Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 27.01.16 20:56  •  Arni Empty Arni
Godność: Arandul... Arbendur... Arnbjorn... A może po prostu Aron. Nie pamięta. Być może dla niektórych imię to coś, czego się nie zapomina - a przynajmniej to nasze, własne imię - jednak kiedy człowiek żyje paręnaście dekad z kolei, miewa problemy z pamięcią i jest cholernym mutantem, sprawa może się troszkę skomplikować. Poza tym, jeśli dobrze pamięta, wszyscy zawsze wołali na niego Arni, on sam tak o sobie myśli. Czasem zastanawia się, od jakiego skandynawskiego imienia mógłby to być skrót, jednak wyobraźnia jest w tej kwestii okrutna i podsuwa mu przeróżne warianty. W chwili obecnej jest niemal pewien Arndrosa. O nazwisku nawet nie myśli, to ponad jego siły i chęci. Poza tym, nazwisko, naprawdę? W tym świecie? Do tej pory żaden zdziczały mutant go o nie nie poprosił, więc dobrze mu z imieniem wątpliwej prawdziwości.

Pseudonim: Arni, bo zawsze łatwiej wymówić niż Arndros. Dlatego właśnie przez ostatni rok pewien jest tego imienia - przez „rndr”. Tak mu coś świta, że ludzie woleli skrócić do Arni niż krzyczeć całe i nie wiedzieć, że w wymowie i tak nie czyta się pierwszego r. Tylko wtedy pytanie: dlaczego ktoś dał mu tak na imię? Trudna sprawa.
Płeć: Męska, choć żałuje. Gdyby był kobietą, nie chciałoby się jego ojcu pchać go do speków, nie wylądowałby w Mieście Trzecim, nie obchodziłaby go prawda, tylko strój, bo dwa razy w jednym nie można, jeśli nie wie się, że za murem biegają mutanty, toteż nie wymyśliłby sobie, by ot tak wyjść... W sumie nie pamięta co chciał osiągnąć. Tak czy siak, jest mutantem, bo urodził się facetem. Cholerny świat.

Wiek: Od stu do dwustu, choć zatrzymał się gdzieś w okolicach trzydziestu paru. Zresztą, na co to komu? Pan Iks ma to gdzieś. Arni też, liczby dołują.

Zawód: Był spekiem, po ojcu. Banda zarozumialców, którzy myślą, że ukrywanie prawdy coś da. Najprawdopodobniej mu to nie pasowało, dlatego opuścił mury miasta i stał się kimś w rodzaju... zbuntowanego przeciw ciemiężycielom żołnierza walczącego na własną rękę o swój wspaniały kraj. Teren, znaczy. No i jest mutantem, wiadomo. Czyli coś w rodzaju - „na co dzień hoduję warzywa w pobliżu swojej chatki, do tego staram się utrzymać jej stan na poziomie swej tolerancji, w wolnych chwilach zaś bronię jej przed dziczą, walczę o wodę, żywność i ciszę nocną. Acha, i jeszcze jedno: czasem zdarza mi się nieco zgadzieć, jeśli wiecie, co mam na myśli”. Takie tam.

Miejsce zamieszkania: Gdzieś na Desperacji, na zachód od Miasta. Trzeciego, oczywiście, choć jego rodzinnym było to niemieckie. 2? 4? Znowu liczby. Tak czy siak, przeniósł się do japońskiej metropolii jeszcze za czasów bycia człowiekiem. Dawno. Teraz zaś zamieszkuje skraj pewnego bardzo mrocznego lasku, gdzie „każda noc może być tą ostatnią”. Zabawne. Jakoś nadal żyje. Jest MUTANTEM. Zbudował sobie chatkę, jedną z wielu. Pomieszkiwał w kilku miejscach, czasem budował swoje własne szałasy, czasem zapożyczał jakieś ruiny, zdarzyło mu się nawet przesiedzieć kilka dni na drzewie. Raz się zdarzyło i już się skończyło. Teraz chatka przy Edenie, choć z dala od niego. Przy okazji, jak ma niby przejść przez te cudowne, zieloniutkie, pełne skrzydlatych piękności ziemie, żeby dostać się dalej na zachód, na jego wymarzone martwe pustkowia Desperacji bez narażania się na jakieś chore klątwy? Dzięki, aniołki.

Organizacja: Jednoosobowy zespół do walki z ropuchami i ścierwojadami... Znaczy, żadna.

Stanowisko: Brak.

Rasa: Wymordowany! Jak dumnie to brzmi... Ech.

Ranga: Opętany. Pan Iks potraktował go niesłychanie łagodnie, sprawiając, że jego gadzia natura niemal wcale nie wpływa na życie osobiste, które wylądowało dzięki niemu w dziczy, z dala od wspaniałych, nieskalanych ludzi, usiłujących go zamordować przy każdej okazji. Miał szczęście, po prostu.

Moce:

Biokineza - nie potrafi całkowicie zmieniać się w jaszczurkę, warana czy innego smoka, ale jako że po zarażeniu Panem Iks miał kontakt z tym drugim, to mu się troszkę zmutowało. Nie znaczy to, brońcie bogowie, że jest gadem cały czas, choć kto go tam wie tak naprawdę. Sprawa jest troszkę bardziej skomplikowana. Otóż, jego ciało się nie zmieniło, a przynajmniej nie na stałe. Arni zauważył jednak, że w chwilach, kiedy mózg zwiększa obroty, krew w żyłach przyspiesza, a adrenalina zaczyna buzować, ciało troszkę świruje. Nagle gdzieniegdzie pojawiają się gadzie łuski zamiast skóry, język przybiera dziwny kształt i lata gdzie popadnie, jeden czy dwa kły się wydłużają, niektóre palce zamieniają się w szpony... Szaleństwo. Oczywiście, nie wszystko na raz, choć i tak się zdarza. Wszystko to zależy od... może od Tego, Który-Poszedł-Na-Wczasy, a może od samego Pierwiastka X. To w chwilach większego stresu, wkurzenia, strachu, albo gdy wydzieli się zbyt dużo adrenaliny - kiedy Arndros naprawdę nie potrafi zapanować nad sobą. Bo zwykle potrafi, w końcu dziesiątki lat z taką klątwą musiały doprowadzić do kontroli. Wystarczy się skupić i jakiś fragment ciała dostosowuje się do jaszczurzych właściwości, kiedy są potrzebne, tudzież z tych właściwości rezygnuje, kiedy jaszczur sam próbuje wyjść na zewnątrz w opisanych wyżej sytuacjach. Dzikie pazury - po prostu trochę groźniejsze niż ludzkie; ostre kły - dużo groźniejsze niż ludzkie; jad w ślinie - a to cholerstwo; twarde łuski - twardsze i bardziej łuskowate niż ludzka skóra; czy też gadzie oko, które poza dziwnym wyglądem nic nie daje, no może słabiej rozgranicza kolory. Ale nie ogon. Jakoś ogona nie potrafi wytworzyć, taki pech. Na całe szczęście jednak jego ludzka natura jest silniejsza, człowieczeństwo zwycięża i takie próby są bardzo męczące. Im większa zmiana, tym szybciej się męczy. Jeśli jest w sytuacji, kiedy potrzebny mu jedynie mały pazur, może z nim chodzić długi czas, zanim zacznie odczuwać dyskomfort i lekkie osłabienie, jednak kiedy potrzebuje gadzich kłów, gadziej łapy i do tego kilku łusek na brzuszku, to raczej długo się tak nie pobawi, bo samo wytworzenie takiej ilości zmian mocno go zmęczy. Jeśli przesadzi, może nawet stracić przytomność, co mu się zdarzało, kiedy testował Pana Iks lata temu. Mówiąc w skrócie: Arni potrafi częściowo ujaszczuszyć fragment swego ciała na pewien czas, a niekiedy to jaszczur próbuje zająć jego ludzkie ciało, zazwyczaj wbrew woli Arniego. Choć to zależy, co wywołało zmiany i czy należy się nimi przejmować, uciszyć czy raczej walczyć bądź uciekać. Faktem jest jednak, że coś takiego potrafi nieźle zmęczyć. Technicznie - zmiany mogą być niewielkie (jak oczy, język, pazur czy niewielka łuska), większe (gadzia łapa, kilka większych łusek, parę kłów, troszkę jadu lub też kilka niewielkich zmian na raz) oraz znaczne (czyli paszcza pełna kłów, sporo jadu, większa część ciała pokryta łuskami albo kilka większych zmian). Niewielkie mogą trwać nawet do 5 postów, choć zwykle nie ma sensu tak długo ich stosować, mogą być wymieniane (czyli stosowane naprzemiennie, bo jeśli jednocześnie, to już są to zmiany większe) i wymagają co najmniej jednego postu odpoczynku, góra dwóch (zależnie od długości stosowania - i po całkowitym jego zakończeniu). Większe do 3 postów trwają i do 3 postów osłabiają, a znaczne, najgroźniejsze tak dla samego Arniego jak i dla innych, do 2 postów mogą być stosowane, a przerwy wymagają do 5, zależnie od intensywności stosowania. Takie tam, szczegóły.

Jad - jad jaszczura, warana konkretniej, znajdujący się w ślinie stworzenia. Między zębami znajdują się kanaliki, które wypuszczają jad, który to miesza się ze śliną i dostaje do rany zadanej ofierze. Powoduje obniżenie ciśnienia krwi, przez co szybko doprowadza do wstrząsu i śmierci ofiary. Naukowe brednie. Zresztą, Arni jest człowiekiem, nie jaszczurką, gdyby ktoś powiedział mu, że może zagryźć zwierzynę na śmierć, popukałby się w czoło. Technicznie - Arni nigdy nie szkolił się w produkcji jadu, jakkolwiek by to dziwacznie nie brzmiało. Dlatego też jednorazowo potrafi wyprodukować niewielkie jego ilości, co nie zmienia jednak faktu, że działanie jest cały czas groźne dla zdrowia tego, kto nieszczęśliwie dopuści zębiska Arndrosa do siebie. Obniżenie ciśnienia, gwałtowne osłabienie, niebezpieczna sprawa. Po wytworzeniu jadu przez co najmniej 5 postów żaden z kanalików nie wyprodukuje ani kropelki.

Bonusy - jako waran, poza zwiększonymi cechami, które posiadają mutanci, Arni czasem odczuwa potrzebę pożarcia jakiegoś owada, niewielkiego stworzenia czy to ssaka, czy to płaza, czasem nawet ślimaka, choć to przecież nic dziwnego w trzecim tysiącleciu, nieprawdaż? Do padliny się nie zbliża, ale nie ręczyłby za siebie w chwilach większego głodu... Nazwałby to zwiększoną tolerancją na pokarmy i płyny, gdyby głośno się tym chwalił.

Umiejętności:

Ciche obycie - czasem łapie się na tym, że przez godzinę siedzi w jednym miejscu i wpatruje się w punkt, jakby poddawał go próbie - jeśli okażesz się czymś więcej, niż tylko punktem, zabiję. Potrafi być bardzo cierpliwy i jeśli życie będzie wymagać od niego przejście niezauważonym obok bazyliszka, zrobi to, choćby musiał w tej podróży spędzić całą dobę, przesuwając się centymetr po centymetrze. Oczywiście najłatwiej byłoby się wycofać i znaleźć inną drogę. Z natury nieco szalony, ale bardzo cichy, nieinwazyjny, spokojny jegomość.

Wspinaczka - unika mieszkania na drzewach, bo równa się to wchodzeniu na pewną wysokość, a to nie dla niego, jednak odkrył, że wchodzenie po drzewach nie stanowi dla niego problemu. Może od zawsze potrafił, a może to waran w jego krwi, jednak wspiąć się na czubek drzewa, czy jakąś trudno dostępną ściankę - żaden problem. Wystarczy nie patrzeć w dół. Schodząc też. Tylko tyle. A najlepiej nie wchodzić.

Ręka do... mikstur - próbował ktoś kiedyś stworzyć nalewkę z dzikiej marchwi? Albo z żołędzi? Na pewno ktoś próbował. Arni też. Takie siedzenie na tyłku i dbanie o przetrwanie bywa dołujące, toteż trzeba jakoś radzić sobie z tym wszystkim. Arndros, odkąd pamięta, zbiera różne składniki, by potem wrzucić je do słoja i sprawdzić, co wyjdzie. Na drzewa nie patrzy jak na wiekowe rośliny, dające schronienie przed mutantami, które akurat po nich wspinać się nie potrafią - nie zawsze tak na nie patrzy, często szuka czegoś, co mogłoby sfermentować, bierze i... fermentuje. Poza tym, w takim świecie trzeba wiedzieć, co do słoja włożyć, w końcu kto wie, czy jakie lekarstwo potrzebne nie będzie. Dobrze byłoby tylko znać przepis.  Arni jest chaotą, idzie na żywioł. Głupi jednak nie jest, więc jeśli ma próbować, to w małych ilościach, na wypadek, gdyby akurat dodał jakiegoś paskudztwa.  

Bonusy - zwiększona siła? Szkoda, że nie ma ogona, mógłby się popisać. Zwinność? Wytrzymałość? Tężyzna fizyczna? Jak to mutant. Bywa troszkę wyczulony chemicznie - powonienie, feromony, te sprawy. Może dlatego tak się stara coś sfermentować. Smród gorzałki bywa ratunkiem na martwych pustkowiach.

Słabości:

Lęk wysokości - tak to już bywa, że każdy ma swoje lęki. Jedni boją się pająków, innych przytłaczają małe pomieszczenia. Arni nie podejdzie na skraj wieżowca, żeby spojrzeć w dół, nie ma takiej opcji. Co go nie powstrzymało przed wspinaniem się na drzewa, ale to sprawka jaszczura. Potem trzeba masowej ilości samokontroli, żeby zejść. Zawroty głowy, ścisk w brzuchu, trzęsące się ręce, pot, jak w szkole.

Strach przed utonięciem - tutaj nawet waran nie pomoże. Gdyby kazano mu popłynąć w ciemność w jaskini, by znaleźć wyjście... nie wiadomo, jak mógłby się zachować. Ponownie - tona samokontroli powinna wystarczyć, by przepłynąć z punktu A do punktu B, zdolności warana na pewno dodadzą sprawności, jednak co tu po nich, jeśli Arni nawet do wody nie wskoczy. Wejść, może wejdzie, ale wskoczyć? Nigdy. Może gdyby go ktoś popchnął, przekonałby się, że to nic złego. Jednak co, gdyby się biedaczek przez to utopił? Ciężki strach, dużo gorszy niż lęk wysokości - tam wystarczy się zaprzeć, kurczowo chwycić i stać nieruchomo. A tu? Tutaj nawet gruntu pod stopami nie ma.

Trudności w angażowaniu się - przeżył troszkę, troszkę ze świadomości wyparł, jednak rozum podpowiada mu, że każda istota, czy to ludzka czy nieludzka, która miałaby z nim do czynienia, a której los zależałby od niego (musiałby się opiekować, dbać, troszczyć, chronić) prędzej czy później pójdzie do piachu, a on zostanie tam sam, wciąż żyjący, jakby śmierć nawet na niego patrzeć nie chciała. Czy boi się ludzi? Raczej nie. Ale nie pozwoliłby im łazić po jego terenie.

Słaba pamięć - może to przez wirus, może źle przeszedł inne choróbsko w przeszłości, najprawdopodobniej jednak jego pamięć jest po prostu słaba. Zapamiętać ot tak czyjeś imię? Spoko. O ile dacie mu chwilę wolnego od absorbowania nowych informacji. Data, wiek, adres? Dajcie spokój, zapiszcie to gdzieś. Gdyby prowadził notatnik, może coś by z tego było. Wyjątek stanowią przepisy. Chyba znalazł powołanie, bo raz wykonany trunek zapada mu w pamięć na wieki. Być może dosłownie, jeśli dane mu będzie pożyć jeszcze kilkadziesiąt lat.

Jaszczurowatość - może to dobrze być silniejszym, sprawniejszym, do tego posiadać dodatkowe umiejętności,  oddychanie pod wodą, latanie, stałocieplność... w końcu ludzie zazdroszczą wymordowanym do tego stopnia, że gotowi są ich uśmiercić, kiedy tylko dojrzą pionową źrenicę, ogon, czy plamkę sierści na dłoni. Mimo wszystko jednak, nie jest tak łatwo być odmieńcem. W przypadku Arndrosa - bycie gadem bywa trudne. Szczególnie kiedy w trudnych chwilach ciało zaczyna wariować i nagle wyrastają szpony. Jasne, można nad tym zapanować, czasem łatwiej, czasem trudniej, ale gad to gad. Zimne to, nieczułe, śmiertelnie spokojne. Jak to może być lubiane.

Wygląd zewnętrzny: Trochę się zapuścił. Włosy brudne i przydługie, broda czasem żyje własnym życiem, do tego te obszarpane, dziurawe ubrania dostosowane do gorącego, trudnego klimatu, sztywne od potu i krwi. Kto mu jednak zabroni? Ma trzydzieści parę lat, z poprawką na ponad sto wychodzi nawet sto trzydzieści parę... Nie, ma troszkę więcej... Tak czy inaczej, ma swoje lata i nauczył się, że rzeczy materialne mają bardzo słabą żywotność. Przeżyć spodnie - żaden wyczyn, jak się okazuje. Znaleźć nowe - to jest coś. Wykorzystać je, by załatać stare - mistrzostwo! Tak mu się właśnie żyje. Lata ćwiczeń zostawiły ślad w posturze, choć nigdy nie był niedźwiedziem. Dziki świat dodał kilka zadrapań, obtarć, złamań, zabrał kilka mniej lub bardziej widocznych zębów, przybrudził i zmarszczył lekko twarz, wymęczył dłonie... Nie zapominajmy, że w zamian dał kilka jaszczurzych umiejętności, plus szeroko pojętą nienawiść natury, świata i jego mieszkańców. Cholerny świat.

Charakter: Spokojny, zdystansowany, może troszkę cyniczny, ale to chyba normalne. Rozkojarzony, ale zazwyczaj silny i pewny siebie. Cierpliwość bardzo mu się przydała w życiu. Cieszy się nawet, że może dzięki temu wytrwać kolejne lata na tym świecie, jedynie patrząc się na drzewo. Toż to dar. Z niesamowitą łatwością przyjmuje to, co los mu zsyła. Potrafi przejść do codzienności w mgnieniu oka, zostawić przeszłość za sobą i pójść dalej bez odwracania się. Ale może to przez jego pamięć - nauczył się jej nie nadwerężać. Nie ma po co, lepiej skupić się na jadowitych moskitach, które ostatnio przybrały troszkę na wadze dzięki Panu Iks. Troszkę szalony, ale to tylko w środku. W ogóle, wnętrze Arniego to tak jakby przeciwność zewnętrza. Tam spokojny, opanowany, wyciszony, cierpliwy, tu roztrzęsiony, znerwicowany, pobudzony, rozżalony. Chyba że się wyłączy, jak to bywa, kiedy ktoś za długo gapi się na drzewo. Trudny osobnik, jeśli ktoś próbuje go poznać z odległości mniejszej niż dziesięć metrów.

Historia: Trudno powiedzieć, czy to prawdziwe wspomnienia, czy tylko wymyślone, by zapełnić czymś pustkę, jaką stworzył Arni, chcąc pozbyć się przeszłości. Był spekiem, w końcu jego ojciec miał renomę, był ważny, matka miała gust. Musiał zostać spekiem. Przenieśli go do 3, bo był dobrym spekiem. Nie podobało mu się takie życie, więc przepracował jedynie ćwierć wieku. Ech. Trudne czasy, za dużo informacji, odpowiedzialności, za dużo śmietanki. Więc wyszedł za mury. A może kogoś zdenerwował i go wygnano. A może wybuchła epidemia dymiącej ospy i uciekł... Nie, raczej nie. Z jakiegoś jednak powodu znalazł się poza miastem, zmarł i został ćwierćjaszczurem. Okazało się, że fauna na zewnątrz bywa groźna, flora także, a obu zdarza się być smacznymi, więc zaczął radzić sobie na pustkowiach. Nigdy nie interesowały go żadne organizacje, więc trzymał się z daleka od jakichkolwiek skupisk ludzi. Kiedy zdarzało mu się pożyć z kimś, przyzwyczaić się i polubić, ten ktoś prędzej czy później znikał, czy to tak po prostu, czy w paszczy bestii lub zdziczałego wymordowanego... Po przemianie zdał sobie sprawę, że ciężko mu tego nie rozumieć, więc przejmowanie się nie ma sensu. A może to gadzia natura. Gdyby był słoniem, pewnie wiele by się w kwestii uczuć nie zmieniło, ale że został gadem, no cóż. Musiał nauczyć się chować tę cząstkę człowieczeństwa, która kazałaby mu zabić się własną łopatą, gdyby po raz kolejny stracił kogoś bliskiego. Udało się, ale teraz już mało pamięta. Żyje sobie z dnia na dzień, bo też inaczej się chyba już nie da, i unika sytuacji, w których musiałby znowu starać się uśpić człowieczeństwo. Bo tak jest jednak łatwiej.

Dodatkowe: Zdarza mu się śmierdzieć. No proszę, świat umiera, wszystko śmierdzi. Trudno o siebie dbać, jeśli człowiek gapi się całe dnie na drzewo. Ale bez przesady, Arni rzadko to robi. Myje się też rzadko, więc śmierdzi. Proste.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.01.16 21:47  •  Arni Empty Re: Arni
No to tak. Karta jest cudowna. Dawno nie czytałam tak świetnej karty postaci, którą pochłonęłam od razu. Pięknie zbilansowana postać. Strzeż się. Dorwę Cię na fabule i chce relację. Tu i teraz. I chyba po raz pierwszy zamiast zwiększać ograniczenia, to je zmniejszam. Co do jadu. Zamiast 5 postów, zmniejsz sobie do 3 postów przerwy z racji, że jad nie jest aż tak śmiertelny z powodu małej ilości.

Z czystym sercem akcept i miłej gry na Virusie.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach