Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 04.01.16 2:45  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Prawda, niechętnie przyjąłby pomoc ze strony Adriana, nawet jeśli byłaby mu ona potrzebna. Nie wiedział potrzeby narażać jego życie. Nie uśmiechało mu się ginąć za niego drugi raz, ale jeśli byłaby podoba sytuacja co 3 lata temu, zapewne powtórzyłby ten gest.
Uśmiechnął się do siebie po raz wtórny. Cieszył go fakt, że brat mimo wszystko odbierał jego zachowanie jako to stare. Ale prawda była taka, że rzeczywiście nie zmienił się od tego momentu. Był tą osobą, gdzie wirusa przeżył całkiem znośnie. Od tamtego momentu jedynie co mu się zmieniło, to wizerunek. Aż dziwne, iż Adrian rozpoznał go na tej uliczce, kiedy był kompletnie nagi i cały we krwi.
- No ba. Co ja miałem się zmieniać? - utrzymywał żartobliwy ton głosu, aby w ten sposób jeszcze bardziej zapewnić Kaukaza, że rzeczywiście tak było. Jego charakter nie zmienił się nic, a nic. Nadal był tym flirciarzem, ciągle był tym nadopiekuńczym dupkiem, który uwielbiał robić z siebie debila. W końcu Adrian po kimś musiał odziedziczyć talent wpierdalania się w najgorsze bagno ever.
Wódka zawsze dobrze się lała w dobrym towarzystwie. Spadzińscy różne sytuacje życiowe wyciągali na wierzch, aby niewiele później ryknąć śmiechem. Tak, wspomnienia to było to. Przy tym mógł się rozluźnić, odpocząć. Przy nim mógł zapomnieć kim był i nie pamiętać o tym, że tak naprawdę Kaukaz w tym momencie jest jego wrogiem. Nie zwracała teraz na to uwagi, tak samo nie zwracał uwagi na to, że jego żółta chusta aż za dobrze rzucała się w oczy z wyrytym wyżłem. Nie martwił się teraz oto, a nawet jeśli Adrian zacząłby zadawać mu mało komfortowe pytania, nie zamierzał się kryć. Będzie trudniej, ale z pewnością sobie poradzą. W końcu są braćmi.
- No, alkohol to mają paskudny. Pomyje... Moje usta nigdy więcej nie będą mieć styczności z tym napojem. No bo to nawet alkohol nie jest. Oni alkohol na oczy widzieli w ogóle? Chyba jakieś wybrakowane wyjątki - zaczął kontynuować za Adriana, doskonale wiedząc, jaki tutaj jest towar. Ale Rumcajs mimo wszystko dba o swoją wygodę i chociaż norę ma chujową, to produkty musi mieć porządne. Szczególnie fajki i alkohol. Już drugą paczkę papierosów i zarazem ostatnią rozpieczętował, kopcąc w tym momencie jak smok. Przy alkoholu zawsze tak miał i kiedy mu się dobrze z kimś rozmawiało. A z nim gadało mu się wprost wybornie.
Znowu ryknął niegłośnym śmiechem, zaciągając się tym syfem, którego Kaukaz wprost nienawidził. Ale go palił. Wiedział, że przez śmierć Rumcajsa zaczął palić, ale było to na swój sposób... urocze.
- Dopisz jeszcze, że najebałeś się z wymordowanym, który jest Twoim bratem. Tego się kurwa nigdy nie spodziewałeś - zaśmiał się, uważając, że to na swój sposób zabawne. On sam nigdy się tego nie spodziewał, a co dopiero Kaukaz. Ponownie ryknął śmiechem, przypominając sobie tą sytuację z naklejkami. Była później drama, ale warto było coś takiego zrobić - Taa, to było zajebiste. I serio było Ci jej szkoda? - uniósł brew w lekkim zdziwieniu, zaraz jego szare komórki mózgowe ożywiły. Przypomniał sobie właśnie, że on mieszkał z jakąś panienką. Uśmiech nie schodził mu z twarzy, a spalony papieros wylądował na osyfionej brudem podłodze, przydeptując go glanem - A ten, co u Twojej laski? Cze... Jak jej tam było? Adeviena? Ile już ze sobą jesteście, kiedy ślub? Kurwa, chciałbym być na Waszym ślubie. Zobaczyć jak mój brat się hajta, to byłoby coś! No, więc? Co u niej? - zdawał sobie sprawę, że Kaukaz z nią nie był, ale nie mógł się jakoś powstrzymać od tego, aby w taki sposób zagabywać o nią. Chociaż kto wie? - Seks macie już za sobą? No, opowiadaj, stary - czekał z niecierpliwością, uśmiechając się do niego jak do głupka. Wyciągnął również kolejnego papierosa, aby tego również spalić w ekspresowym tempie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.01.16 21:13  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Uśmiechnął się leniwie. Um, nie spodziewał. Choć musiał przyznać, że czuł się ciągle tym nieco zmieszany. Od dnia w którym przypadkowo się spotkali pozwolił sobie na prywatę i posiadanie tajemnic. Do tamtego momentu cały należał do miasta, do jego mieszkańców, o ludzkości. Żył po to by walczyć o ich przetrwanie, lecz co zrobi gdy będzie miał któregoś dnia do wybrać?  Brat, czy cała reszta? Na szczęści zmęczenie i alkohol robiły swoje. Wszystkie myśli i troski wydawały się błahe, lekkie i przyjemne. To jest...przeważnie.
Taa, to było zajebiste. I serio było Ci jej szkoda?
- Hmm...- Popadł w zadumę na temat owej kobiety, próbując tym samym przywołać wspomnienia z nią związane. Nawiązał z nią znajomość będąc na ostatnim roku. Zapamiętał ją jako obowiązkową i konsekwentną. Miała swój cel do którego brnęła nieraz w mało honorowy sposób ale jednak. Niczego od niej nie oczekiwał, a ona od niego. No, może poza odpowiedniej prezencji na gali. Łups. Hehe, he. - Może trochę. - Wzruszył bezradnie ramionami. Zaraz potem złączył brwi w geście głębokiej konsternacji.
- Jakiej mojej laski? - Huh, czyżby o czymś nie zdawał sobie sprawy? Coś mu umkło? Czy może i Adamowi alkohol mieszał fakty. Nie widział, czekał więc na jakieś szczegóły przykładając do ust butelkę z końcówką ognistej. To był błąd.
...Adeviena?
Gejzer alkoholu wystrzelił z jego ust zraszając wszystko wkoło.
...kiedy ślub?
Do tego się zakrztusił. W przypadku wódki nie jest to coś przyjemnego. Zaczął więc zachrypiale odkasływać, a oczy mu się załzawiły.
Co u niej?
Gówno.
Odstawił trzymaną butelkę...gdziekolwiek.
Uniósł w jego kierunku rękę z otwartą dłonią sugerująca by wstrzymał konie.
Seks macie już za sobą?
Dobra, zmienił zdanie - dłoń zatoczyła nagle wdzięczny piruet o 180 stopni wokół nadgarstka, a palce się pozginały. Prócz naturalnie tego jednego - środkowego.
- Pierdol się, Adam. - Przetłumaczył profilaktycznie, jakby okazało się, że brat ma problem ze wzrokiem. Było to również swoiste zaprzeczenie. Które również wytłuścił, gdy tylko przetarł usta rękawem. - Nie jesteśmy razem. Łączy nas tyko praca. - Uciekł wzrokiem w bok, zaciągając się papierosem. Łączyły? Łączyła. Spieprzył sprawę po całości. Był szczęśliwy, że bezpiecznie wróci do miasta, lecz gdy on tam dotrze...Prawdopodobnie nie pozwolą mu się z nią spotkać. Odseparują, przeprowadzą, zmienią nazwiska. Nie mógł zaprzeczyć, że się nie zaangażował, lecz nie pod takim kątem jakim sugerował to wymordowany. Prawdopodobnie. - Łączyła. Gdy wrócę będzie już po wszystkim. Nowe rozkazy i tak dalej...- Pewne rozdrażnienie zaczęło się wkradać w jego zachrypnięty głos. Bo jakby nie mógł nie być zły, wypominając sobie całe to gówno w którym siedział  jeszcze kilkanaście godzin temu. - Ani słowa więcej. I nie waż się wspominać jej imienia gdziekolwiek. - Pogroził palcem przed spizganą twarzą Rumcajsa, zaraz po tym, jak podszedł do niego chwiejnym krokiem. Stał na przeciwko niego, będąc zmuszonym do zadzierania głowy ku górze. Zawsze w takich chwilach żałował, że nie jest wyższy. Trzeba było przyznać, że w tym stanie wydawał się śmiesznie poważny. Byle tylko starszemu nie zebrało się na chęć wypomnienia tego, drażnienia i nabijania się z tego. Bo w sumie dla niego, mogło to wyglądać na to, że zaborczy Adi próbuje chronić swej iskierki lub nie jest ze sobą do końca szczery. Wystarczyło jedno niepotrzebne słowo by sprowokować Kaukaza. Choć gdy był pijany wystarczył jeszcze mniej... Adam się nie powstrzyma, prawda? Prawda.
Zaraz gdy tylko ten w jakikolwiek sposób dorzucił jakie swoje trzy grosze, Adrian rzucił się na niego z łapami. Cóż, on w sumie też nic się nie zmienił. Jak zwykle przewidywalny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.16 2:41  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Sam nie myślał teraz o tym, co mogło być, gdyby nagle odkryli ich brutalną prawdę. S.SPEC zadający się z DOGS. Tak będę spostrzegani. Coś absurdalnego. Nikt nie spojrzy na to, że są rodzeństwem. Teraz stoją po przeciwnej stronie barykady. To tylko wyłącznie ich wola, że chcąc dalej utrzymywać kontakt, bez względu na konsekwencje. Taką wybrali drogę. A co się stanie, kiedy ich zdemaskują? Cóż, prawdopodobnie oboje znają odpowiedź na to pytanie, tyle że teraz ciężko im na to odpowiedzieć.
Patrzył się na niego, oczekując jego odpowiedzi. Wydawać się można, że czekał w nieskończoność, a przynajmniej przez alkohol takie miał wrażenie. Już miał machnąć ręką, dopowiedzieć swoje, ale Adrian postanowił odpowiedzieć mu na zadane pytanie, po chwilowym zastanowieniu. I wcale nie dziwił się, że było mu jej szkoda. Miała swój urok, a sam charakter podchodził pod gustom Adrianowi. Ale do niej wrócić już nie może. Tak samo jak do wielu innych rzeczy.
- Jakiej mojej laski?
Jednak takiej reakcji się nie spodziewał. Nic dziwnego, kiedy parsknął śmiechem. Tak, bawiło go to. Bawiło go jego reakcja i w sposób, w jaki postanowił się wybraniać przed tym. Pal licho, że nie są razem. Znając Adriana, to nawet mu wierzył. Zawsze trudno było mu rozpocząć jakikolwiek związek i zawsze pomagać mu musiał kochany, starszy brat. Coby bez niego zrobił? Jak on w ogóle przetrwał te trzy lata bez niego? Bez jego opieki, bez ochrony czy wsparcia. Zadziwiające, że on dalej żył.
Widząc jednak jego dalszą reakcję, jego ból na twarzy, ponieważ spierdolił sprawę, jako starszy brat postanowił trochę rozdrapać mu ranę i delikatnie go podenerwować. Tak, był świnią. Ale to jego brat, rodzony, jedyny brat, z którym od zawsze trzymał się w ramie, w ramię. Adrian wie, jaki on jest, więc z pewnością był przygotowany na najgorszy cios.
- Ohoho, tylko praca? Jednak coś jest na rzeczy, skoro tak Cię to boli. Widzę przecież, że mimo wszystko zależało Ci na niej. Co Ty, myślisz, że znam Cię od wczoraj? - postanowił dalej pociągnął tą głupią gierkę, w której z pewnością stanie się ofiarą pięści młodszego Spadzińskiego.
Palec pełen gróźb pokusił go tylko do tego, aby dalej to ciągnąć. To zadzieranie głowy było całkiem zabawne. Adrian, który szczekał - robił za idealny obraz małego yorka, zaś Rumcajs za jakiegoś dużego psa. Wspaniały widok sprzeczki między braćmi.
- Adeviena... Czemu nie? Całkiem spoko z niej laska jest, sam ją chętnie zaliczyłbym w przeciwieństwie do Ciebie. Ewentualnie nie masz tupetu, aby mi o tym powiedzieć - bezczelność w jego słowach spowodowała nagły atak na Rumcajsa, którego się spodziewał.
Bójka i przepychanka między braćmi przeminęła boleśnie, z małą kłótnią, ale o dziwo w przyjaznej atmosferze. Adrian nabył nowe siniaki od Adama, zaś on również nie był bez skazy. Też miał parę pamiątek po nim, jak na przykład rozcięta, dolna warga. Smakował krwi, kiedy nagle padł z wycieńczenia na podłogę, ale szczęśliwy. Nagle równo z Kaukazem zaczęli się śmiać, jakby chwilowa sprzeczka w ogóle nie miała miejsca. Właśnie tego im brakowało. Tego braterskiego wsparcia. Tej braterskiej miłości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.01.16 22:21  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
- Ohoho, tylko praca?
- Tylko praca. - Potwierdził z kamienną twarzą, pewny swego.
- ...Jednak coś jest na rzeczy, skoro tak Cię to boli...
- Boleć to zaraz będzie ciebie twarz.
- Widzę przecież...
Gówno widzisz. Pomyślał praskając w rozbawieniu.
-...że mimo wszystko zależało Ci na niej.
Uśmiech zszedł mu z twarzy. Skrzywił się. Nie mógł nie zaprzeczyć. Drażniło go to bo świadczyło o tym, że mimo nakreślonej grubej linii pozwolił sobie wyjść poza ramy czysto służbowe. Nie chronił jej bo musiał. Robił to bo chciał. Nie powinno tak być, jednak to poczucie obowiązku nie było napędzane przywiązaniem czy też czymś romanty...tak. Nie?
-...Co Ty, myślisz, że znam Cię od wczoraj?
- Ani. Słowa. Więcej. - wyartykułował ponownie w sposób niezwykle wyraźny biorąc po uwagę swój chwiejny stan, patrząc na niego wilkiem. Wiedział, że przed nim tego przywiązania nie ukryje. Czytał w nim, jak w otwartej księdze. To Ariana drażniło tylko bardziej. Jebany chuj. Niektóre rzeczy nie powinny być poruszane, rozdrapywane i ta sprawa nie była inna. Eliminator nie bez powodu trzyma się pewnych zasad. Zawsze był w końcu wyjątkowo obowiązkowy. Miał swój system wartości, który nakazywał mu myśleć o sobie na końcu. Najpierw służba społeczeństwu, słabszym. Najpierw to co musi, potem to co może, a na końcu to co chce - amen. Tylko, że Adam sprawnie trząsł fundamentami tego wszystkiego od chwili gdy tylko pojawił się na nowo w życiu eliminatora.
Ta wymiana zdań nie mogła się skończyć bez jakichkolwiek konsekwencji, a ta się objawiła pod postacią bójki. Szarpanina niosła się od jednej ściany do drugiej. Pięści latały równo i wszędzie dopóki obu nie zbrakło sił - a tych jak na spitych Słowian mieli sporo.
- Wiesz co...? - Zagaił, gdy leżał wymęczony na podłodze. Jego klatka piersiowa unosiła się i opadała gwałtownie świadcząc o tym, że się zmachał nie na żarty. Mimo to zebrał w sobie resztki sił by zmusić swoją nogę do zaczepnego kopnięcia w biodro Adama, leżącego nieopodal. - Nienawidzę cie, złamasie. - Rzucił w rozbawieniu by zaraz ochryple parsknąć śmiechem. Zanim podniósł się z połogi minęła dłuższa chwila. Otrzepał nieporanie mundur mało się przy tym nie wypierdalając.
- Łyknął bym nieco świeżego powietrza. - rzucił, luźno sięgając po obrzydliwy koc. Był obecnie w takim stanie, że było mu to obojętne czym się okrywa, a potrzebował zasłonić swoje znakowania na mundurze. Najebany czy nie, nie miał kartofla zamiast mózgu. Zerknął na Adama, widząc, że mu również przyda się zaczerpnąć nieco tlenu.
Przed wyjściem powyciągał z ekwipunku wszystkie energetyczne batony które posiadał i upchnął je do kieszeni spodni. Szczęśliwy niczym dziecko zabrał się za rozpakowywanie pierwszego. Zawsze po alkoholu brało go gastro tym razem nawet sroższe bo w ustach nie miał nic innego od ponad doby.
Zanim się wygramolili z nory też im nieco zeszło. Musieli przecie pośmieszkować i poobijać się o ściany.
- O kurwa, ciemno jak w dupie. - Zauważył, a właściwie to nie zauważył. Stał tak więc chwiejnie, czekając aż ślepia mu się przyzwyczają do ciemności. Mielił przy tym batona. Kątem oka zaś starał się wypatrzeć sylwetkę brata. W sumie jeszcze nie zdążył mu zaproponować proteinowego gówna. W pewnym momencie poczuł swędzenie na skroni. Drapiąc się dopiero teraz zauważył, że to krew. Otarł ją niechlujnie o rękaw mamrocząc co po nosem. Nie było to dla niego zaskoczeniem, tak jak i fakt, że jutro obudzi się jako szop pracz.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.01.16 3:08  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Wiedział, że nie wytrzyma. Wiedział to aż za dobrze. Spodziewał się tego, że rzuci się na niego pięściami. Nic dziwnego, że trochę się po przepychali, ale dobrze im to zrobiło. Co z tego, że obili sobie mordy w tym czasie - dla nich to miło spędzony czas. Zupełnie jak za starych, dobrych czasów. Chciałoby się aż wrócić do Polski i zająć swoją dawną fuchę. Przynajmniej Kaukaz robił nadal to, co chciał. Rumcajs wbrew pozorom nie miał zbyt dużego wyboru. Wolał trzymać po stronie DOGS - tak wybrał i postanowił być im w pełni wierny. Ufał i wierzył, że tam mógł się odnaleźć. Niewiele rzeczywistość mijała się z prawdą. Raptem minęło dwa lata, a on ze swoim szefem był na Ty. Czy to było w porządku? Kto wie.
Całą sytuacja co najmniej go bawiła i z pewnością nie tylko jego. Pod wpływem adrenaliny i alkoholu, Kaukaz nie mógł zapanować nad swoimi emocjami, przez co wszystko skończyło się tak jak się skończyło. Zastanawiał się, jak bardzo słowa Rumcajsa mijały się z prawdą. Jak bardzo Adrianowi zależało na tej kobiecie i jak bardzo teraz żałuje tego, co się stało. Dotrze to do niego tak mocno, kiedy znajdzie się w mieście i będzie mieć styczność ze swoim podopiecznym. Nie wiedział, czy mógł mu jakoś w tym pomóc, ale podejrzewał, że niewiele mógł co zrobić. Jego jedyną pomocą może być aktualne wsparcie emocjonalne. Bo co jak co, picie z rodzonym bratem robiło całkiem sporo. Mentalnie nie musiał się czuć jak gówno. Mógł mieć świadomość, że jak wyleci poza mury, to ktoś będzie wstanie go przygarnąć i zaopiekować się nim. Zawsze to jakieś pocieszenie. Rumcajs musiał zaczynać z kompletnym zerem, radząc sobie od początku sam. Może niezupełnie, bo trafił na osoby, które mu pomogły, ale w większej sprawie musiał działać solo. I sobie poradził. W końcu był Spadzińskim.
Zerknął na niego kątem oka, będąc wyraźnie zadowolony. Humor mu w pełni dopisywał, a on czuł jak alkohol powoli robi z nim co tylko chce. I to go również cieszyło. Chciał przez chwilę zapomnieć, kim był i jaką fuchę pełni w życiu codziennym. Chce zapomnieć, bo tą chwilę w pełni chce poświęcić swojemu bratu. Na wygłupach i głupich rozmowach, odzywkach.
- Ja Ciebie też - powiedział to, jakby właśnie rzucił komuś wyznanie miłości. Ale jemu może, w końcu to jego brat. Musi walić od nich braterską miłością. Cóż to za bracia, skoro właśnie tego brakowałoby.
On koniec końców podniósł się do siadu, rozmasowując sobie jedna ze skroni. Chyba solidnie oberwał właśnie w to miejsce, ale nieważne. Ważne, że dobrze przy tym się bawił. Spojrzał na brata, zaraz przeciągając się z leniwym pomrukiem.
- Ja w sumie też, dobrze nam to może zrobić - gucio prawda, nim im dobrze już nie zrobi, nie w tym stanie alkoholowym. Co jak co, ale oboje z pewnością dawno tyle nie wypili. Jednak to swoje robiło.
Ogarnęli się, zebrali się w sobie i wyszli na zewnątrz zaczerpnąć świeżego powietrza. Było w chuj ciemno, ale Rumcajsowi to nie przeszkadzało. On przyzwyczaił się już do tutejszych ciemności. W końcu przyszło mu żyć w tych warunkach, a nie zawsze przyszło mu spać w swojej norze lub kryjówce. Czasem musiał sypiać w blisko nieokreślonych, specyficznych miejscach. Uroki desperacji.
Dotarł do swojego brata cały i zdrowy, stając tuż obok niego. Nie krępował się, by oprzeć się o niego - w końcu był niższy od niego. Robił idealną podpórkę dla jego łokcia. Przeczuwał, że zostanie nieszczęśliwe odrzucony, ale nuż widelec może tym razem będzie dla niego łaskawy.
- W sumie nie spytałem się, czy jeść chcesz. Ale chyba i tak nic nie mam, to niewiele Ci w tym pomogę. Musiałbym polować, a za chuja mi się nie chce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.16 20:21  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
- Ja Ciebie też.
- Uuuuu...Jebany lizus z ciebie, Spadziński. - Zawył równie zalotnie w odpowiedzi, po czym odchylił głowę do tyłu i zaśmiał się na głos. Nieco mu świat zawirował. Nieco mocniej niż powinien i to był znak. Na szczęście Adam przyklasną rezolutnemu pomysłowi i razem wyciągnęli się z nory. Świeże, nocne powietrze uderzyło w niego z siłą, sprawiając że zrobił dwa kroki w tył, a potem trzy w wprzód. No ale stał - to się liczyło. Pociągnął nosem, kichnął i mamrocząc coś po nosem podniósł wzrok ku niebu. Właściwie takie prawdziwe widoki były jeną z nielicznych przyjemności, które wynagradzały mu jego pracę. Potrafił z nich czerpać przyjemność. Tak jak robił to teraz, choć może jednak nie był to najlepszy przykład zważywszy na fakt, że lampił się w te wirujące nad nim migotliwe iskierki z miną przyćpanego kota, który od niechcenia wodził ślepiami za czerwoną kropką. Wsuwał jednocześnie batona nucąc pod nosem jakąś żołnierską, pijacką przyśpiewkę.
- Nah, pierdol to. - machnął niedbale ręką, a po chwili bekną. - I tak bym nie tknął tego gówna i to nie tylko dlatego, że popierdalałoby za życia po Desperacji. Chujowa z ciebie gosposia. - Pokazał kły w nonszalanckim zaciesz, a w jego ślepiach pojawił się ten firmowy, niepokorny błysk, kiedy to podawał bratu batonika. Był sobą. W przeciwieństwie do ich poprzedniego spotkania był wyraźnie bardziej rozluźniony, a może to był po prostu wpływ zmęczenia i alkoholu? Nawet mu jako nie przeszkadzało, że Adam traktował go niczym podpórkę. Kiedyś, dawniej to na pewno by się wkurwił i wykonałby jakąś dźwignię inicjując kolejną burdę, lecz teraz stał tak i chłoną tą dziwnie nostalgiczną atmosferę. Właściwie musiał przyznać, że...
-...brakowało mi tego. - Rzucił szczerze nim w ogóle zarejestrował, że wypowiedział swe myśli na głos.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.16 21:38  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Chłód dobrze im zrobił, choć początkowo był trochę nieprzyjemny. Ale w sumie Rumcajs był zahartowany, więc to tylko kwestia paru minut, by przyzwyczaić się do takiej temperatury. W norze nie było wcale lepiej, choć powiew chłodnego wiatru robił swoje. Rumcajs wziął głębszy oddech, częstując się batonem, czymkolwiek to było. Otworzył go i tak samo jak Adrian, zaczął go jeść. Oczywiście nadal służył mu jako podpórka, ponieważ w tym momencie jego umysł twierdził, że jest niewyobrażalnie wygodny. Jak zawsze zresztą.
- Odezwał się kurwa ten, co gotować potrafi. Ja przynajmniej żarciem nie zabijam, młody. Poza tym, tutaj takie umiejętności są zbędne. Fajnie zjeść dobrze przygotowaną potrawę, ale tutaj trudno zdobyć jest jakiekolwiek żarcie, nie wspominając już o tym normalnym. Schabowy z ziemniakami to tutaj delicje - odparł, choć on tam ani schabowym, ani ziemniakami nie gardził. Bardzo chętnie zjadłby swoją kuchnię, tą Polską. Trochę się stęsknił za nią, tak samo jak za paroma innymi rzeczami, które tam były.
-...brakowało mi tego
Nie pierdol kurwa.
Kącik ust delikatnie mu drgnął. Dojadł tego całego batona, a papierek wsadził do kieszeni od spodni, które - jak się okazało - na wskutek bójki lekko mu się podarły tam, gdzie nie trzeba. Czyli w kroczu. Rzucił okiem na dzisiejsze niebo i wyjątkowo było one niczego sobie. Zupełnie nietknięte, kto by pomyślał. Westchnął cicho pod nosem, maskując tym, że musiał się tylko dotlenić.
Brakowało Ci, co?
Różne myśli przemykały mu przez głowę, zdejmując z niego swoje ramię. Chwilę tak postał obok niego, ale za chwilę mlasnął i zmarszczył zabawnie nos. Zupełnie jak pies, który właśnie poczuł zapach cytryny.
- Idę się odlać, będę tuż obok - zakomunikował, rzeczywiście nie odchodząc zbyt daleko.
Oddalił się od niego zaledwie na parę kroków. Rozsunął rozporek pomimo widocznej dziury na kroczu. Wyciągnął potrzebną mu rzecz, aby się odlać. Przez pijacki umysł przeszła mu (jak dla niego) genialna myśl.
Ciekawe kurwa jak bardzo.
Brakowała chwila, by spuścić z oka tego wariata, a ten już leżał na ziemi, załatwiając swoją potrzebę fizjologiczną.
- Kaukaz, ogarnij, jestem fontanną! - wykrzyknął w jego stronę, zupełnie nie panując nad strumieniem swojego moczu. Nic dziwnego, kiedy nogawka młodszego została bezczelnie obsikana.
O kurwa, chyba się wkurwi. Może nie ogarnie. ( | : )
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.16 14:41  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
... Ja przynajmniej żarciem nie zabijam, młody...
Czyżby przytyk? o tego nieprzyjemnie trafny.
- Nawet nie próbuj wypominać tamtego obiadu. - Zagroził. - Dobrze wiemy, że to nie była moja wina. W pewnym senie. - dodał nieco wątpliwie, sam jakby nie do końca wierząc w własne słowa, a zaraz potem rozmarzył się. - Schabowy...- Wbrew pozorom w M3 również było ciężko o taki rarytas. Ryż, ryż, ryz i więcej ryżu w towarzystwie ryb. Czad.
Po tej uszczypliwościach skuci stali znajdując w sobie nawzajem oparcie. Tak przecież zawsze było - jeden mógł na drugiego liczyć. Do czasu... Wszystko się posypało te trzy lata temu. Jedna chwila, zbłąkana kula...Adrian się skrzywił na samo wspomnienie, lecz o to teraz stali tak, jak za dawnych czasów, jakby nic takiego nie miało w ogóle miejsca. Dar od Boga, czy przekleństwo?
- Nah...- Mruknął zamulony pod nosem, nieco tracąc na stabilności, gdy starszy przestał się podpierać. On i te jego fanaberie. Zamarudził bezzasadnie w rozbawieniu. Czemu? Nie wiedział. Czemu w ogóle go to bawiło? Nie wiedział. Choć nieznacznie mu przeszło, gdy usłyszał dźwięk rozsuwanego rozporka. Jakoś podejrzanie blisko. Łypnął na sylwetkę brata.
- No, kurwa, to żeś rzeczywiście poszalał z tym "niedaleko". - zauważył krytycznie, by zaraz znużonymi ślepiami patrzeć się gdzie w dal i próbując ocenić, jak daleko jeszcze do świtu. Pociągnął nosem, nie zając sobie prawy z tego jak wielki błąd zrobił spuszczając Adama z oczu na...kilkanaście sekund?
- Co ty...- Wierzgnął w miejscu zdezorientowany gdy najpierw usłyszał, a potem zobaczył co ten odpierdala. Jebany wił się dookoła, jak dziki wonsz* rozlewając dookoła swoją autorką zawartość. Adriana być może w jakiś irracjonalny sposób również by to rozbawiło, lecz jego topiący się w alkoholu mózg podsyłał mu sygnały rozdrażnienia z powodu tego, że Aam był...niebezpiecznie blisko. Arian postawił mu więc w perfidny sposób nogę tak coby ten się wyjebał i zaczął się bawić nie w fontannę, a rzucony na ziemię wąż ogrodowy. Skojarzenie to go nawet bawiło, a przynajmniej dopóki nie poczuł wilgoci na nogawce. Posłał w jego kierunku jedno ze spojrzeń w stylu "Ty chyba, kurwa, żartujesz", a potem...Cóż - nie trzeba było długo czekać by Polak dał się ponieść. Znów. Zamierzył się więc z ochotą skopania leżącego, który jednak sprytnie chwycił go za nogę i pociągnął za sobą. Kolejna burda o gówno szczyny.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.01.16 19:14  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Kolejna fala głośnego śmiechu wydobyła się z jego krtani. Pamiętny obiad... Matka nigdy więcej nie odważyła się go poprosić o ugotowanie czegokolwiek. Nie żeby martwiła się o własne życie, ale tak było. Poklepał go sugestywnie po lewym barku, jakby ten gest mówił wszystko, co chciał w tym momencie mu powiedzieć. A nic przecież nie powiedział. Mimo to z pewnością zrozumiał jego aluzje, zawsze rozumiał. Nie było momentu, kiedy siebie nie rozumieli. Nawet po trzech latach rozłąki rozumieli się jakby widzieli siebie wczoraj.
Trzy lata...
Przeklą pod nosem na samą myśl o tamtym momencie. Czy żałował? Nie. W tamtej chwili był gotowy na śmierć. Fizycznie i psychicznie. Przyjął na siebie kulę, która idealnie została wycelowana w klatkę piersiową Kaukaza. Zamiast trafić jego, trafiła Rumcajsa, który skoczył jak szalony, by móc zasłonić jego ciało. Kula zatrzymała się w lewej piersi, konkretniej w sercu. Śmierć natychmiastowa. Nawet nie miał czasu, by wypowiedzieć ostatniego słowa. Nawet nie miał pomysłu, coby mógł powiedzieć. Nie zdążył o tym pomyśleć.
Myśl o tym jak bardzo stęsknił się za nim brat, spowodowała u niego głupie pomysły. Chciał wrócić do tego, co było kiedyś chociaż na krótką chwilę. Z nim mógł tego dokonać. Nic dziwnego, kiedy skończyło się to czymś takim. Szybko został powalony na ziemie przez Adriana. W przeciwieństwie do niego, Adam czuł się rozbawiony zaistniałą sytuacją. U niego zupełnie inaczej działał alkohol niż u młodszego. Rzadko kiedy był agresywny.
Nawet teraz, kiedy Adrian ponownie rzucił się na niego z pięściami, był wyrozumiały i nic poważnego mu nie zrobił. Zamach na jego osobę skończył się tym, iż pociągną Kaukaza do siebie i ponownie trochę się poszturchali. Kiedy im się znudziło, Adam wstał, zapinajac spodnie. Pomógł Adrianowi wstać, podtrzymując go pod ramię, ponieważ niechcący trochę przesadził i uderzył go za mocno.
- Rozerwałeś mi spodnie, kutasie - odwrócił kota ogonem, jakby to było usprawiedliwienie na mocny i bolesny cios.
- Wracamy do nory. Musisz się przespać - rzucił jeszcze i zgodnie ze swoimi słowami, zaprowadził go do nory, by położyć pijanego i obolałego brata spać. On pewnie sobie odpuści, nie będzie miał gdzie spać

/ jak są błędy, inne słowa itd., to sorry, ale nie chce mi się tego poprawiać, a na telefonie to pisałem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.01.16 13:18  •  Spelina Rumcajsa.  - Page 2 Empty Re: Spelina Rumcajsa.
Trudno było go skuć, lecz jeżeli komuś się udało musiał się liczyć z tym, że wówczas wychodziło z Adriana wszytko co najgorsze. Te hamulce, które miewał na co dzień i powściągliwość gdzieś umierały sprawiając, że w jednej sekundzie mógł się śmiać, jak głupi, a w drugiej bez zastanowienia rzucić się na kogoś sprowokowany byle gównem. Bywał nieprzewidywalny i niebezpieczny dla siebie, jak i innych. Powinien się cieszyć, że Adam był pod tym względem inny i jakkolwiek ogarniał sytuację.
Kaukaz zaśmiał się z nieskrywaną satysfakcją, gdy Adam pomagał mu wstać.
- Nic nie muszę! - Naburmuszył się zaraz potem i skrzywił. - Nie będziesz mi mówił, jak mam żyć. - zapierał się buntowniczo. Szkoda, że stojąc na stałym gruncie wyglądał, jakby próbował się utrzymać na łodzi podczas sztormu, być może w innym przypadku wypadłby bardziej przekonująco.
W każdym razie jego upór nie trwał wieczność. Wystarczyło by Adam spojrzał na niego w odpowiedni sposób, a w młodym zrodziło się coś na wzór skruchy i jakiejś tam ogłady. Mlasnął więc, podrapał się po karku i dał się zaciągnąć do nory w której to na wszelakie sposoby udowadniał zaś, że nie potrzebuje się kłaść co kosztowało go wyłamaniem zębów - górnej jedynki i dwójki. Trudno powiedzieć czy wówczas zarejestrował ich brak, czy udało mu się to ogarnąć dopiero na drugi dzień. Musiał przyznać, że czuł się po jednej nocy z bratem, gorzej niż po konfrontacji z hordą aniołów. Rodzina, tia.
Gdy zaczęło zmierzchać Adrian postanowił się zbierać. Nie zamierzał ryzykować, że któryś z wymordowanych zauważy żołnierza w okolicy. Noce co prawda były niebezpieczne, lecz on miałby nie dać obie rady? Pożegnał się ze starszym i udał się w swoją stronę.

z/t Rumcajs & Kaukaz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

 
Nie możesz odpowiadać w tematach