek, ignorując natarczywe pukanie do drzwi.
Jako że rzadko kogokolwiek zapraszał do mieszkania, był pewny, kto postanowił dziś pokrzyżować mu plany. Znajomy głos wołający jego imię utwierdził go tylko w tym przekonaniu.
Zamknij okno. Przeziębienie to ostatnia rzecz, którą chce złapać.
Niewątpliwie zakazana morda Killa była zwiastunem wszelkich plag egipskich, więc w tym wypadku przeziębienie samo w sobie było najgłodniejszym wymiarem kary, lecz Hirai postanowił konsekwentnie zachować ostatnie resztki normalności.  Wytarł się w pośpiechu, przejechał wierzchem dłoni wilgotne włosy i naciągnął na tyłek luźne spodnie od dresu.
Ciężki dzień?
Prychnął pod nosem, wchodząc do wielofunkcyjnego pomieszczenia, które spełniało się w roli zarówno sypialni, jak i kuchni.  Zarzucił tę kupkę nieszczęść spojrzeniem, pocieszając się tym, że biomech wyglądał gorzej od niego.
Zamiast jednego do niego podejść, otworzył lodówkę. Jej asortyment streszczał w zasadzie tylko do paru puszek piwa, więc wybór był w tej kwestii zwężony. Wyciągnął dwie z czteropaku, rzucając jedną w gościa.
Cóż za marnotrastwo — skomentował mimochodem, gdy sprawna dłoń Łowcy zacisnęła się na napoju. Odłożył swój na blat biurka i założył na złamany nos okulary. — Potem mi go nastawisz — podsunął, zerkając wymownie na Łowcę. Mógł to zrobić na własną rękę, ale skoro na horyzoncie pojawił się ten pozbawiony wyczucia palant, to dla odmiany mógł okazać się chociaż raz pomocny.
Podszedł do wyjętego spod prawa hakera, by ocenić szkody, które były widoczne tak naprawdę gołym okiem.
Mogłeś przynajmniej zadzwonić. Wyobraź sobie, że też mam swoje plany, a siedzenie w jednym pomieszczeniu z kolesiem wyjętym spod prawa nie jest jedynym z nich — oświadczył chłodno. — Monopolu na twoje części to ja nie mam, więc będziesz musiał albo poczekać, albo pocieszyć się marnymi zamiennikami. — Wyciągnął spod łóżka skrzynie z narzędziarniami, która w zmierzłych czas służyła jego ojcu i otworzył ją. — Nie ukrywam, że ta druga opcja jest bardziej korzystna dla mojego portfela. Jesteś strasznie drogi w utrzymaniu — mruknął niby to pod nosem, ale na tyle głośno, by słuch tej ameby mógł zarejestrować te dźwięki.
Części mechaniczne miały to do siebie, że były połączone z nerwami, w innym wypadku ich działanie z góry było skazane na porażkę, a uszkodzenia ich wiązało się z promieniującym wręcz bólem. Taro z premedytacją więc złapał mężczyznę za wymagającą konsultacji z mechanikiem rękę. Prześlizgnął spojrzeniem po jej wadliwej konstrukcji. Kula ugrzęzła tak gdzie zdecydowanie nie powinna. Jednym z najbardziej niedogodnych miejsc. Zmechanizowana ręką Killa miała swoje słabe punkty, nadgarstek był jednym z nich.
—  Muszę ją wyjąć — powiadomił krótko mężczyznę. — Nie licz, że pozwolę ci się wypłakać w ramię, jak za boli — dodał ostrzegawczo. Co prawda mógł mu ulżyć w cierpieniu i podarować listek swoich przeciwbólowych prochów, ale patrzenie jak ten cierpi, było o wiele lepszą formą rozrywki.
Wybrał ze skrzynki najbardziej odpowiednie ku temu narządzenie - kleszcze. By nie przedłużać bardziej bólu i cierpienia tego nieszczęśnika, doradził mu, by zacisnął dłoń w miarę możliwości napiął mięśnie, a sam wziął się do tej niewdzięcznej roboty. Wyciągnięcie naboju nie należało do rzeczy łatwych i przyjemnych dla Killa, o czym przekonał się chwilę później ,kiedy to Taro pewnym ruchem ręki szarpnął w nieudanej próbie wydobycia obcego ciała, które utkwiło dostatecznie głęboko, blokując sprawność dłoni.
Boli? — zapytał, ale nie czekał na odpowiedź. Wiedział aż za dobrze, że receptory bólu Killa były wrażliwe na tego rodzaju przyjemność. — Świetnie. To znaczy, że żyjesz — zapewnił z uśmiechem filantropa.
Sam z premedytacją przedłużał jego męki, o czym biomech wiedzieć wcale nie musiał.
Polecam się na przyszłość — sarknął, gdy kulka w końcu została odizolowana.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.16 22:29  •  Kawalerka Tarō Empty Re: Kawalerka Tarō
Spojrzał na niego nieco zirytowany już na samym początku. Nie miał dziś humoru do wysłuchiwania tego dzieciaka, a wiedział dobrze, że ten nie oszczędzi mu swoich zwyczajowych i wkurzających tekstów. Musiał w końcu pograć na nerwach Killa, przez co nie raz mężczyzna rozważał zmianę mechanika, ale wiedział, że ma raczej małe możliwości. Ten gówniarz był zbyt przydatny, znając już jego części zmechanizowane i wiedział dobrze jak je naprawiać, stąd chyba wolał nie ryzykować, że ktoś inny cokolwiek spieprzy.
- Jak na to wpadłeś? - prychnął. Ciężki dzień to mało powiedziane, miał być luz... miało być spokojnie i miło, a skończyło się jak zawsze. Musiał się dowiedzieć, co za kretyn wycelował w niego broń. Uniósł wzrok na Taro akurat, gdy ten rzucił puszkę, zdążył ją złapać i na szczęście zareagował na tyle logicznie, że nie próbował użyć do tego uszkodzonej ręki. Obrócił puszkę, by sprawdzić co zostało rzucone w jego stronę, ale zaraz ją otworzył. Upił łyk w chwili, gdy chłopak zadecydował, że później nastawi mu nos.- Jasne – wykrzywił wargi w uśmieszku, który z czystym sercem można było nazwać najbardziej podłym na jaki stać Killa. Teraz to jak student zajmie się nim, ważyło na tym, jak sprawnie i z jakim bólem będzie wiązało się nastawianie złamanego nosa.- Kto ci przypieprzył w pysk? - spytał od tak, zwykle nie interesowało go, jak bardzo posiniaczony lub uszkodzony jest jego mechanik. Miał raczej minimalne pokłady troski względem otoczenia, dlatego też raczej nigdy nie wystarczyło ich dla tego tutaj. Pokręcił głową, słysząc o wcześniejszym uprzedzeniu o wizycie.- Nie miałem zamiaru wpadać do ciebie. W planie miałem prędzej wpaść do innego mechanika, który tylko sprawdziłby pobieżnie stan biomechanicznych części... ale ktoś jak widzisz zadbał o to, abym musiał przyjść akurat tutaj – wyjaśnił, chociaż wiedział, że tłumaczenie się nie jest konieczne. Zerknął na niego gniewnie.- Poczekam, ale nawet nie próbuj pakować mi tutaj jakiś gównianych zamienników. Nie będę polegał na byle badziewiu – burknął, pod tym względem był drażliwy, chociaż dobrze wiedział, że gość, który poskładał go w całość, dając mu biomechaniczne części, wykorzystał te z górnej półki więc czasami dostać pasującą część było bardzo ciężko i nie było to tanie.
- Postaraj się jakoś poskładać ten nadgarstek, żebym mógł nim chociaż trochę ruszać, a później załatw co potrzeba, żeby ręka była w pełni sprawna – pomagał mu zarobić sporą kasę, więc w sumie miał gdzieś, że młody musi nadwyrężyć portfel. Darował sobie komentarz i udawał niewzruszonego, gdy Taro złapał go za rękę, a to wywołało uciążliwy ból. Zazgrzytał zębami, starając się ignorować, paskudne odczucia, kiedy nerwy reagowały na bodźce. Był jednak pewny, że to najlżejszy ból jaki dziś poczuje w końcu jego wątpliwy ulubieniec, musiał jeszcze wyciągnąć pocisk z miejsca w którym utknął.- Zamknij się, Taro i po prostu wyjmij to kurewstwo z mojej ręki – poradził, nie chcąc słuchać jego głosu dłużej niż to konieczne. W tej chwili zupełnie brakowało mu cierpliwości, wolał w ciszy skupić się na tym, aby jakoś przetrzymać chwilę wyciągania pocisku. Wprowadził w życie radę jaką usłyszał od tego dzieciaka i zacisnął dłoń, zmuszając do napięcia się mięśni. Zacisnął drugą dłoń na ramie łóżka na którym siedział, usłyszał jak drewno zatrzeszczało pod naporem mechanicznych palców. Wyrzucił z siebie wiązankę rosyjskich przekleństw, reagując na nieudaną próbę wyciągnięcia kuli. Złapał nieco drżący oddech, czując jak po karku spływa mu kropelka potu.- Wybije ci kiedyś te ząbki – wychrypiał, kiedy tylko usłyszał ten jego komentarz. Gdy w końcu wyciągnął nabój z jego nadgarstka, Kill odepchnął chłopaka od siebie, potrzebując chwili by się ogarnąć. Pochylił się, opierając łokieć sprawnej ręki na kolanie i łapał powoli powietrze w płuca, próbując trochę wyciszyć się.
- Dokończ – rzucił w końcu, nie zmieniając pozycji, ale wyciągnął rozwaloną rękę w jego stronę. Miał cień nadziei, że teraz będzie już lepiej, ale znając Taro, ten już zadba aby wcale nie było mu lżej.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach