Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down



Jeżeli reinkarnacja naprawdę istnieje i za prowadzenie nędznego życia przepełnionego złem odradzamy się w ciele podrzędnego zwierzęcia, to okrutny los czeka tych, którzy odrodzą się w ciele czegoś jeszcze gorszego…
۞Stulti timent fortunam, spaientes ferunt۞ 91d5a7f1bf684583a4b5b6816100fd88
________________________________________________________________________
TO całkowicie zapomniało swoją tożsamości i tego, że kiedyś należało do dumnego gatunku ludzi. TO nie posiadało na początku imienia. TO pożerało ludzi i uważało siebie za potwora. Aczkolwiek… czemu TO miało się za takiego uważać? Czemu miało tak wiele myśli w głowie? Czemu zadawało pytania natury egzystencjonalnej? Filozofowało? Badało? Uczyło się i od kiedy tylko pamięta zastanawiało się nad swoim istnieniem?
Dawno temu, TO poznało kobietę, której nie mogło zabić. Samica ludzi zachowała się inaczej niż większość. Nie uciekła z przerażenia widząc TO, ani też nie chciała zabić TEGO. Była kapłanką i przekazała TEMU wiedzę o swym Bogu. O prawowitym Bogu. O jedynym, najwyższym Bogu.
Wtedy TO zrozumiało, że jest czymś więcej. TO przypomniało sobie, że niegdyś było egocentrycznym i chełpiącym się mężczyzną. TO chciało dowiedzieć się więcej… Więcej o tym czcigodnym Bogu, więcej o obecnej cywilizacji, więcej o historii i o sobie samym. Wędrówka i obcowanie z gatunkiem słabych dwunogów pozwoliła TEMU przypomnieć sobie swoje dawne życie. TO szybko zrozumiało, że pomimo swej natury nie może od tak wejść w obcowanie z innymi ludźmi, ponieważ oni byli równocześnie przerażeni i obrzydzeni  jego wyglądem. TO uważało siebie za samotnego i gorszego od wszystkich. Myślałoby tak dalej, gdyby nie kobieta, która nadała TEMU imię…
________________________________________________________________________
Aequalis Tremoris
________________________________________________________________________
TO” przestało istnieć i narodził się nowy wierny boga Ao. Kapłanka powiedziała, że jego imię wcale nie jest przypadkowe, ponieważ gdzieś w bardzo odległych czasach, w którymś martwym języku oznacza ono „przerażająco równy”. Powiedziała także, że jest on oswojonym wymordowanym i pomimo tego, że nie wygląda jak inni ludzie to jest on od nich bardziej ludzki, niż nie jeden wyznawca. Nowy adept szkolił się i uczył pod bacznym okiem swej „wybawczyni”. Kilkadziesiąt lat po inicjacji Aequalisa jego ukochana Kapłanka odeszła do zaświatów i (pomimo wielkich nadziei) nie odrodziła się tak jak on. Na łożu śmierci powiedziała mu, że teraz czcigodny Ao będzie opiekował się mutantem, po czym oddała ostatnie tchnienie i  opuściła ten nędzny padół pozostawiając Demona samego w pustych i zimnych jaskiniach świątyni.
Od tego zdarzenia minęło już sporo czasu.
Niewiadomy jakiej orientacji około siedemset letni Aequalis zajmował już w Kościele Nowej Wiary stanowisko Członka Starszyzny (a obecnie został zdegradowany do pozycji Wiernego) wiernie oddając cześć swemu Bogu od ponad trzystu lat. Osobiście uważał, że Ao objawił się mu poprzez nadesłanie Kapłanki, uratował mu życie i dał szansę, której nie w sposób było przepuścić. Niegdyś żyjący w Limbo mutant, dumnie rezydował w Górach Shi z całą resztą wyznawców prowadząc swoje nauki o religii i życiu, nawracając ateistów, zgłębiając mroczne tajemnice zarówno władzy kościelnej, jak i władzy „miastowej” oraz prowadząc parę innych tajemniczych działań…
Jakiż to pech jednakże musiał trafić Aequalisa, że umierając odrodził się nie będąc nawet cieniem samego siebie, a monstrualną bestią o antylopich nogach i lwim ogonie? Zapewne go widziałeś chodź raz w swoim życiu. Może było to w kościele? Na mszy? Podczas prowadzenia nauk? Prywatnej audiencji? W towarzystwie Proroka? A może na pustyni? W mieście raczej nie… Jednakże jego WYGLĄD musiał ci zapaść w pamięci.
Widok ponad dwumetrowej postaci, która łącznie z ogonem miała długość prawie trzech i pół metrów i ważyła blisko sto dwadzieścia kilogramów. Czarna niczym czysty onyks skóra pokrywała atletycznie umięśnione ciało, z której wyrastała tego samego koloru sierść na głowie w postaci długiej lwiej grzywy, na końcu ogona jako puszysta kita oraz na przedramionach i dolnych partiach kopytnych nóg. Antylopie uszy po bokach czaski i słynna kościana maska z pojedynczym, ostro zakończonym rogiem i dwoma otworami na oczy. Mało kto widział jego prawdziwe oblicze. Nigdy nie ściągał swej maski (podarunku Kapłanki), a do jedzenia jedynie ją lekko odchylał. Wszyscy jednakże po pewnym czasie przyzwyczajali się do jego wyglądu i życie kościelne przesuwało się dalej. Aż nie zniknął i powrócił jako kompletnie inny stwór o WYGLĄDZIE znacznie bardziej ludzkim, niż ktokolwiek mógł się spodziewać. Chodzący na dwóch ludzkich stopach, tej samej wysokości, ale już nie przygarbiony mężczyzna o czarnych włosach sięgających łopatek z normalną, pociągłą twarzą, spoglądał na wyznawców parą oczu o złotych tęczówkach, które przenikały na wskroś dusze. Z głowy wyrastały mu cztery, bawole rogi, długi ogon zakończony czarną kitą pozostał na swoim miejscu, a tym co chyba najbardziej odstawało od jego „naturalnych” cech, dwie pary ptasich skrzydeł(jedne większe, drugie znacząco mniejsze), wyrastały z jego pleców.
Mogłeś się mu przyglądać bliżej i zastanawiać jakie inne UMIEJĘTNOŚCI poza nawracaniem posiadał Tremoris.
Zwiększona tężyzna, czyli: wyostrzone zmysły (w szczególności słuch i wzrok umożliwiający widzenie z dalekich odległości), niesamowita siła pozwalająca podnieść samochód, czujność kopytnego, wręcz okrutna dla wrogów zręczność, szybkość antylopy, zdolność poruszania się bezszelestnie oraz latanie w przestworzach niczym orzeł. Dodatkowo zauważyłeś pewnie jego długi, chwytny ogon, który nie tylko może popieścić cię puszystą kitą, ale i udusić, albo jednym mocnym uderzeniem połamać kości. Szpony na rękach zastąpiły mocne, wyostrzone paznokcie, a kły dostrzega się przy każdym szerokim uśmiechu.
Aczkolwiek Aequalis potrafi nie tylko, wręcz bestialsko mordować, ale również tropić i gotować. Ta czynność bardzo mu się spodobała, gdy przybył do świątyni i przypomniał sobie, że za swych ludzkich dziejów coś równie podobnego robił i uwielbiał.
Za czasów, gdy żył samotnie (znany wśród wędrowników i Łowców Nagród jako Demon z Limbo) próbowano go wiele razy pojmać lub zabić. Niektórzy walczyli dzielnie i zanim uciekli odkrywali różne SŁABOŚCI Aequalisa. Jak dosyć mocne wyczulenie na jasne, intensywne światło. Zaświecenie mu latarką w oczy prowadzi do oślepienia, a wyjście poza zacienione tereny w samo południe jest istną katorgą dla mutanta.
Kolejną ratującą skórę nowinką było ostre wyczulenie na dźwięk, szczególnie głośny i wysoki, jak w gwizdkach dla psów. Ze względu na swój słuch im głośniejszy i wyższy dźwięk, tym bardziej sparaliżowany staje się Aequalis, którego czaszka jest rozsadzana od środka natężeniem bólu jaki wywołuje.
Pomimo kocich genów, w kwestii węchu przeważyły kopytne, które wyparły jakiekolwiek magiczne zdolności rozpoznania po zapachu kto, gdzie, kiedy szedł i w co był ubrany. Czuje różnorodne wonie, ale na tym samym poziomie co ludzie. Aczkolwiek dziwaczna deformacja układu oddechowego w wyniku mutacji spowodowała, że przy nieco gęściejszym, bardziej zanieczyszczonym powietrzu w przeciwieństwie do ludzi, którzy jedynie mają problemy z oddychaniem, on już się zaczyna dusić. Granatom dymnym mówimy nie.
________________________________________________________________________
Pomimo przerażającego wyglądu i potwornej przeszłości wymordowanego, powinieneś wiedzieć, że dosyć tajemniczy Aequalis jest ostoją spokoju przepełnioną cierpliwością. Preferuje pokojowe rozwiązania takie jak szczere rozmowy, niż agresywne rzucanie się sobie do gardeł. Aczkolwiek pomimo preferencji, nie pogardza wyrafinowanymi sposobami eliminacji swych wrogów, a gdy trzeba sięgnąć po przemoc nie omieszka wykorzystać swych atutów. Z reguły jest miłym kapłanem, który nie stara się wywyższać, ale przypomina o swoim statusie w konieczności. Trudno go zirytować i wprowadzić w szał, ale każdy ma jakieś granice, nie uważasz? W odwiedzinach lepiej postaraj się dbać o czystość, zarówno swoją jak i otoczenia - lekki pedant z niego. No i nie myśl o łatwym wbiciu się w jego łaski – jest bardzo nie ufny i prędzej to on ciebie zinwigiluje, niż ty jego. Ma swoje znajomości to tu, to tam.
Co dodatkowo możesz wiedzieć o Kapłanie Kościoła? Zapewne to, że posiada swój własny ogród, a jego „mieszkanko” przepełnione jest kwiatami. Uwielbia je oglądać, hodować i zasuszać. Ma jakąś dziwną obsesję na ich punkcie. Nie przeszkadza ona jednakże w sprawowaniu władzy w Kościele. Jest bardziej urozmaiceniem, niż utrapieniem.
________________________________________________________________________

HISTORIA Aequalisa jest bardzo długa i skomplikowana. Nastąpiło wiele różnorodnych zmian w jego życiu, o których można by snuć powieści na miarę legend, jeżeli tylko by ktoś zechciał trochę podkoloryzować szczegóły. On osobiście uważał, że jego żywot nie miał wielkiego znaczenia i wpływu na świat do czasu, kiedy dwa lata temu po raz pierwszy został zagoniony w kozi róg i autentycznie pojmany przez ludzi.
Kapłan wyruszył z niewielkim, bo dwuosobowym orszakiem na poszukiwanie nowych wiernych dla Kościoła. Dzień był typowy dla Desperacji, wszędzie mokro od deszczu, który padał przez cały poranek, a błoto nieprzyjemnie mlaskało pod buciorami jego ludzkich adeptów. Cóż za pech musiał spotkać Tremorisa, że przechodząc przez mało znaną przełęcz zostali otoczeni bandą ludzi z wyjątkowo zaawansowaną technologią, jak na bandytów. Sam Ae nie miał pojęcia kiedy kilkanaście strzykawek z silnym środkiem nasennym wbiły się w jego udo i plecy zasnuwając po paru sekundach jego wizję czarną kurtyną. Przeklinał siebie w myśli, że nie był wystarczająco czujny, a życie w bezpiecznym zaciszu Kościoła obniżyło jego czujność i zwinność sprzed setek lat.
Nie wiedział jak wiele czasu spędził w dziwacznej celi, wśród innych Wymordowanych, mniej lub bardziej zmutowanych. Barak, w którym był przetrzymywany nie wyglądał już tak „miastowo” jak same narzędzia oprawców. Tremoris niedokładnie pamięta całą tą przygodę. Wiecznie wstrzykiwali mu jakiś specyfik utrzymujący go w stanie odurzenia, przez co wszystkie wspomnienia związane z tym miejscem były urywkowe i bardzo niewyraźne. Pamiętał jak raz obudził się na stole, spięty mnóstwem pasów. Pamiętał, że bardzo często czuł tępy ból w całym ciele, wymiotował, mdlał i tak w kółko. Praktycznie w ogóle się nie ruszał, a jedynie budził to w celi, to na stole, to siedząc w innej celi, skąd grupa ludzi rozmawiała z nim zza ściany z szybą. Nie miał pojęcia jak go przenosili, ani co mu dokładnie robili.
Pewna kobieta dość fanatycznie mówiła o zmienieniu świata. Uważała, że ich grupa jest wybranymi, aby „ocalić” ludzkość. Wspominała coś o przywróceniu człowieczeństwie, ciągle powtarzała, że jest bardzo blisko przełomowego odkrycia. Z czasem podawali mu lżejsze leki, przez co Aequalis mógł sklecić logiczne zdanie, zamiast tępo potakiwać lub zaprzeczać. Z czasem, Aequalis, był wrzucany do dziwnego, szklanego cylindra z płynem, w którym „spał” przez długi czas będąc podłączonym do wielu rurek. Z czasem, Aequalis, zauważał, że coś dziwnego dzieje się z jego kopytami, że jego sierść zaczyna rzednąć, że jego szczęka zaczyna się deformować, że na głowie powstają jakieś guzki.
Aż w końcu ze snu wybudził go potężny huk. Barak, w którym przetrzymywano ich wszystkich płonął, nędzne krzyki odurzonych mutantów tworzyły bezlitosną symfonię z wrzaskami ludzi, którzy się nimi „zajmowali”.
Ta sama kobieta, która tak wiele opowiedziała Kapłanowi o jej eksperymentach, teraz z trzema innymi mężczyznami pakowała go do stalowej trumny kapiąc krwią na jego twarz. Ostatnie co zapamiętał, to ukłucie igły tak często już wstrzykiwanej w jego brzuch, a potem tylko błoga ciemność,  która tak naprawdę nie przynosiła ukojenia.
Obudził się w ciemności. Wymacał wieko swojego więzienia. Wyważył je kilkoma uderzeniami. Ostre światło momentalnie go oślepiło, a gdy wyczołgał się z żelastwa poczuł rześki szlam, w którym zatapiały się jego kończyny. Szum rzeki wypełnił jego uczy i przez dłuższą chwilę Aequalis leżał odurzony, dopóki słońce nie opuściło się ponad horyzont rzucając pomarańczowe światło na okolice. Wtedy również zelżało działanie leku i Kapłan mógł się chwiejnie podnieść na klęczki. Przed nim rozciągała się kałuża, w której dostrzegł postać Wymordowanego o ludzkich cechach. Zdradzały go jedynie rogi. Dopiero po kilku sekundach Aequalis uświadomił sobie, że to jego odbicie i przewrócił się do tyłu. Popatrzył momentalnie w dół na swoje ciało pokryte bladą skórą, bez sierści, jego ręce o palcach zakończonych paznokciami i stopy z palcami. Wyczuł również parę skrzydeł na plecach i się przeraził, że ponownie zginął i teraz ukarany przez Ao odrodził się jako Anioł.
Przekonany, że jest skrzydlatym zaczął rozważać samobójstwo, albo odcięcie skrzydeł, ale ze względu na brak narzędzi i zdrowy poniekąd rozsądek zrezygnował, jako tako godząc się z losem. Przekonany o swojej karze, stwierdzi, że przyjmie ją z dumą godną Kapłana Ao i pozostanie pustelnikiem.
Tak też, Aequalis wędrował przez 40 dni i 40 nocy, pokutując swoją niedolę, żywiąc się tym co upolował i rozważając przyczyny kary. Po tym czasie, czterdziestej pierwszej nocy przyśnił mu się, jak osobiście twierdzi sen proroczy, w którym Ao przemówił do niego.
Od tego momentu Aequalis rozpoczął naukę latania. Obserwował ptaki i inne Anioły z ukrycia, jak przelatywały, a następnie sam próbował ruszyć skrzydłami, biec, wyskakiwać i wzlatywać w powietrze. Upadał, turlał się, ranił i maltretował, a potem wstawał, otrzepywał, wspinał się na wyższą skałę i próbował po raz kolejny i kolejny, i kolejny, i kolejny, aż w końcu wzleciał w powietrze jak ptaki mu towarzyszące.
Wtedy Tremoris ponownie wybrał się w podróż, do miejsca podobno nieznanego nikomu i gdzie nikt nie był od wielu, wielu lat. Podobno znalazł tam sens swojego istnienia oraz powód, dla którego pomimo szkaradnego wyglądu musiał wrócić do Kościoła. A wtem rozpiął swoje ptasie skrzydła, zeskoczył ze skarpy i poleciał… a potem wylądował na kamieniach wydeptanych przez wiernych. Odziany w starą szmatę przywiązaną na biodrze, z zawiniątkiem w rękach przeszedł przez zdziwiony tłum, który rozchodził się przed nim tworząc korytarz prosto pod sam Ołtarz.
Aequalis stanął tuż przed bramą ściskając pakunek w ręce. Nabrał powietrza w płuca i postąpił pewny krok przez próg Kościoła wnosząc oryginał Księgi Powtórzonego Prawa…
________________________________________________________________________


A od tego momentu historia pisana jest na nowo…


Ostatnio zmieniony przez Aequalis dnia 21.06.16 20:55, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Niestety, ale wszystkie trzy rangi Starszyzny są zajęte. Specjalnie poszedłem też spytać Apolyona, czy zamierza wrócić, bo w sumie postać zajmuje rangę, ale ponoć czeka na jakąś akcję fabularną i no. Obecnie nie ma nikogo, kto mógłby zwolnić stanowisko. Musisz wybrać inną rangę i ewentualnie poczekać aż w trakcie fabuły coś się zwolni.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

No, no Zero!
Już obgadałam właśnie sytuację z Growem i doszliśmy do wniosku, że na czas obecny obejmuję rangę Wiernego. Wpisane to już zostało też w KP ;D
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Okej. W takim razie nie mam już nic do dodania.
✕ AKCEPT.
                                         
Zero
Anioł Stróż
Zero
Anioł Stróż
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach