Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 11.10.14 11:11  •  Big in Japan~ Empty Big in Japan~
Godność: Nikt nie zainteresował się małym szaleńcem nurzającym się w zepsuciu.
Nikt nie pofatygował się, by nadać mu jakieś imię, określić go w świecie. Od lat był wyrzutkiem, niepotrzebnym śmieciem, kimś, kogo w ogóle nie powinno być. Jednak w jego życiu pojawił się ktoś... Ktoś, kogo kochał nad życie, jedyna osoba, którą tak naprawdę obdarzał szacunkiem i bezgraniczną miłością.
To boli, gdy usiłuję przypomnieć sobie jej twarz, a widzę jedynie rozmazaną plamę, gdy próbuję ponownie usłyszeć jej głos, a w ciszy rozbrzmiewa tylko jedno słowo...
Tiago...!
Tak... To chyba moje imię.


Pseudonim: Mała kurewka, szalona dziwka, ot, jak na mnie mówią. Nic specjalnego, prawda? Nie ma nic przyjemnego w seksie za pieniądze, jednak mnie to bawi. To jest moje życie, mój świat. Uwielbiam, jak ktoś mnie lży, jak poniża, wyzywa od najgorszych. To znaczy, że wciąż jestem zauważalny, wciąż jestem na coś światu potrzebny, choćby właśnie po to, by ktoś się na mnie wyżył, ulżył swoim emocjom i pożądaniom. Czyż nie o to w życiu chodzi? Czyż to nie jest cudowne?!


Płeć: Nigdy do końca nie zaakceptował siebie. Nigdy nie był dumny z tego, że jest chłopcem. W końcu do tej pory nikt go takim nie akceptował. Zawsze wyszydzany, wyśmiewany z powodu swojej urody nigdy nie potrafił zaakceptować tego, że biologicznie jest mężczyzną. Przecież tak niewiele mu brakowało...

Wiek: Warto też wspomnieć, że mimo swojej historii, wciąż był wyjątkowo młodym chłopcem. Mając zaledwie dwadzieścia jeden lat i wyglądając na piętnaście, przeżył o wiele więcej, niż mógłby się spodziewać przeciętny mieszkaniec wielkiej metropolii.

Orientacja: Naprawdę musicie o to pytać? Czyż to nie oczywiste? Skoro Tak bardzo pragnę być kobietą, to chyba jasne, że nigdy nie zhańbiłbym się spółkowaniem z nimi. Nigdy w życiu nie posunąłbym się do tego. Dlatego też mężczyźni mnie uwielbiają. Z wzajemnością, rzecz jasna. Krótko mówiąc, jestem stuprocentowym, zdeklarowanym homoseksualistą.


Zawód: Najlepsza kurtyzana w mieście. I nie, nie żartuję. Pracuję w najstarszym zawodzie świata, choć nie wiem, czy można nazwać to pracą. Nawet gdyby mi za to nie płacili, i tak bym to robił, choć wtedy niechybnie zdechłbym z głodu. Po prostu uwielbiam to niesamowite uczucie bycia zdominowanym, tę przyjemność, jaką daje penis w swoim wnętrzu. Czuję się jak kobieta, gdy widzę nad sobą dobrze zbudowanego mężczyznę, ojca rodziny, który posapuje nade mną, wsadzając swojego fiuta między moje nogi. Tego się nawet nie da opisać słowami.

Miejsce zamieszkania: Dla takich osób jak Tiago nie ma miejsca w społeczeństwie. Od małego żyje w Desperacji, gdzie tak naprawdę nie da się żyć. Jedynie dzięki swojej urodzie, jak i temu, że chętnie oddawał swoje ciało, udało mu się jakoś przetrwać do tej pory. Ale jak długo ten stan się utrzyma? Jak długo da radę żyć bez wystarczającej ilości jedzenia i wody, przy jednoczesnym ciągłym, sukcesywnym wyniszczaniu organizmu...?

Organizacja: Pieprzę się ze wszystkimi jak leci, bez względu na rasę czy poglądy polityczne. Jestem całkowicie neutralny. Nie interesuje mnie, kto z kim się żre i dlaczego, dopóki dają mi pieniądze za seks. W życiu są przecież ważniejsze rzeczy niż poglądy polityczne, prawda? O wiele lepiej bawić się i żyć pełnią życia, póki jeszcze mamy czas.


Rasa: Cóż dużo mówić? Do tej pory jakoś udawało mu się uniknąć zarażenia wirusem, jak również nie urodził się łowcą. Nie było mu dane znaleźć się także w szeregach istot niebiańskich. Jedyna opcja, jaka mu została, jest człowiek. Nie sądzi jednak, że byłoby mu lepiej, gdyby miał inny start. W końcu i tak umiał się ustawić na tyle, by dożyć tych dwudziestu lat.

Ranga: Dama kameliowa – Co prawda Tiago ani nie jest kobietą, ani nie umiera nieszczęśliwie zakochany, jednak to określenie jak najbardziej do niego pasuje. Wszakże i tak nie dane jest mu żyć w spokoju i harmonii, a jego jedyną umiejętnością jest wszelkiego rodzaju sztuka uprawiania miłości. Przez długie lata obsłużył już naprawdę ogromną ilość klientów, stając się jedną z najbardziej ekskluzywnych męskich prostytutek na rynku. Jego umiejętności połączone z zachowaniem i ogólnym wyglądem sprawiają, że mężczyźni niemal się o niego zabijają, bez względu na swoją deklarowaną publicznie orientację. Widocznie ma w sobie to coś.


Moce (/artefakty/technologia): Moc Tiago zamknięta jest w małym srebrnym medalionie z grawerowanym kobiecym profilem, w środku którego umieszczone jest zwierciadło. To właśnie ono jest źródłem umiejętności chłopaka. Dzięki niemu może „odbić”, to jest przejąć osobowość, jak również moce osoby, której dotknie, w jednej chwili poznając wszystkie myśli, pragnienia, fantazje czy lęki drugiej osoby. Może przewidywać jego ruchy, jednak nie na dużą skalę, jak również wykorzystać jego uzdolnienia i umiejętności. Te również są ograniczone, jak i moce, które przejmuje. Nie może w pełni wykorzystać ich potencjału, dlatego też rzadko korzysta z tej możliwości.
Byłoby zbyt pięknie, by Tiago mógł ot tak wejrzeć w ludzkie umysły i nie ponieść żadnych konsekwencji. Każdorazowe użycie medaliony zostawia piętno na osobowości chłopaka, przez co już dawno stracił nad nim kontrolę. Często nieświadomie wnika do cudzego umysłu przy byle muśnięciu. W takich momentach przejmuje jedynie niewielki ułamek mocy i niemalże całą osobowość, która odciska jeszcze mocniejsze piętno na jego umyśle.
Moc działa przez maksymalnie 3 posty, na ponowne jej użycie musi czekać postów 5. Po dezaktywacji umiejętności, Tiago nie może używać skopiowanych mocy ani przewidywać ruchów przeciwnika, jednakże w jego umyśle pozostaje nieodwracalny ślad osobowości przejętego od przeciwnika. Przy niekontrolowanym użyciu, moc trwa przez tylko 2 posty, a oczekiwanie na kolejne jej użycie wydłuża się do postów 6.

Umiejętności: Cóż może umieć ktoś wychowywany w takim środowisku? Z pewnością wiele rzeczy, ułatwiających przetrwanie. Na pewno wybitnie gotuje, szczególnie, że w Desperacji nie miał zbyt wielkich możliwości by rozwinąć tę umiejętność. Potrafi walczyć, jednak częściej konflikty wolał załatwiać w inny sposób. Świetnie zna się za to na wszelkiego rodzaju ziołolecznictwie i pielęgnacji ran. Gdyby nie to, z pewnością już dawno nie stąpałby po świecie.
Poza tym posiada też bardzo szeroki wachlarz umiejętności związanych z szeroko pojmowaną sztuką miłości. Jest świetnym masażystą, niemalże intuicyjnie potrafi wyczuć, gdzie nacisnąć, by rozluźnić mięśnie kochanka. Ponadto zna praktycznie wszystkie pozycje seksualne jakie kiedykolwiek zostały wymyślone, oraz niejednokrotnie zdarzyło mu się spróbować tańca na rurze. Wbrew pozorom potrafi również szyć. Jego stroje często powstawały ze skrawków starych ubrań, które pozszywał, by tworzyły względną całość, co w jego profesji, wbrew pozorom, było naprawdę istotne.

Słabości: Ktoś taki, jak Tiago ma mnóstwo słabości. Największą z nich jest jego płeć. Chłopak nienawidzi tego, kim jest naprawdę i za wszelką cenę stara się to ukryć, przebierając za kobietę. Robi wszystko, by oszukać nie tylko otoczenie, ale również siebie, że wcale nie jest tym, kim się wydaje. I naprawdę źle znosi sytuacje, gdy ktoś go zdemaskuje lub celowo użyje wobec niego męskiej formy. Kolejną natomiast jest medalion. Tak właśnie. Jego zniszczenie spowoduje całkowitą utratę mocy, jaką posiada, dlatego też pilnuje go jak oka w głowie, nie zdejmując nawet do snu. Jednakże samo uszkodzenie łańcuszka nie powoduje, że moc amuletu wygasa. By to się stało, musi być rozbite zwierciadło znajdujące się w środku.
Poza tym ma wiele innych słabości. Po dłuższym spacerze lub innym większym wysiłku utyka na lewą nogę. Jest także masochistą, co często pomagało mu w pracy. W końcu wielu mężczyzn przychodziło do niego właśnie dlatego, że jako jeden z niewielu pozwalał na naprawdę ostrą jazdę w łóżku. Bardzo łatwo nakłonić go również do posłuszeństwa. Jest chorobliwie wręcz uległy i naiwny, dzięki czemu z łatwością można go wykorzystać, nie tylko seksualnie. Ponadto ma problem z narkotykami, jest uzależniony od opium i amfetaminy. Dodatkowo zdarza mu się palić trawkę.


Wygląd zewnętrzny: To, gdzie dorastał zdecydowanie odbiło się na tym, jak wygląda. Uboga dieta nie pozwoliła, by rozwijał się prawidłowo, dlatego mierzy zaledwie sto sześćdziesiąt pięć centymetrów i waży niewiele więcej niż czterdzieści osiem kilogramów. Łatwo więc zauważyć, że jest niedożywiony, co w warunkach, w jakich żyje, nie powinno dziwić. Drobna budowa zdecydowanie ułatwia mu także utożsamianie się ze swoją płcią mentalną. Łatwiej jest mu wyprzeć się tego, że jest mężczyzną, posiadając wyjątkowo kobiece kształty.
Również jego twarz ma bardzo delikatne, dziewczęce rysy, dzięki czemu jeszcze łatwiej jest mu się do niej upodobnić. Uwagę zwracają duże, zielono-niebieskie oczy, okolone gęstą kurtyną rzęs. Pomiędzy nimi znajduje się mały, lekko zadarty nos nadający twarzy nieco figlarnego charakteru. Całości dopełniają pełne, malinowe wargi, które aż proszą się, by je pocałować. Na oczy opada mu burza jasnych, słomkowych włosów, sięgających linii szczęki. Kiedyś nosił je aż do pasa, jednak ostatnia epidemia wszy w Desperacji zmusiła go do ich ścięcia.
Niemalże całe jego ciało pokryte jest różnorakimi bliznami, pamiątkami po wielu kontaktach seksualnych. Jak już wspomniano wcześniej, nie wszyscy partnerzy seksualni byli dla niego mili. Często więc zdarzało się, że po stosunku nie mógł się ruszyć, a jego ciało niemalże w stu procentach pokryte było krwią. Mimo to niemal z dumą obnosił się z nimi, traktując je jak kolejne trofea.
Jego ubiór także jest dosyć nietypowy. Stanowi go bowiem mnóstwo pozszywanych ze sobą, kolorowych szmat, które lata świetności mają za sobą, jednak Tiago potrafił tchnąć w nie nowe życie. Mimo że coraz częściej zakłada spodnie, które są po prostu wygodniejsze od spódnic, to wciąż stara się, by krojem jak najbardziej przypominały te noszone przez dziewczyny. W połączeniu z delikatnym makijażem, który zdarzało mu się nakładać, szczególnie gdy szedł do pracy, dawało to naprawdę piorunujący efekt.

Charakter: Opisując Tiago, pierwszym, co przychodzi na myśl to szaleniec. Jest niezrównoważony psychicznie, ma huśtawki nastrojów gorsze niż kobieta w ciąży i nigdy nie wiadomo, kiedy wpadnie w furię czy pogrąży się w bezdennej rozpaczy. To wszystko jest sprawką mocy chłopaka, która trwale odcisnęła swoje piętno na jego osobowości. Swój ślad pozostawiły także substancje odurzające, jakie wielokrotnie zażywał, przez co często traci kontakt z rzeczywistością. Zazwyczaj jednak jest miłą, sympatyczną osobą, pozytywnie nastawioną do życia. Możliwe to jest dzięki realizowanym za wszelką cenę pragnieniu bycia kobietą. Będąc we władaniu swojej żeńskiej strony, nie martwi się zupełnie niczym, nie przejmuje się tym, co mówią o nim inni, dopóki, rzecz jasna, jest traktowany jak dziewczyna.
W tych rzadkich chwilach, gdy jest prawdziwym sobą, jest zupełnym przeciwieństwem wcześniejszej osobowości. Jest chorobliwie nieśmiały, zamknięty w sobie, nie potrafi poradzić sobie z otaczającą go rzeczywistością. Bardzo łatwo go zdominować, przez co już nie raz był najmowany na sługę. Jest bardzo lojalny wobec swojego pana i potrafi dochować tajemnicy. Oczywiście, jeżeli wcześniej jego damska strona w pełni go nie zdominuje. Nienawidzi, gdy ktoś wytyka mu jego niedoskonałość, jaką jest jego płeć, dlatego to dla niego jest zdecydowanie lepszą karą niż kary cielesne, które sprawiają mu niewypowiedzianą przyjemność. Mimo, że ma zapędy masochistyczne, nigdy nie dopuścił się do samookaleczenia. Zdecydowanie woli, by to ktoś zadawał mu ból, niż gdyby miał to zrobić samodzielnie.
Uciekając w transseksualizm stara się bronić swojej kruchej osobowości. Naznaczona tyloma innymi wpływami już dawno zatraciła siebie, sprawiając, że Tiago już dawno rpzestał racjonalnie myśleć. Przez swoją nieprawdopodobną ufność niezwykle łatwo go skrzywdzić. Miejmy tylko nadzieję, że w końcu uda mu się odnaleźć kogoś, kto nad nim zapanuje, uwolni od nałogów i nauczy, jak akceptować siebie samego...


Historia:
Nie wiadomo, skąd się wziął i dlaczego akurat tutaj. Od niepamiętnych czasów po prostu był. Nie zawsze zauważalny, ale zawsze zwiastujący kłopoty. Nieobliczalny, nieprzewidywalny. Niechciany. O tak, od dziecka był traktowany jak podrzutek, plątał się pod nogami przez nikogo nietraktowany poważnie.  Tylko dzięki swojemu pochodzeniu miał gdzie spać, nie od zawsze mieszkał w siedzibie Rodu.  
Nie znał swoich rodziców. Zginęli bardzo młodo. Był wychowywany przez ciotkę, która także długo z nim nie wytrzymała. Niemal natychmiast podrzuciła go do ówczesnego samca alfa z odpowiednim listem. Tylko dzięki niemu nie został od razu zdegradowany do pozycji służby. Dostał własny kąt, opiekę, nawet wykształcenie. Do czasu.


Od zawsze był sam. Nigdy nikt mu nie towarzyszył, nie pomagał. Nie miał nikogo, kogo kochał. Poza jedną osobą. To ona go przygarnęła, gdy niemal umarł z głodu, zimna i kto wie czego jeszcze, porzucony na śmietniku tuż po urodzeniu. Ona znalazła go i zaczęła wychowywać jak swoje własne dziecko, mimo że wcale nie musiała tego robić. I nie robiła zbyt długo.
Miał może pięć lat, gdy zachorowała. Zaraziła się wirusem, który dość szybko przejął całe jej ciało. Nie pamiętał, co stało się później. Przechodził z rąk do rąk, wyśmiewany, obrażany. To właśnie wtedy musiał zatracić swoje poczucie męskości...

Moja matka była szalona.
Czy na pewno? Przecież kochała mnie jak każda inna.
Tylko że żadna matka na siłę nie próbuje zrobić z chłopca dziewczynki.
Byłem jej wymarzonym dzieckiem. Wymarzoną Louise.
A ojciec?
Ojca nie znam. Zrobił swoje i zniknął. Mówią, że zginął na wojnie przed moimi narodzinami. Mówią, że poszedł do lasu i nie wrócił.
Różnie mówią.
Być może tylko dzięki tym opowieściom moja matka nie została przeklęta. A ja uniknąłem losu bękarta z nieprawego łoża. Byłem dzieckiem „bohatera”.
Ale matka była szalona. A tego nic nie było w stanie zmienić.
Była taka od urodzenia. Z pozoru zdawała się być normalną dziewczyną. Czasem tylko mówiła do siebie. No i traktowała mnie jak swoją księżniczkę.
Przed psychiatrykiem uratowała ją wieś.
Po prostu nikogo nie było stać na jej pobyt tam. A skoro była nieszkodliwa, więc po co marnować tak cenne pieniądze? Ważniejszy jest ciepły kożuch, zimy coraz cięższe....
Jako mały brzdąc nie wiedziałem, że coś jest nie tak. Nie wiedziałem, że powinienem nosić spodnie i bawić się drewnianymi samochodzikami. Dla mnie wszystko było normalne.
Louise.
To też nie jest moje prawdziwe imię.
Problemy zaczęły się, gdy miałem sześc lat. Dzieciaki bywają bardziej krytyczne niż dorośli.
To właśnie one uświadomiły mi, że całe moje doczesne życie było kłamstwem.
Buntowałem się. Nie chciałem być Louise.
Matka załamała się. Zaczęła szaleć, biła mnie bez powodu.
A potem śmiała się, śmiała ile sił w płucach
Stopniowo ból zaczął mi się coraz bardziej podobać. Wiedziałem, że tak właśnie matka okazuje mi miłość. Czułem to podświadomie i wręcz obnosiłem się z kolejnymi siniakami.
Bodajże po roku dzieciaki odsunęły się ode mnie. Zostałem sam z matką.
Znów byłeś słodką Louise.

~~

Nie pamiętał już dokładnie, co takiego zrobił. Pamiętał emocje, jakie towarzyszyły mieszkańcom Domu. Zmieszanie, obrzydzenie, niesmak, niechęć. To wtedy stał się zwykłym sługą. Wędrował z rąk do rąk, a za nim podążała jego sława i szaleństwo. Nikt nie chciał go na dłużej, wszyscy się go bali, a gdy tylko się pojawiał, cichły rozmowy, atmosfera gęstniała. Nikt nie wiedział, czego się spodziewać…
Po niewyjaśnionym zaginięciu poprzedniego pana długo nie mógł znaleźć „pracodawcy”. Jego sypialnia została przeniesiona do lochów, bez dostępu do światła. Błąkał się po domu starając się schodzić pozostałym domownikom z drogi, korzystając z nielicznych chwil, gdy mógł swobodnie się poruszać. Jego szaleństwo pogłębiało się z każdym dniem, z każdą chwilą samotności, ale nie znalazł się nikt, kto podjąłby się wyzwania wyprowadzenia go na ludzi. Z czasem coraz bardziej upodabniał się do zaszczutego zwierzęcia, zapominając zupełnie o ludzkich odruchach. Był jak ranny wilk zamknięty do niewoli. Nie potrafił poradzić sobie ze swoją własną osobowością, nocami często można było posłyszeć jego oszalałe wycie. W zupełnej ciszy w jego głowie walczyły wszystkie zebrane osobowości, każda chciała się wybić, być tą, która będzie panowała nad nim już na zawsze. Wtedy właśnie uciekał się do samookaleczenia, by choć na chwilę oderwać się od chaosu panującego w jego głowie, by choć na chwilę zaznać spokoju i móc spokojnie zasnąć...
Nie miał pojęcia, ile trwała jego męka. Pewnego dnia do jego celi wszedł jakiś mężczyzna w towarzystwie kogoś jeszcze. Tiago niewiele z tego pamiętał. W jego pamięci były tylko obrazy, urywki. Był osłabiony, głodny, niemal na skraju śmierci. Leżał w kącie swojej celi brudny i śmierdzący.


Trafił do sierocińca, gdzie od samego początku uznawany był za wyrzutka. Nikt go nie akceptował, był odtrącany przez wszystkich, zarówno mieszkające tam dzieciaki, jak i wychowawców. Nikt nie chciał bliżej go poznać, zaakceptować, otoczyć miłością. Mówiło się, że przynosi pecha. Że każdy, kto się do niego zbliży, zachoruje i umrze. Że jest nosicielem wirusa, a każdy kontakt z nim może być ostatnim. Nikt nie chciał umierać. Nikt nie chciał zachorować, stać się potworem. Nikt nie chciał być taki, jak Tiago.
Coraz gorzej czuł się sam ze sobą. Nie wiedział, co robić, jak ma się zachowywać. Szaleństwo powoli zaczynało kiełkować, obejmując całą duszę. Nie miał pojęcia, jak długo to trwało. Dni zlewały się w jedno, tygodnie, miesiące, to wszystko mijało, upływało jak woda w strumieniu znajdującym się nieopodal budynku. To właśnie wtedy zaczął nienawidzić tego, kim jest. Już wtedy pragnął się zmienić, całkowicie, by w końcu zacząć być akceptowalnym.
Zakochał się w opowieściach o księżniczkach. Uwielbiał słuchać o sukniach, jakie nosiły, o tym, jak były uwielbiane, adorowane przez mężczyzn, obdarzane szacunkiem. Pragnął być właśnie taką księżniczką, przed którą inni padaliby na kolana, podziwialiby, tonęli w jej blasku. Wiedział jednak, że to niemożliwe. To, że był chłopcem, wykluczało bycie jakąkolwiek księżniczką. Nie potrafił zaakceptować tego, że coś tak błahego jak płeć, może pogrążyć marzenia. Dla zgnębionego dzieciaka to było nie do zniesienia.
Mając 8 lat po raz pierwszy próbował się zabić.

Z czasem zacząłem nienawidzić swojego ciała. Było niedoskonałe, nie takie, jak chciała matka. Nie potrafiłem być dziewczyną taką, jak chciała. Długie włosy i sukienki nie wystarczały. Dojrzewałem jako chłopak.

~~

Czuł czyjeś ręce, które odgarnęły mu włosy z twarzy delikatnym dotykiem. Łagodna osobowość kobiety zdominowała jego umysł. W końcu odnalazł upragniony spokój. Ktoś podniósł go i wyniósł z celi. Nie pamiętał dokąd. Kolejnym obrazem była czysta pościel, którą był otulony. Kobieta siedziała obok niego i czytała książkę. Była naprawdę piękna. Przypominała mu matkę, choć właściwie wcale jej nie znał. Biło od niej miłe, uspokajające ciepło.
Miała na imię Eveline.
Nie był z nią długo. Jakieś kilka lat. Ale ten czas pozwolił mu choć na chwilę się pozbierać, być normalnym chłopakiem. Przy niej nauczył się wszystkiego od podstaw. Miłości, delikatności, lojalności wobec swojego pana. Dopiero ona pokazała mu jak żyć.


- Co Ty tam robisz, mój mały? Złaź zaraz stamtąd, bo się przeziębisz! - Łagodny, kobiecy głos wyrwał go z zamyślenia, gdy już miał  zdjąć nogę z wąskiego parapetu okna. Chciał skoczyć. Nie widział dla siebie innego rozwiązania. Skoro tak bardzo był nienawidzony, to znaczy, że nie było mu dane żyć w społeczeństwie. A tak zawsze będzie jedna gęba mniej do wykarmienia w tak okrutnym miejscu jak Desperacja.
Jednak w głosie tej kobiety było coś takiego, co kazało mu się zatrzymać. Zawahał się przez chwilę, ostatecznie jednak wracając do swojego pokoju. Stracił pewność, jaką jeszcze miał przed chwilą. Stracił odwagę, która nakazywała mu skoczyć. Jej miejsce zajęła nadzieja, którą usłyszał w głosie nieznajomej.
Nie minęła godzina, gdy do jego pokoju wszedł jeden z opiekunów. Tiago niemalże natychmiast zerwał się z łóżka, na którym leżał, rozmyślając o wydarzeniach poranka. Był przerażony, mając niemalże stuprocentową pewność, że znowu coś przeskrobał. Nie było bowiem innego powodu, by ktoś do niego przychodził poza porami posiłków.
- Masz szczęście, mały. Pakuj swoje rzeczy, ktoś chce Cię adoptować. - Uśmiechnął się, a w tym uśmiechu czaiła się ulga, że wreszcie pozbędzie się problemu, a w sierocińcu zapanuje spokój.
Nie wierząc we własne szczęście, stał jak wryty, niezdolny do zrobienia jakiegokolwiek ruchu. To przecież niemożliwe, że z tylu zdrowych, pięknych dzieci ktoś wybrał właśnie jego. To zakrawało na cud. A co, jeśli to tylko okrutny żart...?
- No ruchy, ruchy. Chyba nie chcesz, żeby twoja nowa mama się rozmyśliła, co?
Tiago nie potrzebował więcej słów zachęty. Szybko zgarnął tych parę rzeczy, które posiadał i w niespełna dziesięć minut był już gotowy do wyjścia. Podekscytowanie coraz bardziej go ogarniało, stopniowo jednak ustępując miejsca obawie. A co, jeśli się nie spodoba? Nawet nie wiedział, kto go adoptował...

Ona kochała go prawdziwą, matczyną miłością. Nie spaczoną przez szaleństwo. Nie wymuszoną. Taką prawdziwą.
Sama nie mogła mieć swoich dzieci, więc traktowała go jak własne.
Mimo że nie był taki, jak inne dzieci. Miał swoje dziwactwa, które ona jednak akceptowała. Rozumiała go.
Raz, przez przypadek, sięgnął do jej umysłu.
Zobaczył prawdziwą, wszechogarniającą miłość.
Przez chwilę znów był dzieckiem. Ale nie wychowywanym przez szaloną matkę. Był zwykłym chłopcem dorastającym pod czujnym okiem Eveline.
Spodobała mu się ta wizja.


To była ta sama kobieta, która uchroniła go przed samobójstwem. Ta sama, która dała mu nadzieję. Na jej widok od razu poczuł dziwne ciepło w brzuchu, którego do tej pory nie zaznał. Nie wiedział, że to właśnie była miłość. Ona nadała mu imię, opiekowała się nim przez te lata, gdy u niej mieszkał. Od niej dostał też medalion, który od tamtej pory zawsze miał przy sobie. Był jego przepustką do wolności, choć początkowo nie zdawał sobie nawet sprawy z jego potęgi.
To były najpiękniejsze lata jego życia...

Obudził się zlany potem. Nie mógł spać, dręczyły go koszmary. W uszach wciąż brzmiał szaleńczy śmiech. Jego śmiech. Uśmiechnął się złowieszczo. Śmiech wypełnił cały pokój.
- Tiago? – Kobiecy głos przerwał szaleńczy chichot chłopaka. Odwrócił się w jego stronę. Młoda kobieta stała w drzwiach do jego pokoju. W jej oczach malowała się troska.
Eveline
- Wszystko w porządku? – spytała zmartwiona.
Tiago jeszcze nigdy nie spotkał takiej kobiety. Była troskliwa, bezinteresowna... Mimo że sama ciężko chorowała, to miała siłę, by się nim zaopiekować. Akceptowała go takim, jakim był. Często podczas ataku szału rzucał się na nią, a ona i tak patrzyła na niego z dobrotliwym uśmiechem. Wszystko mu wybaczała.
Nie rozumiał tego.
- Pani... - Zerwał się z łóżka od razu zginając się w głębokim ukłonie. Blond loki opadły mu na oczy. Znów sięgały mu pasa. - Przepraszam, że Cię obudziłam, pani. Pozwolisz, że zaprowadzę Cię z powrotem do łóżka. Musisz odpoczywać.

Zmarła następnego dnia.
Nie rozumiał tego. Przecież to nie była jego wina... On nic nie zrobił, tak?! A wszyscy... wszyscy patrzyli na niego jakby to była jego wina. Jakby on pożarł jej duszę. Nikt go nie lubił. Tylko Eveline go akceptowała. Tylko dla niej żył. Dla niej to wszystko tolerował. A teraz zniknęła.
Zniknęła Eveline.
Zniknęła miłość.
Pozostał jedynie szary, brudny świat.
Wyrzutek... Śmieć.... Morderca...
W uszach dzwonił mu krzyk. Jego własny krzyk.

~~

Zmarła na gruźlicę znów zostawiając go samego. Tym razem jednak było inaczej. Mimo że nie do końca rozumiał, dlaczego znów był sam, to szaleństwo nie dopadło go tak, jak wcześniej. Nie pozbył się umiłowania do bólu, jednak po pobycie w ciemnej celi zaczął bać się samookaleczenia. Czuł wstręt do tego rodzaju zadawania bólu. Wciąż przechodził z rąk do rąk, jak szmaciana lalka. Zdarzały mu się chwile braku panowania nad sobą, wciąż był nieprzewidywalny. Ale jego osobowości jakby złagodniała pod wpływem Eveline. Zobaczymy jak to będzie w kolejnych latach…?  


~~

W wieku 15 lat sprzedałem duszę diabłu. Obdarzył mnie mocą, dzięki której mogłem zrozumieć matkę, spełnić jej marzenie. W zamian za to odebrano mi życie.
Czas mijał, a ja wciąż miałem 15 lat.

[+18]

Chcesz wiedzieć, co było dalej? -zachichotał, przechylając głowę. Przeciągnął się, przesuwając dłońmi po nagim ciele leżącego pod nim mężczyzny. Siedział okrakiem na jego udach, między nogami mając wyprężonego penisa swojego partnera. Och, z rozkoszą ci o wszystkim opowiem! Pozwolisz jednak, że najpierw się trochę zabawię...? -wpił się w jego wargi w długim pocałunku. Długie blond włosy rozsypały się po poduszce, okalając głowę partnera złotą aureolą. Mężczyzna zacisnął dłonie na pośladkach chłopaka, odwzajemniając pocałunek. Zamruczał cicho, gdy dłonie chłopaka znalazły się na jego męskości. Dzieciak zdecydowanie znał się na rzeczy. Zszedł niżej, do podbrzusza mężczyzny, znacząc drogę mokrymi pocałunkami.
Wziął penisa mężczyzny do ust i zaczął powoli ruszając głową. Lata praktyki sprawiały, że dokładnie wiedział, kiedy zwolnic, a kiedy przyspieszyć ruchy, by osiągnąć jak najlepsze efekty. Ten „przypadek” niczym się nie różnił od pozostałych.
Nagle przerwał i podniósł się z figlarnym uśmiechem. Mężczyzna spojrzał na niego z dezaprobatą. Chciał, by dzieciak kontynuował. Zamiast tego czuł się jak zabawka w rękach rozkapryszonego bachora. Nienawidził tego uczucia. To on był na górze i jakiś smarkacz nie będzie dyktował mu warunków. Złapał go i rzucił o łóżko, by następnie zawisnąć nad dzieciakiem z szatańskim uśmiechem na ustach. Chwycił oba jego nadgarstki, wykręcając mu ręce ku górze, drugą ręką brutalnie rozchylając mu uda. Chłopaczek jęczał słodko, dodatkowo pobudzając mężczyznę do działania. Wszedł w niego bez żadnego wcześniejszego przygotowania, od razu wbijając się w chłopaka na całą długość penisa. Dzieciak jęknął przeciągle, wyginając plecy w łuk. Ból malował się na jego twarzy, lecz w szeroko otwartych oczach widać było jedynie podniecenie. Mężczyzna nie zwracał jednak na to uwagi. Szybko poruszał się w chłopaku, odgłos jego jęków mieszał się z dźwiękiem ciała uderzającego o spocone ciało.
Oooch, tak, tak! Doskonale wiesz, jak mnie traktować. Wiedziałem, że na Ciebie można liczyć. Tak, mój ogierze, nie oszczędzaj się. Pokaż, kto jest górą!
Wygiął plecy w łuk, omal nie łamiąc kręgosłupa. Z jego penisa wystrzeliła sperma, brudząc tors mężczyzny. On sam wytrysnął w nim chwilę później. Padł wyczerpany na chłopaka. Obaj dyszeli ciężko.
Zupełnie tak, jak za pierwszym razem...


~~

W jednej chwili stracił wszystko, co miał. Mając 13 lat znów trafił na ulicę. Znów trafił w to siedlisko nienawiści, z którego tak pragnął uciec. Na nowo był wyszydzany, wyśmiewany. Szaleństwo znów brało go w swoje władanie. Jednak tym razem wiedział, jak sobie z tym radzić. Coraz bardziej zaczynał upodabniać się do dziewczyny, co w dość krótkim czasie zaczęło procentować. Pół roku później po raz pierwszy przespał się z mężczyzną.

Nie mogę powiedzieć, że tego nie chciałem. Bałem się tylko dlatego, że to było dla mnie coś zupełnie nowego.
Było ich trzech.
Jeden boleśnie wykręcał mi ręce do tyłu. Drugi zdarł ze mnie ubranie, pozostawiając na ciele krwawe pręgi.
Trzeci już szykował się do roboty.
Wszyscy byli jednakowi, tak samo obleśnie się uśmiechali.
Ale mimo wszystko podobało mi się to, co ze mną wyprawiali. Specjalnie nawet się opierałem, żeby bardziej bolało.
To uczucie było niesamowite. Do dziś na samą myśl o tym czuję, jak mi staje.

Kolejny raz wylądowałem na ulicy w grudniu. Było chyba Boże Narodzenie, wszędzie paliły się kolorowe światełka, na drzwiach wisiały wieńce, a przez smród rynsztoka przebijał się zapach pieczystego.
Strasznie chciało mi się jeść.
W końcu nie jadłem od kilku dni.
Pomijając tego zdechłego szczura wczoraj rano.
Byłem osłabiony, zmarznięty. Ale mimo to szedłem do przodu. Wiedziałem, że nie mogę zostać na ulicy. Coś pchało mnie do przodu,
Stanąłem przed drzwiami zamtuzu.
Nie wiedziałem, co to za budynek. Znałem go tylko z opowieści starszych chłopaków z bidula.
Przechwalali się.
Jakiś zwalisty mężczyzna wytoczył się z budynku chwiejnym krokiem. Był pijany jak bela.
Spojrzał na mnie mętnym wzrokiem, uśmiechnął się lubieżnie.
W stodole za burdelem był mój drugi raz.
Złamana, źle zaleczona noga dokucza do dziś
Do cna wyczerpany zasnąłem zagrzebany w sianie.


Od tamtego pamiętnego dnia, kiedy po raz pierwszy zaznał przyjemności, jaką daje seks, robił to niemal codziennie. Przebrany za dziewczynę, pewny siebie, przyjmował do siebie każdego, kto tylko chciał się z nim kochać. Wtedy też po raz pierwszy spróbował substancji odurzających i wręcz zakochał się w opium. Wtedy też odkrył, co tak naprawdę potrafi medalion.
Nigdy nie wykorzystał go w walce. Nigdy nie próbował przejmować osobowości z zamiarem zabicia drugiej osoby. Moce przejmował jedynie w samoobronie, gdy nie było innego wyjścia. A osobowość? Była jego narzędziem pracy! Dzięki niej wiedział, jak zaspokoić klienta, jak spełnić wszystkie jego fantazje. Był po prostu najlepszy.
Wiecznie naćpany nie wiedział, co tak naprawdę jest prawdą, a co fikcją. Nie rozróżniał pór dnia ani roku, nie liczył lat. Dzięki ubogiej diecie zachował młodzieńczy wygląd, mimo że jego ciało z każdym rokiem było coraz bardziej wyniszczone przez narkotyki. Nigdy jednak nie odważył się, by z tym zerwać.

Po paru latach zacząłem odczuwać pierwsze skutki używania mocy. Stawałem się coraz bardziej nieobliczalny. Potrafiłem wrzeszczeć bez powodu by później śmiać się z dziewczynami. Nie rozumiałem tego, ale też za bardzo się tym nie przejmowałem. Miałem to, co chciałem.
Ból.
Seks.
Przyjemność
Więcej do szczęścia nie potrzebowałem.

Kochałem się z nic nie znaczącym rycerzykiem. Był dla mnie wyjątkowo miły.
Tak miły, że postanowiłem sięgnąć po jego duszę.
Mogłem jej dotknąć. Coś we mnie krzyczało, żebym ją tak po prostu pożarł.
Więc to zrobiłem.
Widziałem, jak dogorywał. Patrzyłem na jego śmierć śmiejąc się do rozpuku. Nie potrafiłem się opanować.
A ona była taka pyszna!

Nie pamiętam, ilu ich było. Nie pamiętam imion, twarzy. Dużo się ich przewinęło. Z każdym rokiem, z każdym dniem przybywały kolejne osobowości. Coraz bardziej szalałem. Nie dało się już tego zatrzymać.
Jednych zabiłem ja, innych zabił wróg.
Różnie to było


Czasem powracały myśli o Eveline. O jego mamie, która przygarnęła go w krytycznym dla niego momencie. O kobiecie, którą jako jedyną pokochał całym sercem. W takich chwilach często zamykał się w sobie, był nieobecny, zdołowany. Tęsknił za nią, a tego uczucia nie mógł stłumić ani seks, ani narkotyki. Pragnął z nią być, tak po prostu, znów się do niej przytulić, znów zasnąć w jej ramionach, chciał, by znów zaśpiewała mu kołysankę, tak, jak to robiła, gdy nie mógł usnąć.
Myśl o złotym strzale nieraz wydawała się niezwykle kusząca. Dobrze by było zakończyć to raz, na zawsze, wrócić do niej, do jego ukochanej Eveline... Ale czy ona wciąż by tego chciała? Czy widząc, jak upadł, do czego się posuwał by zdobyć pożywienie, nadal by go kochała? Tak wiele by dał, by cofnąć czas, zacząć od nowa, znaleźć inny sposób na życie i akceptację samego siebie. Nienawidził siebie za to, jaki był. Nienawidził tego, że nie był taki jak inne dziewczyny, z którymi zdarzało mu się pracować. Nigdy taki nie będzie... Nie stać go było na operację zmiany płci, a samymi szmatkami nie zmieni się w kobietę. W takich chwilach jak ta jeszcze bardziej zdawał sobie z tego sprawę...
Pamiętał ogród różany, jaki znajdował się za ich domem. Pamiętał zapach róż, czerwone pąki wyrastające, zdawałoby się, aż po niebo. Pamiętał, że sam pragnął być jednym z nich, by z dumą patrzeć w słońce, a inni podziwialiby jego wdzięki. Kochaliby go za to, jakim jest. Uwielbiali, bo po prostu był.
Kiedyś, po śmierci Eveline, zakradł się go ogrodu, gdzie znów kwitły róże. Kalecząc palce o kolce zerwał kilka kwiatów i uciekł z nimi, bojąc się, że ktoś może go złapać. Płatki szybko zaczęły opadać, znacząc ścieżkę, którą biegł. Chłopak jednak troskliwie podnosił każdy z nich, ściskając w brudnych dłoniach. Tak dotarł do miejsca, gdzie pochowano jego matkę.

Eveline
Ona była moim światłem. Moją nadzieją. Ona sprawiła, że znalazłem siebie. Nie męską dziwkę. Nie transwestytę.
Nie Louise.
Nawet nie Tiago.
Tylko siebie.


Złożył bukiet róż na jej nagrobku, przez długi czas siedząc i rozmyślając nad tym, co zrobił ze swoim życiem. W jego głowie krzyczało wiele głosów, targały nim sprzeczne emocje zagarnięte z tak wielu osobowości. Jednak tu, w tym miejscu, udawało mu się nad nimi panować. Nie wiedział, ile czasu spędził na zimnej ziemi, ściskając w dłoniach medalion, którego do tej pory nie odważył się otworzyć. Bał się tego, co zobaczy w środku, bał się, co takiego mogło się kryć pod srebrną blaszką.
Wtedy jednak, siedząc nocą na mokrej trawie, obracając medalion w zakrwawionych dłoniach, poczuł w sobie siłę, by zajrzeć do środka. Ostrożnie, by nie połamać zawiasów, uniósł jedną połówkę, a ze środka wypadła mała karteczka, poskładana tak, by zmieściła się do środka. Na jednej połówce znajdowało się maleńkie zwierciadło, w którym odbijało się teraz oko chłopaka.
Drżącymi dłońmi podniósł karteczkę, która wypadła z medalionu. Ostrożnie rozłożył ją, a jego oczy natychmiast zasnuły się mgiełką łez, gdy rozpoznał charakterystyczne, ulotne pismo Eveline. Przez dłuższą chwilę nie był w stanie odczytać tego, co było napisane, a głosy w jego głowie prowadziły zaciekłą walkę o jego uwagę.

„Za każdym razem, gdy otworzysz medalion, zobaczysz to, co tak naprawdę się liczy. Pamiętaj o tym i dbaj o niego. Gdy go zgubisz, zgubisz też swoje serce.”

Niestety, Eveline była tylko jedna. Przytłoczona przez miliony innych mniej lub bardziej złe osobowości.
Nie mogła zwyciężyć.
Czasem tylko odnosi krótkie zwycięstwo. Wtedy jestem sobą. Myślę trzeźwo. Działam racjonalnie. Jednak za chwilę znów jest to samo. Przyzwyczaiłem się.
Ktoś kiedyś nazwał mnie Dusiołkiem.
Być może taka jest prawda. Być może tym właśnie jestem. Dusiołkiem.
Pożeraczem Dusz.


Nie pamiętał, ile czasu spędził wtedy na grobie Eveline, tuląc do piersi medalion i karteczkę z wiadomością od matki. Nie pamiętał, ile wylał łez tej nocy, jak długo krzyczał z bezsilności, dając upust emocjom nagromadzonym przez te wszystkie lata spędzone samotnie. Znów miał 8 lat, znów był niekochany, porzucony, zdany tylko na siebie. Nienawiść gromadząca się przez lata nie mogła znaleźć swojego ujścia. Krzyczał długo, prosto w niespokojną noc, a pyzate oblicze księżyca zdawało się szydzić z jego bólu.

Wschodzące słońce zastało go skulonym na ziemi, wciąż tulącym do siebie swój skarb. Wokół głowy miał rozsypane płatki róż, tworzące swoistą aureolę. Niechętnie podniósł się na kolana, a jego zesztywniałe mięśnie zaprotestowały tępym bólem. Zesztywniałymi palcami ponownie złożył kartkę od Eveline i starannie umieścił ją z powrotem w medalionie. Obok niej włożył także pojedynczy płatek róży z jej ogrodu, by zawsze mieć jej cząstkę przy sobie.
Z podpuchniętymi oczyma i zdartym gardłem ruszył z powrotem ku swojemu przeznaczeniu, by zacząć kolejny dzień życia w Desperacji.


A ty? Jak sądzisz? Co tak naprawdę jest prawdą w tym pełnym fikcji świecie?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.14 13:32  •  Big in Japan~ Empty Re: Big in Japan~
Wszystkie znaki na Niebie i Ziemi krzyczały, że nie mogę sprawdzić tej karty. Zabrałem się za czytanie: siostra rzuciła się na mnie z grą o ninja i rzucałem dobre 20 minut arbuzami w zakamuflowanego gościa. Chwilę później przyszedł KOMINIARZ i zaczął rozmontowywać jakieś urządzenia, sprawdzać, czy nie ulatnia się gaz, czyścić mi krzesło, a potem stwierdził wspaniałomyślnie, że NAPIŁBY SIĘ KAWY. Urzekła mnie jego historia. Nagle przyszła mama z koszulką dla mnie. "No nie bądź taki, no przymierz. No tylko przymierzysz i wrócisz do tych swoich komputerów". Pobiegłem się przebrać. Dosłownie przed chwilą napisała do mnie Inf, a ja w euforii upuściłem tablet, który wyłączył mi laptopa. Ale jestem dzielnym, ołowianym żołnierzykiem i się, na różdżkę Merlina, nie poddałem.

Karta mi się strasznie podobała. Już nie wspomnę o psychice postaci, bo wszystko rozegrałaś tak, że ma ręce i nogi. Ale jakkolwiek nie byłoby to usprawiedliwione, nie mogę przepuścić artefaktu dla człowieka. Sprawiedliwość musi być. Masz zatem dwie możliwości. Zrezygnować z artefaktu lub możemy za to pójść na układ, że Tiago posiada medalion, który aktualnie nie działa z różnych powodów. Ktoś zapieczętował w nim moc, zepsuł się czy cokolwiek innego, co nie będzie koligowało z uniwersum forum. Aby jego moc ponownie się aktywowała będziesz musiała przejść postacią misję. Jeśli coś takiego ci odpowiada: napisz tutaj lub do mnie na pw.
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.14 13:42  •  Big in Japan~ Empty Re: Big in Japan~
Awww, dziękuję <3 Naprawdę bardzo się cieszę, że się podobało. Nie byłam do końca pewna, czy moja koncepcja historii, w ogóle czy cała koncepcja Tiagosza wyjdzie tak, jakbym chciała i czy będzie zaakceptowana, ale, jak widać udało się.

Co do medalionu, zrezygnować z niego nie mogę, gdyż, jak już wspomniane było w historii, ma on kluczowe znaczenie dla postaci. Tak więc z chęcią przystanę na opcję z zapieczętowaniem mocy medalionu, co nawet by pasowało, szczególnie, że chłopak właśnie przez niego ma zrytą psyche.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.10.14 13:48  •  Big in Japan~ Empty Re: Big in Japan~
Big in Japan~ Growlithe_eepnhas

a k c e p t u j ę
                                         
Arcanine
Wilczur     Poziom E
Arcanine
Wilczur     Poziom E
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach