Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 9 z 18 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 13 ... 18  Next

Go down

Pisanie 20.03.15 19:44  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Nawet nie zorientował się, kiedy praktycznie cały bar opustoszał. W sumie zostały same niedobitki i oni. A całe pomieszczenie… no cóż, wyglądało jak po jakiejś wojnie. Właściciel tego miejsca zapewne bardzo długo będzie ich przeklinał. Całe szczęście, że Nathair tak samo jak zapewne i Rhy i Webber nic sobie z tego nie robili. Chłopak odłożył swoje dwie, zdobyczne butelki na blat stołu i zaczął zakładać najpierw czapkę a potem szalik. Robił to dość nieporadnie, mamrocząc przy tym coś niezrozumiałego pod nosem, ale koniec końców udało mu się. Zarzucił na siebie kurtkę i…. napotkał pierwsze przeciwności. Skierował się w stronę rudowłosej i poczłapał do niej z miną zbitego psiaka.
- Zapnij mnieee. – mruknął nie potrafiąc poradzić sobie ze skomplikowanym suwakiem. A przecież nie może wyjść z baru rozebrany. Zamarłby w parę chwil.
O dziwo, tym razem pozwolił się pogłaskać kobiecie. Ba! On nawet pochylił nieco głowę ułatwiając jej dostęp. Uśmiechnął się rozkosznie,  z wypiekami na policzkach przycisnął mocniej do siebie butelki, cierpliwie czekając, aż pieszczota Rhyleih dobiegnie końca.
Generalnie naprawdę nie lubił, jak ktokolwiek dotykał go swoimi łapskami, zwłaszcza jego włosów. Ale w tym przypadku było mu wszystko jedno. Nawet odczuwał pewnego rodzaju przyjemność z pieszczotliwego gestu. Gdy Rhy skończył, a Nathair był ubrany i zapięty po samą szyję, już kierował się w stronę wyjścia, gdy został zatrzymany przez „rozkaz” kobiety o zabraniu umeblowania. Tępym spojrzeniem rozejrzał się po mieszczeniu szukając jakiegoś celu do zabrania. Z krzesła od razu zrezygnował. No cóż, nie ma co ukrywać, że w aktualnym stanie i z połamaną ręką zbyt wiele nie zabierze. Plus druga, zdrowa ręka była zaabsorbowana trzymaną butelką. Ale Nathair nie zamierzał opuszczać baru z pustymi rękoma, o co to to nie!
Jego wzrok zahaczył o wcześniej podlane przez niego drzewo, jednakże i w tym przypadku zrezygnował. Chociaż….? Dość chwiejnym krokiem przeszedł przez pomieszczenie, aż w końcu dopadł do drzewka. Objął go swoim drobnym ramieniem i zaczął ciągnąć po podłodze, wydając przy tym irytujący, acz dość charakterystyczny dźwięk.
Szur, szur, szur.
Kolejne metry pokonane. Starał się jak mógł. To co, że parę razy wpadł na stoły, poobijał się, albo przejechał doniczką po nieprzytomnych mężczyznach. Nie zamierzał zawieść swych partnerów wtej zbrodni.
Szur, szur, szur.
W końcu wyszedł na zewnątrz, gdzie momentalnie omiótł go lodowaty podmuch wiatru. Nathair mimowolnie skulił się bardziej w sobie, czując szczypiący mróz na gorących policzkach jak i całe jego ciało zaczyna telepać z zimna. Uchylił przyciśnięte powieki, którymi w pierwszej chwili chciał osłonić wrażliwe oczy i spojrzał na dziewczynę, a potem na chłopaka. Jak on się nazywał? Waffel, tak?
- Masz, do swojej jaskini Waffel. – powiedział przysuwając bliżej skradzione drzewko i niemal siła wepchnął je w łapy chłopaka. Albo w niego, w zależności czy wyciągnął ręce.
- Ja już z wami nie idę. Bo chcę do Ryana. – zakomunikował kończąc zdanie głośnym czknięciem i zachwianiem się sprawiając wrażenie, że lada moment runie w puch śniegu. Ale dzięki swej elastyczności pijaczyny nadal stał w miejscu.
Stał jeszcze przez chwilę wpatrując się przed siebie, by wreszcie poprawić kurtkę obciążoną jedną butelką.
- Idę! – powiedział dumnie, i skierował swoje kroki w lewo. Jednakże daleko nie zaszedł, kiedy potknąwszy się wyrżnął solidne w śnieg. Leżał tak chwilę, aż w końcu uniósł tyłek i zaczął się zbierać z ziemi.
- Nic mi nie jest – bąknął pod nosem stając na chwiejnych nogach. Niedbale otrzepał się z nadmiaru śniegu i ponownie wznowił swoją nieco zachwianą wędrówkę w stronę piekielnego domu. Chyba, że zaśnie gdzieś po drodze, a to też było całkiem możliwe.

zt.
                                         
Nathair
Anioł Stróż
Nathair
Anioł Stróż
 
 
 

GODNOŚĆ :
Nathair Colin Heather, pierwszy tego imienia, zrodzony z burzy, król Edenu i Desperacji.


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.05.15 14:56  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
W sumie to bardzo by się przydała jakaś muzyczka zgrozy. Miny mijanych osób i matki, które chowają przed nim swoje dzieci, to dość ciekawy widok. Przecież jest tu tyle dziwadeł, które powinny zamieszkać w cyrku, więc czemu wszyscy tak reagują na niego? Przecież on nic takiego nie robi. Może i wygląda jak jakiś szatan (zapewne przez rogi i ogon), ale im chyba chodzi o publiczne jedzenie królika, który jeszcze jakoś się rusza. Dziwne, że nikt się na niego nie rzuca by mu to odebrać. Prawie cała jego twarz była umazana w krwi, a ogon poruszał się z radością. Nie mógł tego opanować, surowe mięso było przecież niesamowite w smaku, a do tego wyciekająca krew. Najlepszy z tego wszystkiego był widok cierpiącej zwierzyny i jej smród. Taaak, odór który tak gwałtownie atakował nozdrza. I jak tu nie kochać zwierząt? Przecież są takie dobre.
Nagle jakiś nikczemnik podszedł do niego, a raczej stanął przed, zagradzając mu dalszą drogę. Nie był zbyt wysoki, lecz jego ślepia były wielkie jak spodki kosmiczne, a usta otwarte. Ślina ciekła mu po brodzie, włosy brązowe do łopatek. Nie był zbytnio zadbany. Posiadał jednego buta i podarte ciuchy. Chyba był głodny, ponieważ w brzuchu mu burczało i to nawet dość głośno. Patrzył się jak jakieś zwierze (czyli można uznać go za pożywienie). Taemin uśmiechnął się szaleńczo, robiąc przerwę w jedzeniu. Nachylił się nad owym okazem, patrząc mu głęboko w... oko. Z ust zaczęła lecieć mu czarna ciecz. Po chwili kapała z brody, brudząc tym samym łachy kolesia. Musiał to być bardzo ciekawy widok, kilku przechodniów zatrzymało się, by zobaczyć co się tam wyczynia. Szatana to nie obchodziło, stał tylko nad nim i się śmiał, wymachując mu przed twarzą królikiem. Tak... To musi być dość wredne posuniecie. Nieznajomy połknął ślinę, po czym spróbował złapać pokarm, jednak coś mu się wyszło. Kolejna dawka głośnego śmiechu nie poprawiła mu humoru.
- Jesteś... Głodny?
Wydobyły się słowa z ust wymordowanego. Jego głos był naładowany śmiechem, lecz było w tym czuć grozę i zniszczenie. Taki właśnie miał głos. Ten tylko pokiwał głową, mając nadzieje na jakiś kawałek. Naglę runął na ziemię, zostawiając na niej sporą plamę krwi, a Szatan? Wrócił do jedzenia królika, chowając nóż. Mruknął pod nosem jakieś słowo, chyba "głupek", po czym ruszył dalej. Nie interesował się tłumem, który teraz sprawdza czy gościu żyje. Zapewne i tak zaraz ktoś go zacznie jeść. Mięso jak mięso.
To on go zabił!
Jak mógł!
Jeszcze śmie się tu pokazywać!
Jeszcze nas wszystkich powybija!
Cholerny morderca!
Tae zatrzymał się, by zobaczyć kto tak szeptał na jego temat. Niestety wokół niego nikogo nie było. Głosy co chwilę się pojawiały i za każdym razem były takie same. Skoro jest psycholem to musi słyszeć takie rzeczy, które tylko siedzą w jego głowię i tylko wkurzają. Chłopak westchnął, poprawiając biały busz na głowie. Lewym okiem mierzył każdego przechodnie, wycierając resztki krwi z twarzy. Wszystko zaczynało go irytować. Był głodny, głodny, głodny! A takie mięso królika nigdy go nie zaspokoi. Chciał czegoś więcej! Cały ubrany na czarno szedł spokojnie, jednak w jego ślepiu widać było szał. Panicznie rozglądał się po twarzach, coraz trudniej było mu nad sobą zapanować. Oblizał wargi, ogon poruszał się z gracją. Zaczął strzelać palcami u ręki, gdy na twarz wpełzną ten psychiczny uśmieszek.
Co robić?
Gdzie iść?
Może ten kretyn ma jakiś plan.
A kretyn? Kretyn się tylko uśmiechał, nie wiedząc gdzie niosą go nogi. Chciał wyciągnąć znów nóż, zlizać z niego czyjąś krew, jednak te resztki mądrości, które gdzieś tam były, nie pozwalały mu na to. Musiał się opanować, nie mógł pozwolić... Osoba przed nim runęła na ziemie. Cholera co on zrobił?! W ręce trzymał ostre narzędzie, wiatr targał jego kudły, a z twarzy nie znikał wyraz psychola. Właśnie kogoś zabił, jakąś niewinną istotę. Może miała rodzinę? Córkę? Szatan odwrócił to coś na plecy. Kobieta... I to niezbyt stara. Odciął jej psi ogon, nie chciał się zadławić sierścią. Była nawet ładna, posiadała długie czarne włosy, była blada i nawet dobrze obdarzone przez naturę. Wymordowany zaśmiał się, po czym chwycił ją za nogę i zaczął ciągnąć ją za sobą. Trzeba znaleźć jakieś przyzwoite miejsce, gdzie będzie mógł ją sobie zjeść.
"Do tego baru nie wnosi się trupów!"
Usłyszał jakieś słowa, gdy próbował ją wnieść bez drzwi do lokalu. Stanął jak wryty, odwrócił się i rozejrzał. Przecież nigdzie nie ma tabliczki, więc czemu? Westchnął, po czym kopnął mocno ciało, tak by wyleciało na zewnątrz. No nic. Nie chciał wylecieć z tego miejsca, ponieważ smak na alkohol był coraz większy, a swoją ofiarę zje najwyżej później. Ale szkoda bo wyglądała apetycznie. Przed lokalem zaczęły zbierać się głodne istoty. No i nic po jego posiłku. Będzie musiał zadowolić się zimnym piwem, które właśnie zamówił.
Kilka z obecnych tam osób zaczęło mu się przyglądać. Nie wiedział o co im chodzi, ale całkiem zabawne to było. Czyżby był sławny? Jeśli słyszysz, że naglę znikają jakieś osoby, to zapewne sprawka Taemina. Jak jest głodny to morduje ile wlezie. Nie patrzy kto to jest, ani jakiej pozycji. Stara się zrobić wszystko by zaspokoić głód. Machnął ogonkiem, robiąc pierwszy łyk zimnego napoju, który rozpalił mu żołądek. Od razu cieplej się zrobiło. Siedział na stołku przy barze, rozglądając się po obecnych tam istotach. Jakaś muzyka grała w tle, a on jak kretyn siedział i się oblizywał, gdy zauważał jakiś całkiem ciekawy kasek. Czy on wszędzie widzi żarcie?
TAK!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 21:16  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Białowłosy szedł jakąś uliczką dookoła stały jakieś budynki nie specjalnie zachęcające, by do nich wejść. Ballantine rozglądał się wokoło, zerkając co jakiś czas na kawałek kartki przedstawiającej podobiznę osoby, której szukał przedstawiającą bladego chłopaka coś około 19stki z opaską na prawym oku i parą rogów... ciekawe. Obok podobizny został wypisany jeszcze wzrost osobnika i parę miejsc gdzie powinien go szukać.
Przemierzając uliczkę zauważył grupkę facetów pijących najprawdopodobniej jakiś alkohol i głośno rozmawiających o jakimś psycholu co niedawno zabił dwoje ludzi, o tak se. Gdy Ghoul do nich podszedł ucichli i pognali śpiesznie wzrokiem z dala od niego - Widzieliście go? - zapytał chłodno pokazując podobiznę poszukiwanej osoby mężczyzną - Spytałem, czy go widzieliście!? - podniósł głos o ton wyżej, a jeden z nich zebrał się na odrobinę odwagi i dukając,odparł - Taa...- białowłosy przeniósł na niego wzrok - Gdzie? - jego rozmówca zacisnął dłoń na butelce - Szedł do Baru. Straszny-y psychol... Cz-czy możesz już sobie iść - ostatnie słowa powiedział cicho pod nosem, lecz Ghoul i tak je usłyszał - Dziękuje za informację, wasza zapłata. - rzucił niewielki worek z kawałkami suszonego mięsa. Obrócił się na pięcie i ruszył w stronę owego Baru.
***
Otworzył drzwi delikatnym pchnięciem - zaskrzypiały - postawił nogę za próg. Cicha melodyjka brzmiała gdzieś w tle, łowca rozejrzał się wokoło - było dość pusto, ciekawe dlaczego? - zamknął za sobą drzwi i zdjął kaptur z głowy. Udał się do stojącego najbardziej wgłąb stolika i usiadł przy nim. Lustrował wzrokiem wszystkich znajdujących się w pomieszczeniu, jego uwagę przykuł chłopak siedzący przy jednym ze stolików i pijący piwo - opaska na oku; rogi, siwe włosy - Ghoul spojrzał jeszcze raz na rysopis poszukiwanego i na chłopaka z rogami. Wyglądali tak samo więc połowa zadania była już za Ballantine teraz tylko psychola złapać. Wyciągnął komórkę i przeleciał po paru kontaktach (bo wiele ich tam nie było) i wybrał numer Memory i wysłał do niej krótką wiadomość - Cel:Znaleziony. Nowa Desperacja: Były Bar Mleczny. - schował telefon w momencie, gdy podeszła do niego kelnera i z wyczuwalnym niepokojem w głosie zapytała go co zamawia, a ten poprosił krótko o szklankę i butelkę Whisky, obserwując poczynania jego celu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 30.05.15 22:29  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Memory opuściła dzisiaj swoją kwaterę. Po raz pierwszy od dawna. Kiedy to ona ostatnie z tamtą wychodziła..? Z pół roku temu? Dla androida nie było to nic niezwykłego. Była medykiem. Jej zadaniem było siedzenie w ambulatorium i zszywanie tych, którzy wrócili z akcji. Sama na nie nie chodziła. Do czasu.
Spacerowała w tej chwili po Apogeum Desperacji w poszukiwaniu wyznaczonego jej celu. W rączce ściskała kartkę, na której któryś z bardziej uzdolnionych plastycznie smoków przerysował portret poszukiwanego.
Czasem zaczepiała mijane osoby i pytała je o tego mężczyznę, ale zwykle albo zaprzeczali, albo ją ignorowali. Nie przejmowała się tym. Szła dalej. A jej wierny ochroniarz podążał za nią.
W końcu zawędrowała tak w okolice jednego z barów. Mniejwięcej wtedy odebrała wiadomość od swojego "partnera".
Cel:Znaleziony. Nowa Desperacja: Były Bar Mleczny.
Komunikat pojawił się w jej głowie prawie natychmiast po wysłaniu.
Zmieniła kierunek swojego marszu i ruszyła w stronę wyznaczonego miejsca.
Będąc już przy wejściu, wysłała do drugiego smoka wiadomość:
Memory i Takeshi. Znajdujemy się przy wejściu do budynku. Mamy działać według jakiegoś planu?
Nie weszli jeszcze do środka. Bądź co bądź, drobna dziewczynka w towarzystwie blaszanej puszki (co prawda ukrywającej się pod płaszczem, ale jednak) mogła wzbudzać podejrzenia.

[Poziom mocy Takeshi: 49/50]
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.05.15 16:11  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Nalał sobie trunku udo szklanki i odłożył butelkę, wziął szkło do ręki i szybkim ruchem opróżnił jego zawartość. Zaczął nalewać sobie kolejną kolejkę, gdy jego telefon za wibrował, przeczytał szybko wiadomość - plan... hmm? - Ball spojrzał na cel, ten cały czas pił i najwidoczniej niczego się nie spodziewa. Białowłosy zawołał kelnerkę i poprosił o rachunek mówiąc przy tym, że butelkę zabiera ze sobą - schował ją do jednej z kieszeni płaszcza - podał jej kilka banknotów, gdy ta odeszła włączył radio i ustawił na częstotliwość, którą powinna odbierać jego towarzyszka, włożył sobie słuchawkę do ucha.
- Spróbuję go wyciągnąć z baru. Wtedy spróbujemy go obezwładnić, najlepiej szybko i tak, żeby stracił przytomność. - wypowiedział cicho do mikrofonu przyczepionego do słuchawki. Ugryzł się w wargi tak że pociekła po nich kropelka krwi jednocześnie aktywując artefakt. Jego oczu wydobywała się niewielka niebieska poświata, spojrzał na swój cel - Co my tu mamy... Waga 50 kilogramów dość lekki. Wysoki procent wirusa... Poziom E lub... bardziej Zdziczały. Pomieszany kod genetyczny. Będzie trudno, a nie wygląda na to. Uzbrojenie? Nic po za własnorobnym nożem - pomyślał i dźwignął się ze stołka przy którym siedział powoli zaczął zbliżać się do miejsca gdzie siedział jego cel.
-3... - zaczął cicho odliczać - 2... - chwycił po paralizator - 1... - będąc już za celem, szybkim ruchem chwycił go za prawy róg, wystający mu z głowy i brutalnie zamachnął się, ciągnąc za tym chłopaka tak, że ten upuścił kufel piwa. Taemin poleciał w stronę drzwi z dość sporym impetem, najpewniej wywarzając je swoim ciałem.
- Teraz wasza kolej - wypowiedział do mikrofonu dając tym informacje by Memory była gotowa ze swoim blaszanym kolegą do próby obezwładnienia celu. Sam Ballantine natomiast wystrzelił w stronę Taemin'a z paralizatora.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.07.15 23:48  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Memory czekała pod budynkiem na rozkazy. Nie wiedziała, co dokładnie się tam dzieje, ani jaki jest plan. Z doświadczenia wiedziała, że sama nie miała co planować. Smoki z całą pewnością nie należały do osób, które z chęcią słuchały rad androidów, a tym bardziej androidów wyglądających jak małe dziewczynki. Co z tego, że rady te mogły być trafne.
Wspięła się na palce i zajrzała przez okno, by choć trochę więcej się dowiedzieć. Takeshi zajął miejsce przy oknie po drugiej stronie drzwi.
Radziłbym panience uważać. Wygląda on na osobę, którą całkowicie zawładnął wirus. Może rzucić się w akcie desperacji do gardła.
Rozumiem, Takeshi.
Kiwnęła głową i dalej przyglądała się przebiegowi sytuacji. Ponownie kiwnęła głową, słysząc komunikat i wzięła do ręki pistolet, a następnie wyjęła z torby strzykawkę ze środkiem nasennym.
Niebawem drzwi się otworzyły, a raczej rozleciały pod wpływem zderzenia z lecącym na nie wymordowanym. Ten szybko się otrzepał i starał się stanąć na nogi spoglądając z nienawiścią na Wartakusa, który już do niego strzelał. Wymordowany był jednak szybszy i zdołał uskoczyć. Był za to zbyt skupiony na łowcy, by dostrzec, że ma on wsparcie, przez co znalazł się na wyciągnięcie ręki droida, która dość szybko zadziałała bijąc go mocno w tył głowy.

[Poziom mocy Takeshi: 48/50]

Gracz zniknął, a fabuła stoi od baaardzo dawna. Dlatego chyba ja urywamy. [z/t]


Ostatnio zmieniony przez Memory dnia 01.08.15 19:30, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 15.07.15 14:30  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Niebo w nocy jest tak strasznie czyste i przyjemne, a powietrze takie zimne, orzeźwiające. Wielka przyjemność jest z spacerowania w ciemnościach... A raczej latania po niebie. Mało osób może kogoś tam w górze zauważyć, co jest bardzo przydatne. Zresztą za dużo ludzi łazi po chodnikach. Mają takie wredne wyrazy twarzy. Jednak za długi lot może być męczący, strasznie męczący i Nemezis dobrze o tym wie. Niestety dodatkowych obciążeniem było ubranie, które trzymał w szponach. Nie chciał potem szukać na golasa jakiś ciuchów. Jeszcze by ktoś go zobaczył i pomyślał, ze to jakiś zboczeniec, a zboczeńca każdy chce pobić. Szczególnie babcie z tymi swoimi balkonikami.
Zniżył trochę lot, potem jeszcze bardzo i idealnie wylądował w krzakach. Oczywiście wszystko było zaplanowane. Jego ciało zaczęło się zmieniać. Pióra poznikały, nogi się wydłużyły, tułów... Co się będę rozpisywał. Wrócił do postury człowieka. Poprawił nieco białe włosy, po czym w ekspresowym tempie się ubrał. Wyłonił trochę głowę i rozejrzał się. Musiał nieco zbadać teren. Czysto, prawie nikogo nie było, więc spokojnie wyszedł na chodnik. Ręce miał włożone do kieszeni, które i tak miały już milion dziur. Krwistymi ślepiami lustrował z przerażeniem każdego kto przeszedł obok niego. Naglę coś mu się zimno zrobiło i tak dziwnie sztywno. Spojrzał w dół... CHOLERA! Zapomniał założyć rękawiczek. Całe spodnie mu zamarzły. Stał, patrząc się na swoje dłonie. Opuszki palców białe, tak jak paznokcie. Westchnął, wracając się do krzaków. Oczywiście chodził powoli i dość dziwnie.
Znalazł te przeklęte rękawiczki i szybko je założył. I co teraz? Jak pójdzie dalej? Ściągnął z siebie tą kostkę lodu, jakimś cudem wciągając jeszcze z kieszeni scyzoryk. Zakradł się za plecy jakieś gościa, po czym zgrabnie wbił mu ostrze w szyję, zakrywając usta. Zaciągnął gdzieś na bok i ściągnął z niego dres... Kolejny dres. Ale przynajmniej w samych majtkach nie będzie chodził. Rozmiarem są nawet dobre.
Zadowolony z siebie ruszył do przodu. Zauważył bar, no bo kto nie lubi baru? A jak się lubi to łatwo go znaleźć. Uśmiechnął się pod nosem, rozkładając skrzydło. Musiał je jakoś rozprostować. Spojrzał na nie, poprawił kilka piór i złożył. Właśnie przez to ludzie się na niego dziwnie patrzą. Ale przecież w desperacji jest pełno osób z jakimiś zwierzęcymi częściami. Podszedł do drzwi, otworzył je i stał jak wryty. Ludzie... Zapomniał, że tam roi się od żywych istot. Może zawrócić? Nie no! Nie może! Wziął głęboki wdech i wszedł. Nieco zdenerwowanym krokiem dotarł do lady, gdzie odetchnął z ulgą. Spojrzał na kelnera i pokazał palcem na piwo. Rozejrzał się po lokalu, oceniając jak bardzo jest tu tłoczno. Na szczęście nie tak źle. Raczej to wytrzyma. Kaszlnął kilka razy, jak przystało na kogoś z astmą, po czym zrobił potężny łyk napoju, który dostał. Napój bogów! Tak to powinno się nazywać. Plus sto do many.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 16.07.15 2:47  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Zamiast spać, zachciało mu się spacerować. Chodził bez jakiegokolwiek celu. Wpatrywał się w drogę przed sobą, czasem zerkając na niebo, upewniając się, że zaraz nie lunie na niego ściana deszczu. Ciężkie, ciemne chmury zapowiadały już to od dłuższego czasu. Dziwił się swojej głupocie. Powinien zostać w miarę bezpiecznej kryjówce, kiedy wisi nad nim niepokojące widmo burzy. Nie tylko on był na tyle nierozważny, aby teraz zwiedzać Desperację. Mijał ludzi, którzy prawdopodobnie śpieszyli się gdzieś, brnąc przed siebie prawie biegiem.
Zauważył, że coś leży na poboczu. Prawdopodobnie zignorowałby to, gdyby nie widok krwi. Zatrzymał się, wpatrując się w znalezisko. Zastanawiał się chwilę, czy po prostu iść dalej i nie zawracać sobie tym głowy. Ciekawość jednak zwyciężyła. Podszedł bliżej, gotów w każdej chwili się wycofać, gdyby to coś chciało się na niego rzucić. Nie dojdzie do tego. Martwi podobno się nie poruszają.
Chyba mam deja vu.
Tym razem było nieco inaczej. Worek ziemniaków okazał się całkowicie martwy. Nie trudno się domyślić, że przyczyną zgonu było pchnięcie w szyję jakimś ostrym przedmiotem, a następnie wykrwawienie się. Nie pomoże temu typowi, skoro nadawał się tylko do pochowania albo zjedzenia. Tetsui przyjrzał się bliżej trupowi, szukając wzrokiem jakich przydatnych rzeczy, którzy mógłby zwinąć. Długo to nie potrwało. Ktoś już obrabował faceta, pozostawiać go całkiem gołego.
Pojedyncze krople deszczu spadły na rudy łeb. Wymordowany westchnął, zawiedziony. Jednak będzie padać. Łatwe do przewidzenia, a jednak do teraz liczył na to, że do tego nie dojdzie. Trudno. Musi się gdzieś ukryć, jeśli nie chce zmoknąć. Łatwiej wtedy złapać jakąś chorobę, a to mogłoby się nie zakończyć happy endem, przynajmniej w jego przypadku. Wiedział, że w okolicy znajduje się bar. Idealne miejsce, żeby przeczekać kiepską pogodę. Ruszył w jego stronę, całkowicie zapominając o znalezionym nieboszczyku.
Wchodząc do środka, od razu poczuł znajomą woń alkoholu. No tak, czego mógłby się spodziewać po barze. Na pewno nie zapachu tulipanów i stokrotek. Rozejrzał się, szukając jakiegoś wolnego miejsca. Ludzi było dość sporo, co nie napawało go optymizmem i radością. Jak widać, nie tylko on postanowił się tutaj ukryć przed goniącą burza, która z każdą chwilą nasilała się. Jest gotowy przesiedzieć tutaj całą noc, jeśli nic się nie zmieni.
Podszedł do lady, ignorując resztę otoczenia i licząc na to samo. Usiadł, kątem oka zerkając na nieznajomego białowłosego. Jedyne co go zainteresowało w jego wyglądzie to ptasie skrzydło. Wielu wymordowanych posiadało zwierzęce dodatki w wyglądzie – i nie tylko – więc nie powinien być aż tak zaciekawiony widokiem Nezemisa. Sam nie specjalnie przepadał za afiszowaniem się swoimi zwierzęcymi cechami, może dlatego był tak zaskoczony. Po paru sekundach przestał zerkać na chłopaka. Mógłby pomyśleć coś dziwnego, co niekoniecznie byłoby mu na rękę.
Zamówił jedno piwo, wyjmując pieniądze z kieszeni. Szybko odliczył kwotę, a resztę schował. Zapłacił, kiedy zamówienie zostało dostarczone. Upił łyk, prawie rozkoszując się jego smakiem.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.15 14:32  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Ktos wszedl, slychac lekkie kroki na tle szalejacego bydla. Im wiecej alkoholu, tym glosniej jest w tym miejscu. Niestety za oknem pada, wiec jest skazany na ten halas. Nie ma gdzie sie ruszyc, a uszy mu zaraz odpadna. Ile by dal za chwile ciszy i spokoju, ktora bylaby zbawieniem. Wzial kolejny lyk piwa, po czym spojrzal na nowego goscia lokalu, ktory pochlania kazdego ktory przekroczy ten prog. Pochlania i upija, tak ze nic juz nie pamietasz. A co do nieznajomeo, zauwazyl ze co chwile na niego zerka. Moze zainteresowalo go jedno skrzydlo? Gdyby tylko mogl je schowac, chociaz na chwile. Strasznie nie lubil tych ciekawskich spojrzen. Spojrzal na pozostalosc po sepie, po czym ruszyl nim, usmiechajac sie lekko. W sumie to nawet bardzo je lubi, tylko nie wie dlaczego tylko jedno jest tak piekne. Zawsze sie nad tym zastanawial i nigdy nie dostal odpowiedzi.
Nagle uslyszal jakies szczekanie, warczenie. No tak ! Psiaki go dogonily. Wstal podszedl do drzwi i je otworzyl, by cala rodzinka mogla wejsc. Na przywitanie poskakali i sie obwachali. Szczesliwa i kochajaca ferajna. Wszyscy podreptali do lady, gdzie Nem zamowil troche mleka. Przeciez zwierzaki tez musza cos pic. Widzial ze innym to zbytnio nie pasowalo, ale mial ich gdzies. Te psy to rodziny i nigdy ich nie porzuci. Valli spojrzal na wymordowanego, ktory siedzial obok. Pomerdal ogonem, po czym podszedl i otarl sie o jego noge. Gordon patrzyl na to z pogarda. On najdluzej jest z Szczurem. Najbardziej sie zwiazali. Oddaliby za siebie zycie. Traktuja sie jak bracia. Valli zaczal zaczepiac nieznajomego. To bylo nieco dziwne.
- Polubil cie - oznajmil Nem, robiac kolejny lyk alkoholu. Wtem jakies krzeslo przelecialo przez pol lokalu, rozbijajac sie na scianie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 21.07.15 19:28  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Psy? Zainteresowany zerknął ukradkiem w stronę przybyłych zwierząt. Takie urocze i na dodatek nie wyglądały jakby chciałby zjeść połowę towarzystwa w barze. Niektórzy goście także spoglądali na psy mniej lub bardziej zadowoleni. Nie przeszkadzała mu obecność pchlarzy. Odwrócił wzrok i skupił swoją uwagę na piwie. Upił kolejny łyk, słuchając burzy, która na dobre rozszalała się na zewnątrz. Trzask piorunów zagłuszał nawet hałas, panujący w pomieszczeniu. Zauważył, że jeden z podopiecznych Nema podszedł, aby otrzeć się o nogę. Zaskoczony, spojrzał na niego. Co on ręcznik, że się o niego obce kundle wycierają? Nie żeby mu to specjalnie przeszkadzało. Sam i tak był dosyć mokry, bo nie zdążył ukryć się przed deszczem. Nie zastanawiając się długo, wyciągnął dłoń, żeby pogłaskać psiaka po grzbiecie. Chyba nie zje mu palców na podwieczorek, skoro sam tak chętnie przyszedł? Choć pozory mogą mylić, to tym razem liczył na to, że tak nie będzie. Widział, że jeden pchlarz nie jest zbytnio zadowolony, a może tak się tylko wydawało?
- Jak się wabią? - zapytał.
Przestał głaskać, skupiając swoją uwagę na właścicielu radosnej i przemoczonej czwórki. Nawet nie podejrzewał, że Nemezis był zabójcą gościa, którego spotkał wcześniej idąc tutaj. Chłopak nie wyglądał na zawodowego zabójcę, który jest w stanie pozbawić życia tylko po to, aby okraść kogoś z ubrania lub innych przydatnych rzeczy. Chociaż jakby się tak zastanowić, to przecież prawie każdy mieszkaniec Desperacji miał na sumieniu większe lub mniejsze przewinienie. Pewnie co dnia mijał jakiegoś zabójcę i nawet o tym nie wiedział. Nawet sam nie całkiem był bez winy. Z uczciwego trybu życia nikt się nie utrzyma, prędzej czy później będzie zmuszony okraść, zabić, jeśli chce przeżyć.
- To skrzydło jakiego zwierzęcia?
Mógł zwyczajnie ugryźć się w język, aby nie palnąć głupoty. Zwyciężyła ciekawość. Nie jego wina, że nigdy nie widział na oczy sępa, a nawet nie rzuciło mu się w oczy zdjęcie tego ptaka w jakieś książce.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 22.07.15 0:55  •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
Gordon popchnal Valliego, by ten przestal sie miziac. Byl zbyt mily, a inne psiaki nie tolerowaly takiego nastawienia do nieznajomych. Niby tak groznie wyglada, a potulny jak baranek. To Gordon jest tutaj samcem alfa i pilnuje swoich braci. Ach te psiaki, lenia sie, trzeba karmic, ale przyjaciele na wage zlota. Nem niekiedy sam byl pod wrazeniem, jak mu dupe ratowaly. Jest z nich naprawde dumny i wiele im zawdziecza. Bronia go jak tylko moga, a on broni ich. Jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Tylko Valli jakies niedorozwiniety, ale to dlatego ze nowy. Nie wie jeszcze jak zyc z stadem, ale jest bardzo kochany. Idealna maskotka.
Bialowlosy patrzyl sie na swoje pocieszy, wolna reka glaszczac Rebe. Jedyna suczka, wierna i madra. Miala kiedys male szczeniaczki, ale niestety w nieodpowiednim momencie. Wszystkie po kolei umarly. Wszyscy bardzo to przezywali. Ale takie zycia, psina sie z tym pogodzila i teraz cieszy sie zyciem. Zawsze byla pelna energii i radosci. Chlopak znalazl ja, gdy ta byla szczeniakiem. Gordon wyniuchal ja w wysokiej trawie. Biedna zostala porzucona, ale i tak radosnie merdala ogonkiem i ciagnela samca za ucho. Jest druga, ktora dolaczyla do stada. Trzeci byl Veynor, ktory teraz probuje dostac sie do szklanki z piwem. Z niego to niezly rozrabiaka, lecz podczas zagrozenia dzielnie walczy u boku alfy. Jest bardzo szybki i zwinny co bardzo nam pomaga. Zawsze sie gdzies przecisnie, dobiegnie czy zlapie. Idealnie nadaje sie tez na szpiega, lub by po prostu zbadac teren. To on najczesciej znajduje miejsca dla snajpera. Ma wrodzony talent. Gdy Nem namierza cel, wszystkie zwierzaki leza obok i uwaznie obserwuja. Valli zawsze merda ogonem gdy kogos trafi. Taki juz jest. Czasami kupa z nimi smiechu.
- Valli, Veynor, Reba i Gordon - odpowiedzial uprzejmie, wskazujac po kolei palcem. A co do Gordona. Obaj poznali sie... Gdy Gordon mial kilka tygodni. Byl deszczowy dzien, a wymordowany nie wiedzial gdzie sie schowac przed pogoda. Caly zakrwawiony, smutny i samotny wszedl do jakiegos starego magazynu. Mial nadzieje, ze bedzie mial spokoj, jednak w srodku bylo kilku, niezbyt przyjemnych, ludzi. Chcieli go zaatakowac i Nem by przegral, jednak ich uwage odwrocil jakis pisk i w tym czasie chlopak mogl zaatakowac, powalajc ich tym samym na ziemie. Co to za pisk? Po prostu szczeniaczkowi bylo zimno. Od tamtej chwili zawsze sa razem. Uratowali siebie nawzajem, Zawsze uwielbia opowiadac ta ich historie, a psiak wtedy siada obok niego i kladzie mu glowe na kolanach. Sa ze soba najbardziej zwiazani. Jesli jeden skoczy w ogien, to drugi poleci za nim, Kochaja sie ponad wszystko i wszscy moja jednego pana. No bo Nem tez jest czyims pieskiem. Z rozmyslen wyrwalo go kolejny pytanie nieznajomego.
- Sep. To skrzydla sepa - odpowiadajac, odwrocil sie do niego calkiem tylem, by mogl zobaczyc reszte tego drugiego skrzydla. Wrocil do wczesniejszej pozycji, rozmyslajac jakie pytanie mu zadac. Pytanie za pytanie. Nie bedzie na niego warczec, bo psiaki go raczej polubily, a wachac... W tym miejscu to odpada. Kaszlnal kilka razy, co typowe dla astmatyka. Czerwonymi slepiami omiotl pomieszczenie, na szczecie nikogo tam nie rozpoznawal. Banda debili, pianych nierobow. A co do pracy... Powinien sie pokazac w kuchni i jakas padline przyzadzic. Dawno go tam nie bylo, ale przeciez zepsute jedzenie da sie naprawic. Istoty w desperacji zjedza wszystko, wiec wysilac sie nie musi. Przejechal palcem po koncowce ¨sladu¨ na policzku, po czym spojrzam na czerwonowlosego.
- Oczy od dziecka? - powiedzial, dopiero teraz orientujac sie ze koles na inne galy. Jedno oko czerwone, drugie zlote. Zas to co powiedzial zapewne strasznie dziwnie brzmialo, ale on nie potrafi ukladac ladnych zdan.
- Takie oczy od dziecka? - poprawil sie lekko, po dlugim przemysleniu. Musial znalezc odpowiednie slowo, a to latwe nie jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  BAR  - Page 9 Empty Re: BAR
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 9 z 18 Previous  1 ... 6 ... 8, 9, 10 ... 13 ... 18  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach