Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Go down

Pisanie 22.06.20 11:55  •  Restauracja AKAI RYŪ Empty Restauracja AKAI RYŪ
AKAI RYŪ

Lokal Akai Ryū to parterowy budynek przycupnięty w  centrum zadbanego ogrodu. Teren ogrodzono stosunkowo wysokim murkiem, nadającym miejscu wrażenie zacisza. Szary, niezbyt atrakcyjny wizualnie gmach otaczają niskie krzewy, klomby białych, różowych i fioletowych kwiatów oraz japońskie wiśnie, kwitnące na przełomie marca i kwietnia. Do wejścia kieruje wijąca się, kamienna ścieżka, w pewnym punkcie prowadząca przez niski, krótki mostek. Samą kładkę wybudowano nad wąską rzeczką przecinającą ogród.

Restauracja, choć przywodzi na myśl nieco podniszczoną, starą konstrukcję, wewnątrz jest bardzo zadbana, czysta i nowoczesna. Udekorowana po azjatycku, z lampami w kształcie złotych lampionów i rzucającymi się w oczy płótnami zdobiącymi ściany – na tłach tkanin wyszyto smoka w różnych pozycjach i czynnościach. Jego łuski przywodzą na myśl soczystą barwę maków, skąd zresztą wzięto nazwę zakładu – Akai Ryū (赤い竜), Czerwony Smok.

Między stolikami, odgrodzonymi od siebie drewnianym parawanami, przemykają dziewczęta ubrane w regulaminowe, choć według niektórych zbyt kuse i wyzywające stroje. Lokal figuruje na liście jednego z najczęściej wybieranych miejsc, gdy w młodych, niedoświadczonych pracą studentach zakiełkuje chęć dorobienia sobie podczas wakacji lub w weekendy. Nic więc dziwnego, że restauracja cieszy się głównie względami młodzieży, choć bez wątpienia i starsze osoby znajdą tu coś dla siebie. Menu oferuje całą gamę smaków z kuchni azjatyckiej – od sajgonek, przez curry na ramenie kończąc. To, czego Czerwonemu Smokowi nie można odmówić to kucharzy znających się na swoim fachu.


                                         
VIRUS
VIRUS
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.06.20 13:11  •  Restauracja AKAI RYŪ Empty Re: Restauracja AKAI RYŪ
Powietrze przełamał ryk.
Kobieta nagle przyciągnęła do siebie dziesięcioletnią córkę i spojrzała rozdrażniona przez ramię, ale warkot, który przed sekundą dosłownie rozgrzmiał jak grom w najgorszą burzę – i to ledwie metr od niej – cichł już za skrzyżowaniem, pozostawiając po sobie jedynie drżenie atmosfery.
– Widzisz, Kane? – rzuciła kobieta, prychając pod nosem. – Jakie niebezpieczne czasy? Same wariaty drogowe.
Nie zdawała sobie nawet sprawy, że kiedy żaliła się filigranowej dziewczynce człapiącej tuż obok, nadgarstek kierowcy gwałtownie się zgiął. Silnik zamruczał potulnie, zwiększając obroty.

Siedem minut później TechBike milczał jak uśpione zwierzę. Rūka wyprostował się na siedzeniu, podniósł szybkę kasku i obrócił rękę, aby rzucić okiem na przegub. Na identyfikatorze zamrugała godzina. Dziesiąta jedenaście. Znając życie Ylva tańczyła jeszcze między regałami, zachwycając się każdą możliwą drobnostką, najpewniej zapominając, że bagażnik Saturna nie jest na tyle pojemny, żeby dało się w nim upchnąć połowę marketu.
Litości, oby nie wytargała stamtąd żadnego mebla, żadnego wazonu, miksera, sklejki, odkurzacza, żadnego cyklu książkowego, ani nawet zgrzewki wody mineralnej, bo do restauracji będziemy naginać jak dwa dromadery...
Upłynęło ledwie parę następnych minut, gdy dwuskrzydłowe drzwi rozsunęły się, wypuszczając na zaduch rudowłosą dziewczynę. Rūka zdążył w tym czasie zsiąść z motocykla, wyciągnąć drugi kask, przewiesić go przez kierownicę, a potem oprzeć się o siedzenie i z założonymi rękoma wpatrywać w market. Wyglądał jakby czekał o pół godziny za długo, choć w rzeczywistości nie zdążył przygotować swojego zniecierpliwienia.
Uśmiechnął się więc na widok Harakawy, wychodząc jej naprzeciw.
Do Akai? – zapytał, odbierając od niej siatkę.

Silnik zgasł, a drżący pojazd przeszedł w stan spoczynku, nieruchomiejąc pod nimi. Zza rękawa kurtki wychylał się zegarek, na którego tarczy dwukrotnie zabłysł zielony punkt, by zaraz potem kolor zmienił się na czerwony. To samo pojawiło się na monitorze Saturna, oznajmiając, że blokada została włączona.
Mam dobre wieści – rzucił moment po zdjęciu kasku. Czuł jak włosy przylgnęły do czoła i karku, więc przeczesał je niedbale wolną ręką, próbując jednocześnie spojrzeć za siebie, w kierunku siedzącej za nim dziewczyny. – Tęskniłem i zgłodniałem. – Zakomunikował po chwili dramatycznego milczenia. Był w pełni poważny, jakby informacja, że jest w stanie cokolwiek w siebie wcisnąć
(tak jakby kiedykolwiek nie był)
miała sprawić Ylvie niemożliwą niespodziankę.
Ciekawe czy pracuje tu nadal Hamza, ten kucharz od boskiego ramenu.
Nie byli w tej restauracji od... Rūka zatrzasnął drzwi bagażnika, wcześniej ładując do środka oba kaski. Od kiedy właściwie? Od roku? Od półtora? Ile dokładnie minęło od chwili, w której zdecydował się zaciągnąć do wojska, tym samym przenosząc całe dotychczasowe życie w północne rejony M3? Obrzucając przybliżający się budynek Akai Ryū miał wrażenie, że nic się tutaj nie zmieniło, ale jaką mógł mieć pewność? Zmieniało się przecież wszystko.
Denerwuje mnie ta nostalgia – wymamrotał, kiedy przechodzili po deskach małego mostka.

Wygląd: ciemne spodnie z przewleczonym przez szlufki paskiem. Solidne buty do kostek. Na torsie czarny t-shirt z jasnoszarym napisem:
„I have never met Satan and my girlfriend
at the same time. It's very suspicious...”.
Na ramiona zarzucona kurtka.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 28.06.20 1:45  •  Restauracja AKAI RYŪ Empty Re: Restauracja AKAI RYŪ
Przeciągnęła się, czując, jak zastygłe mięśnie wzdychają z nieukrywaną ulgą. Ile minęło, kiedy ostatni raz zawitali tutaj? Ylva miała wrażenie, że całe wieki. Z drugiej zaś strony już w momencie, w którym kroczyli po deskach drewnianego mostu czuła, że praktycznie nic nie uległo zmianie. Nim jednak zdołali zejść z pomostu, niespodziewanie złapała Ruukę za dłoń i zatrzymała go w miejscu.
- Poczekaj. - poprosiła go z niewinnym uśmiechem. A kiedy udało jej się zdobyć jego uwagę, wypuściła go, opierając się łokciami o barierkę, wpatrując się w wodne oczko pod nimi.
- Pamiętasz? Często karmiliśmy rybki koi okruszkami. Wśród nich była nasza ulubienica, nie miała jednej płetwy, ale wydawała się, że rządzi całym stadem! - zaśmiała się wesoło przez krótką chwilę złudnie mając nadzieję, że wypatrzy swoją ulubienicę. Wiedziała jednak, gdzieś tam w głębi, że było to niemożliwe. Rybki koi nie żyły zbyt długo.
- Lubię czasami wracać myślami do wspomnień. Wiesz, wtedy kiedy byliśmy szczeniakami, które całymi dniami biegały po dworze, bez znaczenia czy z nieba lał się żar czy było tak zimno, że smarki nam zamarzały. W tamtym czasie wszystko wydawało się takie proste i łatwe.... A pamiętasz jak byliśmy na obrzeżach miasta? I łapaliśmy żaby, żeby je nadmuchać i sprawdzić czy będą wtedy unosić się jak balony, ale ostatecznie wypuszczaliśmy je? - zaśmiała się wesoło, a w jej błękitnym spojrzeniu pojawiły się wesołe ogniki.
- Każde wspomnienie jest dla mnie cenne. I zawsze będę traktować je jak największy skarb, bo nikt ani nic nie jest w stanie mim tego odebrać. - przymknęła na moment oczy zdając się, że zaczyna odpływać myślami gdzieś naprawdę daleko. A potem, nagle, odwróciła się do niego a jej twarz rozjaśniła się niemalże dwukrotnie.
- Ruuchan. Kiedy masz najbliższy wolny weekend? Pojedźmy pod namiot! Możemy tylko we dwoje! Albo ze znajomymi, nieważne! Ale chcę pojechać z tobą pod namiot! Pamiętasz? Obiecaliśmy sobie, że kiedyś pojedziemy na kemping! To było tuż po tej wycieczce szkolnej, gdzie wszystkie klasy wyjechały i gdzie zgubiłam się w lesie podczas próby odwagi. Pamiętam, że siedziałam pod drzewem i w ogóle się nie bałam bo wiedziałam, że ze wszystkich osób to ty pierwszy mnie odnajdziesz. I tak było. - uśmiech nie schodził z jej ust, choć na twarzy pojawiło się nostalgiczne wspomnienie.
- W każdym razie - odgarnęła rude kosmyki za ucho i odbiła się od drewnianej barierki podchodząc bliżej chłopaka.
- Rozważ moją propozycję wypadku pod namiot. Nie popuszczę tym razem! Chodź, pewnie umierasz z głodu. W ogóle jadłeś dzisiaj cokolwiek? - dopiero teraz zainteresowała się żołądkiem Ruuki zdając sobie sprawę, że kiedy wychodziła z domu rano, to nie widziała, aby szykował sobie śniadanie.
Rozsunęła drzwi wchodząc do budynku, a w ich nozdrza od razu uderzył zapach jedzenia. Jak na zawołanie brzuch dziewczyny zaczął wesoło grzmieć jakby chciał oznajmić całemu światu, że jest głodna. Od razu skierowała kroki w stronę miejsca, gdzie zawsze siadali. Na całe szczęście i tego dnia było wolne.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

Pisanie 29.06.20 21:28  •  Restauracja AKAI RYŪ Empty Re: Restauracja AKAI RYŪ
Zaskakujące, jak zmienia się człowiek pod wpływem paru miesięcy w odosobnieniu. Nagle jedno słowo stawało się komendą, a Rūka, przywykły raczej do drażnienia się z Ylvą i robienia jej na złość, zamiast demonstracyjnego nieposłuszeństwa, jak na zawołanie przystanął. Ciemne spojrzenie oderwało się od starego budynku i spoczęło na Harakawie; kiedy się uśmiechnęła, sam nie mógł powstrzymać się przed tym samym. Była dziś w humorze, a to im dobrze zrobi. Deszczowe chmury, które utrzymywały się nad ich głowami od dawna, kiedyś musiały się przerzedzić. W gruncie rzeczy tego im brakowało, nie? Tych głupich błędów, których popełnianie robiło z nas ludzi.
Po chwili też się pochylił, wspierając o barierkę przedramionami.
Zawsze się przepychała – przypomniał sobie, mimowolnie wypatrując w gładkiej tafli ten jeden okaz; smukłą, nakrapianą pomarańczową czerwienią rybę. – Była ogromna. Większa niż pozostałe i więcej od nich jadła. – Westchnął, nagle zmieniając ton. – Też bym przewodził wszystkimi, gdyby bycie szefem wyznaczano na bazie tego, jak kto potrafi bić się o obiad. O, to ona? – Wskazał ruchem brody na lewy brzeg, ale zaraz dodał pospieszne: – Nie, jednak nie. Ale podobna.
Więc właśnie. Zmieniało się wszystko. Było podobne, ale gdyby przystanąć i się skupić to łatwo dostrzec subtelne zmiany. Z zębów Harakawy zniknął aparat. Kira, Keita, Momoji i Harumi rośli, stawali się jeszcze bardziej samodzielni. Lada moment nie będzie telefonów o piątej nad ranem, bo Keita przestanie na nim polegać. Skończą się notoryczne SMS-y od Momo, która uzna, że jest już zbyt dorosła, aby raportować mu efekty swojej ciężkiej pracy. Nawet Kuro, który do niedawna był małym, rozedrganym kociakiem, teraz leniwie krążył po mieszkaniu, nie mając w sobie krzty dawnego lęku.
Historie, które snuła Ylva, pamiętał doskonale, choć wydawały mu się nagle bardzo odległe. Parsknął na wspomnienie oślizgłych żab, na które rzucali się niemal na czworaka, próbując dorwać zwinniejsze od siebie zwierzątka. To był głupi pomysł, ale mając siedem lat każdy pomysł jest planem. A plany są przecież genialne. Dzięki nim się wygrywa. A my zawsze byliśmy wygranymi.
Obrócił głowę, zerkając prosto w profil stojącej tuż obok dziewczyny. Rude kosmyki jej włosów pasowały do całego, bogatego w kolory tła. Z tej odległości mógł poczuć zapach szamponu i perfum, których używała. Dostrzec lekkie wgłębienie w kąciku ust, gdy wargi ułożyły się w uśmiechu. Bez względu na to, co się działo, Harakawa sprawiała, że porażki nie miały znaczenia.
Wyprostował plecy i obrócił się nieco, kiedy Ylva odbiła się od barierki i zrobiła krok w jego stronę. Patrzył na nią z zaintrygowaniem, jak ktoś, kto spodziewa się haczyka, który zniszczy całą bajeczną otoczkę propozycji.
Możemy pojechać z Keitą, Kirą, Momo i Harumi – podsunął, a zaraz potem pokręcił głową, niemal z niedowierzaniem. – I jadłem, jasne, że tak. Z tobą. – Podkreślił, ruszając w ślad za dziewczyną. – Pamiętasz? Mamrotałaś, że wstawanie o szóstej to tortury, a ja zaoferowałem, że zmyję naczynia.Czego jeszcze nie zrobiłem, bo wpadł Aurich i...
Powiew ciepłego, ostrego jedzenia owionął mu twarz, gdy Ylva otworzyła drzwi, a z wewnątrz wytoczyły się wszystkie aromaty. Nieważne czy jadł śniadanie tych kilka dobrych godzin temu. Jego żołądek zestroił się z tym Ylvy i zaczął warczeć jak coraz wścieklejsze zwierzę.
Kyōryū spojrzał kątem oka na Harakawę, lekko zaciskając usta. Co za żenada.
– Mogę zebrać państwa zamówienie?
Przy ich stoliku pojawiła się niziutka dziewczyna z dwoma okrągłymi kokami po bokach głowy. Uśmiechała się serdecznie, najwidoczniej nieświadoma tego, że klienci dosłownie ledwo zdążyli usiąść. Znali jednak menu na pamięć, więc kiedy padł wariant Ylvy, Rūka podał własne zamówienie.
Ramen, dokładnie – przytaknął, gdy kelnerka skrobała piórkiem w elektronicznym notesie.
– Czy coś do picia? Polecam zimnego Niebieskiego Smoka. Jeden z najlepszych drinków, a na obecne upały wręcz idealny.
Rūka utrzymał uśmiech, choć wyglądał przez chwilę, jakby złapał go skurcz. Świetnie. Nie pił od... zdecydowanie zbyt dawna, ale nie mógł przecież ryzykować wypadku na drodze tylko dlatego, że zbytnio zawierza swoim zdolnościom zachowania zimnej krwi za kierownicą. Pokręcił więc głową prosząc o coś gazowanego, ale zerknął ku rudowłosej dając jej wolny wybór.
Pod namiot na pewno pojedziemy – podjął poprzedni temat, gdy kelnerka obróciła się na pięcie i żwawym krokiem wypruła w stronę lady z zamówieniami. – A w sierpniu organizują tu Nebutę. A potem Matsumoto i... ten dziwny festiwal tańca. – Zaśmiał się. – Ale tym razem, błagam, nie zapisuj nas jako ochotników. Pójdźmy jako obserwatorzy. Sami.
                                         
Kyōryū
Wojskowy
Kyōryū
Wojskowy
 
 
 

GODNOŚĆ :
きょうりゅう るうか (Kyōryū Rūka)


Powrót do góry Go down

Pisanie 09.08.20 23:08  •  Restauracja AKAI RYŪ Empty Re: Restauracja AKAI RYŪ
Jasne policzki dziewczyny spowiły delikatnie zaróżowione rumieńce, które zwiastowały ekscytację, w którą powoli wpadała Ylva. Już od dawien dawna marzył jej się jakiś relaksacyjny wypad poza miasto. Z dala od codziennych trosk oraz zmartwień. Coś, co pozostało w przeszłości, kiedy oboje byli jeszcze dziećmi.
- W takim razie ustalone. - odpowiedziała, sięgając po drewniane pałeczki. Delikatnie wysunęła je z opakowania a następnie naparła na drewno i rozdzieliła je.
- Daj znać kiedy będziesz miał jakiś wolny weekend. Spróbuję się do ciebie dostosować. - posłała mu delikatny uśmiech doskonale wiedząc, że z ich dwójki to Ruuka miał bardziej napięty grafik.
Nabrała nieco makaronu pomiędzy pałeczki, podmuchała a następnie wpakowała sobie sporą ilość przepysznego jedzenia do ust nie zważając na możliwość poparzenia. Wydała z siebie cichy pomruk przemieszany z jękiem pełnym zadowolenia. Tego jej było trzeba po całym dniu chodzenia. Wiedziała również, że żaden inny ramen w mieście nie smakował tak dobrze, jak ten tutaj. Nie tylko pobudzał wszystkie kubki smakowe, ale przynosił ze sobą wiele wspomnień z dzieciństwa.
Odstawiła na moment pałeczki a następnie gestem iście kobiecym przetarła usta rękawem.
- Dziękuję, że zabrałeś mnie dzisiaj w to miejsce. Skoro już tu jesteśmy, chciałabym o czymś z tobą porozmaw- - zamilkła gwałtownie, kiedy jej uszu dobiegło jedno zdanie. Zdanie, które wywołało w jej oczach błyski podniecenia oraz ekscytacji.
- Festiwal tańca! Zupełnie o tym zapomniałam! - niemalże klasnęła w dłonie z radości. No tak, kiedy ostatni raz brała w nim udział? Dwa lata temu? Trzy? Na pewno sporo minęło czasu od tamtego momentu. Pamiętała jednak, że nie chciała iść sama. Nie bez Ruuki. Od dziecka zawsze razem chodzili na niego, a kiedy okazało się, że chłopak nie będzie w stanie wziąć udziału w tej letniej zabawie... To nie byłoby to samo. Nie bez niego.
- Będę musiała w takim razie rozejrzeć się za nową yukatą. Moja stara jest już chyba za mała.... - zamyśliła się na moment, bezwiednie sięgając po pałeczki, aby kontynuować jedzenie. Była tak przejęta perspektywą wspólnego udziału w zabawie, że nawet nie zwróciła uwagi na ostatnie słowo wypowiedziane przez Ruukę.
Sami.
Co brzmiało jednoznacznie jak randka.
Przez resztę czasu, w którym jedli, milczała. A z każdą kolejną upływającą sekundą, na jej twarzy pojawiało się zmartwienie i niepewność. Wiedziała, że prędzej czy później będzie musiała podjąć rozmowę na ten temat, ale cały czas odwlekała to, bo przecież nigdy nie było odpowiedniej okazji. A przynajmniej tak sobie wmawiała. Nawet teraz czuła, że cały wesoły nastrój może rozlecieć się niczym domem z kart jeżeli źle pokieruje rozmowę. A przecież chciała tego uniknąć jak ognia.
Kiedy wreszcie zjadła, uniosła głowę, by spojrzeć na chłopaka.
Teraz albo nigdy. Musiała to wydusić z siebie.
No dalej Ylv, dasz radę.
Nabrała powietrza w płuca i...
- Zgłosiłam się na egzaminy do SPEC. Na medyka.
                                         
Ylva
Studentka
Ylva
Studentka
 
 
 

GODNOŚĆ :
Ylva Isabelle Harakawa


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach