Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next

Go down

Pisanie 19.04.14 21:55  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Spojrzenie brązowych, nieco wyblakłych oczu wbite były w bukiecik kwiatów, zdobiących stolik, by zaraz pochylić się do przodu, by oprzeć się na łokciach, wzrokiem zaś powędrował w stronę kelnerek, krzątających się za ladą. Jednak jego uwagę zaraz odwróciło coś innego. A właściwie to ktoś.
-Nie wyglądasz mi na kelnerkę. - wychrypiał, lekko rozbawionym tonem, przyglądając się starszemu od siebie mężczyźnie. Albo lekarz, albo przebieraniec. Ale tak czy inaczej, kto normalny spaceruje w lekarskim płaszczyku po ulicy, jak gdyby nigdy nic? Pobrudzi się w najlepszym przypadku. -Więc jaką inną pomoc możesz oferować? W tym miejscu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.14 21:23  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
„O 21 w Malinowym Chruśniaku”. Żadnego „proszę”, „błagam”, „wasza ekscelencjo” czy nadmiaru innych, nikomu niepotrzebnych zwrotów, od których stroniła ta niewielka istotka, idąca teraz środkiem chodnika. W dzień było dla niej zbyt gorąco, ale pod wieczór robiło się przyjemnie, więc uznała, że taka godzina spotkania bardziej podpasuje nie tylko jej, ale również osobie, z którą miała się spotkać.
Zabawne, że wybrała akurat to miejsce. Nie była to ekskluzywna restauracja, w której Raina wydałaby całą swoją wypłatę a i daleko budynkowi było do kawiarni, po której tłoczyłyby się kelnerki w ślicznych, zadbanych strojach, odpowiednio krótkich, aby cieszyć oko i długich, by nie przesadzić. Alvaro weszła do środka i niemalże z automatu zmrużyła intensywnie niebieskie ślepia, rażona zbyt mdłym według niej różem. Może i była typową przedstawicielką płci pięknej, zachowywała się jak kobieta i odczuwała wszystko jak na nią przystało, ale były pewne stereotypy, które łamała na pół przy każdej możliwej okazji. Dlaczego więc, do cholery, wybrała to miejsce? Dziewczyna usiadła przy jednym ze stolików, przygniatając szczupłym tyłkiem uśmiechniętą jeżynę i zamówiła byle jaki koktajl z zakręconą słomką. Otóż, wybrała je, by było zabawnie. Już tylko czekała, aż naprzeciwko niej usiądzie to monstrum z ryjem przejechanym przez kosiarkę. Z tymi gniewnymi oczami, bystrym spojrzeniem, o niewysłowienie wysokiej pozycji.
A może wcale się nie zjawi? Z tym pytaniem oparła nadgarstki o blat drewnianego stolika i objęła przyniesiony kufel z koktajlem. Zimno jakie ogarnęło jej dłonie wydawało jej się wręcz nienaturalne, ale rozmyślanie o Garrecie było jeszcze gorsze.
Raz się żyje, czyż nie? Chwyciła słomkę w dwa palce ― wskazujący i kciuk ― i zaczęła mieszać gęstą substancję, aby zabić choć odrobinę wlekących się niemiłosiernie jednostek czasu. Jak zawsze przybyła za szybko. Do spotkania miało dojść dopiero za dobre pół godziny, a i niewykluczone, że Garret „mów mi władco” Hayden się nieco spóźni.
Oby jednak nie za bardzo, mruknęła zamawiając drugi koktajl owocowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.14 10:38  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
On? Spóźnić się? Czy raczej – spóźnić się z własnej woli? Nigdy. Jeżeli to robił, oznaczało to, że albo był zbyt zajęty obowiązkami, albo był w trakcie pochłaniających czas przemyśleć, co olać jako pierwsze. Trzeba przyznać, że dość często zachowywał się, jak rozleniwiony nastolatek, który uważał, że każda praca może poczekać na ostatnią chwilę, a w ostatniej chwili można poprosić przyjaciela o pomoc lub – jak to w jego przypadku – jakiegoś przydupasa, który koniec końców i tak nie miałby zbyt wielkiego wyjścia. Rzecz jasna taka postawa obejmowała także czasowy przypływ niechęci do spotykania się ze znajomymi i właśnie dzisiaj zderzył się z tym uczuciem, gdy usłyszał o miejscu spotkania. Nie, nie chodziło tu o to, że je znał. Bynajmniej. Szkopuł tkwił w tym, że nie miał pojęcia, o jakim lokalu mówiła rudowłosa, co z góry skreślało jego miejsce na liście ekskluzywnych restauracji, w których ceny zwykle zawierały ponadprogramowe zera. W dodatku – z czym nie można było się nie zgodzić – sama nazwa kawiarni była mało chwytliwa. Malinowy Chruśniak – powtórzył z kpiną, gdy proponowała mu miejsce spotkania. Miał spodziewać się małej knajpki w malinowych krzewach?
Jakież to było zdziwienie, gdy wreszcie pojawił się w drzwiach lokalu.
To nieważne, że spóźnił się o pięć – góra siedem – minut, z których nie zamierzał się tłumaczyć. Już na wstępie rozejrzał się po wyjątkowo mało gustownym wnętrzu, ale pomimo tych wszystkich uprzedzeń, jego twarz nie wykrzywiła się w grymasie zdegustowania, ale tylko dlatego, że zwalczył w sobie ten odruch. Garrett nieskromnie musiał przyznać, że wyjątkowo poczuł się jakby odstawał na tle całej tej tandety. Nic dziwnego, skoro dla niego istniały miejsca, które przeznaczone były dla szarych mieszkańców miasta, a także te, które przeznaczone były dla wyżej postawionych. To zaliczało się do tej pierwszej grupy. Hayden jednak nie przyszedł tutaj, by podziwiać krytykować wnętrze. Powód jego przybycia siedział już przy jednym ze stolików i – być może już nie tak cierpliwie – czekał na niego, dlatego właśnie powitawszy sprzedawczynię, skierował się ku Rainie i na początku, zamiast przyjrzeć się jej twarzy, zmierzył ją nieco oceniającym wzrokiem, jakby to jej całokształt miał zdradzić mu powód tego nietypowego wyboru.
Rozumiem, że zawzięcie oszczędzasz. ― Wiedział, że nie musi mówić głośno, ale w takich chwilach kobieta powinna cieszyć się, że nie było jej dane słyszeć tonu głosu. W tym wypadku zabrakło w nim zrozumienia, które zostało całkowicie pożarte przez cynizm. ― Wystarczyło poprosić i ― tu pstryknął palcami ― być może dostałabyś podwyżkę, a dziś zjedlibyśmy kolację w ciekawszym miejscu. ― Fakt faktem – niebieskooka dobrze robiła, nie prosząc go o nic, skoro nigdy nie wiadomo było, co jeszcze mógłby sobie ubzdurać. Już teraz wystarczyło, że na jego twarzy pojawił się uśmiech, któremu towarzyszył ten skurwysyński błysk w oku.
Odsunąwszy od stolika krzesło naprzeciwko niej, zajął miejsce, opierając przedramiona na blacie. Widać było, że zrobił to z lekkim ociąganiem.
To o co chodzi?
Gdy tylko kelnerka zaczęła zmierzać w stronę ich stolika, zatrzymał ją gestem ręki, niemo informując, że na razie niczego nie potrzebuje. Być może miał nie potrzebować w ogóle.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.14 23:00  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Gdy Garrett zdążył się już zadomowić, Alvaro kończyła właśnie siódmy koktajl. Po stole nie walały się zresztą tylko kufelki po tym gęstym, słodkim bądź co bądź napoju. Szczególnie po stronie dyktatora znaleźć można było wszelakie oznaki jej niecierpliwości ― dwie szklanki po wodzie, trzy nałożone na siebie talerze ― prawdopodobnie po jakichś okropnie przecukrzonych ciastkach ― i parę złożonych z chusteczek łabędzi. Dziewczyna obejmując ustami fikuśną, poskręcaną, kolorową słomkę, siorbała w milczeniu napój, przyglądając się spod rudej grzywki przybyłemu. Specjalnie usiadła tak, aby móc spoglądać na drzwi wejściowe. Komu jak komu, ale jemu nie miała zamiaru dać się zaskoczyć. Na wzmiankę o oszczędzaniu wzruszyła tylko obojętnie barkami, spuszczając wzrok wprost do zawartości kufla.
Oszczędzała? Cóż. Niekoniecznie. Z którejkolwiek strony by na to nie spojrzeć ― Raina skutecznie różniła się od innych członków S.SPEC. Chodziła na zakupy do zwykłych sklepów, jadała w zwykłych barach, spotykała się ze zwykłymi znajomymi. W jej życiu jedynym niebezpiecznym momentem nie było wcale przejście przez ciemną ulicę do domu czy przesiadywanie po godzinach wśród jęków więzienia. Traktowała to całkowicie jako coś pospolitego, wręcz naturalnego. Prawdziwe ryzyko, jakie spotykała na swojej drodze, właśnie stało obok niej. I nie siadało... Co jest? Nie lubił uśmiechniętych truskawczek?
Uniosła na niego niebieskie oczy.
Rozległo się cichutkie siorbanie, wnoszące do sądu pozew o koniec porcji. Dziewczyna odetchnęła głęboko, wreszcie odrywając usta od słomki i odchylając się do tyłu, by oprzeć plecy o krzesło. Nie spuszczała już wzroku z rozmówcy, co chwila spoglądając to na jego usta, to ponownie wgłębiając się w jego spojrzenie. Lubiła kolor jego oczu. Był nietypowy i to ją intrygowało. Zresztą ― wcale nie zamierzała się z tym kryć. Wszystko wypisane miała na twarzy, nawet na ustach, które wygięły się w ironicznym uśmieszku.
Coś ci się nie podoba w tej uroczej scenerii, wasza wysokość? ― Uniosła wymownie brew, wpychając w ostatnie słowo wszystkie pokłady drwiny, jakie tylko głucha osoba posiadać mogła. ― Dlaczego jesteś taki niecierpliwy? Ja nie gryzę, tak jak twoje niewychowane psiaki ― na te słowa kiwnęła ledwo widocznie brodą, na wypadek gdyby Garrett nie zrozumiał o co dokładnie jej chodzi. Naturalnie nic nie uszło jej uwadze. Czujny wzrok wyłapał biel bandaża wyglądającego spod rękawa gustownego stroju. Niestety: faktycznie diametralnie się od siebie różnili w tej chwili. On zdawał się być idealnym, wysoko postawionym perfekcjonistą (tak, brzmi to dziwnie, ale...) A ona?
Chciałam cię tylko poinformować o pewnym, ekhm, nieprzyjemnym incydencie jaki miał miejsce jakiś czas temu w więzieniu. Swoją drogą, nie uważasz, że ostatnio ruch jest zdecydowanie mniejszy? Nie potrzebuję tylu strażników, tak swoją drogą. Pałętają się tylko pod nogami, a nic nie robią ― burknęła cicho, pochylając się nieco nad stołem, o który oparła ręce. ― Tak naprawdę chciałam cię wyrwać z tego okropnego burdelu, w jakim na co dzień się obracasz ― dodała ni stąd, ni zowąd. Jej spojrzenie stało się jakby ostrzejsze, gdy unosiła dłoń i opierała o niej lekko zarumieniony policzek. ― Nie sądziłam jednak, że wyszedłbyś ze swojej nory gdziekolwiek i z kimkolwiek bez konkretnego powodu, dlatego przy okazji uznałam, że zdam ci krótki raport. Chcesz posłuchać? W końcu jesteś królem, powinieneś wiedzieć o wszystkim, co dzieje się wkoło.
A wygląda jakby chciał?
Alvaro zmrużyła ślepia.
Rozmawianie na takie tematy było jak najbardziej nieodpowiednie z jej strony, chociażby dlatego, że ktoś mógłby... oh, sporo możliwości. Samo ujrzenie tej dwójki w jakiejś przesłodzonej kawiarence ― co pomyśli pospolity dziennikarz? Cóż, no właśnie. Już naprawdę nie wspominając o innych zagrożeniach, które mogłyby zaszkodzić Garrettowi. Szpiedzy albo te wszystkie pierdoły spoza M3. Kto wie czy jakiś nie siedzi w kącie, z asem w rękawie, jakim byłby chociażby doskonały słuch?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.14 12:24  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Garrett za to potrafił odstawić na bok oryginalność kosztem luksusów. Nie musiał wyróżniać się na tle innych członków S.SPEC, który w większości woleli być o poprzeczkę wyżej i ostentacyjnie się z tym obnosić. Poza tym mechanizm świata tylko napędzał potrzebę wydania większej ilości pieniędzy, gdy tylko można było sobie na to pozwolić. Raczej nie było mu szkoda czegoś, co w zasadzie dostawał na tacy pod nos. Być może nie kręcił nosem jak rasowy księżulek i nie rozpoczynał litanii na temat tego, co można byłoby zmienić w danym miejscu, żeby to jemu było lepiej, ale nieco zatracił się w majątki, zapominając, że gdyby nie odniesiony sukces, w tej chwili mógłby n czyjeś zlecenie modelować jakieś zwłoki. Teraz już najważniejsze było to, że nie zapowiadało się, by jeszcze kiedykolwiek miał się tym zajmować. Był dyktatorem – komu o władze absolutnej woda sodowa nie uderzyłaby do głowy?
„...wasza wysokość?”
Jak zawsze złośliwa. Ale i srebrnowłosy nie dał się zaskoczyć, a jego twarz przybrała nieco pobłażliwego wyrazu. Usta z kolei wykrzywiły się w tradycyjnym uśmiechu, który tylko poświadczył, że mogła próbować dalej. Złe zagranie. Mimo tego, raz jeszcze rozejrzał się po wnętrzu lokalu, jakby rzeczywiście zbierał się w sobie, by udzielić jej jakiejkolwiek odpowiedzi.
Pewnie jako kobieta byłby zachwycony. Tymczasem uważam, że ktoś miał wyjątkowo niesmaczny gust. I... ― przerwał na chwilę, by podążyć spojrzeniem w kierunku bandaża na swoim przedramieniu, którym poruszył, jakby umyślnie chciał pozwolić rudowłosej na obejrzenie rannej kończyny pod trochę innym kątem. Choć uśmiech spełzł z jego ust, na jego twarz wtargnęło znużenie. Wypadki przy pracy zdarzały się wyjątkowo często, gdy w grę wchodzili wymordowani, toteż nowa rana nie była dla niego niczym nowym. W końcu jako wojskowy miał z tym do czynienia niemalże na co dzień. ― Już niedługo ― odparł, nie zamierzając tłumaczyć, o co mu chodziło. Wydawało mu się to oczywiste, a i – jak to on – był pewny, że dopnie swego. Skoro zrobił to już tyle razy, mógł zrobić to jeszcze raz. Aż do momentu, w którym nie uznałby, że posłuszny psiak to martwy psiak, choć wychodził z założenia, że każdego dało się odpowiednio ustawić, prędzej czy później.
Westchnął ciężko, ponownie unosząc na nią wzrok, gdy wreszcie nawiązała do spraw służbowych. No tak – po co innego mieliby się tu spotkać? W końcu to takie oczywiste, by ględzić o pracy poza nią, gdy z wszelkimi prośbami i obiekcjami można było zgłosić się do jego gabinetu.
Co takiego wydarzyło się, z czym sobie nie poradziłaś? ― odparł kąśliwie, a kąciki jego ust uniosły się lekko w równie złośliwym grymasie. Po Haydenie nie można było spodziewać się niczego innego, gdy sprawy nie przebiegały po jego myśli. ― Trzeba was wszystkich prowadzić za rączkę? Wyślij ich na urlop albo do głównodowodzącego. Niech przysłużą się wojsku albo zaczną rozglądać się po mieście w poszukiwaniu zagrożenia. Ostatnimi czasy robactwo się pleni, a nawet stołuje w ludzkich barach. Co za tupet ― ostatnie dwa zdania wypowiedział właściwie bezgłośnie, zdając sobie sprawę z tego, że w obecności Rainy nie musiał nawet nadwyrężać strun głosowych. ― Gdy będą potrzebni, wrócą z powrotem. ― Wywód zakończył lekceważącym machnięciem ręki, bagatelizując powstały problem. Oczywiście zdawał sobie sprawę z tego, że drugim z nich był brak więźniów, bo wojsko najwidoczniej nie miało niczego do roboty poza chlaniem w barach i udawaniem, że nie zauważyło tego Łowcy przebiegającego obok.
„Tak naprawdę chciałam cię wyrwać z tego okropnego burdelu...”
Uroczo.
Och, to zmienia postać rzeczy. Martwisz się o mnie? ― rzucił, a jego uśmiech mimowolnie poszerzył się, choć wciąż nie był obrazem niczego dobrego. Słyszał to, co chciał słyszeć. Jak na zawołanie oparł policzek o rękę, jakby tym samym stał się jej odbiciem lustrzanym i czekał za więcej. ― I skąd ten pomysł? Może w tym wypadku bezpośredniość byłaby dobrym rozwiązaniem? ― Wzruszył barkami. ― „Garrett, umówisz się ze mną?” ― Uniósł wzrok w zastanowieniu, by w momencie opuścić go wraz z nową ideą. ― Choć faktycznie kobiecie nie wypada. Ale wątpię, że twój chłopak będzie chciał rozmawiać z tobą o służbowych sprawach, gdy już go gdzieś wyciągniesz. ― Wypuścił powietrze ustami w wyrazie rezygnacji, po czym niedbale machną wolną ręką. ― Raport.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.02.15 16:07  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Jeszcze się pytał?
Przyklejona do szyby Nemesis miała ochotę ją wybić, byle dostać się do środka.
Całe szczęście, głos mężczyzny nieco ją ściągnął na ziemię.
Odkleiła się w końcu od witryny i przeszła w miarę normalnie (no okej, podskakując nieustannie to na jednej, to na drugiej  nodze) do drzwi, otwierając je na oścież.
- Dzień dobryyy~! - przywitała się głośno na cały lokal, uśmiechając przy tym niezwykle uroczo. Przeskoczyła do lady, stając grzecznie w kolejce, by pooglądać wszystkie rzeczy, które oferowali w kawiarence.
Raz po raz otwierała buzię ze zdumieniem, gdy patrzyła na te wszystkie cudowne wyroby, wyraźnie nie mogąc się zdecydować.
O rany, zaraz jej pocieknie ślina z ust, jak nic.
- Tyle kolorów, tyle ciastek, chcę je wszystkie... wszystkie! - ach, jej oczy emanowały takim... nieobecnym wręcz zachwytem.
Jak nic była już we własnym świecie i raz po raz wracała ku niemu tylko dzięki tym wszystkim cudownościom radującym ją na wszelkie sposoby.
- Malinowe i czekoladowo-bananowe. Chcę te dwa, Ann-chan~! - uśmiechnęła się szeroko z wyraźnym zachwytem do mężczyzny, zaraz biegnąc w podskokach do jednej z ławek.
I zobaczyła poduszkę w kształcie truskawki.
- Ojej, jakie one są śliczne i słodkie! - była zachwycona. Skakała dookoła ławki, a zaraz padła na ziemię i przeturlała się pod nią, by sprawdzić czy od spodu też jest coś fajnego.
Cóż, nie było.
Szkoda.
Wyturlała się więc i usiadła na ławce, machając w powietrzu nogami z wyraźnie niecierpliwą miną.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.02.15 16:17  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Nie zwracając uwagi na zachowanie dziewczynki spokojnie podszedł za nią do kolejki. Minę miał jak zwykle - jakby chciał ich wszystkich wymordować.
"Chce je wszystkie..."
- Wszystkich Ci nie kupię...
"Malinowe i czekoladowo-bananowe. W sumie... Czemu nie?"
- W porządku... - zaczął ale zanim zdążył dokończyć ona już odbiegła w stronę ławek.
"Ciekawe czy wezmą ją za na prawdę słodkie dziecko czy za idiotkę. Z resztą nie ważne. Kupię co obiecałem, zjem z nią i się zmywam. Zaczyna mnie irytować, że zwraca uwagę wszystkich ludzi w okolicy na siebie..."
Kolejka szybko posuwała się do przodu, gdy już nadeszła kolej Ann'a ten wyrecytował spoglądając kątem oka na Nemesis.
- Malinowe i czekoladowo-bananowe, o Te - powiedział wskazując ręką - dwa razy, proszę.
Miła, młoda dziewczyna uśmiechająca się do Ann'a nałożyła wskazane łakocie i podała mu na dwóch talerzach. Ten zapłacił, odwdzięczył uśmiech (choć z trudem) i poszedł do Nemesis. Postawił posiłek przed jej nosem i usiadł na przeciwko.
- Smacznego, Nemesis.
"Zjem szybko i się zmywam"
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.02.15 9:51  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Coś tam sobie do niej gadał w tej kolejce, ale niespecjalnie go słuchała.
Bo kto by kogoś słuchał, mając przed sobą wizję pięknych, wspaniałych ciastek. Chciałaby je już, teraz.
JUŻ, TERAZ~!
Ale musiała czekać. Będzie cierpliwa, tak.
Machała sobie wesoło nogami na krześle, postukując palcami o stół.
Wytrzymała minutę.
Po niej zerwała się z krzesła i obiegła stolik dookoła, usiadła z powrotem. Znowu wstała, podeszła do jednej z siedzących tu staruszek i usiadła obok niej z wesołym uśmiechem.
Nim tamta zaczęła jednak rozmowę, Nemesis ponownie się zmyła i tym razem usiadła na swoim miejscu, wpatrując się błyszczącym wzrokiem w Annofide'a.
Och, och, och niósł ciastka!
- Weeei~! - gdy tylko jedzenie pojawiło się przez jej nosem, przysunęła je jeszcze bliżej siebie z wyraźnym zadowoleniem.
- Jakie sobie wziąłeś, Ann-chan? - zapytała patrząc na jego talerz. Wziął to samo. A to kopia!
Wbiła widelec w jego ciasto i zabrała kawałek śmiejąc się przy tym jak dziecko samego Szatana.
- Mwahahaha~! - ta groźba, ten styl!
I rozanielona mina.
Takie dobre!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.02.15 14:29  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
- Wziąłem te same... - spoglądnął na nią a ona ukradła mu kawałek jego ciastka. Uśmiechnął się tylko wesoło, powtórzył "Smacznego" w duchu i zaczął jeść.
- Hej Nemesis a tak właściwie. Czym się zajmujesz? - rozglądał się tym samym wzrokiem po całym lokalu. Jakby wybierał następną ofiarę. Spojrzał na nią, zobaczył jak zajada ciastka wyraźnie ucieszona. Uśmiechnął się. "Przez te wszystkie lata na tym padole łez... Tak rzadko widzę dlaczego ich ukochałeś, Panie." Nagle telefon zabrzęczał mu w kieszeni, wyciągnął go. "Szef. Nie mam teraz ochoty"
Rozłączył go i wyciszył telefon, ponownie zabierając się za jedzenie.
"Jest jeden plus modelingu. Mogę być kapryśną gwiazdką i nikt mnie za to nie kara, bo ludzie lubią mnie na zdjęciach. Ehh, ciekawe dlaczego."
Spoglądnął na swoje zniekształcone odbicie w czystej części talerza. "Jestem jednym z nich. I to nawet całkiem dobrze wyglądającym. Może czas znaleźć sobie towarzystwo?"
Spoglądnął na Nemesis.
"Ale nie takie."
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.03.15 1:09  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Mogłaby mu ukraść oba.
Tak to byłby dobry pomysł.
Przez chwilę nawet zastanawiała się czy nie powinna tego zrobić, ale wytrącił ją z równowagi pytaniem o pracę.
Zamiast wbić widelec w jego kawałek, zaatakowała swój. Wzięła spory kawał i wepchnęła go do ust niespecjalnie się przejmując czy takie zachowanie przystoi, czy też nie.
- Pracuję dla S.SPEC. Dla wojska. - powiedziała wesoło, choć słowa mogły być nieco zniekształcone. Jedzenie z pełną buzią zawsze kończyło się na różne sposoby, całokształt powinien jednak zrozumieć.
Przełknęła ciasto i uśmiechnęła się szeroko.
- Oddział specjalny.
Zatańczyła widelcem na brzegu talerza, by zaraz wbić go w ciasto, które ponownie zaczęła pochłaniać, nieustannie machając przy tym nogami.
Gdyby mogła to pewnie zaczęłaby tańczyć na tym krześle i śpiewać jakieś pieśni ku chwale kawiarni.
Będzie musiała zapamiętać to miejsce, zdecydowanie. Ich wyroby były przepyszne.
Niestety wciągnęła je tak szybko, że zaraz utkwiła smutny wzrok w pustym talerzu. Przejechała po nim palcem i polizała go ze smutkiem.
- Co za szkoda. Zawsze wszystko się tak szybko kończy. Nieważne czy chodzi o ciasto, czy ludzkie życie. - powiedziała przekrzywiając głowę w bok. Przyglądała się Annofide'owi tym swoim oceniającym wzrokiem.
- Co tak brzęczy? - zapytała z ciekawością, zanim jednak zdążyła dojrzeć telefon został on wyciszony i zniknął jej z zasięgu wzroku.
Wyciągnęła się na stole z rękami sięgającymi w jego stronę.
- Co to, co to, co to, co to? Pokaaaaż Ann-chan~!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 06.03.15 1:34  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 3 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Ona jest z wojska.
"Panie. Czy oni coś odkryli? Nie... Nie podjęliby ryzyka. Woleliby zabić z dystansu. W sumie..."
Zmierzył Nemesis wzrokiem i z powrotem przybrał swoją maskę zmęczonego wyżerającą nienawiścią.
"Czy ona może być z wojska? Nie wygląda ale jednak... Potrafi się poruszać, być może walczyć. Mówi o zabijaniu jak o zabawie"
- Nie ważne czy chodzi o ciasto czy ludzkie życie.
"Ona jest z wojska, nie kłamie. Po prostu jest specyficzna... Pewnie pozwalają jej na to ze względu na jakieś specjalne umiejętności. Albo jest ich maskotką. Chociaż nie, ona nie nadaję się na maskotkę."
Spojrzał na nią ponownie.
"Jest córką kogoś ważnego albo...
Nieznośną bronią"
Kiedy dziewczynka wychyliła się ku niemu z wyciągniętymi rękami spojrzał się na nią zaciekawiony. Gdy usłyszał jej słowa uśmiechnął się delikatnie i wyciągnął telefon z kieszeni pokazując jej go jednak na odległość, będąc przygotowanym na próbę odebrania mu go.
- Dostaniesz jeśli obiecasz, że go nie zepsujesz i szybko oddasz.
Spojrzał na siedzących nieopodal ludzi. Grupka nastolatków, na oko w wieku 17-18 lat, przyglądających mu się. Trzy dziewczyny i chłopak. Na jego twarz od razu wypełzł grymas pogardy, spojrzał w oczy jednej z nich.
"Jesteście i pozostaniecie nikim. Jesteście jedynie powodem jego odejścia".
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 3 z 14 Previous  1, 2, 3, 4 ... 8 ... 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach