Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 12.06.16 20:18  •  chuje muje dzikie wunsze Empty chuje muje dzikie wunsze
Godność:
Haru, Miyū, Akane, Nanoko, Hideyoshi, Moriko… i dziesiątki innych. Szczerze mówiąc, oglądnie się przez ramię słysząc dowolne imię, nieważne czy męskie, żeńskie czy to nijakie. Swą godność  zmienia często, z niektórymi imionami identyfikuje się bardziej, z innymi mniej, po miesiącu znajduje nowe, zmienia bo poprzedniego zapomniał, przywłaszcza cudze, każdemu przedstawia się inaczej, kradnie tożsamości i znów jest kimś innym. Jeśli potrzebuje być zapamiętamy pod jednym to używa Haru. Z nazwiska Yunosuke.

Pseudonim:
Żmij, Złodziej Imion, Wąż o Setce Imion, Kurwa Coś Mnie Użarło W Nogę!, Mistyk, Piaskowy Wróż i Wieszcz, Prorok Wspomnień, każdy inny patetyczny epitet z zakresu ezoteryki i mistycyzmu. Wróżbita. Chwyta co mu dają, przezwiska, wyzwiska  i zdrobnienia, samemu się co rusz inaczej tytułując, koronując wiankiem zeschłych gałęzi, czekając aż zalśni nad nim aureola tajemniczych łask spływających na cześć powtórnego narodzenia z nowym imieniem, bo najwyraźniej nie ma nic lepszego do roboty.

Płeć:
mężczyzna

Wiek:
Wirusem zaraził się gdzieś w wieku 24 wiosen i tak już mu z mordy zostało na kolejne długie lata; twarz przeorana dłutem miłych wieczorków Desperacji mąci utrudniając zgadywanki co do jego wieku, brud i rany postarzają, błysk w oczach odmładza.

Zawód:
Wróżbita Maciej Wróż Zdesperowany wróżbita. Wróżbita niepowodzeń?

Miejsce zamieszkania:
Desperacja

Organizacja: neutralny
Stanowisko:  -
Rasa: Wymordowany
Ranga: Opętany


Moce:

* Biokineza – w węża się zamienia. Żmiję jadowitą. Ciało długie na około 80 centymetrów, wierzch skóry w barwie miedzianoczerwonej z ciemniejszą, brązowawą falowaną linią przez całą długość i równomiernie rozmieszczone ciemne plamy, świetny kamuflaż na wiele pustynnych i opuszczanych scenerii. Jad sam w sobie nie jest śmiertelny, pojedyncze ugryzienie jednak boli i rozprowadza po ciele toksynę wywołując mdłości, bóle i wymioty. Nie leczony, tak samo jak umiejętne pchnięcie noża czy niewyleczona choroba może doprowadzić do komplikacji zdrowotnych w postaci drgawek, dużych bólów czy śpiączki.

* Trans/hipnoza – czy to kwestia głosu pełnego suchych westchnień, ton nieco drażniący, szorstki jak ostry piasek, przyjemnie odmienny od wszystkiego innego co można usłyszeć z uczłowieczonych ust, a jednak subtelnie cichy i pociągający czy to kwestia płynnych wężowych ruchów, hipnotyzującego pewnego spojrzenia, w które można zanurzyć się bez zastanowienia…; wymagany kontakt wzrokowy i słuchowy, hipnotyzuje za pomocą odpowiedniej tonacji głosu. Podczas transu zauroczony nie może się samookaleczyć ani zabić. Podczas tego stanu osoba jest rozluźniona psychicznie i mentalnie, jest podatna na manipulacje, Haru ma „dostęp” do przebiegu myśli, odczuć i wspomnień jeśli o nie zapyta, przy odpowiedniej manipulacji może zmusić do wykonywania czynności.
(czas trwania 2 posty, przerwa 3 posty)

* Oko ciemieniowe - a kuźwa nie wiem, takie mu wyrosło nad nosem, pomiędzy oczami, nikomu to nie potrzebne, jemu też. Cholera wie czy to w ogóle do mocy zaliczać, ale działa jak no… trzecie oko. Pozostałość po… cholera wie czym, jakieś utracone w procesie gadziej ewolucji oko, które objawiło mu się na mordzie. Jest zarośnięte skórą, tak że ani to otworzyć szerzej, ani zamknąć, ani nic z tym zrobić, mrugnąć nie mrugniesz. Pod tą cienką skórą gałka oczna, mistyczne takie, creepy rzecz; w teorii jest nieruchoma, ale niekiedy źrenica się zwęża to rozszerza, i miewasz nieprzyjemne wrażenie, że to jedno oko wodzi za tobą spojrzeniem jak George Washington z jednodolarówki. Jedną mocą jaka tu zachodzi jest fakt, że jeśli bardzo się Haru skupi na drobnej biokinezie to oko robi ciche ślurp i zarasta. Nie potrafi go utrzymać w ukryciu dłużej niż parę godzin. Na cóż miałby i to robić, na co ukrywać to kasandryczne cudo niepokojącej aury, które działa trochę jak naturalny budzik. Kiepsko wprawdzie przez nie cokolwiek widać, ale wyłapuje zmiany natężenia światła i ruchy w pobliżu, więc ma o tyle zabezpieczenie, że śpi dosłownie z jednym okiem otwartym, ahhaha. Ha ha. Ha. Ale też czasem budzi go zwykły wschód słońca, bo jaśniej się nagle zrobiło dookoła…


Umiejętności:

* Cygan, szuler, łgarz i krętacz jakich mało. Kłamstwa miękkie i słodkie, fałszowane prawdy dziejów konspiracyjnym tonem wśród niewinnych wzdychań przemycane, uwierzyć łatwo w jego słowa, że wszystkich nas jutro czeka koniec świata. Jutro albo w następny piątek, te fusy jakoś tak krzywo się ułożyły, och, co za szkoda, do kolejnej wróżby potrzebuję herbaty ze świeżymi fusami, tak mi przykro, takie wyzute, zużyte, a fe, jak to tak wróżyć ze śmieci, doprawdy. Tak, poproszę dolewkę, dziękuje bardzo, to wszystko w trosce o twoją przyszłość, dziękuję.

* Karty i karciane sztuczki od zawsze były jego hobby. Zręczne dłonie przy takich zainteresowaniach to podstawa. Przydają się też do kradzieży, do przeciwieństw kradzieży, kiedy dla dobra sztuczki czy szachrajstwa podrzucasz dowody zbrodni swojemu znajomemu. Pewne dłonie nie upuszczą w niechlujstwie broni, zręcznie będą nią podrzucać, zaszyją sprawnie nie jedną ranę, nie zadrżą ci palce wyłupując cudze oczy. Jakby własnych trzech miałby za mało.

* Ręka do zwierząt. Najwyraźniej otacza go jakaś dobra aura, ale szczerze mówiąc, to jego praca kiedyś była. Wie jak się wokół zwierząt zachowywać, jak reagować, psychologiczne sztuczki. Kocha zwierzątka i zwierzątka to wiedzą.

+ bonus dla wymordowanego (zwiększona tężyzna; wyostrzone zmysły; zwiększona czujność)

Słabości:

Cała ta biokineza w pięty mu poszła. Wprawdzie dostał drugą formę, ale wirus łaskawym nie był i każdy powrót do pierwotnej postaci skutkuje zabraniem ze sobą części kodu genetycznego żmii. Poza takimi drobnostkami, że mętna czerwień koloru łusek stała się intensywnie rdzawym kolorem włosów (żegnaj piękny pospolity brązie - i co, że włosy wypadają z cebulkami jakby bardzo chciały go uczynić łysym, nadal ma ich na tyle, że siedząc na pustyni wygląda jak latarnia morska wabiąca barwą wszystko dookoła), zabiera ze sobą fakt, że jadowite wunsze mają zazwyczaj od jednego do półtora płuca i wszystko związku z tym w porządku, taka budowa tego podłużnego ciała, że mało się tam narządów mieści. Za to ludzkiej formie nie jest to tak miłe. Ma wybrakowane, częściowo tylko sprawne prawe płuco. Czasem ciężko mu się normalnie wysławiać i kiedy jest w ludzkiej postaci to na maraton bym go ze sobą nie zabrała.
Na domiar złego w jednej i drugiej formie jest zmiennocieplny. Jak sobie w skórze wężowej radzi, tak w ludzkiej formie szczególnie w nocy musi uważać  aby się nie wyziębić, przez co czuje się słabiej i o wiele bardziej marudnie poirytowany. I pewnie jeszcze kataru dostanie. Zasmarkany wunsz.


Wygląd zewnętrzny:

Może ktoś zauważy pomiędzy ruinami wygasłą w kolorze, gładką i suchą w teksturze czerwoną skórę wężowego ciała. Albo siedzącego w bezruchu na skale jak słup soli nagiego mężczyznę z rdzawymi włosami, który słodkim głosem na pokuszenie będzie ciągnął przez pół pustyni oferując wróżenie z kart, dłoni i kropel twojej krwi na fałdach piasku.

To ludzkie ciało, do którego wraca najrzadziej jak to tylko możliwe, wieczne jest pokryte kurzem i zaschniętymi plamkami błota, prawdziwa galaktyka w odcieniach brązu i brudu, przeplatana smugami niedających się zliczyć małych i większych blizn jak ogony komet rysujących się na skórze przypominającej płótno mocno naciągnięte na kościach. Haru cały zdaje się być wysuszony do granic możliwości, zaskoczeniem jest więc, kiedy pod dotykiem nie rozdziera się z szelestem dartej kartki papieru, a skóra nie odchodzi od cienkiej warstwy ścięgien i mięśni.

Ciało jak mapa porażek, jednocześnie triumf nad wszystkim, co postanowiło go mimochodem lub bardziej intencjonalnie zabić. Wyszarpane mięso spod żeber, pokiereszowane boki, fale dziur przy lewym biodrze i udzie – te stare rany sklepiły się na brudną czerwień, zostawiając po sobie grube pagórki źle zagojonej skóry. Chodzi swobodnie, pewny swego,  gdzie za jedzeniem i norą do spania bose, niemal skamieniałe stopy poniosą. Nagie ciało nieskrępowane wstydem, onieśmieleniem ani poniżeniem cudzego spojrzenia.

I twarz w tym wszystkim nie doznała miłosierdzia – w nieuwadze do krwi przygryza zdrętwiałe, wieczne spieczone żarem dnia i chłodem nocy usta, dodając tym samym do swojej ferii zapachów zgnilizny, potu i łoju posmak metalicznej stróżki czerwieni, przez którą ciągnie za sobą pół bestionariusza zwyrodniałych zwierzów Desperacji. Powoli więc oblizuje wyniszczone, obgryzione i zalane krwią wargi, wokół których płatki skóry drobno odchodzą i kruszą się na jeszcze drobniejszy pył, lecący i odkładający się warstewką na suchej piersi i głębokich dołkach nad obojczykiem.

Mruży oczy, próbując ukryć pod niemal pozbawionymi rzęsami powiek zmętniałe spojrzenie ciemnych oczu. Dobrze, że oczy ma (nawet w nadmiarze), bo uszy nie doznały tyle szczęścia.  Mimo że w przeszłości przylgnięte były mocno do głowy, nie uchroniły się przed złym losem. Poharatane i zniekształcone jedno i drugie ucho, lewe ewidentnie potraktowane nożem, został mu tylko niewielki górny kawałek, zaś prawa małżowina niemal cała zdarta - długo by na pewno szukał tam zdatnej chrząstki na kolczyka, a to co z nich zostało jest wypalone słońcem i obrośnięte strupami.

Ale kto zwraca uwagę na uszy, kiedy powyżej małego nosa masz oko ciemieniowe. Mniejsze niż zwykłe, zarośnięte skórą, nieruchome, zamglone, ciemne; kuszące swoją groteskowością, odstraszające wynaturzeniem.  

Jeden rzut oka i wiesz, że ostatnie parę lat spędził na Czerwonej pustyni. Śniada cera osoby spędzającej zbyt dużo czasu na słońcu, kolorem jest daleki od propagowanych jasnych odcieni skóry Japończyków, którym jest na ile wskazuje to język którym mówi, budowa ciała i rysów twarzy.

Chudy, nagi, jest coś przyjemnie smukłego w tym ciele, jakby wychodziła wężowa natura, wyrachowane spojrzenie i przekrzywiona głowa, wąskie usta pełne przewrotnych słów potrafiących wywabić w dalekie otchłanie Desperacji, skąd droga do domu nieprosta.

Nagość nagością, to jego podstawowy ubiór, ale zazwyczaj nikt nie spodziewa się, że tyle w nim gustu i poczucia estetyki. Albo jest goły albo wystrojony w starannie dobrane i skolekcjonowane, o pocie czoła szyte fatałaszki, warstwy nałożonych na siebie chust, połowa skradziona, część wyhandlowana, tu koraliki, kawałki szkła przerobione na błyskotki, plączą się w fałdach frędzle i paski, na sznurku przy okalającą głowę chuście, czasem założonej jak hijab, czasem spływającej luźno w dół na ramiona, powiewa piórko i zasuszonym mysi ogonek. Dziwne wzory na szatach, skryta w cieniu twarz, skrzywione w uśmiechu usta, zmrużone w koci sposób powieki i to trzecie oko, pusto patrzące w dal, nie na darmo zwą go Prorokiem Nieszczęść. Nic pomiędzy. Trzyoki nagi wymordowany dziwak z brudnymi czerwonawymi włosami albo znikający za falą starannie dobranych jak na Desperację ciuchów wróżbita-prorok z powołania.

skrócone dane:


Charakter:

Jest Wymordowanym. I jak na kogoś bardzo martwego, jest bardzo żywy.

Jest głęboko wierzący. Wierzy w słońce, w księżyc i w potęgę natury. Od czasu do czasu pławi się we własnej herezji wierząc wybiórczo w Boga i Buddę i Ao, nie wykluczając bogów zapomnianych, osobistych i dawno umarłych.  To oczywiste, że ponadnaturalne siły istnieją, Eden sam się przecież nie postawił. Ciężko nie wierzyć, kiedy przecież to samemu się jest prorokiem nieznanych sił, przeklętym i świętym jednocześnie, pokornie znoszącym swoją dolę, dającym się prowadzić zarówno wyznaczonemu losowi jak i przypadkowi zdarzeń.
Wierzy też w kubek mocnej kawy i że wszyscy są durniami, z nim na czele.

Gdzie go taka filozofia doprowadziła? Na środek pustyni, gdzie jego skóra skwierczy od tego boskiego Słońca, ale wybacza mu, bo wyznaje też kult nauki, a nauka mówi mu, że słoneczko to gwiazda typu żółty karzeł niezłośliwie wydzielająca światło, które choć łaskawie rozproszone przez atmosferę dookoła Ziemi,  nie przestanie magicznie działać na jego na chrupko spaloną skórę.  

Cicho więc dogorywa patrząc w dal, wysoko sobie ceniąc estetykę. Lubi zachody słońca, kształty, kolory, geometrię, ładne ubrania. Zaduma się nawet nad rozkładającym ciałem, o ile dobrze się ono wkomponuje w krajobraz. Cieszy go chaos i bezruch. Cieszy go ludzki ruch, energia żyć i odór śmierci wymordowanych, zachwycają go anielskie wnętrzności, zazdrości i wielbi ich niebiańskie pochodzenie.

Nosi w sobie wiele sprzeczności i niezidentyfikowanych cechy charakteru, ale bez wątpienia wyciągnie się prawidłowe wnioski na temat jego natury widząc jak idzie tam gdzie go nie proszą, patrzy tam gdzie nie powinien, szuka i eksperymentuje na granicy rozsądku z szaleństwem, konsekwencjami martwiąc się nigdy. Żyje wiecznym jutrem, które nigdy nie nadchodzi, bo automatycznie zamienia się w następne jutro. Jest kłębkiem przeczuć podążającym za swoim intuicyjnym szóstym zmysłem i niegasnącym głosem natchnienia, kołtuniącym się impulsem, niewiele myślącym nad odpowiedzialnością  przemyślanych decyzji, bo dorosłość to najwidoczniej coś dla frajerów, a on nie ma czasu na tego typu rzeczy. Jest w nieustannym stanie bycia, intensywnej świadomości upływającego czasu, który nie robi już na nim wrażenia. Wszakże oszukał śmierć, a łaskawa mutacja objawiła nowe aspekty smaku życia.
Nie trzeba być milczącym i stoickim by być tajemniczym – on zaś robi coś przeciwnego, dużo i chętnie mówi, śmieje się drwiąc, ale zważa na swe słowa, ważąc ich wartość i znaczenie, grając tonem i melodyjnością przemieszaną z szumem piasku pod językiem i na podniebieniu. Jest dobrym słuchaczem. Wbrew wszystkiemu, dobrym znajomym. Na pewno nie godnym zaufania, brońcie wszyscy bogowie, ale ceni stare znajomości i więzły krwi.

Co najważniejsze, żyje dla siebie. Dla swojego ego, na swoje nieszczęście i na swój ból, każdy początek dnia jest niecierpliwym zatarciem dłoni na to co będzie dalej.


Historia:

Mieszkał w M3.
Lubił mocną kawę bez mleka i cukru, chodzić na wieczorne spotkania o zjawiskach paranormalnych, z zawodu był psychologiem zwierzęcym.
Złapany przez stróżów prawa za zakłócanie spokoju publicznego i liczne drobne przewinienia, które sumując się mogły być równowarte jednemu dużemu przewinieniu. Przymusowa resocjalizacja zakończona niepowodzeniem. Korzystając ze swojej nieskończenie nieprzydatnej, pasywnej i jednocześnie urojonej zdolności manipulacji rzeczywistości na pohybel własnego losu, skończył za murem.

Wirusa złapał szybciej niż by chciał. Zarażony czy nie – póki nie było widać jego mutacji zagrzał miejsca w Edenie. Na niezbyt długo. Wyrzucili go za liczne burdy, szulerstwa i szerzenie pogańskich idei. Wróżył z dłoni, wnętrzności ptaków i flaków swoich sąsiadów. Nie pozwolili mu nawet zachować swojego rytualnego noża.

Desperacja. Miejsce to przyjęło go cieplej niż poprzednie dwa miasta. Dosłownie. Poparzenia słonecznego dostał już pierwszego dnia i zaprzyjaźnił się ze spaloną skórą na następne parę tygodni. Długo nie mógł dotrzeć do Apogeum Desperacji, do tego miejsca o którym tylko słyszał plotki, zamiast tego imperatyw narracyjny wygnał do na Czerwoną Pustynię, gdzie spędził długie lata jak na ekstremalnym obozie przetrwania, ucząc się życia na wygnaniu. Bez oporów zgodził się nazwać tę kupę piasku, biedy i żałości domem. Czuł się jak u siebie. Bo przecież stado wygłodniałych zdziczałych wymordowanych to doborowe towarzystwo.

Przez przypadek skierował się w nie tą stronę co trzeba i zamiast środka Desperacji znalazł się przy górach Shi, z pokorą głosząc własne interpretacje ksiąg, ciągnąc do moralnego zepsucia, w momentach złotych objawień szeptem na przekór sobie chwaląc wytrwałość i ślepe zapatrzenie wiernych Kościołowi akolitów. W ponure dni w słów cichych westchnień mącił niespokojne myśli, wodząc na pokuszenie, podjudzając, oferując swoje ciało, wydobywając jak spowiednik zatrute myśli dręczące dusze Bogu oddanych sług. Ma tam zbyt wielu wrogów, i o ironio, przyjaciół również.

Do Apogeum wkroczył późno. Przez lata kręcił się dookoła zarówno jako wąż i człowiek obserwując budynki na horyzoncie. I jak się podziewał, plotka o wieloimiennej szui, czerwonogłowym piaskowym dziadzie z trzecim okiem sprawiła, że spoglądali na niego z podniesioną brwią. A może był to fakt, że wszedł tam nagi. Bez zamiaru używania tych, jak im tam było, tych tak zwanych co to to tam jest, „ubrań”. Powiedzmy, że parę koncepcji poprzestawiało mu się w głowie, kiedy przez lata było się dosłownie tylko i wyłącznie wężem.
Nikt nie próbował go resocjalizować nawet do niskich standardów Apogeum Desperacji. Podobało mu się to. Został na dużej. I kiedy trochę myślenia mu wróciło do zdziczałej głowy, odnalazł w sobie parę kilogramów odłożonego na bok człowieczeństwa wśród zmutowanych genów, przyodział się w szaty godne swojego głębokiego, niepoznanego przez nikogo jeszcze „ja”.


Dodatkowe:

Z zaangażowaniem praktykuje jogę, medytacje i autohipnozę. Lubi halucynacje, senne marzenia i koszmary. Miał dwa razy paraliż senny, i jakkolwiek przesiąknięte strachem te dwie noce by nie były, w sekrecie czeka na następne.
Przez przypadek raz wprowadził się w trzy tygodniową śpiączkę, z której wybudził go dopiero mieszkający po sąsiedzku anioł.  

Będąc jeszcze w M3 z wielkim zaangażowaniem obchodził wszystkie święta i festiwale, celebrując je w tradycyjnych strojach japońskich. To jedna z niewielu rzeczy jakich mu brakuje.
Miał dwa psy. Trochę za nimi tęskni.

Ulubione formy wróżenia? Kartomancja, wróżenie z dłoni, z wnętrzności, z szczelin w ziemi, z lotu ptaków, tasseomancja, gdzie chętnie wróży z herbacianych fusów, ale według niego najlepsze rzeczy odnajduje w osadzie z kawy i wina. Lubi wróżenie z ruchów węży, choć traktuje to bardziej jako ciekawostkę. Nie pytajcie go o astrologie, chyba że czujecie potrzebę bycia wyśmianym.  

Posiada na własność talię zwykłych kart, talie Tarota i hanafuda. Poza wróżeniem z nich, zna nieskończenie wiele gier  różnych rodzajów. Dziwną satysfakcję daje mu stawianie pasjansa. Którego odmian też zna wiele. Mistrz stawiania domków z kart.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.06.16 1:14  •  chuje muje dzikie wunsze Empty Re: chuje muje dzikie wunsze
Akcept i miłej gry~
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach