Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 24.10.15 21:53  •  Skrzydlaty Ochroniarz Empty Skrzydlaty Ochroniarz
Eh... Czyli nadszedł czas na zrobienie pamiątki? Zapisaniu się na kartach historii, gdybym nie powrócił? Niech i tak będzie. Nawet wzór przygotowaliście, jak miło z waszej strony. Może jeszcze własnym piórem mam to wszystko wypisać? Ach, sami będziecie notować... Tylko niczego nie zmieniajcie, jeśli ten skrawek papieru będzie całym moim dziewictwem. Dziedzictwem znaczy.


Godność:

    Um... Trudna sprawa, skoro przez ostatnie kilka wieków służył mi cały legion imion. Nie warto ich tu przytaczać, bo szkoda i czasu, i pióra. Leo, Leon, Leonardo. Od biedy nawet Lenart ujdzie. Te polubiłem najbardziej. 

Pseudonim:

    Brak. Aniołowie nie mieli z tym problemu, ludziom nie zawracałem głowy, a Szef... Nie ważne. Możecie wymyślić jak się nudzicie, wali mnie to.  

Płeć:

    Sporo skrzydlatych miało z tym problem. Wcześniej po prostu sobie istnieli, robili co do nich należało a potem puf, koniec świata, czas się określić. W końcu jakoś było trzeba wyglądać podczas ratowania ludzkości, ne? Miałem szczęście, że od początku stworzenia czuję się mężczyzną. A byt pomiędzy nogami tylko to potwierdza.

Orientacja:

    Całkiem nieźle rozpoznaję kierunki, w lesie też się nie zgub... A, o to wam chodzi. Bo ja wiem? Skoro już mam penisa to wolałbym go włożyć w kobietę, niż mężczyznę. Heteroseksualny, drzewiej normą to było.  

Wiek:

    Teraz to dopiero będzie śmiesznie. Trzymasz się poręczy? Jakieś trzy tysiące dwadzieścia. Może mniej, może więcej. Wtedy nie zwracano uwagi na takie rzeczy, wszyscy zajmowali się projektem ICHTIS. Całkiem szybko zleciało, a ja dalej wyglądam jak dwudziestoparolatek.  

Zawód:

    Praca cieśli jakoś mnie nie pociągała... Sługa Boży? Bo kim więcej być mogę.

Miejsce zamieszkania:

    Przez większość życia cała ziemia, a teraz zielone tereny Edenu, choć krótkie wycieczki w inne rejony nie są mi obce. W końcu podróże kształcą. Albo zabijają.

Organizacja:

    Hm... Skrzydlaci? Ci dobrzy? Niebieska drużyna? Że niby to się nie liczy? Szef by was... Pozostaje bycie neutralnym.

Stanowisko:

    Skoro nie jesteśmy organizacją to żadne. A mogliśmy się tytułować jako wysłannicy Pana...

Rasa:

    Serio? Po tym wszystkim co powiedziałem jeszcze nie wpadliście na odpowiedź? Kadry musiały mocno obniżyć progi. Anioł.

Ranga:

    Wcześniej różnie z tym bywało, tu kogoś uratować, tam coś ogłosić, a to duszę zbawić, czasem kogoś z dołu załatwić. Teraz anioł stróż. Sami wiecie, Vis Maior.


Moce:

    Pamiętacie apostołów? Całkiem fajni ludzie, a jakie imprezy robili... W każdym razie Szef dał im dar języków, czy jakoś tak to zapisali w Księdze. Sam mam coś podobnego, ale znacznie lepszego. Mogę porozumieć się telepatycznie z każdą, względnie, żywą istotą. Człowiek, anioł, łowca czy wymordowany, nie robi mi to różnicy. Potrzebuję tylko chwili skupienia by znaleźć jego umysł. Im dalej, tym dłużej to trwa. Inna sprawa, czy rozmówca zechce mi odpowiedzieć, czy w ogóle uda mi się dostać do jego umysłu. No i czas rozmów nie powala. Dwa posty używania (krótka ale obustronna konwersacja) na trzy posty przerwy, albo (w przypadku przesłania jednej myśli/słowa) jeden post używania na na jedną przerwy.Jestem, jak na anioła przystało, dumnym posiadaczem skrzydeł. Duże, pokryte gąszczem piór, wyrastają z okolic łopatek. Zabawne, fizycy pewnie powiedzieliby, że nie pozwolą mi na latanie, a nawet utrudnią chodzenie. Dlatego z nimi nie rozmawiam. Ich kolor jest warty uwagi, od dawna nie mienią się naturalną bielą. Różne odcienie szarości mienią się na piórach, niemalże czarne na ostatnich, jaśnieją światłem tuż przy ciele. Kara za moją, khe, służbę po Tym.  Lepsze to, niż ich utrata. Mogę latać, otulić nimi kogoś albo po prostu onieśmielać innych. Latanie... Kto tego nie doświadczył, ten nie wie, co znaczy prawdziwa wolność. A przy mojej sile nie mam problemu z zabraniem jakiegoś drobnego pasażera na gapę. Drobnego, czyli do jakichś pięćdziesięciu kilo. I jeszcze jedna rzecz wspólna dla wielu aniołów. Rany goja się na mnie jak na psie. Szkoda, że nie jak na Rosomaku, ale i tak całkiem nieźle. Przydatne kiedy często pakuje się w miejsca o potencjalnie wysokim wskaźniku dostania łomotu a to zdarza się nam zaskakująco często. Siniaki, lekkie cięcia, zwichnięcia... Nie robi to na mnie większego wrażenia, sami wiecie, że z tego da się wyjść bez problemu. Gorzej jest z cięższymi obrażeniami, ale i tak ciężej jest zabić nas, niż śmiertelnika. "Jestem Ogniem Pana, oczyszczę Twą duszę." Piękne czasy krucjat... Naprawdę fajnie było, pomijają ogólny wynik tej zabawy. W każdym razie, dopiero wtedy zacząłem naprawdę bawić się ogniem. Mogę ugasić pożar, ale też wzniecić go z kilku iskier. Miotać kulami płomieni, pluć nim jak smok. Im większy ogień chcę wytworzyć, tym gorzej się to kończy. Tak samo z kontrolowanie go. Naturalną barwą płomieni w moim wykonaniu to błękit. Dziwne, ale skuteczne. 2 posty władania na 2 posty przerwy.Najciekawsza z moich zdolności, pamiątka z czasów, gdy chroniliśmy ludzi bez ich wiedzy. Tak, dobrze podejrzewacie, niematerialność. Dla oka, kamer i innych elektronicznych czujników, jak się tam je zwało po prostu mnie nie ma. Tak samo dla wszystkich innych zmysłów. Niektórym udało się położyć ręce na płaszczu cieni i upajają się swoją mocą. Idioci, nawet nie wiedzą, jak potężne były oryginały. Stan ten utrzymuje się trzy tury, regeneruje cztery.

Artefakty:

    Mówicie o tych dziwnych przedmiotach dzięki którym zwykli śmiertelnicy próbują się z nami równać? Nie posiadam żadnych takich zabawek.

Technologie:

    Brak, kolejne zbędne udziwnienie. Baterie, magazynki... A jak się popsuje to trzeba szukać specjalisty. Za dużo zachodu z czymś takim.  

Bestie:

    Sporo ciekawych istot żyje w Edenie, ne? Ale do tej pory nie miałem okazji oswoić choćby najmilszego z nich. A szkoda.

Umiejętności:

    Sporo wolnego czasu spędziłem na czytaniu. Traktaty naukowe, rozprawy filozoficzne, teologiczne. Proza, poezja, od starożytności po czasy do apokalipsy. Olbrzymie pokłady wiedzy wszelakiej, próbowałem zrozumieć ludzi i ich naturę... Wiele wieków poświęconych temu zaprocentowało zbiorem godnym kilku największych bibliotek. Oczywiście, zbiorem istniejącym tylko w mojej głowie. Mało przydatne? Trudno. Pamiętajcie tylko, że pióro ostrzejsze jest od miecza.  [notka - jednak nie wszelakiej, praktycznie zerowy procent nauk ścisłych, poradników etc. Przede wszystkim filozofia, historia, religie, sztuka]Sztuki walki. Zbyt ogólnie? No dobra... Najłatwiej byłoby porównać to do bójki w barze. Nie ważne z kim, nie ważne po co. Liczy się zwycięstwo. Pięści, nogi, noże etc. Nie da się tego nazwać mianem konkretnej szkoły, ale jako połączenie ziemskiego aikido, boksu, także tego tajskiego... Od biedy z dodatkiem krótkiego ostrza. Całkiem dobre podsumowanie tego, co potrafię. A gdzie się tego nauczyłem? To długa historia. W każdym razie, jeśli trzeba zrobić komuś krzywdę samemu nie obrywając, dam sobie radę. Tyle lat spędzonych z grzesznikami musiało zrobić swoje. Nauczyłem się rozpoznawać, kiedy ktoś ma coś na sumieniu, próbuje kłamać czy po prostu coś jest z nim nie tak. Mimika, gesty, różne tiki... Wzorce są zawsze takie same, trzeba jedynie znaleźć szczegóły. Zabawne, bo podziałało to w obie strony, będąc wykrywaczem kłamstw, jednocześnie sam nauczyłem się kłamać, może nie idealnie, ale jednak. Aniołom nie wypada? Tylko wtedy, gdy to konieczne. W końcu cel uświęca środki, huh? Jakby tego wszystkiego było mało, mam jeszcze jednego asa w rękawie. Ale cóż to za as, skoro każdy anioł może się nim pochwalić? Zwiększona szybkość i zwinność. Niby nic, bardzo jednak ułatwia przeżycie, szczególnie w obecnych czasach.

Słabości:

    Każdy ma jakieś słabości. Mniejsze, większe, ale ma. Jedni boją się ciemności, inni spadania... Moją piętą Achillesową jest nowoczesna technologia. No co, nie śmiejcie się tak. Nigdy nie potrafiłem zrozumieć tego zachwytu człowieka nad maszynami. Tyle pokoleń strawionych ideą stworzenia czegoś, co wyręczy ich w pracy, zdejmie, słuszny przecież, ciężar z ich barków. Przestali doceniać trudy dnia codziennego... Spróbowali mieć raj za życia, a zawsze ściągali piekło. Wystarczy spojrzeć na wynalazek Nobla i jego wykorzystanie. Daj człowiekowi sznurek, zrobi wisielczą pętlę.  Nie, technologia zawsze spaczy ideały, które  przyświecały ludzkości. Nie używałem, nie używam i nie mam zamiaru używać tych wszystkich elektronicznych ustrojstw. Androidy, drony i cała reszta tego mechanicznego ścierwa. Eh... Świat skarlał. [notka - zerowy poziom wiedzy o komputerach, informatyce i wszystkimi pokrewnymi dziedzinami, jak gdyby kompletnie zignorował tę gałąź nauki] Boję się wody. Nie mówię tu o prysznicu, kranie, kubku, misce czy nawet całej wannie wypełnionej tą życiodajną cieczą. Ale perspektywa wypłynięcia na środek jeziora czy morza... Nie. Bezpieczniej jest polecieć wysoko w chmurach, znacznie bezpieczniej. Po prostu nie. Może dlatego, że nie potrafię pływać? Znaczy, potrafię utrzymać się na powierzchni, ale do pływania jeszcze daleka droga. Ewentualnie chodzi o przeciwne żywioły, jak wiadomo, ogień nie lubi się z wodą. W każdym razie, nie przepadam. Kolejne pytanie!


Wygląd:

    Co tu dużo mówić, wyglądam jak na anioła przystało. Krótko mówiąc, pięknie. Szef nie stworzyłby byle czego, sami wiecie. No dobra, z owadami, płazami i gadami trochę mu nie wyszło... Z niektórymi ludźmi też, ale cóż, miał cały Świat na głowie, a jak poszedł na urlop to wszystko się spaczyło. Wracając do mnie, moglibyście zrobić rysunek i mieć problem z głowy. Nie możecie? Eh. Krótko i konkretnie. Sto osiemdziesiąt centymetrów, nienaganna, prosta sylwetka. Szczupłe, ale nie chude ciało na którym  widać mięśnie. Jakieś osiemdziesiąt kilogramów dobrze rozlokowanej masy. Skóra w białym kolorze. Za mało szczegółowe? A co mam powiedzieć? Biała z przewagą bieli? To chyba najlepsze określenie, opalenizny nigdy nie potrafiłem złapać. Daleko mi do albinosa, ale typową barwą nie mogę jej nazwać. Póki co pozbawiona blizn, w głównej mierze dzięki skrzydlatym medykom. Oczywiście, że bez tatuaży, nie będę przecież kalał dzieła Boga. Świetnym kontrastem są włosy, kruczoczarne. Krótko przystrzyżone, mają nie przeszkadzać, ale też nie mogą zostawiać mnie z gołą głową. Przynajmniej na nie mam jakiś wpływ i z chęcią z tego korzystam. Najczęściej lekko skierowane w jedną stronę, jak trawa gnąca się przez wiatru. Na to już nic nie poradzę. Do tego dochodzą brwi, proste i symetryczne, w tym samym kolorze co reszta owłosienia. Kilkudniowy zarost dodaje lekkiej niechlujności, a zdaniem niektórych, uroku. Jakby był mi potrzebny. Brak mi dowodów męskości takich jak włosy na klacie, plecach czy jeszcze w innych miejscach. Zbyteczne dodatki. Co jeszcze... Kwadratowa szczęka, widoczne rysy twarzy, worki pod oczami i lekkie zmarszczki pokrywające czoło.  Nos i usta zwykłe. Nie możecie tak napisać? Symetryczne, proste, idealne, sami sobie wybierzcie. Pozostały okna duszy, najważniejsza część fizyczności, zawsze pokazująca prawdę o właścicielu. Głosem czy gestem można skłamać, ale one zawsze pokażą prawdę o człowieku. Przynajmniej dla mnie. Moje oczy są szare. Jednak różnie bywa z ich dokładnym określeniem. Czasem stalowoszare, niekiedy mieniące się niczym żywe srebro. Sporo zależy od emocji. Choć przeważnie są po prostu szare, jak pochmurne, jesienne niebo. Najczęściej wyglądam jak typowy niewyspany przystojniak siedzący w pracy po godzinach. Pełno było reklam "Ludzi sukcesu". Tak tak, jakiż to ja jestem wspaniały. Żebym chociaż musiał postarać się o którąkolwiek cechę wyglądu. Puf, witaj świecie, kolejne piękne dzieło wzbogaciło Twą różnorodność z woli i mocy Staruszka, eh. Ludzie są gotowi oddać siebie za fizyczne piękno, a mi, który takie piękno otrzymał, jest ono zupełnie zbędne. Wola Boża, huh...  Przejdźmy dalej, dobrze?.  

Ubiór:

    Tu będzie znacznie łatwiej. I szybciej. Primo, ubranie ma być proste. Secundo, wytrzymałe. Tetrio, czarne. Nie szare, nie mieszane, c z a r n e. Zrozumiałe? Tylko tyle i aż tyle. Jadąc warstwami, na początku jest bielizna. Ot, bokserki w wiadomym kolorze. Na stopach skarpetki, najczęściej ukryte w glanach lub trepach. Do tego spodnie, bojówki, ze względu na dużą liczbę kieszeni, a jeśli wszystkie gdzieś zniknęły... Zawsze się coś znajdzie. Byleby nie ograniczały ruchów. Tors zostaje przykryty podkoszulkiem i skórzaną kurtką. Kilka takich zestawów leży sobie spokojnie w moim domu. A nie mówiłem, że szybko pójdzie?  

Charakter:

    Trudna sprawa, opisać swoje wnętrze. Jakiś obraz powinniście mieć już teraz, po innych aspektach składających się na moją istotę. Duszę. Po prostu na mnie. Jestem aniołem, jestem pomocny. Pomocny wbrew Twej woli. Na szczęście przeszła mnie moda trzymająca większość aniołów, czyli pomagamy każdemu w każdy sposób. Primo, nie da się. Secundo, męczy. A skoro Góra uznała, że mam zostać Stróżem... Szkoda mi trochę tej nieświadomej jeszcze sytuacji śmiertelniczki. Empatia? Sam nie wiem. Pomijając cechę charakterystyczną każdego anioła, co jeszcze dobrego tkwi we mnie? Tyle krzyżyków na karku wyrobiło we mnie olbrzymią cierpliwość. Z jednym drobnym wyjątkiem, ale o nim później. Mało co potrafi wytrącić mnie z równowagi, Punktualność, sam zawsze muszę być przed czasem na miejscu umówionego spotkania. A jeśli ktoś się spóźnia? Trudno, poczekam. Czas nie ma dla mnie znaczenia, heh. No i ta naiwna wiara w ludzką dobroć, tlącą się w ich sercach... Wygaśnie nawet w najlepszych, o ile nie będą mieli ochrony. Tyle, że to ludzie muszą wspierać ludzi, Skrzydlatych jest za mało. I dlatego najpierw trzeba oddzielić tych dobrych, nawet potencjalnie dobrych, od tych, których przeżarło prawdziwe zło. Ofiara konieczna... Zresztą, o czym ja mówię? Obecnie liczy się dla mnie stan jednej podopiecznej i tyle, reszta może runąć. Choć, skoro istnieje tyle lat to trochę jeszcze postoi. Dużo tego nie ma, ne? Trudno, nie jestem skomplikowanym wewnętrznie człowiekiem. Mniej uczuć, więcej czasu, mniej problemów. Najpierw ten drobny wyjątek od bycia oazą spokoju. Kontakt ze Złem. Nie ważne, czy drzemiącym w ludzkich sercach, czy tym nazywanym przez ludzi wirusem X. Wymordowani? Nie, nie pragnę ich śmierci. Szef i tak zgotował im piękną imprezę. Chcę tylko oddzielić dobro od zła. Ogniem jeśli trzeba. A jeśli nie trzeba to też można, tak dla pewności. Za łatwo w takich chwilach popadam w gniew, niemalże w młodzieńczy entuzjazm i ignorancję. Ludzka krzywda, niesprawiedliwość, wystarczy najmniejsza błahostka by zmusić mnie do działania. Właśnie, Staruszek... Niektórzy z zastępów zwracali uwagę na mój deficyt wiary. Że niby za luźno do tego podchodzę, aniołowi tak nie przystoi, zaraz upadniesz, bla bla bla. Robię co trzeba, myślę co chcę. Przynajmniej nadal jestem tutaj i staram się jakoś pomóc ogarnąć ten zajebiście wielki burdel jaki zostawił po sobie Ten, który podpisał się jako Kreator. No tak, jeszcze język. Zdarza się powiedzieć, coś, co nie przystoi. Tylko komu na tym łez padole się nie zdarza? Nie licząc tych nie potrafiących już mówić. Czy czegoś nie pominąłem? Hm... Cynizm? Jeśli komuś przeszkadzam, trudno. Nie uznawanie hierarchii? Jestem Sługą Bożym, a nie jakimś tam premierem, generałem czy podchorążym. Po co miałbym je uznawać, skoro jest jeden Pan? No i ta moja ostrożność w stosunku do nie-aniołów. Pełno jest zbłąkanych owieczek gotowych do stratowania swego pasterza. No i czasem... Ta, czasem jestem lekkoduchem. Dla dobra swej równowagi duchowej. I tak nie dowiecie się o mnie wszystkiego po kilku minutach rozmowy więc możemy sobie resztę tego darować. Po czynach ich poznacie, nie po słowach.  


Historia:

    Lepiej weźcie dodatkowe kartki, bo sporo tego. Że niby mam skracać i streszczać, pomijać nieistotne rzeczy? Jak niby streścić historię ludzkości na jednej stronie? Tylko potem nie narzekajcie. Powstałem około dwudziestego roku przed Chrystusem. Początkowo nie rozumiałem, o co chodzi, skąd całe to zamieszenie, na górze, na dole, wszędzie. Szybko wyjaśniono mi, że zbliża się ostatni etap planowanego od wieków projektu. Nie miałem nic do roboty, za młody, zbyt niedoświadczony by stanowić jakiekolwiek wsparcie. Robiłem więc to, do czego zostałem stworzony. Obserwowałem, chroniłem i doradzałem. A potem przybył ON. Ilu z naszych obserwowało każdy Jego krok? Każdy. Jeden tylko Szef zniknął gdzieś, ale nikt nie zwrócił na to uwagi. Zło nie próżnowało, chroniliśmy więc Go ze wszystkich sił. Ile bitew rozegrało się w pobliżu miejsc gdzie nauczał? Ile z nich toczyło się w ludzkich duszach? Wszystko szło dobrze, radość nasza rosła, przygotowywaliśmy się do ostatniego szturmu... A potem stało się TO. Nie potrafiliśmy pojąć dlaczego. Wielu zwątpiło, niektórzy upadli. Sam byłem za młody, by zrozumieć, co powinienem zrobić. Istniałem więc dalej, włócząc się po świecie i pomagając tam, gdzie mogłem. Nie pomagałem ludziom i ich duszom. Stałem się płomieniem pożogi nieznającym końca. Zło atakowało, zło ginęło. Zło się broniło, zło ginęło. Zło błagało o litość, błagając o szansę i ginęło. Góra była w rozsypce, kto by zwrócił uwagę na jednego skrzydlatego rozbijającym się po ziemi? Nawet nie pamiętam, kiedy moje pióra zszarzały.Po oczyszczeniu jednej z wiosek usłyszałem, że powrócił. Ten, który odszedł znowu jest wśród nas. Ponownie głosi Słowo. Nadzieja wróciła wraz z ładem. A potem przybył do nas, zabrany przez Szefa z Ziemi. I co? I nico, nie zamienił słowa z żadnym z nas, idąc jeszcze wyżej, ponad Chóry. Michał przez kilka dni milczał, Gabriel wędrował po nieboskłonie a Rafa bawił się panelem. Szkoda, lubiłem Atlantydę. W końcu wszyscy przyjęli lekcję i zajęli się swoimi celami. Kilku upadło, nowi zajęli ich miejsce. Jakoś się to toczyło. A potem sami wiecie jak to szło. Rzym, podział, upadek imperium, Europa pogrążona w ciemności, wschód się zmieniał... Historia toczyła się dalej, jakby wszystko poszło tak, jak pójść powinno. Ponoć jak Mojżesz zgubił mapę to się zgubił. Wszystkie samice na arce miały okres przez cały potop, bo Noe mruknął coś pod nosem. Ale jak syn Szefa zawala największy plan jaki powstał w sztabie to spoko, nic się nie stało. Eh... No i minęło te dwa tysiące lat z hakiem. O urlopie Staruszka lepiej nie mówić, ne? Przed I wojną miał katar, przed II przeziębienie, a potem okazało się, że to jednak ciężka odmiana grypy. Że co, że tak nie można? A niszczenie swojego tworu jak okazał się niewypałem to już nic takiego, szansa na udowodnienie przez nas swej wierności? Zeszliśmy wszyscy, pomagaliśmy, chroniliśmy, ratowaliśmy... I co z tego? Minęło kolejne milenium a Szefa nadal nie ma. I wszystko jakoś działa, lepiej lub gorzej ale jednak. Mamy nawet swój teren, choć mocy nie wystarcza nam nawet rozszerzenie swoich wpływów. Może świat nas już nie potrzebuje? Nie róbcie takich min, mieliście takie myśli. Prawie każdy miał. I byłem o tym świ... Bardzo przekonanym. Do wczoraj.Mało się nie zabiłem gdy To przyszło. Leci sobie anioł w spokoju, cieszy się sprzyjającym prądem powietrza a tu jeb! Oświecenie, zwiastowanie, zwał jak zwał, mocno mną trzepnęło. Obraz, dźwięk a nawet zapach. Astira. Mogę podać jej dokładny rysopis, przybliżoną lokalizację, wszystko. Nazwijcie cudem, sporo ich w życiu widziałem.  

Dodatkowe:

  • Żadnych nałogów. Alkohol, tytoń, narkotyki, leki... Nic. Nigdy.
  • Pamiętam chyba każdy tytuł jaki kiedykolwiek czytałem.
  • Lubię zwierzęta. Głaskać, bawić się, zjadać... O ile nie próbują mnie w tej chwili rozszarpać.
  • Ponoć pachnę dymem z ogniska, połączonym z zapachem kościelnych kadzideł.
  • Znam Grekę, Hebrajski i Łacinę.
  • Szorstkie dłonie o długich, ale nie patykowatych palcach. Na upartego byłbym niezłym pianistą.
  • Miło było. Bardzo.


Ostatnio zmieniony przez Leo dnia 26.10.15 19:49, w całości zmieniany 2 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.15 19:33  •  Skrzydlaty Ochroniarz Empty Re: Skrzydlaty Ochroniarz
Można sprawdzać.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.10.15 20:20  •  Skrzydlaty Ochroniarz Empty Re: Skrzydlaty Ochroniarz
Pierwsza moc nie będzie działała na osoby z blokadą umysłu. Dodatkowo miałam wątpliwości co do twojej umiejętności z kłamaniem, bo trochę podjeżdża mi dwoma umiejętnościami w jednym. Umówmy się, że twoja postać będzie miała problem z odczytaniem kłamstwa u osób bez jakiejkolwiek mimiki. Czyli spokojne, nie uśmiechające się itp. To będzie wtedy fair. A tak bardzo ładna kp, łap akcepta i miłej gry. Przypominam, że masz dwa tygodnie na znalezienie podopiecznego.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach