Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Strona 1 z 2 1, 2  Next

Go down

Pisanie 11.09.15 19:15  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Mechaniczne serca [Nemezis]
MG: Yuu
Poziom: trudny
Uczestnicy: Nemezis.
Cel: Kon Apokalipsy - Biały.
Możliwość śmierci: Trust me.


Mechaniczne serca [Nemezis] Dogs_by_hainekami-d996pd4


- Te, młody, co ty tu nadal robisz?
Jakiś gburowaty typ popchnął Nemezisa bliżej wyjścia, a sam przepchał się przez drzwi i zniknął w promieniach słońca wlatujących zza zamknięcia. Cała eskapada była planowana już od kilku tygodni, dlatego bardzo wiele osób było w nią zaangażowanych. Trzy prowizoryczne sanie z kołami zamiast płóz zaprzęgnięte w psy czekały już przy wylocie kryjówki wraz z zapakowanym prowiantem na około tydzień, a to wszystko obwiązane grubymi linami.
Szczegóły akcji nie były Ci do końca znane, ale z grubsza każdy orientował się, że macie udać się do oddalonego o około trzy dni drogi piechotą starego zakładu, który został przekształcony na potrzeby DOGS. Obiecano wam, że dowiedzie się więcej już w trakcie jazdy, dlatego nikt nie narzekał szczególnie i każdy gotował się do wyjścia.
Kolejny mężczyzna tracił Cię łokciem oznajmiając do wszystkich kończących przygotowania:
- Za piętnaście minut ruszamy, kto nie zdąży, zostaje. Nie toleruję spóźnialskich. Upewnijcie się, że macie ze sobą wszystko na tygodniową wyprawę po Desperacji. Podręczne rzeczy trzymajcie ze sobą, a ciężkie pakujecie na sanie. Po trzy osoby na wózku, znajdźcie sobie miejsca.
Nemezisowi pozostało więc zapakowanie zabranych ze sobą rzeczy i podporządkowanie się rozkazom.

// Jak zapewnię widać, opisz co ze sobą bierzesz.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.15 21:02  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Tak długo czekał na ten dzień, ale nie wiedział, że aż tyle ludzi będzie brało w tym udział. Uśmiechnął się do Tobiasa, wysokiego bruneta z piegami. Był lekko umięśniony, tak by unieść jedną osobę i przebiec z nią jakąś trasę. Inni bardziej cenili u niego spryt i wymyślone plany działania, które są już na jego koncie. Poznali się całkiem niedawno. Dokładnie w łazience, gdy Nem farbował włosy na wyblakły fiolet. Tak, dobrze czytacie. Ten oto chłopak postanowił zmienić nieco wygląd, by nikt kto nie poznał. Teraz raczej będzie się mniej bał innych i bardziej ufał. Zobaczymy.
Wracając do Tobiasa, jest on bardzo miły, a jego głos miękki. W oczach ma coś, że aż chce się mu zaufać. Chłopaki od razu się za kumplowali, dzięki czemu wymordowany nie będzie szedł sam taki kawał. Czas się spakować. Szczur odwrócił się na pięcie, zastanawiając się co wziąć. Ubrany w glany 20, czarne dresy, czerwoną bluzkę i bluzę z pandy, spoglądał na swój plecak, nieco za duży jak na niego. Poprawił rękawiczki, przejechał palcem po śladzie na policzku, po czym spakował picie, coś do jedzenia, inhalator, nóż, pistolet, coś do psów by nie umarli z głodu. Więcej nie posiadał. Resztę pustego miejsca zapchał jakimiś ciuchami, które leżały obok. Założył fioletowe soczewki, nie chciał się wyróżniać czerwonymi ślepiami. Pogłaskał Gordona i Veynora, którzy przez cały czas nie opuszczali go nawet na krok. Reszta psów została z Potterem, bo przecież szczeniaka nie weźmie ze sobą. Owczarek jest szybki, więc na pewno się przyda. Uśmiechnął się do nich, poruszył skrzydłem i wrzucił plecak na sanie. Do kieszeni spakował mały nożyk, komórkę (nie wiedział po co, ale niech będzie), a na plecach znalazło się miejsce dla snajperki. Przecież nie pójdzie na misje bez jego ukochanej broni. Włosy mu nieco urosły, grzywka zasłania mu już pół twarzy. Zachichotał, gdy kosmyk posmyrał go po nosie. Czas wypełnić ostatni rozkaz i w drogę. Trzy osoby na sanie? Nem trafił do grupy gdzie był Tobias i jakiś chłopak z niezbyt przyjazną twarzą. Starszy od nich, wyglądał jak człowiek. Okulary, czarne włosy, niebieskie oczy. Jakby gdzieś go już widział, jednak nie wiedział gdzie. Poruszył skrzydłem zastanawiając się kim on jest. Nie wydał z siebie ani jednego słowa.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.09.15 22:07  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Nawet przy bardzo ścisłej liczbie członków eskapady, jej kierownik dosłownie minutę przed ruszeniem wysunął się na przód i przeliczył uczestników celując w każdego palcem i wymawiając pod nosem odpowiadający mu numer. Kiwnął głową najwyraźniej upewniając się, że cała dziewiątka łącznie z nim jest już na miejscu i zajął ostatnie miejsce na saniach.
- No panowie, w drogę. - Powiedział głośno i wydał psom komendę. Przewodnik od razu wiedział jak należy kierować resztą psiej sfory, dlatego wszystkie pozostałe mniej bądź bardziej rasowe psy podążały jego śladem, wózek za wózkiem.
Nemezis jechał w tym pośrodku i nie miał za wiele do roboty. Maszerstwem zajął się ktoś inny, dlatego mógł po prostu siedzieć opierając się o bagaże i pilnować otoczenia. Na początku nawet w krajobrazach nie było nic ciekawego, zwyczajne i charakterystyczne dla Desperacji widoki pełne brudu i ubóstwa.
- Jejku, jejku... - zaczął jeden z mężczyzn znajdujących się po drugiej stronie stosu prowiantu starając się sprowokować jakąś rozmowę. Wyglądał na rozluźnionego, założył ręce za głowę i oparł buta jednej nogi na kolanie tej drugiej. - Nie chcą nam za wiele powiedzieć, ale i tak każdy wie, że chodzi o jakieś finansowe machlojki. Mogą nam wmawiać, że Wilczur jest czysty, ale ja wiem swoje.
Nie przejmował się, czy ktokolwiek go słucha. Wykorzystywał to, że maszer za nimi nie jest w stanie usłyszeć co mówi dwójka na dole przez hałas wywołany jazdą. Uśmiechnął się okropnie i skierował wzrok na chłopaka.
- A ty co tak milczysz młody? Pewnie też masz coś na sumieniu, albo sam robisz to za grubą kasę, mam rację? - Zapytał całkiem serio. Ton jego głosu był szyderczy, a sam mężczyzna był przykładem człowieka, który czuje się lepszy od innych, albo przynajmniej kocha narzekać na wszystko, ale nie robi z tym nic. Taki przynajmniej sprawiał pierwsze wrażenie. - Z resztą... zapomnij. Pewnie i tak nic byś nie powiedział, skoro Ci płacą. Pewnie wzięli Cię na przeszpiegi. Nie wyglądasz na takiego, co by potrafił zapanować nad zaprzęgiem, więc we dwójkę się tym zajmiemy. Póki co jest spokojnie, ale pewnie za godzinkę bądź dwie zwęszą nas jakieś zmutowane bydlaki i postanowią urządzić sobie pościg.
Wyciągnął rękę przed twarz i zwinął palce tworząc z ręki mocno zaciśniętą pięść.
- Wtedy dopiero się zacznie. Ciekawe ilu z nas w ogóle tan dojedzie.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.09.15 16:12  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Przynajmniej nie musiał iść obok, a mógł sobie posiedzieć. Przeczesał palcami włosy, spoglądając na swoje psiaki, które ostrożnie podążały obok sań. Uśmiechnął się do nich, one nigdy go nie opuściły, zawsze wiernie podążały obok niego. Tak jest i tym razem, nie mógł ich zostawić. Będą go bronić i udzielać się w walce, więc będzie trochę lżej, zresztą Nem musi trzymać cel z dala od siebie, by go trafi z snajperki, inaczej będzie musiał szybko sięgać po pistolet do plecaka lub rzucać nożem z kieszeni. Westchnął, opierając się bagaże, nie było to wygodne, a wszystko przez skrzydło, które w takich pozycjach nieco przeszkadza.
Naglę usłyszał jakiś głos i wiedział, że czeka go rozmowa. Nienawidził gadać z nieznajomymi, zawsze się boi, że powie o słowo za dużo i będzie stracony. Zerknął w stronę nieznajomego, słuchał go, jednak na razie sam się nie odzywał. Nie wiedział czy może, czy chce. Wilczur... Ciekawe co Grow teraz robi, dawno nie widział swojego Pana. Może po tej misji się zobaczą? Miło by było. Młody... Zapewne Szczur jest starszy od tego ekhem. Nie jego widna, że wygląda jak dzieciak. Zrobił naburmuszoną minę, słuchając go dalej chociaż nie chciał. Był skazany na ten bezsensowny bełkot.
- Ja? Grubą kasę... A po co mi ona? Lubię zabijać, tyle - odezwał się w końcu, a ostatnie słowa wypowiedział głaszcząc snajperkę, która spoczywała na jego kolanach. Wdech, przeładować, wymierzyć, wydech strzał. Poczuł przyjemny dreszcz, gdy wyobraził sobie jak kula trafia w głowę przeciwnika, aż się uśmiechnął. Tyle razy widział taki piękny widok. Nie da rady? No tak, przecież ma liche ciałko, za to jest to nawet dobre miejsce do oddania strzału. Rozejrzał się oceniając, okolice i miejsce gdzie siedzi. Nie jest takie złe.
Zmutowane bestie, na samą myśl o rozstrzelaniu kilku, chłopakowi robi się miło. Uwielbia zabijać, mimo iż na takiego nie wygląda. Nie wie dlaczego to lubi, budzi się w nim coś strasznego, gdy oddaje strzały, gdy patrzy jak pocisk zabija. Poprawił rękawiczki, założył na głowę pandowy kaptur i zaczął być bardziej czujny. Trzeba odpowiednio zareagować, gdy coś stanie się naglę.
- Nie wiem ilu przeżyje, ale skoro potrafisz tylko gadać, to użytku z Ciebie nie będzie - oznajmił bardziej oschłym tonem. Nawet na niego nie spojrzał. Szczur się zmienił. Od jakiegoś czasu jest bardziej zamknięty w sobie, a oczy wypełnione są pustką.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.15 10:29  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Donośny rechot podsumował słowa Nemezisa. Mężczyzna przeczesał palcami swoje ciemne niczym węgiel włosy po czym poklepał wybrzuszenia po bokach jego ud. Trudno było określić, czym były te przedmioty, przypominały kształtem pistolety i właśnie tym najprawdopodobniej były.
- Jedno drugiego nie wyklucza młody. Zabijać można dla zabawy, ale lepiej jest to robić dla kasy. Chcesz puknąć jakiemuś łachudrze w łeb, tylko po to, by patrzeć jak mózg mu wypływa? Niezła sztuka z Ciebie. - jego donośny głos najwyraźniej został wychwycony przez maszera, który spojrzał w dół na pasażerów jego sań z obrzydzeniem. Powstrzymał się jednak od komentarza.
Wózki poruszały się w ustalonym szyku, kilometr za kilometrem znikał za plecami, zmieniał się także krajobraz i atmosfera.
Z czasem na wszystkich saniach nastała niepokojąca cisza. Nawet czarnowłosy mężczyzna przestał się w końcu nabijać z jasnowłosego. Stracił zainteresowanie, albo przejawiał w ten sposób swoje skupienie. Odszukał w kieszeni papierosa i chciał go zapalić. Bezskuteczne próby skwitował cichym syknięciem. Wiatr uniemożliwiał mu odpalenie zapalniczki.
Kilka kolejnych minut upłynęło w jeszcze dziwniejszym klimacie. Nawet Nemezis mógł wyczuć, że coś jest nie tak. Po chwili jadący w pierwszym wozie maszer kiwnął dłonią w powietrzu pokazując coś pozostałym. Reakcja była natychmiastowa, zwiększyli prędkość i zmniejszyli dystans do siebie. Jechali teraz w zwartym szyku. Każdy z pasażerów rozglądał się zaniepokojony na boki.
- Chyba zaraz zacznie się zabawa, młody. Zobaczymy wtedy, który z nas 'tylko gada', a nie ma z niego użytku. - Zasapał przez zaciśnięte zęby zaciskając palce na wybrzuszeniu przy pasku.
Znajdowali się teraz na tych terenach Desperacji, które nie należały do najprzyjemniejszych. Mało było o nich wiadomo, a do tego niewielu w ogóle chciało się tu zapuszczać. Podobno tymi ziemiami panowały przede wszystkim zwierzęta. Dzikie i zmutowane, agresywne i nieciepiące, kiedy ktoś im przeszkadza.
Jadące na samym przodzie sanie nagle zwolniły zmuszając pozostałe dwa do gwałtownego hamowania i zmiany toru jazdy. Nemezis został gwałtownie pchnięty na bok i zwaliły się na niego bagaże. W ostatniej chwili złapał się lin zabezpieczających, ale dyndał teraz z boku sań sunąć nogami po ziemi. Nie było mowy, by ktokolwiek w tym momencie się zatrzymywał.
Kilkanaście metrów za nimi, nico z lewej strony zza skał wysunął się potężny łeb czarnego żmija. To on zmusił pierwsze sanie niemal do zatrzymania się, teraz zostały one z tyłu, a ich pasażerowie miotali się w miejscu, starając zmusić psy ciągnące do dalszej jazdy.

- Cholera. Nie zdążymy zawrócić. Jedziemy dalej, na prosty teren, tam zrobimy koło. - maszer przeklął jeszcze kilka razy pod nosem, ale nawet nie próbował zawrócić psów. Widział w jakim stanie znajduje się jego wózek. Czarnowłosy wyciągnął dłoń w stronę Nemezisa pośpieszając go do wspięcia się na sanie swoim morderczym spojrzeniem.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.09.15 15:16  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
- Dokładnie. Przecież widok wypływającego mózgu to najlepsze co można zobaczyć - oznajmił z wielkim zachwytem, patrząc się przed siebie. Zresztą Szczur uwielbiał takie wyprawy. Mógł se postrzelać, powalczyć, jedyny minus to praca w grupie. Chłopak lepiej radził sobie sam niż z całą bandą osób, które mogą mu przeszkadzać. Jeszcze wyjdą przez przypadek przed jego cel, a on nie będzie się wahał by oddać strzał.
Atmosfera się zmieniła, nastała cisza. Nawet Nem to wyczuł. Zacisnął ręce na broni, która spoczywała na jego kolanach. Zerknął na próbę zapalenia papierosa, która była nieskuteczna. Coś tu było nie ta, jednak nie wiedział co. Zaczął się czujnie rozglądać, gdy prędkość została zwiększona. Co tu się do cholery dzieje? Zabawa się zaczyna? Nemezis poczuł nagły przypływ adrenaliny, która zaczęła krążyć w jego ciele niczym dawka dopalaczy. Nawet nie wsłuchał się w słowa czarnowłosego, miał je gdzieś. Wolał być czujny i gotowy do strzału. już nie siedział, a kucał tak by ułożyć snajperkę na plecach. Miał swój sposób, by nie przeszkadzało w tym skrzydło.
Naglę spadły na niego bagaże i w tym samym momencie zaczął przeklinać pod nosem. Zapewne wszystko przez te cholerne sanie, które był na przodzie. Myślał, że wyleci, ale na szczęście zdążył złapać się lin. Spojrzał na swoje nogi, które sunęły po ziemi. Zerknął w górę na czarnowłosego, który wyciągnął ku niemu dłoń. Złapał ją i z pomocą faceta wciągnął się na sanie. Nie było łatwo, ale jakoś się udało. Chłopak szybko wzrokiem poszukał swoich psów, na szczęście biegły cały czas obok sań. Westchnął z ulgą, po czym zaczął się śmiać.
- Rzeczywiście zabawa się zaczyna - oznajmił, zerkając na mężczyznę, z obłędem w oczach. CZAS NA MORDOWANIE! Zachwycony szczur złapał za swoich cud świata (czyt. snajperkę), po czym zerknął na głowę żmija. A więc to cholerstwo im przeszkadza. Nie był zbytnio pewny czy da rade strzelić z miotających się sań. Niebyła to zbytnio stabilna pozycja. Położył plecak przed sobą i na nim się ułożył. Pilnował cały czas by wąż nie zaatakował pasażerów. Jeśli zbliżał do nich swój ohydny łeb, strzelał. Teraz całe jego skupienie przeniosło się na swój cel. Nic go nie rozpraszało, jak zawodowiec. Jak na razie pilnował by rękawiczki nie spadły z jego dłoni. Nie chciał niczego zamrozić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.09.15 9:42  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Nawet po wspięciu się na sanie, miał problemy z ułożeniem się na nowo w poprzedniej pozycji. Przede wszystkim skóra na jego nogach była zdarta, od kostek do kolan, rany były płytkie, ale za to bardzo bolesne, delikatnie krwawiły przez nadszarpane spodnie. O dziwo, ubiór nie ucierpiał aż tak mocno, jak można się by tego spodziewać.
Pozostała dwójka mężczyzn nie reagowała na jego szukanie pozycji do strzału, oni również mogli by w każdym momencie popisać się swoimi umiejętnościami, lecz żaden ostatecznie tego nie zrobił. Sanie sunęły do przodu dosyć płynnie, cała trójka mogła zobaczyć, że wkrótce także wóz pozostawiony z tyłu ruszył powoli, kiedy w końcu udało im się opanować psy. Żmij nie był agresywny, ale pojawił się tak nagle, zapewne zaniepokojony hałasami, że wystarczył całą eskapadę. Nie atakował, wysunął jedynie głowę zza samotnych głazów i smakował powietrze wysuwając język. Spojrzenie jego wielkich oczu przeszywało niemal na wylot, ale na tym się skończyło. Można by rzecz, że mieli szczęście w nieszczęściu. Bestia pozostała już w tyle, a wszystko wróciło do normy. Skończyło się jedynie na dezorganizacji jazdy i kilku otarciach.
Nemezis czuł piekący ból, ale wszystkie medyczne rzeczy schowane były daleko w kupie bagaży związanych linami. Mógł jedynie zająć się sobą, gdyby posiadał coś w podręcznym bagażu.
Czarnowłosy mężczyzna cały cały czas oglądał się za siebie, musiał być pewny, że są już bezpieczni.
Jazda trwała nadal.


Nemezis: otarcia na łydkach, lekko krwawią, małe problemy z poruszaniem się.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.09.15 20:23  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Cholera.
Chłopak spojrzał na swoje nogi, po czym wzrok przeniósł na węża. Nie atakował, widocznie chciał tylko sprawdzić co to za hałasy. Dalej był czujny, obserwując otoczenie i wyciszając towarzyszy. Nie chciał się nimi przejmować. Gdy będzie im poświęcać sporą uwagę, zapewne zginie jako pierwszy starając się ich ratować. Dlatego z nikim nie wolał się wiązać. Podróż zaczęła Iść w normalnym, spokojnym kierunku, Szczur mógł odetchnąć. Ułożył się wygodnie, tak by nie sprawiać sobie większego bólu. Snajperkę ułożył wygodnie obok, cały czas jej pilnując. Nie chciał by ktoś mu ją zwinął sprzed nosa. Zerknął na Gordona, który grzecznie podążał obok sań. Zobaczymy jak to potoczy się dalej. Obserwował okolice, starając zapamiętać z tej drogi jak najwięcej. Może mu się to przydać. Siedział w ciszy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 26.09.15 18:59  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Czarnowłosy facet rzucił pobieżne spojrzenie na nogi Nemezisa. Nie skomentował tego, chociaż był wyraźnie zdziwiony jego brakiem reakcji.
Kolejne incydenty były mało ważne. Ich podróż była przecież od początku planowana i każdy wiedział, że przyjdzie im poruszać się po mało przyjaznym terenie. Trafili też na stado jakichś drapieżnych ptaków, które zaczęły nad nimi krążyć, a potem kilka z nich zaatakowało psy zaprzęgowe. Kilka strzałów je odgoniło, ale skoro nawet takie stworzenia nie czekały na lepszą okazję, tylko atakowały od razu znaczyło tylko tyle, że otoczenie było co raz mniej przyjazne.
Jakby tego było mało, pogoda raptownie się zmieniła i zrobiło się okropnie zimno. Wiatr spowodowany jazdą i tak już sprawiał, że niektórzy trzęśli się siedząc cały czas w jednym miejscu, ale gdy zaczął padać zimny deszcz, tu i ówdzie pojawiły się oznaki niezadowolenia w postaci jęków i narzekania.

- Musimy znaleźć sobie schronienie. Psy nie mogą ciągnąć w takich warunkach. - Poinformował ich maszer, który porozumiewał się z przewodnikiem wyprawy poprzez znaki dłońmi.

Minęło jeszcze około pół godziny zanim faktycznie zaczęli zwalniać. Wjechali między góry i drzewa. Wybierali utarte już szlaki, lecz mimo wszystko wozy co raz częściej hamowały raptownie, gdy jakieś koło wpadało w błotnistą dziurę. Nie było  cale późno, a jednak mrok opanował okolicę. Powoli pojawiała się mgła. Musieli się zatrzymać.
Na miejsce wybrali zakole rzeki z podmytymi skałami na jednym z brzegów. Skarpy były na tyle szerokie i głębokie, że bez problemu cała dziewiątka zmieściła się pod spodem, do tego wozy, psy i prowiant. Zaryzykowali odpalenie ogniska.
Niektórzy rozebrali się, by wysuszyć rzeczy. Przesiadywanie w mokrych ciuchach mogło się różnie skończyć, ale latanie na pół nago także nie wróżyło najlepiej. Coś jednak wypadało zadecydować.
Każdy miał chwilę odpoczynku. Wszyscy zgromadzili się wokół źródła ciepła i omawiali to, co było już za nimi.
Nem także miał nieco czasu dla siebie, mógł się czymś zająć, nie musiał robić nic. To był jego wybór.

Godzina minęła, las stał się jeszcze ciemniejszy, chociaż nie była to nadal pora nocna. Był to czas spokoju i odpoczynku lecz nagle coś wyrwało wszystkich z zamyślenia. Szelest. Nie byle jaki, nie tako wywołany przez ptaki czy wiatr. Trzask łamanej gałęzi i głośne odgłosy sapania. Wszyscy zwrócili się w stronę źródła odgłosu. Niektórzy chwycili w dłoń pistolety. Psy podniosły się i powarkiwały.

___________

Nemezis: otarcia na łydkach, lekko krwawią, małe problemy z poruszaniem się.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.10.15 21:33  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Siedział cały czas na czterech literach, wpatrując się w rany na nogach. Trochę piekły, ale nie mógł sobie pozwolić na ból. Patrzył na nie, jakby wzrokiem chciał to zaleczyć. NOWE SPODNIE! Ściągnięte z jakiegoś trupa, ALE NOWE! Westchnął, rozglądając się przy tym. Przyglądał się dość interesującym terenom, zachwycając się tym pięknem. Inni chyba czuli do tego obrzydzenie, a mu się tu podobało. Ptaki też były ładne! Może i krążyły wokół nich, ale robiły to z gracją i chyba były głodne, jedyny minus to pogoda. Cholernie zimno, a na sobie miał tylko bluzę. Skulił z trudem nogi, po czym zaczął się trząść. Miał tylko nadzieje, że nie dopadnie go atak astmy, bo będzie przypał. Poprawił rękawice, spoglądając na swoją snajperkę. Uwielbiał ją, była cicha i celna. Nie była też zbytnio ciężka, dzięki czemu mógł się spokojnie gdzieś skradać. Schronienie, gdzie tu może być spokojne miejsce? Nemezis sam był zaciekawiony, czy takie da się znaleźć. Przecież dzikie zwierzęta nie lubią opuszczać swoich mieszkań.
Pół godziny i już robiło się ciemno. Obserwował czubki drzew, jakby skakały tam małe demonki w różowych ciuchach. No i miejsce znalezione. Zgramolił się z wozu, w czym pomógł mu Gordon. Psiak zawsze dotrzymywał mu towarzystwa. Z uśmiechem patrzył na ognisko, gdy zakładał snajperkę na plecy psiaka. Dokładnie ją zabezpieczył. Kundel nauczył się chodzić z bronią, tak by jej się nic nie stało. Ułożył się gdzieś niedaleko wozu, a Nemezis mógł podejść do ognika i usiąść, tak by mu nie było zimno, a ciuchy mniej więcej wyschły. Siedział sam, nie lubił rozmawiać, a ostatnio dopadała go jeszcze większa fobia społeczna. Zakaszlał kilka razy, po czym podniósł cztery litery i podszedł do swojego plecaka. Wyciągnął z niego wodę, zrobił kilka łyków i wrócił do ogniska. Przysłuchiwał się niektórym rozmowom, co nie było takie trudne. Przypomniał sobie, że w torbie ma zapasowe ciuchy. Uśmiechnął się na tę myśl i znów polazł do plecaka. Z trudem, bo nogi wciąż bolały. Wyciągnął czarną bluzę, spodnie w moro. Przebrał się, po czym spojrzał na glany. Zawsze chodził boso, ale teraz nie ma zbytnio przyjaznej gleby. Tylko, że one są ciężkie, a nogi są poranione. Przygryzł wargę i z westchnięciem założył buty. Nie chciał stracić stopy. Założył też pas z kaburą, do której włożył pistolet. Spojrzał na śpiącego Gordona i powrócił na wcześniejsze miejsce Dalej trząsł się z zimna i czasami miał napady kaszlu, ale tak to było okej.
Siedział przy ognisku i patrzył się na swoje rękawiczki, gdy naglę usłyszał jakiś szelest. Widział jak naglę nastała aura niepokoju, wszyscy mieli podniesione głowy i dłonie na broni. Sam wymordowany gwizdnął w stronę psa, który natychmiast do niego przybiegł. Szczur ściągnął mu snajperkę z pleców, by trzymać ją mocno w dłoniach i mierzyć w stronę hałasu. Nie wiedział co to, a nie chciał dać się zaskoczyć. Psiak stał napięty i gotowy do ataku.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.10.15 10:29  •  Mechaniczne serca [Nemezis] Empty Re: Mechaniczne serca [Nemezis]
Nałożenie odpowiedniego obuwia na pewno było jednym z lepszych pomysłów. Warto pamiętać, że to właśnie przez stopy, dłonie i głowę człowiek traci najwięcej ciepła, a wieczór tutaj, nie był zbyt ciepły. Z tego też powodu ogrzewanie się w gronie innych osób, było logicznym rozwiązaniem, Nem jednak postanowił z tego nie skorzystać. Z tego też powodu, jego ciało nawiedziły delikatne drgawki, niewątpliwie krwawiąca rana także się ku temu przyczyniła, upust krwi był bardzo niewskazany podczas jakiejkolwiek misji.
Trzeba jednak wrócić, do obecnej sytuacji. Poza ratlerkiem była tu jeszcze ósemka mężczyzn oraz po trzy pełne wozy psów, każdy ciągnięty przez piątkę, a więc całkiem spora sfora. Do tego także czworonogi samego wymordowanego. Cała grupa czekała w gotowości na rozwinięcie się sytuacji. Nikt się nie odzywał, jedynie para z ust świadczyła o tym, że wszyscy nadal oddychali.
-
Ręce do góry! Rzućcie broń! - Potężny ryk rozdarł wszechobecną ciszę i napięcie. Dochodził w odległości może kilku metrów, jednak dochodził zza ich pleców, trochę jakby z góry. Następnie zza krzaków wyszła grupa dziesięciu uzbrojonych ludzi, kobiet i mężczyzn o rozbudowanej muskulaturze, każdy uzbrojony był w broń palną, a także kilka indywidualnych broni, jak noże, czy krótkie miecze.
Nem, tak samo jak i reszta grupy, zostali otoczeni. W pierwszej chwili nikt nie wiedział, co ma robić. Szybko jednak, gdzieś kilka metrów dalej rozległ się brzdęk rzucanej broni. To czarnowłosy mężczyzna, który jechał na tych samych saniach wykonał rozkaz napastników.
- No dalej... - mruknął pod nosem do reszty towarzystwa. - Nie mam zamiaru tracić za was życia.
Reszta patrzyła na siebie nawzajem, zastanawiając się jak ma postąpić. Poddać się dostrzegając liczebną przewagę, czy może jednak spróbować podjąć jakieś działania? Decyzja Nemezisa także była tutaj bardzo ważna, od jego zachowania mogło zależeć, co postąpią pozostali.


_______

Nemezis: otarcia na łydkach, lekko krwawią, małe problemy z poruszaniem się.
                                         
Yū ✿
Przywódczyni
Yū ✿
Przywódczyni
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: Off :: Archiwum misji

Strona 1 z 2 1, 2  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach