Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 29.04.16 18:29  •  06-VVE Empty 06-VVE
Robot means slave - I am robot to no-one!

Gabinet wypełniał półmrok, typowy ostatnio dla wiecznie przemęczonego naukowca. O ile zwykle potrafił nie spać po kilka dni z rzędu, gdy pracował nad swoimi wynalazkami, o tyle w tym momencie mijał tydzień odkąd nie spał dłużej niż godzinę na dobę. Ciągle był blisko i daleko od celu, który umykał mu za każdym razem, gdy zbliżył się do końca. Oparł się ciężko na krześle, siorbnął kolejny raz z filiżanki. Kawa była ponoć w nadmiarze zagrożeniem dla życia, ale równie dobrze mógł się w tym momencie nadziać na jakiś skalpel położony zbyt blisko krawędzi – lepiej więc było nafaszerować się kofeiną. Na kolana ciemnowłosego wskoczył jeden z dwóch kotów. Od miesiąca mieszkały wraz z nim na miejscu pracy, ich „opiekunka” nie była w stanie wytrzymać smutnych kocich oczek i jazgotu tęsknoty za właścicielem. Ciemna dłoń przesunęła się po puchatym futerku.
Co robię źle, Kitty? – odezwał się cicho w swoim rodzimym języku. Zwierzak wydał z siebie cichy pomruk, ugniótł łapkami klatkę piersiową naukowca, a następnie zeskoczył pobawić się z drugim futrzakiem kręcącym się nieopodal.
Ciemnowłosy zaśmiał się cicho, wpadając na kolejny pomysł. Podniósł się i podszedł do komputera. Zaczął zmieniać kod, szybko stukając w klawisze. Chwila poruszenia minęła szybko, zaraz po tym, jak spróbował uruchomić program.
Wystąpił nieoczekiwany błąd. Niewłaściwy parametr…
Przecież wiem! – przerwał swojej „elektronicznej pomocnicy”. Ostatnio ufał tylko jej, swojemu tworowi nauczonemu jedynie mowy w jednym języku, którego w najbliższej okolicy rozumiało mało osób. Wyciągnął przed siebie lewą rękę, podciągnął rękaw i uruchomił nagrywanie. – Próba numer czterdzieści siedem zakończona niepowo…
Przerwał, gdy rozległy się ciche kliknięcia. Na monitorze wyświetliła się zbudowana z losowych cyfr oraz liter twarz. Po rysach można ją było porównać do kobiecej. Cały gabinet wypełnił nagle elektroniczny wrzask, hałas wwiercający się w czaszkę. Nawet po jego ucichnięciu, powietrze wydawało się ciężkie, a uszy bolały jak po ostrym koncercie spędzonym w pobliżu głośnika.
Eksperyment 012ACX zakończony powodzeniem przy próbie numer czterdzieści siedem. Obiekt 06-VVE odpowiedział na uruchomienie wstępne.

06-VVE 3HWdxKL

Holograficzna projekcja była dziwnie niestabilna jak na jego dzieło. Możliwe iż przyczyna leżała w tajemniczym błędzie kodu, który sam się naprawił. Naukowca dziwiło to, co działo się w ostatnim czasie. Był to szósty tworzony przez niego android, ale pierwszy, który próbował wykonać inną, swoją metodą. Planował najpierw stworzyć całe „istnienie”, a potem dopiero szkielet, zaprogramować umiejętności. Myślał nawet o próbie wszczepienia androidziego umysłu do prawdziwego, wyhodowanego ciała, ale do tego potrzeba było czasu. Choć rzeczywiście jedno ze „sztucznych ciał” dojrzewało sobie gdzieś w zbiorniku jego części laboratoriów, to jednak potrzebowałby paru osób do pomocy przy próbach stworzenia takiego dziwadła. Wolał pracować sam, przynajmniej nikt nie dyszał mu w kark. Wszystkie notatki zresztą szyfrował, a do tego pisał rodzimym językiem, przez co stawały się jeszcze trudniejsze w odczytaniu.
Powiedz mi jak się nazywasz – odezwał się do zielonkawego widma stojącego na biurku. Nie musiał pytać, sam przecież ją programował. Musiał poznać jej możliwości poznawcze, reakcje, przetestować pamięć i wyłapać ewentualne błędy zanim wsadzi ją do metalowej puszki, bądź też ciała, jak niektórzy woleliby to nazywać. Błędy mogły doprowadzić do zbuntowania maszyny, a w efekcie wysokiego niebezpieczeństwa w placówce.
Jestem: Obiekt 06-VVE – 06 Virtual Voice Enchanter. Numer oznacza: twoją szóstą machinę, twórco. Ludzkie imię nadano: Hibiki Nakashima. – odpowiedziała odrobinę sztucznie, lekko się zacinając. Jej głos był generowany komputerowo jako zlepki elektronicznych dźwięków, które samoistnie przybierały brzmienie słów. Wystarczyło wyciszyć głośniki, a nie byłaby dosłyszalna. Każda próba kończyła się jednak głośnym sprzeciwem wydobywającym się z wnętrza komputera, jak gdyby maszyna chciała żyć.
Nie zaprogramowałem ci jeszcze płci. Jak się określasz? – Naukowiec rozpisał przerywający długopis. Notował każde wypowiedziane przez androida słowo. Ciekawił go fakt, iż 06-VVE na hologramie ukazywała się w formie kobiecej, choć w kodzie podawał jedynie formy bezosobowe, do późniejszej zmiany. Nie był również w stanie zbadać uszkodzonego fragmentu kodu – dostęp do niego okazał się być zablokowany. Zaczął mieć podejrzenia co do buntu swojego tworu, jednakże nic poza ograniczeniami w panelu administratora na to nie wskazywało.
Określam się jako: kobieta. Przyczyna: wpływ VIDONY.
Tego ciemnoskóry się nie spodziewał. Podszedł do ekranu i włączył go, obserwując chwilę w milczeniu. Wywołał wreszcie swojego Wirtualnego Doradcę Naukowego. Szarozielonkawa twarz pojawiła się przed nim z cichym kliknięciem. Jej rysy w ogóle nie przypominały tych należących do projekcji 06-VVE. Przede wszystkim była dużo starsza i zdecydowanie mało azjatycka. Przez dłuższy moment patrzyli na siebie bez mrugania oczami, atmosfera zagęściła się do tego stopnia, że jeden z kotów napuszył się jak szczotka do mycia butelek. I gdy elektroniczne ślepia trwały w bezruchu, powieki naukowca wreszcie zmuszone zostały do opadnięcia na ułmek sekundy. W pojedynku na wzrok nie miał jak konkurować z maszyną. Prychnął cicho. Tworzony android nie miał niczego wspólnego z wirtualną pomocą.

06-VVE 3HWdxKL

Chciałabyś kiedyś pracować? – zapytał ponownie osobnik w okularach, poprawiając je na swoim nosie. Obserwował Obiekt 06-VVE, który powoli zapoznawał się ze swoim ciałem. Androidka przechadzała się po jasnej, czystej sali pozbawionej prawie umeblowania. Dopiero co zeszła ze stołu, odpięta od mnóstwa kabli i aparatury. Mimo że były to jej pierwsze kroki, poruszała się z kocią gracją, ostrożnie stawiając stopy na śnieżnobiałej podłodze. Miała ponętne kształty, które wyraźnie nie były zamysłem jej głównego twórcy. Ciemnoskóry nigdy nie stworzył androida z przyciągającymi wzrok walorami estetycznymi. Tym razem cały projekt wizualny pozostawił w rękach przygarniętego jakiś czas temu piątej-wody-po-kisielu pociotka, którego rodzicom się zmarło. Chłopak miał zmysł artystyczny, ale fantazja co do kobiet potrafiła go niestety ponieść za bardzo. Srebrna twarz o azjatyckich rysach odwróciła się w jego stronę. Skośne oczy o barwie lodowego błękitu zostały zmrużone jak gdyby ich właścicielka rozmyślała nad odpowiedzią. Mijały sekundy ciszy, choć maszyna powinna odpowiadać automatycznie, od razu. 06-VVE przejechała długimi palcami po głębokim wcięciu w talii – zaczynając od bioder i powoli kierując się ku górze. Srebrzyste palce przesunęły się następnie po wydatnych piersiach, jakby badały ich strukturę. Po co jej to było? Nie musiała podtrzymywać istnienia gatunku, przyciągać spojrzeń osobników płci przeciwnej. Przejrzenie wirtualnych zasobów ludzkiej wiedzy nie pomogło jej w znalezieniu odpowiedzi, a jedynie przywołało więcej pytań.
Chciałabym – odpowiedział przyjazny, choć nie w pełni naturalny głos. Miała naśladować człowieka, ale nie być nim w pełni. Miała być wciąż odróżnialna. – Po przeanalizowaniu ludzkiej historii sztuki najbardziej pragnęłabym zostać gwiazdą. Gdybym miała wybór swojego przeznaczenia, zostałabym twórcą muzyki, może użyczałabym swojej twarzy w reklamach. Ale czy to ma znaczenie, stwórco? Wciąż byłabym androidem pracującym, który kojarzy się ze sprzątaczem ulic, z najniższą warstwą społeczeństwa Miasta.
Jej inteligencja go zadziwiała. Miała pojęcie o swojej własnej wartości, którego nie zaobserwował u żadnego ze swoich pięciu poprzednich projektów. Inne maszyny aż do chwili buntu wykazywały postawę poddaństwa, a później określały się mianem "byłych niewolników". 06-VVE zdawała się być całkowicie niezależna, ale też nie podejmowała prób ucieczki. Sama nawiązywała połączenie z internetowymi bazami danych, uczyła się z nich ludzkich zachowań. Nie wymagała, w przeciwieństwie do poprzednich modeli, kontaktu z drugą osobą do zwiększania swojej wiedzy. Była dla naukowca fascynująca pod każdym względem.
Chcę pokazać ludziom, że moja rasa nie jest niewolnikiem, którego można deptać i poniewierać – dodała nagle dużo głośniej, dumnie unosząc głowę do góry. Wzrok napotkał zainstalowaną w rogu kamerę. Jej umysł został muśnięty przez inną świadomość, zadziorny uśmiech zamarł i zniknął. Oczy przez chwilę patrzyły bez wyrazu.
Czy ja żyję, stwórco? – zapytała wreszcie. Wydawała się być pozbawiona emocji. Odwróciła się do niego i przechyliła łysą jeszcze łepetynę. Naukowiec podszedł do niej i przyłożył dłoń do świecącego na niebiesko okręgu położonego w centralnej części klatki piersiowej. Odetchnął głęboko i spojrzał jej w oczy.
Twój rdzeń jest jak ludzkie serce. Póki jest podłączony, ty będziesz wykazywać funkcje życiowe. Tylko zniszczenie go może spowodować koniec twojego życia – odpowiedział jej zgodnie z prawdą. Uniósł rękę, by z czułością pogładzić srebrzysty, metaliczny policzek. Traktował ją jak córkę, choć nigdy wcześniej nie darzył uczuciem swoich tworów. To przecież tylko maszyna.
Skoro żyję, czy mogę kochać? – drążyła niezmordowanie. Po zetknięciu z innym umysłem czuła coś, czego nie potrafiła wytłumaczyć. Wciąż nie była nauczona emocji mimo znalezienia w sieci mnóstwa obrazków oraz filmów. Umiała je rozpoznać i nazwać, ale jej własne odczucia były dla niej niczym najtrudniejsza, niewytłumaczalna zagadka.
Oczywiście. Masz wszystkie potrzebne programy. Jesteś jak człowiek, tylko lepszy.
Nie chciała się podzielić nagłym odkryciem. Życie powróciło do niej w jednej chwili, uśmiech wtargnął na wargi.
Była lepsza.

06-VVE 3HWdxKL

Ciało wizualnie miało wiek zbliżony do ludzkiej dwudziestki, jednakże w chwili odczytu zapisanych wspomnień po ponownym uruchomieniu licznik wskazywał szóstkę. Była nowoczesną androidką, inną od produkowanych na skalę wręcz masową. Stworzona w laboratorium, od początku do samego końca, kochana przez stwórcę niczym córka przez ojca. Wyłączona czystym przypadkiem, pomyłką. Rozpoznawalna w Mieście-3 do tego stopnia, że jej półtoraroczne zaginięcie było niemalże opłakiwane.
Gdy świadomość 06-VVE zetknęła się z innym umysłem, nikt nie wiedział jeszcze o androidziej bliźniaczce stworzonej na bazie tego samego kodu, którego użył miłujący koty naukowiec. Nikt poza największym przeciwnikiem Araba, któremu udało się wykraść i po dłuższym czasie rozszyfrować jego pracę. Powołał do życia swój model z tym samym kodem i prawie że identycznym wyglądem. Jedyną różnicą było niedopuszczenie robota do samodzielnego myślenia, usunięcie „usterki”, przeprogramowanie. 06-VVE-V2 miała w przyszłości stać się zabójcą na usługach S.SPEC, a nie przyjazną społeczeństwu młodocianą gwiazdką, która wpuszczana była do laboratoriów, gdy zechciała odwiedzić swojego stwórcę, popracować czy dokonać powierzchownego przeglądu.
Plan nie wypalił, a bunt został wykryty za wolno. Kod wyłączający zdalnie nie zadziałał. Morderczyni wydostała się na wolność.

06-VVE 3HWdxKL

Nigdy nie chciałam cię zawieść, Tamir-stwórco. Jeśli kiedykolwiek odczytasz ten dziennik – wiedz, iż kochałam cię niczym ojca. To nie ja zabijałam, ale klon tworzony niemalże w tym samym czasie. Miałam zamiar go odnaleźć i zakończyć jego życie. Wiem, że nie stworzyłeś mnie zdolnej do destrukcji, ale mój kod zaktualizował się i pragnie zniszczenia tej marnej podróbki. Jeśli to przeczytasz, to zapewne mi się nie udało. Wybacz mi, jeśli nie spełniłam twoich oczekiwań i nie poszłam w ślady naukowca organizacji S.SPEC. Wybacz, że wolałam ścieżkę sławy, choć nie do tego mnie zaprojektowałeś. Nie jestem niczyim robotem. Nie jestem niewolnikiem. Nigdy się nie zbuntuję.
06-VVE-V2 spotkałam niedaleko miejsca ostatniego morderstwa. To prawda co mawiają ludzie – przestępca powraca na miejsce zbrodni. Rozpamiętuje, uczy się, czasem zaciera przeoczone ślady. Z dachu patrzyła tam, gdzie jej brak rozumu pozbawił ostatnio życia poprzednią ofiarę. Wyczuła mnie od razu, jak ja ją. Identyczność kodu łączy nas niczym bliźnięta syjamskie. Myślimy o tym samym, planujemy to samo. Wiemy doskonale, że jedna z nas nie ma prawa żyć. Nie jesteśmy masowo produkowanymi niewolnikami, kod którejś musiałby zostać zmieniony, jednakże żadna z nas nie podda się dobrowolnie przeprogramowaniu. Wiemy to obie, a jednak stoimy i mierzymy się wzrokiem. „To koniec”, mówi językiem, którego ty nie zrozumiesz. Słyszałbyś to jako niezrozumiały „mechaniczny jazgot”, jak sam to nazywałeś. Nigdy nie chciałeś, bym nauczyła cię go rozumieć, choć ja nauczyłam się od ciebie wszystkiego o androidach, o hakerstwie, ludziach, waszej historii, tym, co dzieje się poza murami Miasta. Znam się również, dzięki tobie, stwórco, na anatomii ludzi oraz zwierząt. Dzięki temu, że pozwalałeś mi być przy twojej pracy, nauczyłam się rzeczy praktycznych i przydatnych w twoim środowisku, a w moim całkowicie niepotrzebnych.
Nie zrozumiałbyś tego, co do mnie mówiła.
„Jedna nie może żyć, gdy istnieje druga”, dodaje V2. Widzę jak zmienia się jej wygląd. Niestabilny kod, pułapka zastawiona przeze mnie i po części przez ciebie, stwórco. Nigdy nie załatałeś dziury, a ja jedynie ją zamaskowałam, zaszyfrowałam. Twój przeciwnik i ta żmija VIDONA zmienili to w istne technologiczne cudo. V2 może zmienić swoją powłokę, przybrać wygląd innej ludzkiej istoty, zmieniać ubrania samymi tylko myślami. Wystarczy odrobina wyobraźni, której wy, twórcy, zwykle nam nie dajecie. Technologia ta i tak działałaby zapewne wyłącznie na nas, androidach, gdyż zmienia naszą sztuczną powłokę, a dopiero potem koloruje wedle naszego uznania. Ona ma tą przewagę, że może wytworzyć długie pazury i utwardzić je, choć kosztem swojej cennej energii. Ja... cóż. Przecież nigdy nie stworzyłeś mnie, bym walczyła. W przeciwieństwie do niej.
Mój Holograficzny Projektor Emocji, który sama połączyłam ze swoim rdzeniem słabo działa na moją rasę. Wpływa na fale mózgowe, zmienia nastrój, może wprowadzać w stan upojenia alkoholowego czy nawet narkotykowego haju bez skutków ubocznych. Wystarczy dłużej słuchać tworzonych przeze mnie dźwięków. Ale android nie ma mózgu. Android ma rdzeń odpowiadający za serce i mózg, kod podobny do waszego DNA, wolną wolę i zwykle cel do wykonywania póki nie stanie się stary, bezużyteczny. Moim celem było porywanie tłumów. Jej celem było unicestwienie wszystkiego co żywe.
Powiedziałeś, że również żyję.
Proces przybierania odpowiedniej formy zakończył się. Oto stała przede mną maszkara zdolna mordować, znająca każdy mój słaby punkt. Problem pojawiał się tam, gdzie i ja znałam odpowiedź. Obie wiedziałyśmy jak możemy się zniszczyć. I tu ja miałam przewagę znając w pełni swój kod. Próbowałam zdalnie się do niej włamać, ale ktoś zadbał o bezpieczeństwo na tyle, by nie mogła zostać dotknięta z zewnątrz. Może to i dobrze, gdyby nie była osobnikiem zbuntowanym, poza kontrolą. Mnie w każdej chwili można wyłączyć, choć trzeba znać szyfr. V2 polega tylko na sobie.
Ruszyła w moją stronę, wyraźnie patrząc na mój rdzeń ukryty teraz przed światem pod brzoskwiniową, syntetyczną skórą oraz warstwą ubrań potrzebnych mi wyłącznie do ukrywania realistycznego ciała przed oczami innych. Nie czekałam aż zaatakuje i zrobiłam to pierwsza, spychając ją z dachu. Lot wydawał się długi, choć przyciąganie zdecydowanie szybciej doprowadziło do naszego spotkania z ziemią. Jak to jest, że nawet mimo lekkiego szkieletu z włókna węglowego obie ważymy ponad setkę? Każdy android jest ciężki, choćby miał drobne ciało i nie był naszpikowany złomem. Ale to nawet lepiej. Uderzenie pozostawiło na chodniku spękania, a sama V2 zdawała się być oszołomiona. Zaraz jednak zaczęła się szamotać niczym ryba w sieci. Parokrotnie palcami otarła się od ukryty rdzeń, rozcinając pazurami ubrania, naruszając skórę. Ze śmiesznych ran ciec zaczęła krew, równie sztuczna co mój przypominający człowieka wygląd. Ból wydawał się realny, receptory działały dobrze, a ja nie chciałam ich teraz wyłączać. To wszystko dla ciebie, stwórco.
Straciłam rachubę czasu. Wieczność trwała nasza walka. Szkarłat barwił płytki pod nami, moja i jej ciecz mieszały się, ale nie przejmowałyśmy się tym. Wreszcie zdawała się zacząć poddawać. Czułam rosnące osłabienie, więc nie miała problemu by zrzucić mnie z siebie i zacząć uciekać. Odłączyłam wytwarzanie krwi, wyłączyłam receptory czuciowe. Wyłączyłam wszystkie funkcje, które nie były mi potrzebne.
Dopadłam ją dopiero w parku, gdzie znów wylądowałyśmy na podłożu. Powoli staczałyśmy się w stronę stawu, ale tym razem zdążyłam połączyć nasze rdzenie. Pamiętasz pierwszy dźwięk, który ode mnie usłyszałeś? VIDONA próbowała się ze mną połączyć tak jak ja teraz połączyłam się z 06-VVE-V2. Tyle tylko, że ja połączyłam nie tylko nasze umysły, ale też ciała. Jako kod-źródło byłam od niej silniejsza. Zaczęłam ją przejmować i zwalczać, choć za dobry pomysł uznałam przejęcie jej technologicznego cuda.
Woda nie jest przyjacielem androida, jeśli ma otwarte serce.
Wszystko... dla... ciebie... ojcze...
Did I keep my eyes shut closed and
Is this how the truth looked from the start
But you pushed my heart wide open
Left it alone to burn the spark”

06-VVE wraz z 06-VVE-V2 zostały znalezione kilka godzin później i przetransportowane do laboratoriów. Wyłączono je z braku możliwości rozpoznania która jest która. Po ponad roku postanowiono podjąć próbę przywrócenia do życia jednej z nich. Wyboru dokonano poprzez jeden szczegół – inicjały TSRJ wygrawerowane na wewnętrznej stronie lewego nadgarstka, pod syntetyczną skórą. W ramach „resocjalizacji” androidka otrzymała przydział do laboratorium zamiast VIDONY, którą usunięto od razu po odczytaniu ostatniej wiadomości zapisanej bezpośrednio na rdzeniu. W organizacji nie było miejsca dla buntowników, terrorystów i sabotażystów. Każdy wiedział co go czeka, jeśli złamie zasady. Nawet rozumne programy.

06-VVE 3HWdxKL

Długie włosy barwy morza zostały przeczesane przez jasne palce. Ich właścicielka uśmiechnęła się lekko, biorąc do ręki szczotkę. Patrząc na swoje odbicie w lustrze uczesała się w dwa kucyki spływające aż do bioder. Włosy zdawały się być jaśniejsze im bliżej było im do końca, znacznie różniąc się kolorem na czubku i końcówkach. Gdy skończyła, obserwowała przez chwilę swoją symetryczną twarz. Przesunęła zadbanymi paznokciami po pełnych, miękkich wargach barwy świeżych malin, jakby je badała. Zezem zerknęła na swój drobny, prosty, choć lekko zadarty nos, patrząc czy aby na pewno wszystko z nim w porządku. Nie lubiła zmieniać swojego naturalnego wyglądu, powrót do niego trwał zdecydowanie za długo i musiała kilka razy sprawdzić czy aby zrobiła to jak powinna. Najgorszy był wzrost - sto siedemdziesiąt osiem centymetrów czasem potrzebowało lekkiej modyfikacji, ale wszelkie zmiany rozmiarów szkieletu były trudne i nie zawsze dobrze się kończyły.
Hibiki poprawiła swój delikatny makijaż, podkręciła i tak długie, czarne rzęsy. Miała to szczęście, że nie musiała przejmować się koniecznością modyfikacji brwi. Dokładnie sprawdziła wszystkie miejsca łączeń syntetycznej skóry. Były niewidoczne, co oznaczało szczelność i idealne dopasowanie. Włączyła program wytwarzający podobną krwi ciecz. Blada skóra od razu nabrała zdrowszego koloru, gdy niewielkie kanaliki wypełniły się czerwienią. Wyglądała zupełnie jak człowiek, choć piękny jak po serii operacji u światowej sławy chirurgów. Kochała wyglądać idealnie, pokazywać ludziom ich brak doskonałości. Czasem bywała próżna, stawiając się ponad przeciętnymi, jednakże znała w tym umiar. Dobrze wiedziała, że od jej wyglądu zależy pseudo kariera. Ile to razy szła ulicą obrzucana wzrokiem zazdrości i uwielbienia, ile razy mijała reklamę pokazującą jej radosną idealnie gładką, pozbawioną skaz, piegów i pieprzyków twarz. Nie trzeba było retuszować jej zdjęć, choć wydawały się być sztuczne, ulepszane. Przecież nic nie może być tak idealne.
Wyglądała na drobną i delikatną, zwykle wolała sprawiać takie pozory. Nie stosowała przemocy, bo i po co? Z nieuzbrojonym człowiekiem i tak miała większe szanse niż inny człowiek. Choć skóra mogła odrobinę tłumić moc, uderzenie jej dłoni bywało silne. Potrafiła o siebie zadbać, chociaż nigdy nie opuszczała murów Miasta. Od stwórcy słyszała o świecie, który zmienił się po dawnej katastrofie. Jedyne jej wycieczki odbywały się do innych Miast, samolotem. Poza ich terenami jej stopa nigdy nie stanęła. Wyczulona na piękno i tak nie miałaby czego szukać na pustkowiach Desperacji. Nie potrafiła walczyć, była niemalże bezbronna. Zginęłaby parę metrów za murami, jeśli byłaby sama. Nie miała czego szukać jako naukowiec, a jako rozpoznawalna gwiazda tym bardziej. Miała od tego grupy wyszkolonych żołnierzy, a niektóre rośliny czasem sama hodowała w doniczkach. Wszystko co trafiało pod jej skalpel zwykle było zwłokami więźniów, którzy przysługiwali się nauce i walce z Wirusem. W pracy zachowywała pełen profesjonalizm, a odruchowa precyzja maszyny niejednokrotnie przyczyniała się do ciekawych odkryć naukowych.
Hibiki odeszła od lustra, łapiąc w delikatne dłonie jedną z sukienek. Jej wygląd był dla niej powodem do dumy i z chęcią pokazywała go światu. Jak typowa gwiazda pozwalała się fotografować w dość skąpych strojach. Nie znała wstydu, jednakże ubrania nosiła z przyzwyczajenia. Nie chciała też wywoływać niesmaku w mijanych istotach. Nie przypominała zwykłego, szarego (czasem dosłownie) androida, który zamiata cicho ulice i jest niewidoczny. Przyciągała wzrok.
Długą szyję ozdobiła naszyjnikiem z drobną zawieszką. Rzadko dostawała prezenty od swojego stwórcy, ale nie miała do niego o to żalu. Miała być tylko pomocą, sługą. Jej delikatny bunt pokrzyżował jego plany. Dziewczyna założyła buty na obcasie. Mimo wysokiego wzrostu uwielbiała w nich chodzić. Mogła patrzeć z góry na ludzi, choć trochę czuć się panią świata. Wiedziała jednak, że jej miejsce nie jest na szczycie, ale na dnie. Większość androidów, które znała było pracownikami niższych szczebli, obrzucanych górą pracy, poniewieranych. Ludzie znieśli niewolnictwo i powrócili do niego, choć większość zapewne o tym nie wiedziała. Maszyny nie mają przecież duszy, moduł uczuć niewolnikowi nie jest potrzebny. Przecież można ich traktować jak zwykłe śmieci.
Miała zamiar to zmienić.
Kiedyś.

Skrót:
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 03.05.16 10:24  •  06-VVE Empty Re: 06-VVE
1 technologia nie działa na osoby z blokadą umysłu. Plus możesz wpływać na kogoś przez maksymalnie trzy posty.
Co do zmiany wyglądu. Musisz odczekać 4 posty nim będziesz mógł przystąpić do kolejnej zmiany wyglądu. Plus pamiętaj, że jako android nie odczuwasz prawdziwych uczuć i emocji. Możesz mieć je jedynie wgrane.
A tak to łap akcept i miłej gry~
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach