Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Off :: Karty Postaci


Go down

Pisanie 14.04.14 19:35  •  So wake me up when it's all over. Empty So wake me up when it's all over.

ego sum qui sum





Podstawowe dane


Godność:
Dawno już porzuciłem swoje imię. Wiem, to pretensjonalne, głupie i nadużywane przez większość społeczeństwa. Nie mam ku temu specjalnych powodów. Nikt nie wyrządził mi krzywdy, nie pałam żądzą zemsty, nie chcę zabić starego siebie, by odrodzić się jako ktoś inny. Nie używam go jednak, kiedy nie jest to bezwzględnie potrzebne. Nie odnajdziesz mnie po personaliach nawet, gdybyś przeszukał wszelkie rządowe dane odnośnie przetrwałych.
Mimo to, mogę Ci je zdradzić. Nie jest specjalną tajemnicą, że dzięki matce wołano mnie John, zaś po ojcu Walker. Wróciliśmy do kraju, z którego nasi przodkowie emigrowali tuż po rozpoczęciu wojny. Nie pamiętam, która to była, ani kiedy… To stara, rodzinna historia opowiadana do obiadu w czasach, kiedy jeszcze miałem z kim go spożywać. Nie widać tego po mnie, mimo to jestem w jakiejś jednej setnej, czy nawet milionowej człowiekiem dalekiego Wschodu.

   
Pseudonim:
Wszędzie po świecie krążą przypowiastki jedynego boga. Każdy kraj miał kiedyś jednego, bądź kilku ‘opiekunów’, mimo to mity na tematy biblijne były chyba najbardziej rozpowszechnione. To były lata, w których wszyscy pozowali na świętych męczenników wierząc, że to zapewni im życie po śmierci w warunkach lepszych niż ‘wieczna ciemność, strach i płacz’. Ja, jako, że zawsze łatwo było ‘mnie’ kupić, szybko zyskałem przydomek Judasza. Obyło się bez wybuchów, spektakularnych zwrotów akcji, czy zaangażowania rzeszy nieznajomych. Po cichu wpędzono mnie w skórę zdrajcy, kłamcy i niewdzięcznika. Prawdę powiedziawszy – nawet mi to schlebiało. W końcu, mówiono o mnie… Od kilku lat noszę także łatkę ‘Dr Jekyll’ ku uciesze panny Skylar.

   
Płeć:

Mężczyzna.


   
Wiek:
Wizualnie trzymam się nieźle. Ktoś, kto spojrzy mi w twarz, dałby mi pewnie około trzydziestu czterech lat. Nie jest mi to kulą u nogi, więc nikogo nie poprawiam, jeżeli założy sobie, że tak niewiele przeżyłem. Prawdą jest jednak, że przetrwałem pierwszą falę zarazy i jeszcze pamiętam obraz świata przed apokalipsą. Wegetowałem kilka lat z dala od tlącej się iskierki ludzkości. Wszyscy, którzy mnie znali rozeszli się, bądź odeszli w zapomnienie.

   
Orientacja:

Panseksualizm.
   


Zawód:
Duży chłopiec z małym nożem. Do kompletu jakiś nierzucający się w oczy pistolecik, kwaśna mina i para czujnych oczu. Wstyd nieco przyznać, ale robię za niańkę na pełen etat, obserwując i ochraniając damę imieniem ‘Nancy’. W założeniu powinienem także słać raporty pełne jej krzywych ścieżek, spotkań i wybryków, jednak ograniczam się do niezbędnego minimum, osłaniając jej szczupłe wdzięki bardziej przed rządem, niźli zewnętrznym światem.

   
Miejsce zamieszkania:

Miasto-3.


   
Organizacja:

S.Spec/Wojsko.


   
Rasa:
Kiedyś byłem człowiekiem. Dziś można mnie śmiało nazwać cieniem człowieka. Jestem jak alternatywna wersja zombie, o których mówiono w czasach mojego poprzedniego życia. Nie przyznaję się jednak do tego, że jestem pospolitym Wymordowanym, który nie powinien chodzić po ziemi.

   
Ranga:

Nosiciel/Wojskowy.


   
Moce (/artefakty/technologia):
• Trzymam przy sobie dwie zabawki rodem z taniego filmu o dobrych wojownikach. Jest to wojskowa finka oraz replika Colt Baby Dragon, którego dostałem od prof. Skylara, gdy ten się mną jeszcze zajmował.

   
Umiejętności:
• Nie najgorzej radzę sobie z obsługą broni palnej krótkiej.
• Jestem dość silny dzięki licznym ćwiczeniom fizycznym.
• Mam zdradliwą pamięć, jednak czasami jest ona na tyle dobra, że potrafię przytoczyć słowa zasłyszane kilka dni wcześniej, bądź rozpoznać twarz, którą widziałem tylko raz i to przelotnie.

   
Słabości:
- Ktoś by pomyślał, że człowiek, który raz przeżył własną śmierć, nie powinien się jej już bać. Cierpię jednak w pewnym stopniu na tanatofobię i ciągle staram się nie dopuszczać do siebie myśli, że kiedyś znowu zginę. Nie wpadam może w panikę za każdym razem, kiedy przez moje życie przewija się motyw umierania, odczuwam za to dyskomfort, patologiczny wręcz strach przebywając w pobliżu cmentarza, czy mijając żałobników. Jak to się objawia? W pierwszych latach nowego życia silne kołatanie serca na widok prostego nagrobka utrudniało mi reakcje, teraz, dzięki długiej pracy nad sobą, rozbiegane spojrzenie, czy problemy z artykulacją nasilają się jedynie w przypadku skrajnego zamanifestowania czyjejś „nieżywotności”.
(Bonus: Myśl o pogrzebaniu żywcem niejednokrotnie spędzała mi sen z powiek, dlatego wyglądam, jak wyglądam…)
- Kuleję lekko na prawą nogę, jednak jest to powodowane bardziej stanem psychicznym, niż rzeczywistymi obrażeniami kończyny. Przeżyłem trzy postrzały w nogę w przeciągu 10 lat ‘ludzkiego’ życia (Wyleczone, chociaż brzydkie blizny pozostały). Wyłącza mnie to w momentach wymuszonego, świadomego biegania.
(Kiedy sytuacja zmusza mnie do szybkiego marszu, zaś myśli zajęte mam czym innym, poruszam się płynnie i zupełnie normalnie.)
- Nie znoszę nadmiernego hałasu. Preferuję spokój, ciszę i porządek. W większych skupiskach ludzkich czuję się niepewnie. Przybieram wtedy często minę srającego kota i staram się uciec.
- Cierpię na neuropatię lewej ręki. Lekarze nie potrafią tego wyjaśnić, ja zaś nie daję przebadać się w żaden inwazyjny sposób. Przyzwyczaiłem się już do tego, że ręka czasami odmawia mi posłuszeństwa, zaś zaciśnięte palce nie chcą się przez chwilę wyprostować. Nawet nie utrudnia mi to już tak koordynacji.
- Nie lubię dzieci, za które nie jestem odpowiedzialny. Łatwo doprowadzają mnie do szału, a nie mam wystarczająco dużo cierpliwości, by powstrzymać się od nieuzasadnionego użycia siły.

   
Wygląd zewnętrzny:
Jak każdego człowieka, można mnie opisać w kilku prostych zdaniach, używając samych nieskomplikowanych słów. Po pierwsze – jestem mężczyzną. Widać to i nikt nie pomyli się w pierwszej ocenie nawet, jeżeli nie przyjrzał mi się dokładnie. Po prostu nie zawieram w sobie żadnych androgenicznych cech, co kwalifikuje mnie do tych typowych samców, którzy ponoć wyginęli. Można stwierdzić, że mam ‘silną’ sylwetkę. Jestem bowiem szczupły (80 kg) i umięśniony, a do tego wysoki. Mierzę sobie ok 190 cm wzrostu, dlatego dobrze widać mnie pośród tłumu zwyczajnych, statystycznych mieszkańców. Nie przypisuję sobie tytułu najwyższego, to byłaby z mojej strony jedynie głupota, jednak góruję nad większością kobiet i mężczyzn, których spotykam na swojej drodze.
Włosy mam niecodziennego koloru. Czerwone jak zimowe jabłka, są, można powiedzieć, zupełnie naturalnym wytworem. Przed falą zarazy byłem po prostu rudy. Teraz świecę się jak nos Rudolfa zwłaszcza, że nie lubię ich w jakikolwiek sposób pętać. Są grube, długie – sięgają mi za łopatki – i na domiar złego niesamowicie przesuszone, chociaż w życiu nie katowałem ich żadną suszarką, czy jakimś kosmetycznym wymysłem. Nie zawracam sobie głowy dbaniem o nie. Wystarczy mi, gdy są czyste i rozczesane.
Oczy mam… Całkowicie zwyczajne. Barwy jasnej, prawie że klarownej w odcieniu błękitu zmieszanego z popiołem. Są nieco ‘mętne’, jak u starca, czy nowonarodzonego dziecka. Niecodziennie wygląda to w połączeniu z włosami, bowiem kolory gryzą się i nie chcą dopasować do jednej całości. Natura nie obdarzyła mnie ani spektakularnymi rzęsami, ani powłóczystym spojrzeniem. Taki o, lekko zabarwiony dodatek do długiej, bladej twarzy. Prócz włosów jestem raczej ‘wyblakły’, co może byś spowodowane tym, że wedle wszelkich prawideł powinienem nie żyć od kilkunastu już lat (kilkudziesięciu? Może nawet kilkuset, straciłem rachubę). W każdym folklorze na świecie zmarłych charakteryzuje się przecież prawie białą skórą. Nie jest to jednak nic pięknego, jak porcelana. Nie można o moim wyglądzie mówić używając tak miłych uchu słów.
Dłonie mam duże i zimne. Symetrycznie osadzone na długich rękach zazwyczaj chowam po kieszeniach, znajdując sobie namiastkę zajęcia. Palce, poznaczone wieloma zgrubieniami, bez zbędnego namysłu potrafią ułożyć się na rękojeści noża, czy pistolecie, jak gdybym się z nimi urodził. Dr. Skylar mówił mi, że ćwiczenia czynią mistrza. Nie wiedział chyba, jak dobrze odniesie się to do mojego obecnego życia. Może i nie muszę zbyt wiele myśleć, gdy działam, jednak sprawia to, że czuję się dziwnie nagi, kiedy niczego nie trzymam. Prawdę powiedziawszy, nawet mi z tym niewygodnie.
Właśnie, bym zapomniał. Chyba najbardziej znamiennym elementem mojej aparycji jest wiecznie zalegająca na okolicach szczęki maska zakrywająca dolną połowę twarzy. Jest ona o tyle dziwna, że składa się z jakiegoś elastycznego materiału opartego na cienkiej, metalowej taśmie odgiętej do kształtu mojej twarzy. Nie jest ona tam jedynie przez mój kaprys. Zaraza nie zrobiła mnie dziwnym, ale i brzydkim. W sumie, nie jestem nawet pewien, czy to przez chorobę, czy coś parzącego wylałem sobie na twarz, jednak skóra w tym miejscu przypomina pogorzelisko – ciemne i paskudne. Blizny (bowiem rany dawno zarosły) rozkładają się kilkoma większymi plamami w niedalekich okolicach ust i policzków, uniemożliwiając mi normalne funkcjonowanie bez okrycia. I tak przyciągam za dużo spojrzeń, zaś większość z nich jest zdegustowana. Nie potrzeba mi do tego obrzydzenia.

   
Charakter:
Nie jestem takim mrocznym skurwysynem, jakim chciałoby się mnie wołać. Też kiedyś byłem człowiekiem, miałem rodzinę i nawet śmiałem się, tak więc upośledzenie uczuciowe jest chyba jedynie wynikiem zbyt wczesnej i bolesnej śmierci, jaką przeżyłem. Potrafię krzywić się w grymasie rozbawienia, bądź pobłażania i często nie jest to wymuszona rozkazami mina. Mam poczucie humoru, chociaż mija się ono nieco z rozumieniem większości społeczeństwa. Największą moją wadą jest chyba jednak nieumiejętność śmiania się z samego siebie. To nie tak, że nie posiadam dystansu, o nie… Po prostu, nie widzę w sobie nic śmiesznego, czy rozczulającego.
Lubię błyskotliwość i ludzi rozumnych. Lubię mieć o czym rozmawiać, podczas, gdy bezowocne ciągnięcie stereotypowych tematów chętnie porzuciłbym na rzecz krępującej ciszy. Dlatego można powiedzieć, że cenię sobie towarzystwo ‘podopiecznej’. Nancy nie jest taka, jak reszta nastolatek w jej wieku. Zgoda, jest rozpieszczona, złośliwa i okrutna w słowach, jednak ma w sobie ten urok naturalnej kokietki, która wie, gdzie ugryźć, by zabolało. Nigdy nie mogę być także pewny, że nie chce mnie obrazić. Ja sam z kolei długo muszę szukać odpowiednich słów i przejawiam raczej niewielkie zainteresowanie drugą osobą, co jest po części powodowane tym, że większość czasu skupiam się na czerpaniu wiedzy z obserwacji, niż obłudnych słów. Ludzie lubią karmić innych kłamstwami na swój temat, zaś oczy zawodzą zdecydowanie rzadziej.
Także bywam bezwzględny w ocenie i nie mam na to jakiś głupich wytłumaczeń. Po prostu tak mam, że nie lubię owijać w bawełnę i mamić czułymi słówkami, kiedy coś mi się nie podoba. Nie podoba mi się zaś zbyt wiele rzeczy, bym miał je tu wymienić. Nie mam za to jakiegoś specjalnie wygórowanego zdania o sobie samym. Byłbym raczej rad stwierdzić, że dyndam gdzieś przy końcu łańcucha pokarmowego, jednak póki nie wiąże się to z ogólnym zainteresowaniem, nie przeszkadza mi to wcale, a wcale. Dlatego też ukrywam fakt, że jestem nosicielem. Chociaż to może zbyt dużo powiedziane… Nie powiem o tym nikomu sam z siebie, zapytany postaram się ominąć temat i dopiero, gdy ktoś zacznie drążyć bez ustanku – stwierdzę to jak najoczywistszą rzecz pod słońcem. Tak, jestem w stanie za pomocą własnej krwi przenosić wirus X. Nie byłem tego świadom, dopóki przypadkowo nie okrwawiłem dwójki osób, które po kilku dniach zmarły w konwulsjach. Własnoręcznie ukręciłem im łby, gdy zaczęli się budzić. To jednak nie jest tak, że czuję wstręt do siebie i mi podobnych. Jestem w stanie pogodzić się z losem tak samo, jak zaakceptowałbym brak ręki, czy nadprogramowe palce. Mimo to, za grosz we mnie chęci odpowiadania za coś, czego nie nadzoruje osoba z ‘góry’. Rozkazy spełniam zazwyczaj chętnie, gorzej idzie mi z planowaniem czasu wolnego.
Nie duszę w sobie złości, czy negatywnych myśli. Te znajdują ujście w sile, którą zwykle kierunkuję na ściany, czy meble. O dziwo, nie potrafię także płakać.

   
Dodatkowe:
- Gdyby przeprowadzono na mnie badanie bazujące na ziewaniu, dotleniłbym mózg może w 2 przypadkach na 100 – w momencie całkowitego znudzenia bezczynnością. Tak, jestem socjopatą.
- Nie dla mnie roznoszenie genów. Zaraza odcisnęła się małą ruchliwością i ilością plemników. Może nie jestem bezpłodny, jednak zdziwię się, jeżeli zostanę ojcem.
- Mam sporą kolekcję blizn (znakomita większość z czasów życia prof. Skylara).
- Kreślę jak kura pazurem, dlatego wszelką korespondencję ‘na papierze’ staram się załatwić drogą elektroniczną i edytorami tekstu.
- Często myję ręce, chociaż nie jest to dyktowane doraźną potrzebą, a raczej przyzwyczajeniem.
- Wyróżniam się nieco w tłumie, jednak to działa na moją korzyść, kiedy trzeba zainteresować sobą kelnera, bądź pomoc sklepową.
- Nie lubię zwierząt, z akcentem na psowate.





I'm friends with the monster that's under my bed
Get along with the voices inside of my head.



© MATTHEW AVERY
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Oczywiście nie mam już czego się czepiać. Dobrze mi się czytało, he.

So wake me up when it's all over. 0b31
                                         
Fucker
Rottweiler     Opętany
Fucker
Rottweiler     Opętany
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach