Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Archiwum misji


Go down

Pisanie 24.07.14 12:53  •  Och well... Empty Och well...
Mistrz Gry: Guerre
Uczestnicy: Nathair
Cel: Artefakt wszczepiony pod skórę umożliwiający kontrolę nad metalem.
Poziom trudności: Przewiduję łatwy/średni.
Lokalizacja: Na razie pustynia, później zobaczy się.
Możliwe obrażenia: Oczywiście, ale na śmierć nie masz co liczyć, chyba.

Jesteś nieprzytomny. Nie wiesz, gdzie się znajdujesz i co robiłeś. Kompletnie nie pamiętasz, co działo się zeszłej nocy i to Cię frustruje. Nagle budzisz się w pół żywy. Na dolnej wardze posiadasz skrzepniętą krew. Czujesz jej posmak, jest Ci niedobrze. Ale co to? Dusisz się. Dusisz się od jakieś czarnej mgły, która spowiła większą część pustyni. Tak, pustyni. Już wiesz, gdzie jesteś, ale co z tego, skoro nie możesz zaczerpnąć świeżego powietrza? Kiedy wstajesz, dopada Cię silny ból głowy. Czujesz, że jesteś odwodniony, więc chce Ci się pić. Wody raczej tutaj nie znajdziesz, ale przy odrobiny szczęścia możesz mieć jakąś przy sobie. Ale nie to teraz przyciąga Twoją uwagę. Raczej fakt, jak wydostać się z tej okropnej mgły. Z nią niewiele możesz zrobić, to też jak najszybciej szukasz czystej powierzchni od spowijającej, czarnej mgły. Po drodze słyszysz jakieś głosy, skomlenia, chichoty... Jakby niespokojne dusze domagały się czegoś. Może Ci się wydawać, że to są halucynacje. Nagle zrywa się porywisty wiatr. Kolejna pustynna burza. Zasypuje Cię, bo nie masz gdzie się schować. Mgła jedna ustępuje, ale teraz masz problem z piaskiem. Znowu słyszysz jakieś głosy, jesteś niespokojny, zdenerwowany... Nagle się budzisz. Uświadamiasz sobie właśnie, że to był zwykły sen. A może nie taki zwykły? Jesteś oblany potem, a z jakiegoś korytarza słyszysz czyjeś głosy. Dyskutują o czymś i chciałbyś dowiedzieć się o czym. Dowiadujesz się, że to nie jest ani Twoja stara chatka w Desperacji, ani dom w Edenie. Nie wiesz, co to za miejsce, jednak wygląda jak jakieś stare zamczysko. Ciekawy wystrój pomieszczenia przyciąga Twoją uwagę, ale nie na długo. Do pomieszczenia wchodzi kobieta, a może dziewczyna. W każdym razie wygląda młodo. Jest urokliwa, nie za niska, ani nie za wysoka, urocza. Długie, rude warkocze spoczywają na jej ramionach, a zielonkawe oczy spoglądają na Ciebie z widocznym zmartwieniem. Biała, letnia suknia bardzo dokładnie zaznacza jej sylwetkę. W jej oczach stają zły. Trudno stwierdzić, czy są to krople rozpaczy czy szczęścia. Podchodzi do Ciebie, klęka przy Twoim łóżku.
- Mój najdroższy... obudziłeś się - z ust wydobył się aksamitny głos, jednak płacz spowodował pewne drgania, jąkania w jej głosie.
Jesteś oszołomiony. Nie wiesz, co to za dziewczyna, skąd się wzięła, a tym bardziej nie wiesz, co Ty tutaj robisz. Ile byś dał, aby przypomnieć sobie cokolwiek, jednak gdy usiłujesz to zrobić, ból w głowie nasila się, przez co masz nawroty głowy. Dalej słyszysz różne głosy z korytarza, teraz wyraźniej i możesz podsłuchać, o czym rozmawiają. Kłopotem jest tylko dziewczyna. Zwraca na siebie uwagę, mówi coś do Ciebie, o tym, jak się martwiła, ale teraz się cieszy, że jest wszystko dobrze.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.08.14 11:33  •  Och well... Empty Re: Och well...
To w sumie prawie jak po jakieś wielkiej libacji alkoholowej. Kiedy się zbudził, od razu złapał za głowę, w której nieprzyjemny ból rozsadzał jego czaszkę od wewnątrz. Przesunął koniuszkiem języka po dolnej wardze, wyczuwając pęknięcie. Spróbował przypomnieć sobie momenty przed odpłynięciem, aczkolwiek jego umysł napotykał tylko i wyłącznie pustkę i ciemność. Dźwignął się do pozycji siedzącej, by móc rozejrzeć się dookoła, by sprawdzić gdzie się znajduje.
Szybko zorientował się, że znajduje się na jakiejś pustyni. Czerwona pustynia? Nie, to nie było to. Spróbował podnieść się na nogi, pomimo zawrotów i bólu głowy. Na dodatek ta mgła, która nie pozwalała mu na spokojnie zaczerpnięcie tchu. Musiał wyrównać oddech i oszczędzać go, żeby nie stracić przytomności z braku dostępu do tlenu. Ruszył powoli gdzieś przed siebie, na oślep, wciąż starając się za wszelką cenę przypomnieć sobie co robił poprzedniego dnia i przede wszystkim jak się tutaj znalazł. Nic. Kompletna pustka.
Na dodatek te irytujące śmiechy jak jakiś pieprzony chochlików wwiercały się w jego czaszkę. Złapał się za głowę, powtarzając sobie, żeby się zamknęły. Jednakże jego irytacja nie trwała zbyt długo, gdy zerwała się pustynna burza. Jeszcze w ostatniej chwili Nathair spróbował za pomocą skrzydeł wzlecieć ku górze. Czemu nie wpadł na to wcześniej? Niestety, jego skrzydła w tym przypadku nie miały najmniejszej szansy w walce z żywiołem.
Kolejna pobudka. Starł kropelki potu z czoła i syknął nieprzyjemnie. Niby to był sen, ale i tak taki obrót sprawy niekoniecznie mu się podobał. Zwłaszcza, że nadal nie był u siebie tylko w jakimś obcym miejscu. Instynktownie rozejrzał się za swoją bronią, czy aby przypadkiem nie ma jej w pobliżu. Palce zacisnęły się na materiale, którym był przykryty, gdy do pokoju wkroczyły nieznajome mu osoby. Przyglądał się kobietom nieufnie, gotowy do ewentualnego odskoku czy obrony. Bo wiadomo czego one mogą chcieć? W tych czasach zarówno faceci jak i baby mogły być niebezpieczne.
No ale takiego obrotu sprawy nie spodziewał się, kiedy jedna z nich przyklęknęła przy łóżku i zaczęła coś pieprzyć od rzeczy. Nathair odsunął się od niej, spoglądając na nią wyraźnie zaskoczony. Nie znał jej i chyba coś jej się pomyliło. Najwidoczniej.
- Aha. – skwitował krótko, po czym zaczął gramolić się z łóżka. Co jak co, ale nie zamierzał tutaj zostać, a wrócić do siebie jak najszybciej mógł. Jeśli mógł stać bez problemu o swoich siłach, to skierował się w stronę wyjścia, do następnych ludzi. Ale właściwie tylko po to, żeby się wydostać z tego miejsca, ignorując kobiety i całą resztę.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down


 
Nie możesz odpowiadać w tematach