Ogłoszenia podręczne » KLIKNIJ WAĆPAN «

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next

Go down

Pisanie 18.07.19 8:01  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Jezioro w pobliżu gór
Pomiędzy kolejnymi pasmami łagodnych gór ulokowany został niewielki zbiornik wodny. Na jednym z jego brzegów, bliżej górskiego szlaku, usytuowano schronisko. Jeziorko nie należy do głębokich, w każdym jego miejscu przez czystą taflę można dostrzec dno usiane jasnymi kamykami. Zwierzęta leśne często wybierają to miejsce na swój wodopój, a mieszkańcy M-3 w spokoju mogą wypocząć w cieniu drzew słuchając śpiewu ptaków.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.19 8:41  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Nie mógł tak bezczynnie siedzieć na zadku w rajskim ogrodzie, skoro najwyraźniej morderca miał się bardzo dobrze. Jak na ogół nie odczuwał wnerwienia, tak widok kolejnej młodej duszy z M3 zagotował go od środka, a para niemalże buchnęła mu uszami. Dobrze wiedział, że skrzydlaci nie kiwną palcem w sandale, żeby w ogóle pomyśleć o bujnięciu się do utopii pod kopułą. Biadolili jak to niedobrze, że takie młode dzieci pojawiają się na ich sądach, ale nie zlikwidują przyczyny. Nie on. Tam było zbyt wiele osób, które znał, kochał. Nawet ci, których nie polubił nie zasługiwali na los jego, Yukino i innych zamordowanych. Jak zwykle wszystko trzeba robić samemu, jeśli chciało się to zrobić dobrze. Mógł się poczuć bohaterem niczym z kreskówki czy gry, ale w rzeczywistości trząsł gaciami. Już raz go ten diabeł zabił, więc drugi raz też by się nie wahał. Co prawda teraz Hayes miał się jak bronić, ale ostatnio tylko to rogatego wkurzyło. Ledwo radził sobie z mocami, skrzydła tyle co umiał wyciągnąć i schować, bo latanie zdecydowanie go póki co przerażało. Nadal pamiętał pierwsze niezbyt udane lądowanie, cud tylko ocalił go chyba przed połamaniem każdej kości.
Nigdy nie był tak blisko muru. Stanął przy ścianie, patrząc w górę z lekko rozdziawionymi ustami. Dotknął zimnych kamieni stojąc w cieniu potęgi budownictwa, która mimo wszystko nie potrafiła ich obronić. Widział kilka pęknięć, wykruszeń. Całość pewnie miała tu i ówdzie dziury, a na pewno mieszkańcy Desperacji wkładali w to wszystko trochę pracy własnych rąk, pazurów czy zębów. Wzdrygnął się na myśl o wędrówce przez pustynię, wspominając widoki i istoty, które tam spotkał. Nie zatrzymywał się, unikał wszelkiego kontaktu, uciekał czym prędzej z obawy przed własnym życiem. Wszystko co mówili o życiu poza murami, kiedy mieszkał w Mieście, okazało się prawdziwe. Ale teraz to on stał po tej stronie i zdecydowanie nie zamierzał szkodzić życiu obywateli. Przeciwnie, chciał ich chronić. Czuł taką wewnętrzną potrzebę, coś też niemożebnie ciągnęło go w tym kierunku i nie potrafił tego wyjaśnić.
Skupił się na ukryciu swojej obecności. Poczuł mrowienie, które odebrał za powodzenie. Miał zniknąć, ukryć się przed widokiem potencjalnych obserwatorów. Może podali do wiadomości, że po M3 grasuje morderca i pokazali twarze jego ofiar? Albo ktoś patrolowałby teren najmniej zaludnionej dzielnicy, w której mógłby się ukrywać niebezpieczny osobnik? Najbardziej w świecie nie chciał teraz trafić na wojskowych. Nie potrafił kłamać. Nie mógł. Przecież nie pozwoliliby nie-nieboszczykowi radośnie hasać po swoim terenie, prawda?
Różowy tyranozaur wylądował po drugiej stronie wysokiej ściany. Na szczęście jego umiejętności pokonywania przeszkód nie zaniknęły po śmierci. Musiał przyznać, że było teraz nawet lepiej - ruchy miał znacznie szybsze, choć mniej męczące. Otrzepał dłonie (co w rzeczywistości wyglądało raczej komicznie) i ruszył przed siebie, zbliżając się do jeziora. Czas mógł określić jako popołudnie, raczej wczesne. Nie miał tylko pojęcia jaki jest dzień tygodnia i pora roku. Eden wyglądał jak w środku wiosny, Desperacja jak po przejściu nuklearnej zagłady, zaś tu... Było ciepło. Wschodnia dzielnica wiosną i latem wyglądała tak samo. Wiedział tylko tyle, że musiało minąć parę dobrych miesięcy odkąd był tu ostatnio. Nie trzeba było być Sherlockiem Holmesem, autysta z downem by to rozgryzł. A mianowicie tym razem nie było śniegu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 18.07.19 23:07  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Obie strony tego spotkania miały totalnie różne podejście do dnia, w którym się ze sobą akurat zetknęły, ponownie zresztą zupełnie przypadkowo. Raz jeszcze w towarzystwie psa. Tym razem Hoshi był spuszczony ze smyczy i całe jego zaplute jestestwo skupiało się na tym, by biegać za patykiem rzucanym przez generała oddziału hycli... I na nieprzynoszeniu go do właściciela. Skoki do wody, brawurowe i efekciarskie, wychodziły psu natomiast świetnie, tak samo jak Hachirō wychodziło marudzenie na to, że będzie musiał tę majestatyczną bestię potem myć z błota i innego szajsu. Właśnie takich spacerów wojskowemu trzeba było. Spokojnych, prawie naturalnych, z daleka od Desperacji, od pracy, od miasta. Miasto… Nie powinien zostawiać na długo samego pewnego jegomościa w mieście. Skoro już cudem trafili na siebie, a tamten nie obskoczył jeszcze najbliższych czterdziestu domków w okolicy, zdawało się, że jest bezpiecznie.
 Gdy już gra w nieaportowanie i bycie mokrym kundliszczem zakończyła się, jeden pancerny i pies zdecydowali się ruszyć w dalszą drogę. Siłą rzeczy, a może trochę z przymusu wytyczanego przez wyuczone obowiązki i odruchy, skierowali się brzegiem jeziora w stronę murów. Nie spodziewał się odnalezienia kolejnej wyrwy, jednak przezorny zawsze ubezpieczony. Dyktator powinien zlecić badania mające na celu odnalezienie przyczyny powstania obu wyrw; tej obecnej i tej, która została załatana niespełna dwa lata temu od dnia, w którym Moroi i jego mistyczna psia bestia wyruszyli na swoją przygodę.
 Na horyzoncie pojawił się różowy kształt, który oczywiście okazał się nie być rysującym się na nieboskłonie zachodem słońca. Co za nietypowe miejsce dla maskotki jakiegoś lokalu dla dzieci; czyżby McCronus zawarł współpracę z marką Barneya, różowego dinozaura? Lokalizacja, w jakiej się pałętał ów dinuś była na tyle niepokojąca, że Moroiowi skojarzyła się momentalnie z morderstwem. Jeszcze, co prawda, niedokonanym, ale wciąż morderstwem. W głowie dobudował sobie już calutki scenariusz: psychopata w przebraniu dinozaura z bajki śpiewa grupce dzieci o miłości, wyprowadza je w las, a potem bezlitośnie szlachtuje jedno po drugim, by zaraz nakarmić nimi rybki w pobliskim jeziorze.
 Ruszył trochę szybciej w stronę dinozaura, to samo zresztą poczynił pies hycla, znacznie wyprzedzając go i sięgając dinozaura znacznie szybciej. Położył nawet przed jego nogami najlepszy ze wszystkich patyków, trochę zbutwiały, bardzo pogryziony, a jeszcze bardziej zapluty. Spojrzał na niby nieznajomego z wyczekiwaniem i wywiesił język z pyska, po czym szczeknął zapraszająco, chcąc go zachęcić do zabawy. Przestąpił kilka razy z łapy na łapę i kiwał poczciwie mokrym ogonem. Hachi truchtając dotarł do tej dwójki i uśmiechnął się szeroko do prawdopodobnego obcego, decydując się na obranie strategii bezradnego, niedomyślnego cywila.
Wow, ciekawe miejsce, żeby paradować w takim stroju. Jakiś zlot furry? Albo, e… scale’y…? Wybacz, jeśli coś źle nazywam, mało moje klimaty. Ale strój dobry, doceniam.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 19.07.19 0:35  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Zamierzał niezauważenie dotrzeć bliżej właściwego miasta, a potem wtopić się jakoś w tłum. Choć nie był pewien jak na razie co dokładnie miałby zrobić, żeby nikt go nie zauważył. Wybijał się wzrostem, z jego wyglądem było coś trochę nie tak, bladość zwróciłaby szybko uwagę pierwszego zbyt przejmującego się obywatela. Domalowanie sobie wąsów nie wchodziło w grę, wyglądałby co najmniej kretyńsko. Ciężko też na szybko skombinować okulary, jeszcze dla bycia bardziej incognito powinny być z takim plastikowym nosem, który wcale nie wygląda nienaturalnie. Miał czas się zastanowić, dużo czasu. Może po prostu nikt nie zwróci na niego uwagi, może nikt się nie przejmie dziwną „aurą” bijącą od jakiegoś przypadkowego nastolatka. W końcu to nie Eden, tu nikt nie skakał dookoła innych na jednej nodze, pytając czy wszystko w porządku. Miał sporo czasu póki iluzja niewidzial...
Oooch, cześć panie psie antydepresancie – rzucił nagle w stronę znajomej mordki. Nie pamiętał czy poznał imię czworonoga, w sumie pewnie nawet nie zakodowałby sobie tego w głowie. Miał wcześniej swoje stado, a kiedy się poznali, jego myśli krążyły raczej wokół innych zagadnień niż zapamiętywanie zwierzęcych imion. Pochylił się, małe tyranozaurowe łapki zetknęły się koniuszkami pazurów. Dopiero po chwili zamarł uświadamiając sobie, że something is no yes. Były teorie spiskowe, że zwierzęta widzą więcej i w ogóle, ale głównie odnosiło się to do kotów. I raczej gapiły się w jedno miejsce nieruchomo, a nie łasiły z patykiem do zabaw. Druga lämp-ka zamigotała, bo psy nie biegały samopas po M3, tym bardziej tak znane psy jak ten.
Zaraz... Co...? – zaczął, słysząc głos. Wyprostował się, łapki zostały uniesione do góry. No i wylądował. I cały misterny plan... – P-pan kapitan Moroi! – zająknął się, a iluzja, najwyraźniej niezbyt udana, rozwiała się ukazując jego prawdziwe oblicze. Dinozaurowe łapki, teraz normalne, drobne dłonie chłopaka, rzeczywiście były uniesione na wysokość klatki piersiowej, gotowe poszybować wyżej, jeśli wojskowy postanowiłby wymierzyć w niego broń. Liczył na to, że tak się jednak nie stanie, bo musiałby sprawdzać jak szybko jest w stanie biegać anioł. Wyszczerzył się jak najniewinniej potrafił, zupełnie przecząc obrazowi, który miał okazję poznać Hachirō. Zerknął ukradkowo w kierunku zbiornika wodnego.
Naraz spróbował ogarnąć emocje. Zamknąć je gdzieś w szufladce, zakopać na dnie. Zwłaszcza strach i nerwy, ostatnie czego mu tu było potrzeba to nieoczekiwany deszcz. Uczucia ponoć w niczym nie pomagały, a jemu jeszcze jak na złość skrajności uwalniały moc w sposób, którego nie potrafił przewidzieć i kontrolować. Spróbował się skupić na psie, choć jednocześnie nie spuszczał z oczu mężczyzny. Intensywnie niebieskie patrzałki śledziły jego ruchy, napięte mięśnie były gotowe do natychmiastowej reakcji. W końcu mógłby zostać uznany za niebezpiecznego zombie zza muru. Na pewno nie mógł już udawać greka po nieudolnym pokazie nadnaturalnych zdolności. No, chyba, że hycel miałby halucynacje z niedożywienia, albo go ten rozmemłany patyk uderzył, kiedy pies nieaportował hasając radośnie.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.07.19 17:54  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
W pierwszej chwili było zdziwienie. Dzieciak, którego przygarnął na noc parę miesięcy temu, stał tu przy nim, jak gdyby nigdy nic, ucieszony, niewinny, jaśniejący.
  Coś jednak go niepokoiło.
  Młody trzymał się za dobrze jak na kogoś martwego. Przysiągłby, że widział informację o śmierci studenta pochodzącego z innego Miasta; że był to właśnie ten student. William H. William H. został zmasakrowany. William H. miał sekcję zwłok. William H. nie miał prawa odżyć. Nie mógł stać przed nim.
  Po niepokoju pojawiło się palące uczucie, które nakazało już teraz generałowi cofnąć się o kilka kroków. Serce Moroia biło, jednak nie tak samo jak to, które w domyśle pompowało krew w ciele Willa, o ile to w ogóle był Will, a nie jakiś wymordowany uzurpator. Skoro dopiero spod dinozaura nienaturalnie wyskoczył ten dzieciak, to kto wie, ile jeszcze masek miał na sobie ten twór, który wojskowy miał przed sobą?
  Zdawkowe „noga” miało doprowadzić psa do porządku. Miało przywołać go, jednak Hoshi ani myślał samemu wycofać się, jakby faktycznie widział część zaginionego stada. Czyżby wymordowani mogli zmieniać na życzenie swój zapach? Dopiero po drugiej komendzie — „kurwa, powiedziałem NOGA” — akita skulił się, położył ogon po sobie i podszedł z pełną żalu miną do właściciela.
Kim jesteś – to nawet nie brzmiało jak pytanie. To brzmiało jak stwierdzenie ukryte pod tymi słowami. Stwierdzenie, że „nie jesteś człowiekiem. Odejdź póki ci życie mile”. Stwierdzenie, że domniemany Hayes nie powinien być na terenie wojskowego kundla. Ten jednak strach wolał schować pod gniewem, nie pokazywać go, a w celowym dla wszystkiego momencie skoczyć i wygryźć jak najwięcej. Minę miał zupełnie taką, jakby całkowicie poważnie traktował formującą się i nabierającą w głowie kształtu.
Okoliczności naszego poznania. I śmierci – rzucił tonem pełnym wahania, ale też wyzwania o treści „domyśl się”. Gdyby to był fałszywy Will, mógłby się złapać na to pytanie. Mógł połączyć w ściemie jedno i drugie.
  Co się z tobą stało, Will?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 24.07.19 21:32  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Nie było tak źle, nie został zastrzelony. Nawet w niego nie celował, choć może po prostu nie miał broni przy sobie, bo był na zwyczajnym spacerze z psem. Opuścił powoli ręce, ale nie chował ich gdzieś za sobą, nie złączył też palców w nerwowym geście niepewności. Kusiło go zająć czymś dłonie, ale na tyle rozumiał podejrzliwość wojskowego, że powstrzymywał się od tego z całych sił. Kulka we łbie albo poszczucie tym uroczym psiakiem, nawet jeśli był bardzo przyjacielski, wcale nie były czymś, co chciał osiągnąć wracając do M3.
Ciężko powiedzieć, że się nie bał, ale jednocześnie był szczęśliwy mogąc znowu być w Mieście i że przetrwał przeprawę przez Desperację. Skoro nie leżał na glebie pałowany przez zastęp żołnierskich kumpli Hachirō to znaczyło, że albo miał szansę się wytłumaczyć albo właśnie marnował szansę na spierdzielanie w podskokach tam, skąd wypełzł. Czarnowłosy zerknął na akitę, ale obiecał sobie w duchu, że podrapie go za uchem jak tylko wszystko się wyjaśni. Tak na niego krzyczano, a on jedynie chciał się przywitać.
Hayes William, do lutego student architektury na drugim roku, lat dwadzieścia, rodzice Paul i Lisa, oboje pracują w dzielnicy północnej – odpowiedział jednym ciągiem przy pomocy jednego wdechu. Tego mógłby się dowiedzieć każdy, kto by mu zarąbał przepustkę i wykuł „na blachę” informacje o swojej ofierze. Problem w tym, że choćby się go bardzo dokładnie przeszukało, to obowiązkowego zegarka nikt by nie znalazł. A cóż, podszyć się mógł każdy. Zdążył się przekonać, że niezłe cudactwa się na tej Ziemi działy. Pewnie, że wziął to zbyt dosłownie. Był okropny w relacjach międzyludzkich.
Spotkaliśmy się w grudniu, w centrum. Skoczyłem z mostu, wyciągnęła mnie Łowczyni, a potem pan pomógł mi się ogarnąć. Herbata z cynamonem, imbirem, miodem i pomarańczą, przesłodzona, ale świetna. Mogłem przenocować i dojść do siebie, a pan nie powiadomił władz i rodziców – zrobił krótką chwilę na złapanie oddechu. Mówienie takich ilości słów w krótkiej chwili strasznie go męczyło psychicznie, ale musiał. A tym bardziej musiał wyciągnąć niezbyt miłe wspomnienie z ostatnich chwil jako człowiek. Dobra pamięć do szczegółów była niezbyt przyjemna. – Wracałem późnym wieczorem do domu, skrótem przez uliczki w dzielnicy południowej. I tam spotkałem... – urwał, blednąc jeszcze bardziej. Przygryzł na krótko wargę, opuścił wzrok. Teraz strach dało się zauważyć gołym okiem. – W-wyglądał jak wcielenie d-diabła. Mojego wzrostu, złote oczy, rogi, wy-wytatuowany – głos z każdą chwilą załamywał mu się coraz bardziej. Przed oczami stanęło oblicze mordercy, jego uśmiech pogardy, niemalże poczuł znów otaczający go zapach. Nie dokończył opisu. Osunął się na kolana, obejmując ramionami, skulił, wbijając pusty wzrok w ziemię. Oddychał szybko, urywając wdechy podczas cichych szlochnięć. Przeszłość wróciła, zatrzymując go w tamtej chwili, sam na sam z mordercą w ciemnym zaułku.
Bycie aniołem zmiękczyło go chyba jeszcze bardziej. Zmieniły resztki nastoletniości w tą aniołowatość, której nie rozumiał na początku. Podczas sądu znacznie łatwiej było mu o tym mówić niż teraz. Przerażało go, że ktoś był w stanie dla własnej zabawy odebrać komuś życie, że nie był jedyną ofiarą. Że w Mieście pozostawały osoby, których życie było zagrożone, a dla niego na tyle ważne, żeby spróbować wrócić. Daisy, jego rodzice, Moroi. Nawet ten warczący dzieciak Ryuryucośtam. Yukino pomóc nie zdążył.
Chciał się odgryźć na diable, a jak na razie jedyne co potrafił to się z przerażeniem rozkleić. I uwalić piachem spodnie, które przetrwały wycieczkę przez pustynię w niemal nienaruszonym stanie. Brawo, Hayes!
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 25.07.19 2:53  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Na przedstawienie się uniósł brew, jednak nic nie mówił, wykonał jedynie krótki gest głową, skinienie, potwierdzające, że wszystko dotarło. Prawie tak, jakby nie miał czasu na pomoc obywatelowi, o ile to był w ogóle dalej obywatel. Jeśli nawet wrócił z martwych, to jak powinien go traktować...? Był wymordowanym? Może Łowcy zaczęli się bawić w Frankensteina i zrobili sobie zasilanego prądem Willa? Replika? A może jakoś zaraził się wirusem aniołowatości... Cokolwiek. Mimo przynależności do pół naukowej jednostki, generał wciąż wiele musiał się dowiedzieć o otaczającym go świecie. Wciąż musiał wyjść poza mierzenie wszystkiego skalą tego, jak długa seria natowskiego kalibru 5.56 mm wystarczy, by coś powalić.
  Tutaj strzelać mógł tylko i wyłącznie słowami. Nie miał żadnej broni, którą w tej chwili tak chętnie by odbezpieczył dla samego faktu postraszenia istoty, która przed nim była. Czy to jakieś widmo chciało nasłać na niego wyrzuty sumienia i poczucie, że nie przykłada się — zarówno Moroi, jak i całe wojsko — dość mocno do kwestii bezpieczeństwa mieszkańców Miasta Trzy? Chciał zwymiotować, wszystko w nim spinało się tak, jakby chciało imitować nieprzyjemne torsje i zmusić go do upadku na kolana. Spadał, choć nie ruszał się z miejsca, choć wciąż jego stopy przytwierdzone były do gruntu pod nim, dla pewności nawet zerkał, czy tak w ogóle dalej jest. Dusił się, choć żadna ręka nie zaciskała palców wokół jego szyi. Chciał płakać, choć oczy nie były w stanie wydusić żadnej łzy, ani jednej kropelki.
  Okoliczności wydarzenia — nawet obu wydarzeń — kropka w kropkę się zgadzały. Moroi, choć taka myśl przez moment toczyła się przez jego głowę, jak skołtuniony zlepek gałęzi i łodyg wyschniętego na wiór biegacza, nie miał zamiaru wierzyć w to, że morderstwo na Willu ktoś zaplanował z takim namaszczeniem. Obawa gdzieś z tyłu umysłu pozostawała, jednak aż taka szczegółowość przemawiała na korzyść potencjalnego eks-studenta. Mawia się często, że łatwo jest rozpoznać kłamstwo, jeśli ktoś właśnie uwzględnia wiele szczegółów, jednak tutaj... Nikt nie miał prawa ich znać. Poza nimi.
Nosiłeś ubrania mojego pasożyta – dodał cicho, ale zdobył się nawet na cień uśmiechu. Boris na pewno wiedziałby, z czym Hachirō teraz ma do czynienia. Gdzie się podziewał, kiedy był potrzebny?
  Will — cóż to, wątpliwości maleją, generale? — wyglądał na coraz bardziej przerażonego. Dokładnie tak, jak ktoś, kto przeżył swoją własną śmierć, a w dodatku Hachi tak go potraktował. Musiał przeprosić. Nie umiał przeprosić. Musiał przełknąć dumę. Nie mógł, bo wyszarpnął za duży kawałek. Musiał złagodzić sytuację. Nie wiedział, jak wpłynąć na nią pozytywnie. Dlaczego musiał raz po raz wpadać w dziwne bagna?
  Dreszcz wstrząsnął gwałtownie i widocznie jego ciałem, a kolana lekko ugięły się. Prawie tak, jakby wszystkie emocje zwalały się na wojskowego z wręcz fizycznie wyczuwalną wagą. Moroi wypuścił z ust drżący podmuch powietrza, nieregularny, słaby, zbyt długi. Zamknął oczy, zacisnął zęby, przełknął ślinę, próbując pozbyć się tej nieznośnej guli, jaka formowała się w jego gardle i przybierała na sile bez przerwy.
  Czuł się jak potwór, jak bohater własnego koszmaru, jakby ktoś zburzył doszczętnie bezpieczne mury, jakby wszystko legło w gruzach. Morderca wciąż był nieuchwytny, a jedynego faktycznego świadka właśnie doprowadził do histerii ktoś, kto powinien zapewniać mu bezpieczeństwo. Moroi zrobił krok do przodu, kucnął. Minę miał wyraźnie smutną, skruszoną, przepraszającą.
Opisz mi to jezioro – poprosił łagodnie, prawie bezgłośnie. Chciał naciskać. Chciał spytać, kim Will teraz jest. Przecież nie żył... Przecież obaj dobrze o tym wiedzieli.
Nie zadzwonię po nikogo w sprawie twojej obecności tutaj dopóki nie rzucasz mi się do gardła albo nie głaszczesz Hoshiego pod włos. Kim... Teraz jesteś, Will?
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 27.07.19 2:09  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Nie zdziwiłby się, gdyby rodzice zainwestowali w replikanta, zwłaszcza matka była do tego zdolna. Obawiał się jednak, że nie dałoby się w nim idealnie zaprogramować jego cech osobowości oraz zachowań. Gdyby malował obrazy, pewnie byłyby pozbawione głębi i tego czegoś. Nie znałby też hasła do pracowni (swoją drogą ciekawe czy ojciec już grzebał przy panelu dostępu, żeby odzyskać pomieszczenie), nie miałby obsesji na punkcie stokrotek, mnóstwa wspomnień, które ukształtowały chłopaka. Z innej strony byłby też pozbawiony wad i nie byłby taką kluchą. Ale na szczęście rogaty go nie zaraził, choć patrząc wstecz można się było doszukać takiej groźby. Chyba jednak wolał pozbyć się napotkanego studenta na dobre i nie podejrzewał, że może zostać odrodzony w nowym ciele. Ewentualnie zabił dla samego faktu zabijania, istniała też ta możliwość.
Obliczał swoją szansę na ucieczkę. Był znacznie szybszy od człowieka, w połączeniu z parkourem miał znacznie większe szanse z przeciętnym obywatelem, w ostateczności mógł posiłkować się skrzydłami, ale to oznaczało konieczność zmaterializowania ich i przyciąganie wzroku przypadkowych ludzi. Jak na razie wychodziło jednak, że Moroi uwierzył w opowieść anioła i nie będzie musiał stosować szybkiej ewakuacji. Bo i gdzie zresztą by nawiał na tak otwartej przestrzeni? Góry dawały chwilowe schronienie, gdyby znalazł jakąś małą jaskinię na uboczu. Chować się w lesie? Gdyby przybyło wojsko z psami tropiącymi byłby w ciemnym zadzie, chyba, że przemieszczałby się tylko w górze po drzewach i starał zostawiać jak najmniej śladów.
Przez wspomnienia poczuł jakby ostrze znów wciskało się między żebra, przecinając tkanki niczym rozgrzany nóż zatapiający się w maśle. Niewielka część jego umysłu krzyczała, że nie jest to prawdą, że widzi jedynie fragment odległej przeszłości, która już nie wróci. Zacisnął palce bardziej, materiał rękawów napiął się mocniej. Zmora ze złotymi oczami przysunęła się nieznacznie, szczerząc w mroku, w tej samej chwili, w której generał podszedł w świecie rzeczywistym. Wwiercił w niego puste spojrzenie, unosząc głowę w odpowiedzi na ruch.
Nie podchodź! – wrzasnął i zacisnął szczęki. Jedna z dłoni zsunęła się, palce dotknęły podłoża. Ostro zakończone skaliste kolce wysunęły się w ekspresowym tempie, otaczając okręgiem klęczącego Hayesa. Jego oczy na ułamek sekundy pociemniały.
Jezioro. Opisz jezioro. Jezioro.
Zamrugał nagle jak wyciągnięty z jakiegoś transu. Odwrócił głowę w stronę zbiornika, otarł łzę, która popłynęła po policzku.
Ma około szesnastu hektarów wielkości, zasila je strumień z gór, po opadach – przerwał na moment, żeby uspokoić urywający się oddech – po opadach jego głębokość sięga nawet czterech metrów, ale zawsze widać dno. Zimą całkowicie zamarza – otarł drugi policzek. Malował ten widok dwukrotnie: zimą właśnie i raz jesienią, w żółciach i czerwieniach liści okolicznej roślinności. Jeśli to miało go uspokoić, to zdecydowanie się udało.
Oto Ja posyłam anioła przed tobą, aby cię strzegł w czasie twej drogi – zacytował w odpowiedzi na ostatnie słowa mężczyzny. Spojrzał na niego i uśmiechnął się blado. Zaraz jednak znów posmutniał, zauważając co zrobił. Wyciągnął lekko drżącą dłoń do kamiennych zębów, pośrodku których siedział. – Może lepiej kogoś sprowadzić. Jako anioł jestem jeszcze bardziej beznadziejny niż za życia. Wydałem mordercę, pierwsze pośmiertne marzenie spełnione – wymamrotał, zbierając w sobie nową porcję energii do zniszczenia tego, co wcześniej stworzył. Ostro zamrowiły go palce, ale to zignorował. Odgarnął włosy za uszy obserwując jak kolce powoli się wykruszają i lądują na ziemi jako piasek. – Zagrażam sobie i innym. Może z lekami byłoby łatwiej, ale legalnie już ich nie zdobędę.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.19 17:44  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Metafora z Chrisem Prattem otoczonym przez raptory chyba nigdy się nie zestarzeje; tak też Hachirō cofnął się znowu o krok, gdy tylko poczuł pod stopami drganie podłoża. Przeklął w myślach i skrzywił się w reakcji na krzyk. Pies z kolei również zrobił parę kroków w tył i szczeknął na Willa, po czym podkulił swój zwinięty, szpicowy ogon i uciekł bardziej za właściciela.
Przynajmniej bez wirusa... – skomentował cicho Moroi, jednak jego postawa wcale nie zelżała. Nie był spokojniejszy. Nie czuł się lepiej. Przynajmniej go nie pogryzie, ale kto wie, czy nie miał w głowie jakiejś zemsty? „To przez ciebie. To przez ciebie, wszystko przez ciebie. Was. Gdybyście lepiej dbali o mieszkańców, wciąż był żył”, zdawał się dodawać Will w myślach generała. Na pewno przyszedł się zemścić. Może jednak był wymordowanym i miał się za anioła zemsty?
Też zagrażam sobie i innym, no big deal. Wiesz? – Powiedział z samozadowoleniem, uporem i pozorną pewnością siebie. Wyszczerzył zęby w cokolwiek wymuszonym uśmiechu. Porównywanie się nie było najlepszą metodą, ale może Will dzięki temu zrozumie, że nie trzeba się wcale szczególnie bać własnej szkodliwości.
Hej, robię hobbystycznie materiały wybuchowe, to pchanie się nie tyle w gips, co włożenie całej ręki w uruchomioną sokowirówkę czy inny miksoblendoinator... – To była prawda. Tworzenie wszelkich mniej lub bardziej amatorskich ładunków wiązało się ze stałym ryzykiem i Moroi był w pełni tego świadom. Rzucisz w złą stronę, za późno rzucisz, za wcześnie odpalisz i po robocie, nie ma przebacz.
To, e, jesteś z jakiegoś gniazda? W sensie, przychodzisz z tego Edenu, nie z...
   Kostnicy?
   To chciałeś powiedzieć?
... No wiesz. Jakiegoś innego miejsca. Niezbyt wiem co powiedzieć, ha... Dziwne, nie? – Wzdrygnął się niezauważalnie, ale doskonale to poczuł. Nie był szczególnie dobry dla dzieciaka w tej chwili. Nigdy zresztą nie miał okazji do pokojowej pogawędki z kimś, kto... Umarł. Kogo znał za życia. Przy kim wahałby się przed oddaniem strzału... Komu nie chciałby grozić ani zagrażać.
O co chodzi z tym dinusiem? – spytał po chwili, wahając się właśnie, jednak przybierając też cokolwiek rozbawioną minę. – Niecodzienny strój, ale może ustalili jakiś dress code na darmowe wejścia do Miasta, co? Może te pokurwie z kościoła nowej głupoty coś takiego mają. Ugh, w sumie nigdy nawet nie gadałem z aniołem. Nie jestem pewien, czy w ogóle jakiegoś widziałem. Bolało jak spadłeś z nieba?  – starał się skupić na paplaninie. Pewnie zaraz przejdzie mu przynajmniej część tego stresu i lęku, ale coś musiało rozproszyć jego myśli i sprawić, że przestanie skupiać się na tym, że ma przed sobą kogoś, kogo normalnie uznałby za potwora.
  Co to za podwójne standardy, generale?
Dobra... Ale tak na serio już. Szukasz typa, który cię... Skrzywdził?  – spytał już poważniej. – Rogatego kolesia nie będzie ciężko wyłapać, o ile nie trafimy na jakiś meetup furrasów.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 07.08.19 21:28  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Mógłby się nawet wizualnie w raptora przeobrazić, ale skoro jak na razie z mocy iluzji wyszedł mu puchaty różowy dinozaur jak z bajki, to lepiej było nie ponawiać próby. Wyszłoby pewnie tylko gorzej, na przykład czworonogi tańczący pająk albo gigantyczna włochata gąsienica przypominająca ogromny szalik z lisa. Starając się jakoś ogarnąć emocje wbił wzrok w Hoshiego. Najgorzej byłoby chyba skrzywdzić przypadkiem to stworzenie. Takie niewinne i głupiutkie, nie ogarniało większości otaczającego go świata, wierne swojemu człowiekowi. Podobnie można było zresztą powiedzieć o większości nierozumnych zwierząt.
Hobbystycznie mógłbym zamienić w krater pół Miasta. Nie bez powodu odrodzonych często szkoli się mocno na uboczu – stwierdził bez przekonania, podnosząc się. Świat zawirował mu przed oczami, ale jakoś utrzymał równowagę. Brak snu, długa wędrówka, kocioł emocji i dodatkowo używanie swoich nowych zdolności prawie przez cały czas zdecydowanie dawały się we znaki. Gdyby nie postawił sobie celu i gdyby podświadomość nie pchała go w to miejsce, pewnie dawno padłby na pierwszy lepszy kamień i dałby sobie naprawdę długą chwilę na zregenerowanie sił.
Z Rajskiego Miasta. To podobno część tej ogromnej pustyni za murami. Ale wszystko jest tam takie żywe, lepsze niż tu. – W głosie Willa brzmiał jakby... podziw? Tęsknota za tym kawałkiem świata wyglądającym jak małe dzieło sztuki? – Tu nawet ziemia wydaje się pusta i martwa – dodał po bardzo krótkiej chwili ciszy, nieco bardziej drętwo. Przesunął wzrokiem po soczystej trawie, kamykach, krzewach. Potrafił wyczuć podziemne złoża, głównie na tym skupiał się podczas nauki. W M-3 miał wrażenie jakby pod powierzchnią było tylko więcej piachu, żadnych minerałów i wartościowych skał. Jakby już wszystko wydobyto, albo nigdy nie było tu za wiele skarbów natury.
I w kostnicy akurat można było się natknąć co najwyżej na jego wcześniejszą, mniej doskonałą wersję. Choć ciężko było nazwać doskonalszym coś, co oprócz anielskiej urody i pakietu magicznych zdolności dostało też całkowite rozchwianie emocjonalne.
Z dinusiem? – Głowa anioła na powrót przechyliła się, kosmyk wsunięty za ucho zadyndał na wysokości szczęki. Wsłuchiwał się w potok słów, który wypuścił Moroi zaraz później. Miał trochę wrażenie jakby i z jego uczuciami było coś ostro nie teges. Może coś groziło za niezłożenie raportu o spotkaniu nieludzkiej istoty po wewnętrznej stronie muru i teraz bił się z myślami czy na pewno powinien ukrywać niedawnego martwiejca? Albo... Cóż. Skoro twierdził, że to jego prawdopodobnie pierwsze spotkanie z aniołem... Hayes przecież też nie był za radosny przy pierwszym spotkaniu wymordowanego, choć przynajmniej w tym momencie nie próbował pociąć rudzielca na plasterki. Jeśli już to na pewno nie świadomie.
Wybuchł śmiechem na te ostatnie zdanie. Tekst najwyraźniej był uniwersalny i międzynarodowy, choć raczej zwykle z marnym skutkiem stosowany przy podrywach. Tu aż ciężko było stwierdzić czy chodziło o dosłowne spadanie z nieba czy też może o te w przenośni, kiedy wyrywało się panienkę w barze.
Bolało... przy nauce... latania... – wyrzucił z siebie próbując łapać oddech i uspokoić swoje skiśnięcie. W oczach pojawiły mu się łzy wyciśnięte brakiem tchu. Wytarł je szybko i spróbował powrócić do powagi. Po kilku głębszych wdechach, choć zmuszony do powstrzymywania parsknięć, mógł przynajmniej kontynuować. – Kapitanie, cóż to za podrywy. Przecież już raz byliśmy na randce i nie potrzebował pan żadnych tekstów. O powtórkę wystarczy poprosić. – Z trudem przyszło mu pozostawanie poważnym, kąciki ust drgnęły gotowe do pokazania głupkowatego wyszczerzu. Musiał się jednak ogarnąć do końca, więc odetchnął głęboko po raz kolejny. – Nie wiem o co chodzi z dinusiem. Iluzja pewnie nie zadziałała, miała mnie ukryć przed ewentualnym patrolem.
Tym razem to on podszedł o dwa nie za wielkie kroki. Jeśli Hachirō znowu się cofnie to będzie prawie jakby tańczyli jakieś dzikie tango bez trzymanki.
Nie wiem czy mnie dopadł pierwszego, ale na pewno nie ostatniego. Niezbyt przyjemnie jest spotkać sporo młodszą koleżankę wychodzącą z katedry po jej własnym anielskim sądzie – spoważniał w jednej chwili. Wewnętrzna walka zdecydowanie ułatwiała wygrywanie walki ze zmęczeniem. Z jednej strony pozostawały resztki ludzkiej wściekłości, chęć dokonania jakiejś zemsty na mordercy, ale z drugiej mocno trzymało się anielskie niezrozumienie. W końcu czyny rogatego dało się pewnie jakoś wytłumaczyć, choćby i psychiczną chorobą, głodem czy nawet strachem. – A oprócz tego przydzielono mnie do kogoś w Mieście. W końcu jestem stróż...ohh... – urwał zaraz po tym jak zbliżył się na wyciągnięcie ręki, którą położył na generalskim ramieniu. Cofnął ją nagle czując coś, czego nie mógł opisać. Kiedy rozmawiał ze skrzydlatymi opowiadali mu o tym, że stróże mają silną więź z podopiecznymi, ale nikt nie potrafił określić tego słowami. Wiedział, że będzie to ktoś, kogo zna, ale obstawiał zdecydowanie kogoś innego. Zabrał rękę całkowicie, prostując wargi w cienką kreskę. Cudnie. Żadnego szkolenia przez religijną staruszkę albo chociaż mające przedwcześnie odejść dziecko tylko na głęboką wodę w wojskowego. Uniósł wzrok do góry, patrząc na niebo. Pokręcił ledwie zauważalnie głową jakby wyrażał dezaprobatę wobec ścieżek losu.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

Pisanie 11.08.19 22:31  •  Jezioro w pobliżu gór Empty Re: Jezioro w pobliżu gór
Chciałbym zadać ci tak dużo pytań, huh – wyznał szczerze, jednak w pierwszej kolejności odkrywając w sobie smykałkę badacza aniżeli mając w tym faktyczną chęć do poznawania różnych faktów z życia Willa. Uśmiechnął się cierpko, starając się pozbyć strachu, jaki w nim siedział. Bezskutecznie; uczucie to wczepiło się w niego kurczowo jak koala w eukaliptusa.
Byłem w Edenie, raz. Ale poza miastem. Znaleźliśmy jakąś chatkę, źródło wody. Faktycznie zupełnie inaczej niż tu. A może idealizuję, bo byłem tam jeden, jedyny raz... Choć ty chyba masz lepsze oko do takich artystycznych rzeczy, nie?  – wypuścił z siebie trochę powietrza z westchnieniem, cichym, niespiesznym, prawie jakby mieli całą wieczność na pogaduchy. Kolejna zmiana, kolejna gwałtowna zmiana, polegająca na tym, że ty nie jesteś gwałtowny, generale. Niesamowite.
–  Chyba nie powinienem tego mówić, ale wyglądasz jakby ta zmiana ci służyła  – przyznał, choć faktycznie brzmiało to tak, jakby Will zmienił po prostu dietę, fryzurę, styl ubierania się bądź cokolwiek równie przyziemnego, a on zmienił przyziemność na nadziemność. Jak się, do licha, rozmawia z kimś, kto nie żyje?
No to nieźle się nam wahają emocje przy ponownym spotkaniu. Zaraz obskoczymy wszystko. Pewnie jesteś głodny  – i, skoro już o skakaniu mowa, Moroi, niby bezsensownie, przeskoczył między tematami, ale hej, głód to też uczucie. Radość, gniew, strach, rozpacz, rozbawienie, głód — paleta prawie mogłaby nabrać tęczowych barw. I dobrze, że zaczęło się przesuwać w kierunku właśnie tych bardziej pozytywnych odczuć, może Will nie zrobi rozpierdolu stulecia.
Zapamiętam twoje zaproszenie, żebym cię zaprosił. Przyjdzie na to czas. Masz w ogóle gdzie się podziać, kiedy tak się bawisz w detektywa?  – Hachi, nie uważasz, że to za dużo? Jeszcze od razu, jak pewien naiwny anioł, zaproponuj Willowi mieszkanie u siebie. Ciebie i tak prawie nigdy nie ma...
Huh? Wszelkie „ohh” i „ahh” powinny być jednak zakończeniem dobrej randki, ale jeśli masz taką wizję artystyczną, żeby zacząć szybciej, to wiesz. Wink wonk. Hej, ale co tam mówiłeś o tym stróżu? W ogóle o co z nimi chodzi. Byłem wychowywany w shintō raczej niż w chrześcijaństwie, choć coś tam jarzę, ale nigdy nie zagłębiałem się w temat. Jest w moim oddziale laska, którą kręcą anioły i robi na nich badania... – urwał, domyśliwszy się, że to nie jest najlepszy temat do rozmów. Wypuścił powietrze z płuc, robiąc minę mówiącą „upsik, zjebałem”.
–  W każdym razie! Gadaj no, jak tam z tym stróżingiem jest.
                                         
avatar
Gość
Gość
 
 
 


Powrót do góry Go down

                                         
Sponsored content
 
 
 


Powrót do góry Go down

Strona 1 z 4 1, 2, 3, 4  Next
- Similar topics

 
Nie możesz odpowiadać w tematach