Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

 :: M3 :: Centrum


Strona 2 z 2 Previous  1, 2

Go down

Pisanie 13.05.20 23:58  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
Wiecie czym jest szaleństwo? To nie wrzeszczenie, krzyczenie, błaganie o to, żeby coś przestało nas nawiedzać. Nie… To nie jest szaleństwo. To jest stan świadomości, że coś jest nie tak. Wtedy jeszcze nie oszaleliśmy. Wtedy jeszcze jest szansa, że można coś zmienić. Ale tutaj powoli krzyki ustały… Wrzaski przerodziły się w klikanie długopisem, a błagania przemieniły się w gapienie się w pusty ekran monitora, z resztą tak pusty, jak i teraźniejsze myśli Rema. Nie myślał o niczym. Pacjentów przez ostatnie dni miał na tyle dużo, że rzadko spał. Jego szaleństwem było zaakceptowanie tego wszystkiego, co stało się w jego miernym życiu. Coś w nim pękło, nie chciał się starać, nie chce się starać… Nie ma to większego sensu.

Dym papierosa powoli i leniwie unosił się w górę tworząc wymyślne wzorki, rozmywając się przy suficie, wciągany przez systemy filtrujące powietrze. W zasadzie nie było czuć tutaj prawie żadnych zapachów poza tym dziwnym, nieprzyjemnym swądem sterylności przyprawiającym nas o ciarki przy wizycie u dentysty. Nikt go nie lubił. Nawet sam Rem, dlatego właśnie przy wejściu i w całej poczekalni kazał postawić przeróżne, pięknie pachnące kwiaty. Uwielbiał kwiaty, uwielbiał ich zapach i uwielbiał ich znaczenie, gdy dawano je komuś w prezencie. Uwielbiał też, jak zręcznie symbolizowały życie. To, że życie jest piękne, dopóki nie jest się starym. Ale on bardzo chciał być stary, chciał dożyć sędziwego wieku, gdzie nic nie będzie go już obchodzić w tej przyjemny sposób. Chciał widzieć, jak jego wnuki dorastają i stają się kimkolwiek będą chciały.

Gigant siedział przy biurku, a raczej recepcji stojącej naprzeciwko wejścia. W zasadzie czekał dzisiaj na pierwszego pacjenta przed którym otworzą się automatyczne drzwi jego prywatnej, bogato zdobionej kliniki. Nie żałował pieniędzy na to miejsce, bo i nie miał po co. Był bogaty, było go stać na wszystko o czym inni mogliby pomarzyć. A mimo to nie potrafił znaleźć szczęścia. Jednak nie wiedział o jeszcze jednej rzeczy. Rzeczy która na tyle zniszczy mu cały światopogląd, zburzy tę cholerną świątynię spokoju, zrównując ją z ziemią na tyle, że Rem nie zdoła jej już nigdy odbudować. W końcu zniknie ktoś, kto był głównym konserwatorem tejże pięknej budowli. Zniknie Letycja. Ktoś, kto pomógł mu zbudować od nowa samego siebie. Ale on jeszcze o tym nie wiedział, bo nikt mu nie powiedział, a on nie pytał. Nadal żył święcie przekonany, że u jego najlepszej przyjaciółki wszystko jest w porządku.
                                         
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
 
 
 

GODNOŚĆ :
Arthur Rembrandt Minamino


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 15:10  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
  Już od jakiegoś czasu zbierała się do tego wyjścia. Początkowo chciała obejść się bez niego i po prostu wrócić do pracy, lecz jednocześnie wiedziała, że gdyby tylko postawiła nogę na terenie prosektorium bez wcześniejszej konsultacji, od razu zawrócono by ją w tył. Potrzebowała więc zezwolenia. Problem w tym, że nie była głupia i miała świadomość, że objawy targające organizmem nie wróżyły nic dobrego.
Owinięta cienkim płaszczem szła długim korytarzem, wypatrując tabliczki z nazwiskiem poleconego przez kogoś lekarza. Tuż przed wejściem do budynku wypaliła dwa papierosy, toteż subtelna woń tytoniu wciąż otulała letnie ubrania. Sama Kevorkian nie wydawała się jednak wzruszona, idąc naprzód tak samo dumnie, jak robiła to przechadzając się po prosektorium. W końcu dotarła w odpowiednie miejsce, przed wejściem pukając do drzwi.
  – Dzień dobry – zaczęła uprzejmie, odgarniając zbłąkany kosmyk z twarzy. – Nazywam się Mayhem Kevorkian i byłam umówiona na kontrolę – dodała po chwili, kierując spojrzenie na siedzącego za biurkiem mężczyznę. Kiedy ostatnio była u lekarza? Nawet nie pamiętała. Dotychczas wykształcenie pozwalało jej na samodzielność, lecz gdy w grę wchodziła możliwość przyniesienia czegoś z wyspy, zarządzono konsultację z drugim lekarzem.
  Prawie zgrzytnęła zębami.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 15:35  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
Z zamyślenia wyrwały go kroki, które słyszał już z daleka. Pukanie do drzwi nie było konieczne, bo rozsuwały się one automatycznie, gdy tylko czujnik zauważył, że ktoś przed nim stoi. Nie, nie podniósł tego zgrabnego dupska z siedzenia, bo i po co? Siedząc przy biurku był prawie równy z przyszłą pacjentką, choć jak na kobietę była ona wysoka. Leniwie uniósł spojrzenie na kobietę, nadal utrzymując ten pusty wyraz twarzy. W zasadzie był, jak robot. Możnaby go pomylić za jakiegoś starego, poczciwego androida-sekretarkę, gdyby nie ten papieros tlący się wciąż w jego dłoni. Jego cała klinika była jedyną kliniką w której nie było zakazu palenia, bo Rem na to pozwalał. A to, że miał gdzieniegdzie znajomości, żeby obejść niektóre, bądź co bądź, dosyć ważne prawa, czasami przydawało się bardzo. Na przykład tak, jak teraz.

- Mhm, dzień dobry - odpowiedział po dłuższej chwili ciszy - Rembrandt - odpowiedział od razu. Wybacz, ale jego profesjonalizm zginął wraz z tą biedną dziewczynką na Desperacji. Wciąż z tyłu głowy tliła mu się myśl, że miał szansę ją uratować, gdyby tylko przywiązał ją do kaloryfera, czy czegokolwiek. Paskudna, przepiękna desperacja.

- Wybacz, Mayhem, ale nie podano mi powodu skierowania, a z tego, co widzę skierowanie wypisywał jakiś idiota ze SPECu - cudowny głos rozbrzmiał w uszach Panny Kevorkian. Gdyby tylko przycisnąć lekko krtań w odpowiedni sposób, przeszłyby ją ciarki przyjemności po plecach, ale niestety, towarzyszyła mu taka sama monotonia, jak i twarzy Arthura. Obojętność mężczyzny czasami jednak szła za daleko. Doskonale wiedział, że nie powinien zachowywać się tak wobec swoich “klientów”, czy tam gości… Bo wiadomo, gdzie są klienci. Ale obecnie nie obchodziło go to ani troszkę. Gdyby chciał mógłby zamknąć tę cholerną klinikę nie czując tego ani trochę na portfelu.

-Jeśli chcesz to usiądź tam, na kanapie - wskazał palcem do pomieszczenia, będącego rozwinięciem poczekalni, tą alternatywną jej wersją, dla klienta premium, a takimi klientami z pewnością byli wszyscy ze SPECu. Przy okazji oczywiście można podziwiać tam wszystkie odznaczenia jakimi został nagrodzony Minamino. A tu za największą ilość uratowanych żołnierzy w całym SPECu, a tu za odniesione obrażenia, a tu za męskość, a tam nawet za lata służby, za jakieś tam misje, wojny, wojenki, masowe mordy. Nienawidził każdego z nich, ale trzeba stwarzać pozory i zdobywać szacunek nie tylko swoim zachowaniem. Taniec pozorów jest najpiękniejszą rzeczą na świecie, bo nigdy nie wiemy, kiedy taki pozór może strzelić nam w pysk, okazując się nie to, co pozorem, a całkowitą prawdą.

- Kawy? - zapytał jeszcze, w końcu podnosząc się. Wtedy można było zobaczyć to, jak wielkim był mężczyzną, nie tylko duchem, a ciałem. Wielkie dłonie spoczęły na biurku, szperając w poszukiwaniu długopisu i notatnika, które potem schował w kieszeń kitla, któremu przydałyby się poprawki. Od ostatniej wyprawy mięśnie mężczyzny rozrosły się bardzo mocno, co skutkowało opinaniem się na plecach materiału, co bardzo przeszkadzało mężczyźnie, no ale niestety, za bycie chodzącą rzeźbą ideału trzeba jakoś zapłacić.
                                         
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
 
 
 

GODNOŚĆ :
Arthur Rembrandt Minamino


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 19:05  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
  Brew kobiety powędrowała ku górze, gdy Minamino wspomniał o niekompetentnie przesłanych informacjach. Cóż, to nie był jej działka, nie powiedziała więc niczego. Skinęła jedynie głową, przyjmując do wiadomości, że powinna w ciągu najbliższych kilku chwil przedstawić mu powód wizyty. Najwyraźniej miała jednak chwilę czasu, bo i zaproponowano jej zajęcie miejsca. Zsunęła płaszcz z ramion, układając go na oparciu kanapy, po czym usadowiła się wygodnie. Założyła nogę na nogę i ułożyła splecione dłonie na udzie, dając sobie czas na krótką analizę.
  Pomieszczenie znacznie różniło się od gabinetów, w których zwykła przesiadywać. Różniło się również od jej prywatnego królestwa w sali do sekcji zwłok, które w przeciwieństwie do tego pomieszczenia było raczej surowe i... zimne. Tu natomiast wzrok przyciągały poukładane na widoku nagrody, którym jednak Kevorkian nie poświęciła więcej uwagi niż przelotne spojrzenie.
  Nagle padło pytanie.
  Mayhem zerknęła znów ku wysokiemu mężczyźnie, lustrując go wzrokiem przez ułamek sekundy.
  – Chętnie, dziękuję – odparła, wieńcząc słowa delikatnym skinieniem głowy. Pierwsze drgawki zaczęły wstrząsać jej ciałem i wcale nie była z tego powodu zadowolona. – Kontrola dotyczy obrażeń odniesionych podczas misji wojska, a dokładniej mówiąc ugryzienia na udzie i drugiego, nieco gorzej wyglądającego na ramieniu. Zaczęły pojawiać się również objawy... Z początku były to jedynie uderzenia ciepła lub zimna, jednak teraz doszły również dreszcze – Niezadowolony pomruk zakończył wypowiedź kobiety. Tchnięta nieprzyjemnym uczuciem zerknęła na przedramię, lecz nie ujrzała tam niczego, co mogłoby tłumaczyć źródło dyskomfortu.
  Pożałowała zdjęcia płaszcza.
 – Chciałabym wrócić już do pracy, niemniej domyślam się, że w obecnej sytuacji nie wchodzi to w grę – Przechyliła głowę na bok, raz jeszcze omiatając gabinet spojrzeniem. Co za niecodzienne miejsce. – A skoro ta opcja odpada, to nie zostaje mi nic innego, jak poznać przyczynę tego wszystkiego i... cóż, zapobiec dalszemu rozwojowi ewentualnej choroby.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 14.05.20 19:28  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
Nie spodziewał się innej odpowiedzi niż ta, którą uzyskał. W końcu Rembrandtowa kawa to dość ekskluzywny produkt, którego aż szkoda odmawiać. Mężczyzna, załączył wysokociśnieniowy ekspres do kawy, podkładając pod niego dwie filiżanki. Skromne, acz wystarczające, aby móc choć przez chwilę zasmakować napoju na tyle, żeby zaspokoić swoje uzależnienie. Ekspres z automatu pienił mleko na górze, aby na samym końcu wyszło cappuccino, pyszne i lekkie w swojej prostocie.

- Wiesz co Cię ugryzło? Co to było? Rasa? Cokolwiek? - zapytał stojąc plecami do dziewczyny, spoglądał na nią przez ramię - Te rany nie wyglądają za przyjemnie - skomentował, wracając do kontrolowania ekspresu. Nie nauczył się jeszcze do końca, jak działa to cholerstwo. Nowy ekspres, nowe rutyny robienia kawy. Niestety, ale niektóre rzeczy były ważniejsze od pacjentów, a była nim właśnie proponowana za każdym razem kochana kawunia. Gdy lekarz wyczuł odpowiedni moment, wyłączył maszynę i wyjął filiżanki z jej wnętrza. Dziwna to była konstrukcja… Ale dobrze działała, więc nie mógł narzekać.

Gigant podał pacjentce napój i stanął naprzeciwko niej. Nie pomyślał, że mogłoby to spowodować u niej dyskomfort z racji tego, jak bardzo wysoki był, a na jakim poziomie znajdowała się ona sama. Cóż. Nigdy nie był dobry w relacje międzyludzkie, a empatii było w nim tyle, co w trupie. Wtedy usłyszał o powrocie do pracy.

- Powrót do pracy z takimi obrażeniami niewiadomego powodzenia to zły sposób na powrót do zdrowie i zapewne jesteś tego świadoma - skwitował jej wypowiedź, po czym sięgnął do kieszeni kitla, wyjmując stamtąd termometr na podczerwień, wtedy wycelował w jej czoło, a termometr pokazał temperaturą. Rem skrzywił się lekko, widząc wynik, jednakże nie przejął się nim jakoś bardzo. Nie był to koniec świata.

- Te objawy… Od kiedy je masz? - wtedy wyjął notatnik i długopis, żeby móc zacząć notować każde zeznanie pacjentki.
                                         
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
 
 
 

GODNOŚĆ :
Arthur Rembrandt Minamino


Powrót do góry Go down

Pisanie 17.05.20 0:47  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
  – Nie mam pojęcia, co to było, nikt nie wie – odparła ze spokojem, przyjmując w dłonie kawę. Odstawiła jednak napój na stolik tuż obok w obawie, że drgawki trawiące ciało doprowadzą do katastrofy. Ostatnim czego teraz chciała, było oblanie się wrzątkiem. – I nie są przyjemne. Ugryzienie z uda to nic aż tak poważnego. A przynajmniej w założeniu, że ślina tego stwora nie doprowadziła do wdania się infekcji. Z ramienia oderwano jednak płat skóry i mięsa, dokucza mi więc przy każdym ruchu, w końcu to świeża rana. Sytuacja jest tym gorsza, że nie wiemy nic o miejscu, do którego poszliśmy na misję. Coś mogło być w powietrzu lub, tak jak wspomniała, w ślinie stworzenia – bakterie, wirus, cokolwiek, z czym mamy styczność po raz pierwszy – Dotknęła twarzy ręką, przez krótką chwilę przemykając palcami po skórze. O niczym tak nie marzyła, jak o własnym łóżku i odpowiedniej dawce snu. Nawiedzające organizm objawy męczyły ją coraz bardziej, a ona sama nie była przyzwyczajona do czegoś takiego. Nigdy nie chorowała.
  – Jakiś czas po powrocie do domu, około tygodnia, jeśli chodzi o zmiany temperatur. Teraz jednak pojawiły się też drgawki. Ciągle też prześladuje mnie wrażenie, jakby coś poruszało się pod skórą i szczerze mówiąc doprowadza mnie to do szału – odetchnęła na koniec. Była pewna, że jedynie silna wola powstrzymywała ją przed odruchem zdarcia z siebie skóry.
  W końcu sięgnęła po filiżankę, wychodząc z założenia, że łyk gorącego napoju dobrze jej zrobi. Starała się jak mogła, by nie uronić ani kropli.
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.05.20 23:05  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
Mężczyzna zdziwił się nieco, bo kobieta nie wyglądała mu na typ żołnierza, którego wysyła się na misję w nieznane. Ba, samego Rembrandta nie wysyłano na takie misje, ale wątpił, że było to z racji tego, że nie nadawał się na nie, bądź co bądź wysyłany był na samotne patrole, a bardziej z powodu tego, że był zbyt ważny w samym M-3 jako, że był specem od wirusów, no i szkolił rekrutów w pierwszej pomocy, co też było ważną rzeczą.

- Co do ran, poradzimy sobie z nimi. Bardziej martwi mnie to, co mówisz. Pieczenie, do tego ich wygląd… Nie podoba mi się to - przyglądał się kobiecie. Nie wyglądała na strasznie chorą, ba, mógłby powiedzieć, że jest okazem zdrowia. Pytanie, jak długo pozostałaby w takim stanie, gdyby zostawić jej dolegliwość samej sobie? Lekka ciekawość zaczęło powoli przejmować wodzę jego fantazji, gdy rozważał w swojej głowie setki wariacji rozwoju przyszłej choroby i to, co mogłaby zrobić z organizmem jego pacjentki. Było to nieetyczne, było to złe z perspektywy innej niż jego… Ale, ale! Co gdyby jej przypadek pomógł z przyszłymi przypadkami podobnych ataków dziwnych bestii? Choć tak, jak ona sama powiedziała, bestie były na jakiejś dziwnej wyspie. Choć pewnie to kwestia czasu, aż kiedyś przedostaną się i na Desperację, a może nawet do miasta, znając jego genialne “zabezpieczenia”.

- Musimy przebadać Ci krew, koniecznie - dopowiedział jeszcze, wykonując gest dłonią w jej stronę, sugerujący, aby wstała i poszła za nim do gabinetu - Wiesz, nigdy nie miałem do czynienia z czymś takim. Dziwne, że nie przekierowali Cię do waszego lekarza, tylko akurat do mnie - kontynuował, gdy szli do sali zabiegowej - Aż tak mało macie ludzi? Czy to już moment w którym widnieję jako Wasz specjalista od specjalnych przypadków? Chyba, że to Letycja coś wykombinowała, słyszałem, że stała się kimś ważnym w wojsku, dlatego już do mnie nie zagląda - wspomniał o swojej przyjaciółce. Rozpierała go gigantyczna duma z powodu tego, że dziewczę stało się kimś tak ważnym, jak głównodowodząca. Miał nadzieję, że spotkają się niedługo i opowie mu o wszystkim, tak samo, jak i on wygada się jej z całej… Tej chorej podróży na zewnątrz. Biedaczek jeszcze nie wiedział, że ich spotkanie wtedy, gdy wyruszał na misję było ich ostatnim w którym oboje mogli się do siebie odezwać i powiedzieć, co tak naprawdę działo się w ich życiu.

Droga do gabinetu zabiegowego troszkę trwała. W międzyczasie mijali wiele dyplomów Rema, podziękowań za udział w jakichś seminariach, czy innych badaniach. Wisiało to tu tylko po to, aby uświadomić ludziom, że nie przyszli do byle kogo. Gość w końcu był specem w swoim zawodzie i nikt nie mógł tego podważyć. Gdy tylko znaleźli się w środku, poprosił gestem dłoni, aby kobieta zasiadła na kozetce, którą potem ustawił idealnie tak, że ich twarze znajdowały się na tej samej wysokości. Lubił pracować na stojąco, więc taki zabieg był zawsze wykonywany, nieważne jaki problem miał pacjent.

- Dobra, nie będę kłamać. Zaboli troszkę - spojrzał jej w oczy, biorąc z pobliskiego stolika coś, co przypominało pistolet z ampułką na krew u góry. Wtedy przyłożył miejsce z którego wysuwa się igła do szyi May i nacisnął spust. Wtedy z urządzenia wydobył się dźwięk wtryskiwania czegoś, był to płyn odkażający, po czym natychmiastowo igła wbiła się w skórę, a ampułka samoistnie zaczęła wypełniać się krwią. Sama czynność była bardzo krótka. Gdy wszystko było już gotowe, Rem włożył ampułkę do urządzenia, które wykona analizę potrzebną do dalszych badań.

- Mamy teraz trochę czasu. No więc… Jak poza tym się czujesz? Chcesz wykonać jakieś dodatkowe badania? - oparł się o ścianę przy urządzeniu, spoglądając na pracę maszyny od analizy. Jej cichy szum działał bardzo uspokajająco.
                                         
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
Rembrandt
Mieszkaniec M-3
 
 
 

GODNOŚĆ :
Arthur Rembrandt Minamino


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.05.20 18:29  •  Klinika Rembrandta Minamino - Page 2 Empty Re: Klinika Rembrandta Minamino
Zostały już wstępnie opatrzone w bazie, choć drobna kontrola z pewnością dobrze im zrobi – przyznała. Zama zmieniała opatrunki i stosowała się do zaleceń, które już wcześniej jej dano. Nie zmieniało to jednak faktu, że rany sprawiały jej ból i utrudniały najprostsze czynności, gdy tabletki przeciwbólowe traciły moc. Nie wyglądała na chorą tylko dlatego, że nie chciała na taką wyglądać. Zawsze radziła sobie bez pomocy i sięganie po nią godziło w jej dumę. Każde pytanie o stan zdrowia kwitowała machnięciem ręki. Tak długo, jak ludziom dookoła będzie się wydawało, że wszystko z nią w porządku, tak długo i ona będzie mogła sobie wmawiać, że przecież wszystko w porządku.
  – Nie mnie oceniać decyzje dowództwa – odparła, podnosząc się z kanapy. Płaszcz został na miejscu, więc kobiecie towarzyszył jedynie sam lekarz i stukot obcasów, który niósł się echem po pustym korytarzu, którym zmierzali. O ile można było w ogóle nazwać go pustym, patrząc na te wszystkie dyplomy i nagrody. Ona jednak w ogóle nie zwracała na nie uwagi, zbyt zajęta własnymi myślami. Raz tylko uniosła wzrok i utkwiła go w plecach idącego przodem mężczyzny. Próbowała ocenić, z jakim człowiekiem ma do czynienia. Obserwowała, w jaki sposób poruszają się jego ramiona, jak stawia kroki, jak wysoko zadartą ma głowę. Kim był tak naprawdę? Kim był pod nałożonym kitlem i pod lekarską otoczką? Zawsze bawiła się w tę grę z trupami. Różnica polegała na tym, że zwłoki nigdy nie odpowiadały na pytania, Rembrandt zaś mógł zrobić to bez problemu.
  Nie powiedziała jednak nic, a przynajmniej na razie.
  Nie odezwała się również, gdy Minamino posłużył się niecodziennym przedmiotem do pobierania krwi i użył go w równie niecodziennym miejscu. Ona sama preferowała raczej tradycyjne metody, wszak przy wprawnych rękach nie można im było nic zarzucić. Z drugiej jednak strony rozumiała pogoń ludzkości za technologią i rozwijające się podskórnie lenistwo. Im mniej wysiłku coś wymaga, tym atrakcyjniejsze się stanie, rozumiała to.
  Nagle poczuła ochotę na papierosa.
  – Jestem pracoholiczką zamkniętą w domu na polecenie, bezczynność gotuje mi krew w żyłach, a nuda zabija od środka. Dokładając do tego niedawno zaistniałe objawy... bywało lepiej – powiedziała niemal na jednym wydechu. Chciała mieć już te badania za sobą, wyjść na zewnątrz i zapalić. W końcu nic innego zrobić nie mogła.
   Czekała i czekała, ale wyniki nie rozjaśniały sytuacji, więc w końcu zabrała rzeczy i wyszła.

z/t
                                         
Mayhem
Naukowiec
Mayhem
Naukowiec
 
 
 

GODNOŚĆ :
Mayhem Kevorkian


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

 :: M3 :: Centrum

Strona 2 z 2 Previous  1, 2

 
Nie możesz odpowiadać w tematach