Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Godność:
Abigail, po prostu.

Pseudonim:
Moi znajomi kiedyś zagrali w grę, która polegała na przypomnieniu sobie, jak wiele nazw określa jedną osobę – mnie. Poza Abi poszły takie rzeczy jak Naukowiec, Stalker, Pani Dziewiątka (bo lubię dziewiątki), Zbyt Ciekawa Anielica, Ta Cholerna Baba, Pieczak (to tylko efekt przejęzyczenia... Każdy może powiedzieć "kurczone pieczaki"  zamiast "pieczone kurczaki", jasne?) i coś tam jeszcze.

Płeć:
Wyglądam tak, jakbym nie powinna? W takim razie spokojnie, nie przebieram się w nikogo. Jestem kobietą z krwi i kości, derp.

Wiek:
Hmm... Z tego, co mi wiadomo, większość ocenia mnie na jakieś dwadzieścia lat. W rzeczywistości mam jakieś... 728.

Orientacja:
Nie spieszę się do sprawdzania, czy każdy mężczyzna lub kobieta mają wszystkie narządy na miejscu. Prędzej bym ich pocięła i wrzuciła serduszko do pieca. Tak, panowie i panie, niestety (?) jestem aseksualna. Całym serduszkiem.

Zawód:
Chciałabym tutaj puścić Lupina... Znaczy, wiecie, ten śmiech, co nim się ludzie w XXI w. jarali. Przynajmniej przez jakiś czas. Co ja robię... Trochę szpieguję, ogarniam niewiernych, pomagam troszkę w kościele... Taka ze mnie pomocna anielica.

Miejsce zamieszkania:
Wcześniej mieszkałam w Edenie, ale po takowej "zdradzie" zwiałam do moich nowych przyjaciół. Znajdziecie mnie więc w Górach Shi..

Organizacja:
Kościół Nowej Wiary. Serio. Jestem aniołem, który stwierdził, że Stwórca jest cholernie nudny. Może to też efekt zbyt długiego śledzenia wesołej gromadki od Ao.

Rasa:
Anioł. Cholernie ciekawy świata anioł.

Ranga:
Inne anioły określają mnie jako Nawrócona – nie słyszałam jeszcze o żadnym z moich starych przyjaciół, który zwątpił w Stwórcę na tyle, aby przejść na stronę "nowej wiary". Smutny jest fakt, że jak na razie obydwie strony traktują mnie dosyć chłodno... Ale nie przejmuję się tym za bardzo! Zaspokojenie ciekawości jest dla mnie ważniejsze. W Kościele kojarzą mnie głównie jako zwykłą Wierną, czy coś tego.
...Tak, ja też sądzę, że brzmi to głupio. Ale nic z tym nie zrobię.

Moce:
Jako anioł wszyscy dobrze wiedzieli, że niezła jestem w zamrażaniu, ciskaniu lodowymi włóczniami i wszystkim, co było związane z lodem. Panuję nad nim i lubię czasem sprawdzać, ile dane istoty wytrzymują, kiedy zostaną poddane zbyt niskiej temperaturze.
Dalej, potrafię użyć swoich skrzydeł tak, aby latać. Magia! Dodajcie też możliwość schowania ich w dobrym momencie. Wiecie, wierzących cholernie denerwują.
Coś jeszcze? Ano, tak. Jestem w stanie chwilowo ograniczyć czyjeś ruchy. Można powiedzieć, że idę sobie pogadać z grawitacją i poprosić ją, aby przed jakiś czas nie pozwoliła się wam ruszać. Dobre do ucieczek lub... Do przyjrzenia się rozmówcy. Niektórzy rzucają się jak wściekłe psy.

Umiejętności:
Na start oczywiście typowo anielskie umiejętności, czyli taka tam zwiększona zwinność i szybkość, oraz regeneracja ciała. To się naprawdę przydaje, szczególnie wtedy, jak jest się mną... Co poza tym?

Znam się jakoś na ziołach. Nie zbieram ich może na co dzień, ale wiem, co potrafi otruć, a co wyleczyć. Wyczajenie chorób wychodzi mi troszkę gorzej, ale stoi to na poziomie zadowalającym.

Całkiem dobrze wychodzi mi ciche poruszanie się. Wiecie, jeżeli kogoś śledzicie, musicie wiedzieć, jak to robić, aby Cię nie nakryto.

Nieźle mi idzie ignorowanie bólu, choć nie zawsze. Czy się zadrapałam, czy połamałam... A w moim przypadku to jest naprawdę przydatne, skoro co chwila się ranię. Szkoda tylko, że moje kości się nie przyzwyczaiły do tego, że mogą szybko odlecieć nie tam, gdzie trzeba i nie wzmocniły się jakimś magicznym sposobem.


Słabości:

To jest irytujące... Ale moje kości potrafią o sobie przypomnieć ten raz czy dwa. Muszę przyznać, że to jest dziwne. Regeneruję się lepiej od niejednego zjadacza chleba (no shit Sherlock), ale złamać się mogę jeszcze szybciej. Nie chcecie wiedzieć, jak wiele razy musiałam łazić i wytrzymać z dziwnie wygiętą ręką, bo nie miałam jakiegoś dobrego lekarza w pogotowiu.

Ogólnie rzecz biorąc, raz na jakiś czas odczuwam dziwne przemęczenie. Osłabienie. Cokolwiek. Przeszkadza mi jak cholera i odbiera chęci do życia.

Moja ciekawość nie raz mnie zaprowadziła do piekła. Wbrew pozorom w walce też potrafi działać i przeszkadzać jak nie powiem co. Wróg użył fajnego ataku? Oo, weź tym zarzuć raz jeszcze! Zmuszę Cię! A Twoja broń powinna wylądować w moich łapkach, zaraz Ci ją zabiorę. Nie wiem jak, ale to zrobię!

Wygląd zewnętrzny:

Bleh, znowu trzeba się skupić na opisówkach. Ogólnie rzecz biorąc, można mnie zaliczyć do całkiem wysokich panienek – nie muszę łazić na obcasach, bo mierzę już tak od siebie całe sto siedemdziesiąt dwa centymetry, ważąc przy tym pięćdziesiąt sześć kilo. Bawi mnie tylko fakt, że po moich rączkach nawet nie widać tego, jak często są one łamane przez los. Bo los to największy sadysta. Z innych znaków szczególnych można wyróżnić znak Kościoła na lewej ręce i... Szalik. To tak swoją drogą, ale ja baardzo lubię szaliki. Niby moje gardło zawsze jest w dobrym stanie, ale jakoś tak od razu mi przyjemniej, kiedy coś je chroni. Mogę się pochwalić całkiem długimi włosami w barwie fioletowej, które stopniowo rozjaśniają się przez róż i czerwień aż do ciemnego pomarańczowego. Oryginalnie miałam tylko fioletowe, ale bawiłam się podpierdzielonymi z miasta farbkami w celach sprawdzenia, jak moje włosy je wytrzymają. Cóż, za wiele o nich mówić nie można poza faktem, że praktycznie każde pasemko ma inną długość. Wspominałam, że lubię kombinować? Tak, to też się tyczy nożyczek. Najlepiej mi wyszła zabawa grzywką – wydaje się być prosta, ale jak się tak przyjrzeć to widać, że fryzjer zbyt pewny siebie nie był i zrobił z niej jakieś schodki. Przy dobrym uczesaniu potrafi jednak udawać, że jest na prawo. Moje oczy natomiast szpanują żółtą barwą.
Skóra jest ogólnie dosyć jasna, ale jeżeli ktoś się dobrze przyjrzy, to wyczai, że jest jednak minimalnie jaśniejsza. Z tego jednak, co wiem, sporo istotek z Desperacji może się pochwalić kolorkiem tak białym, że kartka papieru przy nich jest brązowa. Twarz mam jakoś tak minimalnie bardziej dziecięcą, niż normalne osoby. W tym noos, ojeezusmarian, zupełnie jak u pięciolatka. Usta malinowe, policzki też zawsze jakieś takie bardziej są kolorowe...
Co do ubioru, to różnie. Lubię stroje, które nie ograniczają ruchu. Czasem jednak wcisnę się w coś bardziej dziwnego... Bo przebieranki są fajne.

Charakter:
Puście śmiech Lupina. Teraz. Szybkoo!
...
Dobra, jedziem ze śledziem. Widać już na samym początku, że jestem całkiem wygadaną i przyjazną (przynajmniej dla większości) anielicą. Naprawdę, ja jestem miła. Potrafię nawet z własnej woli pomóc! Nie potrzebuję tych myśli typowo anielskich, że widzę jakiegoś poranionego Wymordowanego i coś mi musi zawietrzyć porządnego kopa w cztery litery. Nie jestem jakoś szczególnie wredna – no chyba, że cel aż się o to prosi, wtedy mogę zarzucić jakąś kąśliwą uwagą. Co też ważne, w większości przypadków nie gubię wątków (wmawiaj sobie...) i staram się skupić na rozmówcy – czasem jednak po prostu mój system w głowie dostaje jakiejś ściny, przez co nie ogarniam, o czym mogłam teraz mówić. O czym to ja...? A, charakter!  Ogólnie rzecz biorąc, naiwna za bardzo też nie jestem. No chyba, że mowa o czymś napraawdę ciekawym! Umiem jednak odróżnić wymyśloną na poczekaniu fikcję od czegoś, co teoretycznie nie powinno istnieć, ale w praktyce ma się inaczej. Siedzę sporo przy książkach, więc to i owo wiem. Trzeba przyznać, że i bez kolejnych cech potrafię się nieźle wyróżnić, przynajmniej moją dobrocią. Jest jednak coś, co naprawdę udowadnia, że "ta cała Abigail" nie jest zbyt normalna. Zacznijmy od tego, że potrafię się pojawić nagle za Tobą i omal nie przywalić Ci na powitanie dłonią w twarz, kiedy się odwrócisz, a następnie ni z gruchy, ni z pietruchy poinformować, że w Świecie-3 jest przecena na szampon o zapachu dowolnego kwiatu. A Ty jesteś Wymordowanym, który właśnie chciał się rzucić na randomowego przechodnia. Pewnie nawet nie wiesz, czym jest szampon albo po kiego wuja o tym mówię, bo nie podejdziesz do miasta tylko po to, aby się dowiedzieć. Co dalej? Jestem w kij ciekawa świata. Serio. Wkopię się na herbatkę wszędzie! Do tych dzikich psów, smoków, wojskowych idiotów, na stare śmieci aka Eden czy nawet do moich kochanych istotek z kościoła. Nie ograniczam się i jestem bardzo tolerancyjna, wszystkich prześladuję równie często. Lubię też kombinować z każdym wymysłem tego wieku, wystarczy, że coś ciekawego wpadnie w moje łapki. Znalazłam farbki do włosów? Ok, zobaczmy, jak moje fioletowe kudły je przyjmą! Kredki, flamastry? Dobra, wyrwę sobie jedno piórko i zobaczę, co na to tato. Raz nawet dałam jednemu naukowcowi pociąć moją prawą dłoń pod warunkiem, że mi ją złoży. Słowa dotrzymał, szkoda, że mi kości nie wzmocnił. Raz na jakiś czas muszę się na kogoś rzucić i... Przytulić. Uwolnić pozytywną energię.
A tej mam bardzo dużo. Nigdy mi się nie kończy! Rzadko kiedy jestem w złym humorze, choć czasem dostaję jakiś rozkminek. Raz na jakiś czas bawię się w filozofa, choć świadkowie moich myśli stwierdzili niegdyś jednogłośnie, że świata tym nie podbiję. Czasem też gadam sama ze sobą.
Dodam też tak na koniec, że mam takie momenty w życiu, kiedy nic mi się nie chce poza leżeniem i czytaniem.  

Historia:
"Drogi pamiętniczku. Dzisiaj był bardzo fajny dzień. Poszłam do mojej szkółki, spotkałam psiapsióły, obgadałyśmy tę nudną okularnicę, która wyglądała jak wieśniara, wymieniłyśmy się informacjami o hot ciachach tej dzielnic-"
- Kurza mać, kto znowu dobrał się do moich notatek?! - wrzasnęłam, po czym na chwilę dostałam jakiejś ściny. Czekaj... To ja. Miałam zrobić wyjątkowo głupie wejście do części z historią. Coś w stylu "Szykuje się kolejna, nudna historyjka o szkolnych problemach głupiej baby", jak to mają niektóre opowiastki. Ale nie! Zacznę inaczej...

- Eej, a gdzie Abi? - jedna z moich znajomych, anielica o różowych włosach, rozglądała się po terenie. Nie wiem, po kiego wuja mnie szukała, ale coś jej najwyraźniej nie wychodziło.
- Pewnie znowu łazi za tymi wyznawcami nowej wiary. - pewnie by jeszcze spędziła x minut na rozglądaniu się za mną, niemniej jednak została uratowana przez inną, białowłosą. - Ostatnio ma na ich punkcie jakąś obsesję.
- Serio? To się powoli robi przerażające. Oni przypadkiem nie składali nas w ofierze? Tak na nowy początek?
- Powiedz to Abi, może wtedy przestanie ich szpiegować.
- Mówiłam! Ale ona nie chce mnie posłuchać.
- Nie doceniacie mnie po prostu. Umiem obserwować tak, aby mnie nie przyłapano! - podleciałam do nich w najmniej spodziewanym momencie, po czym moje łapki automatycznie powędrowały na ich ramiona. - Swoją drogą, sensacja! W mieście ludzi dyktatorzy jak zwykle nie mogą znaleźć wspólnego języka, bo znaleźli jakiegoś Wymordowanego i nie wiedzą, czy warto go w ogóle podrzucić na tortury.
Obydwie dziewczyny pokręciły głową w tym samym momencie. Widać było, że nie były tym do końca zainteresowane, ale wiedziały, że co by się nie działo, "ta cholerna Abigail" będzie musiała o tym poinformować połowę Edenu. A przynajmniej one dostaną (nie)potrzebnymi informacjami po głowie. Ale co ja zrobię? Lubię się dzielić moimi przeżyciami. Nawet takimi, które nie są związane ze mną, a z takimi ludzikami.
- Pochwal się lepiej, ile martwych aniołów spotkałaś w drodze powrotnej. Twój ukochany Kościół znowu zapolował na jednego z naszych. - pierwsza anielica skrzywiła się na sam wyraz "Kościół".
- To są ofiary, kochanie. - poprawiłam ją, po czym wreszcie stanęłam przed nimi. - Szczególnie sławne, kiedy chcesz się dołączyć. Idziesz po anioła, ew. kogoś z rodzinki i bodajże coś tam spalasz. Na żywca. Bardzo mili, nie?
- Abi, błagam, przestań ich szpiegować. Oni w końcu Cię dorwą. I spalą. Chcesz tego?
- Nie?
- Więc przestań. Umowa stoi?
-Tak mamo...
- Obiecaj.
-Tak, droga matko... Daj mi spokój.
-Panno Abigail!
Jak to zawsze ja, zdecydowałam się oddalić. Znowu zachowywałaby się jak moja mamusia, która zauważyła, że biorę coś na boku i mam dziwnych znajomych.
Ale tak na serio... Czemu ja nadal łaziłam za tymi fanatykami? Nie ma co się rozpisywać na x kartek, bo spora część by się powtarzała. Byłam ciekawa, co potrafili zafundować reszcie, dlaczego inne istotki przechodzą powoli na ich stronę... Musiałam to sprawdzić. Inaczej dostałabym jakiejś choroby. Wiedziałam, że może się to skończyć dla mnie bardzo źle, jeżeli nie będę uważać. Sama straszyłam, że mnie kiedyś spalą żywcem i złożą w ofierze, ale rzeczywiście mogli to zrobić. Teraz raz przydawał się wyrobiony skill stalkera. Ha! A mówili, że mi się to za kija nie przyda. Teraz przynajmniej nie fundują mi spotkania z ogniem. Za darmo. Świetna opalenizna jest już w cenie. Dlatego po powrocie do "domu" złapałam ponownie za płaszcz, który dobrze przykryje moje lekko podarte z tyłu ubranie (tak, jesteś geniuszem Abi, znowu nie wycięłaś sobie odpowiednich otworów i rozrywałaś skrzydłami swój ubiór niczym Hulk) i udałam się w okolice gór Shi. Tak. Znowu lecę na zwiady.


Zastanawiało mnie zawsze, dlaczego ich ofiary były tak krwawe. To im dawało jakieś plusy do szpanu? To się je jeszcze zbiera? Ao miał jakieś dziwne potrzeby. Ale, jakby na to spojrzeć inaczej... W Starożytności też składano ofiary. Nie z ludzi, ale jednak. A w Średniowieczu palili wiedźmy. I mieli epicką inkwizycję. Czasem miałam ochotę ubrać się na czerwono i wpaść do wyznawców Ao, po czym wykrzyczeć znaną (prawie) każdemu formułkę "Nikt się nie spodziewa hiszpańskiej inkwizycji!". Ale to nie był zbyt dobry pomysł. Z religii się nie powinno żartować, nawet jeżeli kapłani gadają bzdury. Swoją drogą, nieźle mieszają w głowach. Albo to ja jestem jakaś przewrażliwiona. Tak czy siak, dzisiaj postanowiłam mocno zaryzykować i zagadać jednego kapłana. Będę udawać zainteresowanego wiarą człowieczka. Z tego, co wiem, to na początku nie zachowuję się jak anioł, więc szansa na wykrycie nieznacznie poleciała w dół. Czy ja się bałam? Może troszkę. Nic nie przeszkodzi mi w zaspokajaniu ciekawości. Serio.


Od tamtego wesołego wejścia, którego nie chciało mi się opisywać, minęło już trochę czasu. Oni są... Naprawdę ciekawi. Interesujący. Kij z krwawymi ofiarami, muszę wiedzieć więcej! Ich wiara dawała dziwną nadzieję na to, że ktoś tam jeszcze interesuje się śmiertelnymi istotami. A co ja miałam powiedzieć? Z każdym rokiem... Zaczynałam wątpić w Stwórcę. Rozwalił świat, nic nie zrobił z tym wirusem X, tyle niewinnych ludzi musiało umrzeć, żeby następnie zmienić się w Wymordowanych... A anioły musiały to wszystko naprawiać. Zwalił to wszystko na nas. Tak się właśnie czułam. Wiara w nas znikała z dnia na dzień, w życiu ludzi ważniejsze było wygodne życie, dobra praca i grupa znajomych. Nie za wielu ich tam chyba wierzyło. A reszta? Reszta spoglądała na Kościół Nowej Wiary. Tam ktoś wierzył. To było taakie głupie. Anioł, coś, co zostało stworzone przez Boga, zaczęło się nawracać na jakąś, nie daj Boże, wymyśloną religię? Co dalej, Stwórca wróci?


Próby dobicia się do wyznawców Ao w pewnych momentach nie były zbyt proste. Niektórzy kapłani dziwnie na mnie zerkali, ludzie twierdzili, że ujrzeli u mnie skrzydła (co? Przecież wybierałam dobre miejsca na odlot do Edenu!) a "bracia i siostry" zaczynali mnie lekko kontrolować. Martwili się o mnie. Chyba wiedzieli, co się dzieje w mojej głowie, że zastanawiam się, jak to jest z tym całym Ao. Cały czas byłam pomiędzy jednym a drugim, nie mogłam się zdecydować, co będzie dla mnie lepsze. Zresztą... Co ja mogłam? Jeżeli przyznam się, że jestem aniołem, który zwątpił w Boga i chce dojść do Kościoła, to uznają mnie za szpiega. I spalą. Gdyby mi się to jednak udało... Druga strona uznałaby mnie za zdrajcę. Cholera, czuję się tak, jakby mnie wrzucili do jakiejś sztuki greckiej. Wiecie, coś jak historia króla Edypa – co by nie zrobił, i tak źle skończy.
- To nie ma seensu... - mówiłam sama do siebie, spoglądając na niebo nocą. Nie wiedziałam, czy się skusić, czy zostać na starych śmieciach i... Dalej się zamartwiać. Dalej jednak obserwowałam wiernych z bliska, wpadając w coraz większą niepewność, czy to, co robię, jest słuszne. W pewnym dniu kapłani dosłownie siłą zaciągnęli mnie gdzieś na bok, po czym zapytali się mnie... Jak to ze mną jest. Kręcę się, ale nie wiedzą, czy jestem w końcu wiernym, czy nadal się zastanawiam. Gdybym tutaj powiedziała, że jestem aniołem, toby mnie bez problemu zaciągnęli jeszcze dalej. Ale nie chciałam oszukiwać dalej samą siebie.
- Jestem aniołem. Moja wiara w Boga zanika. Sądzę, zachował się podle, wyjeżdżając na "wakacje". A wiara w Ao coraz bardziej mnie interesuje... Nie bijcie mnie od razu, co?

Ich miny były po prostu genialne. Przez pewien czas myślałam, że nie wiedzieli, czy powinni się śmiać, czy płakać. O dziwo jednak nie rzucali się od razu. Spytali mnie, czy jestem gotowa złożyć w ofierze kogoś z moich, aby ich przekonać. Tamta chwila ciągnęła się w nieskończoność, kiedy nad tym rozmyślałam. W końcu jednak, nie wiem jakim cudem, odpowiedziałam twierdząco...
Klamka zapadła, Abi. Jeżeli nie chcesz mieć tych lekko stukniętych ludzi na głowie, musisz zabić kogoś ze swoich. A jak to zrobisz, to reszta aniołów nie da Ci spokoju. Kiedy jednak ponownie się nad tym zastanowiłam...
Cóż, od pewnego czasu byłam jakaś poddenerwowana. A w tamtym momencie nagle poczułam długo upragniony spokój. Stwierdziłam, że nie ma co uciekać. Wchodzę w to. Jeszcze tego samego dnia przygotowałam kilka rzeczy i ruszyłam w stronę Edenu. Z tak wspaniałymi intencjami, że niejeden by się dziko spojrzał. Tak czy siak, najłatwiej załatwić przyjaciela. A więc poszłam do mojej ukochanej, lekko naiwnej mamusi. Zaciągnę ją do gór Shi i złożę w tej cholernej ofierze. Zrobię to... Uda mi się. Ręce mi drżały jak cholera, ale to chyba były jakieś anielskie odchyły, które chciały mnie nawrócić w tej ostatniej chwili. Coś krzyczało, żebym się zastanowiła. Czy Ci ludzie byli warci?
Byli. Cholera, nie zmuszajcie mnie do zmiany zdania. Z nimi będę mogła spojrzeć na świat z zupełnie innej strony. Jakiej? Nie wiem. A kiedy czegoś nie wiem, to muszę to odkryć. Tak czy siak, musiałam wyglądać okropnie, skoro dziewczyna poszła za mną bez żadnego zamyślenia. Powiedziałam jej, że znalazłam rannego anioła, który omal nie został oddany Ao. Wiedziałam, że to ją od cholery martwiło. Nawet mówiła, jaka ona szczęśliwa, pewnie zmieniłam zdanie, skoro chciałam pomóc innemu. Szkoda, że nie widzieliście jej miny, kiedy uniemożliwiłam jej jakikolwiek ruch i poinformowałam o tym, że tamtego anioła nie ma, ofiarą będzie ona z taką miną, jakbym mówiła o tegorocznych plonach. Miernych plonach. I jeszcze głupio się uśmiechałam. Ale zabrakło mi go. Tak dawno się już nie uśmiechałam.

...
Tak, "drogi pamiętniczku", wiem, że tamten wpis przerwałam. Ale nie wiesz, ile rzeczy się działo! Złożyłam ją w ofierze dla Ao. Krzyczała jak potłuczona, groziła, że anioły mi tego płazem nie puszczą, a Ci ludzie zdradzą. Trele morele. O dziwo, przyjęli mnie, choć spoglądali na mnie tak, jakby nadal nie mieli pewności, czy to jest dobry pomysł. Najważniejsze co – nie ukazywać skrzydeł na oczach wiernych. Ładnie się zachowywać. Początkowo nawet dawali mi dziwne zadania, w większości też nudne. Sprawdzali chyba moje poświęcenie. A ja? Miałam kilka nowych źródeł wiedzy, więc nie narzekałam. Z dnia na dzień jednak czułam się tutaj... Jak w domu. Ta, wykorzystują mnie do prania brudnych skarpet, a ja się z tego powodu raduję. Nie, nie o to chodzi. Tutaj był inny klimat. Tak mi się przynajmniej wydawało. No i nikt mnie nie bił po głowie za to, że rozglądałam się po całym terenie Desperacji. Miasta. Nawet tutaj mogłam się trochę rozejrzeć, tylko powinnam uważać na rzeczy prywatne. I tak dochodzimy do dnia dzisiejszego. Wierni nadal za wiele nie wiedzą, reszta traktuje mnie tak, jak chce, a ja chętnie pomagam. Byłam nawet kilka razy w Edenie, aby dowiedzieć się, jak bardzo za mną nie przepadają. No, trochę mocno. Ale byłam w stanie złapać kilka ciekawych informacji, aby potem przekazać je wiadomo komu.

Dodatkowe:
- Oburęczna.
- Mam sporą kolekcję książek. Co z tego, że niektóre przeczytałam od deski do deski kilkanaście razy?
- Mam czasem potrzebę zakoszenia jakiejś rzeczy. Wystarczy, że mi się podoba.
- Uwielbiam nazbyt żywe istotki! W końcu życie bez nich byłoby nudne.
- Wbrew pozorom, nie jestem żadną masochistką. A kilka osób mnie o to posądzało. Nie wiem tylko, za co...
- Często mam na twarzy uśmiech od ucha do ucha. W niektórych momentach bardziej nadawałabym się jednak na stracha na wróble dzieci...
- Lubię łazić krok w krok za resztą gromadki z Kościółka.
- Nigdy nie odmówię sobie spróbowania czegoś nowego, chyba że jestem świadoma faktu, jak bardzo może mi to zaszkodzić. Ale raz się żyje, nie?
- Znam kilka wymarłych języków, ale to tylko po to, aby nimi szpanować.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Co do ostatniej mocy: oddziałuje na drugą postać przez maksymalnie 2 posty. Potem krótki odpoczynek. Brutalnej fabuły, aniele.

Abigail - anioł, którego nie sposób opisać. Growlithe_eepnhas

a k c e p t u j ę
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach