Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 2 z 18 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 18  Next

Go down

Pisanie 16.03.14 23:25  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
- Ależ dziękuję bardzo - prychnął z urazą.
Dzięki, stary, nasz żebraczy zakon nie przyjmuje jałmużny.
Tylko dniówkę poniżej normy. Za którą i tak mało co można kupić.
Przeklęty handel wymienny.
"...regularnie zaopatruję jego magazyn w co rzadsze asortymenta..."
Gruby ma u kogoś dług. Niemożliwe.
Łypnął na Adriela, zupełnie nie kupując jego dowcipu.
- No, to mnie uspokoiłeś. Już wszystko dobrze. Teraz możemy zostać przyjaciółmi na zawsze. - rzekł, na kilka sekund przylepiając sobie do twarzy sztuczny, plastikowy uśmiech, po czym momentalnie spoważniał i zniżył głos - Wchodzisz za mur, Adriel?
Czy  d a l e j  wchodzisz za mur?
Ile ty masz właściwie lat? I ile się tak przekradasz?
O co chodzi z tą samarytanką?
Jesteś ze S.SPEC-u?
Może jesteś androidem, co? Albo małpką wojskowych.
Albo jednym z zaopatrzeniowców z DOGS. Lub niepozornym rzezimieszkiem.
To paranoja.
Nie - to ostrożność przejawiająca się w próbach przewidzenia wszystkich najgorszych możliwości. To całkowicie rozsądna i uzasadniona paranoja.


Ostatnio zmieniony przez Al dnia 30.03.14 14:22, w całości zmieniany 1 raz
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.14 22:56  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Puścił kpinę mimo uszu, nieświadomie pogrążając się w zatarte ręką czasu wspomnienia.
- Nie chłopcze, już nie. Z oczywistych powodów Desperacja stanowi o wiele większy problem w kontekście przeżycia niźli utopijne "Miasto Iluzji", w którym przyszło żyć ludziom. Nie mówiąc o tym, że przypomina mi ono pewne dobrze znane mi miejsce, do którego pałam odrazą.
Na odgrzany w umyśle obraz cukierkowego krajobrazu Edenu nie mógł nie zareagować brzydkim zmarszczeniem nosa (bardzo zresztą charakterystycznym dla Adriela, gdy ten był czymś nabuzowany).
Zerknął na Alexandra badawczo, wypatrując drobnych zmian na jego twarzy.
Wtem poprzez liczne szpary w zabitych dechami oknach przedostał się potężny podmuch mroźnego powietrza, przewijającego się po klienteli falami niekontrolowanych dreszczy. Anioł, przyzwyczajony już w sumie do owej spartańskiej pogody wzdrygnął się tylko lekko, konsekwentnie zwalczając w sobie pokusę posłużenia się ogniem.
- Swoją drogą, niespodziewany ziąb nastał ostatnimi czasy, takiej zimy nie pamiętam od lat. Na szczęście powoli zaczyna się to całe świństwo roztapiać, niedługo znowu zobaczymy nasze śliczne błotko i swojskie pokłady rozkładającego się gówna.
Ostatnie słowa wypowiedział praktycznie pod nosem, tak że jedynym, co Al mógł usłyszeć, były niezrozumiałe pomruki.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.03.14 23:40  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Chłopcze?
No bez przesady.
...
Więc - oczywiście zakładając, że mówi prawdę - Adriel opuścił M-3 tylko po to, żeby tułać się po Desperackim zadupiu i bawić się w samarytankę z typami, które w każdej chwili mogą go zabić bez mrugnięcia okiem?
Ambitnie.
Wzdrygnął się, kiedy dosięgnęły go kłujące szpony mrozu, który wdarł się do środka.
Idzie wiosna, co?
Postawił kołnierz kurtki i sięgnął po gorącą herbatę z piątego parzenia. Upił kilka łyków. Trzeba oszczędzać, bo drugiej już nie będzie zamawiać. Nawet tych kilku - tak mało użytecznych - banknotów nie można marnować na tę lurę. Jednocześnie nie powinien zwlekać z wypiciem zbyt długo, bo niechybnie wystygnie.
Ta skomplikowana technika picia herbaty.
Zaraz, wróć.
"Herbaty".
Westchnął, odstawiając kubek, po czym szybko się rozmyślił i jednak objął prawą dłonią ściankę naczynia, zabierając trochę jego ciepła dla siebie. Mimo, że miał ubrane rękawiczki czuł, jak palce mu drętwieją.
Co za idiotyczna pora roku. Z resztą podobnie jak lato. Wtedy znowuż jest gorąco jak na pustyni.
Temperatura na pustyni w nocy drastycznie spada. - czytała Krystyna Czubówna.
Ale chodzi o tą dzienną.
I lato i zima są do niczego.
A jesienią i wiosną ciągle pada.
Beznadzieja.
Łypnął na Adriela.
Kolejna beznadzieja.
Co on tam mruczy...?
Wypił kolejny łyk, po czym zmarszczył brwi i powoli odstawił kubek, z zamyśleniem wpatrując się w przestrzeń.
Chwileczkę.
"...przypomina mi ono pewne dobrze znane mi miejsce, do którego..."
Przypomina miejsce. Nie o miejscu.
- M-3 coś przypomina? - spytał po chwili, zerkając na mężczyznę z lekką konsternacją - Co niby?
Przecież jego ukochana plastikowa utopia jest jedyna i niepowtarzalna. W Desperacji nie ma niczego równie... wspaniałego. Chyba, że przez te lata coś go ominęło.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.14 23:17  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Oczami wyobraźni wykreował po raz kolejny bajkowy krajobraz edenowej utopii. To nie tak, że nie lubił tego miejsca. Było piękne, widać w nim było udział wielu troskliwych rąk. Ból sprawiał mu jedynie kontrast jaki uderzał anioła, kiedy tylko przekraczał granice anielskich włości i kierował się wgłąb brudnego świata istot śmiertelnych.
Banda rozpieszczonych drani, gdyby mieli rzeczywistą chęć coś z tym zrobić, cała bieda już dawno zniknęłaby z tego świata. Ale chyba właśnie w tym tkwi sęk problemu.
Westchnął ciężko, rozprowadzając po podniebieniu kwaśny posmak cytryny. Aromat, który przeważającej części Desperacjan był całkowicie nieznany.
Muszę przynieść Grubemu więcej owoców, może przestanie sarkać na wszystkich wokół. W ogóle pasowałoby wynieść z Edenu zapas żarcia i jeśli się uda, trochę ubrań.
- Pewne miejsce, daleko za horyzontem. Wątpię, aby twoje nogi powiodły cię kiedyś w tamtym kierunku.
A jeśli nawet, prawdopodobnie nie zdołasz przekroczyć jego granic. Ot wspaniały, niedostępny dla nikogo raj. Zapraszam i polecam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 31.03.14 23:43  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Westchnął z nutą poirytowania.
Pewne miejsce za horyzontem. No tak, wszystko jasne. Że też sam się nie domyślił.
- Same konkrety, co? - mruknął znad kubka, który stłumił jego głos w ten swój specyficzny sposób.
Jako dzieciak znajdował sobie różne dziwne zabawy, nawet tak banalna rozrywka jak zmienianie głosu kiedyś go bawiła. Zawsze miał za dużo czasu dla siebie, więc kreatywniejsze pomysły szybko zaczęły mu się kończyć.
Zwłaszcza, że nigdy nie należał do grona ludzi obdarzonych wyobraźnią. Może kiedyś. Ale szybko uświadomił sobie, że fantazja nie jest mu do niczego potrzebna.
No dobra, dobra - ojciec trochę mu pomógł dojść do tej konkluzji.
Ale to nie zmienia faktu, że zabawy dla jednoosobowej drużyny były cholernie trudne do wymyślenia.
Na kilka minut zamilkł, popijając lurę i przypatrując się sąsiednim stolikom.
Chwilowe przyćmienie zbyt gwałtowną falą rozmaitych i nazbyt szczegółowych wspomnień. Za dużo wszystkiego.
Ocknął się dopiero, kiedy w pewnym momencie przechylił kubek i okazało się, że ten został opróżniony.
Cóż. Ta chwila musiała kiedyś nadejść.
Wszystko się kiedyś kończy. Nawet herbata Grubego.
Odstawił kubek i oparł się o stół.
Szare oczy znów obdarzyły Adriela mało przychylnym spojrzeniem, jednak odrobinę mniej wrogim, niż wcześniej.
Co wcale nie znaczy, że przyjaznym.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.14 0:05  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Spod czarnych rzęs, kładących się powłóczystym cieniem na zaróżowionych od zimna policzkach, spoglądały na Ala ciemne niczym noc ślepia anioła. Chłopak przypominał Adrielowi wszystko to, co dostrzegał w Desperacji, był niczym klejona zbyt wiele razy filiżanka, potłuczona z dawien dawna nieopatrznym ruchem ręki przeznaczenia. Zawsze fascynowała go ta, napędzana chęcią przeżycia siła, bijąca z oczu tych Desperacjan, którzy nie zanurzyli się nazbyt głęboko w otchłań obłędu i rozpaczy. Chyba właśnie dlatego wciąż chciało mu się tutaj przychodzić, łazić po tych śmierdzących gównem ruderach w poszukiwaniu ludzi, którym umiałby pomóc. Mieli w spojrzeniu to, czego brak było większości mieszkańców utopijnego Miasta-3, jakiś taki żar, przypominający Adrielowi po co tak właściwie Staruszek powołał go do życia. Chociaż mimo wszystko zadawał sobie to pytanie zdecydowanie zbyt często.
Pogrążony we własnych myślach anioł nie zdawał sobie sprawy z przedłużającej się ciszy, dopóki jakiś przypadkowy przechodzień nie potrącił jego szklanki, rozlewając większość jej zawartości po stoliku i po podłodze. Zaskoczony brunet szybko wycofał leżącą uprzednio na blacie rękę, podświadomie susząc przemoczony rękaw wytworzonym przezeń ciepłem. Z mokrego materiału poczęły unosić się kłęby szarawej pary, ledwo widocznej w migotliwym cieniu chyboczących się na wietrze płomieni świec.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 05.04.14 11:33  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Zerwał się z miejsca, sekundę przed momentem, w którym fala napoju miała dosięgnąć jego butów i spodni. Ach, ten refleks - jedna z niewielu umiejętności, jakimi mógł się poszczycić.
- Kurna, tak ciężko patrzeć, gdzie się lezie? - syknął w stronę odchodzącego mężczyzny, jednocześnie sięgając po plecak, o którym zapomniał, a który również znajdował się na linii ognia wody.
Ułamek sekundy, zanim wiadomość dotrze do mózgu.
I nagle zaskoczyło.
Wewnątrz centrum dowodzenia rozlega się dźwięk syreny. Roztrzęsiony młodzieniec wchodzi do kabiny i salutuje. Ręka trzęsie mu się jakby była z galarety.
- Kapitanie, ten statek to nie był zwykły transportowiec. To krążownik wroga.
- Szeregowy... - starszy mężczyzna w mundurze podnosi się i przeszywa żołnierza spojrzeniem przepełnionym furią rozpaczy - To po cholerę strzelaliście?!

Zdenerwowanie momentalnie zastępuje lekka panika.
Facet ma co najmniej dwa metry. Jezu, dlaczego wszyscy muszą być od niego więksi?
Zerknięcie na Adriela.
No, prawie wszyscy.  
Wysoki Wymordowany o dzikiej, drapieżnej twarzy obrócił się na pięcie i przekrzywił głowę, jak kot przyglądający się małej myszy szamoczącej się pod jego nogami.
- Pan wybaczy. W lokalu jest tak ciemno, że szklanka pańskiego przyjaciela mi umknęła. Mam nadzieję, że nikogo nie uraziłem - rzekł dziwnie przyciszonym głosem, który przeszywał aż do kości.
Uprzejmy uśmiech, który wykwitł na smukłej twarzy gada, ani trochę nie sięgał jego oczu.
Pomimo rosnącego poczucia zagrożenia młody Packard już zbiera się, żeby mu odpowiedzieć. Centrum dowodzenia interweniuje i w ostatniej chwili zamyka usta chłopaka, nim ten zdąży wyartykułować pierwsze słowo. Misja zakończona sukcesem.
Al pokręcił głową i machną ręką, nie mogąc się zdobyć na jakąkolwiek formę przeprosin.
Gad wydał z siebie gardłowy dźwięk, który miał być śmiechem i pochylił się nieco, zniżając się nieznacznie do poziomu marnego pyłku kurzu, który śmiał mu zwrócić uwagę.
- Jesteś jak te małe, dziwne pieski. Szczekasz, dopóki ktoś w końcu nie zwróci na ciebie uwagi. Podobno kiedyś, w Chinach, z takich gotowano obiad - wykrzywił usta w jadowitym uśmiechu, odsłaniając rząd ostrych jak brzytwa zębów - Kiedyś twoja niewyparzona buźka cię zabije, chłopaczku - stwierdził, jakoś niepokojąco spokojnie, po czym, nie czekając na pogrążającą  odpowiedź ze strony milczącego pyłku, ruszył znów w stronę baru.
Al, ze skamieniałą twarzą odsunął swoje krzesło i opadł na nie ciężko, dusząc w sobie narastającą złość.
- Kapitanie, zagrożenie minęło...
- Stulcie dziób, szeregowy.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 10.04.14 22:25  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Zmarszczył nos zniesmaczony, kiedy na moment poczuł na ramieniu nacisk wbijających się weń boleśnie szponów. Przystanąwszy obok niego, gad poklepał anioła "przyjaźnie", z siłą która mimowolnie przygięła Adriela do ziemi. Za odchodzącym w stronę baru monstrum poniósł się głośny, rzężący śmiech, przypominający osobliwe połączenie rechotu żaby oraz pracującej piły mechanicznej. Adriel pomasował się w miejscu zetknięcia z łuskowatą tkanką Wymordowanego, starając się nie zabić spojrzeniem wszystkich dokoła.
Głupia jaszczurka.
Dopiero teraz dostrzegł cienką smugę wydobywającej się z rękawa pary, szybko więc opanował wyciekającą z ciała energię, nieświadomie naciągając i tak już rozlazły materiał swojego schodzonego płaszcza.
- Strach. Wszędzie strach, to zadupie śmierdzi strachem. - mruknął, bardziej do siebie niż do Ala, wystukując na zrysowanym blacie stołu jakąś z dawna zapomnianą melodię.
Przypatrzył się ukrytym w półmroku, dotychczas anonimowym twarzom siedzących przy sąsiednich stolikach stworzeń. W ich spojrzeniach tkwiła głęboko zakorzeniona nieufność, były bezdenne i puste niczym pozbawiona źródła studnia. Nawet u tych najbardziej ludzkich osobników widać było ten znajomy błysk w oku, pierwiastek zwierzęcości, charakterystyczny jedynie dla istot zmuszonych do walki o przetrwanie. Adriel nazywał ich w duchu "wrakami na autopilocie", nawet w pamięci był w stanie przywołać obraz ich mechanicznych ruchów, miarowy stukot kroków pozbawionych celu, do którego mogłyby się udać. Nawet po zamknięciu oczu widział ich cieliste sylwetki, snujące się po ulicach niczym mgliste, pozbawione należnej im materii cienie.
Desperacja byłą jedną wielką iluzją upadłego człowieczeństwa, dogorywającym truchłem dawnej cywilizacji, skazanym na utonięcie we własnych ekskrementach. jeśli czegoś z tym w porę nie zrobią.
Na jego twarzy wykwitło mimowolnie coś na kształt pogardliwego uśmiechu.
Anioł Stróż:
Ad. zawód polegający na utylizacji śmieci, eliminacji podmiotów niepożądanych, tudzież konserwator powierzchni płaskich.
Cóż, żadna praca nie hańbi.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.14 20:33  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Siad. Nie ruszaj się. Nic nie mów.
Trwa w bezruchu, tępo wpatrując się w stół z miną, która pozwala sugerować, że gdyby nie jego marna postura, rozniósłby lokal na kawałeczki.
Kilka minut później dalej w nim buzuje.
Strach. Wszędzie strach, to zadupie śmierdzi strachem.
- Co ty nie powiesz? - mruknął, sięgając po swój pusty kubek. Wpatrzył się w otchłań pustego naczynia, marszcząc brwi.
Minęło kilka lat. Takie traktowanie nie jest nowością. Zdaje sobie sprawę, że sam się prosi. Rozumie prawa desperackiej dżungli. Wie, że jego miejsce jest na samym końcu łańcucha pokarmowego, podobnie jak innych słabeuszy.
Ale za cholerę, nigdy nie będzie potrafił się z tym pogodzić.
Westchnął ciężko i zamaszystym, nerwowym ruchem odstawił kubek na blat stołu, rozplaskując kilka kropel rozlanej wody. Przejechał ręką po twarzy i spojrzał na Adriela.
Al to człowiek zupełnie nieobeznany z naturą ludzką, tym samym z gestami i mimiką. Potrafi trafnie ocenić drugą osobę jedynie po jej działaniach i wypowiedziach - mowa ciała mało co mu mówi.
Skrzywił się widząc wyraz jego twarzy. Błyskawicznie wziął ten uśmieszek do siebie.
Tak, tak - jest taki żałosny, wszyscy mieszkańcy Desperacji to tylko nędzne zwierzaki. Nie to, co pan Adriel.
Z wielkim wysiłkiem zdusił w sobie złośliwe komentarze.
Że niby pseudo-dobroczyńca jest lepszy?
Zamknij się, nie rób sobie kolejnego wroga.
Na moment zamknął oczy i przejechał ręką po włosach. Odetchnął głęboko i znów spojrzał na mężczyznę.
On jest lepszy.
Nie.
Jest inny. Nie stąd.
To nie tu powinien być. Lepiej komponował się z M-3. On nie jest taki zdziczały i zapuszczony, jak tutejszy być powinien. W ogóle wydaje się...
On jest albo żartem, albo niepasującym puzzlem. Ale na pewno nie może być dobrym Samarytaninem z Desperacji. Wszyscy już dawno wyginęli.
- Ty tu nie pasujesz - stwierdził stanowczo - Jesteś zbyt... - nie mogąc znaleźć dobrego określenia jedynie machną w jego stronę ręką. Zbyt  t a k i.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.14 21:10  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
- Uwierz mi, tam skąd pochodzę nie pasuję o wiele bardziej.
Utkwił wzrok w blat stołu.
- Jestem zbyt głupi i żałosny, żeby "zasługiwać" na tamto miejsce - dodał, dwoma palcami zarysowując w powietrzu cudzysłów.
Zresztą, on nigdy nigdzie nie pasował. Zawieszony pomiędzy dwoma światami, niczym pozbawiony skrzydeł ptak, który, spadając, prędzej czy później będzie się musiał spotkać z ziemią. Nie należący już pełnoprawnie do żadnej ze stron. Adriel Banita. Adriel "Wygnaniec". Czasami, chociaż prędzej dałby sobie rękę uciąć, niżby się do tego przyznał, czuł się z tego powodu bardzo samotny.
Cholera, czemu ludzie zawsze muszą się wzajem eliminować? Czemu w obliczu zagrożenia nie mogą się zjednoczyć, by razem stawić czoła przeszkodzie? Nawet zwierzęta są pod tym względem mądrzejsze od człowieka, instynktownie wiedzą, że jeśli stado ma przeżyć, muszą na to wspólnie zapracować. Człowiek z kolei wyparł ten instynkt wyhodowaną po drodze ewolucji arogancją. Małe, śmieszne człowieczki, myślące iż są jedynymi istotami we Wszechświecie.
Czeka nas walka gatunków - pomyślał, nieświadomie utożsamiając się z desperackimi ludźmi - Jeśli ta garstka pozostałych przy życiu ludzi cywilizowanych czegoś szybko nie zrobi, zostaną bezsprzecznie wyparci przez panoszących się po równinie Zdziczałych.
Nagle poczuł się bardzo, bardzo słaby. Czasem miał wrażenie, że był na to wszystko zwyczajnie za stary. A przecież byli dużo, dużo starsi od niego.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 12.04.14 21:42  •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
Skrzyżował ręce na piersi i zmierzył go trochę zbyt ostrym spojrzeniem.
- Nie da się zaprzeczyć - zbyt mądry się nie wydajesz - wypalił, zanim zdążył ugryźć się w język - "Samarytanka" wcale nie brzmi obiecująco. Może gdzie indziej byłaby to imponująca postawa obywatelska wobec ludzkości, ale tutaj to akt czystej głupoty.
Przez chwilę patrzył na niego spode łba.
Żałosny - nie.
Głupi - jak najbardziej.
Al, Al, Al.
Odkąd to oceniamy ludzi, których nie znamy?
Nieważne. Jest zdenerwowany, ma do tego prawo.
Wzburzenie wcale nie usprawiedliwia pochopnych osądów.
N i e w a ż n e.
Przekrzywił głowę i westchnął z mieszaniną poirytowania i rezygnacji.
Nie, żeby Adriela w jakikolwiek sposób obchodziło jego zdanie.
- Skoro tak samo nie pasujesz i tu i "tam" to dlaczego...
Kilkusekundowe zawieszenie. W końcu nie dowiedział się, skąd on... Nieważne.
- Dlaczego z dwojga złego wybierasz tą gorszą opcję?
Bo chyba nie powiesz, że istnieje piekło gorsze niż Desperacja.
Skulona nad stołem postać kuli się i rwie sobie włosy z głowy. Mimo, że ma tylko nieco ponad czterdzieści lat, jest już prawie całkiem siwy.
Myśląc, że Al już śpi, jęczy rozpaczliwie, wylewając łzy nad zdjęciami.
- Nie wytrzymam dłużej. Nie... To jest jak życie w jakiejś klatce. W plastikowej utopii. W plastikowej. W... W plastikowym piekle...!

Ojciec nie miał pojęcia, o czym mówił.
Z resztą wszędzie mu coś nie pasowało.
Tam za dużo.
Tutaj za mało.
Wszędzie źle, bo wszędzie brakowało istotnego elementu. Zmarłej żony.
Przez nią ojciec stał się zgorzkniałym, czterdziestoletnim starcem, który za nic nie potrafił zaakceptować rzeczywistości. Za to teraz, jak to się mówi jest w lepszym miejscu, z ukochaną.
- No i udław się nią - mruknął pod nosem, na moment zapominając o aktualnej przestrzeni i miejscu w których się znajdował, na rzecz natłoku nieaktualnych myśli o przeszłości.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie   •  BAR  - Page 2 Empty Re: BAR
                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 2 z 18 Previous  1, 2, 3 ... 10 ... 18  Next

 
Nie możesz odpowiadać w tematach