Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: Misje :: Retrospekcje :: Archiwum


Go down

Firanki unoszą się leniwie pod delikatnymi podmuchami letniego wiatru. Rozwarte do pełnych możliwości zawiasów skrzydła okienne wpuszczają do zakurzonego wnętrza koronkę ciepłego, słonecznego światła. Tumany kurzu wzbijają się w powietrze w chaotycznym tańcu, walcząc o dominację z trzema cytrynkowymi motylami. Jeden z nich osiada na moment na adrielowym ramieniu, kołysząc niemrawo skrzydełkami, aby potem w trzech machnięciach przeprowadzić się na jego nos. Adriel mruży oczy w mimowolnym rozbawieniu, odkładając na moment nóż, którym kroił śliwki na połówki, pozbawiając je pestek. Przymyka oczy, tkwiąc w bezruchu, dopóki owad nie podrywa się ponownie do lotu. Lato było jednym z niewielu okresów, kiedy naprawdę cieszył się czasem spędzonym w domu. Pachniało wtedy słońcem i roślinnością, słychać było niespotykany w Desperacji świergot ptaków oraz delikatne bzyczenie ogromnych, połyskujących szmaragdowo ważek. Dojrzewały owoce i warzywa w kolorach, o których istnieniu prawie zapominał, a zapachy...
Niemal z namaszczeniem unosi kawałek śliwki do nosa i zaciąga się całą zawartością płuc. Musi przynieść jakieś Alowi, bo niedługo pogubi zęby.
Alowi...
Przesuwa spojrzeniem po pajęczynach blizn na swoich przedramionach. To takie osobliwe, jak choroba zmienia perspektywę na śmierć. Cierpienie jest dla niego czymś tak znajomym, jak układ pomieszczeń własnego mieszkania po ciemku. Umie się w nim odnaleźć, wie jak reagować. Śmierć w walce jest szybka, gwałtowna, nie daje czasu na myślenie. Za to choroba jest jak trucizna, która bardzo powoli wyniszcza od środka, a jej najgorszym objawem jest czas, czas aby myśleć. Aby wątpić. Aby się bać. Nie wymaga od ciebie zgody, nie walczy z tobą, jedynie uświadamia o stanie rzeczy. Jest spokojna, konsekwentna, pedantyczna. Zawłaszcza sobie wszystko, co twoje, obraca twoje własne ciało przeciwko tobie, aż w końcu czujesz się sam ze sobą jakby w obcym mieszkaniu. Próbujesz od nowa uczyć się zasad i własnych możliwości, a możesz coraz mniej i mniej.
Ale to nie jest w tym wszystkim najgorsze. Najgorsza była świadomość, że był sam. Że umierał sam.
Zerka na stolik, na niedokończoną partyjkę szachów.
I wtedy przylazł Al, drąc ryja na całe osiedle i ocalił mu życie.
Sięga do kieszeni swojego fartucha, wydobywając fajkę. Nabija ją niespiesznie starannym, wyuczonym rytuałem, chwilę potem posyłając w okno smugę lawirującego na wietrze dymu. Zmęczone spojrzenie śledzi przez moment szarawą chmurę, zanim ta rozpływa się w powietrzu. Znów się zaciąga.
- Ten gówniarz...
Uśmiecha się mimo woli.
Jakie to dziwne mieć przyjaciół.
                                         
Adriel
Anioł Stróż
Adriel
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Adriel Banita


Powrót do góry Go down

- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach