Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 04.01.15 16:32  •  Rezydencja Archanioła.  Empty Rezydencja Archanioła.
Opis pojawi się wkrótce, obiecuję. 

----

Szedł spokojnie, nigdzie się nie śpiesząc. Zło, które miał odkryć w tych lasach będzie musiało troszkę poczekać. Miał zamiar pomóc rudowłosej kobiecie. Jeśli będzie to potrzebne, posiedzi u niego parę dni. Jednak teraz Fabian prowadził ją do miasta, w którym mieszkał. Między nimi wywiązywały się krótkie dialogi, a i na samym początku Tai mogła usłyszeć ciche przeprosiny za związanie oczy, ale to tylko ze względu ostrożności.
Po paru chwilach znaleźli się w mieście. Dopiero tam Guerre zechciał zdjąć zawiązany szalik z jej oczu. Białe domki, wysokie drzewa, nieznana moc, która powodowała dziwne dreszcze na skórze. Dało się dostrzec wielu aniołów czy anielic, którzy gdzieś pędzili albo wręcz odwrotnie. Niektórzy rzucali spojrzenia w stronę nieznajomej i Guerre, inni przychodzili i wprost pytali, czy w czymś pomóc, widząc jej stan. Odmawiał pomocy, mówiąc, że sam sobie z tym doskonale poradzi. 
Dotarli do jego rezydencji. Niezwykle zadbanej i niesamowicie przepięknej. Dało się zauważyć, że Guerre posiada specyficzny gust, bardziej starożytny niż nowoczesny, ale mimo tego i tak wystrój domu robił wrażenie. Miał służbę, która składała się aż z trzech osób. Niezwykle urokliwą sprzątaczkę, nieco zestarzałego lokaja oraz zwykłego ogrodnika. Po przekroczeniu progu, lokaj od razu zajął się zdejmowaniem płaszcza z kobiety, który powiesił w szafie na wieszaku. Fabian natomiast zdjął buty i położył je równiutko obok innych butów. Szalik również ładnie poskładał, ale rękawiczek już nie zdjął. Kruk, który był obruszony, że wybudzono go ze snu podczas zdejmowania płaszczu, siedział spokojnie na ramieniu, aż do momentu, gdy anioł nie zdjął go i położył na parapecie. 
- Michael, zrób coś do jedzenia. Nic ciężkiego. Zostawiam Tobie wolną rękę. Możesz jeszcze przed tym przygotować kąpiel dla Panienki Taihen Shi, a po posiłku pokój - oznajmił, a lokaj dostosował się do zaleceń swojego pracodawcy. 
- Zapraszam Cię więc do salonu - zaproponował, zapraszając ją gestem dłoni do środka. Liść, który przez cały ten czas z nim był, wsadził do pierwszego lepszego wazonu. Ruszył za Tai, trochę ją pokierował, gdzie ma iść i koniec końców znaleźli się razem w salonie. Zaproponował jej, aby usiadła na kanapie bądź fotelu i czy chciałaby czegoś się napić.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.15 11:00  •  Rezydencja Archanioła.  Empty Re: Rezydencja Archanioła.
Płaszcz był dla niej ogromną przysługą. Rozluźniła mięśnie i opatuliła się nim najszczelniej jak potrafiła, żeby zatrzymać resztki ciepła wyprodukowanego przez ciało anioła. Gdzieś westchnienie zmieszało się z uśmiechem i pełnym zadowolenia zmrużeniem zielonych ślepi. Nagle poczuła przyjemność z przebywania w Edenie, jakby stała się jego częścią. Szkoda, że tylko na moment.
Mimo braku złych zamiarów, prędko została pozbawiona resztek przyjemności. Nie mogła podziwiać piękna tego miejsca, ogrodów, liści skrzących się złotem i czerwienią. Uniemożliwiał jej to szalik zawiązany na oczach. Miała protestować, gdyż koszmary zeszłego dnia nagle powróciły, wraz ze swądem palonego ciała oraz groźbą śmierci. Złapała za szalik i chciała go zsunąć z oczu. Chciała. Zawahała się. Właśnie to wahanie zaprowadziło ją w kozi róg. Mogła się jeszcze sprzeciwić, powiedzieć, że da sobie radę, że odnajdzie drogę do domu, ale zamiast tego po chwili szła pod rękę z archaniołem, mogąc liczyć jedynie na to, że nie wprowadzi jej w pokrzywy czy inny krzak malin.
Żeby rozładować napięcie zaczęła mówić, wyjaśniać wczorajsze wydarzenia, lecz już po pierwszych kilku słowach zdała sobie sprawę jak bardzo drżał jej głos. To nie był dobry moment, więc zamilkła i jedynie głos Fabiana brzmiał, ratując ją przed atakiem absurdalnej paniki.
Ta jednak minęła wraz ze zdjęciem opaski. Dopiero wtedy zdała sobie sprawy z tego jak mocno zaciskała dłonie przez całą drogę. Na skórze pozostały czerwone ślady po paznokciach. Pewnie jakoś by to skomentowała, jednak niesamowicie urzekły ją białe domki, a jeszcze bardziej anielska dobroć. Jedyny kontakt jaki miała z aniołami opierał się na byłym Proroku i ewentualnie wyszczekanym różowłosym, którego dobroć już dawno została stłumiona przez jego podopiecznego okrucieństwo tego świata. Kilku osobom skinęła głową, innym posłała nieśmiały uśmiech. Było jej dość ciepło, mimo bosych stóp, zaś jej policzki zabarwiły zdrowe rumieńce, które mimo zmęczenia wyglądały uroczo wraz z rudymi włosami.
Rezydencja niemal powaliła ją na kolana. Dosłownie. Większość swojego dzieciństwa spędziła w Mieście, w typowym rodzinnym domku z ogródkiem, który uważała za luksus. Desperacja kazała jej myśleć, że to był luksus. To, co teraz zobaczyła przechodziło jej ludzkie pojęcie. Stanęła w wejściu, niepewnie, jakby obawiając się, że zbezcześci to miejsce swoją osobą. Jakby była biedaczką, włóczęgą, a nie dumną przywódczynią Kościoła. Znów złapała za poły płaszcza i przez chwilę walczyła z myślą o zatrzymaniu go, gdy lokaj wyciągał już do niej ręce by pomóc jej go zdjąć. Całe szczęście, że nie chciał jej wyrwać odzienia, bo zapewne nie skończyłoby się to w miły sposób. Hasło jedzenie powstrzymało ją od dalszych protestów. Płaszcz został zwrócony, zaś rudowłosa ruszyła dalej, za Fabianem, rozglądając się ciekawie po mijanych pomieszczeniach.
Kąpiel, pokój, to brzmiało zbyt piękne by było prawdziwe. Postanowiła to zignorować.
Zamiast tego dotarła do salonu i, już z większą śmiałością, zajęła wskazane miejsce, podkulając pod siebie nogi. Para brązowozielonych oczu spoczęła na twarzy archanioła. Na pytanie o napój jedynie pokręciła głową. Minę miała wyjątkowo poważną, jakby miała zamiar coś powiedzieć. Milczała jednak przez dłuższy czas. Palce zacisnęła na bosej, brudnej stopie.
- Dziękuję - wydukała w końcu. - Dziękuję za pomoc mimo... wiesz. Tych wszystkich przykrych słów. Wczoraj także, cieszę się, że ze mną poszedłeś. Uratowałeś mi skórę.
Dopiero po chwili przypomniała sobie, że niewiele pamiętał i jeszcze w lesie pytał co takiego zdarzyło się wczorajszego wieczoru. Była to jednak opowieść na tyle długa i skomplikowana, że wolała jej teraz nie przywoływać. Zdecydowanie brakowało jej snu, by poukładać ten natłok wydarzeń w jedną sensowną całość. Zamiast tego uśmiechnęła się, mając nadzieję, że ją zrozumie. Przynajmniej tym razem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.01.15 14:25  •  Rezydencja Archanioła.  Empty Re: Rezydencja Archanioła.
Słuchał ją. Słuchał i komentował jej wyjaśnienia. Mimo drżącego głosu, Tai i tak chciała dalej mówić i mówić, ale w pewnym momencie po prostu przestała. Pewnie zdała sobie sprawę z tego, jak brzmi, przez co mogła się nieco skrępować. Za to anioł mówił do niej kojącym głosem. W zasadzie nie mówił o niczym konkretnym, ot, mówił, aby mówić. Opowiadał, co mijali, za ile będą i jakie ciekawe miejsca któregoś razu mogłaby odwiedzić dziewczyna.
Ale koniec końców dotarli na miejsce. Czuł jak mocno kobieta zaciska dłonie na jego ręce, ale nic nie mówił. Tyle stresu, dziewczyna miała prawo do niepewności. Nawet nie wiedziała, czy tak naprawdę dobrze ją prowadzi. Czy przypadkiem nie jest to jakiś spisek, i czy w tym właśnie momencie nie prowadzi jej do jakieś celi? Na całe szczęście tak nie było.
Zachwyt wziął kobietę, a i tym samym mogła poznać rasę aniołów trochę od innej strony. Z dnia poprzedniego, mógł wywnioskować, że nie słyszała dobrych stron o jego rasie. Ciągle było, że łgał. Tymczasem dzisiaj wyciągnął do rudowłosej pomocną dłoń, zaprosił do swojego miasta oraz rezydencji, pomimo tego, że byli wrogami. Byli? Czy można nazwać ich wrogami? Wczoraj przez cały czas był z Tai. Sam nie wiedział, dlaczego i poco, ale nie były to przez negatywne nastawienie. W zasadzie nie pamiętał nic, ale podobnież tak było.
Kiedy mijali różnorodne drzwi, powiedział, gdzie co jest, a jakby miała ochotę odwiedzić bibliotekę, to bez krępacji będzie mogła do niej wejść. Miał tam wiele ciekawych książek, nawet te, które przekraczały dobre pięćset lat.
Skinął do niej głową, kiedy odmówiła napoju, ale za to bardzo chętnie Fabian poczęstuje się sokiem pomarańczowym. Nalał sobie do połowy kryształowej szklanki i powoli wypił sok. Odstawił ją na miejsce i przysiadł na fotelu, który znajdował się niedaleko kanapy. Zdjął skórzane rękawiczki, a je położył na stolik przed sobą. Pręty na nadgarstkach były widoczne tak samo jak zraniony palec przez kruka. Nie wyglądał tak bardzo makabrycznie jak wczoraj, ale rana nadal była widoczna. Uśmiechnął się delikatnie do niej, gdy tylko usłyszał od kobiety słowa podziękowania.
- Może niewiele pamiętam ze wczorajszego dnia, w zasadzie pamiętam tylko pierwsze dwadzieścia minut naszego spotkania, ale raczej nie ma za co dziękować. No, w każdym razie wiele aniołów zrobiłoby to samo co ja, tak sądzę przynajmniej - odparł, ostatnie słowa gestykulując dłonią. Chciał coś jeszcze dodać, jakieś słowa otuchy, jednak Michael, jego lokaj, przyszedł do salonu, przeprosił, że przeszkadza, ale oznajmił, że kąpiel dla Panienki została zrobiona wraz z przygotowanym ręcznikiem, szlafrokiem, bielizną i świeżymi ubraniami i jeśli tylko chce, to zaprowadzi ją do łazienki.
- Jak coś, to będziesz mnie mogła znaleźć w gabinecie niedaleko biblioteki, którą Ci pokazywałem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.01.15 1:51  •  Rezydencja Archanioła.  Empty Re: Rezydencja Archanioła.
Uratowana przez lokaja. Dosłownie. Na samo słowo kąpiel zaiskrzyły jej oczy. Od dawna nie korzystała z takich luksusów. W Kościele długo wspinała się po szczeblach władzy, by dopuszczono ją do łaźni z gorącą wodą. Przez większość czasu musiała się zadowolić kąpielami w podziemnym jeziorze, pełnym drapieżnych ryb. Nadal posiadała blizny na stopach i łydkach od ich bolesnych ugryzień.
Teraz poderwała się szybko na nogi i rzuciła aniołowi jeszcze jedno spojrzenie pełne wdzięczności, nim ruszyła za mężczyzną do tutejszej łazienki. Wszystko już na nią czekało. Ciepła woda, wraz z wonnymi olejkami do wyboru, a także świeże ubrania oraz ręczniki, by mogła godnie się prezentować w rezydencji samego archanioła. Nie zabrakło także drobnego poczęstunku, który miał zaspokoić jej pierwszy głód. Na miedzianym półmisku ułożone były owoce wszelkiego rodzaju: czerwone od słońca jabłka, wonne pomarańcze, dorodne banany, oraz pomniejsze jagody, maliny, truskawki czy nawet porzeczki. Wybór był tak wielki, że nie mogła się zdecydować. Dopiero po chwili zauważyła coś, czego jeszcze nie próbowała. Dorodne owoce były lekko pomarszczone, w kolorze jasnego brązu, niemal piasku. Widziała już jak zajadali się nimi członkowie Starszyzny, chwaląc ich lekko pikantny smak. Nie zastanawiała się dwa razy, tylko sięgnęła po najdorodniejszy i wgryzła się w niego, pozwalając by cały sok spłynął jej po brodzie. Choć nasiona drażniły jej podniebienie, przełknęła je, pewna, że tak właśnie je się giczankę.
Zjadła też banana oraz pół pomarańczy nim wsunęła się do przyjemnie ciepłej wody. Czuła, jak mięśnie się rozluźniają, jak umysł się rozpogadza. Wszystkie troski i wspomnienia gdzieś odpłynęły, gdy sięgnęła po lawendowy olejek i wypełniła nim wannę. Rany lekko piekły, ale nie zwracała na to większej uwagi, czekała aż kurz zebrany na jej ciele zmięknie na tyle, bo mogła go wyszorować i dopiero wtedy sięgnęła po gąbkę. Delikatnymi, okrężnymi ruchami, ścierała wszystko, co pokrywało jej bladą skórę, od brudu po krew, nadal tkwiącą między paznokciami. Na koniec zanurzyła się, mocząc także całe włosy, które z rudych stały się jakby mahoniowe, ciężkie, ociekające pachnącą wodą.
Chętnie leżałaby dłużej, gdyby nie fakt, że woda z czasem wystygła, a na jej ciele zaczęła pojawiać się gęsia skórka. Całkiem straciła rachubę czasu. Piętnaście minut w jej mniemaniu równie dobrze mogło być trzema godzinami okupowania łazienki. Po raz ostatni zanurzyła się cała i obejrzała dokładnie zranione miejsca, by upewnić się czy nie wdała się żadna infekcja. To, co zobaczyła, nieco ją zaniepokoiło.
Na dłoni, tuż pod śladem po więzach, pojawiły się drobne łuski. Swędziały, jednak resztką świadomości powstrzymała się przed drapaniem. Wcześniej ich nie było. Dotknęła palcem, wypukłe, delikatne, ale jakieś nieswoje, jakby owadzie. Jeszcze bardziej się strapiła, zmarszczyła czoło i wyszła z wody by szybko się ubrać. A nuż jej wybawca znał także odpowiedź na tę zagadkę.
Suknia, którą dostała, była piękna. Tym razem nie w barwach ziemi, które zdecydowanie preferowała, a czerwona, z długimi rękawami, tworzącymi przy dekolcie zgrabną łódeczkę, do której ktoś przypiął błyszczącą broszę. Sięgała niemal do ziemi prostą, zwiewną kaskadą. Przejrzała się w łazienkowym lustrze i uśmiechnęła do nowej Ja, tak dumnej i pięknej Prorokini Kościoła. Jeszcze chwilę napawała się tym widokiem nim ruszyła do biblioteki.
Droga nie była skomplikowana. Rozmieszczenie pomieszczeń w rezydencji wydawało się wpływać na wyobraźnię Taihen, bo ani razu nie zabłądziła i już po chwili pukała do odpowiednich drzwi. Nie czekając na odpowiedź weszła do środka. Ilość książek ją zachwyciła, jak wszystko w tym domu, nadal jednak jej głowę zaprzątało coś, co zaczynało rosnąć na jej skórze.
- Jeszcze raz dziękuję - zaczęła, lecz głos jej już nie wskazywał na dozgonną wdzięczność, a raczej zmartwienie i dozę ostrożności. - Muszę cię jeszcze o coś zapytać, Fabianie. I mam nadzieję, że mi pomożesz.
Z tymi słowami podeszła do biurka czy też fotela na którym musiał siedzieć i wyciągnęła ku niemu nadgarstek. Łuski, pokrywające wcześniej jedynie okolice zranionej skóry, rozprzestrzeniły się, sięgając teraz od kciuka po nadgarstek, a nawet jeszcze trochę niżej. Rudowłosa głośno wciągnęła powietrze.
- To... nie wiem co to jest. Okropnie szybko rozprzestrzenia się na skórze. Jeśli nie będziesz mi w stanie pomóc, muszę bezzwłocznie wrócić do Kościoła, gdzie opatrzy to medyk. Wygląda na poważne.

/Od tej pory Taihen choruje na Łuskowicę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.01.15 17:37  •  Rezydencja Archanioła.  Empty Re: Rezydencja Archanioła.
Lokaj z godnie z życzeniem zabrał dziewczynę do łazienki, gdzie na nią czekała gorąca i przede wszystkim kojąca oraz przyjemna kąpiel. Fabian był w salonie, aż do zniknięcia kobiety z jego pola widzenia. Dopiero wtedy wyszedł z pomieszczenia, przeczesując zgrabnie rude włosy dłońmi, podążając do swojego skromnego gabinetu. W pomieszczeniu panował idealny porządek, tak samo jak w innych pokojach - widać było, że tutaj mieszka pedant. Nawet w papierach miał ład, a było ich stosunkowo dużo. 
Wszedł do swojej pracowni, udając się od razu do biurka, aby przy nim przysiąść. Nawet one wyglądało na mało nowoczesne. Generalnie w tej rezydencji panowała starożytna moda, która wbrew pozorom pasowała do kogoś takiego jak Fabian. 
Usiadł przy swoim biurku, które znajdowało się nieopodal wielkiego okna. Dzięki niemu, gabinet wydawał się bardziej wszechstronny. Po obu stronach mebla, przy samych ścianach, stały po trzy gabloty. Po prawej stronie, znajdowały się same książki edukacyjne, zaś po lewej stronie cała dokumentacja w eleganckich segregatorach. Jeszcze przed samym biurkiem, znajdował się puchaty i przyjemny w dotyku dywan, zakrywający większą część jasnych paneli, na którym znajdowały się po dwa fotele. Na samym meblu znalazły się przedmioty typu lampka nocna, niewielki kwiat paproci i kupa papierów do uzupełnienia oraz różnego rodzaju listy do odczytania. W samych szufladach można znaleźć bardziej osobiste rzeczy, a i pióro, którym zwykle pisze oraz okulary w brązowym etui. 
Przeglądając jakieś papiery, między czasie wezwał jednego ze swoich podwładnych. Kiedy tylko pojawił się przed swoim panem, Fabian rozkazał mu, aby zobaczył, co się dzieje w tutejszych lasach i w razie czego rozprawić się z tym całym złem, o którym ciągle plotkują. Po jego słowach, znikł, zapewne od razu wykonując polecenie. Niewiele później do jego gabinetu przyszła Tai. Przepięknie wyglądała w tej czerwonej sukni. Minimalnie Guerre uśmiechnął się do niej na jej widok, odkładając z gracją jeden z papierów. 
- To naprawdę żaden problem - odparł, jednak czując, że jest coś nie tak z jej głosem. Nie wiedział, dlaczego był on mało niepokojący. Zmarszczył brwi, po usłyszeniu słów dziewczyny. Automatycznie zamienił się w słuch, a gdy tylko zobaczył nadgarstek kobiety, dało się dostrzec na jego twarzy niemałe zdziwienie. Chrząknął w pięść, wstając z krzesła, oglądając wcześniej dosyć uważnie jej dłoń. Nie sądził, że ta choroba skóry jeszcze występuje. W każdym razie nie widział łuszczycy całe wieki. Bez słowa, staną przy gablocie, otworzył ją kluczem, który wcześniej wyciągnął z jeden szuflad i zaczął przeglądać alfabetycznie książki. 
- Masz łuszczycę, taka choroba skóry. Jest to nieuleczalna choroba. Do tej pory nie wymyślili, w jaki sposób można się jej pozbyć - mówił to, szukając odpowiedniej książki, aby ją rudowłosej podarować. Przyda się jej, szczególnie mając tą paskudną chorobę.
- Przede wszystkim nie drap się - stwierdził, odnajdując daną książkę i wręczył ją jej do rąk - Mogę polecić Ci dość dobrego, jak nie świetnego medyka, który zamieszkuje tereny Desperacji. I jeśli musisz wracać, to jak najbardziej rozumiem. Jednak... Jednak zanim pójdziesz, chciałbym wiedzieć, co takiego wydarzyło się wczoraj - zrobił chwilową pauzę, jakby doszukiwał się jakiegoś odpowiedniego słowa - Zależałoby mi na tym, bo mimo wszystko irytuje mnie fakt, że nie mogę sobie przypomnieć, co takiego wczoraj się wydarzyło - wyjaśnił dziewczynie, ponownie chrząkając w dłoń - Od tego nie umrzesz, ale będziesz miała już to cały czas - wskazał palcem na jej nadgarstek, patrząc kobiecie prosto w oczy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.01.15 0:16  •  Rezydencja Archanioła.  Empty Re: Rezydencja Archanioła.
Zmartwiła się niesłychanie, gdy Archanioł tłumaczył jej cóż to za choroba ją spotkała. Ręka swędziała tak niemiłosiernie, że musiała wbić paznokcie w okolicy rany, żeby choć na chwilę powstrzymać chęć drapania. Książka też niezbyt pomogła. Nie była lekarstwem, jednak i tak rudowłosa skinęła głową w podzięce. Nawet uśmiechnęła się lekko.
- A więc chcesz żebym ci opowiedziała co się stało.
Jej głos był cichy i przyjemny dla ucha. Poprawiła gorset czerwonej sukni i przysiadła na biurku przed mężczyzną, patrząc na niego z góry. Zdecydowanie jej się to podobało, więc dla wygody oparła o blat także ręce, odchylając się lekko do tyłu. Odchrząknęła i zaczęła opowiadać.
Opowiedziała mu o tym jak napadł ją wymordowany w ciele niedźwiedzia, oraz o pojawieniu się staruszki. Wspomniała o czasie, jaki spędziła w jej chatce, oraz o tym, jak Guerre dotarł do owego domostwa by podziwiać kobietę przemienioną w roślinę. Już po chwili przypomniała mu, że jeszcze dzień wcześniej o tej porze szedł za nią przez Desperację w poszukiwaniu baraków, w których miał ukrywać się Prorok. Co więcej, dzierżył w tym czasie księgę o białych stronach, nie wypomniała mu jej jednak, jedynie o niej wspomniała. W końcu, pozwoliła sobie na barwny opis tego jak ich napadli i związali, by przeprowadzić na nich sąd, oczywiście z winy Kapłanki.
- A później chyba ponownie straciłeś przytomność gdy nas rozwiązali. Ja wykonałam moje zadanie, a ty... najwyraźniej zostałeś odtransportowany do domu. Potem obudziłam się znów na ścieżce.
Chyba powinna była to wszystko w jakiś sposób podsumować, ale nie za bardzo wiedziała jak. Nadal nie miała czasu na uporządkowanie tego wszystkiego w swojej głowie, a tym bardziej na wyciągnięcie wniosków. Co gorsza, nie chciała żeby Archanioł wiedział, że teraz to ona była prorokinią kościoła, który za zadanie miał pozbyć się wszystkich aniołów.
Wstała.
Spojrzała na swój nadgarstek, a potem na Fabiana, po raz kolejny uśmiechając się do niego uprzejmie.
- A teraz pozwolisz mi że odejdę. Nie jestem pewna jak ta... jak ją nazwałeś? Łuszczyca? Nie wiem jak działa, ale obawiam się, że to wcale nie jest aż tak niewinna choroba.
W sumie miała rację, łuski powoli opanowywały jej przedramię. Zaczęły się także pojawiać na drugiej dłoni między palcami. Zmarszczyła brwi. Jak na dobrze wychowaną młodą damę, ujęła w dłonie poły sukni i ukłoniła się Archaniołowi, chowając lewą stópkę za prawą i elegancko uginając kolana, choć wcale nie było tego widać.
- Jeszcze raz dziękuję.
I zanim zdążył jej zaproponować, że ponownie zasłoni jej oczy i ją z tego miejsca wyprowadzi, ruszyła do wyjścia, a później prosto w Eden.

[zt]
/Przepraszam że tak bezczelnie, ale muszę to wyleczyć zanim zabije mi postać ._.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach