Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next

Go down

Pisanie 04.04.18 16:19  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Na ustach informatora uformował się uśmiech, kiedy kobieta niemal od razu przystała na jego propozycja, bez cienia zawahania, a może po prostu skutecznie został on przez nią zakamuflowany.
Oparł się wygodnie o oparcie krzesła, tak, jakby wcześniej coś go powstrzymywało przed tą czynnością i tak też było. Znajdujące się na nim zarazki nie wpływały dobrze na jego zrujnowaną psychikę, niemniej jednak chciał skupić się w tym momencie na brzmieniu instrumentu.
Przemknął powieki po tym, jak Luiza otworzyła klapę instrumentu, uprzednio mocząc usta w kawie i smakując ją; filiżanka została opróżniona do połowy. Wyczekiwał, aż słuch zarejestruje melodię, która po chwili zalała pomieszczenia, wprawiając w Havoca w nietypowo dobry nastrój.
Wsłuchiwał się w każdy dźwięk, od czasu do czasu wyłapując w nim fałszywe nuty, świadczące o tym, że Kamińska dawno nie konfrontowała swych palców z czarno-białymi klawiszami instrumentu. Uśmiech na ustach Mike'a rozgrzeszył się odruchowo. Przez chwilę miał wrażenie, że na jego barku spoczywał przyjemny ciężar upchniętych między meblami starych, zdezelowanych skrzypiec, po której dawno nie sięgał, zbyt zajęty, ale nie wykonał ruchu dłoni, w celu uchwycenia niewidzialnego smyczka. Wyobraził sobie natomiast, że idzie przez długi, ciągnący się niemalże w nieskończoność korytarzach, zakończony na krańcu odrapanymi drzwi. Zaciska dłoń na klamce i szarpię za nią, ale przeszkoda nie ustępuje. Szuka po kieszeni klucza, a gdy wreszcie jakiś w nich odnajduje, okazuje się, że nie pasuje on do wąskiego zamku. Bezużyteczna rzecz wypada z pomiędzy palców. Odgłos jego upadku niesie się echem po holu. Odwraca się na pięcie, chcąc jak najszybciej oddalić się od miejsca swojego pobytu i wtem drzwi ustępując pod wpływem nieznanej mu siły. Towarzyszy temu mrożące krew skrzypienie, które, niczym wiertło, próbuje stworzyć dziurę w jego czaszce. Kieruje głowę w tamtym kierunku i...
Palce oderwały się od klawiszy i melodia ucichła mniej więcej w tej samej chwili. Informator otworzył oczy tak gwałtownie, jakby obudził się z transu. Złapał łapczywie do ust powietrze. Był blady jak kreda, bardziej niż zwykle. Jedna z dłoni zacisnęła się na rączce naczynia. Upił parę łyków kawy i wzdrygnął się. Nie była już tak dobra, ciepło się ulotniło, ale mimo to opróżnił naczynie, pozostawiając na dnie zaledwie kilka kropel. Przetarł materiałem rękawiczki dolną wargę.
Nie wypadłaś z formy — pochwalił Luizę, gdy tak zamknęła pokrywę pianina i wróciła do stolika. — Brakuje ci jednak warsztatu — zauważył, gdyż nie mógł przemilczać fałszu, który zakradł się w kilku miejscach, psując harmonię i całą przyjemność ze słuchania.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.05.18 17:12  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Świadomość, że grała nie tylko dla Havoca, ale również dla całej masy nieznanych jej osób (w jej odczuciu nawet trzy zaliczały się do takiego określenia) sprawiła, że kilka początkowych klawiszy zostało wciśniętych nie w tej kolejności, co zagrzytało również u niej, niemniej jednak wiedziała jedno - dopóki nie słyszysz buczenia i dopóki publiczność nie wie, że popełniasz błąd, musisz udawać, że to była czysta improwizacja lub niewielki błąd, który zostanie naprawiony w dalszej grze. Tak przynajmniej podobno robili profesjonaliści. Nie mogli pozwolić, żeby ich ciężka praca została zepsuta przez niewielki błąd, stąd cisnęli wszystko dalej. W tym przypadku Polce się udało, chociaż gdyby ktoś się jej przyjrzał, to wykonała parę dodatkowych oddechów mających pomóc jej się uspokoić - ponadto na jej twarzy ujawniły się mocne wypieki.
No cóż, nie wszyscy zaliczali się do tych pewnych siebie. Na pewno nie ona.
Dała sobie chwilę na odetchnięcie przed powrotem do swojego stolika po skończonej grze, chociażby żeby Havoc nie musiał podziwiać, że jego towarzyszka siedzi zawstydzona jakby miała 10 lat, a nie prawie 30. Spodziewała się, że mężczyzna zdołał wyłapać co najmniej jeden błąd i prawdopodobnie o tym wspomni, stąd potrzebowała kolejnej dawki resztek pewności siebie, żeby nie spanikować ponownie. Co ją jednak pozytywnie zaskoczyło to pochwała, jaką usłyszała z jego ust. Na twarzy Luizy pojawił się nieśmiały uśmiech.
- Osobiście bałam się, że będzie gorzej po takim czasie... - przyznała cicho, zasiadając przy stoliku - Dziękuję, postaram się nieco nadrobić straty. Nie wszystko na raz, pośpiech nikomu nie służy. Wszystko w porządku?
Przyjrzała mu się, bo miała wrażenie, jakby ten nieco zbladł - co powinno być teoretycznie niemożliwe w przypadku jej towarzysza. Może tylko jej się wydawało, bo sama na raz nie wiedziała, czy zaraz dostanie niekontrolowanego ataku śmiechu, czy może upadnie z gracją na podłogę.
Czekając na jego odpowiedź, Berenika sięgnęła po raz kolejny po książkę, którą od niego otrzymała i ponownie przekartkowała parę stron. Jej uwagę przykuła jedna z kartek, które wciąż skrywały się za kilkoma stronami. Tym razem pozwoliła sobie wczytać się w kilka początkowych zdań. Jej treść wywołała niemałe zdziwienie na twarzy Polki, kiedy ta ponownie spojrzała na mężczyznę.
Co do...
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.05.18 21:25  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Praca nad ustabilizowaniem oddechu trwała dłuższą chwilę. Skupiając się na wykonaniu tej czynność na ułamek sekundy zapomniał o tym, że znajdował się w czterech ścian swojego mieszkania, z dala od nachalnych spojrzeń. Zaczerpnął do ust gwałtownie powietrze – jak narkoman, który po rozłące z prochami otrzymał do nich dostęp, i niemal się nim zachłysnął, płonąc od uczucia wstydu; fala ciepła trawiła jego organizm, jakby przechodził pierwszą fazą grypy. Odchylił głowę do tyłu, kontemplując łososiowy kolor sufitu. Na jego powierzchni pojawiły się pierwsze pęknięcia, dojrzał też niewielki zaciek.
  Glos Polki został wyłapany przez błędnik z opóźnieniem. Dopiero, kiedy objął spojrzeniem jej twarz, zauważył, że usta się poruszają, ale nie wyczytał z nich żadnych układających się w sensowną całość słów. Krzesło zapadło się pod ciężarem jego ciało, gdy w końcu zrezygnował z pozycji półleżącej. Ciche odchrząknięcie, które przy maksymalnym wysiłku informatora nie zdążyło przeobrazić się w suchy, podrażniający oddech kaszel, zagłuszyło pierwszą cześć wypowiedzi Kamińskiej, stąd też nie był w stanie określić ich wartości meteoryczności, ani uszykować żadnej stosownej odpowiedzi, wybrał zatem taktykę przeliczenia jej słów. Dopiero po zasłyszanej odpowiedzi, odetchnął i przewertował wzorkiem najbliższe otoczenie, nie zapominając, że był po trwałą obserwacje, acz nie zatrzymał spojrzenia na znienawidzonym obiektywie aparatu. Był bezpieczny. Na sine usta wkradł się grymas mogący uchodzić za kącikowy uśmiech. Wypełniła go ulga.
  Odłożył dotychczas przemieszaną nerwowo w dłoni filiżankę w obawie, że wykorzysta ją do celu, do którego nie została przeznaczona i przełknął bezdźwięcznie ślinę, nie wydobywając z siebie żadnego dźwięku. W takiej sytuacji zapewne powinien przeprosić za swojej dysfunkcyjność i udać się na stronę. Znaleźć drogę do toalety i obmyć twarz chłodną wodą w ramach wyeliminowania zdenerwowania, wiodącego w tej chwili prym w odczuwanych przez niego emocjach, ale sama perspektywa skorzystania z publicznej łazienki napawała go niepojętym wstrętem. Równie dobrze mógł napić się z kubka, które przechodziło z rąk do rąk, z ust do ust - jedna i druga opcja, nasączona niezdrową dawką bakterii, napawała informatora odrazą od cebulek włosów po koniuszki palców u stóp. Przetarł kąciki ust materiałem rękawiczki, która chroniła jego dłoń przez bezpośrednim kontaktem z brudem i dopiero wtedy zerknął na Luizę kątem oka, tak jakby była głównym winowajcą jego złej kondycji psychicznej, choć obarczanie ją za to winą było wręcz nieodpowiedzialne. Był świadom ryzyka i konsekwencji, które pojawiły się, gdy po pomieszczeniu rozlał się dźwięk fortepianu, wszak sam był prowokatorom tej sytuacji.
  — Odwilż. — Cichy szept wydostał się z jego gardła. Tym razem głos nie został przez niego zmodyfikowany, więc w swoim brzmieniu nie przypomniał syntezatora mowy; był cienki, niewyraźny i... emocjonalny. Grdyka poruszyła się, gdy po raz kolejny przełknął ślinę, chcąc w ten sposób przełknąć także zdenerwowanie. Poruszył się niespokojnie , a po chwili z jego rozwartych warg uleciało powietrze, jakby z jego barków spadł nieuchwytny dla spojrzenia kobiety ciężar. Zacisnął palce na krawacie i poluzował odrobinę supeł udając, że to on był źródłem problemu z oddechem. — Wybacz. Wzrost temperatury zwykle wywołuje u mnie niekontrolowany wzrost ciśnienie — uściślił po chwili, dbając o zwyczajowy ton, który tym razem zabrzmiał wyraźnie w uszach Polki.
  Wówczas przypomniał sobie o programie rekomendowanym przez wojsko, który został utworzony parę dni po napaści na funkcjonariuszkę – idealny pretekst do zmiany kierunku rozmowy.
  — Jak mniemam słyszałaś o kursie samoobrony refundowanym przez S.SPEC, czyż nie? — zapytał wpatrzony w kobietę jak w obraz w galerii. Zmiana w jej spojrzeniu i mimice twarzy nie zostało przez niego zbagatelizowane, ale żadne pytanie na temat jej samopoczucia nie padło. Zamiast tego ponownie sięgnął po swoją aktówkę i wyprostował się na oparciu krzesła. Przenikliwy błękit oczu przemieścił się z twarzy Luizy na trzymaną przez nią w dłoni książkę, jednakże z tej perspektywy nie ujrzał pozostawionego w niej rękopisu. W międzyczasie przywołał gestem ręki kelnerkę w celu dokonania płatności za degustacje kawy.


                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.08.18 18:16  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Polka miała wrażenie, jakby jedno jej działanie wywołało całą masę niewielkich, prawie wręcz niezauważalnych na pierwszy rzut oka wydarzeń, które zmieniły klimat panujący w kawiarni - i co najdziwniejsze, największa część z nich była również najbliżej. Berenika nie miała pojęcia, ile sprzecznych uczuć zdołała wywołać u swojego rozmówcy, choć gdzieś głęboko w jej pamięci wciąż kręcił się wyrywek, w którym mogła zauważyć reakcję Havoca w trakcie różnych występów kiedy jeszcze się razem uczyli w jednej szkole. Coś delikatnie pchało ją, aby dowiedzieć się, co się do licha z nim działo w tej chwili - wydawał się być jeszcze bledszy niż wcześniej, nie wykrywał wszystkiego i po prostu chciała mu jakoś pomóc, choćby dobrym słowem. Z drugiej strony jednak wychodziła z założenia, że nie powinna się wtryniać z własnymi butami do domu osoby, która zwyczajnie tego nie chciała - gdyby Havoc miał taką chęć, powiedziałby to. Nawet, gdyby to była pół-prawda, to i tak już by o tym wiedziała. W zamian za to jedyne, czego się dowiedziała, to to, że wzrost temperatury prawdopodobnie doprowadził do wzrostu ciśnienia. Luiza uśmiechnęła się nieco krzywo, potakując głową. Jeżeli to było tylko to, to nie było potrzeby ciągnięcia tego dalej. Chwila spokoju i oddechu powinna być wszystkim, czego potrzebował.
- Rozumiem - odpowiedziała krótko, przyglądając się mężczyźnie - Jeżeli jednak coś będzie nie tak, to po prostu powiedz, spróbuję jakoś pomóc...
Prawdopodobnie nie byłaby zbyt pomocna, ale zawsze mogła spróbować. Znalezienie lekarza, spokojnego miejsca lub odprowadzenie go do własnego mieszkania nie powinno być zbyt trudnym zadaniem, stąd powinna dać radę. Chyba nie jest jeszcze aż takim ciężkim przypadkiem w tym mieście.
Jednak jak można było się spodziewać, mężczyzna szybko zdołał zmienić tor rozmowy, wspominając o kursie samoobrony, którym S.SPEC miało się zająć w najbliższej przyszłości. Przypomniało jej to, jak dawno już nie miała okazji spotkać swoich osobistych trenerów - Warner nie raz pomagał jej przy opanowaniu podstaw, a i Elise co jakiś czas godziła się na przyłączenie do drużyny w celu zapanowania nad tą wojskową tragedią, jaką była Kamińska.
- Kurs? Ach, tak, już kojarzę - dziewczyna delikatnie podskoczyła, wyrwana nagle ze swoich przemyśleń - Wspominali o tym. Doszło do czegoś okropnego, jak miewam... Na pewno przyda się mieszkańcom.
Przydałoby się i jej, ale chyba wystarczy jej dostawanie wycisku od znanych jej wojskowych i własnego ochroniarza.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.08.18 1:04  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Zignorował zamkniętą w słowach inicjatywą pomocy zaserwowaną przez Luizę, a właściwie to puścił ją mimo uszu, jakby w ogóle nie był jej świadkiem. Wiedział, że chociażby ktoś przyłożyłby mu nóż do gardła, nigdy nie przyjdzie mu do głowy, by z niej skorzystać. Forma wsparcia w tym jakimkolwiek zakresie była zbyteczna i w ogóle nie sprawiłaby, że jego stan zdrowia uległby poprawie. Borykał się ze swoją obniżoną odpornością od chwili urodzenia i wiedział, że nic nie było w stanie przynieść mu długotrwałej ulgi, zazwyczaj takowa była tymczasowo i jednorazowa, a leki przestawały działać po trzech-czterech dniach od ich użycia. Zresztą nie przywykł do przyjmowania jej od innych. Był zdany na siebie i dopóki potrafił o siebie zadbać, dopóty nie potrzebował nikogo w swoim najbliższym otoczeniu, a nawet jeśli by faktycznie potrzebował, nigdy nie przyznałby tego na głos, czy nawet przed samym sobą. Nie należał do kategorii tych osób, które notorycznie potrzebowały towarzystwa, bo samotność wysyłała z nich życie. Przywykł do niezależności i wolność, którą oferował mu obecny tryb życia. Nigdy nie powie: Potrzebuję twojej pomocy, Luizo, bo nigdy nie przeszłoby mu to przez krtań.
  — Mam pewne obawy, czy kurs w jakikolwiek sposób stłumi wzniecony przez ostatnie wydarzenia strach. — Podzielił się z nią ze swoim zdaniem na ten temat, po to, by ugruntować zmianę tematu i za wszelką cenę ją utrzymać. Nie był sceptyczny tylko dlaczego, że inicjatywa nie miała żadnego sensu. Jakiś miała, ale z autopsji wiedział, że strach robił swoje. Każdy reagował na takowych inaczej, ale w głównie mierze pod jego wpływem ludzie stali jak sparaliżowani, niezdolni do posunięcia się o krok do przodu. Mieszkańcy M-3, tkwiący w bańce urojeń, nigdy nie spotkali się twarzą w twarz z zagrożeniem. System inwigilacji zatroszczył się o to.
  Za pomocą przepustki zapłacił za przyniesiony przez kelnerkę rachunek.
  — Nie brałaś pod uwagę wzięcia w nim udziału? —  zapytał. On poniekąd to rozważał, ale dość szybko odrzucił tą możliwość. Umiał sobie radzić, wykorzystując umiejętność nabytych na rzecz obrony osobistej, a broń, którą zawsze miał przy sobie, stanowiła tego najlepszy dowód. Jeśli pojawiała się taka możliwość, wolał za wszelką cenę unikać bezpośredniego kontaktu z napastnikiem i oblepiającymi go zewsząd zarazkami. Na samą myśl o spotkanie trzeciego stopnia z nim czuł obrzydzenie. Wtem poczuł jak zalewa go kolejna fala ciepła. Zacisnął jedną dłoń w pięść i odetchnął ciężko, a po chwili wstał. — Mam ochotę na spacer. Mam nadzieję, taka forma aktywności fizycznej nie pokrzyżuje ci żadnych planów — zwrócił się do kobiety, tym samym sugerując jej, by mu potowarzyszyła, lecz nie przejąłby się, gdyby odmówiła. Nie nalegał. Po prostu było mu duszno i jak najszybciej chciał znaleźć się na zewnątrz, a potem szybko przemieścić się w bardziej uosobione miejsce w postaci chociażby terenu zielonego. Zerknął przez szybę, by ocenić stan ulicy. Nadal znajdowało się na niej stosunkowo mało ludzi. Zerknął na tarczę zegarka. Do godzin szczytu mieli jeszcze niecałe dziesięć minut. Wystarczająco dużo czasu, by udać się na mniej zatłoczoną część miasta.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.09.18 20:22  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Trochę zasmucił ją fakt, że nie usłyszała chociażby głupiego "dam sobie radę", chociażby po to aby wyciszyć jej obawy, ale z drugiej strony przeczuwała, że tak może być. Havoc po prostu już taki był, mało kto był w stanie z nim normalnie wytrzymać bez zwariowania albo stracenia nerwów po jakimś czasie. Ktoś mógłby nazwać ją szaloną za to, że ona sama na dalszą metę daje sobie radę i nie narzeka aż tak bardzo, jak powinna. Czekała więc spokojnie, aż w jakiś sposób rozwinie cokolwiek, samej nie spiesząc się do gadania, jak to zawsze ona - w tej chwili zwyczajnie wolała poczekać, aż rozmowa sama przeskoczy z jednego na drugie, nawet bez jej woli.
I nawet nieźle to wyczuła, bo zaraz szybko Havoc pociągnął temat tamtego szkolenia, o którym wcześniej wspomniał. Dziewczyna oparła wygodniej plecy o siedzenie i spojrzała poważnie na mężczyznę.
- Coś w tym może być - odpowiedziała cicho, spoglądając na chwilę w bok - Większość zwykłych obywateli słysząc o zagrożeniu wolałaby uciec i schować głowę w piasek aniżeli chwycić za broń i ganiać razem z wojskiem za jakimś szaleńcem, psycholem, buntownikiem, cokolwiek by się zdarzyło.
To stwierdziła bardziej ogólnie, jako iż była nieco w tyle z najświeższymi informacjami czy nowinkami z M-3, stąd wolała siedzieć na w miarę neutralnym miejscu, zamiast rzucać swoją opinię. Zresztą, mało kogo ciekawiło to, co tak naprawdę myślała, a przynajmniej ona sama wychodziła z takiego założenia. Smutny szaraczek zwykle nie ma zbyt wiele ciekawego do powiedzenia.
Ożywiła się nieco na pytanie mężczyzny i przekrzywiła delikatnie głowę, dając sobie dłuższą chwilę na zastanowienie się, jaką powinna dać mu odpowiedź.
- Nie jest to najlepszy czas na treningi dla mnie, choć myślałam na początku, aby dołączyć - Berenika posłała mężczyźnie zmartwiony uśmiech i ponownie spojrzała w bok - Jestem nieco w tyle z pracą, zdarza się nawet że wyłudzają ode mnie nadgodziny kiedy nikt się tego nie spodziewa. W najgorszym wypadku jestem w stanie nieco nadrobić na własną rękę.
Powiedziała tak, mimo iż nie miała kontaktu z ewentualnymi instruktorami od długiego czasu, jednak nie planowała rozwijać tego tematu.
Uniosła brew na jego następne słowa. Na początku uznała tę wypowiedź za nieco ironiczną, szczególnie przez końcówkę, ale po chwili zastanowienia przypomniało jej się, że przecież chwilę temu sam wspominał o problemach, stąd jej twarz delikatnie się rozjaśniła. Kiwnęła tylko głową i schowała wszystko, włącznie z książkami i resztą swoich rzeczy, a następnie powoli ruszyła za mężczyzną.

[z/t x2]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 19:28  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
 Minęło zdecydowanie zbyt wiele czasu między niespodziewaną wizytąLuizy w warsztacie Sandfordówny a ich umówionym spotkaniem. Jak to zazwyczaj w takich sprawach bywa, po znamiennym "może skoczymy gdzieś kiedyś", temat niespodziewanie przycichł, poruszany tylko w żartach podczas przypadkowych rozmów. Żadnej jakoś nie udało się ustalić, co oznacza gdzieś i [/i] kiedyś[/i], aż w końcu sytuacja zaczęła przypominać kabaretowa scenkę. Doprawdy, żeby dwie dorosłe osoby nie potrafiły ogarnąć każda swojego życia i wygospodarować chwilę na spotkanie z koleżanką, to już był kompletny absurd.
 Nastąpił wreszcie moment otrząśnięcia. Pewnego pięknego dnia mózg Coral nie wytrzymał ilości absurdu, jaką generowały te ciągłe podchody i w nie do końca kontrolowany sposób wyrzucił z jej ust komunikat. "Jutro o siedemnastej w Malinowym Chruśniaku, nie przyjmuję odmowy" musiało trochę trzasnąć Kamińską w twarz, ale hej! Przynajmniej zadziałało. Wreszcie miały termin i miejsce, pierwszy krok na drodze do realizacji starych, przykurzonych planów.
 Sandford wyjątkowo skończyła pracę wcześniej, miała więc czas, by w spokoju dostać się do domu i przebrać w jakieś przyzwoite ciuchy. Mimo że z reguły nie przejmowała się niczyją opinią, niekoniecznie miała w planach pokazywanie się publicznie w roboczym kombinezonie. Do przytulnej kawiarenki o wiele lepiej pasowały dżinsy i koszula z kolorowym wzorkiem, włosy rozwiane w burzy loków, wreszcie wolnych od gumki ściskającej je w kok na czas pracy. Jako że na miejscu zjawiła się wcześniej, od razu wypatrzyła nieduży stolik na uboczu; zająwszy miejsce, posłała Luizie krótką wiadomość: Za wejściem w lewo, opatrzoną dodatkowo emotikoną-buziaczkiem. Zerknęła na zegarek w przepustce, a upewniwszy się, że do siedemnastej zostało już tylko kilka minut, oparła się wygodnie na krześle i wlepiła wzrok w drzwi.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.09.19 23:04  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Luiza miała wrażenie, że w pewnym momencie zdoła o tym zapomnieć. Ten jeden raz chciała być fajna i kontaktowa, a wyszło nic - poza masą śmiechu i tym, że do dzisiaj to sobie wypomina. Choć obiecały sobie z Coral, że wreszcie się zbiorą i wyjdą na kawę, tak w pewnej chwili wszystko ucichło, przez co ruda nie wiedziała, co ma zrobić. Przypomnieć jej? Zadzwonić? Zignorować? Na raz w jej głowie wyrosła masa niepewności, przez co w końcu zwyczajnie zdecydowała się to przemilczeć i jakoś zostawić to tam, gdzie było.
Ale spokój przy niektórych jest zjawiskiem nieznanym.
I w taki oto sposób Coral wyrosła jej przed oczami znikąd i oznajmiła jej, że widzą się jutro o 17 w Malinowym Chruśniaku i nie przyjmuje żadnej odmowy. Nie, przepraszam, nie oznajmiła - to brzmiało wręcz jak rozkaz, na który bibliotekarka nerwowo zareagowała salutem, krzycząc co sił "Tak, pani kapitan!". Gdy wróciła do domu, dość rzec, że nie wiedziała, co się stało, dlaczego... I co ma jutro zrobić. Znaczy, wiedziała gdzie iść. Pytanie było, jak ma się ogarnąć.
Człowieku, to tylko wyjście na kawę, a nie kolejne zajęcia z samoobrony! Araty też tam nie ma, nikt Ci krzywdy nie zrobi, nikt nie zaoferuje terapii szokowej!
A więc gotowe. Po krótkiej przerwie na wykopanie nerwów przy jednej grze, Luiza mogła iść w miarę spokojnie spać, zostawiając ogarnianie się na jutro, bo szczęśliwie nie pracowała. Anita wyśmiała ją parę razy, ale i tak dała radę wyjść o dobrej porze, nie wyglądając przy tym jak zbliżająca się apokalipsa.
Do Malinowego Chruśniaka doszła wręcz idealnie na czas - gdy wskazówki wybiły godzinę 17, Luiza stanęła w wejściu. Miała zacząć się rozglądać po pomieszczeniu, jednak czuła gdzieś w środku, że rudowłosa inżynierka wpatrywała się w drzwi z taką pasją jeszcze zanim Luiza w ogóle się tutaj pojawiła... Stąd wyłapała ją bardzo szybko i ruszyła niepewnie w jej stronę.
- Tak jak obiecałam, żadnych spóźnień, żadnych ucieczek - zaczęła, gdy tylko się do niej zbliżyła. - Miło cię widzieć. Zapiszę tę datę w kalendarzu, bo wreszcie się nam udało, co?
                                         
Berenika
Ochotnik
Berenika
Ochotnik
 
 
 

GODNOŚĆ :
Luiza Emilia Kamińska, dalej znana jako Berenika


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.09.19 13:42  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
 Nie musiała czekać długo, gdy wreszcie w wejściu do kawiarenki pojawiła się druga do kompletu ruda czupryna. Od razu pomachała w kierunku bibliotekarki, by oszczędzić jej rozglądania się po lokalu, tym bardziej że ruch był zaskakująco spory. Niezbyt głośne rozmowy tworzyły w tle chaotyczny szmer, zmieszany także z klimatyczną muzyką, jakby wyjętą z komedii romantycznej z akcją w jakimś śródziemnomorskim kraju. Tak przynajmniej owe dźwięki kojarzyły się Sandfordównie, choć filmów tego gatunku nie oglądała już spory kawał czasu.
 — I bardzo słusznie, nie chciałabyś być w swojej skórze, gdybyś mi zwiała — przywitała Luizę, wymownie unosząc brwi nad chytrym uśmieszkiem. — Zapisz tę datę, bo będziemy obchodzić rocznice. Takie wiekopomne wydarzenie należy świętować! — Z tym radosnym akcentem podsunęła towarzyszce jedną z leżących na stoliku kart. Zgarnęła je wcześniej, jeszcze przed zajęciem miejsca, toteż teraz nie musiały czekać na którąś z kelnerek, a od razu wybrać sobie coś dobrego. Już po zerknięciu na pierwszą stronę menu nabrała przekonania, że dokonanie decyzji nie będzie proste; lokal oferował taką ilość apetycznie brzmiących kaw, herbat, napojów i deserów, że wyłowienie swojego ulubieńca zdawało się wręcz niemożliwe. Istniało na to tylko jedno rozwiązanie.
 — Albo powinnyśmy świętować miesięcznice, to może w rok zdążę spróbować tu wszystkiego, na co bym miała ochotę — stwierdziła rozbawiona, przerzucając kolejną kartkę. Ciasta, ciasteczka, pucharki lodowe... im dłużej czytała opisy, tym bardziej podobały jej się to te, to inne propozycje z karty. Zupełnie jakby poszczególne dania urządziły sobie własne Igrzyska Śmierci, walcząc o przetrwanie w pamięci i sercu klienta.
 — Uch, będzie szybciej jak wylosuję. Weź mi podaj numer od jeden do trzydzieści — zaproponowała, już w stu procentach gotowa zawierzyć swój wybór ślepemu losowi. Pewnie nie trzeba było czekać długo, aż przy stoliku pojawi się kelnerka gotowa odebrać zamówienie. Czego zaś Coral zdecydowanie nie lubiła, to kazać niepotrzebnie czekać osobie uczciwie wykonującej swoją pracę. Denerwowało ją to niemiłosiernie, gdy ktoś traktował ją w ten sposób, starała się więc nie być hipokrytką. Ostatecznie jeśli wylosowany deser wyda jej się nieodpowiednim wyborem, zawsze może na szybko z zamkniętymi oczami stuknąć palcem w menu i też jakoś to będzie. Grunt, to żeby wreszcie podjąć decyzję.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 20:13  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
Z ust bibliotekarki wyrwał się nerwowy chichot, gdy tylko ujrzała ten uśmieszek na twarzy pani inżynier. Tak, gdzieś tam daleko w głowie wiedziała, że gdyby się dzisiaj nie pojawiła, to z pewnością miałaby niemały problem do rozwiązania... Choć cholera jasna wiedziała, czego tak powinna się była spodziewać. W jaki sposób by ją zamęczyła?
Nie myśl o tym, to już za Tobą. Baw się dobrze z faktem, że wreszcie wyszłaś z domu jak normalna osoba, dziewczyno.
- Rocznicę? Już teraz? - rzuciła rozbawiona siadając na miejscu naprzeciw Coral, a jej usta wykrzywiły się w niepewnym uśmiechu - Poczekaj jeszcze chwilę przed tym, może osiągniemy jakieś lepsze osiągnięcia. Trzeba celować tak wysoko jak tylko się da, nie?
Powiedział gracz, któremu siedzenie w topce przychodziło z taką łatwością, a wyjście z domu poza pracą graniczyło z cudem. Czasem była prawie pewna, że gdyby jej pewność i ambicje działały tak samo w realnym życiu jak i w tym wirtualnym, to z pewnością wiele by już osiągnęła. No ale cóż zrobić, los okazał się być złośliwy.
Gdy już tylko wybiła ze swojej głowy jakże głębokie przemyślenia o sensu życia i ambicjach godnych mistrza, Luiza złapała za kartę, którą otrzymała, i rozejrzała się za czymś, co mogłoby ją skusić. Podobnie jak Coral, Berenika również szybko złapała się na tym, że wybór był przeogromny, przez co nie miała pewności, co dzisiaj mogłaby wziąć. Wiedziała tylko tyle, że jakaś dobra herbata byłaby zbawienna, ale co do tego? Jaka ta herbata?
- Słucham? Miesięcznicę czego? - słowa jej towarzyszki wyrwały Luizę z przemyśleń na tyle mocno, że przez chwilę spoglądała na nią jakby ujrzała ducha. - Em, tak, miesięcznica, już łapię. Dalej szalejesz, ale teraz bardziej mnie przekonujesz.
Hej, nie byłoby to aż takie złe. Spróbowałyby wszystkiego, co dobre. Każdy argument jest dobry, nie?
- Zejdzie się, to na pewno Ci powiem. I czekaj, chwila... - mówiąc to, Berenika sięgnęła po telefon i zaczęła szukać wśród swoich aplikacji czegoś, co nagle wpadło jej do głowy. Gdy położyła telefon na stole, Coral mogła ujrzeć prostą aplikację z trzema kostkami o dziesięciu ścianach. Polka delikatnie wstrząsnęła telefonem, wprawiając je w ruch. - Dziewięć dla Ciebie. Drugi rzut... Dwadzieścia jeden dla mnie. Zamówię pierwsza, jeżeli nie ma problemu, już widzę, że wynik mi się podoba.
Powiedziawszy to, odwróciła się w stronę kelnerki i podała jej swoje zamówienie na czarną herbatę i kawałek szarlotki na ciepło. Losowość była dzisiaj po jej stronie, wciąż jednak ciekawa była, co na to pani Sandford.
                                         
Berenika
Ochotnik
Berenika
Ochotnik
 
 
 

GODNOŚĆ :
Luiza Emilia Kamińska, dalej znana jako Berenika


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.09.19 21:22  •  Kawiarenka "Malinowy Chruśniak" - Page 12 Empty Re: Kawiarenka "Malinowy Chruśniak"
 — Nikt nie powiedział, że musimy mieć tylko jedno święto — zauważyła, posyłając bibliotekarce wyrozumiały uśmiech. Doprawdy, jej aura zagubienia była przeurocza i aż chciało się obserwować, jak powoli wychodzi ze skorupki samotnika. Może i zastosowała wobec niej odrobinę inwazyjną technikę, miała jednak przeczucie, że obu im to wyjdzie na dobre. Koniec końców nigdy nie należy gardzić możliwością zacieśnienia więzi z tymi współpracownikami, którzy prezentowali sobą jakiś znośny poziom. Niestety, do tej kategorii wcale nie zaliczały się wszystkie trybiki wielkiej maszyny S.SPEC; z innymi zaś dało się dobrze dogadać na stopie zawodowej, za to niekoniecznie chciałoby się zeń spędzać czas wolny. Sandford miała przykład takiej gromadki na swoim podwórku, jako że zwariowana brać inżynierska po godzinach pracy mogłaby ją zwyczajnie wykończyć. Tak to bawili się doskonale, urządzając od czasu do czasu wyścigi dronów i podkradając wzajemnie jedzenie z pracowniczej lodówki.
 Zerknęła z zainteresowaniem na aplikację w telefonie Luizy, śledząc uważnie wynik pojawiający się na kostkach. Zaraz też odliczyła dziewięć pozycji w swoim egzemplarzu menu i pokiwała głową z zadowoleniem. Z ciekawości sprawdziła też, co wypadło jej towarzyszce. Los zdecydowanie im sprzyjał! Zresztą, prawdopodobnie każdy rezultat byłby równie dobry – wszystkie desery proponowane w karcie brzmiały przepysznie.
 Skinęła nieznacznie głową na wypowiedź Kamińskiej, szybko rzucając okiem jeszcze na stronę z napojami. Nim kelnerka zanotowała pierwsze zamówienie, wybór został dokonany i już po chwili Coral podprosiła młodą kobietę w fartuszku o cappuccino i pucharek lodowy Bananowa fiesta. Oddała swoją kartę, druga zaś została na stoliku na wypadek, gdyby chciały jeszcze później coś zamawiać. Tym samym miła pani z obsługi oddaliła się i znów zostały same.
 — Więc, co tam nowego? — zagadnęła luźnym tonem. Przed nią na stoliku stały sztuczne kwiaty w pękatym wazonie, który zamiast ziemi wypełniały drobne, kolorowe kamyczki. Od niechcenia złapała za jedną z plastikowych łodyżek i zaczęła kręcić nią ósemki w sypkim podkładzie, jak zawsze nie mogąc zdzierżyć ani chwili bezczynności.
                                         
Coral
Inżynier
Coral
Inżynier
 
 
 

GODNOŚĆ :
Condoleezza Sandford. Coral.


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 12 z 14 Previous  1 ... 7 ... 11, 12, 13, 14  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach