Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 13.11.14 20:55  •  Nutka słodyczy w tej goryczy Empty Nutka słodyczy w tej goryczy
Godność: Jakie imię może pasować do słodkiej, niewinnej dziewczynki? To dobre pytanie. Nie może ono być zbyt obsceniczne, w końcu to wciąż dziecko. Nie może również emanować przemocą, ani żadną inną złą energią, to było niestosowne. Najlepszym więc wydaje się takie imię, które bezpośrednio pasuje do jej natury. Rzecz jasna, nie inne jak Amai Niji, co w prostym tłumaczeniu oznacza „słodką tęczę”. Prawda, że pasuje?  

Pseudonim: Jak każde dziecko, Niji – chan również ma pseudonim z dzieciństwa. Przywarł do niej jeszcze za czasów jej prawdziwej młodości, a ona sama z chęcią z niego korzysta. Cóż, w końcu jest bardzo adekwatny do tego, co potrafi. Żelkowa Panienka jest tylko jedna i, póki co, niech tak zostanie.



Płeć: A jaką płeć mogą mieć małe dziewczynki? Co prawda, według jednego, dawno nie żyjącego już pana profesora, wciąż powinna odczuwać tęsknotę za siusiakiem, ale, na szczęście, ten okres już dawno ma za sobą i może cieszyć się z bycia pełnoprawną, małą kobietą. Na szczęście, bez miesiączki i PMS.

Wiek: A ile byś jej dał, mój drogi czytelniku? Oczywiście, ta mała istotka nie może mieć więcej niż pięć lat, prawda? Nic bardziej mylnego! Jak na anioła przystało, kochana Niji ma już za sobą okrąglutkie czterysta siedemdziesiąt trzy lata. I pięć dni, jakby ktoś chciał się jeszcze bardziej zagłębiać.

Orientacja: Trudno mówić o orientacji seksualnej w przypadku małego dziecka. W końcu jakiekolwiek stosunki z tak małą istotką podchodzą pod pedofilię i żadne tłumaczenia w stylu „mówiła, że ma piętnaście” w tym przypadku nie pomogą. Mało kto bowiem uwierzy, że Niji jest już pełnoletnia i jak najbardziej gotowa do uprawiania pięknej sztuki miłości. A z racji tego, że już od dłuższego czasu nikt nawet nie próbował się do niej zbliżyć ze względu na grożące z tego tytułu sankcje, już dawno przestała szukać „tego jedynego” i stała się po prostu odporną na wszelkie wdzięki istotką w dziewięćdziesięciu dziewięciu procentach aseksualną. Ten jeden procent pozostaje dla wyśnionego księcia z bajki. Nie ma co wszystkiego tak od razu skreślać.



Zawód: Władczyni Wszechświata i Światowy Dystrybutor Żelek, ot co! Któż bowiem nie lubi słodkich cukierków podjadanych między posiłkami? A przecież wiadomo, że te dane od władzy smakują jeszcze lepiej. W końcu trzeba jakoś zjednać sobie to biedne pospólstwo bez widoków na przyszłość i sprawić, by kochali nas nad życie. Nic nie działa lepiej niż odrobina przekupstwa i słodkiej manipulacji.

Miejsce zamieszkania: Osoba tak wysoko urodzona nigdy nie splamiła swojego dziecięcego pantofelka spacerem po obrzydliwej Desperacji. Fakt, jako serafin, mogła równie dobrze zamieszkać w raju,wśród swoich pobratymców, ale tam ani trochę nie było zabawnie. Cóż to za frajda latać sobie po przepięknych lasach pozbawionych skazy, będąc otoczonym przez równie idealne istoty? Właśnie. Żadna. Dlatego też spragniona władzy i splendoru mała anielica za swoją bazę wypadową obrała urocze Miasto-3, rozsiewając tam miłość i tęczowe żelki.



Rasa: Słodki cherubinek, maleńki aniołeczek, oto, czym jest ta maleńka istota. Chyba jednak nikogo to nie dziwi i niemal każdy, kto ją zobaczy, będzie tego samego zdania. Przecież pięcioletnie dziecko nie może być okrutną bestią, czy łowcą mordującym z zimną krwią, prawda? Nic bardziej mylnego.

Organizacja: Dobre pytanie! Pytacie, czy taka mała dziewczynka może należeć do jakiejkolwiek organizacji? Otóż może! I to nie do byle jakiej, a do samego S.SPEC – u! Kochana Amai – chan po prostu nie lubi się ograniczać. No i jak inaczej mogłaby zaspokoić swoje pragnienie władzy absolutnej?  

Ranga: Postać specjalna
Kimże może być tak urocza dziewczynka? Każdy z pewnością od razu powie, że pewnie aniołkiem, maleńkim, tłuściutkim cherubinkiem rodem z barokowych kościołów. Cóż, z tymi małymi, obleśnymi grubaskami Niji ma niewiele wspólnego, choć łączy je jedna wspólna cecha, a mianowicie skrzydła. I to wcale nie jedna para, a aż trzy, a wszystkie z nich pokryte są tęczowymi piórami, godnymi serafina. To jednak jedyna cecha upodabniająca ją do aniołów, gdyż ona sama ani trochę nie jest łagodnie usposobiona. Jest małą złośnicą, samolubną egoistką, dla której liczy się tylko zaspokojenie własnych potrzeb, nawet kosztem innych. Poza tym, w przeciwieństwie do aniołów, nie posiada ona władzy nad żadnym z żywiołów. Jej żywiołem są tylko i wyłącznie żelki, ale to może w osobnym wątku.

Poza byciem uroczym serafinem, kochana Niji pełni zacną funkcję dyktatora w Mieście-3. Któż by bowiem nie zaufał tak uroczej dziewczynce? No właśnie. Nikt. Dlatego oficjalnie władzę w mieście sprawuje specjalnie skonstruowany dla niej android, łudząco podobny do niej sprzed klątwy. Nazywając ją własną matką, często pokazuje się z nim w towarzystwie, by ludzkość myślała, że mają kochającego władcę, pełnego miłości i dobroci nie tylko dla swojego dziecka, ale także dla nich samych. Nie wiedzą, że tak naprawdę są zmanipulowani przez małego, uroczego aniołka, który dzielnie trwa u boku swojej "mamusi"...

Moce (/artefakty/technologia):
Jedna z mocy Niji jest ściśle związana z jej skrzydłami. Otóż każda para ma inne zadanie. Tak więc pierwsza para umożliwia jej latanie na całkiem spore odległości ze sporą prędkością. W końcu jest mała i lekka, więc nic nie stoi na przeszkodzie, by rozwinąć znaczącą prędkość. Często śmiga po niebie niczym rakieta, zostawiając za sobą jedynie tęczową smugę.
Druga para służy do obrony. Tarcza z nich utworzona potrafi  powstrzymać, czy też odbić około osiemdziesięciu pięciu procent ataków, zarówno magicznych, jak i tych zadawanych bronią palną czy białą. Skrzydła te mogą powiększyć się na tyle, by zasłonić całą postać dziewczynki, jak również ewentualnie osoby znajdującej się w jej najbliższym otoczeniu, jednak skrzydła tracą wtedy na swojej wytrzymałości, zatrzymując jedynie nie więcej jak siedemdziesiąt procent wszystkich ataków. Rzecz jasna, z czasem skrzydła słabną i im dłużej utrzymywana jest tarcza, tym jest ona słabsza.
Trzecia para posiada możliwości przydatne przy ataku. Pióra z tych skrzydeł są wyjątkowo twarde i ostre, jak na pióra, rzecz jasna, i mogą posłużyć Niji jako swego rodzaju sztylety. Jednakże każde kolejne ostrze wyciągnięte ze skrzydła jest mniej ostre i bardziej kruche niż poprzednie, tak więc dziewczynka może użyć maksymalnie dwudziestu piór, zanim stracą one swoje właściwości.
Na regenerację każdej z umiejętności musi, niestety, poczekać pięć postów.

Dodatkowo, jak każdy anioł, włada nad jednym żywiołem. W jej przypadku jest to nic innego jak żelki. Nie bez powodu nazywana jest w końcu żelkową panienką, prawda? Może z nimi zrobić, co jej się żywnie podoba – przywołać żelkowy deszcz, zmienić wodę w żelki, czy też wytworzyć ogromnego żelka, w którym zamknie tych, którzy śmią się jej sprzeciwić. Żelkami panuje dokładnie tak, jak inny, normalny anioł wodą czy powietrzem. Nie ma większych ograniczeń, poza własną siłą, gdyż używanie żelek, szczególnie tych wziętych „z niczego” jest strasznie wyczerpujące jak na takie małe ciałko. Wytwory jej mocy utrzymują się przeciętnie przez cztery posty, a na ponowne panowanie nad żelkami musi poczekać pięć postów. Granice te są jednak zależne od jej stanu zdrowia i wypoczęcia i mogą się przesunąć o maksymalnie jeden post w górę lub trzy posty w dół w przypadku możliwości korzystania z niej, lub o maksymalnie dwa posty w dół lub w górę w przypadku regeneracji mocy.

A z technologii nie korzysta, bo nie potrafi, ot co. Robią to za nią inni.

Umiejętności: A cóż może umieć taka istotka, jak Niji? Wbrew pozorom bardzo wiele. Przez tyle lat nauczyła się wielu rzeczy, jednak tylko nieliczne doprowadziła do perfekcji. Otóż ma niepowtarzalny talent muzyczny, na który składa się między innymi iście anielski głos którym czaruje wszystkich dookoła. W śpiewie nie ma sobie równych, a Bóg obdarzył ją również znakomitym słuchem. Potrafi zapamiętać niemalże każdą melodię po jednokrotnym usłyszeniu jej i następnie odtworzyć ją ze stuprocentową dokładnością.
Ponadto wie wszystko o słodkościach. Jest cukiernikiem, jakiego świat jeszcze nie widział. Mimo swoich ograniczonych wzrostem możliwości, potrafi z prostych składników wyczarować prawdziwe cuda. Przez wiele lat sama przygotowywała sobie desery, więc nic dziwnego, że opanowała do perfekcji sztukę zdobienia ciast i tortów.
A skoro umie posługiwać się nożem, to także opanowała ciężką sztukę posługiwania się bronią białą. Mimo swojego wzrostu całkiem nieźle radzi sobie ze wszelkiego rodzaju katanami czy lżejszymi mieczami. Sama jednak preferuje noże do rzucania, a z braku takowych – swoje własne pióra. W końcu też świetnie nadają się na sztylety.

Słabości: Zdecydowanie jej słabością są słodycze. Naprawdę łatwo ją przekupić, gdy ma się w zanadrzu paczkę cukierków czy tabliczkę czekolady. A jeśli czekolada nie poskutkuje, zawsze można zamknąć ją w ciemnym pomieszczeniu, lub odciąć źródło światła, gdyż panicznie boi się ciemności.Za nic w świecie nie wejdzie do ciemnego pomieszczenia, choćby szła z najodważniejszym, najmężniejszym człowiekiem na ziemi. W momencie, gdy staje w obliczu braku światła, strach dosłownie ją paraliżuje, odbierając też trzeźwą ocenę sytuacji.
Dodatkowo nie znosi kotów. Śmiało można pokusić się o stwierdzenie, że ma alergię na ich sierść. Po prostu nienawidzi przebywania w jednym pomieszczeniu z tymi futrzakami. Działają jej na nerwy swoją arogancją i poczuciem wyższości.
Należy także wspomnieć o najprawdopodobniej głównej słabości drogiej Niji. Otóż jest nią jej własne ciało. Jako pięciolatka ani nie jest przesadnie silna, ani też super ciężka, więc z łatwością można ją podnieść i odrzucić. Dodatkowo jest bardzo delikatna i nie trzeba dużej siły, by zadać jej poważne obrażenia. Dlatego też zawsze, gdy gdzieś wychodzi, jej skrzydła są widoczne, by nie marnować czasu na ich odkrywanie, gdy ktoś ją zaatakuje. Ostrożności nigdy za wiele.



Wygląd zewnętrzny: Nie można o niej powiedzieć, że jest oszałamiająco piękna, czy też powala innych swoją urodą. Ciężko używać takich określeń wobec pięcioletniego dziecka. Mimo to nie da się jej odmówić swoistego uroku osobistego, tak charakterystycznego dla małych dziewczynek. Przy wzroście stu trzech centymetrów waży nie więcej niż osiemnaście kilogramów. Ktoś może powiedzieć, że jest drobna jak na swój wiek, lub ma nawet niedowagę, jednak w jej przypadku jest to waga całkowicie normalna. Nie można ważyć pięćdziesięciu kilogramów mierząc zaledwie metr.
Z braku swojego „wieku” jest pozbawiona wszelkich krągłości typowych dla dojrzałych kobiet. Nie znaczy to jednak, że jest nieatrakcyjna, choć w jej przypadku jest to nieodpowiednie słowo. Braki w figurze nadrabia iście anielską urodą. Jasne włosy sięgające linii szczęki opadają na jej gładkie czoło, nieznacznie zachodząc na brwi i lekko wywijając się na końcach. Spod prostej grzywki figlarnie zerkają oczy w kolorze jasnego beżu. Okolone gęstą kurtyną rzęs czarują każdą napotkaną osobę swoim niewinnym spojrzeniem. Między nimi znajduje się prosty, lekko zadarty nosek. Malinowe usteczka często same składają się do uśmiechu, odsłaniając perłowo białe mleczne zęby. Patrząc na nią nie można oprzeć się wrażeniu, że ma się przed sobą małego cherubinka.
Co do jej ubioru, jest on typowy dla dziewcząt w jej wieku. Preferuje bowiem niemalże cukierkowe sukienki w stylu lolita fashion. Do tego często dobiera dodatki typu koronkowe rękawiczki czy lekkie narzutki wiązane pod szyją. Na nogach zazwyczaj ma rajstopy w jednym kolorze, w zależności od sukienki. Nieodłącznym elementem jej stroju są wszelkiego rodzaju kokardki. Włosy najczęściej upina dwoma spinkami z doczepionymi do nich kwiatami, choć nie stroni od opasek czy chust. Wszystko po to, by jak najlepiej czuć się w swoim maleńkim ciele.
A, i byłbym zapomniał, drogi czytelniku. Na prawym pośladku posiada niewielkie znamię, tak zwaną myszkę.

Charakter: Na tym właśnie elemencie można zakończyć porównywanie Niji do aniołka. Jest zimną, wyrachowaną suką, która zawsze dąży do osiągnięcia celu, nieważne, czy ktoś przy tym ucierpi. Ma wysoką potrzebę dominacji, co sprawia, że z łatwością sprawuje nad innymi władzę. Krótko mówiąc jest urodzonym przywódcą. Nie ma większych skrupułów, by manipulować innymi w imieniu swoich własnych interesów i chwyta się każdych, nawet nieczystych sztuczek w imię zasady „cel uświęca środki”. Z łatwością wykorzystuje swój urok osobisty by zdobyć to, na co ma ochotę. Dzięki temu, że mało kto jest w stanie oprzeć się pięcioletniemu dziecku, bez większego trudu spełnia swoje nawet najbardziej szalone pragnienia.
Dzięki jej urokowi nie ma problemów ze zdobyciem zaufania drugiego człowieka. Ludzie wręcz sami się do niej garną, by tylko otoczyć ją opieką. W końcu jako dziecko jest jeszcze mała i narażona na niebezpieczeństwa czyhające ze strony wielkiego świata. W towarzystwie uchodzi za radosną pięciolatkę ciekawą świata. To również skrzętnie wykorzystuje w swoich manipulacjach. Tak więc na pierwszy rzut oka, gdy jeszcze nie zna się jej wystarczająco dobrze, śmiało można powiedzieć, że jest  niewinną dziewczynką nie znającą zasad rządzących brutalnym światem. Wystarczy jednak poznać ją lepiej, by zobaczyć, jaka jest naprawdę.
Mimo siły, o jaką można by ja posądzać, Niji jest tak naprawdę słabą psychicznie. Bardzo łatwo ją zranić nieodpowiednim słowem i sprawić, że zatraci poczucie własnej wartości. Jest niestabilna emocjonalnie, w jednej chwili może śmiać się od ucha do ucha, by w następnej popaść w czarną rozpacz. Poczucie dominacji jest dla niej konieczne do uzyskania pewności i stabilności w jej otoczeniu. Musi mieć kim pomiatać, by czuła się ważna. Ot, taki psikus od losu.



Historia:
Nie zawsze była dzieckiem. Dawno temu, gdy świat dopiero powstawał, była jednym z Serafinów warujących u Tronu Bożego. Była jedną z wybranych, najlepszą z najlepszych, opiekunką wszechpotężnej burzy.
Była piękna i potężna.
Jej wyjątkowo kobiecy wygląd sprawiał, że mogła mieć wszystko, co tylko pragnęła. Choć początkowo nie chciała wykorzystywać ciała do własnych celów, z czasem coraz bardziej na nim polegała. To pewnie wtedy popełniła ten błąd.

~~

Co się wtedy wydarzyło? Nie pamiętam dokładnie. Nie wiem, od czego się tak naprawdę zaczęło. Z wolna zaczęłam się staczać coraz niżej i niżej. Sama dostrzegałam to, co się ze mną działo. W pewnym momencie mojego życia całkowicie przeczyłam wyobrażeniom o aniołach. Nie byłam ani dobra, ani uczciwa, manipulowałam innymi, naginałam ich przekonania do moich własnych tak, jakby to był kawałek plasteliny. Robiłam z innymi, co tylko chciałam.
Pełnię niewinności straciłam z podrzędnym stróżem.
Sama nie wiem, jak w ogóle do tego doszło. Nie pamiętam jego imienia, nawet nie wiem, jak wyglądał. Był jednym z wielu, którzy przewinęli się w moim życiu. Ale dlaczego właśnie z nim skosztowałam zakazanego owocu, jego również skazując na wieczne potępienie? Do dziś jest to dla mnie zagadką.
Długo się opierał, zanim udało mi się zaciągnąć go do łóżka. Moje skrzydła już wtedy straciły swoją biel, były brudne od grzechu, ale nie przejmowałam się tym. Wciąż byłam atrakcyjną kobietą, wciąż wzbudzałam pożądanie nawet wśród najbardziej odpornych serc. Teraz nie było inaczej. Pragnął mnie, czułam to.
Zrobiliśmy to u niego. Byłam jego pierwszą, co od razu dało się wyczuć.  Jego ruchy były nieporadne, nieśmiałe, ale sposób, w jaki mnie dotykał był jedyny, w swoim rodzaju. Widać było, że mu się podobałam, wyraźnie dawał to do zrozumienia w każdym ruchu, geście, w każdym przelotnym muśnięciu dłoni, w każdym delikatnym pocałunku.
Do tej pory nigdy nie posunęłam się tak daleko. Zawsze, gdy mężczyzna zapędzał się tam, gdzie nie powinien, udawało mi się go zatrzymać. Jednak on.... Wiedziałam, że nie zrobi mi krzywdy. Że swoją nieporadnością zapewni mi bezpieczeństwo, jakiego wtedy potrzebowałam.
Kochaliśmy się przy świetle księżyca wpadającego przez niedosunięte zasłony. Obejmowałam go rękami, nogami, czym tylko się dało, zostawiając mu na plecach czerwone pręgi. Jeszcze nigdy nie czułam się tak nieziemsko. Czułam, że jestem w stanie osiągnąć wszystko, czego tylko zapragnę, być może nawet strącić Boga z tego jego śmiesznego Tronu.
Wtedy jeszcze nie wiedziałam, jak bardzo zgrzeszyłam.


~~

- Nie!
Jej głos poniósł się echem po wysoko sklepionej sali, gdzie zgromadził się sąd. To właśnie tutaj miał się rozstrzygnąć jej los po tym, jak zgrzeszyła. Po tym, jak zaciągnęła niewinnego chłopaka do łóżka i kto wie, co jeszcze wywinęła.
- Nie możecie odebrać mi skrzydeł! Wszystko, tylko nie to, błagam! - Powiodła wzrokiem po zgromadzeniu. Na podwyższeniu siedziało pięcioro aniołów, członków starszyzny, którzy właśnie zadecydowali, by odebrać jej resztki godności. By odebrać jej całą nadzieję, jaką kiedykolwiek posiadała.
- Nie Ty o tym decydujesz, młoda damo. - Odezwał się jeden z wyżej postawionych. Jego głos był pozbawiony wszelkich uczuć, choć jeszcze nie tak dawno sam z chęcią zawieszał na niej oko. Wiedziała, że jest nią zainteresowany. Kto by nie był? Z takim ciałem?
- W czasie, gdy Ty zabawiałaś się ze swoim... kochasiem... potężna burza szalała nad Ziemią, siejąc spustoszenie. Twoim obowiązkiem było zapanować nad nią, jednak Ty postanowiłaś to zignorować na rzecz dobrej zabawy. Jedyną słuszną karą wydaje się więc odebranie Ci zarówno mocy, jak i skrzydeł i zesłanie na ziemię, jako zwykłego człowieka. - Tym razem głos zabrała chuda kobieta, siedząca po prawej stronie od mężczyzny. Nie rozpoznawała jej, jak wielu innych członków starszyzny, która właśnie ją osądzała. Tym bardziej uważała, że nie powinni decydować o jej losie.
- Przecież nie tylko ja opiekuję się burzą! Dlaczego to na mnie właśnie spadła cała wina? – Spytała z wyrzutem. Wciąż nie rozumiała, dlaczego w ogóle się tutaj znalazła. Przecież to zakrawało na absurd, jakiś ponury żart.
- Bo tylko Ty dysponowałaś mocą zdolną powstrzymać tamtą burzę. Ale nie stawiłaś się na posterunku, co zazwyczaj karane jest tymczasowym zawieszeniem. Jednak biorąc pod uwagę Twoje zachowanie, najlepszym wyjściem będzie, jeżeli całkowicie pozbawimy Cię mocy. – Znów odezwał się mężczyzna, najwidoczniej przewodniczący tego całego, śmiesznego posiedzenia.
- Nie macie prawa! – Próbowała jeszcze raz zaprotestować. O nie, tak łatwo im się nie da, nie pozwoli, by nią pomiatano! - Tylko On ma prawo do odbierania aniołom skrzydeł, a dobrze wiecie, że już dawno nas opuścił! - Krzyknęła w przypływie złości. Widać było, że starszyznę zszokowała ta wiadomość. Wciąż nie dopuszczali do siebie tej wiadomości, choć na pewno zdawali sobie z tego sprawę.
- Czy ktokolwiek z was Go widział?! Powiedzcie, czy ktoś z was widział Go w ostatnich dniach?! No właśnie, nikt! Więc jakim prawem zajmujecie ot tak Jego pozycję, rządząc sobie tym, do czego tak naprawdę nie macie prawa!
-Zamilcz!
W sali zapadła cisza, gdy ostry krzyk młodzieńca siedzącego na samym końcu, przerwał jej wywód. Wpatrywała się w niego zaskoczona, nie mając pojęcia, skąd on się tu w ogóle wziął. Była pewna, że wcześniej go tu nie było. Musiała przyznać, że był cholernie przystojny. Czarne skrzydła delikatnie poruszały się, trącane wyimaginowanymi podmuchami wiatru. W tej sali nie mogło być przecież przeciągów.
- Zamilcz, głupia i nie pogrążaj się jeszcze bardziej. Za takie słowa już dawno powinnaś zostać stracona. - Mówił cicho, a jego głos, cudownie niski, rezonujący z każdą komórką jej ciała, wypełniał ją do reszty. W tym momencie zaczęła żałować, że tak szybko pozbyła się swojej niewinności. Choć z drugiej strony, gdyby nie to, pewnie nigdy by go nie spotkała....
- Jednak On nauczał nas, by kochać bliźnich i wybaczać im błędy. Dlatego daję Ci drugą szansę. Od dziś znajdziesz się pod moją jurysdykcją. Masz być mi posłuszna we wszystkim i pilnować, by nie skalać mojego imienia, inaczej bez żadnych skrupułów stracisz nie tylko skrzydła, ale i moc.
Po sali poniósł się szmer. Widać nie tylko na niej wywarły efekt słowa młodzieńca. Ona sama nie była zdolna wypowiedzieć słowa, wpatrując się w nieznajomego.

~~

Od tamtej pory go nie widziała. Byłam mu winna życie, a nawet nie miałam okazji mu podziękować. Jak nagle się pojawił, tak nagle znikł.
Moje skrzydła znów były białe. Odzyskały swój kolor, a ja stałam się bardziej rozsądna, więcej myślałam nad tym, co robię. Nie chciałam w końcu kalać dobrego imienia mojego pana, do którego nawet nie wiedziałam, jak się zwracać. Ale to nie było ważne.
Przez pierwszych kilka lat naprawdę mi zależało. Wykonywałam wszystkie jego polecenia, które przysyłał mi drogą listowną lub przez posłańców, nigdy osobiście. Choć o niego pytałam, nikt nigdy mi nie odpowiedział. Nigdy nie uzyskałam satysfakcjonującej mnie odpowiedzi. Zaczynałam mieć tego dość, czułam się jak piesek na posyłki, mimo że byłam jednym z potężniejszych aniołów. To musiało się skończyć.


~~

- Dlaczego on sam nie przekazuje mi poleceń? – Spytała pewnego dnia, po raz kolejny widząc tego samego posłańca pod swoimi drzwiami. Przekazał jej kopertę, patrząc na nią beznamiętnym wzrokiem. Tak było za każdym razem...
- Mówiłem już, mój pan jest zajęty. Gdyby miał wystarczająco dużo czasu, z pewnością przekazywałby pani polecenia osobiście. – Jego głos był równie pozbawiony uczuć co spojrzenie. Niji poczuła narastający gniew.
- Gdzie mogę go znaleźć? – Warknęła, dobre maniery chowając do kieszeni. Czuła się wykorzystywana i poniżana na oczach całej braci anielskiej. Robiła za służącą jakiegoś nadętego bubka, którego imienia nawet nie znała. Nie ma większej hańby dla anioła jej rangi.
- Nie jestem upoważniony do udzielania takich informacji. – Posłaniec nie miał zamiaru współpracować. - Proszę wziąć tę kopertę, spieszę się.
- Niczego nie wezmę, dopóki nie powiesz mi, dla kogo pracujesz. - Spojrzała na niego gniewnie. Już dawno przestała nad sobą panować.
- Przykro mi. Ode mnie niczego się pani nie dowie. Ale radzę być posłuszną jego woli. Nie chciałaby pani odczuć jego gniewu... – Uznał rozmowę za zakończoną. Wcisnął kopertę w jej dłoń i odwrócił się na pięcie, zostawiając ją samą. Jeszcze trochę, a byłby powiedział jej wszystko. Doskonale wiedział, jak się z tym czuje. Kiedyś również był pełen wątpliwości. Jednak jego pan skutecznie je rozwiał, pozwalając mu w pełni oddać się jego służbie.

~~

Nie wykonałam tego zlecenia. Nie miałam zamiaru już być mu posłuszną. Wiedziałam, że od tego zależy moje życie, jednak miałam dość bycia pomiataną przez kogoś, kogo widziałam tylko raz na oczy. Nie miałam zielonego pojęcia, kim jest i ani trochę mi się to nie podobało.
Możliwe, że popełniłam błąd. Możliwe, że powinnam uzbroić się w jeszcze odrobinę cierpliwości.
Tyle że ja już jej nie miałam. Nie byłam osobą, którą można ot tak zdominować. Miałam już po prostu dość tego swoistego ubezwłasnowolnienia. Nie mogłam wyjść z domu, żeby on o tym nie wiedział. Jak to robił, do dzisiaj nie wiem.
Przez kilka następnych tygodni nie wychodziłam z mieszkania, czekając, aż w końcu się zjawi. Bo wiedziałam, że przyjdzie. Musiał wymierzyć mi karę, w końcu złamałam warunki umowy. Wielokrotnie posłańcy nieznajomego dobijali się do moich drzwi, jednak ja nikogo nie wpuszczałam, stawiając jasny warunek. Albo on, albo nikt.
Nigdy nie przypuszczałam, że tak szybko mogę pożałować podjętej decyzji...


~~

Pojawił się znikąd, na środku salonu, jakby nie istniało coś takiego, jak zaryglowane drzwi. Stał w pełni swojego majestatu, rozsiewając wokół swoją specyficzną aurę władzy i czegoś na kształt...  miłości?
Zaskoczył ją, choć nie na tyle, by nie spodziewała się jego przybycia. Jednak gdy tylko spojrzała w jego oczy, w  momencie zapomniała o tym, co chciała mu powiedzieć. Jego oczy... Bezdenna głębina miłości i rozczarowania, cały wszechświat zamknięty w tęczowym spojrzeniu, które teraz przybrało barwę nocnego nieba. Był nią rozczarowany, czuła to. Ale nie tak, jak przełożony swoją podwładną. Bardziej jak ojciec swoim niepokornym dzieckiem.
Wiedziała, kto przed nią stał.
- Myślałem, że zrozumiałaś swój błąd... – Odezwał się cicho, a jego głos przepełniony był smutkiem.
- Dlaczego... Dlaczego nie powiedziałeś mi, kim jesteś...? – Wciąż była w szoku po tym, gdy uświadomiła, komu tak naprawdę do tej pory służyła. Nic nie uległo zmianie, choć ona cały czas miała takie wrażenie.
- Pozwoliłem Ci wybrać ścieżkę, jaką podążysz. Gdybyś wiedziała, kim jestem, czy Twoje nawrócenie płynęłoby z serca? – Powiedział swoim niskim głosem, pod którym wtedy Niji wręcz się rozpływała. Teraz nie było inaczej.
- Panie, ja... – Zaczęła, jednak nieznajomy położył jej tylko palec na ustach, gestem nakazując jej, by zamilkła.
- Csi, moje dziecko. Rozumiem Twoje rozterki. Nie powiem, czy postąpiłaś słusznie, bo do tego sama musisz dojść. Dam Ci jednak kolejną szansę. Tym razem jednak będę musiał podjąć bardziej radykalne kroki. Ześlę Cię na ziemię, byś tam odpokutowała swoje grzechy.
Wpatrywała się w niego, w te jego piękne oczy, w których zamknięta była cała galaktyka, nie mogąc wypowiedzieć słowa. Nie wierzyła w swoje szczęście. Zachowa skrzydła i moc, w zamian za zejście na ziemię... to nie wydawało się wcale takie złe. Wręcz przeciwnie, byłaby tam wolna, mogłaby robić, co tylko by chciała... Oczywiście, by odpłacić za swoje winy.

~~

Biegła przez las, a skrzydła zahaczały o gałęzie drzew. To nie był dobry pomysł. Zdecydowanie nie. Nie mogła wzbić się w powietrze, a było już za późno, by je schować. Zresztą, straciłaby jedynie cenne sekundy. A przecież zawsze mogła się bronić, jeszcze nic straconego...
Kolejna strzała ze świstem przecięła powietrze tuż koło jej policzka. Ścięte kosmyki włosów zawirowały, powoli opadając na ziemię. Z jej ust wyrwał się krótki krzyk, gdy kolejne pióro zostało brutalnie wyrwane przez otaczające ją zarośla.
- Wracaj tu, zdziro! – Męski, niemalże samczy ryk przepłoszył ptaki siedzące na gałęziach, jednak Niji ani myślała się zatrzymać. Niebo zasnuło się burzowymi chmurami.
- Nawet nie próbuj tych swoich sztuczek! Nie myśl, że pozwolimy ci uciec! – Drugi głos niemalże ją doganiał, czuła jego śmierdzący oddech na karku...
Nagle upadła na ziemię, gdy jej noga niefortunnie zahaczyła o wystający korzeń. Z krzykiem potoczyła się w dół wąwozu, który nagle pojawił się tuż przed jej oczyma. Do jej uszu dobiegł podejrzany trzask, a ból promieniujący z jednego ze skrzydeł dobitnie uświadomił jej, że to nie była gałązka. Słysząc gdzieś nad sobą tupot kilkunastu stóp, powoli jednak zaczęła gramolić się na nogi. Nie mogła tu zostać. Była osłabiona i ranna, niezdolna do jakiegokolwiek wysiłku, a ból niemal odbierał jej przytomność. Potykając się, ruszyła przed siebie, wlokąc za sobą złamane skrzydło. Już wiedziała, że nie ma szans...
Znalazła dosyć zbite skupisko drzew, opierając się o jedno z nich. Wyszarpnęła kolejne pióro, tym razem specjalnie utwardzone i ostre na krawędziach. Nie zamierzała tak łatwo się poddać. Bała się używać mocy, bojąc się, że straci przytomność. Tak więc stała, dysząc głośno, a krew z licznych ranek spływała po jej ciele. Była brudna, ranna i zmęczona.
Otoczyli ją ze wszystkich stron. Było ich siedmiu, może ośmiu. Zbyt wielu, by ich wszystkich pokonała. Gdyby była w pełni sił, to może, a tak.. Ze złamanym skrzydłem, wyczerpana... Pozostawało jej jedynie bronić się do samego końca, nie oddać się tak łatwo.
- No i co teraz? Nie jesteś już taka wyszczekana, co? Zgarniemy za Ciebie niezłą sumkę... - Jeden z nich uśmiechnął się lubieżnie. Niji zrobiło się niedobrze na sam widok tego grymasu. Dlaczego musiał być taki obleśny...?
- Nie waż się mnie tknąć... - Wycharczała. Jej głos był zachrypnięty i cichy. Nie miała nawet siły, by mówić. - Nie masz pojęcia... Nie masz pojęcia, kim jestem!
- Och, ależ doskonale wiemy, kim jesteś... Amai Niji, prawda? Serafin wyrzucony z Nieba... Czyż nie tak? - Jego uśmiech poszerzył się jeszcze bardziej, a Niji zamarła w przerażeniu. Skąd... Skąd znał jej imię? Rzuciła w niego piórem, jednak nie była nawet w stanie dobrze wycelować. Ostrze wbiło się w pobliskie drzewo wysoko nad jego głową.
- Oho... Masz jeszcze ochotę na zabawę? – Zbliżył się do niej. Dziewczyna wyszarpnęła kolejne pióro, nie zważając na ból i krew spływającą z ran. Znów rzuciła nim w stronę napastnika, jednak ten tylko uniknął go z łatwością i zaśmiał się tylko. Już po chwili był przy niej, przykładając jej nóż do gardła. Na policzku czuła jego cuchnący oddech... Woń przetrawionego alkoholu, kawy i papierosów...
- To może teraz się zabawimy, hmm? Jeden nieostrożny ruch i zginiesz, wiesz? - Powiedział niskim głosem. Odwróciła głowę, zamykając oczy. Boże, dlaczego to robisz?!

~~

Obudziła się w ciemnym pomieszczeniu. Dookoła śmierdziało moczem i wymiocinami. Jej samej od razu zrobiło się niedobrze. Próbowała się poruszyć, jednak ręce i nogi miała skrępowane. Tępy ból przypomniał o złamanym skrzydle. To cud, że go nie odcięli, choć jeżeli szybko czegoś z nim nie zrobią, to i tak już nigdy nie poleci...
Skuliła się, jak tylko mogła. Zdążyła zauważyć, że ma na sobie jedynie jakieś strzępy, które kiedyś można było nazwać bielizną.  Było jej zimno, język przykleił się jej do podniebienia, a każdy ruch wywoływał kolejną falę bólu. Modliła się tylko, by to wszystko się skończyło. Dlaczego musiała płacić taką cenę? Przecież była grzeczna, tak? Nikogo nie uwiodła, nikim nie manipulowała, wydawało się, że zrozumiała swój błąd. Dlaczego więc wylądowała w tej chłodnej, śmierdzącej piwnicy? On nie powinien do tego dopuścić... Czuła się oszukana, jak jeszcze nigdy dotąd...
Kuląc się w kącie, niemal natychmiast usłyszała, że ktoś się zbliża. Poruszyła się nieznacznie, a w jej sercu pojawiło się coś na kształt nadziei. Pragnęła, żeby ktoś ją uratował, żeby wyrwał ją z tego piekła....
Drzwi jej celi otworzyły się, wpuszczając nieco światła. Mrużąc oczy, próbowała dostrzec coś w ciemności, jednak widziała tylko ciemną sylwetkę. Próbowała coś powiedzieć, lecz z jej gardła wydobył się tylko zduszony jęk. Co jednak miałaby powiedzieć?
Nieznajomy podszedł do niej i kucnął, by móc spojrzeć w jej oczy. Jego spojrzenie było pełne troski, choć dolną część twarzy miał zasłoniętą chustką. Mimo to i tak wydawał się przystojny. I nie śmierdział, tak jak wszystko dookoła. Czuć było od niego przyjemny zapach mydła. Zdawało jej się nawet, że jego włosy wciąż są wilgotne po niedawnej kąpieli. Która mogła być godzina...?
Poczuła jego delikatny dotyk na policzku, gdy czule ją pogłaskał. Odgarnął jej posklejane brudem i krwią włosy, by lepiej przyjrzeć się jej twarzy. Samym spojrzeniem błagała go o pomoc, choć podświadomie czuła, że wcale nie przyszedł jej ratować. Miała jednak dość bólu i zimna, chciała się wykąpać i przespać, może wreszcie coś zjeść... Och, dlaczego tak strasznie chce jej się pić!
- Tak długo czekałem... W końcu tu jesteś... Tylko moja... - Wyszeptał, po czym przytulił ją, tak po prostu. Zaskoczona, wpatrywała się tępo przed siebie, nie wiedząc, jak zareagować. Kim był ten człowiek?
Nim jednak zdążyła jakkolwiek zareagować, mężczyzna odsunął się od niej, odwracając na pięcie. Skierował się w stronę wyjścia z pokoju, nawet na nią nie spojrzawszy.
- Zabrać ją stąd. Do mojego pokoju. I doprowadźcie ją do porządku... - Rzucił w stronę osób stojących za drzwiami i już po chwili do celi weszło dwóch postawnych mężczyzn. Jednak do nich już nie miała takiego zaufania...
Próbowała się opierać, wrzeszczeć, krzyczeć, szarpać się na tyle, na ile mogła, jednak zaraz została unieruchomiona. Z przerażeniem w oczach patrzyła, jak jeden łapie ją wpół, przerzucając sobie przez ramię. Skrzydło zaprotestowało tępym bólem, który dodatkowo ograniczył jej postrzeganie. Pozwoliła więc nieść się gdzieś, nie wiadomo gdzie, wisząc na ramieniu jednego z mężczyzn, podczas gdy drugi szedł za nimi, nawet na nią nie patrząc.
Już po chwili została rzucona na łóżko. Niezbyt delikatnie rozwiązano jej ręce i nogi, jednak była zbyt obolała, by nimi poruszyć. Zdarto z niej także strzępy ubrań, a do pokoju wśliznęły się dwie młode dziewczyny, które delikatnie zaczęły obmywać jej ciało. Trzecia, nieco starsza, najprawdopodobniej była lekarzem, gdyż bez słowa zajęła się jej złamanym skrzydłem. Szarpnięciem nastawiła przestawioną kość, rzucając pod nosem przekleństwa na bliżej niezidentyfikowane osoby. Jednak Niji już niewiele z tego pamiętała...

~~

To był on. Ten chłopak, któremu odebrałam dziewictwo. Znalazł mnie i przetrzymywał, robiąc ze mnie swoją niewolnicę. Inaczej nie mogłam tego nazwać. Musiałam robić wszystko, co mi kazał. Kochać się z nim w każdym momencie, bez względu na porę dnia, czy okoliczności. Upokarzał mnie, choć ciągle powtarzał, jak bardzo mnie kocha. Znów byłam od kogoś zależna. Tyle że tym razem nie była to forma pokuty.  
Był szaleńcem. Nie wiem, jakim cudem wytrzymałam z nim cały ten czas. Nie wiem nawet, jak długo musiałam czekać na stosowną okazję. Wiem, że trwało to zbyt długo. Nie byłam już tą samą Niji, która miała nadzieję na powrót do nieba. Nawet nie chciałam tam wracać. Pragnęłam wolności, pragnęłam być niezależna, sama decydować o swoim życiu. Chciałam poczuć, jak to jest móc rządzić czyimś losem....
Zaczęłam wcielać swój plan w czyn. Uciekłam od niego, wcześniej zabijając go w jego własnym łóżku. Upewniłam się, że już nie wstanie, przybijając jego swoimi własnymi piórami do łóżka, w którym spędziliśmy tyle nocy. Nie było mi go szkoda.
Burza, którą wywołałam, podpaliła budynek. Lato tego roku było wyjątkowo suche, więc szybko zaczął się palić. Musiałam się upewnić, że to wszystko zniknie, choć i tak nic nie wymaże moich wspomnień. Nic nie jest w stanie zrekompensować mi tych lat bólu i upokorzenia, jakich doznałam przez te wszystkie lata...


~~

- Niebezpiecznie jest chodzić samemu po lesie o tej porze. – Głos dochodził zza drzewa, jednak nie mogła go dokładnie zlokalizować. Zdawał się ją otaczać ze wszystkich stron, niczym cykanie świerszcza. Strach sparaliżował ją do reszty. Jej skrzydła w jednej chwili rozdarły koszulę na plecach, otaczając ją niczym kokon.
- Nie musisz się mnie bać, moja droga. Ja nie zrobię ci krzywdy...
- Kim jesteś? – Jej głos, twardy i zdecydowany, tak naprawdę maskował to, jak bardzo się bała. Znów powróciły do niej wspomnienia sprzed wielu lat, od których tak bardzo pragnęła się uwolnić.
- Ja? Nikim ważnym. Nie musisz tym zaprzątać swojej ślicznej główki. Ale widzę, że coś cię martwi, dziecinko...
- To.. To nie twoja sprawa. - Odburknęła. Przerażał ją ten głos. Z każdym kolejnym słowem czuła narastający strach. Kto to był?
- Myślę, że jednak moja... Ale wiem, jak ci pomóc. Podążaj tą ścieżką, cały czas, nie zbaczając z niej, a na końcu czeka cię spełnienie marzeń... – Głos ucichł, jakby się oddalił, a drzewa przed dziewczyną nagle poruszyły się, tworząc ścieżkę. Odruchowo cofnęła się, jednak za nią był jedynie gęsty szpaler drzew, nie przepuszczający nawet światła. Musiała iść do przodu...
Wraz z postawieniem pierwszego kroku odczuła, że popełniła błąd.

~~

Ledwo otworzyła oczy, od razu poczuła, że coś jest nie tak. Jej ciało jakby nie należało do niej, było inne, inaczej zbudowane... Poruszyła skrzydłami, kątem oka dostrzegając tęczowy poblask. Co...? To przecież niemożliwe, nigdy nie miała tęczowych skrzydeł...? W momencie poderwała się na klęczki, łapiąc krawędź skrzydła i przysuwając je sobie przed twarz. Wzrok jej nie mylił, one naprawdę mieniły się tęczą...
Jednak już po chwili skrzydła przestały ją interesować. Z narastającym przerażeniem zaczęła wpatrywać się w swoje dłonie.
W dłonie pięcioletniego dziecka.
Zerwała się z krzykiem, biegnąc przed siebie. Była przerażona. To przecież nie mogła być prawda, to było niemożliwe. Jakim cudem nagle stałaby się dzieckiem?! To było niedorzeczne!
Z przerażeniem wymalowanym na twarzy dobiegła do pobliskiego jeziora. Upadła na kolana na jego brzegu, wpatrując się w lustro wody. Nie.. To niemożliwe...! Jej twarz nie była już twarzą młodej kobiety, ciało pozbawione było wszelkich krągłości, ręce i nogi były drobne, jak u dziecka, a duże oczy wpatrywały się w nią z przerażeniem znad tafli wody.
Jedynie na kostce nogi pobłyskiwała złota bransoletka.
- Nie...- Jęknęła, a jej głos brzmiał dziwnie obco. -Nie, nie nie!
Po jej policzkach popłynęły gorące łzy, a ona sama skuliła się, obejmując ramionami. Głowę schowała pomiędzy nie, opierając na kolanach.
Tak właśnie znalazła ją ta kobieta.

~~

Zaopiekowała się mną całkowicie bezinteresownie. Długo nie mogła zrozumieć, co ze mną nie tak, traktując mnie jak małego aniołka. Ja jednak wiedziałam, kim naprawdę jestem. Nie pogodziłam się z tym, co zrobiła mi tamta wiedźma. Nieraz próbowałam zdjąć z nogi bransoletkę, zniszczyć ją, by znów odzyskać swoją dawną postać. Jednak moje wysiłki na nic się nie zdały. Byłam uwięziona w ciele dziecka.
Mój żywioł również został mi odebrany, zamiast tego dając mi możliwość wytwarzania nieograniczonej ilości słodyczy. Cóż, lepiej pasowała do wizerunku małej dziewczynki niż groźna burza miotająca piorunami.
Wiele czasu zajęło mi dostrzeżenie zalet mojej obecnej sytuacji. Naprawdę mnóstwo czasu musiało upłynąć, zanim zorientowałam się, że dzięki swojemu niewinnemu wyglądowi mogę mieć wszystko, czego tylko zapragnę. Zaczęłam to wykorzystywać, manipulując innymi tak, jak tego pragnęłam. Już dawno zapomniałam o Niebie i o tym, że mogłabym kiedykolwiek tam wrócić. Już nie miałam po co. Na Ziemi było zdecydowanie lepiej.
Bez problemu pięłam się coraz wyżej, ukrywając to, że jestem przeklęta. Nawet skrzydeł nie pokazywałam, za swój cel obierając sobie S.SPEC. Tak, chciałam przejąć władzę nad ludźmi i uparcie dążyłam do tego celu.
Aż pewnego dnia dokonałam tego. Któż bowiem odmówiłby takiemu słodkiemu, inteligentnemu dziecku?



Dodatkowe: Jej moc oraz faktyczny wygląd został zapieczętowany przez okrutną, złośliwą wiedźmę. Na nodze ma delikatną bransoletkę, która w praktyce jest jednak niezniszczalna i chroniona bardzo mocnym zaklęciem. Uwielbia także truskawki i białą czekoladę. No i, jak przystało na pięcioletnią dziewczynkę, sypia z pluszowym misiem.


Ostatnio zmieniony przez Niji dnia 13.11.14 22:59, w całości zmieniany 3 razy
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 13.11.14 22:46  •  Nutka słodyczy w tej goryczy Empty Re: Nutka słodyczy w tej goryczy
Niji napisał:(...)czy też odbić odbić około osiemdziesięciu pięciu procent ataków (...)
Popraw popraw.

Niji napisał:(...) jednak wtedy skrzydła tracą wtedy na swojej wytrzymałości (...)
Powtórzenie.

Uhu. Ogółem karta postaci jest w porządku. Historia mnie urzekła maksymalnie, ale tak czy siak są błędy, których nie mogę przepuścić.

Pięciolatka: absolutnie nikt nie wpuściłby pięciolatki na samą górę grzędy, nawet jeśli byłaby nie wiadomo jak podejrzanie genialna. Po pierwsze: źle by się prezentował wizerunek Władzy. Po drugie: to ludzie. Dyktatorzy zabiliby ją, gdyby dowiedzieli się, że jest aniołem (lub przetransportowali do lochów, by użyć jako królika doświadczalnego). Jeśli zaś powiedziałaby, że jest dorosłą kobietą zaklętą w ciele dziecka ― również przestałaby tam pasować. Nie można zapomnieć o szarych mieszkańcach M3, którzy o aniołach, Wymordowanych czy czarach samych w sobie w ogóle nie słyszeli.
Myślałem o tym chwilę, żeby nie zburzyć ci całej koncepcji. Co proponuję? Żeby Niji rządziła za pośrednictwem jakiejś osoby. Dorosłej. Niech to będzie jej wyimaginowana matka, która w rzeczywistości jest jej wierną i pozbawioną woli marionetką czy ktokolwiek inny. Możesz nawet sama nią sterować. Wykreować dowolnego NPC; fałszywego dyktatora, którym w rzeczywistości rządzi Niji, nie odstępująca jej na krok.
Innej możliwości nie widzę, chyba, że masz lepszą koncepcję.

Za dużo mocy.
Growlithe w temacie o PS napisał:Postać specjalna posiada maksymalnie 3 moce oraz 3 umiejętności. Bez wyjątków.
Nie jestem pewien mocy „ataku”. Jeśli to jakiś „super-hiper” podmuch wiatru to musisz zrezygnować z jednej z mocy. Jeśli zaś to zwykłe machnięcie skrzydłami ― myślę, że „ataku” nie powinno się nawet wpisywać w moce, bo coś podobnego może zrobić każda postać, posiadająca skrzydła. Wyjaśnij tę kwestię.

Niji napisał:A dzięki temu, że kiedyś była aniołem co się zowie, wciąż posiada zwiększoną regenerację, zwinność i szybkość.
Nawet mimo tego, że Niji jest aniołem nie może posiadać bonusów należących do tej rasy. Zdecydowałaś się na stworzenie Postaci Specjalnej, więc w ogóle nie powinnaś patrzeć na dodatki od pozostałych gatunków: automatycznie cię nie obowiązują. Musisz z tego zrezygnować.

EDIT: Okej.

Nutka słodyczy w tej goryczy Growlithe_eepnhas

a k c e p t u j ę
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach